XXI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ustawiony w telefonie minutnik dał znać, że wskazany w nim czas właśnie dobiegł końca. Alicja odłożyła czytaną książkę na rattanowy stół, po czym wyłączyła minutnik i udała się przez taras w stronę kuchni. Przekręciła odpowiednie pokrętło przy piekarniku i otworzyła go, aby wyciągnąć apatycznie pachnące ciasto truskawkowe.

Odłożyła gorącą blachę na drewnianą kuchenną deskę leżącą na blacie. Przyglądała się chwilę wypiekowi, zastanawiając się, czy na pewno wyszedł tak, jak powinien. Co prawda dokładnie wykonała instrukcje zawarte w przepisie, ale nigdy nie miała talentu do pieczenia, więc zawsze bała się, że coś poszło nie tak. Na pierwszy rzut oka ciasto wyglądało jednak w porządku. Oby tylko po przekrojeniu nie okazało się, że wyszedł zakalec.

Wróciła do ogrodu, ale nie miała ochoty dalej czytać. Na prace porządkowe też brakowało jej chęci – w domu już starła kurze, a rabatki nie prezentowały się jeszcze tak źle, aby trzeba było w nich plewić. Spacer z Luną, która leżała teraz nieopodal, wygrzewając się w ostatnich promieniach słońca, też został skreślony z listy zadań na ten dzień. Mogła wybrać się na rower, ale był już późny wieczór, a nie chciała jeździć w lesie po zmroku. Szczególnie sama. Co innego, gdyby miała ze sobą kogoś do towarzystwa.

Jej wzrok mimowolnie skierował się w stronę domu Rafała. Po tym, jak Ala wyznała mu prawdę na temat Mateusza, widywali się tylko przelotnie. Nie było w tym właściwie nic dziwnego – oboje mieli na głowie sporo obowiązków zawodowych, ale Alicja odniosła wrażenie, że Kalczyński jej unikał. Było jej z tego powodu nieco przykro, bo sądziła, że rozmowa na polanie ich do siebie zbliżyła, a nie odwrotnie. Może jednak Rafał uznał, że nie chce kolegować się z kimś, kto miał w życiu pod górkę, bo sam mierzył się ze swoimi problemami i nie miał już czasu na cudze.

Alicja przygryzła dolną wargę, zastanawiając się, czy powinna spróbować wyjaśnić tę dziwną sytuację. Jeśli to, co ją spotkało, było dla Rafała zbyt dużym obciążeniem, chciała, aby powiedział jej to wprost. Kiedy szlochała w jego ramionach, dał jej potrzebne wsparcie, więc sądziła, że ich relacja przerodzi się w jeszcze bardziej przyjacielską. Być może jednak się myliła. Tak czy siak, chciała mieć jasny ogląd sytuacji, a ten mogła zdobyć tylko poprzez szczerą rozmowę z Kalczyńskim.

Bała się przyznać sama przed sobą, że zaczynało jej brakować jego towarzystwa, ale taka była prawda. Przez ostatnie dwa tygodnie widzieli się może ze trzy razy i spotkania te ograniczały się do zdawkowego „cześć". Jeszcze jakiś czas temu, pewnie byłoby to Ali na rękę. Teraz jednak czuła się rozczarowana, kiedy Rafał przechodził obok i nie zadawał jej chociażby krótkiego pytania, co u niej słychać.

Przeniosła wzrok w stronę kuchni, gdzie na blacie stało ciasto. Oczywiście nie zamierzała zjeść go sama. Miała w planach wpaść jutro do Honoraty i Jacka, a wypiek zabrać ze sobą dla poczęstunku. Nic się chyba jednak nie stanie, jeśli podzieli się kawałkiem z sąsiadem, który miał dwie lewe ręce do gotowania, a do pieczenia pewnie tym bardziej.

Nie dając sobie czasu na zrezygnowanie z tego pomysłu, weszła do domu, odkroiła kawałek ciepłego jeszcze, na szczęście pozbawionego zakalca, ciasta i przełożyła go do plastikowego pojemnika. Następnie zawołała Lunę, aby wróciła na swoje legowisko w przedpokoju, po czym wyszła na zewnątrz frontowymi drzwiami i pewnym krokiem ruszyła w stronę sąsiedniej posesji.

Na podjeździe stał samochód Rafała, więc najprawdopodobniej był on w domu. Miała nadzieję, że sam. Był co prawda sobotni wieczór, ale drzwi balkonowe były uchylone, a z wnętrza nie dochodziły żadne podniesione głosy czy śmiechy, które mogłoby sugerować, że Kalczyński miał towarzystwo.

Stanęła przed drzwiami wejściowymi i tym razem nie wahała się wcisnąć dzwonka. Była zmotywowana do tego, aby wyjaśnić dziwne zachowanie Rafała i liczyła na to, że jego przyczyną okaże się po prostu nadmiar obowiązków. Nie chciała, aby szatyn świadomie odrzucił ją po tym, jak się przed nim otworzyła. To były kolejny cios, po którym musiałaby się pozbierać, a obecnie nie czuła się do tego na siłach.

Stała chwilę na ganku, ściskając w dłoniach pudełko z ciastem i próbując przybrać na usta jak najbardziej swobodny i radosny uśmiech. Liczyła na to, że Rafał jej nie spławi, kiedy zobaczy, w jak dobrym była humorze.

Drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich wyraźnie podenerwowany Kalczyński.

– No, jesteś wreszcie! Myślałem już, że... – urwał nagle, orientując się, kto przed nim stoi. – O, cześć, Ala – dodał znacznie łagodniej, posyłając jej nieco przygaszony uśmiech.

– Cześć – odparła, odwzajemniając gest. – Przeszkadzam? Czekasz na kogoś?

Chciała, aby odpowiedź była przecząca, ale po tym, co usłyszała na wstępie, chyba nie miała co na to liczyć. Widocznie był z kimś umówiony, a ona wpadła bez zapowiedzi. Trudno. Ciasto zostawi, a na rozmowę przejdzie innym razem.

– Tak, czekam, ale pomału tracę wiarę w to, że ten ktoś się zjawi – mruknął z wyraźną irytacją w głosie. – Stało się coś? – spytał, przyglądając się jej uważnie. – Potrzebujesz pomocy?

Alicji nie umknęło, że za każdym razem, kiedy to ona wykazywała inicjatywę do spotkania, Rafał z góry zakładał, że przychodziła do niego z jakimś problemem. Rozumiała jednak, że właśnie w taki sposób traktowała go na początku znajomości i widocznie szatyn wciąż nie mógł przywyknąć, że mogła zapukać do jego drzwi, bo po prostu chciała spędzić z nim trochę czasu.

– Przyniosłam ciasto – oznajmiła, pokazując na pudełko. – Z truskawkami. Sama piekłam – pochwaliła się. – Miałam nadzieję, że będziemy mogli porozmawiać – dodała już nieco mniej pewnie, bo wiedziała, że myśli Kalczyńskiego były gdzieś zupełnie indziej.

– Wybacz, ale wpadło mi niezapowiedziane zlecenie – odparł, uśmiechając się przepraszająco. – Klient chce zdjęcia na poniedziałek rano, a modelka jeszcze nie dotarła, chociaż miała być dwie godziny temu i nie mogę się do niej dodzwonić.

To mogła być świetna wymówka, aby ją spławić, ale Alicja czuła, że to była prawda. Rafał wyglądał na naprawdę nerwowego, jak nie on. Widocznie faktycznie miał pracę do wykonania, ale ktoś mu to zadanie skutecznie utrudniał.

– W porządku – odparła Ala, nie chcąc pokazać swojego rozczarowania. – W takim razie weź ciasto. Marne pocieszenie, ale mam nadzieję, że będzie smakować – dodała, wyciągając pudełko w jego stronę.

– Dzięki. – Rafał przyjął je ochoczo. – Dawno żadnego nie jadłem, więc pewnie będzie przepyszne.

Alicja wiedziała, że powinna się pożegnać i wrócić do siebie, ale nie mogła ruszyć się z miejsca. Chętnie pomogłaby Kalczyńskiemu, ale nie miała ku temu żadnej sposobności. Jedyne, co mogłoby go teraz poratować, to nagłe pojawienie się modelki.

– Dobrze, to ja już pójdę – mruknęła, zakładając kosmyk włosów za ucho. – Mam nadzieję, że jednak uda ci się zrealizować ten projekt – dodała, posyłając mu blady uśmiech.

– Ja również – odparł, a Ala obróciła się na pięcie z zamiarem odejścia. Nie doszła jednak nawet do pierwszego stopnia, kiedy Rafał ją zatrzymał. – Zaczekaj! – zwołał, na co stanęła i spojrzała w jego stronę. – Masz chwilę?

Nie wiedziała, skąd ta nagła zmiana, ale skinęła głową na potwierdzenie.

– Jasne.

– To może jednak wejdziesz? – zaproponował, robiąc miejsce w przejściu.

Uznała, że skoro Kalczyński i tak póki co nie mógł ruszyć z sesją, mogła mu dotrzymać towarzystwa do momentu pojawiania się modelki. To może nie będzie dobry czas na poruszenie tematu, na który chciała porozmawiać, ale i tak miło będzie spędzić ze sobą kilka chwil.

Weszli do środka. Przedpokój nie wyróżniał się niczym szczególnym. Szybko przeszli dalej, do pomieszczenia, które zapewne kiedyś było salonem, ale teraz stanowiło studio fotograficzne. Ala rozejrzała się dookoła. Jasne ściany, kilka różnych teł i sporo sprzętu fotograficznego. Wyglądało to dość profesjonalnie, chociaż nie miała porównania, bo do fotografa chodziła tylko wtedy, gdy musiała zrobić zdjęcie do dokumentu tożsamości. A ostatni raz była w takiej sytuacji kilka ładnych lat temu.

– A więc to twoje miejsce pracy – zagadnęła, zdając sobie sprawę, że on był w jej domu już kilka razy, ale ona odwiedzała go po raz pierwszy.

– W znacznym stopniu tak – odparł. – Chociaż praca fotografa nie ogranicza się do samego cykania zdjęć. Potem trzeba jej jeszcze obrobić, w gabinecie na górze – dodał, wskazując na sufit.

– No, tak – mruknęła, przysiadając na jednym ze stołków pod ścianą, które wskazał jej Kalczyński. – Naprawdę cieszę się, że udało ci się spełnić marzenie. I że tak dobrze kręci ci się interes.

– Ja również, chociaż byłbym szczęśliwszy, gdyby modele stawiali się na umówioną godzinę – odparł pół żartem, pół serio. – To ja może pokroję to ciasto i go spróbujemy? – zaproponował, na co Ala skinęła głową na zgodę.

Rafał zniknął w kuchni, a Alicja wciąż rozglądała się po pomieszczeniu, które było żywym dowodem na to, że jeśli człowiek bardzo czegoś pragnie, to może to osiągnąć. Ona też miała swoje zawodowe marzenie – nieustannie wierzyła w to, że kiedyś uda jej się otworzyć swój własny hotel. Lub chociaż pensjonat. Oczywiście uwielbiała pracować w Azalii, ale nie chciała na zawsze utknąć w roli jej menadżera. Wyznawała zasadę, że w życiu nieustannie trzeba się rozwijać, dążyć do nowych celów. I ona też kiedyś swój osiągnie. Przykład Rafała i studio, w którym właśnie się znajdowała, sprawiły, że jeszcze bardziej uwierzyła w to, że jej też się uda dogonić marzenia.

– Proszę bardzo. – Kalczyński z uśmiechem wręczył jej talerzyk z kawałkiem ciasta i łyżeczką, po czym zajął stołek obok. – Jeśli smakuje tak samo obłędnie jak pachnie, to to będzie niebo w gębie.

– No nie wiem – odparła Ala. – Mistrzynią wypieków to ja nie jestem.

Jednak wbrew temu, co twierdziła, Rafał uznał, że ciasto jest wręcz wyśmienite. Rzadko jadał tego typu domowe słodkości, więc dla niego to rzeczywiście był rarytas. Alicja speszyła się nieco jego pochwałami, ale sama musiała przyznać, że to było jedno z lepszych ciast, jakie kiedykolwiek zrobiła.

Rozmawiali swobodnie między kolejnymi kęsami. Kalczyński opowiadał o poszczególnych sprzętach, które znajdowały się w pomieszczeniu. Większość z nich Ala kojarzyła, ale nie bardzo wiedziała, jak działają i do czego służą, więc dobrze było dowiedzieć się czegoś więcej. Poza tym Rafał mówił o nich z taką pasją, że aż miło się słuchało.

Alicja cieszyła się, że szatyn zaprosił ją do środka. Naprawdę dobrze czuła się w jego towarzystwie, a i on wyraźnie się rozluźnił. Widać wyszło im to obojgu na dobre. Zdecydowanie powinni robić to częściej.

Wywód na temat różnych rodzajów obiektywów przerwał dźwięk komórki Kalczyńskiego. Rafał odczytał SMS i zaklął pod nosem.

– To ta modelka – wyjaśnił. – Miała stłuczkę samochodową i niestety nie uda jej się dzisiaj dotrzeć, a jutro wylatuje na sesję do Włoch. Świetnie – zakpił, z frustracją odkładając telefon na stolik.

– I co teraz? – zmartwiła się Ala. – Nie możesz spróbować załatwić kogoś innego?

– O tej godzinie? – Wskazał na zegarek na ręce, który pokazywał dziewiętnastą czterdzieści pięć. – I to w sobotę? Mało realne. Już tamtą ledwo ubłagałem – westchnął ciężko. – Trudno, będę musiał zadzwonić do klienta i powiedzieć, że nic z tego. Pewnie się wkurzy, no ale nic nie poradzę. Chyba że... – urwał nagle i spojrzał znacząco na Alicję, jakby oczekiwał, że sama dopowie sobie dalszą część zdania.

– Chyba że co? – spytała, bo naprawdę nie miała pojęcia, co wpadło mu do głowy.

– Chyba że zgodzisz się zostać moją modelką.

Ala wybałuszyła oczy, nie wierząc w to, co właśnie usłyszała. Ona? Modelką? Dobre sobie! Rafał musiał jednak uważać to za genialny pomysł, bo w jego oczach aż tańczyły iskierki ekscytacji.

– Mowy nie ma! – zaprotestowała gwałtownie. – Ja się do tego nie nadaję! Ani nie jestem fotogeniczna, ani nie mam odpowiedniej figury, ani tym bardziej nie znam się na pozowaniu. Tylko bym ci te zdjęcia zepsuła.

Nie mogła dać się w coś takiego wciągnąć. To nie były jej klimaty. Nigdy nie ciągnęło jej do tego, aby uwieczniać siebie na fotografiach, a jeśli już się na to zgadzała, to tylko po to, aby zatrzymać w kadrze jakąś ważną chwilę. Żadne pozowane sesje nie wchodziły absolutnie w grę. Zwłaszcza że potem te zdjęcia miałaby trafić do jakiejś gazetki reklamowej czy katalogu i obejrzałoby je mnóstwo obcych ludzi.

– Po pierwsze zapewniam cię, że jesteś wyjątkowo fotogeniczna. – Rafał zaczął wymieniać argumenty, wyliczając je na palcach. – Po drugiej twojej figurze absolutnie niczego nie brakuje. Po trzecie w tym wypadku pozowanie nie będzie żadnym wielkim wyczynem. Po czwarte, uprzedzając twoje obawy o użyczenie wizerunku, to sesja dotycząca biżuterii, głównie zegarków, bransoletek i naszyjników, tak więc w kadrze znajdą się tylko twoje ręce i dekolt. No i po piąte jesteś jedyną osobą, która może mi teraz pomóc. Dlatego błagam, zgódź się. Obiecuję, że to nie potrwa długo.

Wbrew sobie Ala zaczęła się wahać. Jeszcze chwilę temu była przekonana o swojej bezapelacyjnej odmowie, ale zdała sobie sprawę, że nie może przejść obojętnie obok desperacji, która malowała się na twarzy Rafała. Widziała, że starał się ją zachęcić uśmiechem, ale równocześnie patrzył na nią niemal błagalnym wzrokiem.

– No nie wiem – mruknęła w końcu niezdecydowana.

– Oczywiście dostaniesz swoją gażę – dodał, jakby to miało przesądzić o sprawie. – Nie jest to jakaś zawrotna kwota, ale zawsze coś.

Alicja ani przez moment nie pomyślała o pieniądzach, więc wiadomość o nich niczego nie zmieniła. Bardziej zaciekawiło ją to, co miało być przedmiotem sesji. Od zawsze lubiła biżuterię chociaż taką raczej delikatną, nieprzesadną. Duże kolczyki czy ciężkie wisiorki nie pasowały do jej subtelnej urody. Poza tym przeszkadzały w codziennym funkcjonowaniu.

– A mogłabym zobaczyć te błyskotki? – spytała ostrożnie.

– Jasne – odparł szybko Rafał, mając nadzieję, że to przekona Alę do przystania na jego prośbę.

Przeszedł pod przeciwległą ścianę, gdzie stał sporych rozmiarów kufer. Początkowo Alicja sądziła, że schowany był w nim sprzęt fotograficzny, ale najwyraźniej skrywał coś innego. Otworzyli go wspólnie i w środku znaleźli kilka różnych naszyjników, zegarków, bransoletek i pierścionków. Większość z nich wyglądała na srebrne i była dokładnie w takim stylu, jaki Ala lubiła. Skromnym, ale eleganckim.

Nie była pewna, czy może ich dotknąć, więc tylko przyglądała się z pewnej odległości. Szczególnie spodobała się jej niewielka zawieszka w kształcie baletnicy. Odbiegała nieco od klasycznych wzorów, które preferowała, a mimo to nie mogła oderwać od niej wzroku.

– No to co? – spytał Rafał po chwili ciszy, podczas której Alicja podziwiała te małe dzieła sztuki. – Poratujesz kumpla w potrzebie?

Oderwała wzrok od biżuterii i przeniosła go na Kalczyńskiego. Wiedziała, że nie chciał na nią naciskać, ale jednocześnie bardzo liczył na jej pomoc.

– W porządku – odparła, wciąż w nutką wahania w głosie. – To od czego zaczynamy?

Rafał miał ochotę uściskać ją z radości, ale się powstrzymał. Należało jak najszybciej wziąć się do roboty, a nie narażać na ewentualne zakłopotanie wywołane niezręcznym gestem.

– Od tego, że musiałabyś się przebrać – oznajmił. – Najlepiej w coś eleganckiego z krótkim rękawem i w miarę głębokim dekoltem. Żeby lepiej wyeksponować produkt – dodał szybko, aby Ala go opatrznie nie zrozumiała.

Profesjonalne modelki doskonale wiedziały, jaki strój dobrać do takiego rodzaju sesji, więc nie musiał im tego sugerować. Tutaj jednak należało naprowadzić Alicję i miał nadzieję, że nie zrobił tego zbyt obcesowo.

– I pewnie w stonowanym kolorze, żeby nie odwracać uwagi od biżuterii – dodała Ala, na co Kalczyński potaknął. – Z tym nie powinno być problemu. Mam szafę pełną beżowych kiecek z dekoltem w szpic.

Nie tracąc więcej czasu, Banaszkiewicz udała się do swojego domu i po kilku minutach wróciła z paroma sukienkami, które mogły sprawdzić się podczas sesji. Zanim którąkolwiek z nich włożyła, zapytała o radę Rafała, uważając, że lepiej będzie wiedział, który kolor i fason najkorzystniej wypadnie na zdjęciach. Kalczyński nie dał po sobie poznać, że nie czuł się ekspertem w kwestii damskiego ubioru, i razem zdecydowali, że najbardziej optymalną opcją będzie zwiewna kremowa sukienka z rękawami trzy czwarte i dekoltem kończącym się jakiś centymetr nad rowkiem między piersiami.

Ala udała się do łazienki, aby się przebrać i upiąć włosy. W tym czasie Rafał przygotował wszystkie potrzebne sprzęty i scenerię odpowiednią do rodzaju sesji. W ciągu tych kilku minut uśmiech nie chodził mu z twarzy. Szczerze mówiąc, nie sądził, że Alicja zgodzi się na jego prośbę, ale naprawdę była dla niego ostatnią deską ratunku. Nie krył więc radości, że mimo wszystko sesja dojdzie do skutku.

Kiedy Ala weszła do studia, Rafał na moment zastygł w bezruchu. Oczywiście widywał ją już w eleganckich strojach, bo tak ubierała się do pracy, ale zazwyczaj były to proste, dość zabudowane sukienki w stylu biurowej profesjonalistki. To, co obecnie miała na sobie, pokazywało zupełnie inne oblicze Alicji. Jakąś taką lekkość, subtelność i dziewczęcość.

Rafał nie chciał, aby to jakkolwiek wpłynęło na jego postrzeganie blondynki. Przez ostatnie dni starał się jej unikać, aby uczucie, które zaczęło w nim kiełkować, samoistnie obumarło. Teraz jednak, kiedy widział ją taką jeszcze bardziej kobiecą niż zwykle, jego serce znów zaczęło bić nieco mocniej.

– Coś nie tak? – spytała, widząc, że Kalczyński przygląda się jej uważnie. – Jest gdzieś jakaś plama? – zaniepokoiła się, patrząc na sukienkę.

– Nie, wszystko w porządku – udało mu się wykrztusić. Równocześnie też starał się odepchnąć od siebie wszystkie te sprośne myśli, które podsuwał mu umysł. Musiał skupić się na pracy. To było teraz najistotniejsze. – Załóż ten zegarek z cienką bransoletką i wisiorek w kształcie łezki.

Ala podeszła do kufra z biżuterią i sięgnęła po błyskotki, które wskazał Rafał. Kalczyński natomiast obrócił się na moment tyłem do niej, aby wziąć głęboki oddech. Kiedy Alicja zgodziła się mu pomóc, nie przypuszczał, że ta współpraca będzie wymagała od niego jakiejkolwiek samokontroli. Wyglądało jednak na to, że naprawdę był w niezłych tarapatach. Matka miała rację – czuł do Ali coś więcej niż nić sympatii. I był tym faktem przerażony.

Nie miał jednak czasu na rozważania o swoich uczuciach i konsekwencjach, jakie mogłyby one za sobą pociągnąć. Póki co liczyło się tylko zrealizowanie zlecenia, które kosztowało go wiele nerwów. I wyglądało na to, że to jeszcze nie koniec.

Ala usiadła na stojącym pośrodku pomieszczenia taborecie i przyjęła pozę, według wskazówek Rafała. Kalczyński starał się jak najdokładniej wytłumaczyć jej, jak powinna ułożyć ręce, aby nie musieć jej dotykać. Na szczęście Alicja nie miała żadnych problemów z wykonaniem jego poleceń. Gdyby nie wiedział, że nigdy wcześniej nie brała udziału w żadnej sesji, pomyślałby, że jest profesjonalną modelką.

Alicja natomiast próbowała nie dać po sobie poznać, jak nieswojo czuła się w tej roli. Wiedziała, że w kadrze znajdzie się tylko część jej sylwetki, z pominięciem twarzy, ale i tak była nieco zestresowana całą sytuacją. Nie przywykła do tego, aby siedzieć sztywno i starać się jak najlepiej wyeksponować biżuterię, którą miała na sobie. Zawsze wydawało się jej, że praca fotomodelki jest taka nieskomplikowana – wystarczy tylko ładnie wyglądać. Teraz wiedziała już, że to wcale nie jest takie łatwe. A przecież nie musiała nawet przybierać na twarz konkretnych emocji, które powinny wyglądać na autentyczne.

Rafałowi udało się uchwycić kilka naprawdę dobrych ujęć, więc po paru minutach poprosił Alę, aby włożyła inny zestaw biżuterii – tym razem delikatną bransoletkę oraz wisiorek z kształcie serca. Cieszyła się, że mogła na moment wstać, bo tkwienie w jednej pozycji okazało się dość niewygodne.

Podczas robienia kolejnych zdjęć, praktycznie nie rozmawiali. Rafał tylko instruował Alicję, jak powinna ułożyć dłonie, aby ukazać jak najwięcej detali poszczególnych błyskotek. Ala uznała, że nie będzie próbowała go zagadywać, bo widocznie potrzebował skupienia, aby jak najlepiej wykonać swoją pracę. Nie mogła jednak zignorować faktu, że kiedy podchodził bliżej niej, aby zrobić zbliżenie, czuła, jak po plecach przechodzą ją dreszcze. Ale takie dobrego rodzaju. Podobne do tych, które często czuła w obecności Mateusza. Było to dość nieoczekiwane, ale i całkiem przyjemne.

Rafał także zmagał się reakcjami swojego ciała, które w obecnej chwili w niczym mu nie pomagały. Ala była od niego na wyciągnięcie ręki, ale wiedział, że dotknięcie jej w sposób, jaki chciałby to zrobić, byłoby niewłaściwe. Dlatego też starał się nie robić tego w ogóle. Nie mógł pozwolić sobie na to, aby chociaż musnąć jej dłoń, bo czuł, że to znaczyłoby dla niego coś więcej niż tylko przypadkowy dotyk. A nie chciał sobie tego robić. I jej też nie. Ona wciąż cierpiała po stracie narzeczonego. Nie mógł więc wykonywać gestów, które miałaby wymiar większy niż przyjacielski.

Mimo to nie mógł powstrzymać się przed tym, aby, kiedy nie spoglądała w jego stronę, podnieść obiektyw na wysokość jej oczu i puścić migawkę. Wiedział, że nie będzie mógł wykorzystać tych zdjęć, ale chciał je mieć. Była taką urodziwą kobietą. Zasługiwała na to, aby ktoś uwiecznił ją w sposób, który oddawałby całe jej piękno. Nie tylko to zewnętrzne, ale także wewnętrzne. Na zdjęciach, które udało mu się zrobić, na jej twarzy nie gościł uśmiech, który dodawał jej uroku, ale skupienie i nutka melancholii. Jakby odpłynęła myślami gdzieś daleko, być może do jakiegoś lepszego miejsca, lepszego czasu. Kiedy jej życie było pełne szczęścia i miłości.

– Uśmiechnij się – oznajmił nagle, sam się tym trochę zaskakując.

Wyrwana z zamyślenia Alicja obróciła się w stronę obiektywu.

– Myślałam, że zdjęcia nie będą obejmowały twarzy – odparła, ale bez oburzenia w głosie.

– Te nie trafią do klienta – zapewnił Kalczyński. – Po prostu chciałem zrobić jedno, na którym się uśmiechasz – dodał, mając nadzieję, że to nie była żadna gafa.

W odpowiedzi Ala uniosła nieznacznie kąciki ust. Nie był to uśmiech od ucha do ucha, ale i tak sprawił, że jej twarz nabrała pewnej łagodności. I właśnie taką Rafał chciał ją uwiecznić. Nie było to wyjątkowo artystyczne ujęcie, ale miało w sobie to coś. Było proste, ale zarazem w pewien sposób niezwykłe.

Przez kolejnych kilkanaście minut dokończyli właściwą sesję. Ala kilka razy zmieniała zestawy biżuterii, a na sam koniec została ta zawieszka z baletnicą, która już wcześniej przyciągnęła jej uwagę. Miło było poczuć chłód srebra na dekolcie, a także na palcach, kiedy opuszkami prześledziła sylwetkę tancerki – od głowy, przez tułów z rękami, szeroką spódnicę i nogi zakończone baletkami.

– Ten chyba podoba ci się najbardziej – zagadnął Rafał, widząc, jak czule Alicja dotknęła wisiorka.

– Moja mama była kiedyś baletnicą – wyznała. – Chciała, żebym i ja uczęszczała do szkoły baletowej, ale okazało się, że nie mam do tego za grosz talentu. Niestety wdałam się w ojca – dodała, zajmując taboret. – To interesy są moją smykałką, a nie sztuka.

Tak naprawdę jedyną osobą, z którą rozmawiała o swojej mamie, był Mateusz. Nawet z ojcem nie poruszała jej tematu, bo i tak zawsze go zbywał, jakby do tej pory mównie o niej wypalało mu dziurę w sercu. Czuła jednak, że mogła opowiedzieć o niej Rafałowi. Że on będzie w stanie udźwignąć tę rozmowę bez zbędnego pocieszania jej.

– Było jej przykro? – spytał, kierując aparat w stronę srebrnej baletnicy. – Że nie podążyłaś jej śladami?

– Pewnie trochę tak, ale nigdy nie dała mi tego wprost do zrozumienia – odparła z nutką ciepła w głosie. – Akceptowała mnie i kochała taką, jaką byłam. Jaką jestem. Nigdy nie robiła mi żadnych wyrzutów, pozwalała popełniać swoje błędy i wspierała w każdej decyzji, jaką podjęłam. Może to banalne, ale dla mnie była najlepszą mamą na świecie. I jeśli będę kiedyś miała swoje dzieci, chciałabym być taką matką jak ona.

Rafał nie spodziewał się tak daleko idącego wyznania. Cieszył się jednak, że Ala rozważała posiadanie pociech. Co prawda na razie czysto hipotetycznie, ale to znaczyło, że dopuszczała do siebie myśl, że mogłaby założyć rodzinę z kimś innym niż Mateusz.

– Na pewno będziesz świetną matką – zapewnił z uśmiechem. – Widziałem na urodzinach, że masz naprawdę dobry kontakt z Tosią i Dominikiem.

– Ty też nieźle się z nimi dogadywałeś – zauważyła, przypominając sobie, jak z uwagą wysłuchiwał opowieści Dominika z przedszkola oraz huśtał Tosię na rękach. – Chcesz mieć własne dzieci?

Dopiero kiedy Rafał spuścił aparat z poziomu swojego wzroku, Alicja zdała sobie sprawę, że chyba nie powinna zadawać tego pytania. Ona sama poruszyła temat swojego macierzyństwa, ale Kalczyński najwyraźniej nie chciał rozmawiać o ojcostwie w odniesieniu do siebie.

– Nigdy się nad tym na poważnie nie zastanawiałem, ale raczej tak – odparł po chwili. – Jednak dopiero wtedy, kiedy poznam odpowiednią kobietę, która mogłaby być ich matką. Nie chcę skazywać swoich dzieci na taki los, jaki spotkał mnie i mojego brata. Ja swojego ojca nigdy nie poznałem, ale ten Marcela odszedł, kiedy młody miał niecałe dwa lata i więcej się nie pokazał. Jeśli więc miałbym mieć dzieci, chciałabym, aby wychowały się w pełnej rodzinie i domu pełnym miłości.

Ala skinęła głową ze zrozumieniem. Sama co prawda miała to szczęście być kochaną przez oboje rodziców, ale też nie chciała, aby jej pociechom czegoś brakowało. Marzyła o tym, aby dać im wszystko, co najlepsze, z bezwarunkową miłością ze strony zarówno matki, jak i ojca na czele.

– Może kiedyś nam się uda – stwierdziła z lekkim westchnieniem. – To znaczy nie razem – dodała szybko z zakłopotaniem. – Po prostu mam nadzieję, że obojgu nam będzie dane założyć szczęśliwą rodzinę.

– Tak, ja też. – Rafał uśmiechnął się lekko, wiedząc, że Alicja nie miała na myśli ich wspólnych dzieci. Miło jednak wiedzieć, że mieli w kwestii rodzicielstwa podobne zdanie. –  Dobra, kończmy tę sesję, bo zrobiło się już późno – zarządził po czym znów uniósł aparat, aby zrobić kolejne zdjęcie srebrnej baletnicy.

Kilka minut później mogli uznać sesję za zakończoną. Rafał odłożył aparat na pobliski stolik, a Alicja podeszła do kufra z biżuterią, aby odłożyć wisiorek, który przywołał wspomnienia o jej matce. Kiedy jednak chciała go odpiąć i ściągnąć z szyi, coś jej to utrudniło.

– Rafał? – zagadnęła, nie mogąc uporać się z zapięciem.

– Tak? – spytał, obracając się w jej stronę.

– Mógłbyś mi pomóc? Coś się chyba zacięło, a nie chcę zniszczyć zapięcia.

Kalczyński podszedł do Ali, która w końcu dała za wygraną i przestała szamotać się z wisiorkiem. Naprawdę nie chciała go uszkodzić, bo zapewne musiałaby potem ponieść koszty naprawy. A i pewnie narobiłaby tym Rafałowi niepotrzebnych kłopotów.

– Już patrzę, co się stało – odparł, po czym stanął za nią i ostrożnie dotknął łańcuszka.

Alicja poczuła na karku lekkie muśnięcie palców, a to wywołało kolejny dreszcz, jeszcze mocniejszy niż wcześniej. Przełknęła ciężko ślinę, przypominając sobie, że Mateusz niejednokrotnie pomagał jej ściągnąć naszyjnik czy rozpiąć zamek w sukience. To, co czuła teraz, było tak podobne do tamtego dotyku, a jednoczenie tak inne. Dłonie Rafała były nieco delikatniejsze, nie takie szorstkie. Przywoływały wspomnienia, ale także wywoływały zupełnie nowe doznania.

Rafał natomiast starał się opanować drżenie rąk, kiedy sięgał do niewielkiego zapięcia wisiorka. Mocował się z nim chwilę, próbując ograniczyć dotyk ze skórą Alicji do minimum. Niezbyt mu się to jednak wyszło, a zacinający się łańcuszek wcale mu tego nie ułatwiał. Musnął szyję Ali przynajmniej kilka razy i za każdym czuł coś, czego zdecydowanie czuć nie powinien.

– O, udało się – ogłosił triumfalnie, kiedy zapięcie w końcu ustąpiło.

Ściągnął wisiorek z szyi Alicji i jej go podał. Muśnięcie dłoni też nie pozostało bez reakcji ich obojga. Żadne jednak nie dało tego po sobie poznać.

Ala jeszcze raz przyjrzała się baletnicy, tym razem spoczywającej we wnętrzu jej dłoni. Jej mamie na pewno też by się spodobała.

Z westchnieniem odłożyła wisiorek do kufra. Chciałaby go zatrzymać, ale wiedziała, że to niemożliwe. Może kiedyś uda się jej go kupić. Albo znaleźć podobny.

– Jeszcze raz wielkie dzięki, że zgodziłaś się na tę sesję – oznajmił Rafał, zbierając sprzęt i odkładając go na miejsce. – Mam u ciebie dług wdzięczności.

– Nie ma za co – zapewniła Ala. – Ty też wyświadczyłeś mi kilka przysług, więc cieszę się, że w końcu miałam okazję się odwdzięczyć. A poza tym przyjaciele powinni sobie pomagać, prawda?

Rafał zatrzymał się na chwilę i spojrzał na nią z uniesioną brwią.

– A więc jesteśmy przyjaciółmi, tak? – zapytał na wpół żartobliwym tonem.

– Zdecydowanie – odpowiedziała ze szczerym uśmiechem. – Myślisz, że częstowałabym ciastem kogoś, to nie zalicza się do grona moich przyjaciół? – dodała, chcąc się trochę poprzekomarzać. Brakowało jej tego.

– A no tak – potwierdził Rafał z powagą. – Podzielenie się ciastem to poważna sprawa.

Oboje zaśmiali się gromko, chociaż czuli, że to ważny moment w ich znajomości. Teraz już nie było wątpliwości, że nabrała ona głębszego charakteru niż tylko sąsiedzkie uprzejmości. I kto wie, może nawet miała szansę w przyszłości przerodzić się w coś więcej? 

******************** 

Hej :) Mam nadzieję, że rozdział się podobał, bo to jeden z moich ulubionych. 

Dziękuję za gwiazdki i komentarze. 

Do napisania za tydzień ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro