Rozdział 2: Fajne widoki ✓

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przypatrywałam się Jorge, nasze ciała były za blisko siebie, że czuliśmy nasze oddechy. Chciałam zmniejszyć odległość między nami, ale szatyn się odsunął, kręcąc głową. Stałam zdezorientowana i nieco zawiedziona. Czy nie chce mnie? Prawie się pocałowaliśmy.

– Nie możemy – powiedział, nie patrząc mi nawet w oczy. – Jesteś moją uczennicą. To jest zabronione.

– Ty tego nie chcesz? Czy robisz to z powodu zawodu? – spytałam i zdziwiłam się moją śmiałością. Jorge spojrzał na mnie, mrugając oczami, jakby się zastanawiał, co ma odpowiedzieć. W końcu jego usta się otworzyły, wydobywając najpiękniejszy dźwięk na świecie.

– Jeszcze nigdy nie chciałem tego tak bardzo – wyszeptał. Zauważyłam, że chciał podnieść rękę i mnie dotknąć, ale zrezygnował. Czyli to musiało coś znaczyć.

– Zrób, co serce ci mówi – szepnęłam, robiąc w jego stronę krok. Nasze usta prawie się stykały, wystarczyło tylko przechylić głowę, a wszystko, o czym marzyłam, się spełni.

– Chcesz wiedzieć, co moje serce mówi? – zadał pytanie, a ja kiwnęłam głową na tak. – Moje serce mówi, że mam zrobić wszystko, żeby być z tobą, ale rozum podpowiada, że to złe, ale zakazany owoc tak bardzo kusi.

– Pocałuj mnie tylko raz – poprosiłam i widziałam, że on nie ma przeciwwskazań przeciw temu. Powoli zbliżaliśmy się do siebie, gdy nasze usta miały się dotknąć, jednak zdziwiłam się tym, co powiedział.

– Tini, kochanie, wstajemy. – I w tym momencie otworzyłam oczy. Spostrzegłam nade mną swoją rodzicielkę. Odwróciłam się do niej tyłem, zakrywając twarz poduszką. Zaczęłam jęczeć, żałując, że to był tylko sen. Nawet w wymyślonym świecie, nie jest mi dane być szczęśliwą z Jorge. – Czas do szkoły – dodała ze śmiechem i wyszła z pomieszczenia. A miałam taki piękny sen. Zawsze co piękne nie może być rzeczywistością. No bo jak inaczej?

Niechętnie wstałam z łóżka, udałam się do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. W samej bieliźnie weszłam do garderoby. Ubrałam na siebie biało-czarne leginsy w paski oraz czarne platformy i błękitny sweter. Nałożyłam jeszcze bransoletkę, którą dostałam od Mechi, kiedy skończyliśmy nagrywać odcinki do ''Violetty''. Poznaliśmy się na planie, mimo że nasze postacie, które grałyśmy, się nienawidziły to i tak się zaprzyjaźniliśmy. Ja, Mercedes i Daniel tworzymy trzyosobową grupę.

Zeszłam na dół do kuchni, gdzie się przywitałam z rodzicami. Zjadłam śniadanie i razem z ojcem udałam się na przedpokój, gdzie założyłam na siebie czarny płaszcz oraz zaprałam parasolkę, bo padało. Pod budynkiem byliśmy już po paru minutach, pożegnałam się z ojcem i udałam się do szkoły. Pierwszą lekcję mieliśmy matematykę, czym byłam podekscytowana zobaczeniem pana Blanco.

– Hej Tini – przywitała się ze mną Wiktoria, kiedy wychodziłam z szatni, gdzie zostawiłam swoją kurtkę, parasolkę oraz przebrałam buty na trampki.

– Hej Wiki – powiedziałam, przytulając czarnulkę. Razem udaliśmy się pod matematykę.

– Hej dziewczyny – przywitał się z nami Michał. – Macie zadanie domowe z matmy? – zapytał po chwili.

– Mam – odpowiedziałam, wyciągnęłam swój zeszyt i podałam koledze.

– Dzięki Tini. Ratujesz mi dupę – odparł i mnie przytulił. Zaśmiałam się, ale odwzajemniłam uścisk.

– Nie ma za co – Oznajmiłam z uśmiechem. Po paru minutach usłyszałam dzwonek na lekcję, więc czekaliśmy przed klasą na nauczyciela. Michał oddał mi mój zeszyt, schowałam go do torby. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel, a my za nim. Usiadłam tak jak wczoraj w ostatniej ławce z Wiktorią. Pan Blanco miał na sobie niebieską koszulę, ciemne dżinsy i czarną marynarkę. Wyglądał bosko.

– Wyciągamy karteczki i piszemy kartkówkę – ogłosił szatyn, a reszta klasy go zbuczowała. – Cisza – dodał.

Wyciągnęłam kartkę, napisałam swoje imię, nazwisko, datę itd. Jorge zaczął pisać na tablicy podział na ''A'' i ''B'', żebyśmy od siebie nie ściągali. Zadanie trudne nie były. Właściwie to ja miałam to opanowane do perfekcji. Wcześniej uczyła mnie guwernantka i z nią miałam większy poziom niż w tej szkole. Po pięciu minutach skończyłam rozwiązywać zadania.

– Oddajcie kartki – oznajmił Blanco.

– Jeszcze chwila – poprosiła jakaś dziewczyna, która jeszcze pisała. Po tym, jak każdy oddał kartkówki, to zaczęła się lekcja. Ciągle patrzyłam się na umięśnione plecy Jorge, który pisał na tablicy. Chciałabym go tak kiedyś dotknąć.

On jest idealny.

Chciałabym, żeby mnie kiedyś zauważył, ale wiem, że jestem tylko dla niego uczennicą nic więcej. Dla jakieś małolaty nie będzie ryzykować zwolnieniem z pracy. Chciałabym, żeby mój dzisiejszy sen się spełnił, ale żeby mnie nikt wtedy nie obudził. Zawsze można marzyć.

Zadzwonił dzwonek, więc wyszłam na przerwę. Torbę zostawiłam pod klasą i razem z Wiktorią chodziłyśmy sobie po korytarzu.

– Nudno tu – odezwała się. – Muzyka by się przydała – dopowiedziała. Zaczęła śpiewać jakąś polską piosenkę, której nie znałam, a do tego zaczęła tańczyć.

– Dawaj Tini, nie bądź leszcz – zawołała i złapała mnie za rękę, okręciła wokół siebie. Zaczęliśmy wspólnie się wydurniać, śpiewając i tańcząc razem. Było świetnie i głupkowato.

Jak skończyliśmy się bawić, usiedliśmy pod ścianą na podłodze. Wyciągnęłam swój telefon, żeby zobaczyć czy czegoś nowego nie dostałam. Okazało się, że napisał do mnie Daniel.

Daniel: Witaj idiotko :) Jak tam moja księżniczka się męczy w szkole?

Tini: Twoja księżniczka zaliczyła już kartkówkę z matmy

Daniel: Matmę masz z tym ciachem, którym będziesz miała dodatkowe zajęcia edukacji seksualnej?

Tini: Ta to on, ale nie będę z nim miała korków z edukacji seksualnej

Daniel: Zrobił ci kartkówkę, a ty nadal go kochasz

Daniel: Nawet największe grzechy się wybacza

Daniel: Kartkówka z matmy to zło

Daniel: Matma to zło >_<

Daniel: Szkoła to zło

Daniel: A ty się tym jarasz

Tini: Fajnie jest mieć normalne życie, takie spokojne

Tini: Po prostu cieszę się, że mogę się poczuć, jak każda zwykła dziewczyna

Daniel: Wiem mała

Daniel: Ale za kilka miesięcy będziesz miała tego dość

Tini: Zapewne

Tini: Ale mam tutaj fajne widoki

Daniel: Tak często o tym wspominasz, że chyba się spakuję i przylecę do ciebie

Tini: Zapraszam

Tini: Możesz wziąć ze sobą Mechi

Daniel: Mogę paczką wysłać?

Tini: Nie

Tini: Muszę kończyć

Tini: Mam teraz polski

Daniel: To też zło

– Pomóż – poprosiłam Wiktorię, wystawiając swoją dłoń. Ona się zaśmiała, ale potem mi pomogła. Zabrałam torbę i weszłam do klasy. Lekcja minęła spokojnie. Następnie mieliśmy dwie lekcje sportu. Przebrałam się bluzkę i czarne krótkie spodenki, a włosy związałam. Wyszłam na salę i myślałam, że zawału dostanę. Czego on w tej szkole nie uczy?

Jorge Blanco stał na środku sali i coś tam sprawdzał w dzienniku. Zajęłam sobie miejsce obok jakiejś dziewczyny z blond włosami.

– Witam ponownie – oznajmił nauczyciel. – Na początku rozgrzewka. Pięć kółek – zarządził trener ubrany w czarne dresy i białą koszulkę.

– Zagramy dzisiaj w koszykówkę – oznajmił pan Blanco. Rozdzielił nas na trzy grupy. Na początku grały dwie, a moja siedziała na ławce, czekając na swoją kolej. Od czasu patrzyłam się na grę, ale też czasem obserwowałam nauczyciela. Mechi ma rację, że w szkole się marnuje taka twarz. Chciałabym, żeby te silne ramiona mnie obejmowały i nie wypuszczały. Chciałabym, żeby on był mój. A te usta mogłyby mnie dotykać wszędzie po moim ciele. O czym ja w ogóle myślę? Czyżby aż tak bardzo zawrócił mi w głowie ten facet? Teraz moja grupa, w której byłam miała grać.

Zajęliśmy drugie miejsce. To nic. Wygrana się nie liczy przecież.

Po skończonych zajęciach udałam się do szatni, żeby się przebrać. Zostałam sama w szatki, bo mi się za bardzo nie śpieszyło. Ściągnęłam bluzkę i już miałam zakładać sweter, kiedy do szatni wszedł pan Blanco. Szybko przyłożyłam ubranie do swojej klatki piersiowej.

– Przepraszam. Nie wiedziałem, że ktoś tu jest – usprawiedliwił się szatyn, robiąc wielkie oczy. Najwyraźniej był zażenowany tą sytuacją i ja też byłam. Kurde mój nauczyciel widział mnie prawie w staniku. Odwrócił się tyłem, a ja mogłam ubrać sweter.

– Już – szepnęłam z zaczerwionymi policzkami.

– Bardzo przepraszam – powtórzył.

– Jest dobrze – odparłam. Nie pokażę mu, że ta sytuacja mnie zawstydziła. Trzeba grać. Uśmiechnęłam się szeroko. – Muszę już iść – dodałam i opuściłam pomieszczenie. Udałam się na ostatnią lekcję, czyli religie. Potem wyszłam ze szkoły w towarzystwie Wiktorii.

– Chodź Wiki. Mój tata cię podrzuci do domu i tak tamtędy przechodzimy. Nie będziesz musiała iść na autobus – stwierdziłam i pociągnęłam koleżankę do samochodu. Razem usiadłyśmy z tyłu.

– Tato nie masz nic przeciwko, żeby Wiktorie podrzucić do domu i tak tamtędy przejeżdżamy – zapytałam rodzica.

– Nie, córeczko. – Uśmiechnął się i ruszył. Zatrzymał się przed małym domem, w którym mieszkała Wiktoria.

– Dziękuję i dowidzenia – podziękowała czarnowłosa, a potem wysiadła z samochodu. Mój ojciec ruszył teraz do naszego domu. Zaparkował w garażu. Weszłam do kuchni, gdzie czekał na nas obiad.

– Cześć mamo – przywitałam się, całując ją w policzek.

– Witaj skarbeńku. – Uśmiechnęła się blondynka. – Jak tam w szkole? Dużo lekcji zadanych?

– Dobrze. Właściwie mam tylko z matematyki zadanie – odpowiedziałam.

Wraz z rodzicami zaczęłam jeść obiad, który jak zawsze był smaczny. Wsadziłam talerz do zmywarki i udałam się do swojego pokoju. Najpierw odrobiłam lekcje, trochę się pouczyłam, a potem zadzwoniłam do mojego idioty.

– Jak tutaj nudno bez ciebie – oznajmił od razu Daniel, kiedy się pojawił na Skypie.

– Mi też miło Cię widzieć – rzekłam z uśmiechem.

– Opowiadaj jak tam w Polsce? Coś ciekawego się działo?

– Ciekawie to nie było, ale nauczyciel prawie widział mnie w staniku, jak się przebierałam po wychowaniu fizycznym.

– Który? - zapytał, a ja się lekko się zarumieniłam, myśląc o szatynie. – No nie gadaj, że to ten od edukacji seksualnej. – Zaśmiał się.

– To nie jest śmieszne – sprzeciwiłam się.

– Z takim tempem szybciej będziesz brała korki od niego – odparł blondyn.

– Kiedy zamierzasz mnie odwiedzić? – zapytałam ze smutnymi oczami. Chciałam go mieć przy sobie.

– Nie wiem. Chyba szybciej, niż myślałem – oznajmił. – Tęsknię za tobą.

– Ja też misiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro