Rozdział 18: Panie Jerzy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Weź szklankę.

- Wziąłem i co?

- Upuść ją.

- Rozbiła się, co dalej?

- Teraz ją przeproś i zobacz czy się pozbiera.

Tyle warte twoje przepraszam. 

***

Po wylaniu przeze mnie uczuć było mi trochę lepiej, że mogłam w jakiś sposób mu wyznać co do niego czuję. Bałam się jednak jak on na to zareaguje. Czy uzna to za poważne, czy żart? Obawiałam się co mi odpisze, czy po prostu to oleje. Po chwili usłyszałam dźwięk powiadomienia, co oznaczało, że dostałam wiadomość. Z mocno bijącym sercem sięgnęłam po telefon.

Jorge: Kim jesteś? - Krótkie pytanie, a poczułam, że moje serduszko zaczęło coraz mocniej bić.

Tini: Kimś o kim nie masz pojęcia - odpisałam.

Jorge: Znamy się?

Tini: Nie całkiem

Jorge: Czyli?

Tini: Nie ważne

Jorge: Powiesz mi kim jesteś?

Tini: Nie, tak będzie lepiej dla nas obojga

Jorge: Dla Ciebie czy dla mnie?

Tini: Zapomnij o tym

Tini: Wyznałam Ci co czuję i nie zmuszam Ciebie do miłości

Tini: Rozumiem, że miłość nie jest dla mnie

Tini: Ale wiesz co mnie boli?

Tini: Dzisiaj widziałam Cię z panią Linde

Tini: Zazdroszczę jej tylko tego, że ma Ciebie

Tini: Przy niej czuję, że jestem nikim

Tini: Miłość tylko sprawia łzy i cierpienie

Jorge: Nie zaprzeczę

Jorge: Ale miłość nie jest tylko łzami i cierpieniem

Jorge: Po każdej burzy wychodzi słońce

Tini: Możliwe

Tini: Dobranoc

Jorge: Kolorowych snów

- Skąd masz numer Jorge? - Zapytałam się Daniela, który wszystko czytał.

- Wykradłem tej flądrze - odpowiedział. - Trudne to nie było - dodał, a nam przerwał śmiech Wiktorii, która patrzyła na telefon.

- Co ciekawego Cię rozbawiło? - Zajrzałam za jej ramię na komórkę, który był włączony na jakiejś stronie.

- Czy wiedziałaś, że znaczenie imienia Jorge na polski wychodzi Jerzy? - Zapytała się.

- Serio? - Zadał pytanie Daniel. - Nawet nie wiedziałem - dodał.

- No, ja też - odparła czarnowłosa. - Piszą tu znaczenie imienia Jerzy. Człowiek noszący imię Jerzy ma zdecydowanie więcej zalet niż wad, ale z przykrością trzeba przyznać, że częściej wychodzą mu one na złe niż na dobre*.

- Wiem, że moje imię na polskie to Martyna - oznajmiłam.

- Twoje to ładne, ale Jorge imię polskie to okropne - stwierdziła. - Mam dziadka Jerzego - dodała po chwili.

- Już wiem jak będę się do niego zwracać - powiedział mój przyjaciel. - Panie Jerzy - zaśmiał się blondyn kiedy to mówił.

- Pójdę już spać - oznajmiłam i położyłam się na łóżku.

Ubrana w spodnie, sweterek i płaszcz zimowy oraz buty czekałam wraz z innymi uczniami aż pojawią się opiekunowie na zbiórce. Po chwili zobaczyliśmy pięciu nauczycieli zmierzających do nas. Kiedy zobaczyłam Jorge to moje serce zaczęło bić szybszym tempem, ale po chwili przypomniałam sobie panią Linde w jego pokoju w samym szlafroku.

- Dzień dobry - powiedziała pani od angielskiego. - Z powodu, że jest nas za dużo każdy uczeń pójdzie z ustalonym nauczycielem - ustaliła i zaczęła rozdzielać młodzież.

- [...] Wiktoria Lisowska, Martina Stoessel, Daniel Wesley do grupy pana Blanco - powiedziała nauczycielka.

- Jesteśmy w grupie z panem Jerzym - zagadał Daniel. - Dzień dobry panie Jerzy - oznajmił blondyn stojąc koło nauczyciela. Szatyn tylko westchnął, ale postanowił tego nie kontynuować.

- Wie, pan - zaczął mój przyjaciel - ładne ma pan imię, jak mój dziadek - dodał.

- Skończyłeś, Daniel? - Zapytał się mężczyzna.

- Bieży Jerzy w stronę wieży,

Niesie świeży żer dla jeży.

Lubi jeże, więc nie sknerzy,

Taką ma naturę Jerzy. - wyrecytował Daniel śmiejąc się z polskiej wersji imienia Jorge.

- Ha, ha - oznajmił sarkastycznie pan Blanco. - Bardzo śmieszne - dodał, a po chwili zaczął mówić gdzie będziemy dzisiaj szli.

- Właściwie gdzie idziemy? - Zapytałam się.

- Dostałem wytyczne, że mam się kierować do łazienek królewskich w Warszawie - wyjaśnił nauczyciel. - Czemu się to nazywa łazienki, nie pytaj mnie, bo nie mam zielonego pojęcia - dodał.

- Nie lepiej będzie jeśli pójdziemy do kina? - Zapytała się Wiktoria.

- Nie, idziemy do łazienek - rzekł Jorge.

- Wie pan, że to zabrzmiało dwuznacznie? - Spytała się czarnowłosa naszego nauczyciela.

- Boże, Wiktoria nie to miałem na myśli - rzekł zarumieniony, co wyglądało uroczo.

Jorge jest piękny.

- To teraz macie godzinę wolną - rzekł pan Blanco po zwiedzaniu. - Zapiszcie sobie mój numer, gdybyście się zgubili macie do mnie zadzwonić - dodał Jorge podając dziewięć liczb. - Po godzinie macie wrócić z powrotem gdzie teraz stoicie.

Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać SMSa do szatyna.

Tini: Dzisiejszy dzień był udany :)

Po chwili Jorge sprawdził telefon i zaczął się rozglądać.

Jorge: Gdzie jesteś?

Dobrze, że miałam wyciszony dźwięk w komórce, bo inaczej mógłby usłyszeć.

Tini: Blisko, ale jednak daleko

- Tini, chodźmy - zawołała Wiktoria, więc udałam się z nią przed siebie ciągnąć za sobą Daniela.

- Gdzie idziemy? - Zapytał się blondyn.

- Sama nie wiem - oznajmiła dziewczyna. - Może na zakupy.

- Możemy - odparłam z uśmiechem.

Razem z przyjaciółmi chodziliśmy po mieście robiąc małe pamiątki. Po chwili wpadłam na kogoś, więc przeprosiłam. Był to starszy mężczyzna, który był ubrany w garnitur. Podejrzewam, że był biznesmenem, ale mogę się mylić.

- Nic nie szkodzi, Martino - rzekł po angielsku.

- Zna pan moje imię - odparłam.

- Moja córka Cię podziwia - wyznał, a ja się uśmiechnęłam. - Czy mógłbym prosić o autograf dla niej?

- Oczywiście - powiedziałam i wstawiłam swój podpis do jego notesu. - Ile ma lat córka?

- Dwanaście - odpowiedział mężczyzna, który wyglądał na Włocha.

- Przepraszam, ale muszę już wracać do przyjaciół - rzekłam.

- Nic nie szkodzi - odparł, a ja po chwili pojawiłam się przy przyjaciołach.

- Coś się stało? - Zapytała się Wiktoria.

- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Chciał tylko autograf dla córki.

Był już wieczór i razem z Danielem i Wiktorią siedziałam w pokoju i opowiadaliśmy straszne historie. W niektórych momentach było zabawnie, a czasem strasznie możliwe, że to też wina ciemności panującej w pomieszczeniu.

- Matka miała cztery córki. Każda z córek była piękna. Najstarsza z córek miała szesnaste urodziny i z tej okazji matka kupiła w kwiaciarni po cztery białe róże i jedną czarną. W tym zakupie doradził jej sprzedawca. Matka podarowała bukiet swojej córce, a następnego dnia została ją zamordowaną. Zrozpaczona kobieta wezwała policję, ale nie ustalili mordercy. Nadszedł czas, że kolejna córka miała urodziny, matka kupiła kolejny raz bukiet róż ten sam co poprzednio - cztery białe i jedna czarna. Następnego dnia powtórzyła znalazła ją zamordowaną. Z kolejną córką stało się to samo. Matka wielce zrozpaczona na urodziny czwartej córki kupiła ten sam bukiet róż - cztery białe i jedna czarna. Po stracie trzech córek nie mogła sobie pozwolić na stratę czwartej. Tej nocy spała razem ze swoją córką dla bezpieczeństwa, a pod poduszką miała nóż. W nocy zobaczyła cień ręki, więc sięgnęła po nóż i ją odcięła. Następnego dnia przechodząc koło kwiaciarni zobaczyła, że sprzedawca nie ma jednej ręki - opowiadał Daniel.

- Słabe - skomentowała Wiktoria.

- Wiktoria ma rację - zgodziłam się z przyjaciółką. - Stać Cię na więcej - dodałam z uśmiechem mówiącym ''Mogłeś się postarać''.

- Niech ja Cię dorwę - zawołał blondyn, a ja zaczęłam uciekać przed nim. Wybiegłam z pokoju i popędziłam przed siebie korytarzem. Po chwili poczułam, że na kogoś wpadłam co skutkiem było wylądowaniem na podłodze. Spojrzałam na osobę na której leżę i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zobaczyłam przed sobą Jorge. Nie mogłam nic powiedzieć, a tylko patrzyłam na jego oczy, które przypominały mi dwa szmaragdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro