Rozdział 56: Od kiedy?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Im bardziej ci zależy,
tym bardziej będzie później bolało.

***

– Jestem Adam – przedstawił się.

– Martina, ale możesz mi mówić Tini – powiedziałam, a kąciki moich ust nie schodziły z twarzy.

Może Adam stanie się częścią mojego życia?

– Wiem jak masz na imię – zachichotał. – Byłem na apelu. Gratulację pierwszego miejsca – dodał dla wyjaśnienia.

– Wszystko dobrze? – zapytała się pani Maluch, która podeszła, ale nie sama, bo około niej stał również Jorge.

– Tak, nic mi nie jest – odpowiedziałam.

– Mógłbyś bardziej uważać. – Jorge zwrócił się do Adama. – Wracaj do drużyny.

Adam i Jorge wrócili na swoją część sali. Starałam się nie myśleć o szatynie, ale nie potrafiłam. Wystarczyło tylko jedno jego spojrzenia, a ja wariowałam. Nie rozumiałam jak to było możliwe, że przez niego tak bardzo szalało moje serce. Tylko na mnie zerknął, a mi od razu zaczęły uginać się kolana.

– Świetnie ci poszło, oprócz tego incydentu z piłką – oznajmiła trenerka. – Chodziłaś już do jakiś szkół tańca?

– Tak, w Argentynie uczęszczałam do szkoły tańca od kiedy miałam sześć lat – wytłumaczyłam.

– Przyjdź jutro na próbę – powiedziała brunetka. – Wiktoria powie ci szczegóły, a teraz żegnam – dodała, a potem odeszła, więc wróciłam do szatni.

Dziewczyn było siedem razem ze mną i Wiktorią. Każda była przyjazna. Miło mnie przyjęły do swojego składu. Aleksandra była wysoką brunetką o ciemnych oczach, tak samo jak Weronika tyko, że jej oczy były zielone. Jagoda i Klaudia były blondynkami, ale różniły je odcienie włosów. I na koniec została rudowłosa Emilia. Wszystkie były piękne i zgrabne. Łączyła ich pasja do tańca.

Ubrałam się w moje poprzednie ubrania i żegnając się wyszłam ze szkoły, a koło mnie towarzyszyła moja przyjaciółka.

– Adam do ciebie zagadał! – powiedziała Wiki – ale ty masz szczęście.

– Nie rozumiem.

– Adam to najprzystojniejszy chłopak w szkole. Jest kapitanem szkolnej drużyny koszykarskiej. Każda dziewczyna na niego leci. 

– Ty też jesteś w gronie tych dziewczyn?

– Przystojny jest, ale ja nie lecę na wygląd – odpowiedziała.

Skierowaliśmy się w stronę przystanku autobusowego. Dzisiaj musiałam jechać tym środkiem transportu. Daniela odebrał mój ojciec, a ja powiedziałam rodzicowi, że zostaję na dodatkowe zajęcia i wrócę sama do domu.

***

Weszłam do domu, a w środku zobaczyłam śpiącą Mechi i Fran, którzy się przytulali podczas snu. Najwyraźniej musieli usnąć przy telewizorze, bo był włączony.

Sięgnęłam po pilota, a następnie wyłączyłam cyfrówkę. Kocem przykryłam Francedes, a potem udałam się do mojego pokoju.

Położyłam się na łóżku, a moje myśli o Jorge powróciły. Wciąż mnie bolało po zerwaniu. Jak widać podjęłam dobrą decyzję. On woli Stephie. Przecież ona jest w jego wieku. Z nią nie będzie musiał się ukrywać i bać, że zostanie przyłapany. Może tak jest lepiej?

Po chwili usłyszałam, że dostałam SMSa, więc ciekawa wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam od kogo. Na ekranie wyświetlił się numer nieznany.

''Tini pójdziesz ze mną jutro do kina, żeby się lepiej poznać? Adam''.

Nurtowało mnie pytanie skąd on ma mój numer, ale przecież mógł od kogoś go wziąć. Chwilę myślałam co powinnam odpisać, ale później stwierdziłam, że czemu nie.

''Pewnie :)''.

''To super :) To jutro o szesnastej''.

Zapisałam jego numer w kontaktach, a następnie postanowiłam przejść się do Daniela. Miał pokój obok mnie, więc daleko nie miałam. Weszłam bez pukania.

Blondyn leżał na łóżku, a rękę miał za głową.

– Hej – zawołałam wesoło. – Tęskniłeś?

– Za tobą? Nigdy – odpowiedział w żartach.

Położyłam się na jego łóżku i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Daniel to najlepszy przyjaciel pod słońcem.

– Mogę zadać ci jedno pytanie?

– Już to zrobiłaś – zaśmiał się.

– To mogę ci zadać dwa pytania? – spytałam.

– Już je zadałaś – stwierdził.

– Kiedy? – zdziwiłam się.

– Teraz – zaśmiał się chłopak. 

– Jesteś nieznośny – jęknęłam. – Podoba ci się Michał?

Spojrzałam na Daniela, żeby zobaczyć jak zareaguje i on się zarumienił. Stał się czerwony jak burak!

– Od kiedy? – zapiszczałam.

– Nie wiem – odpowiedział. – Myślę, że to zaczęło się od wycieczki do Warszawy, gdy mieliśmy wspólny pokój.

– I nic mi nie powiedziałeś przez te miesiące? – oburzyłam się. – Jak mogłeś? – dodałam i uderzyłam go w ramię.

– Po prostu nie chciałem nawet tego przed sobą przyznawać, bo Michał był jeszcze wtedy z Wiktorią – wytłumaczył. – Przecież wiesz, że nie jestem w stanie nikomu zniszczyć związku, a Wiki to moja przyjaciółka. Nie mogłem jej tego zrobić.

– Rozumiem – odparłam – ale teraz możesz być z Michałem. Podobasz się mu.

– Skąd wiesz?

– Ostatnio powiedział to mi i Wiktorii – rzekłam z uśmiechem. – Midiel może być razem.

– Midiel? Złączyłaś nasze imiona? – zapytał, a ja kiwnęłam głowę na tak. – Podoba mi się to! – wykrzyknął.

***

Było już późno wieczorem, a ja siedziałam na parapecie i oglądałam zdjęcia z moich urodzin. Cande zrobiła dla mnie album z tego dnia. Byłam szczęśliwa, kiedy mi go wręczyła. Pamiątka na całe życie.

Zeszyt z fotografami był otworzony na jednej stronie. Przedstawiała ona mnie i Jorge. To było nasze pierwsze, wspólne zdjęcie.

Po moich policzkach wciąż leciały łzy po stracie. Nadal ciężko mi było, że to wszystko się zakończyło. Ja i Jorge to zamknięty rozdział. Może coś wyjdzie z Adamem? Może on pomoże mi zapomnieć o szatynie, który złamał mi ponownie serce? Gdybym mogła cofnąć się w czas, to nigdy nie poznałabym Jorge. 

Chcę zapomnieć, że kiedyś istniał ktoś taki jak Jorge Blanco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro