Rozdział 14: Zwykła nastolatka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.

***

Jak on się dostał do mojej garderoby? No jak? Przecież tu jest mnóstwo ochroniarzy. Gdzie w tej chwili jest Sam i Tom? No gdzie? Czy on im coś zrobił? Czy był zdolny, żeby tu wejść do wszystkiego?

- Wstań - rozkazał, więc po chwili stałam na dwóch nogach.

Byłam odwrócona do niego tyłem, ale widziałam każdy jego ruch w odbiciu.

- Nie rób mi krzywdy - poprosiłam łamiącym się głosem. - Proszę.

- O co ty mnie prosisz Martino? - Zapytał się oprawca. - Zastanawiałaś się jak ja się czułem kiedy ty wysłałaś mnie do więzienia. Wsadziłaś mnie do więzienia, bo ja Cię tylko kochałem. Od kiedy miłość jest karalna co Tini?

- Miłość nie jest karalna - odparłam. - Zależy jak ty spostrzegasz miłość. Jeśli kochasz to powinieneś dać tej osobie odejść. Nie można zmusić człowieka do miłości. Ty próbowałeś mnie zatrzymać dla siebie na siłę. Jeśli uważasz, że osoba którą kocha ma się Ciebie bać to nie jest miłość - wyznałam.

- Co ty wiesz o miłości smarkaczu? - Zadał pytanie, a ja się do niego odwróciłam.

- Dużo wiem - szepnęłam. - Mężczyzna, którego kocham nie może być mój z powodu wieku i zawodu. Jestem dla niego tylko smarkulą, a on jest dla mnie wszystkim. Myślisz, że nie cierpię wiedząc, że on nigdy nie będzie mój? Cierpię, ale pozwalam mu odejść, żeby tylko był szczęśliwy - wyznałam.

- Co za piękne wyznanie - teatralnie zaklaskał w ręce. - Jak mi przykro.

- Czego ode mnie chcesz?

- Cóż tylko jednego - rzekł - zemsty.

- Nie chciałeś mojej miłości? - Zapytałam się.

- Zemsta jest silniejsza od miłości - odparł.

- Czyli nadal mnie kochasz?

- I właśnie dlatego zabiję najpierw Ciebie, a potem siebie - wyznał, a oczach miał iskry szaleństwa. On był poważnie chory. Poczułam jak moje ciało zaczęło się trząść kiedy usłyszałam jego słowa. Mam umrzeć? Ale jak? Jorge nie zna moich uczuć! Ale czyby się przejął się moją śmiercią? Pewnie tak jak każdy nauczyciel. Czyli nie za bardzo by go to interesowało. Na pewno byłoby mu smutno przez chwilę, a potem wróciłby do codzienności. Ale mam jeszcze Mechi, Wiki i Daniela! Oni są osobami dla których pragnę żyć. Nie mogę pozwolić, żeby oni cierpieli przez moją śmierć. Nie chcę tego. Rodzice by się załamali, moi przyjaciele. Za dużo jest osób, żeby opuszczać ten świat. Nie mogę tak! Za bardzo ich wszystkich kocham. Mercedes moja najlepsza przyjaciółka, to ona pomogła mi się odnaleźć na planie do ,,Violetty''. Daniel mój najlepszy przyjaciel - gej, z nim zawsze mogę rozmawiać o chłopakach w wieczorne wieczory. Wiktoria mimo, że ją niedawno poznałam to już zdążyłam ją pokochać. Stała się dla mnie przyjaciółką, to ona pomogła mi się odnaleźć w nowym otoczeniu. Jako pierwsza wyciągnęła do mnie rękę kiedy miałam pierwszy dzień w szkole.

Ruggero, który zawsze rozśmieszał mnie swoimi nieśmiesznymi kawałami. Cande, Lodo, Alba, które zawsze służyły swoją pomocą. Diego, Facundo zawsze się wygłupiali z innymi chłopakami na planie. Za nimi nie będę tęsknić jak za obsadą, tylko jak za przyjaciółmi. Razem stworzyliśmy fioletową rodzinę, która zawsze służyła się ze sobą pomocną dłonią. Nasze uśmiechy były szczere stosunku do nas. Nie mogę pozwolić, żeby przez tego szaleńca to wszystko się skończyło. Jakiś psychopata nie zniszczy mi życia, a raczej nie odbierze.

- Nie możemy zapomnieć o przeszłości i zacząć od nowa? - Zapytałam się grając na zwłokę i oparłam się toaletkę.

- Co ty grasz?

- Ja, nic - oznajmiłam. - Chcę tylko zacząć wszystko z otwartą kartą.

- Dlaczego Ci nie wierzę?

- Na serio chcę zacząć od nowa - odparłam. - To jak?

- Nadal Ci nie wierzę - oznajmił, a ja szukałam sposobu na ucieczkę. Zobaczyłam koło siebie lakier do włosów. To nic, ale może na chwilę zdołam go unieruchomić dając sobie czas na ucieczkę.

- Cóż nie mogę Ci się dziwić - rzekłam, a następnie chwyciłam za przedmiot i po chwili popsikałam mu w oczy. Teraz była moja szansa na ucieczkę, więc jak najszybciej opuściłam garderobę. Zaczęłam się rozglądać za kimś, aż zauważyłam Daniela.

- Daniel! - Krzyknęłam rzucając mu się w ramiona. - Bernardo jest w mojej garderobie - oznajmiłam.

- Jak to?! Jak on się tam dostał?

- Nie wiem - powiedziałam. - Nie mam zielonego pojęcia jak.

- Nie zrobił Ci krzywdy?

- Na szczęście nie - odpowiedziałam.

- Właściwie gdzie jest ochrona? - Zadał następne pytanie, a po chwili dało się usłyszeć parę przekleństw.

- Nigdzie nie widzę go - usłyszałam. - Znaleźliście Martinę? ... Kurwa. - Po chwili jeden ochroniarzy stanął przed nami.

- Znalazłem Martinę, jest bezpieczna - poinformował pewnie resztę ochroniarzy.

- Jak Bernardo dostał się tutaj? - Zapytałam się.

- Nie mamy zielonego pojęcia - wyjaśnił. - Kamera zarejestrowała go - dodał. - Musimy was bezpiecznie wyprowadzić z budynku - poinformował, więc udaliśmy się z nim do wyjścia.

Kilka dni później...

- Będę za tobą tęsknić - powiedziała Mercedes tuląc mnie. Obydwie płakaliśmy z powodu rozłąki jaką będziemy musiały przeżyć. Ale wierzę, że nawet kilometry za zniszczą naszej przyjaźni.

- Mechi ja też - oznajmiłam ścierając łzy. - Będzie mi Ciebie brakować.

- Ale we styczniu do Ciebie przyjadę - odparła blondynka.

- Będę czekać - rzekłam. - Pozostają nam wiadomości i rozmowy wideo - dodałam.

- Tini musimy już iść - poinformował mnie Daniel. - Zaraz nas samolot będzie.

- Żegnaj kochana - oznajmiłam ostatni raz przytulając przyjaciółkę, a potem się od niej oddaliłam.

Mój wyjazd do Argentyny dobiegł końca, a teraz wracam do normalności, czyli do Polski, gdzie mogę czuć się jak zwykła nastolatka. Niestety Mercedes nie może ze mną uczestniczyć. Dostała szansę zagrania w filmie. Jestem z niej bardzo dumna i szczęśliwa, że moja przyjaciółka może nadal się rozwijać.

Kiedy byłam już na pokładzie to zajęłam miejsce obok blondyna i oparłam głowę o jego ramię. Co do Barnarda to niestety było aż tak źle, że ochroniarze musieli go postrzelić, ale nie zabili go. Zamknęli go w szpitalu psychicznym, więc mam nadzieję, że mimo tego co mi zrobił to wyjdzie z tego.

- Będę tęsknić za Mechi - powiedziałam do przyjaciela.

- Zapewne - rzekł Daniel. - Ale znów zobaczysz Jorge.

- Przecież wiesz, że chcę o nim zapomnieć - odparłam.

- Jakoś Ci się nie uda widząc go na matematyce, wychowaniu fizycznym czy edukacji seksualnej - stwierdził blondyn.

- Wiem - przyznałam mu rację. - Ale chcę spróbować.

- Powodzenia.

- A tak poza tym jestem z Alexem - szepnęłam.

- Ale go nie kochasz - odparł mój przyjaciel.

- Miłość nie ma znaczenia - oznajmiłam. - Skoro już wiem, że między mną, a Jorge nic nie będzie to po co mam wierzyć w miłość?

- Ty tak na serio? - Zapytał się, ale nie odpowiedziałam mu.

Myślałam o tym co czuję do Jorge. Może powinnam powinnam znów uwierzyć, że kiedyś ja i szatyn będziemy razem. Szansa jest taka jak na milion czyli żadna.

Następny dzień później...

- Jaka ty ładnie opalona - zawała na przywitanie Wiktoria, która mnie po chwili uściskała. - Tęskniłam przyjaciółko - dodała.

- Ja też tęskniłam - odparłam oddając uścisk. - Opowiadaj co się działo przez ten miesiąc - poprosiłam z entuzjazmem.

- Właściwie to nic ciekawego - powiedziała. - Lepiej ty opowiadań jak było w Argentynie?

- Oprócz tego psychola to była wręcz cudownie - wyznałam. - Tysiące ludzi, którzy przyszli tylko, żeby Cię zobaczyć. Milion fanów witających Cię na lotnisku. Krzyki radości, mnóstwo prezentów robionych własnoręcznie z całego serca. Kocham wszystkich moich fanów i jakbym mogła własnoręcznie bym ich uściskała - dodałam iskierkami radości w oczach.

- Widać, że to kochasz - oznajmiła Wiki. - Jak o tym mówisz to masz takie same iskry jak patrzysz na naszego nauczyciela.

- To widać? - Przeraziłam się, że inni mogli się dowiedzieć o mojej miłości do pana Blanco.

- Nie - odparła. - Tylko najbliżsi nie są ślepi na to.

- A już się bałam.

- Hah - powiedziała. - Gotowa na matematykę po przerwie? - Zmieniła temat.

- Weź mi nawet o tym nie przypominaj - jęknął Daniel, który przysłuchiwał się naszej rozmowie siedząc koło mnie. - Ale widoki są wręcz zajebiste - dodał mrugając stronę nauczyciela matematyki, który na szczęście był odwrócony i oddalony od nas.

- Jest na czym oko zarzucić - przyznała czarnowłosa. - Aż bym go schrupała.

- Taa - prychnęłam lekko wkurzona.

- Czyżby nasza Tini była zazdrosna? - Zapytał się Daniel pstrykając mi palcem w nos przez co go zmarszczyłam. Nagle zobaczyłam babę od biologi z moim Jorge.

O kurwa!

Co to ma znaczyć?!

Jak ona tak może?

Gdzie ta łapa?!

Zabierz tą rękę z jego ramienia flądro!!

Może ona doucza go biologi, a on edukacji seksualnej?

- Oni zaraz będą się migdalić na tym korytarzu - oznajmiłam jak zdesperowana. Miałam kurwa zapomnieć, ale nie mogę gdy widzę na własne oczy takie coś. To szkoła! Powinni przestać i oszczędzić mi takiego widoku.

Od dzisiaj nienawidzę nauczycielki od biologi, choć wydawała się sympatyczna.

Kobieta jest farbowaną blondynką z odrostami i ma około tyle samo lat co Jorge.

Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję, co mnie uszczęśliwiło. Pan Blanco i pani Linde musieli przecież iść na lekcje, więc musieli przerwać ''to coś'' na korytarzu.

Weszłam do klasy matematycznej i zajęłam miejsce obok Daniela. Patrzyłam się na naszego nauczyciela z wrogim spojrzeniem. Od rana mam spierdolony humor przez dwójkę nauczycieli. Dziękuję wam kochani profesorowie. Czułam się zraniona, zdołowana myślą, że szatyn sypia z panią Linde.

- Martina możesz zostać? - Zapytał się pan Blanco kiedy miałam zamiar wyjść z klasy.

- O co chodzi? - Zapytałam się kiedy zostaliśmy sami w sali.

- Dlaczego Ciebie nie było przez miesiąc w szkole? - Zapytał się.

- Kłopoty rodzinne - oznajmiłam. - Ale już wszystko jest w porządku - dodałam.

- Chciałbym, żebyś razem ze mną nabrała zaległości w nauce, więc czy mogłabyś zostać dzisiaj po lekcjach?

- Mogę zostać - powiedziałam. - Czy to wszystko? - Zapytałam się.

- Nie, możesz już iść na przerwę - rzekł, więc wyszłam z klasy, ale mam jedno pytanie.

Czemu tylko mnie kazał zostać po lekcjach skoro Daniela również nie było przez miesiąc?

***

Chcecie maraton?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro