Ból i Poczucie Winy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drogi czytelniku! Za wszelkie błędy przepraszam - jeśli się takie pojawią napisz w komentarzu, a ja postaram się jak najszybciej je poprawić :)

Komentujesz i gwiazdkujesz=motywujesz!

Śledź mój profil na wattpadzie, a już w najbliższym czasie dowiesz się kiedy pojawi się następny rozdział książki!

Chłopak usiadł na łóżku zmęczony, wyziębiony, obolały i głodny. Głęboko westchnął. Spanie na dachu w grudniową noc, nie jest najlepszym pomysłem.

Nastolatek szybko się przebrał w jakiś brudny dres zauważając, że jego rana się zagoiła. Wrzucił strój Spidermana pod materac łóżka, zapamiętując, aby go zszyć oraz przemyć. Wziął do ręki już nowe wyprane dresy i postanowił iść do łazienki się umyć. Otworzył drzwi i zauważył przed nimi swój prezent. Cicho westchnął i wziął podarunek do ręki, położył go na biurku i skierował się z powrotem do łazienki. Wchodząc do pomieszczenia, zakluczył drzwi. Rozebrał się z brudnych i przepoconych dresów, wrzucając je do kosza na pranie. Doskonale wiedział, że dzisiaj opiekunki będą robić pranie.

Brunet wszedł pod prysznic, od razu odkręcając wodę i rozkoszując się ciepłem, jaką ona mu dawała. Po dwudziestu minutach porządnego mycia, wyszedł z kabiny prysznicowej i szybko wytarł się ręcznikiem. Chłopak ubrał bieliznę i spojrzał się na siebie w lustrze. Na całym ciele miał wiele blizn. Zrobił grymas niezadowolenia i przeczesał swoje mokre włosy. Cicho westchnął, biorąc szczoteczkę do zębów, którą wziął ze swojej własnej kosmetyczki. Każde dziecko w placówce taką posiadało.

Nastolatek umył zęby i twarz, po czym ubrał szare dresowe spodnie i czarną luźną koszulkę. Umyty wyszedł z pomieszczenia, od razu kierując się do swojego pokoju. Zakluczył drzwi i usiadł na łóżku, zamykając oczy. Po chwili uznał, że musi zszyć i umyć strój Spidermana.

Po godzinie Peter schował pod materac zszyty i wyczyszczony strój. Znowu położył się na łóżku. Skierował swój wzrok na prezent i zaczął gorączkowo myśleć.

Może powinien odwiedzić Pana Starka?

Chłopak nie wiedział co właściwie robić, nie chciał znowu mieć tej złudnej nadziei. Ale z drugiej strony uważał, że i tak już nie ma co do stracenia, a są to tylko odwiedziny. Może warto?

Może dzięki Panu Starkowi, jego życie będzie lepsze?

Szesnastolatek po kilku minutach rozmyślania uznał, że chyba jednak przyjmie zaproszenie Iron Mana.

Peter miał tylko nadzieję, że się nie zawiedzie.

Brunet przeniósł swój wzrok na zegarek, który wisiał na ścianie i zauważył, że jest już jedenasta godzina. Cicho jęknął wiedząc, że święta właściwie się skończyły, a on już pojutrze idzie do szkoły. W szkole był cichym nastolatkiem nękanym przez innych chłopaków, a głównie przez Flasha. Parker nazywany był kujonem, ale Peter właściwie praktycznie się nie uczył. Zapamiętywał wszystko z lekcji lub po prostu przeczytał temat jeden raz i go umiał. Może to wrodzony talent? Nie wiedział. Zresztą chłopak od małego uwiebiał naukę, lubił majsterkować, a uczenie się przychodziło mu z łatwością. Uczył się szybciej od wszystkich dzieciaków, a jako sześcioletnie dziecko, słyszał już jaki on jest bystry.

Parker właściwie nie miał nic do roboty, więc zamknął oczy i zapadł w błogi sen.

~~~

Rano w poniedziałek Peter siedział przy dużym stole, jedząc jedną z wielu kanapek, przygotowaną przez opiekunkę Caroline, która dzisiaj zrobiła śniadanie dla wszystkich. Chłopak rozmyślał nad tym, czy aby na pewno odrobił wszystkie lekcje, które zadane były jeszcze przed świętami.

Nagle Pani Emily przysiadła się do nastolatka z troską wymalowaną na twarzy.

-Przemyślałeś propozycję Pana Starka? - zapytała, skanując wzrokiem twarz chłopaka.

Peter zjadł ostatni kęs kanapki i spojrzał się na opiekunkę.

-Tak-pokiwał głową.

-I jak? - dopytała rudowłosa.

-Zgadzam się - odpowiedział, lecz z małym wahaniem.

-To super! Zadzwonię już do Pana Starka-uśmiechnęła się radośnie, wyciągając z kieszeni telefon.

Chłopak nie chcąc podsłuchiwać rozmowy, odszedł od stołu i poszedł do przedpokoju, gdzie leżał na ziemi jego plecak. Nastolatek ponownie sprawdził, czy wszystko ma spakowane i z westchnieniem ubrał kurtkę oraz buty. Narzucił plecak na ramię i miał już wychodzić, gdy nagle usłyszał głos zielonookiej.

-Pan Stark mówi, że już popołudniu w piątek będziesz mógł go odwiedzić, abyś nie marnował lekcji w tygodniu. Przyjedzie po Ciebie już o szesnastej-odparła.

Pani Emily wyglądała na bardzo ucieszoną z tego powodu. Tak naprawdę kobieta pragnęła, aby Peter w końcu znalazł sobie rodzinę, bardzo polubiła tego chłopaka. Sądziła, że nastolatek potrzebuje miłości i troski, bo widziała jak jego blask z oczu z dnia na dzień przygasał. Kobieta uważała, że Peter jest za dobry na ten świat. Po kilkunastu jego miesiącach spędzonych w placówce rudowłosa poznała go na tyle, aby wiedzieć, że jest dobrym człowiekiem. Zawsze pomagał, słuchał i był sumienny. Chłopak właściwie trochę pogubił się na tym świecie i potrzebował pomocy, aby się odnaleźć.

Szesnastolatek pokiwał głową i pełen dręczących go myśli, wyszedł z domu dziecka, od razu kierując się do szkoły.

Brunet po piętnastu minutach doszedł do szkoły. Na dziedzińcu przed budynkiem, było już pełno uczniów. Peter szybkim krokiem wszedł do placówki, od razu idąc w stronę szafki. Otworzył ją, po czym wrzucił tam swoją kurtkę. Wziął podręczniki na najbliższe trzy lekcje i zamknął szafkę. Przekręcił głowę w bok, zauważając pod klasą rozmawiającego Neda z MJ. Szesnastolatek lekko się uśmiechnął.

Nie rozmawiał z nimi od śmierci May, odciął się od swoich przyjaciół wierząc, że tak będzie lepiej. Swoim zachowaniem ranił wiele osób, a im chciał to oszczędzić. Na początku Ned zawsze czekał przy jego szafce, a Peter gdy przychodził do szkoły, tam go zastawał. Ned pytał się wesoło, co u niego próbując go pocieszyć po stracie ważnej dla niego osoby, ale brunet nie odpowiadał. Po miesiącu starań chłopak wreszcie zrezygnował i przestał czekać na Parkera przy szafce.

Nastolatek właściwie od śmierci ciotki odciął się od wszystkich. Uznał, że to on sprawia innym ból i wszystko jest jego winą. Chciał zapobiec sprawiania przykrości innym, właśnie w ten sposób. Kiedyś chętnie spotykał się z Nedem, rozmawiał z MJ lub innymi osobami. A teraz? Unikał osób jak ognia.

Peterowi pierwsze cztery lekcje zleciały bardzo szybko. Biologia, Matematyka, Chemia i Geografia, przeleciały w mgnieniu oka.
Szesnastolatek kierował się właśnie do toalety, kiedy usłyszał znienawidzony przez niego głos.

-Cześć Penis Parker! - zarechotał Flash razem z jego dwoma kumplami.

Brązowooki obrócił się do mówiącego i zrobił grymas na twarzy. Flash od zawsze mu dokuczał, bił go, poniżał. Peter właściwie nawet nie wiedział z jakiego powodu.

-Daj spokój Flash-odparł, poprawiając spadające ramiączko od plecaka.

-Oj Peter, jeszcze się nie nauczyłeś? - zaśmiał się wyższy od niego chłopak.

Szesnastolatek został zaciągnięty przez swojego oprawcę i jego kumpli do męskiej łazienki. Jeden z  znajomych Flasha, blondyn o niebieskich oczach, popchnął bruneta na ścianę wyrywając mu plecak.

Flash odebrał plecak od chłopaka i zaczął go przeszukiwać. Nie znajdując żadnych pieniędzy lub czegokolwiek co przykułoby jego uwagę, wyrzucił wszystkie rzeczy nastolatka  do kosza na śmieci, wraz z granatowym plecakiem.

Peter jedynie w tym momencie cieszył się z tego, że strój Spidermana schował do szafki. Zawsze wszędzie brał go ze sobą, tak na wszelki wypadek.

-Sierota Parker znowu nic nie ma-zacmokał piwnooki-Skoro dziś znów nie masz czym mi zapłacić, to dostaniesz jak zawsze, to co ci się należy od życia... - zarechotał Flash.

Kumple Flasha przetrzymali szesnastolatka, a jego oprawca zaczął go bić.

Uderzenie w brzuch, ostry ból

Uderzenie w twarz, krew z nosa.

Kopnięcie w nogę, ostry ból.

Peter przestał potem liczyć ciosy i zastanawiał się, dlaczego to jego spotyka. Nastolatkowi przemknęło przez myśl, że najwidoczniej na to zasługuje. Musi odkupić swoje winy, bo przecież to przez niego jego ciotka nie żyje. Bo mógł tam być. Może udałoby się mu ją uratować?

Szesnastolatek poczuł słone łzy na policzkach.

-Oh nasza sierota się rozpłakała! - zaśmiał się jego oprawca.

Parker spojrzał się na Flasha, który był rozbawiony całą tą sytuacją.

-Zachowujesz się tak, bo Twoi rodzice się tobą nie interesują? Dlatego wyżywasz się na innych?-zapytał Peter w przypływie odwagi.

Fakt, Parker miał zdolności Spidermana. Mógł w każdym momencie użyć swojej Supermocy, ale byłoby to podejrzane. Bo skąd taki chudy, mały, kujon jakim jest Peter Parker ma nagle tyle siły? No właśnie.
Dlatego wolał pozostać w cieniu, nie wzbudzając podejrzeń.

-Co powiedziałeś?-zapytał chłopak, przygniatając Petera do ściany i łapiąc go za szyję. Dwójka nastolatków, którzy go trzymali puścili go i odeszli na bok.

-To co słyszałeś-wychrypiał. Flash go podduszał, a on miał coraz mniej powietrza.

-Zrób to! Uduś mnie! - wychrypiał znowu Peter.

Właściwie chłopak nie wiedział, dlaczego go do tego nakłaniał i prowokował. Może w głębi duszy chciał, aby Flash to zrobił?

Nastolatek jeszcze bardziej wzmocnił uścisk na szyi bruneta.

-Ty jebany s... - słowa piwnookiego zostały przerwane, przez jednego z jego kompanów.

-Flash,udusisz go zaraz! - blondyn patrzył się na Parkera, który ledwo już oddychał.

Oprawca Parkera, jakby właśnie ocknął się z amoku spojrzał się na swoje dłonie i puścił bruneta. Peter upadł na ziemię, łapczywie nabierając powietrza.

-Pamiętaj, że się jeszcze z tobą policzę - prychnął chłopak, wychodząc razem ze swoimi przyjaciółmi.

Spiderman nie wiedział ile tak siedział w łazience, po wyjściu Flasha. Zrezygnowany w końcu wstał i pozbierał swoje rzeczy z kosza. Ubrał plecak oraz wyszedł ze szkoły, wcześniej zachodząc do szafki i biorąc najważniejsze rzeczy. Parker nie miał ochoty zostawać już na resztę lekcji, miał dość.

W drodze do domu przyjrzał się w szybie, jednemu ze stojących aut na poboczu chodnika. Z jego nosa leciała czerwona ciecz, tak samo jak z rozciętego łuku brwiowego. Całą twarz miał pokrytą krwią, a na jego lewym oku widniał fioletowy siniak. Chłopak właściwie cały był obolały, czuł ból w każdym miejscu.

Kiedy stanął przed domem dziecka miał tylko nadzieję, że żadna z opiekunek go nie zobaczy. Właściwie mógł się wspiąć po budynku do jego okna, ale nie zostawił go rano otwartego, a po drugie naprawdę nie miał sił i chęci na to.

Spiderman wszedł do budynku i od razu rozebrał się z kurtki oraz butów. Miał kierować się już do swojego pokoju, kiedy usłyszał głos Pani Emily.

-Boże święty! Co ci się stało Peter? - opiekunka ujęła twarz chłopaka w dłonie, badając każdy jej skrawek.

-To nic, zasłużyłem sobie na to-odparł Peter.

Zasłużył, prawda?

Bo to wszystko jego wina.

-Peter... - Pani Emily zaszkliły się oczy - Zadzwonię do szkoły i... - nie dane było jej dokończyć, bo nastolatek jej przerwał.

-Nie trzeba - powiedział chłodno.

Opiekunka coś do niego jeszcze mówiła, ale chłopak się tym nie przejął i poszedł do swojego pokoju.

Zamykając za sobą drzwi, od razu położył się na łóżku zapamiętując, aby później umyć twarz, bo teraz nie ma na to siły.

Peter zagryzł wargę, powstrzymując łzy.

Nie mógł znieść tego wszystkiego.

-To moja wina - szepnął, patrząc się na swoje drżące dłonie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro