Rozdział 19: Podobasz mi się

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bez wesołych oczu,
uśmiech nie jest nic warty


***

Zielone oczy wpatrywały się we mnie nie mogąc oderwać wzroku. Czułam jak na moich policzkach powstawały zaróżowione rumieńce. Leżałam na nim nie potrafiąc się odezwać. Ta chwila była piękna, wyjątkowa. Nie potrafiłam się ruszyć, a tylko zatracałam się w jego oczach, pięknych oczach. Nie chciałam, żeby ten czas się kończył. Było mi dobrze móc być przy nim. Zapomniałam, że znajdowaliśmy się na korytarzu gdzie każdy może nas zobaczyć. Moje serce biło niezwykłą szybkością. Nigdy się nie czułam tak wspaniale jak teraz. Gdybym mogła, zatrzymałabym właśnie ten moment w swoim życiu.

- Martina? - Wybudził mnie z rozmyślania głos Jorge. - Czy mogłabyś zejść ze mnie? Gnieciesz mnie kolanem tam na dole - dodał zawstydzony.

- Oh przepraszam - odezwałam się wstając na proste nogi. - Przepraszam - powtórzyłam zarumieniona.

- Nic się nie stało - powiedział tak samo zażenowany jak ja. Było mi wstyd, że do tej sytuacji doszło. Przecież mam chłopaka, więc nie powinnam myśleć o innych.

Wychodzę na zwykłą puszczalską sukę, która nie może mieć mniej niż jednego faceta.

A tak z innej beczki to gdzie jest Daniel? Blondyn mnie zostawił na pastwę nauczyciela. Niech ja go tylko dorwę.

- Będę szła do siebie - szepnęłam.

- Dobranoc Martino - rzekł szatyn.

- Dobranoc - szepnęłam, a następnie odwróciłam się do niego plecami i poszłam do swojego pokoju.

Kiedy byłam nie widoczna w zasięgu jego wzroku to oparłam się o ścianę i się uśmiechnęłam. Co to do cholery było? Nie mogę zrozumieć, że miałam bliski kontakt z moją miłością.

Następnego dnia obudziłam się w doskonałym humorze. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Jednak mój nastrój się zmienił kiedy zobaczyłam idącą w moją stronę panią Linde.

- Dzień dobry skarbie - przywitała, a na ostatnie słowo chciałam rzygnąć.

- Dzień dobry - odparłam niechętnie.
- Czy mogłabyś mi pomóc zanieść te torby do mojego pokoju? - Zapytała po chwili, a ja dopiero teraz zobaczyłam, że ma jakieś siatki. Zakupy o tej godzinie?

- Oczywiście - uśmiechnęłam się sztucznie i przejęłam kilka toreb.

Przez przypadek poczułam jej rękę, która dotknęła mojej. To było dziwne, ale nie przejęłam się tym. Udałam się za blondynką, która kręciła swoim dupskiem. Obrzydliwe.

- Czy to wszystko? - Zapytałam się nauczycielki.

- Tak, to już wszystko - rzekła i złapała mnie za rękę. - Dziękuję - dodała z uśmiechem.

- Proszę, mogę już iść?

- Tak, oczywiście - oznajmiła, a ja udałam się do pokoju.

Na śniadanie straciłam apetyt. Otworzyłam drzwi od swojego pokoju. Zauważyłam tam Wiktorię, która wylegiwała się na łóżku. Wskoczyłam na posłanie koło niej i się położyłam.

- Gdzie byłaś? - Zapytała się czarnowłosa. - Jest wcześnie - zauważyła.

- Miałam iść na śniadanie, ale po drodze spotkałam flądrę - wyjaśniłam.

- No to współczuję - odezwała się. - Idziesz na śniadanie?

- No to chodźmy - odparłam ciągnąć przyjaciółkę za sobą do drzwi.
- Tini, czekaj - powiedziała Wiktoria, więc się zatrzymałam. - Muszę się ubrać.

- Okey - szepnęłam. Zadzwoniłam  do Mechi przez wideo rozmowę podczas gdy Wiki się ubierała.

- Hej Tini - oznajmiła szczęśliwa blondynka. - Jezu, jak mi Ciebie brakuje - dodała.

- Hej, mi też - rzekłam. - Jak tam nagrania do filmu?

- Wspaniale, ale to nie to samo co ,,Violetta'' - wyznała. - Nie Ci sami ludzie.

- Rozumiem, ale się przyzwyczaisz do nowego otoczenia - stwierdziłam.
- Wiem, ale wszystko jest tu tak nowe - odparła. - I brakuje mi wszystkich z ,,Violetty''.

- Mi też ich brakuje.

- A jak tam ciasteczko? - Zapytała się. - Coś się zmieniło czy nadal to samo?

- W coś wczoraj było - szepnęłam z zaróżowionymi policzkami.

- Gadaj co się wydarzyło! - Rozkazała podekscytowana.

- Jestem gapą, że podczas ucieczki przed Danielem nie zauważyłam idącego w tą samą stronę co ja Jorge i właśnie przez moją nieuwagę wylądowałam na nim - wyjaśniłam.

- Podstępy są - uradowała się. - Małe kroczki, ale zawsze to lepsze niż nic.

- Mam chłopaka - przypomniałam jej.

- Którego nie kochasz - dopowiedziała.

- Ale chcę go kochać - szepnęłam.

- Kochanie, miłości na siłę nie wywołasz jak i nie wyrzucisz - powiedziała.

- Popierdolone.

- Właśnie taka miłość jest. Czasem prosta, a czasem nie - wyjaśniła. - Możliwe, że za kilka lat będziesz się śmiała z tej sytuacji, może wtedy będziesz z nim w związku lub pokochasz kogoś innego.

- Nie wiadomo jest jakie czeka nas przyszłość.

- O co chodzi z nauczycielką od biologii? - Zapytała się Mechi.

- Z tego co widziałam to Jorge ma romans z nauczycielką biologii - wyznałam.

- To jest pewne?

- Widziałam go jak się z nią całował, a niedawno widziałam jak flądra wchodziła do jego pokoju w samym szlafroku. Jorge z nią sypia.

- Przykro mi, Tini - oznajmiła. - Trzymasz się jakoś?

- Jakoś się trzymam - wyznałam. - Na początku dużo płakałam, ale obecność Alexa, Daniela i Wiktorii mi pomogła.

- To dobrze, że nie jesteś sama - rzekła. - Powinnam być teraz przy tobie.

- Kochana, rozmowa z tobą dużo mi pomaga, więc się nie przejmuj, że nie ma Cię teraz przy mnie.

- Strasznie głodna się zrobiłam - oznajmiłam. - Nie obrazisz się, że pójdę na śniadanie?

- Nie, Tini - zaśmiała się. - To pa - pomachała mi, więc zrobiłam to samo.

- Pa - rozłączyłam się, a potem poszłam z Wiktorią na śniadanie.

Dzisiejszy dzień znowu zwiedzaliśmy Warszawę. Było cudownie, ale tym razem ze wszystkimi uczniami chodziliśmy, co niestety równało się, że pani Linde i Blanco byli koło siebie. Gdy na nich patrzyłam to czułam zazdrość. Byłam zazdrosna o niego. Po skończeniu zwiedzania wróciliśmy do hotelu. Właśnie miałam iść na kolację, ale przechodząc koło pokoju flądry wyroniła się bestia z groty.

- Martina możesz na chwilę do mnie podejść? - Zapytała się nauczycielka, więc nie chętnie za nią weszłam do jej sypialni.

Czego ona znowu chce? Szczerze to już mnie irytowało.

- Coś się stało? - Zapytałam się krzyżując ręce pod piersiami przez co się podniosły odrobinę.

Pani Linde nie ominął ten fakt, bo zerknęłam na moje cycki. Czułam się trochę z tym niezręcznie.

- Nie, to znaczy tak - oznajmiła, a ja podniosłam jedną brew pytająco.

- To znaczy? - Zadałam pytanie, bo teraz to już dziwnie się robiło.

Nagle zaczęła do mnie się zbliżać. Nie wiedziałam co mam robić.

Co to ma znaczyć?

Co ona wyprawia?

Moje serce biło szybko, ale to nie było to samo uczucie wywołane jak przy Jorge. Bałam się tej kobiety.

- Podobasz mi się - szepnęła przy moich ustach, które po chwili złączyła razem, a moje oczy gdyby mogły to pewnie teraz wyskoczyły z gałek ocznych.

To było obrzydliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro