Rozdział 28: W miłości wiek się nie liczy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I to spojrzenie, które warte jest wszystkiego


Jorge...

Całe szczęście, że przestało padać wtedy kiedy miałem wychodzić ze szkoły. Niestety musiałem iść na przystanek autobusowy, bo mój samochód postanowił mi odmówić dzisiaj posłuszeństwa. Skręciłem przez park, przez skróty, bo tędy szybciej. Jednak nie spodziewałem się zobaczyć Tini i Alexa przytulonych do siebie. Ten widok zabolał i to bardzo. Może nie widziałem jej twarzy, ale zdałem sobie sprawę, że Martina powinna się spotykać z chłopakami w swoim wieku. Jestem dla niej za stary. Aż siedem lat różnicy między nami jest. Jednak z drugiej strony jestem samolubem, bo nie chcę pozwolić, żeby ode mnie odchodziła. Chcę ją tylko dla siebie, ale muszę jej pozwolić odejść. Nie mogę jej trzymać przy sobie. Przecież ten związek nawet nie ma przyszłości i jestem też jej nauczycielem, więc to nierealne. Nawet nie powinienem tego zaczynać, ale poniosło mnie odrobinę.
- Tak będzie lepiej - szepnąłem patrząc na najważniejszą osobę w moim życiu, a następnie się oddaliłem od nich. Nie rozumiem jak jej dobre serce mogło pokochać moje. Przecież jestem taki stary. Mogła mieć każdego chłopaka w swoim wieku, a zakochała się we mnie. Jak dla mnie to jest nie pojęte, ale też piękne, że to jestem ja.
Usłyszałem dźwięk telefonu, więc wyciągnąłem z kieszeni komórkę, spojrzałem na ekran by sprawdzić kto dzwoni, a następnie odebrałem.
- Hej mamo - Przywitałem się. - Jaki jest powód, że do mnie dzwonisz? - Dopytałem się z uśmiechem.
- Chciałabym, żebyś wpadł na chwile do rodzinnego domu. Tak dawno Cię nie widziałam - powiedziała z pretensją.
- Okey, to będę za godzinę - oznajmiłem. - Przygotuj obiad - zaśmiałem się, a po kilku minutach rozmowy się rozłączyłem.
Szybko pojechałem autobusem do swojego mieszkania, gdzie zmieniłem ubrania, a następnie udałem się do domu rodzinnego. Zadzwoniłem do drzwi, a po chwili otworzyła mi moja rodzicielka. Dzięki tej kobiece zawdzięczam życie. Moja mama to była śliczna brunetka z niebieskimi oczami, jej talii mogła pozazdrościć nie jedna płeć żeńska. Na jej twarzy wytworzył się uśmiech z dołeczkami takie jak moje tylko, że moje są ładniejsze.
- Przytyłeś? - Zapytała się na przejściu, na co przewróciłem oczami.
- Serio mamo?
- Oj nie dąsaj się skarbie - mruknęła, a następnie weszliśmy do środka.
- Vicky w domu? - Zapytałem się kiedy wchodziłem do salonu.
Moja siostra to szesnastoletnia brunetka z takimi samymi oczami jak moje czyli zielone jak szmaragdy. To drobna dziewczyna z piegami, które jej dodają urody do dziecięcej buzi. Z wyglądem jest tak samo ładna jak ja, ale to ja jestem tą lepszą wersją Blanco.
- Siedzi w swoim pokoju - odparła kobieta. - Siadaj, a ja pójdę Ci przygotować obiadek - dodała.
- Już nie mogę się doczekać - rzekłem z uśmiechem.
- Domyślam się, bo najlepsze zawsze od mamy - zaśmiała się, a po chwili zniknęła w kuchni.
Yo no soy un zombi. Yo no soy un robot. Hago mi camino y descubro quien soy. Vivo cómo siento y eso me hace cambiar. Soy diferente. Única, única - usłyszałem w pokoju, więc spojrzałem na idącą siostrę, która miała wzrok wlepiony w ekran telefonu, a pod nosem sobie podśpiewywała.
- Hejo siostra - powiedziałem, a ona zerknęła na mnie.
- Hej - odparła i zajęła miejsce obok mnie. - Co tam bracie? Jak tam nauczanie?
- Lepiej zajmij się swoją szkołą - oznajmiłem czochrając jej fryzurę. - Co śpiewałaś? - Zapytałem się ciekawy.
- Supercreativa - odparła zielonooka. - Chcesz zobaczyć? Mogę Ci pokazać na YouTube.
- Nie, dzięki - odmówiłem.
- Jak chcesz - rzekła. - To moja idolka. Grała w moim ulubionym serialu. Pamiętasz jak mówiłam o ,,Violettcie''?
- Coś mi się obiło o uszy - oznajmiłem. - Ale nie za bardzo mnie to interesowało - dodałem.
Coś słyszałem, że Victoria miała bzika na ten serial. Oprócz nazwy to nic o nim nie wiem. Nie interesowało mnie za bardzo telenowela dla nastolatek.
- To właśnie w ''Violettcie'' grała moja idolka - wyznała Vicky. - Marzę, żeby ją poznać, ale teraz nikt nie wie gdzie jest. Zawiesiła karierę i wyjechała - dopowiedziała brunetka.
- Chłopaka masz? - Zapytałem się.
- Ktoś tam wpadł mi w oko, ale dla niego jestem niewidzialna, a ty?
- Cóż, jest jedna dziewczyna - rzekłem myśląc o Tini, o jej pięknych brązowych oczach, uśmiechu, po prostu cała jej śliczna. - Jest bardzo mądra, jej uroda dosięga gwiazd, a nawet więcej. Jest po prostu prześliczna, ale to nie wypali - odparłem.
- Kochasz ją - zauważyła.
- Kocham - przyznałem, a po chwili dodałem. - Ale jestem starszy od niej o siedem lat.
- Czy ty nie wiesz głupku, że w miłości wiek się nie liczy? - Spytała się moja siostra. - Ona Cię kocha?
- I to jak - odpowiedziałem. - Nadal nie mogę zrozumieć czemu właśnie mnie pokochała.
- I chcesz sobie ją odpuścić jak Cię kocha bezgranicznie?
- Kiedyś przestanie - szepnąłem.
- Głupku nawet mnie nie denerwuj - warknęła Victoria. - Uczucia to nie zabawka. Będziecie oboje cierpieć z twojej winy.
- Jestem dla niej za stary - rzekłem.
- Już masz kryzys wieku średniego? - Zadrwiła ze mnie. - Nie rozśmieszaj mnie.
- Czyli co mam robić? - Spytałem się patrząc się na moją młodszą nieco brzydszą wersję. Cóż oryginał zawsze będzie ładniejszy od klonu.
- Jedź do niej i pokaż, że ją kochasz! - Krzyknęła. - Czy ja mam zawsze myśleć za Ciebie?
- Trochę z tym będzie kłopot - rzekłem drapiąc się po głowie, a ona spojrzała na mnie, żebym rozwinąć swoją myśl. - Ona jest moją uczennicą.
- Jesteś jej nauczycielem? Przecież nie możesz.
- To tylko zawód - rzekłem. - Zawsze mogę go zmienić.
- Podoba mi się twoje myślenie, braciszku - stwierdziła Blanco z uśmiechem.
- Ale jest coś jeszcze.
- Co znowu?
- Dzisiaj widziałem ją z chłopakiem w jej wieku. Pomyślałem, że ona powinna być z nim.
- Ale ona kocha Ciebie. Nie byłaby szczęśliwa z nikim innym niż z tobą - oznajmiła dziewczyna.
- Jesteś mądra, jak na swój wiek - zauważyłem.

Martina...

- Alex - szepnęłam odrywając się od niego. - Muszę Ci coś powiedzieć - dodałam spuszczając wzrok na nasze buty.
- Zaczynam się bać, Tini - odparł brunet. - O co chodzi?
- My nie mamy przyszłości - powiedziałam i spojrzałam na jego twarz. - Wybacz mi, że dawałam Ci nadzieję. Przepraszam, ale nie potrafiłam nie kochać Jorge. Walczyłam z tym, ale to jest za silne, żeby zapomnieć o tym uczuciu.
- Nie przepraszaj mnie za to, że się zakochałaś - oznajmił. - Byłaś ze mną szczera od początku naszego związku. Wiedziałem, że jest ktoś inny, ale jednak miałem małą nadzieję. 
- Przepraszam, ale nie mogę Ci zaoferować więcej nic tylko przyjaźń.
- Przyjaźń? - Zapytał się podając mi dłoń, więc złapałam jego i lekko potrząsnęłam.
- Przyjaźń - rzekłam z delikatnym uśmiechem.
- Będę zaszczycony mieć taką przyjaciółkę jak ty - rzekł Alex. - Jorge musi być szczęściarzem - dodał.
- Dziękuję, że mnie rozumiesz - odparłam. - To wiele dla mnie znaczy - dodałam.
- Byłbym idiotą pozwalając tracić taką wspaniałą przyjaciółkę jak ty - powiedział. - Odprowadzę Cię do domu, bo jeszcze się przeziębisz - dopowiedział, a ja wtedy przypomniałam sobie, że mam mokre ubrania.
- To chodźmy - rzekłam, a następnie udaliśmy się w stronę mojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro