List № 6. A.L.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cześć.

Dzisiaj są moje urodziny. A dokładniej były wczoraj, bo już dawno jest po północy. Jutro rano mamy wypad na wilkołaki. Jace powiedział mi, że muszę nabrać sił i się porządnie wyspać, ale po prostu nie mogę spać.

A powód jest wciąż ten sam — Ty...
A także uczucie bezgranicznego szczęścia i motyli w brzuchu. Nie, nawet nie kilku motyli, to całe stado ptaków. Chcę, żeby to uczucie nigdy nie odeszło.

Dzisiaj przyszedłeś do instytutu. Godzinę temu stałam z Tobą na dachu naszego budynku. Tylko Ty i ja, razem. Zupełnie jak w moich najśmielszych snach.

Przybyłam na dach w poszukiwaniu spokoju i powiewu świeżego powietrza, nie widziałeś jakie wspaniałe urodziny mi zapewnili. Izzy podarowała mi niesamowicie piękną, szmaragdową sukienkę, Simon dał mi płytę ze swoimi piosenkami, no wiesz, będąc wampirem, zaczął śpiewać znacznie lepiej, a Jace podarował mi niesamowicie elegancki srebrny sztylet.

Powiedziałeś kiedyś, że takie sztylety nazywano „bronią miłosierdzia”, używano ich do zabijania rannych rycerzy w zbrojach. W pewnym momencie chciałam dać go Jace'owi i poprosić go, żeby był dla mnie miłosierny... Mimo wszystko były to wspaniałe urodziny, podczas których brakowało Ciebie.

Izzy powiedziała, że ​​Ty i Magnus gdzieś poszliście, oczywiście nie zapytałam, ani nie powiedziałam, że Magnus przeszedł rano przez portal, żeby mi  osobiście złożyć życzenia.

Rozumiem, że unikasz Jace'a. W końcu jestem od Ciebie uzależniona, tak samo jak Ty od niego. Tylko jedna mała dawka i zacznie się odstawienie. Twoim lekarstwem jest Magnus, moim lekarstwem jest Jace.

Wiesz, czasami wydaje mi się, że on też jest przeze mnie leczony. Od Isabelle. Przysięgam, że patrzy na nią z taką tęsknotą i miłością, a to wcale nie jest miłość braterska. Patrzy tak samo jak ja na Ciebie i Simon na mnie.

Tak, wiem o jego uczuciach, po prostu nie mogę tego nie wiedzieć i widzę, jak szuka pocieszenia u Isabelle... A Izzy, mogę przysiąc, że jest gotowa udać się do Bane'a pod byle pretekstem, ale bynajmniej nie po to, by Cię odwiedzić.

Koło jest zamknięte.

Wydaje mi się, że to jakieś straszne przekleństwo — kochać kogoś, kto nigdy Cię nie pokocha. I wszyscy jesteśmy przeklęci, każdy z nas.

Powiesz, że gadam bzdury, że wypiłam za dużo wina i będziesz miał rację, ale co siedzi w głowie trzeźwego człowieka... I to nie wino sprawia, że ​​jestem taka.

Siedziałam nocą na dachu i patrzyłam na miasto, kiedy dostałam SMS-a.
"Chodź na dach".

I serce prawie wyskoczyło mi z piersi. To była wiadomość od Ciebie. Mając trudności z uspokojeniem tachykardii, napisałam: „Jestem tutaj”.

Podszedłeś do mnie i przeprosiłeś, że nie mogłeś być obecny na uroczystości, i poprosiłeś, żebym nie pytała dlaczego. Nie obchodzi mnie to. Teraz tutaj jesteś. W pobliżu. Nie mogłam spodziewać się lepszego prezentu, ale mi go dałeś.

Powiedziałeś, że nadal dręczy Cię sumienie za zabranie kawałka portalu, więc zadośćuczyniasz. Potem wyjąłeś z kieszeni świecący kamień i podałeś mi.

Żartowałam, że zawsze chciałam dostać gwiazdkę z nieba, ale nie wiedziałam, że będzie to tak dosłowne. A Ty odpowiedziałeś, że to ogień wiedźmy, który powinien mieć każdy łowca i że będzie oświetlał mi drogę nawet w całkowitych ciemnościach. Wiem, że to czarodziejski kamień z adamasem, że nazwa ogień wiedźmy jest rzadko używana. Wiem o tym, a jednak to jak go nazwałeś jest dla mnie jedyną wartościową nazwą. I niech Żelazne Siostry nie mają mi tego za złe.

Dałeś mi kamień i wtedy...  Potem powiedziałeś, że już czas na Ciebie i mnie pocałowałeś. Pocałowałaś mnie. Niech to będzie w policzek, niech ten pocałunek nic dla Ciebie nie znaczy, ale to jest nasz pierwszy pocałunek.

Wiesz, zdałam sobie sprawę, kim jesteś. Jesteś ogniem czarownicy. Równie piękny i równie zimny, zatrzymam go na zawsze.

W czasie pisania tego listu euforia minęła i zamiast szczęścia czuję ból.

Muszę kończyć.

💌➰

Alec wyjął z pudełka ogień wiedźmy, który natychmiast oświetlił pomieszczenie delikatnym blaskiem. Nie wiedział, że Clary dręczyła go każdej nocy...

— Piękny, ale równie zimny… —  Alec powiedział w zamyśleniu. — Nie, Clary Fray, całkowicie się mylisz…

Nie wyłączył ognia i kładąc go obok siebie na łóżku, wyjął siódmy list.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro