Rozdział 48: Zabijcie mnie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Co serce pokochało,

rozum nigdy nie wymaże

***

W niedzielny poranek przeciągnęłam się po łóżku, a następnie wstałam z wygodnego posłania. Miło wspominałam wczorajsze urodziny.

Nagle sobie uświadomiłam, że jestem już dorosła, ale czy na pewno jestem taka z zachowania? Lubię czasem być szalona, bo przy Danielu się nie da inaczej i przy Mechi też mam lekką głupawkę.

Weszłam do łazienki, rozebrałam się z piżamy z misiami, a następnie weszłam pod prysznic. Podczas kąpieli zaczęłam nucić jedną z moich nowych piosenek. Mam już ich nawet sporo, żeby nagrać płytę. Moją własną płytę, która będzie tylko związana mną, a nie serialem. Marzę o tym, żeby wydać coś własnego. Muzyka to ja, a bez niej nie mogę być sobą. Ona dodaje mi sił.

Wyszłam z pod kabiny, wytarłam się białym puchatym ręcznikiem i ubrałam szlafrok. Stanęłam przy umywalce nad którą wisiało lustro. Wzięłam szczoteczkę na której nałożyłam miętową pastę, a po chwili zaczęłam polerować zęby. Przy tej czynności tańczyłam. Miałam wyśmienity humor i nic nie mogło go zniszczyć.

Po chwili mój dobry entuzjazm znikł, a pojawiła się myśl. Przecież miałam mieć kolację w rodzinnym domu Jorge. Sam tak mówił, ale teraz jakoś o tym nie wspomina. Może zapomniał, albo się mnie wstydzi? Jestem od niego młodsza o siedem lat, więc możliwe, że nie chce przedstawiać rodzinie jakiejś gówniary.

Przecież Jorge taki nie jest. On mnie kocha, pomyślałam.

Na moją twarz znów pojawił się uśmiech. Wierzę, że zielonooki mnie nie zawiedzie. Specjalnie na pewno tego nie zrobiłby.

Kiedy skończyłam robić wszystkie poranne czynności to wróciłam do swojego pokoju. Sprawdziłam telefon i okazało się, że Jorge do mnie napisał. Co za zbieg okoliczności, bo przed chwilą o nim myślałam. Ja cały czas o nim myślę.

''Moja mama chciałaby poznać ciebie, więc jeśli chcesz to jesteś zaproszona na kolację dzisiaj wieczorem. Niestety mojej siostry jeszcze nie poznasz. Kocham Cię ~ Twój Jorge <3''.

Postanowiłam szybko mu odpisać.

''Oczywiście, że chcę, ale trochę się obawiam. Też Cię bardzo mocno kocham ~ Twoja Tini :*''.

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

''Moja rodzina Cię pokocha, bo ja Cię kocham, a oni kochają mnie, to muszę również pokochać ciebie''.

''Ciekawy tok myślenia, panie Blanco''.

''Ja jestem cały ciekawy, panno Stoessel''.

''Jest pan pewny, panie Blanco?''.

''Jestem pewny na sto procent ;)''.

''Dlaczego nie będzie twojej siostry na kolacji?''.

''Niestety Vicky jest na wycieczce szkolnej w Zakopanym. Bądź gotowa na 18:00''.

''Ok''

Ostatni raz mu odpisałam na SMSa, a następnie postanowiłam się ubrać jak na razie na luzie, czyli z garderoby wybrałam wygodne czarne leginsy oraz w tym samym kolorze bluzę z adidasa, którą zakłada się przez głowę.

– Tini! Zejdź na dół! – usłyszałam krzyk mojego brata.

Przewróciłam oczami na to, że jest taki leniwy, żeby przyjść do mojego pokoju powiedzieć normalnie, ale trzeba się wydzierać, że pewnie słychać go w Tokio. Po chwili znalazłam się w salonie, gdzie zobaczyłam bruneta.

– Wczoraj mówiłem, że musiałem załatwić ci prezent urodzinowy – zaczął, a ja kiwnęłam głową na tak – dzisiaj został dostarczony. Stoi na zewnątrz.

– Co wy wymyśliliście? – spytałam się i spojrzałam czujnie na Francisco. – Mam się bać?

– Nie – zaśmiał się, a następnie złapał mnie za rękę i wyprowadził przed dom.

– O to twój prezent na osiemnastkę – wyjaśnił brat stając za mną i nakierował mnie we właściwą stronę, ale nadal trzymał swoje ręce na moich ramionach.

Przed sobą zobaczyłam biały samochód FIAT 500 . Zamrugałam oczami sprawdzając czy nie mam omamów. Kupili mi auto. Przecież oni powariowali. Ja i samochód? Przecież mogę kogoś zabić.

– Przecież nie mam prawa jazdy – odparłam.

– Dlatego pójdziesz na kurs – powiedział Fran. – Nie cieszysz się siostra?

– Cieszę, ale to jest dla mnie szok. Nigdy nie prowadziłam, a teraz mam zasiąść za kółkiem – rzekłam. – Czy wy próbujecie się mnie pozbyć z domu? Pewnie pomyśleliście sobie tak, że kupimy jej samochód, a ona wyjedzie w świat i nie wróci – zażartowałam.

– Rozgryzłaś nas – odpowiedział mając na uwadze rodziców.

– Dziękuję za prezent. – Przytuliłam brata. – Jest wspaniały.

Po miłym geście ze strony mojego brata zostałam zawołana przez moją przyjaciółkę. Obydwie udałyśmy się do mojego pokoju, gdzie usiadłyśmy po turecku na przeciw siebie.

– Po twojej minie wnioskuję, że to poważna rozmowa będzie – zaczęłam widząc, że blondynka jest nie jest do śmiechu.

– Chodzi o Laurę – zaczęła, ale jej przerwałam.

– Masz coś? – zapytałam z nadzieją.

Nie chcę, żeby ta suka zepsuła mój związek z Jorge. Na dodatek muszę go okłamywać ze sprawą mojej kariery, a plus do tego dochodzi sprawa z Laurą.

– Jeszcze nic – powiedziała. – Zadzwoniłam do Marka, żeby sprawdził ją – dodała.

Mark to jest dobry menadżer blondynki. Pewnie zleci to zadanie komuś kto się na tym zna.

– Mam nadzieję, że coś się znajdzie na nią – odparłam. – Nie chcę rozstawać się z Jorge.

– Nie rozstaniecie się – wyznała łapiąc mnie za dłonie. – Nie pozwolę, żeby szczęście mojej przyjaciółki było w ręce jakiejś suki.

– Może zmienimy temat? – zaproponowałam. – Co jest pomiędzy tobą, a moim bratem?

– A co ma być? – zapytała, a jej policzki delikatnie się zarumieniły. Ha! Wiedziałam!

– Jesteś zakochana w Fran – oznajmiłam, a moje kąciki ust podniosły się do góry.

– Nie prawda – zaprzeczyła, ale zmiękła pod moim spojrzeniem. – No dobra, może mi tak odrobinę podoba.

– Odrobinę? – zaśmiałam się i palcami zrobiłam znak, który miał pokazać tą ilość.

– Może trochę bardziej.

– Mechi się zakochała – zaczęłam śpiewać i skakać po łóżku. – Mechi się zakochała.

– O kim mowa? – Do pokoju wszedł niczego nie świadomy Daniel, który musiał słyszeć odrobinę moich słów.

– Francedes – powiedziałam, a oni to powtórzyli zdziwieni. – Francedes, czyli złączenie imion mojego brata i Mechi – wytłumaczyłam.

– Może fransedes? Fran i sedes? – zaśmiał się blondyn, ale blondynka nie zrozumiała ostatniego słowa, bo powiedział Daniel powiedział to po polsku, więc jej to przetłumaczyłam na hiszpański.

– Czy moje imię kojarzy ci się z kiblem? – oburzyła się dziewczyna.

– Może.

– Koniec – przerwałam ich wypowiedź. – Mechi zaraz się spóźnimy na spotkanie z dziewczynami – dodałam przypominając jej, że byliśmy umówione w galerii handlowej.

– Faktycznie – zgodziła się ze mną.

– Pójdę z wami, bo mi się tak trochę nudzi – oznajmił Daniel.

Samochodem Daniela dojechaliśmy do galerii handlowej, gdzie w środku czekały na nas dziewczyna i jak widać wzięły ze sobą chłopaków, którzy nie byli zadowoleni z kilku godzin chodzenia po sklepach.

– Pięć minut spóźnienia – zauważyła Cande.

– Wybacz? – powiedziałam, a raczej zapytałam się, a rudowłosa się zaśmiała kręcą głową.

Całkiem tego nie zrozumiałam, ale ona od zawsze była zwariowana.

– Co tak jeszcze tutaj stoimy? Shopping dziewczęta! – oznajmiła entuzjastycznie Mercedes i pociągnęła mnie za ręką, a drugą Lodo. Pewnie, gdyby miała wolne ręce wzięłaby wszystkie dziewczyny, ale ma tylko możliwość do dwóch.

– Muszę sobie kupić jakąś sukienkę na kolację z rodzicami Jorge – stwierdziłam, kiedy szliśmy przez hol główny mijając po drodze sklepy, które nas nie interesowały.

Wszystkie dziewczyny zatrzymały się i spojrzały na mnie. Nie wiedziałam o co chodzi, więc postanowiłam się nie odzywać.

– Co? – W końcu wydukałam z siebie. – Co się tak patrzycie?

– Wiesz co znaczy spotkanie z rodzicami swojego chłopaka? – zapytała się Candelaria. – On traktuje ten związek poważnie. On chce cię przedstawić rodzinie.

– Dzisiaj o osiemnastej ma być po mnie – podałam akurat tą informację, bo szczerze nie wiedziałam co mam powiedzieć.

– Mamy tak mało czasu – zapiszczała blondynka i pociągnęła mnie do jakiegoś sklepu.

Już od godziny szukam odpowiedniej sukienki, ale dziewczyną żadna się nie podoba. Powoli mam dość tych zakupów, a chłopcy są już znudzeni tym, oprócz Daniela, który ustala jak mam wyglądać przed rodzicami chłopaka. Uznał, że sukienka powinna być odpowiednia do mojego wieku, ale również taka, żebym zrobiła wrażenie na państwu Blanco oraz żeby Jorge opadła kopara, gdy mnie w niej zobaczy. Tak wiele kategorii powinna mieć sukienka, ale żadnej nie widzę takiej.

– Poddaję się – powiedziałam opadając na kanapę obok Ruggero, który pił soczek w kartonie.

Kit z tym, że w sklepie tego nie wolno robić, ale go zasady nie obchodziły. Ukradłam mu napój dla dzieci, a przez rurkę doszedł do mnie smak jabłkowy. Pycha, pomyślałam.

– To moje – powiedział jak obrażone dziecko. – Kup sobie.

– Zapomnij – prychnęłam pokazując mu język, a potem zwróciłam się do dziewczyn. – Najwyżej poszukam jakiejś kiecki w garderobie. Przecież tam mam wiele nowych rzeczy w których nie chodziłam.

– Nie, to musi być coś nowego – stwierdziła Mechita – świeżego.

– Zabijcie mnie – poprosiłam i spojrzałam na sufit. Mam już doszyć tych zakupów.

– Może ten kombinezon? – zaproponowała Alba, która w ręce trzymała czarny kombinezon, który odsłaniał nogi, a góra była na ramiączkach. Wyglądał jak sukienka z falbankami, ale dół to były spodenki. Był śliczny.

– Do tego doda się czarne szpilki i będzie idealnie – stwierdziła Mercedes, która po chwili w ręce miała wspomniane buty. – Idź przymierz.

– W porządku – rzekłam odbierając rzeczy i udałam się do garderoby.

Ubrałam na siebie ubrania, a po chwili wyszłam pokazać się jak wyglądam.

– Wyglądasz rewelacyjnie – stwierdziła Clara.

Po zakupach wróciłam do domu razem z Mechi i Danielem. Reszta pojechała do hotelu, gdzie wynajmują pokoje na czas pobytu w Polsce. Za chwilę miała wybić już godzina osiemnasta, więc przystało mi tylko czekać na Jorge. Byłam już ładnie ubrana. Mercedes zrobiła mi piękny makijaż i zakręciła włosy lokówką. Jak ona stwierdziła, że podobam się im wszystkim. Mam nadzieję, że wypadnę dobrze przed rodziną mojego chłopaka.

Podczas czekania na niego cierpliwie siedziałam w swoim pokoju i wpatrywałam w telefon. Szatyn miał mi wysłać SMSa. Po chwili usłyszałam, że dostałam wiadomość, ale nie taką, której oczekiwałam.

''Przepraszam, ale kolacja dzisiaj się nie odbędzie. Moja mama prawdopodobnie skręciła nogę na obcasach i teraz jestem z nią w szpitalu. Przepraszam, że tak wyszło, myszko. Kocham cię''.

Byłam odrobinę zawiedziona, ale to nie jego wina, że jego mama zrobiła coś w nogę. Szybko mu odpisałam, że nic się nie stało. Przecież to nie jego wina, że do kolacji nie doszło. Może i tak może jest lepiej?

********

Zapraszam do obserwowania mnie na instagramie, gdzie podaję informację o rozdziałach itd.

Instagram: mrs_devil13

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro