VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rafał zaparkował samochód na podjeździe przed garażem i zagasił silnik. Z westchnieniem wysiadł ze swojego audi i skierował się do bagażnika, aby wyciągnąć z niego zakupy, zrobione z myślą o małej imprezie, którą organizował dla swoich znajomych.

Przez cały tydzień był dość zabiegany, załatwiając sprawy związane ze studiem. Na szczęście udało mu się uregulować wszystkie formalności i jeśli dobrze pójdzie, to od następnego poniedziałku będzie mógł już ruszyć z robotą. Klienci na pewno się ucieszą. Zwłaszcza ci, którym zależało na różnorakich sesjach związanych ze zbliżającym się latem. Katalogi ze strojami kąpielowymi czy kosmetykami pielęgnującymi opaleniznę zawsze wymagały odpowiedniej promocji. A do tego niezbędne były fotografie, które zaprezentują produkt w jak najlepszym świetle.

Zanim jednak będzie się musiał wziąć ostro do pracy, czekała go chwila rozrywki z przyjaciółmi. Pierwotnie nie miał w planach zapraszać do oglądania nowego lokum nikogo poza Przemkiem, ale kiedy wśród jego znajomych rozeszła się wieść, że dysponował teraz ogródkiem, w którym bez problemu można rozpalić grill, nie narażając się przy tym na skargę od sąsiadów, sprawa została przesądzona. Nie chciał być nieuprzejmy, więc zgodził się zorganizować kumpelską majówkę u siebie. Miał tylko nadzieję, że nie stanie się normą, że zgraja facetów będzie wpadać do niego co weekend, aby najeść się pieczonej kiełbasy i wypić kilka piw.

Wyciągnął z bagażnika torbę z zakupami i ruszył w stronę domu. Kiedy zaczął wchodzić na ganek, jego uwagę przykuło coś za płotem z prawej strony ogrodu. Wyciągnął szyję, aby dojrzeć, co się tam działo. Nie był pewien, ale wydawało mu się, że ktoś klęczał na ziemi i pochylał się nad rabatkami. A tym kimś najprawdopodobniej była Alicja.

Właściwie nie powinno go to nic obchodzić. Ludzie przecież mogą sobie grzebać we własnej ziemi i sadzić kwiatki. Nie powinno go to dziwić, ale przecież zaledwie kilka dni temu blondynka twierdziła, że zupełnie nie zna się na pracach ogrodowych. Co się więc zmieniło, że nagle postanowiła zająć się grządkami?

Nie chciał być wścibski, ale ta kobieta w jakiś niewytłumaczalny sposób go intrygowała. Mimo swojej oschłości i ciężkich chwil, które właśnie przeżywała, miała w sobie coś takiego, że Rafał nie potrafił przejść obok niej obojętnie. Może właśnie dlatego, że miał skłonności do ratowania zagubionych, nieszczęśliwych dziewczyn. A może dlatego, że sąsiadka wpadła mu w oko i nie potrafił patrzeć na to, jak tak atrakcyjna dziewczyna zatraca się w smutku i rozpaczy. Tak czy inaczej, nie mógł powstrzymać się przed postawieniem torby z zakupami na jednym ze schodów i podejściu do płotu.

Kiedy stanął przy ogrodzeniu, mógł potwierdzić, że to Alicja klęczała tyłem do niego i zawzięcie wyrywała chwasty, wrzucając je do niewielkiego wiaderka. Nie wiedział czemu, ale uśmiechnął się na ten widok. Może dlatego, że sprawiała wrażenie, jakby poprzez plewienie chciała wyładować gromadzącą się w niej frustrację. Jej ruchy były szybkie i gwałtowne. Tak jakby to te nieszczęsne chwaty były przyczyną jej całego nieszczęścia. Z jakiegoś powodu Rafałowi wydało się to całkiem urocze.

– Widzę, że jednak sama postanowiłaś zgłębić tajniki bycia działkowcem – zawołał w jej stronę, na co Ala na moment się spięła, a potem obróciła w jego stronę.

Miała na sobie sprane dżinsy i koszulę w niebiesko-różową kratę. Włosy spięła w wysoki kok, a na głowę założyła związaną na kokardkę turkusową bandankę. Na nogach miała tenisówki, a na dłoniach ogrodowe rękawice. Wyglądała, jakby prowadziła program ogrodniczy na jakimś kanale lifestylowym, a nie zajmowała się swoim niewielkim ogródkiem na przedmieściach. Cóż, widocznie mimo pierwszego nie najlepszego wrażenia, jakie na nim zrobiła, była jedną z tych wyniosłych pań domu, które nawet do najbrudniejszych prac stroiły się jak na wybieg mody.

– Za to ty chyba poddałeś się już na wstępie – odparła, patrząc znacząco na rabatki po jego stronie płotu, które wciąż wymagały zatroszczenia się o nie.

– W żadnym razie. – Uśmiechnął się szeroko. – Po prostu nie miałem czasu się za to zabrać. Ale skoro ty już zagłębiłaś się w temat, to możesz oszczędzić mi fatygi buszowania po Internecie i podzielić się tą tajemną wiedzą – dodał, puszczając jej oczko.

Rafał nie do końca wiedział, jak prowadzić rozmowę z blondynką, aby ta była skłonna do dłuższej pogawędki. W kontaktach z osobami, które znał przelotnie, najczęściej posługiwał się lekkim, nieco żartobliwym stylem wypowiedzi, który zazwyczaj pozwalał mu zaskarbić sobie ich przychylność. Z Alicją był jednak pewien problem. Z jednej strony nie irytowała się jego zaczepkami i nawet czasami odpowiadała w podobnym tonie, ale brak uśmiechu na jej twarzy sprawiał, że nigdy nie był pewien, czy może jednak nie posunął się za daleko. Póki jednak nie da mu wyraźnie do zrozumienia, że jej to nie odpowiada, postanowił nie zmieniać swojej taktyki.

Tym razem chyba nie miała zamiaru go spławić, bo podniosła się z klęczek i ruszyła w stronę płotu. Wyraz jej twarzy był dość neutralny, więc trudno było się zorientować, w jakim właściwie jest nastroju. Do tej pory jednak z każdym kolejnym spotkaniem była mu coraz bardziej przychylna, więc Rafał miał nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.

– No nie wiem – odparła, stając pół metra od ogrodzenia i zakładając ręce na piersi. – W życiu nie ma nic za darmo. Jeśli zaproponujesz jakąś wymianę informacji, to może się nad tym zastanowię.

Ala sama była zdziwiona tym, że postanowiła odpowiedzieć na zaczepkę Kalczyńskiego i w dodatku się z nim podroczyć. Nie miała zamiaru mu mówić, że co prawda spędziła kilka ostatnich dni na buszowaniu po sieci w poszukiwaniu praktycznych porad dla początkujących ogrodników, ale nie wiedziała jeszcze, czy w ogóle będzie się w to bawić. Na razie postanowiła zająć się tą najmniej wymagającą częścią, czyli pozbywaniem się chwastów. Do tego nie potrzeba było większej dawki wiedzy – po prostu wyrywało się to, co rosło niechciane.

– Muszę przyznać, że to całkiem uczciwy układ – przyznał z uśmiechem Rafał. – Niezły z ciebie negocjator, co?

– Tego wymaga moja praca – stwierdziła. – Azalia to niestety nie hotel all inclusive. Czasami nie jestem w stanie spełnić zachcianki klienta, ale on przecież musi być zadowolony, więc negocjacje są niezbędne.

Wspomnienie o pracy sprawiło, że Alicja znów zatęskniła za hotelem. W środę zebrała się w sobie i zadzwoniła do pana Leszka. Wstępnie ustalili, że wróci do pracy za dwa tygodnie, kiedy przewidywane było zwiększone obłożenie związane z pomału zaczynającym się sezonem urlopowym. Ali było głupio, że nie pomagała podczas długiego weekendu, kiedy pewnie większość pokoi była zajęta, ale pan Niewielski zapewnił ją, że w związku z tym, że w tym roku majówka wcale nie była taka długa, bo pierwszy dzień miesiąca wypadał w piątek, to gości było zdecydowanie mniej niż w latach poprzednich. Nie była pewna, czy to prawda, czy tylko próba uciszenia jej wyrzutów sumienia, ale i tak źle się z tym czuła. Musiała wrócić. Nie mogła zawieść ludzi, którzy na nią liczyli.

Obiecała sobie, że przez te dwa tygodnie weźmie się w końcu w garść. Nie wiedziała, czy się jej to uda, ale musiała przynajmniej podjąć próbę. A prace ogrodowe miały być pierwszym ku temu krokiem. Uznała, że jeśli uda się jej zająć czymś pożytecznym, a nie tylko leżeniem na kanapie i wypłakiwaniem się w poduszkę, to będzie pierwszy mały sukces na drodze do powrotu do normalności. Chyba się udało, ale wiedziała, że najtrudniejsze jeszcze przed nią – wyjście do ludzi. Patrząc jednak na to, że właśnie dość swobodnie rozmawiała z sąsiadem, do którego nie pałała zbytnią sympatią, to może z tym też nie będzie aż tak źle.

– W takim razie postaram się przez weekend dowiedzieć czegoś przydatnego i przy następnym spotkaniu możemy się wymienić uwagami – zaproponował Rafał, posyłając jej zachęcający uśmiech.

Alicja spojrzała na niego nieco podejrzliwie. Nie widziała powodu, dla którego szatyn próbował nawiązać z nią bliższy kontakt – przecież do tej pory nie traktowała go zbyt przyjaźnie. Każdy normalny facet na pewno by odpuścił. Kalczyński jednak za każdym razem, kiedy ją widział, nie poprzestawał na zdawkowym „cześć", tylko starał się przeprowadzić dłuższą rozmowę, nawet jeśli Ala odpowiadała mu półsłówkami. Banaszkiewicz nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić, czy takie podejście sąsiada ją irytowało, czy raczej intrygowało. Z jednej strony nie miała ochoty się z nim zaprzyjaźniać, ale z drugiej podziwiała to, że się łatwo nie zniechęcał. Widocznie był jednym z tych idealistów, którzy wierzyli, że przy odrobinie wysiłku do każdego można dotrzeć i wywołać uśmiech na ustach nawet największego gbura.

– To tylko taka luźna propozycja – oznajmił Rafał, kiedy Ala nie odezwała się przez dłuższą chwilę, przyglądając mu się niepewnie. – Jeśli chcesz pracować sama, to nie ma problemu. Po prostu pomyślałem, że to mogłaby być fajna sąsiedzka ogrodowa kooperacja.

Alicja wciąż nie odpowiadała, więc Rafał doszedł do wniosku, że jednak posunął się odrobinę za daleko. Najwidoczniej dziewczyna nie chciała niczyjego towarzystwa, a on się jej narzucał, chociaż wcale nie miał takiego zamiaru. Chciał po prostu zachęcić ją do współpracy z obustronnymi korzyściami. Żadne z nich nie znało się zbytnio na roślinach, więc razem może byłoby łatwiej. Tym bardziej, że dzielili płot, przy którym mogliby posadzić coś wspólnie. Skoro jednak Ala nie była przychylna temu pomysłowi do trudno. Może zadzwoni do pani Czyżyckiej, z propozycją, aby wpadała od czasu do czasu i doglądała ogródka, na który on nie miał zbytnio czasu. On miałby problem z głowy, a poprzednia właścicielka pewnie by się ucieszyła z możliwości dbania o swoje ukochane kwiaty.

Chciał powiedzieć Alicji, aby zapomniała o tym pomyśle, ale zanim zdążył to zrobić, rozdzwonił się jego telefon. Wyciągnął go z kieszeni dżinsów i od razu dostrzegł, że na ekranie wyświetlało się imię jego byłej dziewczyny. Skrzywił się nieco, bo dzwoniła już piąty raz tego dnia, a ledwo minęło południe. Do tej pory odrzucał wszystkie połączenia, ale nie byłby sobą, gdyby nie zaczęło gryźć go sumienie. W ciągu ostatnich tygodni ograniczała się do jednego telefonu na dzień, który oczywiście z jego strony pozostawał bez odpowiedzi. Jednak tak nachalne próby kontaktu mogły świadczyć o tym, że stało się coś naprawdę złego. Wiedział, że nie powinien się tym przejmować, bo problemy Oliwii nie miały być już jego problemami, ale nie potrafił dłużej tego ignorować. Gdyby się okazało, że to była jakaś poważna sprawa, a on na to nie zareagował, wyrzuty sumienia nie dałyby mu spokoju.

– Przepraszam – zwrócił się do Ali. – Muszę odebrać.

Blondynka skinęła tylko głową, a on odszedł od płotu w stronę domu. Zanim przeciągnął zieloną słuchawkę, wziął głęboki wdech, przygotowując się na wszystko, co najgorsze.

– Cześć – przywitał się, starając się zachować neutralny ton głosu. – Coś się stało? – spytał, chcąc jak najszybciej przejść do sedna sprawy, z którą dzwoniła.

– Cześć, skarbie – zaświergotała Oliwia, na co Rafał lekko się skrzywił. – Dlaczego nie odbierasz moich telefonów?

Mógł się tego spodziewać. Znowu nabrał się na jej starą sztuczkę – bombardowanie telefonami, które wpędzało go w poczucie winy i sprawiało, że ostatecznie kapitulował. Wiedział, że powinien z tym walczyć, ale to było silniejsze od niego. Przeświadczenie, że komuś przytrafiło się coś złego, zawsze popychało go do niesienia pomocy. I niestety często też wywoziło na manowce.

– Byłem zajęty – odparł zwięźle. – Poza tym chyba ustaliliśmy, że na jakiś czas ograniczymy kontakty.

Właściwie to on jej to zakomunikował, a ona, o dziwo, zbytnio nie protestowała. Czuł, że coś za łatwo poszło, ale miał nadzieję, że Oliwia w końcu zrozumiała, że nie są sobie pisani. Powinien przewidzieć, że odpuściła tylko na chwilę, aby potem próbować znów szturmem wkroczyć w jego życie.

– Ale ja się już za tobą stęskniłam – zaskomlała, zapewne chcąc uderzyć w jego wrażliwe struny, które faktycznie lekko drgnęły. – Ty za mną pewnie też, prawda? Powinniśmy się spotkać i nadrobić ten stracony czas.

Rafał potarł nerwowo czoło, zastanawiając się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Wiedział, że jeśli chciał to skończyć raz na zawsze, powinien przestać przejmować się uczuciami blondynki i powiedzieć jej, że to definitywny koniec ich związku. Nie mógł się jednak na to zdobyć, wiedząc, że chociaż Oliwia wydawała się nieszkodliwa, potrafiła popadać w taką furię, którą w łatwy sposób mogłaby zniszczyć mu życie. Albo mogła zrobić sobie jakąś krzywdę i wpędzić go w związku z tym w poczucie winy. Nie znał nikogo, kto potrafiłby grać na emocjach innych tak jak ona. A jego niestety łatwo było na to naciągnąć. Oliwia doskonale o tym wiedziała i wykorzystywała, aby osiągnąć swoje cele. To samo zapewne miała zamiar zrobić i tym razem.

– Przykro mi, ale jestem naprawdę zajęty – powtórzył dobitnie, zastanawiając się, czy szybkie zakończenie połączenia było dobrym pomysłem, czy tylko jeszcze bardziej rozwścieczy jego rozmówczynię.

– Jestem pewna, że znajdziesz dla mnie wolną chwilkę. – Jej głos aż ociekał mdłą słodyczą. – W końcu co może być ważniejszego od twojej cudownej i bardzo stęsknionej dziewczyny?

W tym miejscu najlepiej byłoby wspomnieć o przeprowadzce i rozkręcaniu własnego studia, ale nie chciał, aby Oliwia wiedziała o którejkolwiek z tych rzeczy. Właściwie to zastanawiające, że jeszcze nie dotarły do niej te wiadomości. Widocznie nie przyszło jej do głowy, aby spróbować dobijać się do drzwi kawalerki, którą jeszcze niedawno wynajmował, bo odwiedziła go tam raz i stwierdziła, że jej noga więcej tam nie postanie, gdyż dusiła się w tej klaustrofobicznej przestrzeni. Dlatego też większość wspólnego czasu spędzali na mieście lub w jej trzypokojowym mieszkaniu. Podobnie miała się sprawa ze studiem, w którym pracował. Blondynka nie interesowała się jego pracą, chyba że to ona pełniła rolę modeliki na jego zdjęciach. Nigdy jednak nie wpadła do PictureTop i najwyraźniej nie miała zamiaru tego zmieniać. Tym lepiej dla niego. Wkrótce pewnie i tak dowie się o znaczących zmianach, jakie zaszły w jego życiu, ale chciał zachować to w tajemnicy przed nią tak długo, jak tylko się dało.

– Oliwia, skończ z tą szopką, bo naprawdę nie mam na nią czasu – skarcił ją, dochodząc do wniosku, że po dobroci nic nie wskóra. – Masz jakąś ważną sprawę? Bo jak nie, to nie mamy o czym rozmawiać.

Po drugiej stronie zapadła chwila ciszy, jakby blondynka nie spodziewała się tak stanowczych słów ze strony Kalczyńskiego. Przywykła do tego, że dość łatwo udawało się jej przekonać go do swoich racji. Swego czasu owinęła go sobie wokół palca, ale nie przypilnowała go odpowiednio i zaczął się od niej oddalać. Zwykle podejmowała szybkie i radykalne działania, aby zatrzymać przy sobie faceta, ale tym razem postanowiła dać mu chwilę. Czuła, że do niej wróci, tylko potrzebował nieco wytchnienia. Kiedy jednak rozłąka zaczęła się niebezpiecznie przedłużać, postanowiła interweniować. Myślała, że to będzie banalne, ale najwyraźniej coś się zmieniło. Rafał się zmienił. Nie był już na każde jej zawołanie. Zbywał ją. Był jakiś inny. A to mogło oznaczać tylko jedno.

– Masz kogoś, tak? – Ton jej głosu momentalnie zmienił się z słodkiego świergotu na pełen jadu syk. – Minęło zaledwie kilka tygodni, a ty już się kimś pocieszyłeś!

Rafał przeklął w duchu, bo rozmowa niestety potoczyła się w kierunku, z którego ciężko będzie mu wybrnąć. Póki Oliwia próbowała go nabrać na gadkę zakochanej słodkiej idiotki, na którą niestety dość często się łapał, mógł to zakończyć w miarę bezboleśnie. W momencie zdążyła jednak przejść w fazę psychopatycznej zazdrośnicy. Jak miał ją teraz uspokoić, równocześnie nie zgadzając się na spotkanie? Zaczynał poważnie żałować tego, że jego sumienie nie pozwoliło mu zignorować tego połączenia.

– Nie mam nikogo, ale to i tak nie twoja sprawa – odparł, starając się zachować spokój i nie dać wciągnąć w jej żałosne gierki. – Mam po prostu dużo pracy i w najbliższym czasie raczej nie znajdę chwili, aby się z tobą spotkać.

Wiedział, że nie powinien dawać jej nadziei na to, że do tego spotkania kiedyś jednak dojdzie, ale po raz kolejny uznał, że odłożenie ostatecznego rozstania na później będzie mniej bolesne. Nawet nie tyle dla Oliwii, co dla niego samego. I to nie dlatego, że było mu ciężko odejść od dziewczyny, ale dlatego, że dzięki temu narażał się na mniejszy gniew z jej strony. A przynajmniej taką miał nadzieję.

– Dlaczego odnoszę wrażenie, że próbujesz mnie spławić? – spytała podejrzliwie, co przypomniało Kalczyńskiemu, że wbrew pozorom dziewczyna naprawdę dobrze potrafiła odczytywać czyjeś intencje, tylko zwykle nie dawała tego po sobie poznać. Jednak kiedy potrzebowała, wykorzystywała to na swoją korzyść. Skoro teraz zagrała w otwarte karty, to musiała być naprawdę poirytowana jego stosunkiem do niej. A to nie wróżyło niczego dobrego.

– Wcale nie – skłamał, mając nadzieję, że nie zabrzmiało to sztucznie. – Naprawdę jestem zawalony robotą, mam kilka dużych projektów do ogarnięcia – dodał, nie do końca mijając się z prawdą. – O, szef mnie właśnie woła. Muszę kończyć, odezwę się później – znów zełgał, po czym rozłączył się, zanim Oliwia zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.

Po zakończeniu połączenia poczuł jednoczesną ulgę i kolejne wyrzuty sumienia. Nie znosił kłamać. Nawet jeśli czasami nie było innego wyjścia. Cóż, może i mógł tę rozmowę rozegrać nieco inaczej, ale bał się konsekwencji tego, gdyby potraktował byłą dziewczynę zupełnie bezdusznie. Zresztą, czy w ogóle byłoby go na to stać? Nie potrafił mówić ludziom przykrych rzeczy w bezczelny sposób. Zawsze starał się to robić jak najbardziej przystępnie, aby nie urazić niczyich uczuć. W przypadku Oliwii to jednak nie zdawało egzaminu. Każdą złą informację potrafiła obrócić na swoją korzyść. Nawet tę wypowiedzianą w brutalnie bezpośredni sposób.

Wiedział, że za niedługo znów będzie się musiał zmierzyć z próbą definitywnego odcięcia od siebie blondynki, ale póki co nie miał sił się tym przejmować. Tym bardziej, że zanim schował telefon z powrotem do kieszeni, dostrzegł SMS od matki z pytaniem, czy już zajął się przepisaniem listu, o który go prosiła. Oczywiście zupełnie o tym zapomniał. Zapewne dlatego, że wciąż był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Skoro jednak obiecał matce, że pomoże, to nie wypadało się wycofywać. Musiał znaleźć ten mail, czystą kartkę, coś do pisania i wykonać zadanie, póki o nim pamiętał. Miał nadzieję, że wiadomość była krótka i szybko się z nią upora.

Zanim jednak wróci do domu i zajmie się tym oraz przygotowywaniem popołudniowego spotkania ze znajomymi, chciał dokończyć rozmowę z Alicją, którą przerwał telefon. Nawet jeśli nie chciała dalej z nim negocjować wymiany ogrodniczych porad, to wypadało chociaż się pożegnać. I jeszcze raz przeprosić za ewentualne hałasy, które mogą spowodować jego goście.

Kiedy jednak obrócił się w stronę płotu, Ali nigdzie nie było widać. Musiała wejść do domu albo przejść na inną stronę ogrodu, aby nie słyszeć jego rozmowy i dać mu trochę prywatności. Albo po prostu nie chciała już z nim rozmawiać i wykorzystała jego telefon, aby zniknąć z pola widzenia. Tak czy siak, nie miał zamiaru jej szukać. Trudno. Może niedługo znów się spotkają i będą mogli dokończyć przerwaną rozmowę.

Rafał obrócił się na pięcie i ruszył w stronę domu. Podniósł ze schodów zakupy, wcześniej wyciągnąwszy z kieszeni klucze do frontowych drzwi. Zanim za nimi zniknął, rzucił jeszcze okiem na sąsiedni ogród. Bez chwastów rabatki prezentowały się znacznie lepiej, ale do świetności jeszcze wiele im brakowało. Po cichu miał nadzieję, że Alicja jednak skorzysta z jego propozycji i już niebawem wspólnie zadbają o to, aby ich ogrody znów uchodziły na najpiękniejsze w okolicy.

***

Gromkie, męskie śmiechy docierały nawet do najbardziej oddalonej części ogrodu. Alicja nie miała się o co złościć, w końcu Rafał uprzedził ją, że będzie miał gości, ale mimo to ciężko było się jej przyzwyczaić do faktu, że z domu obok wydobywają się jakieś głośne dźwięki. Poprzedni właściciele byli spokojnymi staruszkami, u których harmider panował tylko wtedy, gdy wpadali do nich wnukowie, a miało to miejsce zaledwie dwa razy w przeciągu roku. Wyglądało jednak na to, że od teraz będzie się musiała przyzwyczaić do częstszego hałasującego towarzystwa.

Pogoda dopisywała, więc chciała tego dnia skończyć plewienie. Nie spodziewała się, że pójdzie jej to tak sprawnie, ale wyrywanie chwastów okazało się świetnym sposobem na pozbycie się wściekłości, którą nosiła w sobie od tygodni. Może nie oczyściła się z niej zupełnie, ale zdecydowanie poczuła się lepiej. Jakoś tak lżej.

Cieszyła się, że częścią ogródka przylegającą do posesji Rafała zajęła się do południa, bo nie chciała wystawiać się na widok rozbawionych i zapewne nieco już podpitych facetów. Na szczęście mogła zaszyć się po drugiej stronie domu, skąd jej nie widzieli, a do uszu włożyć słuchawki i puścić muzykę z telefonu, która chociaż odrobinę zagłuszy tamte towarzystwo.

Bezwiednie wybrała ostatni album OneRepublic – zespołu, który poznała bliżej dzięki Mateuszowi, a który ten wręcz uwielbiał. Przez chwilę bała się, że to przywoła kolejne bolesne wspomnienia, ale, o dziwo, słuchając kolejnych utworów, przypominała sobie momenty, kiedy wspólnie rozkoszowali się tą muzyką i niebanalnymi tekstami. Czasami nawet sobie podśpiewywali, chociaż żadne z nich nie miał do tego zbytniego talentu. To były jednak jedne z najlepszych razem spędzonych chwil. A wspomnienie o nich wcale nie wpędzało jej w rozpacz. Raczej w tęsknotę za czymś, co było idealne, ale nigdy już nie wróci.

– Ala, dobrze się czujesz?

Była tak pogrążona w muzyce, wspomnieniach i plewieniu, że nie zauważyła, iż pod jej dom podjechał znajomy samochód, a na posesję weszli Honorata i jej mąż, Jacek. Ocknęła się dopiero, kiedy przyjaciółka potrząsnęła jej ramieniem i posłała zaskoczone spojrzenie.

Alicja wyjęła słuchawki z uszu, a potem podniosła się z klęczek. Otrzepała nogawki na wysokości kolan i spojrzała na swoich gości ze zdziwieniem.

– Co tutaj robicie? – spytała.

– Pomyśleliśmy, że może zaczniemy sezon grillowy – odparł Jacek, pokazując na trzymane w rękach siatki z prowiantem i brykiet. – W końcu to już majówka, fajna pogoda, a ty masz odpowiedni sprzęt – dodał, posyłając jej szeroki uśmiech. – Też się skusisz na kiełbaskę, prawda?

Ala nie była pewna, jak na to zareagować. Rzeczywiście gdzieś w pomieszczeniach gospodarczych powinien być grill i nie miałaby problemu, aby użyczyć go przyjaciołom, ale nie bardzo podobało się jej, że postanowili wpaść bez zapowiedzi. W normalnych okolicznościach pewnie nie miałaby nic przeciwko, nawet mimo tego, że nie przepadała za spontanicznymi spotkaniami, ale w obecnej sytuacji nie miała za bardzo ochoty na beztroskie grillowanie. Tym bardziej, że miała inne plany na resztę popołudnia.

Wiedziała jednak, że nieładnie byłoby ich spławić. Zwłaszcza że przynieśli ze sobą wszystko, co potrzebne, a ona musiała tylko udostępnić im grill i kawałek ogrodu. Chcieli dobrze. Nie powinna ich za to winić.

– Poza tym uznaliśmy, że przyda ci się towarzystwo – dodała Honorata, aby blondynka nie pomyślała, że chcieli ją tylko wykorzystać. – Widzę jednak, że wcale się nie nudzisz – dodała, wskazując na rabatkę, przy której chwilę temu klęczała Ala. – Od kiedy to zajmujesz się ogrodem? – spytała nieco podejrzliwie.

Oczywiście cieszyła się, że przyjaciółka w końcu porzuciła kanapę, ubrała się, jak należy, i czymś zajęła, ale nie spodziewała się, że będą to właśnie prace ogrodowe, za którymi Alicja nie przepadała. Suchocka nie rozumiała więc, czemu ze wszystkich możliwych zajęć, jakie mogła wybrać, padło akurat na to.

– Uznałam, że czas w końcu wyjść z domu. Zwłaszcza że postanowiłam niedługo wrócić do pracy – odparła Ala nieco wymijająco. – A wyrywanie chwastów wydawało się całkiem niezłym pierwszym krokiem.

Alicja stwierdziła, że nie będzie wspominać o drugim liście z przyszłości, który zachęcił ją do zajęcia się grządkami. Musiała przyznać sama przed sobą, że to właśnie ta krótka wiadomość była impulsem, który spowodował, że postanowiła pokonać kolejną barierę, która ogradzała ją od dawnego, normalnego życia. Wciąż niepokoiło ją to, że nie znała nadawcy, a ten zdawał się wiedzieć naprawdę dużo o niej i Mateuszu, ale uznała, że dopóki nie dzieje się nic niewłaściwego, nie będzie zgłaszać tego na policję. Tym bardziej, że jak dotąd liścik spowodował raczej więcej dobrego niż złego. Bo chociaż z jednej strony przypominał jej o tym, co mogła mieć, a co straciła, to jednak dawał jej motywację do działania. Zbudowanie altany wydawało się zbyt wielkim wyzwaniem, ale prowadzenie ogrodu nie mogło być przecież aż tak trudne. I z każdym kolejnym dniem przekonywała samą siebie, że da sobie z tym radę. Oczywiście z małą pomocą Internetu i może pani Joli, ale podejmie się tego wyzwania. Dla Mateusza. I dla siebie.

– Wracasz do pracy? – Z zamyślenia wyrwał ją głos Honoraty. – Na pewno jesteś na to gotowa?

Ala wiedziała, że nie było w tym żadnej złośliwości. Przyjaciółka po prostu się o nią martwiła. Tak jak wszyscy pozostali jej bliscy. Do tej pory odtrącała tę troskę, ale zaczynało do niej docierać, że nie powinna tego robić. Nie powinna rezygnować ze wsparcia, które chcieli jej ofiarować inni. Poza tym oni też ponieśli stratę – nie tak dotkliwą jak ona, ale jednak – więc w pewnym stopniu może ją mimo wszystko rozumieli. Powinna znów się na nich otworzyć, bo wspólnie mogli sobie dodać otuchy.

– Nie wiem – odparła szczerze Banaszkiewicz. – Ale muszę pomału wracać do normalności. A w hotelu będą mnie potrzebować. Zbliża się sezon urlopowy.

Honorata kiwnęła głową ze zrozumieniem. Z jednej strony cieszyła się, że Ala zaczynała wychodzić z dołka, ale z drugiej miała obawy, że to jeszcze za wcześnie. Jeszcze ponad tydzień temu nie chciała widzieć nikogo na oczy i całymi dniami płakała w poduszkę, a teraz postanowiła wrócić do pracy, która wymagała skupienia i kontaktu z ludźmi. Suchocka miała nadzieję, że to wyjdzie blondynce na dobre. Nie mogła się jednak pozbyć uczucia, że to nie był do końca dobry pomysł.

– A skąd ta nagła zmiana? – dopytała Honorata. – Jeszcze kilka dni temu mówiłaś, że nie wiesz, czy masz siłę na pracę w „Azalii".

W odpowiedzi Alicja wzruszyła ramionami.

– Ojciec dał mi do zrozumienia, że tak dobra posada nie będzie czekać na mnie wiecznie – odparła. – I ma rację. Pan Leszek jest kochany, ale nie mogę tak nadużywać jego dobroci. Czas zebrać się do kupy.

Suchocka była pełna podziwu dla postawy blondynki. Nie mogła jednak pojąć, jakim cudem tak szybko zaszła w Ali przemiana. Postanowiła się tym jednak nie przejmować. Najważniejsze, że jej przyjaciółka znów przypominała dawną siebie – ambitną i zdeterminowaną.

– W takim razie cieszę się, że chcesz znów ułożyć sobie życie – oznajmiła z uśmiechem Honorata, po czy podeszła bliżej Alicji, aby ją serdecznie uściskać. – Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.

– Ja też mam taką nadzieję – odparła szeptem Ala, oddając uścisk.

I naprawdę chciała w to wierzyć. Póki co jeszcze nic nie było w porządku, ale w głębi duszy wiedziała, że tak się nie stanie, jeśli sama o to nie zadba. Wciąż przeżywała żałobę, a gorycz po stracie była w niej głęboko zakorzeniona, ale czuła, że jest już gotowa zastąpić ją innym, lepszym uczuciem. Może nie tak od razu, ale małymi kroczkami. Tak, żeby wkrótce znów móc cieszyć się życiem.

Trwały w tym uścisku jeszcze chwilę, ale przerwało im znaczące chrząkniecie. No tak. Zupełnie zapomniały o Jacku.

– To jak z tym grillem? – zapytał mężczyzna. – Ktoś tu za płotem chyba też wrzucił coś na ruszt i narobił mi smaku – dodał, wskazując w stronę domu Rafała, skąd wciąż dochodziły hałasy i charakterystyczny grillowy zapach.

– Zaraz przyniosę klucze do gospodarczego – odparła Alicja. – Możecie się rozgościć. Parę dni temu wyciągnęłam stół i krzesła – dodała, wskazując na zestaw wypoczynkowy ustawiony w głębi ogrodu.

Suchoccy wymienili znaczące spojrzenia, które Ala postanowiła zignorować. Nie miała złudzeń co do tego, że była częstym tematem ich rozmów i Jacek na pewno był na bieżąco z wszystkim, co się u niej działo. Honorata była wyjątkową paplą, więc musiała się dzielić z mężem swoimi obawami i spostrzeżeniami. Alicja nie miała jednak o to pretensji. Gdyby role się odwróciły, zapewne też mówiłaby o wszystkim Mateuszowi. I też daliby sobie nieme sygnały wyrażające zatroskanie o zrozpaczoną przyjaciółkę, która w końcu zaczęła przejawiać oznaki powrotu do rzeczywistości.

– Super – oznajmił Jacek. – Naprawdę mam ochotę na tę kiełbachę – dodał z głupkowatym uśmiechem, na co Honorata przewróciła oczami, bo nie od dziś twierdziła, że jej mąż to istny głodomór, którego egzystencja sprowadzała się do wiecznego podjadania. Na szczęście nie było tego widać po jego sylwetce – nie był zbyt wysoki, ale przy tym dość szczupły. I przystojny, na co składały się nieco przydługawe ciemne włosy, brązowe oczy i dodający mu męskości lekki zarost. Razem z Honoratą tworzyli naprawdę przeuroczą parę.

– W takim razie zaraz wracam – dodała Ala, po czym skierowała się przez taras do domu.

Udała się do przedpokoju po odpowiednie klucze. Wyciągnęła je z szuflady i nawet nie zauważyła, że uśmiechnęła się przy tym lekko pod nosem. Jeszcze kilka minut temu nie była przekonana do wizji spędzenia czasu z przyjaciółmi, ale nagle zdała sobie sprawę, jak bardzo jej ich brakowało. Nie mogła się już dłużej izolować. Musiała znów wyjść do ludzi. Może to jednak pozwoli jej odzyskać chociaż cząstkę dawnej siebie.

Wzięła głęboki wdech i ruszyła w drogę powrotną do ogrodu z obietnicą, że spędzi to popołudnie w miłej atmosferze. Koniec z użalaniem się i wypłakiwaniem sobie oczu za kimś, kto już nigdy nie wróci. Życie biegnie dalej i ona też powinna. Czas najwyższy spojrzeć w przyszłość i spróbować dostrzec w niej coś pozytywnego.  

******************************
Hej :) Jak podoba się rozdział? Jak widać Ala pomału dochodzi do siebie, a Rafał będzie musiał poradzić sobie z natrętną dziewczyną. Wiem, że raczej niewiele się dzieje, ale mam nadzieję, że Was nie zanudzam. Po prostu to taki typ historii, który skupia się na przeżyciach bohaterów, a nie pędzącej do przodu akcji.
Tak czy siak, dziękuję za komentarze i gwiazdki. Do napisania za tydzień ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro