Rozdział 64: Mam teraz Adama

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Usta mówią wszystko.

Oczy mówią prawdę.

***

Laura Linde to córka Ireny Linde. Niby wiedziałam, że mają te same nazwiska, ale myślałam, że to tylko zbieżność. Również sądziłam, że Flądra ma około trzydziestu lat, przynajmniej na tyle wygląda, a tutaj się okazuje, że ma osiemnastoletnią córkę.

Szybkim krokiem minęłam Jorge, musiałam teraz porozmawiać z dziewczyną i to wyjaśnić. Na szczęście złapałam ją jeszcze na korytarzu. Pociągnęłam ją za rękę, gdzie bezpiecznie będziemy mogli przeprowadzić rozmowę.

– Mścisz się na mnie przez swoją matkę? – zapytałam.

– Co? – wydawała się zdezorientowana.

– Wiem, że Irena Linde to twoja matka – wyznałam.

– Tylko na papierze – dopowiedziała swoje grosze Laura. – Nigdy nie była dla mnie matką, więc dlaczego miałoby mi być teraz jej szkoda, że siedzi za kratami?

– To dlaczego mścisz się na mnie?

– Bo ci zazdroszczę – zaczęła – masz wszystko, o czym ja zawsze marzyłam – dodała, a następnie się oddaliła.

***

Do klasy matematycznej weszłam spóźniona. Oczywiście dostałam bure od Jorge za wychodzenie na lekcji i niepowiadamianiu nauczyciela, a co najgorsze to dał mi karę. Po prostu piękniej być nie mogło.

Usiadłam w swojej ławce, a następnie się rozpakowałam. Była zła na szatyna, który specjalnie kazał mi zostać po lekcjach. Jak będzie robił coś, co nie dotyczy jego zawodu, to wyjdę. Między mną a nim już nie ma nic. Wszystko się skończyło i nigdy nie wróci i do tego dochodzi sprawa Laury. Mści się na mnie, bo mam wszystko to o czym ona marzy? Chodzi jej o moją karierę, na którą musiałam ciężko napracować się? O to chodzi?

– Jesteś jakaś zamyślona – zauważył Daniel.

– Dostałam ciekawego esemesa od Mechi – szepnęłam, żeby nikt nie usłyszał. – Dotyczy Laury – dopowiedziałam.

– Pokaż. – Wyciągnął rękę po moją komórkę, którą mu podałam. – Że co?! – krzyknął na całą klasę.

– Ciszej debilu – upomniałam mu i odebrałam moją własność.

– Daniel, jaki jest powód, że wydzierasz się na lekcji?

– To bardzo dobry powód – stwierdził blondyn. – Martina powiedziała mi, że całowała Adama Skalskiego z równoległej klasy. Przecież to jest ciacho. – Daniel zagwizdał, a ja schowałam w rękach twarz. Może Daniel powinien o tym powiedzieć całej szkole? Wiem, że zrobił to specjalnie, żeby zdenerwować Jorge, ale nie musiała o tym wiedzieć cała klasa. – Aż biedna się zaczerwieniła – dodał.

– Zabiję cię – odparłam i wyciągnęłam ręce w jego stronę, żeby mu zrobić krzywdę, ale on idealnie się umożliwiał, żebym mogła zrobić jakieś ruchy. – Nienawidzę cię – dodała i przesunęłam się bardziej do ściany, żeby oddalić się od mojego przyjaciela.

Daniel tylko się zaśmiał, ale już się nie odzywał i ja też mam taki zamiar. Nie odezwę się dopóki mnie nie przeprosi.

***

Zadzwonił dzwonek na przerwę, więc razem z Wiktorią wyszłam przed szkołę, na boisko szkolne. Usiadłyśmy na ławce, a Daniel razem z Michałem gdzieś się ulotnili.

– Powiesz mi więcej o festynie, który jest co roku?

– Pewnie – odparła Wiktoria. – To jest festyn charytatywny. Pieniądze z niego idą na cele charytatywne. Zawsze nasza grupa taneczna występuje na takich imprezach szkolnych – stwierdziła. – W tym roku pewnie też wystąpimy.

– Będę śpiewać na tym festynie – wyznałam.

– To cudownie. – Dziewczyna przytuliła mnie. – Już nie mogę się doczekać.

– Ja szczerze też – odpowiedziałam z uśmiechem.

– Masz za wiele talentów – powiedziała i udała obrażoną. – Oddaj trochę.

– Przecież świetnie tańczysz – rzekłam. – Powinnaś się tym zająć zawodowo.

– Chyba się do tego nie nadaję – odparła niepewna swoich słów. – To chyba tylko tymczasowe hobby.

– Jesteś świetna w tańcu – odrzekłam. – Będziesz głupia, jeśli przestaniesz tańczyć. Sama cię nawet zapiszę do szkoły tanecznej. Zobaczysz. – Pogroziłam jej palcem, a następnie obie się zaśmiałyśmy.

***

Lekcje się skończyły, a mi zostało teraz najgorsze, czyli zostanie z Jorge sam na sam w jednej klasie. Przecież ja ledwo przeżywam, gdy jest z nami cała klasa, a co dopiero, gdy jesteśmy sami. To będzie ciężkie.

Nacisnęłam na klamkę od drzwi i weszłam do środka. Na moje szczęście Jorge nie było w klasie, więc usiadłam w ostatniej ławce. Musiałam poczekać, aż szatyn wróci do sali. Moje życie jest za bardzo pokomplikowane. Chcę wyleczyć z miłości do Jorge, ale jak mam to zrobić, kiedy on jest tak blisko.

Po chwili do klasy wszedł mężczyzna mojego serca, który mnie jeszcze nie zauważył. Nie patrz się tu! Nie patrz się tu! Nie patrz się tu! Moje krzyki w głowie nic nie powiodły, bo zielonooki mnie zauważył. Dzisiaj zdecydowanie nie mój dzień.

– Tini, możemy porozmawiać? – zapytał, podszedł do mojej ławki i na niej oparł, wciąż patrząc na mnie.

– Nie – odparłam stanowczo, nie patrząc w jego stronę.

– Daj mi szansę – poprosił. – Chcę cię odzyskać.

– Nie wysilaj się – powiedziałam. – Wszystko się skończyło. Mam teraz Adama, a ty Stephie.

– Nic mnie nie łączy ze Stephie – wyznał.

– To dlatego całowałeś się ze Stephie? – spytałam, ale nie odzyskałam odpowiedzi od niego. – Właśnie – dodałam, zabrałam moją torbę i opuściłam klasę.

Chcę o nim zapomnieć, pomyślałam, kiedy jedna łza spłynęła mi po policzku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro