1. Pierwsze wrażenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wilno, 1822

Drogi — nie tak drogi — J.

Podobno pierwsze 30 sekund definiuje, czy darzymy nowopoznaną osobę sympatią. Nigdy się o tym nie dowiesz ale byłeś jak świeży powiew powietrza. Dopiero poznawałeś świat, chłonąłeś informacje wszystkimi zmysłami z szeroko otwartymi oczyma. Jeszcze nie byłeś skażony cudzymi poglądami i nieznane Ci były zdradliwe meandry polityki.

Byłeś  irytującym — ciekawskim — dorastającym młodzieńcem, który z zapałem plątał się pomiędzy ludźmi z dziennikiem ukrytym za pazuchą. Siadywałeś, kiedy znudziło Ci się zabawianie gości, gdzieś w cieniu i mocno dociskałeś ołówek do papieru. Uśmiechałeś się, aby chwilę później na Twojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

Byłeś perfekcjonistą. Niektórzy by powiedzieli, że egocentrykiem i narcyzem. Po części mieliby rację, ale Ty już wtedy byłeś pewny siebie i swojego talentu.

Bo należałeś do utalentowanych osób i żadne słowa krytyki nie mogły tego zmienić. Matka podsycała w Tobie zapał do pisania, grania czy też malowania.

Czy wiedziałeś, że spełniasz jej marzenia? Czy wiedziałeś, że chciałaby być na Twoim miejscu? Bez niej byłbyś nikim, a ona zawsze stała w Twoim cieniu i zawsze będąc Twoją opoką i talizmanem przeciwko złu.

Cokolwiek byś nie zrobił, nie sprawiłoby to, żeby się od Ciebie odwróciła. Nawet jeślibyś złamał jej serce — złamałeś je i to nie jeden raz. Ale wtedy byłeś tylko 13-letnim chłopaczkiem, który dzięki organizowanym przez nią wieczorkom artystycznym  miał otworzone okno na świat.

Na jednym z nich się poznaliśmy. Moje "Ballady i romanse" dobrze się przyjęły i zaproszenia na przyjęcia, bankiety i wieczorki posypały się lawinowo. 

Nie mogłem się od Ciebie opędzić. Zadawałeś zbyt dużo pytań, pokazywałeś swoje pierwsze wiersze, patrząc na mnie jak szczeniak.

Nawet nie pamiętam, co Ci  powiedziałem. Najpewniej próbowałem podciąć Ci skrzydła i pozbyć się Ciebie.

W obu przypadkach nie odniosłem sukcesu. Już zawsze podążałeś za mną krok w krok. Czasami mnie prześcigałeś. Może nawet częściej niż czasami. Niewielu Cię doceniło, a jeszcze mniej zrozumiało.

A ja się myliłem i Ci, którzy mówili, że dwóch wielkich poetów nie może tworzyć w tym samym czasie.

Rok 1822 był przełomowy.  Dla nas obu. Mnie doceniono, a Ty zrozumiałeś, że niewarto mieć mnie za swój autorytet.

Nie polubiłem Cię, chociaż Ty zabiegałeś o moją uwagę. Chciałeś mentora i kogoś, kto Cię doceni i pomoże kształtować Twoją artystyczną drogę.

Nie byłem na to gotowy. Wtedy liczyła się sława i nowe kontakty.

W końcu przestałeś zabiegać o moją sympatię i szacunek.

Odkryłem wtedy,  że czegoś mi brak. Kogoś mi brak, ale nie wiem, nie chcę wiedzieć co to żal i stracony czas.

A.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro