Babeczki i Krew

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drogi czytelniku! Za wszelkie błędy przepraszam! Jeśli takowe się pojawią napisz mi w komentarzu, a ja postaram się poprawić je jak najszybciej.

Miesiąc później

-Panie Stark! W przepisie nie było mowy o cynamonie! - oburzył się nastolatek widząc, że mężczyzna chce wsypać do miski cynamon.

-Oh no daj spokój, to taki dodatek. Wiesz, będzie to nasz taki sekretny przepis - odparł, wsypując przyprawę.

Brunet westchnął i zaczął mieszać masę na babeczki.

Rudowłosa kobieta, przyglądała się Iron Manowi i Peterowi z zaciekawieniem. Minął miesiąc odkąd kobieta go poznała. Chłopak często tu przychodził, zaproszony przez milionera. Naprawdę mieli dobre relacje i widząc uśmiechniętego szesnastolatka, sama miała ochotę to robić.

-Nie! Tego już na pewno nie dodamy- odparł spiderman widząc, że geniusz chce wsypać do miski skrawki suszonej pomarańczy.

Rudowłosa zaśmiała się na zachowanie tej dwójki.

-Tony? - zapytała.

-Co jest Natasha? - zapytał filantrop podchodząc do kobiety. Swoją czarną koszulkę miał ubrudzoną od mąki i jajka, a mimo to szeroko się uśmiechał.

-Kiedy to zrobisz? Dajesz chłopakowi tylko nadzieję... - powiedziała cicho.

Stark zmarszczył brwi na wzmiankę o tym. Oczywiście, że wiedział o co chodzi Romanoff. Myślał o zaadoptowaniu Petera, ale za każdym razem kiedy już miał się zdecydować uważał, że nie jest na to gotowy.

-Mówiłem już Ci. Nie jestem gotowy - powiedział, próbując strzepać biały proszek ze swojej koszulki.

-Tony... Jak będziesz tak sobie wmawiał, to nigdy nie będziesz gotowy. Widzę jakie macie ze sobą relacje, zależy ci na nim - westchnęła, poprawiając swoje włosy.

-Panie Stark! Na ile stopni nastawić piekarnik? - zapytał chłopak, który już uzupełnił foremki masą.

-Dokończymy tą rozmowę-powiedział milioner.

Tony z powrotem podszedł do Petera, widząc zapełnioną blaszkę  foremkami z masą.

-Ustaw na sto osiemdziesiąt stopni-powiedział.

Peter ustawił grzałkę na piekarniku, a geniusz włożył blaszkę do środka.

-Muszą się piec dwanaście minut - powiedział Pan Stark, spoglądając na chłopaka.

-Ustawię stoper - Nastolatek ustawił stoper na zegarku w telefonie.

-Chodźmy do salonu -powiedział Iron Man.

Chłopak wraz z mężczyzną, przeszli do drugiego pomieszczenia.

-Jesteś cały brudny, Stark-powiedział od razu Steve, widząc mężczyznę.

-A ty jesteś brzydki i jakoś ci tego nie wypominam - zaśmiał się.

Wszyscy zaśmiali się, a Kapitan Ameryka oburzył się mamrotając pod nosem jaki to Stark jest zarozumiały.

-To co? Oglądamy jakiś film? - zapytał Bruce, siadając na kanapę.

Wszyscy się zgodzili i padło na jakiś film akcji, Tony jakimś cudem się na to zgodził.

Po ponad dwudziestu minutach oglądania Clint zdziwiony zapachem spalenizny, zapytał się o to innych.

-Też czujecie zapach spalenizny? - zapytał się zmartwiony.

Peter sprawdził stoper i zakłopotany uznał, że zapomniał włączyć odliczanie.

Kiedy już miał o tym powiedzieć, usłyszał dźwięk alarmu przeciwpożarowego.

Tony spojrzał się na chłopaka.

-Peter! - krzyknął, biegnąc do kuchni.

-Ups? - zawstydzony Pete, również ruszył szybkim krokiem do pomieszczenia.

***

Mężczyzna podjechał autem pod placówkę, stając na podjeździe.

-To co, chciałbyś przyjść do wieży jutro ? - zapytał.

Jutro miał być piątek, Peter tego dnia zazwyczaj majsterkował z Iron Manem w jego warsztacie.

-Jasne! - uśmiechnął się.

Chłopak po chwili wyszedł z auta, żegnając się ze Starkiem. Wszedł do budynku, wieszając kurtkę na wieszaku, a buty zostawiając przy szafce.

Miał już iść do swojego pokoju, kiedy usłyszał głos opiekunki.

-I jak było Peter? - brunet obrócił się do kobiety widząc, że trzyma w ręku jakąś grę planszową. Pewnie sprząta po dzieciach.

-Super! Robiliśmy babeczki, trochę nam nie wyszły - skrzywił się na wspomnienie zadymionej kuchni - ale kupiliśmy nowe w cukierni - odparł z uśmiechem.

Rudowłosej zebrały się łzy w oczach, widząc szczęśliwego Petera. Odkąd odwiedza Pana Starka stał się szczęśliwszy i również bardziej otwarty. Oczywiście nie ufał nikomu w stu procentach, czy nie wyżalał się ze swoich problemów, ale samo to, że więcej mówił i się uśmiechał było już sukcesem.

Pani Emily szybko zamrugała, pozbywając się niechcianych łez i szeroko się uśmiechnęła.

-Zmykaj do pokoju, jest już po dwudziestej-powiedziała, odkładając grę planszową na odpowiednią półkę.

-Miłego wieczoru - odparł, wchodząc po schodach, do swojego pokoju.

-Trzymaj się, Peter - powiedziała już po tym, kiedy wszedł po schodach. Mimo, że była pewna, że szesnastolatek tego nie usłyszał, to brunet dzięki swoim umiejętnościom,  doskonale wiedział co powiedziała opiekunka. Dlatego uśmiechnął się i wszedł do pokoju. Zamknął za sobą drzwi na klucz i pełny energii uznał, że jeszcze pójdzie na patrol miasta.

Ubrał szybko swój strój i wyskoczył przez okno. Przyczepiając pajęczynę do budynków, gnał po oświetlonym mieście.

Peter po dwóch godzinach patrolu, w którym udało mu się zapobiec skradzenia roweru, pomógł zanieść starszej Pani zakupy do domu, odnalazł zagubione dziecko, którego szukał zmartwiony ojciec oraz zaprowadził zagubionego i bezdomnego psa do schroniska, usiadł na jeden z najwyższych wieżowców i spojrzał się na gwiazdy. Było już ciemno, a małe iskierki na niebie, coraz bardziej były widoczne.

Brunet lekko się uśmiechnął. Odkąd odwiedza Pana Starka oraz spędza z nim czas i z resztą Avengersów, czuł jakąś namiastkę szczęścia. Nadal brakowało mu Cioci, ale czuł się odrobinę lepiej.

Jednak w jego głowie, nadal kłębiły się złe myśli. A co jeśli pewnego dnia Panu Starkowo się znudzi i przestanie go zapraszać do siebie? Uzna, że już nie chce go znać i o nim zapomni. Chłopak nie chciał do siebie dopuścić tej myśli, ale jednak kłębiła się ona gdzieś w głowie, tworząc górę smutku. Nadal zadawał sobie pytania, czy Iron Man jest dla niego taki miły i pomocny, tylko z litości. Próbował wydostać te myśli z głowy, jednak było to na marne. Widząc mężczyznę coraz częściej zastanawiał się, czy to wszystko jest prawdziwe. Czy to nie jest tylko sen, a on pewnego dnia ubudzi się z wiedzą, że była to tylko fikcyja. Bał się, że przywiąże się, a mężczyzna pewnego dnia odejdzie i zniknie z jego życia.

Brązowooki przeleciał wzrokiem po niebie i zobaczył spadającą gwiazdę.

Ciocia May zawsze mu powtarzała, aby wypowiedział jakieś życzenie, gdy zobaczy spadająca gwiazdę, więc i tak też uczynił. Pamięta jeszcze, jak kiedyś wypowiedział życzenie do gwiazdki, a jego zachcianka się nie spełniła. Wtedy May powiedziała mu, że tylko najprawdziwsze gwiazdki spełniają prośby. Z nieba może również spadać zwykła gwiazda, ale tylko ta magiczna świeci mocniej i spełnia życzenia.

-Chciałbym, aby to wszystko było prawdziwe i żeby Pan Stark mnie nie opuścił - wymamrotał cicho swoje życzenie z dzieciecą nadzieją.

Ale Spiderman nie wiedział, że to prawdziwa gwiazdka, która naprawdę spełnia życzenia. Któż wie, może jego prośba spełni się, ale w inny sposób? Nikt jednak nie wiedział, że jego życzenie urzeczywistni się szybciej, niż każdy by tego oczekiwał.

***

Peter wchodził właśnie do szkoły z myślą, że po przeżyciu w niej kilku godzin pojedzie do Pana Starka i spędzi miło resztę dnia.

Z taką nadzieją, przebrnął przez wszystkie lekcje. Miał już wychodzić z budynku, kiedy zaczepił go Flash.

Westchnął próbując udawać, że go nie widzi i przejść koło niego niezauważalnie.

-Ty, sieroto! - chłopak szarpnął Parkerem i zaprowadził go do szatni.

-Czego chcesz Flash? Nie mam czasu - odparł nastolatek.

Koledzy Flasha przetrzymywali go, rechotając.

-Widziałem Cię ostatnio ze Starkiem. Czyżby sierota Parker, znalazł sobie jakiegoś dzianego sponsora? - zaśmiał się.

Brunet zmarszczył brwi, przypominając sobie, że ostatnio był w sklepie z Panem Starkiem. Czy wtedy go zobaczył?

-Nie martw się Parker. Jesteś taki żałosny, że pewnie Stark robi to wszystko z litości - uderzył go w twarz, a brązoowoki poczuł jak z jego nosa leci krew.

Spiderman spojrzał się na swojego oprawcę ze łzami w oczach.

-Czyżby Peterek miał nadzieję, że tak nie jest? Oh, a może myślałeś, że naprawdę Cię polubił i zaadoptuje Cię, niczym pieska ze schroniska? - walnął go w brzuch, a nastolatek łapczywie łapał powietrze-Co za naiwna, sierota - znów walnął go w twarz, a Peter znowu poczuł ból i lecącą krew.

Już wiedział, że znowu ma rozcięty łuk brwiowy, a pod jego okiem pojawi się kolejny siniak.

Petera naprawdę bolały te słowa. A co jeśli są one prawdą?

Chłopaka telefon nagle zaczął dzwonić. Zaciekawiony Flash wziął z kieszeni bluzy jego urządzenie i patrząc na wyświetlacz, głośno się zaśmiał.

-Oj Pete, Pan Stark do Ciebie dzwoni. Wezmę na głośno mówiący i porozmawiasz z nim - uśmiechnął się sarkastycznie, odbierając i włączając funkcje głośnomówiącego.

-Peter, gdzie jesteś? Skończyłeś lekcje, a nadal nie ma Cię w placówce. Przyjechałem po Ciebie do szkoły, czekam na parkingu - odezwał się mężczyzna.

-Jestem jeszcze w... -kumpel Flasha uderzył go w twarz, a on splunął krwią na ziemie - zaraz przyjdę... - wysapał.

-Peter coś się dzieje?-słychać było zmartwiony głos geniusza.

-Niech się Pan nie martwi - odparł dysząc. Jego klatka piersiowa, niemiłosiernie paliła go z bólu.

Flash zakończył połączenie, z powrotem wrzucając brunetowi komórkę do bluzy. Spojrzał się na chłopaka i z ironicznym uśmiechem powiedział, aby jego przyjaciele jeszcze bardziej go pobili.

I tak też zrobili. Po chwili Peter leżał na ziemi, cały zakrwawiony.

Chłopak miał nadzieję, że zaraz oni wyjdą. Wtedy poszedłby do łazienki, ogarnął się, po czym poszedłby do Pana Starka, próbując zapomnieć o tym, co tu się właśnie stało.

Ale i tak też się nie stało.

-Podnieście go, idziemy pod szkołę - odparł Flash.

W szkole były już puste korytarze, ponieważ lekcje już dawno się skończyły. Nastolatkowie zaciągnęli bruneta pod budynek. Brązoowoki od razu zobaczył na końcu parkingu, auto Iron Mana.

Flash popchnął Petera do przodu i zagrodził mu wraz z jego kumplami wejście do szkoły, nie chcąc, aby ten poszedł do toalety.

-Idź ładnie do Pana Starka i pokaż mu, jak pięknie wyglądasz - zarechotał chłopak.

-Co? - Parker był zdziwiony zachowaniem Flasha. Z dnia na dzień coraz bardziej go bił i wymyślał nowe kary, a on nawet nie wiedział za co.

-Albo tam pójdziesz, albo o wiele bardziej Cię pobiję i sprawię, że wylecisz ze szkoły - odparł niewzruszony.

Nastolatek przymknął na chwilę oczy. Naprawdę nie chciał pokazywać się tak milionerowi. Następne pobicie by zniósł, ale wyrzucenie ze szkoły? Peter wiedział, że Flash jest do tego zdolny. Ma dzianych rodziców, którzy się nim nie interesują, ale to co zechce to ma. Jego rodzice mają duże wpływy na tę szkołę. Opłacają wiele rzeczy i współpracują z dyrektorem. Jeśli chłopak zechce wyrzucenia go, to wystarczy jedno kiwnięcie palca jego ojca, a Peter już będzie się żegnał z placówką.

Parker potulnie kiwnął głową i poszedł w stronę czarnego, sportowego auta.

Będąc blisko pojazdu chciał uciec jak najdalej, ale kiedy obrócił głowę napotkał spojrzenie jego oprawcy.

Peter po chwili wszedł do auta, próbując zakryć swoją twarz.

-Peter d... - filantrop przerwał swoją wypowiedź, kiedy zobaczył twarz chłopaka.

Mężczyzna złapał go za podbródek, obracając głowę chłopaka w swoją stronę, aby zobaczyć jego całą twarz. Widząc ją miał ochotę się rozpłakać oraz krzyczeć, kto i dlaczego mu to zrobił?

Brunet wyrwał rękę Starka i obrócił się w stronę szyby.

-Kto ci to zrobił? - zapytał zmartwiony.

-Nikt-wymamrotał brunet, próbując stłumić łzy.

-Peter spójrz na mnie proszę - powiedział Tony.

Brązoowoki przeniósł spojrzenie na milionera.

-Powiedz mi, kto ci to zrobił? - zapytał jeszcze raz, patrząc w jego oczy.

-Naprawdę nikt! - krzyknął zdenerwowany. Z oczu leciały mu łzy, a jego zakrwawione wargi drgały. Tak bardzo było mu wstyd. Czuł się żałośnie.

Iron Man wiedział, że chłopak kłamie, jednak nie chciał go dalej o to wypytywać. Patrząc się na jego dłonie wiedział, że jest bliski ataku paniki.

-Pojedziemy do mnie i spędzimy miło weekend, jasne? - zapytał czule. Chciał naprawdę, znów zobaczyć jego uśmiech.

Chłopak kiwnął głową, zgadzając się. Pan Stark po chwili odpalił auto, wyjeżdżając z parkingu.

Nastolatek odwrócił wzrok, patrząc na szybę.

Czuł się żałośnie.

*

Po siedemnastu minutach obaj byli w windzie, prowadzącej do odpowiedniego piętra wieży.

-Pójdziesz do łazienki, a ja zrobię nam coś do picia - uśmiechnął się pokrzepująco.

Peter kiwnął głową wiedząc, że zapewnie wygląda okropnie i musi umyć jak najszybciej twarz z krwi.

Kiedy winda się otworzyła, a mężczyzna i chłopak z niej wyszli, jak na złość zauważyli, że wszyscy siedzą w salonie. Avengersi od razu zwrócili uwagę na nowo przybyłych i przerazili się, widząc Petera.

Natasha podbiegła do chłopaka i zaczęła zadawać mu pytania, wodząc wzrokiem po twarzy bruneta. Wszędzie była krew i siniaki. Naprawdę się martwiła.

-Lepiej, żeby Peter poszedł do łazienki - powiedział Stark, widząc przerażonego nastolatka.

Avengersi zaprzestali zadawania pytań, a Peter szybko poszedł do odpowiedniego pomieszczenia.

Zakluczył drzwi i spojrzał się w lustro. Cała twarz w krwi, nie prezentowała się najlepiej.

Kiedy ją przemył, nadal było można zauważyć rozcięcie oraz dużego siniaka.

Peter patrząc na swoje odbicie miał ochotę się rozpłakać.

Może nie zasługuje na szczęście?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro