Rozdział 25: Chcesz zakończyć nas związek?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłości nie udowadnia się słowami



Przez cały tydzień ignorowałam Jorge myśląc o tym jaką jestem popierdoloną suką. Było mi głupio, że zdradziłam Alexa z moim nauczycielem. Przecież powinnam być mu wierna, ale co mogłam zrobić kiedy kocham innego? Mimo tego, że miłość nie jest przestępstwem zraniłam bliską mi osobę. Alex obiecał, że będzie na mnie czekał, a ja poleciałam w ramiona innego.
Zaczęłam się szykować do szkoły myśląc o tym, że dzisiaj spotkam nauczyciela matematyki. Szczerze nie zdziwię się, gdy Jorge zerwie ze mną wszystkie kontakty. Przez cały poprzedni tydzień ignorowałam szatyna, a jedynie odpowiadałam krótkimi SMS-ami.
Kiedy byłam już gotowa to od razu zeszłam na śniadanie. Na sobie miałam czarną bluzę z adidasa i jasne dżinsy.
- Dzień dobry - przywitałam się wszystkimi mieszkańcami tego domu, a następnie usiadłam koło Daniela, który na powitanie wysmarował mi nos masłem.
- Coś masz problem z trafianiem do swoich ust - odparłam ścierając serwetką ubrudzoną część ciała, a następnie to ja wybrudziłam mu policzek dżemem.
- Dzieci jedźcie przy stole jak ludzie, a nie jak małpy - zganiła nas moja mama. - A ty Will może byś wolniej jadł - dodała w stronę mojego ojca.
- Chyba okres ma - szepnął do mnie blondyn. - Ja się zmywam póki mam czas na to - dodał zrywając się od stołu, a potem ja wystartowałam do wyjścia.
- Boję się - szepnęłam do przyjaciela, kiedy byłam już w jego samochodzie. - Boję się spotkać dzisiaj Jorge - dodałam.
- Jeśli chłop spierdoli to on wie, że wytnę mu jaja - powiedział chłopak odpalając pojazd by potem pojechać do budynku szkolnego. - Jeszcze czekam na swoje Baby Blanco - dodał po chwili zadziornym uśmiechem. - Będę idealną mamą.
- Ty tak na serio? - Zapytałam się zerkając na niego. - Może zaraziłeś się ode mnie? - Dopytałam się.
- Jestem zdrów jak ryba - oznajmił. - Ja mam silny organizm nie to co ty i Jorge.
- Okey - szepnęłam, a Daniel zatrzymał się na parkingu i od razu udaliśmy się do szkoły.
- Teraz matematyka - wyszeptałam. - Może opuścimy zajęcia?
- Chcesz wagarować? - Zapytał się z niedowierzaniem przyjaciel. - Kim jesteś i co zrobiłaś z Tini? - Spytał się trzymając mnie za ramiona. - Demonie oddaj mi przyjaciółkę - dodał.
- Daniel - powiedziałam zirytowana.
- Tini wiem, że tam jesteś - mówił dalej blondyn patrząc mi w oczy. - Musisz walczyć! Nie możesz pozwolić, żeby ten demon Cię opętał - dodał.
- Jesteś głupi - oznajmiłam. - Chodźmy lepiej na lekcje - dodałam.
- Uff znów Tini - odparł. - Ta nudna Tini.
- Nie jestem nudna - zaprzeczyłam.
- Cóż ostatnio taka jesteś - wyznał Daniel. - Brakuje w tobie cząstki muzyki - dodał.
- Och.
- Spójrz na to. - Daniel pokazał mi jakąś kartkę na tablicy informacyjnej. - Powinnaś się zapisać - dodał po chwili.
- Zapisy do konkursu muzycznego? - Zapytałam się patrząc się na ogłoszenie. - Powinnam?
- Przecież ty się nadajesz do tego, przecież jesteś stworzona do tego - oznajmił Daniel. - Jeśli tracisz kontakt z muzyką to tracisz cząstkę siebie - dodał po chwili.
- Skąd możesz o tym wiedzieć? - Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Wystarczyło mi jak obserwowałem Cię na ostatniej trasie - powiedział. - Nawet Jorge nie jest w stanie zastąpić tej radości związanej z muzyką - dopowiedział Daniel. - Powinnaś się zapisać - powtórzył.
- Zastanowię się jeszcze - szepnęłam.
- Jak dla mnie nie ma nad czym zastanawiać, ale okey.
- Hej, co tutaj tak stoicie? - Koło nas pojawiła się Wiktoria.
- Hej - odparłam przytulając przyjaciółkę.
- Namawiam Tini, żeby się zapisała do konkursu muzycznego - wyjaśnił blondyn.
- Powinnaś - zgodziła się ze zdaniem Daniela.
- Zastanowię się jeszcze, ale teraz chodźmy na lekcje - powiedziałam, a następnie udaliśmy się pod salę matematyczną. Po dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek, a ja wciąż unikałam patrzenia się czy przypadkiem Jorge nie idzie.
Kiedy szatyn się pojawił ja nadal unikałam jego postaci. Bałam się, że jak spojrzę to wymięknę. Weszłam do klasy by następnie usiąść w ostatniej ławce.
- Dzień dobry uczniowie - powiedział pan Jorge, a mi aż serce zaczęło szybciej bić, gdy usłyszałam jego głos. - Pani Zawadzka wspomniała o zadanej pracy domowej - dodał po chwili i zaczął sprawdzać zeszyty z zadaniem aż wreszcie doszedł do ławki, w której siedziałam ja wraz z blondynem.
- Nie mam zadania domowego - wyjaśniłam i na chwilę spojrzałam na głębię zielonych oczów Jorge.
- Dlaczego? - Zapytał się.
- Chora byłam - odparłam.
- A ty Daniel? - Jorge teraz zapytał się blondyna.
- Również chory byłem - skłamał.
- Oboje? - Zadał pytanie Blanco.
- Od kogoś to musiało się wziąć - wyjaśnił Wesley mając na myśli, że to od Jorge się wzięło.
- No dobrze - odparł Blanco i kiedy myślałam, że już odejdzie to dodał. - Zostaniecie na przerwie.
- Czy to nie twój chłop? - Szepnął mi do ucha Daniel. - To dlaczego ja mam zostawać?
- Nie wiem - oznajmiłam szczerze. - Później się dowiesz.
- No dobrze, otwórzcie na stronie pięćdziesiątej - rozkazał nauczyciel, więc otworzyłam swój podręcznik.

Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę zaczęłam się pakować. Nie spieszyłam się z tym, bo i tak musiałam zostać w klasie. Kiedy już nie było żadnej mojej rzeczy na ławce to podeszłam do Jorge.
- Dlaczego ignorowałaś mnie przez cały tydzień? - Zapytał się Jorge na pytanie, którego się obawiałam. Nawet nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
- Chcesz zakończyć nas związek? - Zapytał się po chwili.
- Nie! - Odpowiedziałam za bardzo gwałtownie. - Po prostu nie daje mi spokoju jedna sprawa - dodałam.
- Mi możesz powiedzieć, Tini - oznajmił szatyn. - Zawsze możesz na mnie liczyć - dodał.
- Męczy mnie sprawa z Alexem - wyjaśniłam. - Wiem, że powinnam z nim zerwać, ale boję się go skrzywdzić.
- Patrz co znalazłem - zawołał mój przyjaciel, który nie przejmował się z tym, że nam przerwał.
- Dziesięć złoty? - Zapytałam się widząc banknot w jego ręce, na co on kiwnął głową na tak.
- Tańcz dzifko - powiedział Daniel machając pieniędzmi przed oczami Jorge.
- Może samba albo makarena? - Zapytał się z sarkazmem szatyn. - Nie zapominaj się, że jestem twoim nauczycielem.
- No to się zmywamy - odparł blondyn chwytając mnie pod ramię. - Pójdziemy schlać się żelkami, najebiemy się nimi - dodał po chwili i skierował się do wyjścia ciągnąc mnie.
- Poczekaj Daniel - powiedziałam, a następnie podeszłam do Jorge. - Wszystko z nami porządku? - Zapytałam się, a on chwycił mnie za ręce i pocałował.
- Tik, tak, tik, tak. - Daniel z nudów zaczął wydawać dźwięk tykania zegara.
- Już idę - odparłam do blondyna, a następnie ostatni raz cmoknęłam szatyna w usta i skierowałam się do wyjścia.
- Poczekaj na chwilę - odezwał się nagle chłopak kiedy miałam już otwierać drzwi.
- Co znowu? - Spytałam się, ale blondyn postanowił mi nie odpowiadać tylko odwrócił się do szatyna, więc również ja to zrobiłam.
- Daj piątaka na żelki - rzekł mój przyjaciel do mojego chłopaka.
- Zapomnij - odpowiedział od razu nauczyciel matematyki. - Dycha Ci wystarczy - dodał.
- Tylko na jedną paczkę mi starczy. Jeśli Ci zależy na Tini to powinieneś dać piątaka na drugie żelki - oznajmił mój przyjaciel, a ja uderzyłam się w czoło z niedowierzania.
- No dobra, masz - rzekł Jorge podając mu pięć złoty z portfela.
- Interesy się z tobą robi przyjemnie - wyznał Wesley chowając pieniądze do kieszeni. - To na razie - dodał, a następnie wyszliśmy na korytarz.
- Musiałeś?
- Ale co? - Spytał się jak głupi, ale w sumie to on inteligentny nie jest.
- Po co od niego ciągniesz pieniądze?
- Żelki są potrzebne - odparł z poważną miną. - My life is jelly beans. (Moje życie to żelki)
- Nie wiem za co Cię lubię.
- Za moją zajebistość - wyznał Daniel, a po chwili dodał. - Wiesz co?
- Co? - Zapytałam się idąc koło niego.
- Nadal nie wiem po co ja miałem tam zostać - powiedział Daniel. - Twój chłopak jest jakiś nie ogarnięty - dodał.

Po skończonych zajęciach wróciłam do domu i od razu rzuciłam torbę na podłogę i dorwałam się do laptopa. Weszłam na skype, a następnie zaczęłam dzwonić do Mechi.
- Hej kochana - powiedziałam widząc przyjaciółkę.
- Hejka kochanie - oznajmiła z uśmiechem. - Opowiadaj jak tam u Ciebie? Jak postępy z ciasteczkiem?
- Z ciasteczkiem postępy są - odparłam.
- Och - zaciekawiła się. - A dokładnie jakie postępy? Mów, bo zżera mnie z ciekawości.
- Oficjalnie jesteśmy parą - wyznałam pokazując swoje białe zęby. - No może nie tak oficjalnie, bo przecież musimy się ukrywać - dodałam po chwili.
- Od kiedy jesteście razem? - Zapytała się Mercedes.
- Od jakiegoś miesiąca.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz? - Spytała się blondynka. - Powinnam się obrazić.
- Nie potrafisz się na mnie złościć, za bardzo mnie kochasz - stwierdziłam.
- Masz rację - zgodziła się ze mną. - Nie potrafię żyć bez mojej wariatki - dodała.
- Ja przynajmniej mam rozum, nie to co Daniel.
- Co zrobił głupek?
- Dzisiaj do Jorge powiedział ,,Tańcz dzifko'' - i w tym momencie przerwał mi śmiech przyjaciółki.
- Mów dalej - zażądała.
- I też od niego pieniądze ciągnie.
- To raczej ciasteczko powinno Ciebie utrzymywać, a nie Daniela - oznajmiła. - Coś jeszcze ciekawego się działo?
- Daniel namawia mnie, żebym wzięła udział w konkursie szkolnym - wyznałam.
- Jaki to konkurs.
- Muzyczny, trzeba zaśpiewać jakąś piosenkę - odparłam. - I się teraz zastanawiam czy powinnam wziąć udział.
- Nie ma nad czym się zastanawiać - stwierdziła. - Powinnaś się zapisać.
- Sama nie wiem.
- Muzyka to twoje całe życie. Śpiewasz odkąd nauczyłaś się mówić - oznajmiła. - Gdy śpiewasz jesteś jak blask miliona gwiazd. Pozwól promieniowi w twoich oczach rozpalić się na nowo.
- Promień w twoich oczach rozpala się na nowo, wszyscy go zobaczą kiedy zapłonie - zanuciłam tekst, który wpadł mi do głowy. Sięgnęłam po kartkę i od razu go zapisałam.
- Idealny tekst na nową piosenkę - oznajmiła Mercedes z uśmiechem.
- Dzięki tobie właściwie powstał - odparłam. - Ale jeszcze tego piosenką nie da się nazwać - dodałam.
- Stworzysz z tego idealną piosenką - wyznała. - Misia muszę już kończyć. Do zobaczenia - pożegnała się Mechi.
- Pa - odparłam, a następnie wyłączyłam laptopa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro