Rozdział 69: Zaraz wyjeżdżamy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kochaj mnie, a będę przenosiła góry, żebyś był szczęśliwy.

Zrań mnie, a zgniotę tymi górami twoje jaja!

***

W jego ramionach zawsze mogłam czuć się bezpieczna i tak było w tej chwili. Przy nim czułam się kochana oraz byłam szczęśliwa, a ja głupia chciałam zapomnieć o kimś kto mnie kocha. Jak mogłam myśleć, że z Adamem mogę być szczęśliwa, skoro kocham innego? Adam to był błąd, który przejrzałam, gdy on mnie zranił. Nawet nie powinnam zaczynać tej znajomości. Właściwie sama nie byłam fair wobec bruneta, od początku był moim lekarstwem po stracie Jorge, bo świadomie wiedziałam, że nigdy nie będę mogła zapomnieć o kimś kogo kocham i dlatego szukałam czegoś co mi pozwoli o tym zapomnieć, a Adam był wtedy idealną ucieczką.

– Kocham cię – wyznałam i pocałowałam jego tors. – Zawsze kochałam.

– Powtarzać już to kilka razy ciągu godziny – powiedział, całując mnie w głowę.

– A mam przestać? – spytałam, chichocząc.

– Nie – odpowiedział z uśmiechem. – Mogę słuchać tych magicznych słów kilka razy dziennie, a nigdy nie będę miał ich dość.

– Kocham cię, kocham cię, kocham cię – wyszeptałam i złączyłam nasze usta.

– Widzę, że produkcja białych dzieci trwa. – Usłyszałam chichot Daniela. – Mam rozumieć, że odbiór za dziewięć miesięcy, tak?

– DANIEL! – krzyknęłam i rzuciłam w niego poduszką. – Czasem jesteś niemożliwy.

– Jerzy nie spierdol tego. – Daniel tym zwrócił się do Jorge. – Czekam na baby Blanco.

– Że na co? – zapytał się Jorge, który nic nie wiedział o planach Daniela względem jego plemników.

– Mam ci wytłumaczyć jak się robi dzieci? – zapytał się blondyn. – Na początku musisz się rozebrać.

– Wiem jak się robi dzieci. – Przerwał mu szatyn.

– To czas skorzystać z tej wiedzy.

– Nie słuchaj go, bo to debil – stwierdziłam. – Co chciałeś?

– Co chciałem? – spytał sam siebie, drapiąc się po brodzie, jakby się zastanawiał nad pytaniem. – Zniknęłaś na noc. Wiktoria mi powiedziała, że poszłaś do Adama, a teraz krążą plotki, że cię przeleciał.

– Co? Jakie plotki? – zapytałam i podeszłam do Daniela. – Przecież to nie prawda.

– Adam się chwali, że cię przeleciał – wyjaśnił mój przyjaciel. – Ale nie martw się. Już mu przywaliłem. Ma ładną pamiątkę od mojej pięści.

– Poprawię mu – warknął Jorge i zaczął się kierować w stronę drzwi, ale go zatrzymałam.

– Zapominasz o jednym małym fakcie – oznajmiłam. – Jesteś nauczycielem, więc nie powinieneś bić uczniów. Przez to możesz zostać zwolniony, a do tego na jaw wyjdzie romans z uczennicą!

– Tini ma rację – powiedział Daniel. – Nic nie możesz zrobić.

– Nie cierpię, gdy jestem bezsilny – rzekł szatyn, siadając na łóżku. Usiadłam na jego kolanach i przytuliłam go.

– Dla mnie jesteś najsilniejszym facetem na świecie – odparłam. – Nie kocham cię za twoją siłę, ale za to kim jesteś. Kocham cię za to jaki jesteś wspaniały dla mnie – wyznałam. – Już lepiej?

– Zdecydowanie – odpowiedział z uśmiechem.

– Tinka, zbieraj się, bo inni nie mogą cię zobaczyć jak wychodzisz z pokoju swojego nauczyciela. – Naszą piękną chwilę popsuł Daniel, który uświadomił mi, że mnie wcale nie powinno tutaj być, przynajmniej inni powinni tak myśleć.

– Kocham cię, tygrysku – wyszeptałam i cmoknęłam jego usta, a następnie wyszłam z pokoju. – Nie cierpię cię – odparłam do Daniela.

– Ranisz moje biedne serduszko – stwierdził teatralnie.

Wokół siebie usłyszałam różne szepty, kierowane na moją osobę. Czułam się okropnie, gdy ludzie, którzy mnie nie znali, obgadywali za plecami. Myślałam, że dobrze poznałam Adama, a on tylko grał, ale w sumie ja też nie byłam bez winy. W końcu sama chciałam zapomnieć o Jorge przy pomocy Skalskiego.

– Może powiecie na głos to co sądzicie! – krzyknął zdenerwowany Daniel. – Chętnie posłuchamy co macie nam do powiedzenia!

– Daniel, wracajmy – odparłam, łapiąc go za ramię. – Jeszcze musimy się spakować.

To już dzisiaj wracamy do domu, co mnie cieszyło. Miałam już doszyć problemów z Adamem i jego rozpowszechnianiem plotek wobec mnie. Na szczęście jutro sobota, więc będę mogła cały dzień przeleżeć w łóżku. Zapewne będę spała cały jutrzejszy dzień.

***

– Mam już doszyć tych plotek – wyznałam, kiedy siedziałam w pokoju i pakowałam ubrania do torby podręcznej. – Myślałam, że Adam jest inny.

– Każdy tak myślał – odparła Wiktoria. – Adam jest skończonym idiotą. Nie rozumiem jak tak można?

– Nie mam pojęcia, Wiki – stwierdziłam. – Wydawał się taki inny. On był uroczy, ale jak widać on tylko udawał. Tak naprawdę jest...

– Frajerem? – przerwał mi Daniel, który wszedł do pomieszczenia razem z Michałem. – Idiotą? A może imbecylem? Jak myślisz Michał?

– Myślę, że masz rację – poparł go jego chłopak. – Od początku wolałem Blanco, niż Adama.

– To ty wiesz? – zapytałam się Michała. – Powiedziałeś mu Daniel?

– Przecież nie mogę mieć przed Michałem sekretów – odparł mój przyjaciel. – Michał wie wszystko, dosłownie wszystko.

– Czyli jak dosłownie wszystko?

– Wszystko wiem, gwiazdeczko – powiedział Michał i puścił mi oko. – Już obiecałem Danielowi, że nikomu nie powiem i dotrzymam słowa.

– Musimy już schodzić – powiadomiła nas Wiktoria, która spojrzała na godzinę w telefonie. – Zaraz wyjeżdżamy – dodała.

– Chodźmy – oznajmiłam, biorąc mój bagaż, ale wyrwał mi go Daniel.

– Dzisiaj będę na tyle dobry, że wezmę twoje rzeczy – uśmiechnął się, a ja się zaśmiałam, a następnie wskoczyłam mu na plecy. – Ale nie na tyle dobry, żeby cię nieść. Jesteś ciężka – wyznał, a ja tylko prychnęłam na niego.

*****

Przez pewien czas może nie być rozdziałów, bo jadę na wakacje

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro