Rozdział 23: Jest moja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szczęście to jedyna rzecz,
która się mnoży, gdy się ją dzieli



Jorge...

Czułem jak wszystko mnie boli. Wiedziałem, że to mój czas. Bóg postanowił się zabawić moim kosztem. A wszystko zaczęło się od gorączki. Z każdą chwilą coraz bardziej byłem obolały. Wciąż kichałem, kaszlałem i wciąż leżałem w sypialni odkąd wstałem. Mimo mojego młodego wieku to cieszę się, że spotkałem Tini. Przez chwilę moje życie nabrało barw. Nie wiedziałem czy ją kocham, nie byłem tego pewny, ale wiedziałem, że oszalałem na jej widok. Nie obchodziło mnie, że jestem jej nauczycielem, że mi nie wolno, chciałem spróbować z nią być i tego nie żałuję. Martina była ode mnie młodsza o siedem lat, ale kogo to obchodzi. Ona z dnia na dzień zawładnęła mną wokół swojego palca. Nawet nie mam pojęcia kiedy to się stało. Ta dziewczyna stała się dla mnie bardzo ważna. Zależało mi na niej i wiem, że chcę ją uszczęśliwiać każdego dnia. Chcę widzieć jej uśmiech codziennie. Chcę widzieć jak się śmieje, jak patrzy na mnie swoimi zakochanymi oczami. Martina mnie pokochała, a ja chcę też jej powiedzieć ,,Kocham Cię''. Chcę, żeby wiedziała, ale czy na pewno to co czuję to jest miłość? Może tylko się nią zauroczyłem? Jeśli to jest zauroczenie to nie chcę przestać. Chcę, żeby była przy mnie przez długi czas. Chciałbym przedstawić ją swojej rodzinie i pochwalić, że taka piękna dziewczyna jest moja. No właśnie, jest moja i nie pozwolę, żeby to się zmieniło. Pragnę, żeby każdy wiedział, że ona należy do mnie, ale przez moją posadę nie mogę. Przez pracę nie mogę jej dać tego czego powinno się robić w związkach. Na spacer nie mogę jej zabrać, bo zawsze ktoś może nas widzieć, tak samo jak na randki, ale mogę pokazywać jak mi na niej zależy. Żeby tylko ona wiedziała, że szaleję. Że jej widok sprawia uśmiech na mojej twarzy, że chcę ją trzymać w swoich ramionach przez długi czas. Chcę pokazać jej wszystko co najlepsze. Tini to cudowna dziewczyna o lśniących włosach, małym nosku, pięknych brązowych oczach w których są iskierki, wspaniałych ustach, które chciałbym całować. Ona cała jest cudowna i do tego taka śliczna. Moja malutka Tinita, tylko moja. Jest moją księżniczką. Chcę ją za wszelką ceną chronić.
Usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi, który postanowił mnie wybudzić z moich myśli i w ten sposób wróciłem na ziemię przypominając sobie, że leżę w łóżku z gorączką. Z opóźnieniem wstałem na nogi i zacząłem się czołgać do drzwi. Kto postanowił mi przerwać umieranie? Komu życie miłe? Po kilku minutach dotarłem do drzwi, które otworzyłem. Jednak się zdziwiłem widząc za nimi Martinę, a za nią opartego o ścianę Daniela.
- Martina? - Zapytałem się pociągając nosem od kataru. - Co tutaj robisz?
- Nie było Cię w szkole i się martwiłam - wyjaśniła, a mi się zrobiło ciepło na serce. - I dlatego postanowiłam od razu do Ciebie przyjść po szkole - dodała, a ja po chwili zorientowałem się, że mają ze sobą torby. Wpuściłem ich do środka, bo nie chcę, żeby upierdliwi sąsiedzi podsłuchiwali.
- Miło z twojej strony, ale jak widzisz jestem chory i nie chcę, żebyś się zaraziła - wyjaśniłem, a następnie kaszlnąłem. Cholerna choroba!
- No to Tini idziemy - rzekł Daniel. - Na razie Jerzy - dodał, a ja przymknąłem oko na to jak mnie nazwał. Jak ja tego nie cierpię i coś czuję, że blondyn nie da mi spokoju z tym przezwiskiem.
- Lepiej tak będzie - odparłem. - Ja będę w tym w czasie umierał - dodałem znów pociągając nosem.
- Nie umierasz, nie przesadzaj - powiedziała Martina zbliżając się do mnie.
- Kochanie, nie podchodź do mnie - oznajmiłem cofając się. - Może to jest zaraźliwe? Musisz żyć!
- Nie przesadzaj - rzekła, a następnie dotknęła mojego czoła. - Masz gorączkę - zauważyła.
- Nic mi nie będzie - mrugnąłem udając twardziela. - To tylko choroba - która mnie zabija - dodałem w myślach.
- Idź połóż się do łóżka, a ja zrobię Ci ciepłej herbaty - oznajmiła uśmiechając się słodko. Anioł, no po prostu anioł. Postanowiłem się jej posłuchać i wróciłem do swojego pokoju po czym od razu wciągnąłem się pod kołdrę. Strasznie gorąco jest w tym pokoju, więc się odkryłem, a potem zrobiło mi się zimno, więc się przykryłem. Miałem tak kilka razy, co mnie wręcz wkurwiało. Z nudów sięgnąłem po telefon i w Google wpisałem wszystkie moje przypadki. Wyskoczyło mi strona z nowotworem. Kurwa, mam nowotwór! Po chwili do sypialni weszła moja dziewczyna z kubkiem herbaty i tabletkami.
- Proszę - powiedziała wstawiając to wszystko na szafce. - Zażyj i pójdź spać - doradziła, więc wziąłem tabletki i je połknąłem popijając wodą.
- Umrę w tak młodym wieku - oznajmiłem, a po chwili kaszlnąłem.
- Nie przesadzasz? - Zapytała się siadając na łóżku, a ja od razu się od niej odsunąłem. Zarazki!
- W internecie wyszukałem, że mam nowotwór - wychlipałem. - To jest pewne, umieram - dodałem, a co usłyszałem? Jej chichot! Fajnie, że się śmieje, ale ja umieram!
- Głupoty wygadujesz - powiedziała - ale Cię uwielbiam - dodała kładąc się koło mnie.
- Tini, lepiej ode mnie się odsuń, bo będziesz jeszcze chora - oznajmiłem.
- Już jestem chora, chora z miłości - wyznała, a mi się zrobiło ciepło na sercu słysząc jej słowa, ale jednak męczyło mnie to, że nie mogę jej odpowiedzieć tego samego. Nie wiedziałem czy kocham Martinę. Przecież tych dwóch słów nie można używać gdy się nie jest pewnym, bo co by było gdybym odpowiedział jej tym samym, a za jakimś czasie okazuje się, że jednak jej nie kocham? Przecież słów nie można wrzucać na wiatr.
- Zamyśliłeś się - zauważyła szatynka wybudzając mnie z moich myśli. - Idź spać, to powinno Ci pomóc - dodała z delikatnym uśmiechem.
- Okey, a gdzie Daniel? - Zapytałem się przypominając sobie o chłopaku, który przyszedł z nią.
- Poszedł do domu - odparła dziewczyna.
- Dziękuję, że dbasz o mnie - oznajmiłem czule głaszcząc ją po policzku. - Jesteś wspaniała - dodałem.
- Kocham Cię, Jorge - wyszeptała.
- Tini, ja...
- Cii, nic nie mów - przerwała mi. - Wszystko swoim czasie - odparła cichutko.

Martina...

Od rana zastanawiałam się czemu Jorge nie przyszedł do szkoły. Z tego powodu dzisiejszą matematykę miałam z drugą nauczycielką matmy w tej szkole, która jest straszna w wyglądzie i charakterze. Później poprosiłam po szkole Daniela, żeby ze mną poszedł do mieszkania szatyna. Po dość długim namawianiu się zgodził, więc udaliśmy się do szatyna. Zadzwoniłam dzwonkiem i okazało się, że jest chory. Jorge upierał się, że powinnam pójść do domu, ale ja się uparłam, bo chciałam się o niego zaopiekować. Zrobiłam mu herbaty i podałam tabletki oraz poleciłam, żeby się przespał. Po dość długim czasie w końcu to uczynił, a ja przyglądałam się mu jak pięknie wygląda podczas snu. Nawet z katarem był strasznie przystojny. Po kilku minutach sama zasnęłam koło mężczyzny, którego kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro