Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szalejąca za oknem nawałnica sprawiała, że Alicja wtuliła się w ciepłe ramię siedzącego obok niej na kanapie mężczyzny. Ten objął ją mocniej, kiedy wzdrygnęła się na dźwięk uderzającej z dużym impetem w szybę gałęzi. Odkąd pamiętała, nie znosiła burzy. Nie mogła jednak pozwolić, aby anomalie pogodowe zniszczyły jej humor. Nie w tak ważnym dla niej dniu.

Oderwała na moment wzrok od telewizora, na którym wyświetlały się znane jej obrazy. A właściwie to wspomnienia. Nie mogła uwierzyć, że od tamtych wydarzeń mijały właśnie dwa lata. Miała wrażenie, jakby to wczoraj stała przed ołtarzem i przysięgała ukochanemu mężczyźnie miłość i wierność do grobowej deski. A tymczasem świętowali właśnie drugą rocznicę ślubu i jej mąż, na którego przeniosła wzrok, wciąż był tym samym wyrozumiałym, czułym i kochanym mężczyzną jak w dniu, w którym się poznali.

Była więcej niż wdzięczna losowi, że postanowił postawić tego człowieka na jej drodze. Po tym, jak straciła pierwszego narzeczonego, nie sądziła, że kiedykolwiek jeszcze spotka ją takie szczęście, i przez jakiś czas nie chciała nawet dać sobie na nie szansy. Cieszyła się jednak, że ostatecznie pozwoliła sobie na kolejną miłość. Inną od tej pierwszej, ale nie znaczy, że gorszą. Nauczyła się oddzielać to, co miała z Mateuszem, od tego, co udało się jej osiągnąć z mężem. Starała się ich nie porównywać. Wiedziała, że nie może żyć przeszłością. Skupiała się na teraźniejszości i najbliższej przyszłości. To, co wydarzyło się pięć lat temu, zostawiła za sobą i nie oglądała się za siebie. Parła do przodu z wysoko uniesioną głową i wspaniałym mężczyzną u boku, którego naprawdę szczerze kochała.

– Mieliśmy oglądać wideo, a ty oglądasz mnie – oznajmił Rafał z cwaniackim uśmiechem, spoglądając na swoją żonę.

– A co, nie mogę? – spytała dziarsko Ala. – Wolę podziwiać cię na żywo niż na ekranie – dodała, po czym wspięła się na jego kolana i złożyła na ustach czuły pocałunek.

– Czyli co? Mam wyłączyć telewizor? – zapytał rozbawiony Kalczyński, widząc, że jego żona ma zamiar przyspieszyć romantyczny wieczór w sypialni, który zaplanował.

W odpowiedzi Alicja sięgnęła po pilot i jednym przyciskiem zgasiła telewizor. Jej mąż zaśmiał się, ale zanim zdążył skomentować zachowanie ukochanej, ta żarliwie wpiła się w jego usta.

Rozkoszując się pieszczotą, Rafał wrócił wspomnieniami do ich pierwszego pocałunku. Nie liczył tego lekkiego zetknięcia się ich warg, które miało miejsce na ulicy przed ich domami w dniu, w którym Ala miała wyjść za Mateusza. Za pierwszy prawdziwy pocałunek uznawał ten, do którego doszło kilka miesięcy później, w jego urodziny. Nie chciał Alicji do niczego zmuszać, dał jej tyle czasu, ile potrzebowała. Dlatego też to ona zrobiła pierwszy krok i dała mu najcudowniejszy prezent urodzinowy, jaki tylko mógł sobie wyobrazić. Słodki pocałunek, po którym zarumieniła się uroczo i nieco speszyła. Uwielbiał ją taką – niewinną i bezbronną, ale cenił także jej siłę i odwagę. Kochał oba te oblicza swojej żony.

Z kolei pierwszą wspólną noc spędzili niedługo po rocznicy śmierci Mateusza. Rafał uszanował to, że Alicja chciała jeszcze przez ten jeden pełny rok być wierna swojemu narzeczonemu. To, podobnie jak dzień niedoszłego ślubu, była kolejna data, która zamknęła pewien etap w życiu Ali i otworzyła następny.

Byli naprawdę szczęśliwi, ale Kalczyński zwlekał z oświadczynami. Nie był pewien, czy Alicja jest gotowa na kolejne narzeczeństwo, a nie chciał jej spłoszyć. Na odwagę zebrał się dopiero wtedy, gdy Ala pewnego wieczoru, dwa lata po tym, jak się poznali, kazała mu spojrzeć na swoje dłonie i zapytała, czy według niego czegoś na nich nie brakuje. Wcześniej nie zauważył, że przestała nosić pierścionek od Mateusza, bo nigdy nie przeszkadzało mu to, że zdobił jej serdeczny palec. Wtedy jednak jednoznacznie dała mu do zrozumienia, że jego miejsce powinien zająć ten, który od miesięcy leżał w satynowym pudełeczku wciśnięty w szufladę biurka w gabinecie Rafała.

Od tego momentu Ala nie musiała już długo czekać na to, aby znów zgodzić się zostać czyjąś żoną. Chociaż nie spodziewała się, że Rafał padnie przed nią na jedno kolano na bałtyckiej plaży, chwilę po tym, jak dotarli na nią po morderczej, kilkudniowej wycieczce rowerowej, którą od dawna planowali i która w końcu doszła do skutku, okazując się ich dużym, wspólnym sukcesem. Przez chwilę Ala bała się, że może się zawahać przed powiedzeniem „tak", ale nic takiego nie nastąpiło, a tamten wieczór okazał się jednym z najszczęśliwszych w jej życiu, bo tak oto udało się jej spełnić dwa punkty ze swojej listy marzeń.

W kwestii ślubu i wesela Kalczyński nie miał za wiele do gadania. Wiedział, że to szczególne wydarzenie było wielkim marzeniem Alicji, więc pozwolił jej zaplanować wszystko tak, jak tego zapragnęła. Jedyne, co go zaskoczyło, to data, jaką zaproponowała. Szesnasty września dwa tysiące dwudziestego trzeciego roku. A więc dokładnie ten sam dzień, który pojawił się w liście z przyszłości, w którym był mowa o ślubie. Ala wierzyła w symbolikę i czuła, że ta data miała być właśnie tą „ich".

I tak oto, równo dwa lata później, nie mieli wątpliwości, że dokonali właściwego wyboru. Nie tylko w kwestii dnia ślubu, ale przede wszystkim tego, że wybrali siebie nawzajem i postanowili wspólnie iść przez życie. A to układało się im naprawdę dobrze. Rafał przeprowadził się do domu Alicji, a swój w zupełności przeznaczył na studio fotograficzne, które przynosiło coraz większe zyski. Oba budynki otaczały bujne ogrody, o które małżonkowie wspólnie dbali. Ala natomiast wciąż pracowała w Azalii, ale miesiąc temu znalazła idealny, nieco podupadły obiekt, który miała zamiar odświeżyć i stworzyć w nim przytulny hotelik, o jakim zawsze marzyła. Była właśnie w trakcie załatwiania formalności związanych z kupnem i miała nadzieję, że jeśli nie w przyszłym, to na pewno w następnym roku, spełni się kolejne z jej marzeń – otworzy swój własny biznes. Była dumna z siebie, że udało się jej nie ustać w wysiłkach osiągnięcia tego celu. Trwało to trochę czasu i jeszcze wiele pracy przed nią, ale czuła, że satysfakcja z pierwszych gości, którzy zameldują się w hotelu, wynagrodzi jej wszelkie trudy.

Przerwali żarliwe pocałunki, kiedy na kanapę obok nich wskoczyła Luna. Od dawana nie była już tym wystraszonym szczeniakiem, którego Alicja zabrała ze schroniska. Suczka miała swoje lata, ale wciąż lubiła od czasu do czasu dokazywać swoim właścicielom w najmniej odpowiednich momentach.

– Och, psino, tobie też zachciało się pieszczot, co? – zaśmiał się Rafał, drapiąc Lunę za uchem, na co ta zamerdała wesoło ogonem.

Ala także się zaśmiała, widząc radość pupila, a chwilę później jej wzrok padł na wystającą spod kanapowej poduszki kopertę. Chwyciła ją, zanim Luna mogłaby ją dorwać i pogryźć. Na jej wierzchu, tak jak się spodziewała, zobaczyła swoje imię zapisane dobrze znanym jej charakterem pisma.

– Kiedy go napisałeś? – spytała, patrząc na męża.

– Kiedy wzruszałaś się, patrząc na ekran, na którym właśnie składaliśmy sobie przysięgę – odparł Rafał, zakładając jej za ucho niesforny kosmyk jasnych włosów.

– Mogę go teraz przeczytać? – Spojrzała na niego prosząco.

Po tym, jak Ala odkryła prawdę, nie dostała już więcej listów z przyszłości. Urzekało ją jednak to, jak jej mąż pięknie potrafił wyrażać swoje uczucia poprzez słowo pisane, co udowodnił tamtymi wiadomościami, które wrzucał do jej skrzynki, aby przekonać ją, jak mu przykro z powodu tego, że ją okłamał, i jak bardzo mu na niej zależy. Dlatego też poprosiła, aby pisał jej listy w ważnych dla ich związku chwilach, a on robił to z wielką przyjemnością. To była ich taka mała tradycja. Na każdą rocznicę czy urodziny Alicja mogła liczyć na kilka ciepłych słów zapisanych surowym charakterem pisma, ale płynących prosto z serca. Lubiła do nich wracać w trudnych dla niej chwilach. Dodawały jej otuchy i siły do walki z często niełatwą codziennością.

– Miałaś go dostać trochę później, ale w porządku – odparł Kalczyński. – Możesz go przeczytać – dodał z czułym uśmiechem.

Ala szybko wyciągnęła kartkę z koperty, rozłożyła ją i zaczęła uważnie śledzić tekst wzrokiem.

16 września 2025 r.

Kochana Alicjo!

Dzisiaj świętujemy drugą rocznicę naszego ślubu. Pogoda jest wyjątkowo paskudna – leje jak z cebra, a wiatr tak miota drzewem za oknem, że za chwilę chyba gałąź wybije szybę – ale nam to zupełnie nie przeszkadza. Wspominamy z rozrzewnieniem, że te dwa lata temu mieliśmy naprawdę szczęście – cały dzień świeciło słońce. Pamiętam, jak na tydzień przed weselem modliłaś się, aby nie padało, bo nie znosisz, kiedy pod wpływem wilgoci twoje włosy zmieniają się nieokiełznaną burzę loków. Mnie by to nie przeszkadzało. Kocham cię w każdym wydaniu. Nawet tym rozczochranym.

Mieliśmy iść do naszej ulubionej restauracji, ale pogoda skutecznie nas do tego zniechęciła, więc postanowiliśmy rozsiąść się wygodnie na kanapie i obejrzeć wideo z wesela. Uśmiechasz się do mnie z ekranu, a w Twoich oczach tańczą iskierki radości, które jeszcze tylko dodają Ci uroku. Jestem przekonany, że ten widok nigdy mi się nie znudzi. Ty mi się nigdy nie znudzisz. I mam nadzieję, że ja Tobie też nie.

Te dwa lata były dla nas pełne szczęścia i miłości, ale zdarzały się też chwile trudne i bolesne. Dzielnie je jednak przetrwaliśmy i wierzę w to, że bez względu na to, ile jeszcze przeszkód los postawi na naszej drodze, pokonamy je. Wspólnie. Bo tylko dzięki sobie nawzajem jesteśmy w stanie brnąć przez życie w przeświadczeniu, że każdy trud, jaki przyjdzie nam znieść, jest wart tych pięknych chwil, które wciąż dodają nam nadziei. Jedną z tych chwil jest właśnie dzisiejszy dzień. Oby było ich jak najwięcej.

Kochanie, z okazji naszej rocznicy, życzę nam, abyśmy wytrwali w tym, co mamy, nie dali się przytłoczyć problemom i pielęgnowali to uczucie, które nas połączyło, najlepiej, jak potrafimy. Ze swojej strony obiecuję, że dołożę wszelkich starań, byśmy za rok byli równie lub jeszcze bardziej szczęśliwi. I nie tylko wtedy, ale podczas każdej kolejnej rocznicy.

Kocham Cię mocno i nigdy o tym nie zapominaj.

Twój mąż

Alicja, jak zwykle czytając listy nakreślone ręką Rafała, poczuła, jak pod powiekami zbierają się jej łzy wzruszenia. Wszystko, co napisał, było szczerą prawdą. Miewali trudne momenty, jak każde małżeństwo, ale było ich stosunkowo niewiele w porównaniu z pozostałymi, które wiązały się z niewątpliwym szczęściem, miłością i wzajemnym wsparciem. Tworzyli bardzo zgraną parę i Ala nie była sobie w stanie wyobrazić, aby ktokolwiek inny trwał przy jej boku. Czasami wracała myślami do tego czasu, który spędziła z Mateuszem, ale pogodziła się z tym, że ich historia trwała tylko, a może aż dziesięć lat, i wierzyła w to, że oboje wyciągnęli z tej dekady to, co najlepsze. Teraz jej całym światem był Rafał i miała nadzieję, że dane im będzie przeżyć wspólnie o wiele więcej lub przynajmniej tyle samo cudownych chwil.

– Czuję się okropnie z tym, że znów doprowadziłem cię do łez – oznajmił Kalczyński, ścierając kciukiem z policzka żony mokry ślad.

– Niepotrzebnie – odparła Ala. – Przecież wiesz, że to łzy wzruszenia i szczęścia.

– Gdyby były inne, miałbym poważny powód do niepokoju – stwierdził, posyłając jej ciepły uśmiech.

– List jest cudowny, ale czegoś w nim brakuje – oznajmiła Alicja z poważną miną, patrząc mężowi prosto w oczy.

– Czego? – spytał skonsternowany Rafał.

Ala odłożyła list i kopertę w bezpieczne miejsce, do którego nie mogła sięgnąć Luna, po czym znów obróciła się w stronę skołowanego męża. Chwyciła jego dłonie w swoje, po czym delikatnie położyła je na swoim płaskim brzuchu.

– Tego, co czułeś, kiedy powiedziałam ci, że zostaniemy rodzicami.

Do tej pory nie mogła uwierzyć w to, że dokładnie tego dnia rano na teście ciążowym ukazały się jej dwie kreski. Zostanie matką było ostatnią pozycją, jaka pozostała na jej liście marzeń. I jeśli wszystko pójdzie dobrze, to już za kilka miesięcy i ono się spełni. Wszystko, czego potrzebowała do pełni szczęścia, to ukochany mąż, dziecko i własny hotel. I albo już to osiągnęła, albo miała na wyciągnięcie ręki. Czego więc mogła chcieć więcej?

Z zamyślenia wyrwał ją namiętny pocałunek, który Rafał złożył na jej ustach. Wiedziała, że będzie cieszył się tak samo jak ona. Już jakiś czas temu zauważyła, że świetnie czuł się w obecności dzieci, zwłaszcza Dominika i Tosi oraz Hani i Meli – córek Honoraty i Jacka. Ala nie miała wątpliwości, że jej mąż będzie wspaniałym ojcem. Nie mogła się już doczekać, kiedy oboje będą mogli przytulić swoją małą pociechę.

– Kocham cię – szepnął Rafał, całując żonę w czoło.

– Ja ciebie też – odparła, wtulając się w niego mocno.

Trwali chwilę w ciszy, dając sobie czas na bliskość, która nieraz wyrażała więcej niż słowa. Przez lata związku nauczyli się, że czasami jeden czuły uścisk dawał więcej niż litania pustego pocieszenia. Ta chwila była jedną z najszczęśliwszych w życiu ich obojga, ale nie potrzebowali górnolotnych słów, aby potwierdzić swoje uczucia, wśród których niewątpliwie przeważała radość.

– Przyszłość wygląda dobrze – oznajmił w końcu Rafał, używając powiedzenia, które często powtarzali sobie nawzajem w podobnych, ważnych momentach. Pogłaskał płaski brzuch żony, próbując oswoić się z cudowną myślą, że w jego wnętrzu rośnie owoc ich miłości.

– Nie, kochanie – zaprzeczyła Ala, posyłając mężowi swój najpiękniejszy uśmiech. – Przyszłość wygląda znacznie lepiej niż dobrze. Przyszłość wygląda wspaniale. 

******************************************************************* 

Hej 🙂

Właśnie przeczytaliście ostateczny finał losów Ali i Rafała. Mam nadzieję, że jest on satysfakcjonujący i mimo wszystko nie aż tak bardzo przesłodzony. No ale chyba nikt nie spodziewał się innego zakończenia 😋

Choć przyznam szczerze, że zanim zaczęłam pisać to opowiadanie, zastanawiałam się, czy relacja Alicji i Rafała nie powinna jednak zostać na stopie wyłącznie przyjacielskiej. Nie chciałam, aby to było typowe romansidło, tylko bardziej opowieść obyczajowa, ale poniekąd ostatecznie chyba i tak wyszedł z tego melodramat. Mam jednak nadzieję, że udało mi się w tej historii zawrzeć coś więcej niż tylko rozwój uczucia głównych bohaterów 😉

Podobnie jak w przypadku moich wcześniejszych opowiadań – na pomysł z listami z przyszłości wpadłam dość dawno, jakieś pięć lat temu. Zaczęłam wtedy pisać pierwszy rozdział i utknęłam gdzieś na drugiej stronie, kiedy główna bohaterka (wtedy Aurora) otworzyła drzwi nieproszonemu nowemu sąsiadowi (wtedy Luke'owi). Cieszę się, że pozwoliłam tej historii trochę odleżeć, bo teraz na pewno jest dojrzalsza, bardziej rozbudowana. I tym samym potwierdza moją teorię, że dobre pomysły nie zginą w odmętach naszej wyobraźni, ale czasami warto dać im trochę czasu 😉

Decydując się na napisanie tego opowiadania, pod pewnymi względami wyszłam ze swojej strefy komfortu – nigdy nie byłam dobra w opisywaniu uczuć, a te dotyczące straty kogoś bliskiego i radzenia sobie z żałobą są wyjątkowo trudne do wiarygodnego przelania na papier. Wiem, że nie wyszło mi to idealnie, ale po cichu liczę na to, że nie poległam z kretesem. Niemniej jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się doprowadzić tę historię do końca, bo miałam pewne momenty zwątpienia. No ale każde pisarskie doświadczenie jest cenne, a ja wychodzę z założenia, że czasami warto rzucić się na głęboką wodę i zmierzyć z czymś nowym 🙂

Dziękuję wszystkim, który śledzili losy Ali i Rafała. Może nie ma Was wiele, ale każda gwiazdka i każdy komentarz to sygnał dla mnie, że ktoś jednak czyta to, co wyklikałam, i chyba nawet mu się podoba. Byłoby mi więc miło, gdyby każdy czytelnik pozostawił pod tym epilogiem chociaż króciutki komentarz ze swoimi odczuciami co do tego opowiadania. Wasze opinie są bardzo cenne, więc chciałabym je poznać 😊

Nie wiem, czy ktoś by tęsknił za moją twórczością, ale i tak nie dam Wam na to szansy, ponieważ od przyszłego tygodnia ruszam z publikacją dalszych przygód Pestki. W "Twarda jak Pestka" dzisiaj pojawią się bohaterowie, a w najbliższy piątek zapraszam na pierwszy rozdział. Jeśli ktoś nie czytał pierwszej części przygód Anastazji, zachęcam do lektury "To dla mnie Pestka!", a tym, którzy od listopada czekają na kontynuację, obiecuję, że postaram się, aby drugi tom był równie emocjonujący co pierwszy 😃

Jeszcze raz dziękuję wszystkim czytelnikom. Mam nadzieję, że miło będziecie wspominać to opowiadanie. 

Trzymajcie się ciepło i do napisana! 

P.S. Czy ktoś zorientował się, że list z epilogu to ten sam, który stanowił prolog? 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro