Rozdział 51: Do usług

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nigdy nie chciałem więcej, dopóki nie poznałem ciebie

***

Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Czy Laura sprzedaje się za pieniądze? Nie rozumiem ludzi, którzy robią takie rzeczy. Przecież nie szanują swojego ciała, ale człowiek zrobi wszystko dla kasy. Nawet odda duszę diable.

Wciąż oglądałam tą scenę z niedowierzaniem. Ta dziewczyna nie ma za grosz honoru dla siebie. To jest okropne.

Blondynka po chwili wsiadła do samochodu mężczyzny, a następnie odjechała i nawet nie chcę myśleć co będzie się dziać potem.

– To było... – zaczęłam, ale Mechi skończyła za mnie:

– Okropne.

***

Kiedy byłam już prawie przed domem to zadzwonił mój telefon, który wyciągnęłam z kieszeni.

– To Daniel – poinformowałam przyjaciółkę, a ona kazała mi odebrać. – Coś się stało, Daniel?

– Tini, jestem w szpitalu?

– Jak to w szpitalu? – zapytałam się wystraszona. – Dlaczego?

– Prawdopodobnie złamałem sobie nogę – wyznał.

– Co ty robiłeś, że złamałeś nogę? – spytałam.

– Szedłem, szedłem, wszedłem na murek i bam, spadłem i właśnie tak złamałem nogę.

– Czy ty chodzić nie umiesz? W jakim szpitalu jesteś?

Po chwili już wiedziałam, gdzie powinnam się udać. Powiedziałam Mercedes, żeby wracała do domu, a jak coś będzie się działo to powiadomię ją o tym.

***

Pod szpitalem byłam już po dwudziestu minutach. Weszłam do środka, a tam dowiedziałam się, gdzie jest Daniel, więc udałam się na odpowiednie piętro. Jednak jak tam dotarłam to odkryłam, że panuje tam straszny harmider. Z daleka widziałam jak ktoś ucieka przed lekarzami i pielęgniarkami.

Proszę niech to nie będzie Daniel, pomyślałam.

Dana postać zbliżała się coraz bliżej mnie, a raczej do windy za mną. Teraz mogłam dokładnie się przyjrzeć, że na wózki inwalidzkim ucieka mój przyjaciel.

Co ten debil znowu odpierdala?

– Daniel co ty robisz? – krzyknęłam kiedy przejechał obok mnie.

Cały czas za nim biegłam.

– Wracam do domu – odpowiedział. – Nie mam zamiaru spędzić tutaj ani minuty dłużej.

– Jesteś jebnięty.

– Dzisiaj mówiłaś, że jestem najlepszy – zauważyłam. – Włącz tą windę! – wydarł się, a ja postanowiłam wcisnąć guzik przywołujący.

Kiedy znaleźliśmy w środku to mało brakowało, żeby lekarze nas złapali. Nie wierzę, że ten debil taki cyrk odstawił! Albo jednak wierzę, przecież to Daniel! U niego wszystko możliwe!

– Jesteś głupi – zaśmiałam się, kiedy uwolniliśmy od środka.

– Nie, jestem zabawny – powiedział. – Kiedy będę mógł się spodziewać baby Blanco?

– Nigdy?

– Nie chcesz mieć dzieci z Jorge?

– Nawet nie wiem czy będę z nim wtedy – stwierdziłam, kiedy byliśmy daleko od szpitala. Teraz mogliśmy pozwolić sobie na spokojny spacer. – Nie wiem co będzie w przyszłości.

– A ja wiem – odparł. – Wyjdziesz za Jerzego i będziecie mi produkować białe dzieci.

– Szkoda, że nie spadłeś na głowę.

– Ej, ranisz. – Daniel udawał, że zraniły go moje słowa. – Jesteś okrutna!

***

Był już wieczór, a ja siedziałam w salonie i oglądałam film. Kiedy przyszłam do domu z Danielem to dopiero się zaczęło. Moja mama widząc w jakim jest w stanie mój przyjaciel, wezwała lekarza, który oznajmił, że z blondynem wszystko jest w porządku. Dostał kule i przez tydzień ma się nie ruszać z domu, więc Daniel jest uziemiony. Gips mu ściągnął dopiero za trzy tygodnie.

Moi rodzice wrócili z delegacji wczoraj późnym wieczorem. Przepraszali mnie, że nie mogli być ze mną na osiemnastych urodzinach. Obiecali, że w weekend wszyscy wyjedziemy na rodzinny wyjazd, ale coś czuję, że poczekamy aż Danielowi się poprawi.

– Co robisz? – zapytał się Fran, który dosiadł się do mnie i zabrał mi pilota.

– Oglądałam – odpowiedziałam z wyrzutem. – Oddawaj tego pilota zgredzie – dodałam i zaczęłam się szarpać z bratem o pilota. Jest starszy ode mnie o pięć lat, a zachowuje się gorzej od dziecka!

– Oddaj mi to – powiedziałam, kiedy biłam się z nim o przedmiot do telewizji.

– Teraz ja oglądam – stwierdził.

– Chyba cię coś pojebało – rzekłam.

– No chyba ciebie, dziewczynko.

– Fran, oddaj mi to – jęknęłam.

– Gdzie się dwóch bije, trzeci korzysta – usłyszałam głos taty, więc spojrzałam w jego kierunku i okazało się, że zabrał nam pilota.

– No ej – wyjęczałam jak mała dziewczynka. – To nie fair.

– Wszystkie chwyty dozwolone – zaśmiał się rodzic pokazując nam język, a po chwili usiadł w fotelu i włączył Polsat, gdzie leciał świat według Kiepskich.

Mój ojciec może nie mówił tak ładnie po polsku jak ja z bratem i mamą, ale wciąż się uczył tego języka. Żyje tyle lat z moją rodzicielką, że zdążył się nauczyć podstaw języka, która ja z bratem znamy od małego. Jesteśmy dziećmi dwujęzycznymi od urodzenia. Potem oczywiście, gdy byliśmy już trochę więksi nauczyliśmy się innych dodatkowych języków taki jak angielski i włoszki.

– To jest głupie – zauważyłam, kiedy ojciec po raz kolejny wybuch śmiechem. Zastanawiam się czy on coś rozumie z tego serialu.

– Głupia to jesteś ty – odgryzł się.

– Wiesz co, dzięki tato.

– Do usług córeczko. – Posłał mi buziaka z powietrzu. – Do usług.

– Co to są za kłótnie? – zapytała się moja mama, która postanowiła się dołączyć do nas. Jeszcze brakuje tutaj Daniela i Mechi. O wilku mowa, pomyślałam kiedy zauważyłam blondynkę, która usiadła obok mnie.

Całkowicie się pochłonęła w ekran. Mimo, że nie znała języka to i tak oglądała. Ciągle musiałam jej tłumaczyć co się dzieje w serialu. Nawet nauczyła się parę nowych słów po polsku, które pewnie zapomni w najbliższej przyszłości.

– Jak się masz? – zapytała się blondynka z polskim akcentem, a ja się zaśmiałam z niej, że próbuje mówić w moim ojczystym języku.

– Dobrze – odpowiedziałam po hiszpańsku.

– A jak to jest po polsku? – zadała pytanie, więc to przetłumaczyłam, a ona to wypowiedziała. I tak właśnie dzisiejszego wieczora zaczęłam moją przyjaciółkę uczyć nowych słówek. Nawet mój brat się dołączył do nas. Widać, że są sobą zauroczeni, a oni głupi tego nie widzą. Oboje powinni się udać do okulisty! Ślepi są na miłość!

– Powiedz tak – zaczęłam, kiedy wpadł mi genialny plan – kocham cię, Fran – wymówiłam to zdanie po polsku. Oczywiście wszystko jej teraz mówiłam do ucha, żeby mój brat nie słyszał.

– Co to znaczy?

– Lubię cię, Fran – skłamałam.

– Kocham cię, Fran – powiedziała Mercedes z uśmiechem do mojego brata, a on zastygł bez ruchu. – Nie powiedziałam, że cię lubię, prawda? – zapytała się po hiszpańsku patrząc się na mnie jak na winną. Może trochę byłam, ale czy to moja wina, że chcę, żeby moja przyjaciółka i mój brat byli w szczęśliwym związku?

– Ona cię okłamała – wyznał jej Fran. Już widzę solidarność rodzeństwa! Zdrajca! – Tak naprawdę wyznałaś mi miłość – wytłumaczył, a blondynka spojrzała na mnie ze wściekłością.

– Nie bij – oznajmił uciekając do mojego pokoju, a jasnowłosa poleciała za mną.

– Już nie żyjesz – krzyknęła, kiedy wleciała do mojego pokoju, a następnie rzuciła się na mnie i obie opadliśmy na moje łóżko. Zaczęła mnie łaskotać, więc po chwili wyłam ze śmiechu. 

***

Po skończonych wygłupach leżałam na łóżku razem z blondynką. Sprawdzałam twittera, YouTube i inne portale społecznościowe. Akurat weszłam na Facebook, a tam zobaczyłam jak znajoma Jorge wrzuciła zdjęcie z nim jak całuje go w policzek. Mogłam tą fotografię zobaczyć jedynie dlatego, bo oznaczyła mojego chłopaka, którego mam w znajomych. To nie było dziwne dla uczniów Jorge, bo miał wiele uczniów w znajomych.

Nagle poczułam się taka bezradna stosunku do naszego związku. Nie mogę pokazać, że szatyn jest ze mną, bo musimy się ukrywać, więc każdy myśli, że jest wolny i dlatego każda dziewczyna może przystawiać się do szatyna.

Czuję się przez nią do niczego. Ona mi kradnie chłopaka, a ja nawet nie mogę nic z tym zrobić. Jestem bezradna.

– Co się stało, Tini? – zapytała się moja przyjaciółka, więc jej pokazałam zdjęcie Stephie i Jorge, który wygląda jakby zapomniał o mnie. – O cholera.

– Czuję, że go tracę – powiedziałam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro