Rozdział 23 Wyznanie i pojmanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 23 Wyznanie i pojmanie

Tylko szaleniec chciałby zachować taką broń przy sobie. Mogła pomóc, ale wystarczyłby prawdopodobnie jeden błąd, aby przyniosła tragedię.

— To więc nie handel, a użyczenie. Wiem, że pewną cenę musimy zapłacić, ale pewne rzeczy zostaną oddane pod zastaw. Czy zostaną nam zwrócone?

Nie miała przemawiać, ale pytanie samo cisnęło się jej na usta. Kaladin zerknął ku ukochanej, a jego oczy błysnęły. Cienie coraz bardziej nikły, wracając pod kontrolę swojego pana.

Splamiony cmoknął.

— Dobre spostrzeżenie, panienko! Splamieni słyną z uczciwości, a nasze umowy są miarodajne. Dlatego nasza będzie obowiązywać do czasu, aż sztylet nie zostanie zwrócony — zapewnił z lekkim niesmakiem.

Nie było, co ukrywać, że gdyby tego nie zauważono, to ta kwestia nie zostałaby uwzględniona.

— Wiem, że Kaladin rozważa nad właściwościami tego przedmiotu. Pozwólcie, że co nieco o tym opowiem — poprosił, teatralnie przykładając kościstą dłoń do zamaskowanej twarzy. Wydawało się, że pod kapturem jest po prostu czarny dym. — Sztylet z duszą Armanona pozwoli wam przeciąć każde zaklęcie i zgładzić każdego. Spokojnie, moi państwo — uniósł głos, wyciągając przed siebie dłonie na znak zastopowania. — Na czas umowy prawo do władania tą przepiękną bronią będziecie mieć jedynie wy. Mówiąc wprost, nikt inny nie będzie mógł go dotknąć.

— Ona nie będzie płacić — wtrącił Kaladin.

Splamiony westchnął, po czym roześmiał się i położył na stole.

— W takim wypadku z umowy nici, de Raidne.

Cienie nabrały mocy, ale twarz maga pozostała beznamiętna. Rhea przymknęła oczy.

— Jaka byłaby cena? — spytała.

Splamiony poderwał się ze stołu i ponownie złączył dłonie w piramidkę.

— Nie-

— Nie, Rheo — przerwał mag. — Nie chcę, abyś plamiła swoją duszę jakimkolwiek układem. Mnie nie szkoda, jestem już zniszczony, ale ty? Nie chcę tego.

Tadern pokręciła głową, ujmując dłoń towarzysza i splatając razem ich palce.

— Wiem, że nie chcesz — zapewniła. — Ale jeśli naprawdę uważasz się za zniszczonego, to po śmierci staniesz się jednym z nich. Chcesz, abyśmy byli rozdzieleni? — spytała. — Ja nie, dlatego również chcę iść tą ścieżką wraz z tobą.

Ckliwe rozmowy przed Splamionym nie były szczytem marzeń, ale niektóre słowa należało mówić natychmiast, bez względu na miejsce i czas.

Kaladin skrzywił się, ale i westchnął.

— Jesteś... uparta — skwitował, po czym kątem oka zmierzył ostrym spojrzeniem Splamionego. — Jeśli stanie się jej krzywda... Zrobię wszystko, abyście tego pożałowali.

Zamaskowany zacmokał kilka razy.

— Cóż za brak manier! Wybaczę ci z powodu uroczej sceny, którą przed moment widziałem — stwierdził, machając dłonią lekceważąco. Sporo gestykulował. — Zapoznajcie się z warunkami.

Brązowooka zamrugała. Gdzie niby...? Gdy zobaczyła przed sobą zapisany ciemnofioletową mazią pergamin, cicho jedynie westchnęła. Nie powinna być zaskoczona. Chwyciła za kontrakt, puszczając dłoń maga.

Król Splamionych oferuje Rhei Aradii Nredat, córce Boga Chwały i Alice Einire Nredat, członkini rodziny królewskiej Oculii kontrakt, na którego mocy kontrahent otrzyma prawo do dzierżenia sztyletu z duszą Armanona. Na czas trwania kontraktu Splamieni oferują pełne wsparcie w zakresie broni i przysięgają nie zawierać umów szkodzących interesom klientki. Kontrakt będzie trwać, póki sztylet nie zostanie zwrócony Królowi Splamionych.

W zamian oczekują, że Rhea Aradia Nredat, córka Boga Chwały i Alice Einire Nredat, członkini rodziny królewskiej Oculii:

Nigdy nie użyje sztyletu z duszą Armanona przeciwko żadnemu Splamionemu.

Nie skrzywdzi sztyletem z duszą Armanona samej siebie i Kaladina Lyalla de Raidne.

Nie zdradzi nikomu informacji, która zostanie jej przekazana.

Odda swoją krew Królowi Splamionych. Krew nie zostanie zwrócona po zakończeniu umowy. Stanowi cenę za użyczenie sztyletu. Oddanie nie zagrozi życiu kontrahenta.

W przypadku niezwrócenia sztyletu albo śmierci kontrahenta:

Dusza Rhei Aradii Nredat będzie należeć do Króla Splamionych.

Rhea przeczytała umowę kilkukrotnie. I za każdym razem czuła, że jest zbyt prosta. Szukała kruczków, ale niczego nie znalazła. Rozumiała oddanie krwi, w końcu była "rzadkim obiektem", a warunek w ramach kary też brzmiał rozsądnie. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że mroczna sława tych umów była zbyt przesadzona. Zerknęła ku Kaladina, widząc, że jego pergamin jest pusty. Zmarszczyła brwi.

— Tylko ten, kogo dotyczy umowa, może ją odczytać — wyjaśnił Splamiony, skupiając na sobie uwagę Wiedźmy Paproci.

— Czego od ciebie chcą, Rheo? — spytał mag.

Tadern bez wahania odczytała warunki.

— A od ciebie?

Kaladin umilkł.

— Nasze umowy są podobne — skwitował. — Ostatecznie za sztylet mam oddać wspomnienia o najszczęśliwszych chwilach mojego życia. Te nie zostaną mi zwrócone. Na czas trwania umowy nie mogę cię również dotknąć.

Pozornie proste sprawy w ich sytuacji były skomplikowane. Wspomnienia były najcenniejszą z własności człowieka. Definiowały go. Jeśli oddać to, które przynosiło najwięcej szczęścia... Jaki efekt mogło to przynieść? Brak dotyku również był kłopotliwy. Choć takie sformułowanie nie zabraniało jej tego robić, sprawiało, że w momencie walki Kaladin nie mógłby Rhei chwycić.

— To utrudnienie — zauważył mag, skupiając wzrok na Splamionym.

Zamaskowany wzruszył ramionami.

— Kaladinie de Raidne, znasz nasze zasady. Dajemy wam wielką moc, ale to handel, nie sojusz — zauważył stoicko, machając trupią dłonią. — Przyjmujecie warunki?

Rhea westchnęła. Jeszcze raz przeczytała swoją umowę, zaciskając usta. To nie tak, że mieli wybór albo możliwości negocjacji. Przyszli tutaj z desperacją i Splamieni o tym wiedzieli. Chociaż nie podobało się jej oddanie krwi, bo można by ją wykorzystać w różnorodnych sztuczkach, to najbardziej martwiło ją oddanie wspomnień. Zwłaszcza że to...

Mogło oznaczać, że zapomni o niej.

Odważnym było sądzić, że jest się dla kogoś najszczęśliwszym elementem życia, ale Rhea nie miała wątpliwości. Dlatego, pomimo ich tragicznej sytuacji zdecydowała się próbować.

— Jeśli zapomni o mnie, to jak będziemy współpracować? — spytała. — Zostawcie mu te wspomnienia. Chociaż te, które tyczą się naszego poznania i porozumienia — poprosiła, po czym zacisnęła usta, dodając: — Zapłacę za nie.

— Za nic nie będziesz płacić — skarcił zirytowany mag, nie pozwalając Splamionemu przemówić.

Rhea go rozumiała, ale nie mogli sobie pozwolić na jego niepamięć.

— Będę, Kaladinie. To moja decyzja. Nie chcę, abyś miał mnie za obcą. Nie chcę, abyś poniósł największą cenę — ogłosiła, chwytając jego dłoń. — I tak zapłacisz wiele. O wiele więcej ode mnie. Pozwól mi pomóc.

To nie tak, że naprawdę prosiła o zgodę. Bardziej o błogosławieństwo. Oboje wiedzieli, że Wiedźma Paproci i tak to zrobi, nawet jeśli wywoła to kłótnie.

Kaladin był wściekły. Najbardziej na świecie cenił właśnie ją i teraz miał patrzeć, jak ktoś tak mu drogi robi coś tak ryzykownego. Nie mógł jej jednak tego zabronić, choć mroczna część niego szeptała, że miał do tego prawo. Nie potrafił jednak stać się potworem. Zbyt bardzo ją kochał i zbyt bardzo cenił jej wolność, a wciąż obwiniał się, że już w jakiś sposób ją jej pozbawił.

I na magię, rozumiał, dlaczego się na to zdecydowała. Dla niej zrobiłby to samo. Różnicą było to, że on był pewien swoich uczuć, a Rhea...

Była Rheą.

— Jaka byłaby cena?

Nie słysząc już niczego od Kaladina, Rhea pragnęła kontynuować rozmowę ze Splamionym.

— Pomyślmy... — udał zamyślenie i westchnął. — Nie mam prawa podejmować w tej sprawie decyzji — przyznał. — Pozwólcie, że udam się na naradę do swojego króla.

Nie czekał, wstał i wycofał się, wchodząc w ścianę, która zaczęła ociekać ciemną mazią.

Rhea zmrużyła oczy, naprawdę nie dowierzając, że ta istota mogła się tak zachować. Po prostu niesłychane.

— Rheo, żałuję, że tu jesteś.

Bolesne słowa uderzyły w Tadern niczym grom. Spojrzała na Kaladina i odchrząknęła, próbując zebrać myśli i coś mu odpowiedzieć.

— Żałuję, bo pobyt tutaj ujawnia moje słabości i naraża cię.

Rhea westchnęła, kręcąc głową.

— Tylko ty potrafisz taki być...

Okrutny i uroczy jednocześnie.

— Zrobiłeś dla mnie więcej niż ja kiedykolwiek dla ciebie — skomentowała. — Wiem, że ci się to nie podoba. To nie tak, że sama jestem zachwycona. Wręcz przeciwnie, ale gramy tym, co mamy, prawda? — zauważyła, splatając razem ich palce. — Jesteśmy w tym razem, Kaladinie — powtórzyła.

— Wróciłem w idealnym momencie! Tego typu obraz to miód na moje stare serce — zawołał, wychodząc z cienia.

Rhea natychmiast puściła maga, odchrząkując. To było nieco krępujące. Kaladin natomiast odczuwał żal, szczęście i wstyd.

Nie zasługuję na ciebie.

— Dowiedziałeś się, czego żąda twój król?

Splamiony zajął swoje miejsce i pokiwał głową, wystawiając w stronę kobiety ludzką dłoń. Tą kościotrupa postukał w blat.

— Tak, panienko. Mój pan chce, abyś oddała mu regalia władzy, które podarował ci cesarz Oculii.

Miała ochotę krzyknąć, że to absurd, ale przecież były wydarzenia, o których nie pamiętała. Splamieni nie mieli też powodu do kłamstwa. Musiała założyć, że faktycznie tak było. Teraz gdy nie musiała się powstrzymywać, zamierzała złoić bratu skórę. Po jakiego czorta dali jej coś tak cennego?! Zacisnęła usta. Musiał być powód. Nikt jej prawdopodobnie nie spytał o zdanie, ale czy miała przez to prawo do oddawania czegoś tak cennego?

— Jeśli oddam ci te regalia, w Oculii zapanuje chaos — stwierdziła, a widząc, że Kaladin nie jest zbyt poruszony tym tematem, odwróciła się ku niemu. — Mylę się?

— Tak — stwierdził gorzko. — Same regalia to jedynie symbol. Z ich pomocą uznano cię za pełnoprawnego członka rodziny królewskiej oraz dano prawo do wyboru przyszłego władcy. Oddając regalia, nie zrzekniesz się go, a po tobie prawo odziedziczy twoje pierworodne dziecko bądź osoba, którą wskażesz.

Pojawiło się w jej umyśle o użyteczność regaliów dla Splamionych.

— Dla ludzi są bezużyteczne, ale dla ich pana już nie — dodał Kaladin, a jego oczy zalśniły, gdy uśmiechnął się kwaśno. — Regalia umożliwią ich królowi stanąć na ludzkiej ziemi. Z różnym stanem mocy — przyznał. — Ale do ich każdorazowej aktywacji potrzebuje krwi Boga Chwały. Wraz z poprzednim punktem, otrzyma obie te rzeczy.

Sprawa stała się jasna. Rhea przymknęła oczy.

— Czy krew się zużywa? — spytała cicho.

— Tak. Nawet gdyby spuścił całą twoją krew, ta ostatecznie by się mu skończyła.

To było nieco pocieszające.

— Jak długo mogą być aktywne regalia?

— Maksymalnie do ośmiu godzin.

Mag odpowiadał za każdym razem krótko i sensownie. Rhea spodziewała się, że wizja wizyty władcy tych istot go nie pocieszała. W odróżnieniu od niej martwił się o świat, walczył dla niego. Ona natomiast chciała jedynie chronić siebie i tych, których kochała. Zerknęła ku niemu i pokiwała głową, zwracając się do Splamionego.

— Zgadzam się.

Splamiony klasnął, a powietrze przeciął trzask. Przed Kaladinem i Rheą pojawiły się krystaliczne pióra. Mag podpisał swoją umowę prędko, a wiedźma dla pewności przeczytała oba pergaminy jeszcze raz. Upewniwszy się, że są w porządku, złożyła podpis.

Od razu po tym zerknęła w stronę maga, zastanawiając się, czy ją znienawidził. Czy mógł... kochać świat bardziej niż ją samą?

— Świetnie się robi z wami interesy — stwierdził radośnie. — Dobrze, panienko, zbliż się do mnie... — zachęcił, rozsiadając się wygodnie na krześle i przyzywając do siebie ciemnowłosą ruchem palca.

Rhea podniosła się ze swojego miejsca, przekręcając w duchu oczyma. Nie sądziła, aby informacja, o której wspomniała umowa, była wybitnie ważna. Prawdopodobnie chodziło o coś niewielkiego, coś związanego ze sztyletem.

Oj, jakże srogo się myliła.

Gdy tylko nachyliła się, a Splamiony wyszeptał jej tajemnicę, którą miała strzec, prawie się wywróciła. Podtrzymała ją kościana dłoń.

Jesteś w ciąży.

Rhea odsunęła się, nie zwracając uwagi na zacienioną twarz pod kapturem. Wszystko wydawało się z niej kpić. Nie tak dawno temu zadawała sobie pytanie, a teraz co?! Chciała zapytać, ale nie mogła.

— Do zobaczenia wkrótce, moi mili — skomentował wesoło Splamiony, wstając i umykając w cienie.

Rhea stała w tym samym miejscu, a wzrok Kaladina był tępy. W końcu oboje czymś zapłacili i musieli przyzwyczaić się do nowych ciężarów.

***

Oboje podczas podróży milczeli. Kaladin z powodu mętliku w głowie, który powoli porządkował, a ona z powodu nowo odkrytego stanu. Ciąża. I to taka, o której nie mogła nikomu powiedzieć. Pomagała już ciężarnym, ale pomimo niedawnych myśli nigdy nie przypuszczała, że znajdzie się w takiej sytuacji. Na pewno nie tak szybko.

Rhea odsunęła się od maga w ciszy, obserwując wieżę, przed którą wrócili. Niestety, nie czekał na nich upragniony spokój. W jednej chwili otoczyła ich armia cesarska. Żołnierze widocznie drżeli, ale nie pozwolili sobie opuścić broni. Przed szereg wyszedł dostojnie ubrany dowódca.

— Kaladinie de Raidne zostajesz oskarżony o zamordowanie naszego umiłowanego władcy. Zabrać go! — rozkazał.

Rhea odruchowo wystąpiła do przodu.

— Nie macie prawa! Jakie macie na to dowody? — spytała podburzona.

Rozsądek zostawiła za sobą, stając w obronie tego, którego kochała. I tego, który był ojcem jej dziecka. Uzbrojeni po zęby wojownicy zwolnili jedynie na moment. Mieli ją obezwładnić, ale wtedy przed narzeczoną maga pokazał się Ilvo. Rhea prawie odetchnęła, z ulgą. Prawie, bo gdy brat mocno przyciągnął ją do siebie i dał znak, aby kontynuowano, zaczęła się szarpać.

— On jest niewinny! Kaladinie, powiedz to! Jesteś niewinny! — prosiła, ale Król Popiołów ani drgnął. Nie oponował.

Dlaczego?

Tadern zaczęła okładać brata po plecach, krzyczeć, ale ten ani drgnął. Po prostu gładził ją po włosach, prosząc, aby była spokojna. Gdy zdołała jakkolwiek odsunąć się od księcia, spojrzała w oczy de Raidne, który przystanął naprzeciw niej.

— Nie możesz tak odejść... Nie zostawiaj mnie — szeptała, ale mężczyzna po prostu zaczął iść dalej. — Kocham cię, idioto!

Zatrzymał się i odwrócił ku niej. Jeden z żołnierzy lekko szturchnął ramię maga, ale ten był nieporuszony. Widziała jego uśmiech, a runa na jej szyi rozgrzała się. W końcu zdobył to, o czym marzył. Nie pamiętał wielu chwil, ale pewien był jednego. Długo czekał na usłyszenie tych słów. 

~ CDN ~

Targ dobity, ale czy to na pewno dobrze... Sztylet zdobyty, ale przy okazji głównego wojownika pojmano. Jak sądzicie, to wynik planu, czy może intryga wroga? 

Miłego dnia kochani!

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 21.12.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro