XXII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez uchylone okno do gabinetu Rafała dotarły dziwne dźwięki dochodzące z ulicy. Kalczyński poderwał się z obrotowego krzesła i podszedł do okna, aby zobaczyć, co robi tyle hałasu. Ze zdziwieniem stwierdził, że przed posesją Alicji stała wielka ciężarówka, a dwóch postawnych mężczyzn ściągało z paki drewniane bele i przenosiło je do ogródka.

Alicja nie wspominała nic o żadnym remoncie czy też budowaniu jakiejś ogrodowej konstrukcji. Może chciała postawić budę dla Luny. Ale ta ilość drewna spokojnie wystarczyłaby na kilka takich psich domków. To musiała być zdecydowanie bardziej okazała budowla.

Rafał sądził, że mężczyźni, którzy przywieźli materiały, to jacyś fachowcy, którzy od razu zabiorą się do roboty i zaczną stawiać to, co mieli postawić. Ci jednak zaraz po wyładowaniu drewna wsiedli do ciężarówki i odjechali. Widocznie byli odpowiedzialni tylko za transport.

Kątem oka dostrzegł, że Ala kręci się po ogródku. Zwykle starał się nie być wścibski, ale tym razem ciekawość okazała się zbyt duża. Dlatego postanowił złożyć sąsiadce wizytę i dowiedzieć się, na co jej ta sterta drzewa. Właściwie i tak miał zamiar ją w najbliższym czasie odwiedzić, więc równie dobrze mógł zrobić to teraz. Zwłaszcza że nie mógł się skupić na pracy. Może przez to, że na zewnątrz była naprawdę ładna pogoda – ciepło i słonecznie, ale nie skwarnie i duszno – a on tkwił w domu przed komputerem. Wiedział, że to część jego pracy, od której nie ucieknie, ale naprawdę nie lubił siedzieć w zacienionym pokoju, kiedy aura za oknem zachęcała do spędzania czasu na świeżym powietrzu.

Zanim wyszedł z gabinetu, sięgnął po leżącą w szufladzie biurka dość mocno wypchaną kopertę. Miał nadzieję, że Ala ucieszy się z drobnego podarunku, który dla niej miał. A przy okazji był to świetny pretekst, aby się spotkać. Chociaż, skoro postrzegali już swoją relacją jako przyjacielską, chyba nie potrzebowali żadnego, aby po prostu ze sobą porozmawiać.

Kilka minut później stał już przed furtką prowadzącą na posesję Alicji. W pierwszym odruchu chciał wcisnąć dzwonek, ale ostatecznie stwierdził, że to bez sensu, bo przecież Ali i tak nie ma w domu. Dlatego też po prostu otworzył bramkę i wszedł na ogródek. Nie sądził, aby Ala miała mu to za złe. Byli już chyba na takim etapie znajomości, że takie zachowanie nie powinno stanowić problemu.

Znalazł ją po drugiej stronie domu. Stała przy rattanowym stole, czemuś się przyglądając. Kilka metrów dalej leżały bele, a wokół nich wesoło biegała Luna. To właśnie suczka zauważyła go jako pierwsza i ruszyła w jego stronę. Kiedy do niego podbiegła, kucnął, aby się z nią przywitać, a szczeniak ochoczo dał mu się potarmosić.

– Cześć. – Nagle koło nich znalazła się Alicja, posyłając Rafałowi ciepły uśmiech.

– Cześć – odparł, wstając. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

– Nie, nic z tych rzeczy – zapewniła. – A co cię sprowadza?

– Przyszedłem zobaczyć, co zamierzasz wyczarować z tej kupy drewna – odpowiedział, wskazując na bele. – I chciałem dać ci to – dodał, podając jej kopertę.

Ala przyjęła ją i od razu zajrzała do środka. Wyciągnęła z niej plik zdjęć, które zaczęła przeglądać. Większość z nich została zrobiona podczas jej urodzin i przedstawiała gości, głównie Dominika i Tosię. Na końcu znalazły się też fotografie, które Kalczyński zrobił jej podczas sesji biżuterii. Sądziła, że wtedy tylko raz wymierzył obiektyw tak, aby ująć jej twarz, ale okazało się, że było więcej takich zdjęć. Jednak tylko jedno takie, na którym patrzała w jego stronę i się uśmiechała.

Nie przepadała za oglądaniem się na fotografiach, ale musiała przyznać, że w tych było coś takiego, co nie pozwalało oderwać od nich wzroku. Najwyraźniej Rafał miał talent do wyciągania ze swoich modeli tego, co najlepsze. Doskonale wiedział, na co zwrócić uwagę i jak ustawić kadr, aby efekt był wręcz hipnotyzujący.

– Dziękuję – odparła, wpatrując się w ostatnie zdjęcie, to, na którym się uśmiechała. – Są naprawdę piękne.

– Fotki raczej przeciętne, ale modelka zdecydowanie tak – stwierdził Rafał, nie zdając sobie sprawy, jak te słowa podziałają na Alicję, która wyraźnie się zarumieniła i lekko zakłopotała. Nie była przyzwyczajona do tego, że jakiś mężczyzna poza Mateuszem prawi jej tak bezpośrednie komplementy.

– Napijesz się czegoś? – spytała, chcąc zmienić temat. – Tym razem nie upiekłam ciasta, ale mam lody – dodała, kierując w stronę stołu.

– W takim razie chętnie się poczęstuję – odparł, idąc za nią. – A do picia poproszę coś chłodnego. Wodę albo sok.

Podeszli do stołu, na którym leżało sporo papierów. Alicja zaczęła je zbierać, aby zrobić miejsce na poczęstunek. Zanim jednak udało jej się wszystko ułożyć w zgrabny stosik, Rafał dostrzegł kartkę, w której górnym prawym rogu widniała data. Trzydziesty lipca dwa tysiące dwudziestego drugiego roku. Zapisana znajomym charakterem pisma. Jego własnym. 

Przełknął ciężko ślinę, ale Alicja na szczęście nie zauważyła jego chwilowego zmieszania. Zabrała większość papierów i udała się przez taras do domu, obiecując, że wróci za chwilę z piciem i lodami. Rafał w tym czasie miał się rozgościć i pobawić z Luną, która zaczęła krążyć między jego nogami, domagając się uwagi.

Kiedy Ala zniknęła we wnętrzu domu, Rafał wziął kilka głębokich wdechów. Wciąż miał wątpliwości co do tego, jak powinien rozgrać sprawę z listami. I to w głównej mierze właśnie dlatego wcześniej unikał Alicji. Bał się, że niepostrzeżenie palnie coś, co go wyda. A nie chciał, aby Ala dowiedziała się o wszystkim w taki sposób. Jeśli miałby wyznać jej prawdę, to powinien to zrobić z pełną świadomością. Póki co jednak brakowało mu na to odwagi. I może to nawet lepiej. Nie chciał odbierać Alicji radości z otrzymywanych listów. Ani niszczyć tego, co ich połączyło.

Musiał walczyć jednak nie tylko z wyrzutami sumienia, ale także uczuciami, które stawały się coraz bardziej jednoznaczne. Nie planował się w nikim zakochiwać, a już na pewno nie w skrzywdzonej przez życie dziewczynie, ale nic nie mógł na to poradzić, że wpadł po uszy. Po tym, jak wywołał zdjęcia, które zrobił jej podczas sesji, nie mógł oderwać od nich wzroku i to właśnie wtedy w pełni dotarło do niego, że to nie tylko zachwyt nad wyjątkowo urodziwą modelką. Zrozumiał, że podziwiał nie tylko wysoką blondynkę o hipnotyzujących, zielonych oczach, ale przede wszystkim kobietę, która straciła to, co najcenniejsze, a mimo to nie poddała się i próbowała żyć dalej. Imponowała mu swoją postawą, tym, jak starała się iść przed siebie, chociaż w sercu miała wielką krwawiącą ranę. Po prostu zauroczyła go tym, jakim była człowiekiem.

Nie mógł się więc dłużej oszukiwać – z jego strony to nie była już czysta przyjaźń. Wiedział jednak, że nie może dać Ali tego do zrozumienia. Ona nie była jeszcze na to gotowa. Nie potrzebowała zakochanego w niej faceta, tylko przyjaciela, któremu mogłaby powierzyć swoje troski, spędzić z nim miło czas. I przede wszystkim właśnie kimś takim chciał dla niej być. Jego uczucia musiały zejść na dalszy plan.

– Proszę. – Alicja wyrwała go z zamyślenia, stawiając przed nim szklankę z sokiem pomarańczowym i pucharek lodów.

– Dzięki – odparł. – Co tam słychać?

– A wszystko dobrze – odpowiedziała. – W hotelu jakoś się kręci. Luna czuje się już na tyle swobodnie, że zaczyna szaleć. W niedzielę byłam w schronisku z Dominikiem. Bardzo mu się spodobało, więc pewnie jeszcze kiedyś go zabiorę. Ogarnęłam też trochę ogródek, bo powyrastały kolejne chwasty. Generalnie idzie do przodu. A u ciebie? Tamten klient od biżuterii był zadowolony z sesji?

– Bardzo – potwierdził Rafał z uśmiechem. – Powiedział nawet, że masz bardzo ładne, smukłe dłonie i pytał, czy następnym razem też mogę załatwić tę modelkę.

– Mam nadzieję, że wybiłeś mu to z głowy – wtrąciła Ala, która w żadnym razie nie miała zamiaru zmieniać profesji na modeling. Była na to już zdecydowanie za stara. Poza tym przy okazji tego epizodu przekonała się, że to wcale nie taka łatwa praca i zdecydowanie bardziej woli załatwianie dziwnych zachcianek gości czy papierkową robotę.

– Spokojnie, zaznaczyłem, że to była wyjątkowa sytuacja i niestety ta pani nie będzie już pozować – zapewnił Kalczyński z uśmiechem, na co Alicja odetchnęła w duchu z ulgą. – Ale gdybyś zmieniła zdanie, to daj znać. Naprawdę nieźle ci poszło.

– Nie, dziękuję – odparła, sięgając po szklankę. – To zdecydowanie nie moje klimaty. No chyba że byłbyś już w naprawdę wielkiej desperacji, to wtedy się zastanowię – dodała ze śmiechem.

Rafał złapał się na tym, że ten melodyjny dźwięk poruszył w nim jakieś czułe struny. Rzadko zwracał uwagę na takie rzeczy, ale tym razem nie miał wątpliwości, że śmiech Alicji stał się dla niego czymś wyjątkowym, czymś, czego mógłby słuchać bez przerwy. Z jednej strony było to bardzo ekscytujące, ale z drugiej odrobinę niepokojące, bo to oznaczało, że był coraz bliżej przekroczenia granicy, za którą stłumienie uczuć będzie już niemalże niemożliwe.

Ali natomiast nie umknął fakt, że Rafał spojrzał na nią inaczej niż dotychczas. W bardziej widoczną czułością, większym rozczuleniem. Oszukiwałaby samą siebie, gdyby wmawiała sobie, że to nic takiego. Znała to spojrzenie. W podobny sposób patrzył Maciek na Anitę, Jacek na Honoratę, jej ojciec na jej matkę, Mateusz na nią. W pierwszej chwili przeraziła ją myśl, że Kalczyński mógłby żywić wobec niej głębsze uczucia. Był naprawdę świetnym facetem i nie chciała go ranić odtrąceniem, jeśli zdecydowałby się je wyznać. Nic jednak nie wskazywało na to, że miał zamiar to zrobić. Musiał wiedzieć, że Alicja nie byłaby w stanie tych uczuć odwzajemnić. A przynajmniej nie teraz. Nie wykluczała jednak, że kiedyś mogłoby się to zmienić. Wciąż kochała Mateusza, ale Rafał sprawiał, że robiło się jej cieplej na pokiereszowanym sercu. Wątpiła jednak w to, aby Kalczyński czekał w nieskończoność, aż ona w końcu będzie gotowa na nowy związek. Zasługiwał na coś lepszego i miała nadzieję, iż pogodzi się z tym, że nie powinien marnować swoich uczuć na nią.

– Dobrze, skoro nie chcesz planować świetlanej przyszłości w modelingu, to może chociaż zdradzisz mi, po co ci to drewno – zagadnął Rafał, przerywając chwilę pełnej napięcia ciszy. – Szykuje się jakiś plac budowy czy już zbierasz opał na zimę?

– Zdecydowanie szykuje się plac budowy – odparła z uśmiechem. – Tylko raczej nieudolny, bo mam zamiar sama się tą budową zająć – dodała, co bardzo zaintrygowało Kalczyńskiego.

– A cóż to masz zamiar stworzyć? – spytał autentycznie zaciekawiony.

Alicja sięgnęła po leżącą na drugim końcu stołu kartkę i przysunęła ją w stronę Rafała. Kiedy bliżej się jej przyjrzał, zorientował się, że to szkic drewnianej, ogrodowej altany.

– Zrobiłam ostatnio porządek w rzeczach Mateusza – zaczęła Ala, mając nadzieję, że głos się jej nie załamie przy wspomnieniu narzeczonego. – Wyrzuciłam część kosmetyków, starych rachunków i innych niepotrzebnych rzeczy. Z ubraniami i bardziej osobistymi drobiazgami mam jeszcze problem, ale myślę, że już niedługo poczuję się na siłach, aby chociaż z częścią z nich się pożegnać. W każdym razie, kiedy sprzątałam w gabinecie, natknęłam się na ten projekt. Mateusz chciał na wiosnę postawić altanę, bo nie zdążył tego zrobić w zeszłym roku. I jak się okazało w tym też nie.

Zrobiła chwilę przerwy, aby wziąć głębszy wdech, który miał uchronić ją przed falą wzruszenia, które pomału w niej narastało. Zwłaszcza kiedy przypomniała sobie o jednym z pierwszych listów z przyszłości, w których była mowa o altanie. Wtedy uznała za absurdalny pomysł, aby sama spróbowała ją postawiać. Kiedy jednak natknęła się na ten projekt, zrozumiała, że to musiał być znak. I chociaż nie miała zielonego pojęcia o budowaniu drewnianych konstrukcji, pod wpływem impulsu zamówiła materiał i postanowiła, że chociaż podejmie próbę stworzenia z niego czegoś podobnego do tego, co widniało na rysunku.

– Uznałaś więc, że sama to zbudujesz – dokończył za nią Rafała, na co Ala skinęła głową.

– Wiem, że to szalony pomysł, bo kompletnie się na tym nie znam, ale chcę to zrobić – wyjaśniła. – Czuję, że to w jakiś sposób mi pomoże. Tak jak zajmowanie się ogrodem czy wolontariat w schronisku. Chcę to zrobić dla Mateusza, ale także dla siebie. Nawet jeśli będę w tym beznadziejna i nic z tego nie wyjdzie.

W pewnym momencie dopadły ją też wątpliwości, czy jest sens poświęcać tyle czasu i pracy na budowanie altany, skoro nie była pewna, czy w ogóle chciała tu mieszkać. Przez jakiś czas zastanawiała się nad sprzedażą domu i przeprowadzką do bloku, ale ostatecznie doszła do wniosku, że nie chce rozstawać się z tym miejscem. Owszem, było przepełnione cierpieniem, ale też wiązało się z wieloma dobrymi wspomnieniami. To tutaj spędziła z Mateuszem szczęśliwe dziesięć miesięcy. I tego nie odbierze jej nawet największa rozpacz. To już na zawsze będzie ich wspólny dom.

Rafał natomiast wcale nie uważał, aby próba postawienia altany była szalonym pomysłem. Widział, że Ali bardzo zależało na zrealizowaniu tego projektu i rozumiał, czemu tak było. To był kolejny krok do pogodzenia się z tym, że Mateusza nie było już obok niej, ale wciąż mogła spełniać zarówno swoje, jak i ich wspólne marzenia.

– Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, to daj znać – zaproponował, odkładając projekt na stół. – Co prawda ja też nie mam w tej kwestii żadnego doświadczenia, ale razem może jakoś ogarniemy sprawę. Poza tym te bele wyglądają na naprawdę ciężkie, więc pewnie przyda ci się męskie wsparcie – dodał, puszczając jej oczko.

W pierwszej chwili, chciała podziękować za zaoferowaną pomoc, ale odmówić. Kiedy podjęła decyzję o budowie altany, była przekonana, że powinna to zrobić samodzielnie. Jednak teraz, kiedy stało się to bardziej realne, zdała sobie sprawę, że to będzie raczej niemożliwe. Potrzebowała pomocy i to zapewne nie tylko ze strony jednej osoby. A takich, które byłby chętne ją wesprzeć, na pewno nie brakowało.

– Właściwie to może skrzyknę większą ekipę – stwierdziła nagle. – Jacek i Maciek pewnie bez problemu zgodzą się pomóc. Anita i pani Jola może też. Z wiadomych względów nie liczę Honoraty, chociaż pewnie pierwsza będzie się wyrywała do roboty. Jeśli więc tylko będziesz miał ochotę, to każda para rąk się przyda.

– Z chęcią pomogę – zadeklarował z uśmiechem. – I może przy okazji nauczę się czegoś nowego. A co tam u Honoraty? Dobrze się czuje?

– Chyba nawet za dobrze – odparła Ala. – To już prawie szósty miesiąc, a ona nie może usiedzieć na miejscu. Jackowi już kończą się pomysły, jak zmusić ją do chwili odpoczynku.

– Cóż, nie znam jej zbyt dobrze, ale to chyba taki typ, który ciągle musi być w ruchu – stwierdził Rafał.

– O, zdecydowanie tak – potwierdziła Alicja. – Z naszej dwójki, to zawsze ona była tą bardziej wygadaną, tą, której wszędzie pełno. Ja trzymałam się jednej wyznaczonej ścieżki, a ona próbowała wszystkiego, co tylko się jej nawinęło. W liceum należała chyba do wszystkich możliwych kółek zainteresowań. Trochę zazdrościłam jej tego, że potrafiła odnaleźć się w każdej z tych rzeczy. Od szkolnego teatru po konkursy biologiczne. A ja tkwiłam w tym swoim ograniczonym świecie, w którym wszystko kręciło się tylko wokół hotelarstwa i zarządzania.

– Żałujesz, że wybrałaś taki zawód? – spytał Kalczyński, bo wyczuł w głosie Ali nutkę rozżalenia.

– Absolutnie nie – odparła z pewnością w głosie. – Uwielbiam to, co robię. Wiem, że się do tego nadaję. Po prostu czasami mam takie poczucie, że poza pracą nie mam nic takiego, co byłoby naprawdę moje. Honorata ma mnóstwo hobby, Mateusz w wolnym czasie zajmował się dbaniem o ogród, a ja? Większość czasu wypełnia mi praca i czuję się tak, jakby to tylko ona mnie definiowała.

Przez długi czas Alicja nie dostrzegała tego, że nie ma pasji z prawdziwego zdarzenia. I w sumie jej to nie przeszkadzało, bo wolne chwile zwykle spędzała z Mateuszem. Rzadko potrzebowała czasu tylko dla siebie, a jeśli już, to nie robiła wtedy nic szczególnego. Teraz natomiast, kiedy zabrakło osoby, która wypełniała te beztroskie momenty, zrozumiała, że przez znaczną część tego wolnego czasu nie robi nic konkretnego. Nic, co dawałoby jakieś widoczne efekty. Chciała to zmienić, ale nie wiedziała jak. Czy nie było już trochę za późno na odkrywanie w sobie nowych zainteresowań?

– A czy to źle, że twoja praca jest znaczną częścią twojego życia? – spytał Rafał, przyglądając się jej uważnie. - Ja również niewiele robię poza fotografią, bo to jest właśnie moja pasja. A ty też przecież robisz to, co lubisz.

– Zgadza się, ale czasami czuję, że czegoś mi brakuje – przyznała, wzdychając ciężko. – Niby nie żyję tylko pracą, bo przecież mam Lunę, jeżdżę na rowerze, pomagam w schronisku i od czasu do czasu pogrzebię w rabatkach, ale praktycznie żadna z tych rzeczy nie daje mi pełnej satysfakcji. Nie zrozum mnie źle, ale ogród to była działka Mateusza. Na rower zawsze chodziliśmy razem. Psy natomiast wywołują miłe wspomnienia z dzieciństwa, ale też te trudne związane z chorobą i śmiercią mamy. Tak więc trudno mi znaleźć coś, czemu mogłabym się w pełni oddać i czuć, że to jest naprawdę moje.

Rafał akurat nigdy nie miał takiego problemu. Już w czasach gimnazjum wiedział, że to fotografia jest tym, czym chciałby się zajmować, co daje mu najwięcej satysfakcji. Przez lata nasłuchał się od matki, że jeśli tylko jest taka możliwości, powinno się zarabiać na życie, robiąc coś, co się lubi, bo w innym razie można wylądować na jej kozetce jako sfrustrowany człowiek nieznoszący swojej pracy. Kalczyński wziął to sobie do serca i starał się zrobić wszystko, aby związać swoją zawodową przyszłość z fotografią. Udało się, bo, jak się okazało, był w tym naprawdę dobry. I chociaż był szczęśliwy, że wszystko ułożyło się po jego myśli, musiał przyznać, że dopiero kiedy otworzył własne studio, poczuł się naprawdę spełniony. To dodało mu skrzydeł i utwierdziło w przekonaniu, że marzenia się spełniają, jeśli tylko mocno się w nie wierzy i włoży trochę wysiłku w ich urzeczywistnienie.

– Może powinnaś pomyśleć nad własnym hotelem – zasugerował. – Wtedy naprawdę miałabyś coś „swojego". I przy okazji wiązałoby się to z twoją zawodową pasją. W moim przypadku podziałało – dodał, wskazując na swój dom.

W odpowiedzi Alicja uśmiechnęła się szeroko.

– Własny hotel to moje marzenie od bardzo dawna – przyznała. – Na razie myślę o nim dość nieśmiało, ale może za kilkanaście lat uda mi przekuć plany w czyn. Naprawdę bym tego chciała i pewnie masz rację, twierdząc, że to byłoby właśnie to coś mojego. Ale do tego jeszcze daleka droga. I nawet nie wiadomo, czy kiedykolwiek dojdzie do skutku.

– Dojdzie na pewno – stwierdził Rafał. – Skoro mnie się udało, to tobie też musi. Masz w sobie więcej determinacji ode mnie.

– Tyle że hotel to znacznie większe przedsięwzięcie niż studio fotograficzne – zauważyła.

– Owszem – potwierdził. – Ale ja w ciebie wierzę. Zobaczysz, będę pierwszym gościem w twoim hotelu. I to już niedługo – dodał z szerokim uśmiechem.

Ala odwzajemniała gest, zdając sobie sprawę, że Kalczyński pokładał w niej większą wiarę niż ona sama. Być może nawet niż ktokolwiek inny. Mateusz też wspierał ją w tym marzeniu, ale wiązał je z dość odległą przyszłością. Nigdy nie rozmawiali o konkretnej dacie, zawsze tego typu dyskusje były opatrzone okolicznikiem „kiedyś". I może też właśnie dlatego Alicja do tej pory nie zastanawiała się nad tym na poważnie, tylko wciąż spychała plany związane z własnym interesem gdzieś na bok. Wiedziała, że póki co to i tak byłoby porywanie się z motyką na słońce, ale przekonanie w oczach Rafała dodało jej motywacji do działania. Może faktycznie warto byłoby zacząć poczynić w tym kierunku pewne kroki.

– Oho, widzę błysk w oku – zagadnął Rafał, przerywając chwilę ciszy. – Czyżby już zaczął się tworzyć jakiś plan?

– Jeszcze nie, ale naprawdę mnie do tego zachęciłeś – odparła. – Do tej pory to było tylko odległe, zamglone marzenie, o którym raczej myślałam po cichu, niż chwaliłam się dookoła. Oczywiście moi bliscy o nim wiedzą, ale chyba nikt nie sądził, że podejmę się jego spełniania w najbliższym czasie. Na pierwszym miejscu mieliśmy z Mateuszem ślub, potem dzieci, a cała reszta była gdzieś daleko za tym. Teraz jednak, kiedy już nic nie zostało z tych planów, chyba śmiało mogłabym się zabrać za inne.

Dotychczas nie patrzyła na to z takiej strony, ale przecież taka była prawda. Jej marzenia o zamążpójściu i założeniu rodziny póki co odeszły w zapomnienie. Nie było więc przeszkód, aby skupić się na tych, których realizacji mogła się podjąć sama, bez udziału narzeczonego. I ta myśl dodała jej lekkości, a także chęci do działania. A to wszystko dzięki Rafałowi.

Naprawdę nie sądziła, że ten mężczyzna stanie się dla niej kimś tak bliskim. Dziwiła się sama sobie, z jaką łatwością opowiadała mu o swoich troskach i problemach, ale także marzeniach. Do tej pory tak swobodnie potrafiła rozmawiać tylko z Mateuszem. I to nie od razu – potrzebowała czasu, aby w pełni mu zaufać. Z Rafałem było zupełnie inaczej. Znali się niecałe trzy miesiące, a ona czuła, jakby mogła mu powiedzieć o wszystkim, co ją trapiło lub cieszyło. A on wydawał się wszystko to rozumieć i jej nie oceniać. Miała tylko nadzieję, że ta otwartość nie obróci się przeciwko niej. Nie sądziła, aby Kalczyński wykorzystał te zwierzenia przeciwko niej, ale nie znała go na tyle dobrze, żeby móc to jednoznacznie stwierdzić. Mimo wszystko miała do niego niewytłumaczalne zaufanie. Takie, że nie wstydziła się dzielić z nim trudami i radościami swojego życia.

– W takim razie trzymam kciuki za ten hotel – oznajmił z uśmiechem Rafał, wyrywając ją z zamyślenia. – Tylko pamiętaj przy tym, że tamte punkty, które jeszcze niedawno były twoimi, a właściwie waszymi, priorytetami, nie zniknęły z tej listy na dobre. Wciąż możesz spełnić i te marzenia.

Miał nadzieję, że Alicja nie odbierze opacznie tej uwagi. Chciał po prostu, aby nie rezygnowała z tego, co obecnie wydawało się jej nieosiągalne. Wciąż miała wiele życia przed sobą i szkoda by było, gdyby jedna tragedia odebrała jej szansę na pełnię szczęścia.

– Wiem – odparła, uśmiechając się blado. – Ale na razie muszę je odłożyć na później. W tym tygodniu odwołałam wszystkie sprawy związane ze ślubem. Nie było to tak ciężkie przeżycie, jak się spodziewałam, ale i tak nie było mi łatwo obdzwaniać wszystkich i tłumaczyć, że ślubu i wesela jednak nie będzie. Rzeczywistość znów trochę mnie przytłoczyła, kiedy niektóre firmy robiły mi wyrzuty, że odwołuję zamówienia zaledwie na miesiąc przed datą uroczystości Wcześniej jednak nie byłam na to gotowa, a teraz udało mi się to jakoś udźwignąć i nie dać ponieść histerii. Nie znaczy to jednak, że już się pogodziłam z odejściem Mateusza. Ta rana wciąż jest zbyt świeża.

– Nikt nie oczekuje od ciebie, że pozbierasz się w pełni po zaledwie kilku miesiącach – stwierdził Rafał. – Zważywszy na to, co przeszłaś, i tak radzisz sobie naprawdę świetnie. Mam tylko nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki moment, kiedy pozwolisz sobie spróbować jeszcze raz się zakochać.

Co prawda Kalczyński pamiętał, że kiedy podczas sesji rozmawiali o posiadaniu dzieci, Ala wspomniała o tym, że chciałaby zostać kiedyś matką, co mogło sugerować, że nie wyklucza obecności kolejnego mężczyzny w swoim życiu. Uznał jednak, że warto przypominać jej o tym, że gdzieś tam zapewne czeka na nią ktoś, kto chciałby dać jej swoją miłość. Może wtedy łatwiej będzie jej w to naprawdę uwierzyć i dać szansę nowemu uczuciu.

– Ja też mam taką nadzieję – odparła z lekkim uśmiechem. – A co tam u ciebie? – zmieniła temat, uznając, że już odrobinę zbyt długo mówili o niej. – Oliwia się nie odzywała?

Nie był to może zbyt fortunny temat i być może Rafał wcale nie chciał odpowiadać na to pytanie, ale Alicja nie mogła powstrzymać ciekawości. Jeśli blondynka miałaby znów ją nachodzić, wolała być na to przygotowana. I może ustalić z Kalczyńskim wspólny front, jak ją stanowczo, aczkolwiek niezbyt brutalnie spławić. Ala była w stanie zrozumieć, że dziewczyna miała problemy i może nawet trochę jej z tego powodu współczuła, ale na pewno nie miała zamiaru jej pobłażać, jeśli ta zacznie przekraczać pewne granice.

– Na szczęście cisza – odparł Rafał. – Obawiam się jednak, że przed kolejną wielką burzą. Chyba jeszcze nie wróciła z Hiszpanii, ale mam przeczucie, że po powrocie będzie chciała się spotkać i po raz kolejny omówić przyszłość naszego związku, licząc na to, że jeszcze raz wszystko sobie przemyślałem. I oczywiście doszedłem do wniosku, że nie mogę bez niej żyć – dodał z nutką goryczy w głosie.

– I co masz zamiar w takim przypadku zrobić? – spytała ze szczerą ciekawością.

– A co mogę zrobić? – Wzruszył ramionami. – Mogę chyba tylko podtrzymać swoją wcześniejszą decyzję i powtarzać, że jej nie kocham. To chyba najbardziej dosadne stwierdzenie, jakie można usłyszeć. Nie wiem, co innego bardziej mogłoby do niej przemówić.

Alicja miała to szczęście, że nigdy nie zakochała się bez wzajemności. Zapewne dlatego, że kochała tylko jednego mężczyznę, a on szalał za nią równie mocno. Dlatego nie mogła sobie nawet wyobrazić, jak trudne musi być usłyszenie, że osoba, którą darzy się tym najmocniejszym uczuciem, nie czuje tego samego. Patrząc na Rafała, widziała jednak, że ta druga strona wcale nie ma łatwiej. Nie ulegało wątpliwości, że było mu równie ciężko ze świadomością, że musiał odtrącić kogoś, dla kogo tak wiele znaczył. Ale czy na pewno? Czy Oliwia naprawdę go kochała? Może to tylko niezdrowa obsesja, którą blondynka pomyliła z miłością? Tak czy inaczej, każde z nich cierpiało, chociaż na swój sposób. I widząc to utrapienie w oczach Kalczyńskiego, Ala miała nadzieję, że nigdy nie znajdzie się w podobnej sytuacji.

– Ale może porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym – zaproponował Rafał, zanim Alicja zdążyła cokolwiek powiedzieć, jakoś go pocieszyć. – Masz jakieś plany na resztę dnia?

– Chyba nie – przyznała. – Chciałam ruszyć z tą altaną, ale jednak poczekam na wsparcie. A masz jakąś propozycję?

– Może wybralibyśmy się na rowery? – zaproponował. – Mam trochę roboty, ale szkoda takiego ładnego dnia. A w sumie dawno nie jeździłem.

– Ja też nie – odparła. – I chętnie bym się gdzieś wybrała – dodała z uśmiechem. – Tym bardziej, że mam ci do pokazania jeszcze kilka ciekawych tras.

Oboje zgodzili się, że potrzebują trochę czasu, aby się przygotować, więc umówili się za pół godziny przed furtkami. Rafał ruszył ku wyjściu z posesji, a Alicja pozbierała szklanki i pucharki po lodach, po czym weszła przez taras do domu. Zostawiła brudne naczynia w kuchni, przechodząc przez salon, zabrała z komody papiery, które wcześniej zebrała ze stołu w ogrodzie, a następnie skierowała się na piętro, aby się przebrać. Kiedy wchodziła po schodach, jej wzrok padł na znajdującą się na wierzchu kartkę, która okazała się listem z przyszłości, który odebrała tego dnia rano. Przeczytała go już kilka razy, ale postanowiła to zrobić po raz kolejny. Lubiła wpatrywać się w te kanciaste litery składające się w słowa, które za każdym razem sprawiały, że robiło się jej cieplej na sercu.

30 lipca 2022 r.

Kochana A.

Zrobiliśmy to! Mieliśmy chwile zwątpienia, czy się nam uda, ale się udało! Dotarliśmy na drugi koniec Polski na rowerach! Jedno z naszych marzeń właśnie się spełniło.

Mam nadzieję, że czujesz się tak samo wspaniale jak ja. Kosztowało nas to wszystko sporo wysiłku, wiele treningów i samozaparcia, ale jestem z nas bardzo dumny. A zwłaszcza z Ciebie. Udowodniłaś, że nawet najbardziej szalone plany mogą zostać zrealizowane. I za to Cię uwielbiam. Z całego serca.

Liczę na to, że ten wyczyn sprawił, iż uwierzysz też w swoje inne marzenia, bo naprawdę warto je spełniać. Pamiętaj, jeśli tylko chcesz, możesz wszystko. I nie pozwól, aby cokolwiek stanęło Ci na drodze do osiągnięcia celu, który sobie wyznaczyłaś. Przyj do niego z wysoko uniesioną głową, a na pewno dotrzesz tam, gdzie tylko zapragniesz.

Dzisiaj będziemy odpoczywać i świętować nasz pierwszy wspólny sukces, ale liczę na to, że nie ostatni. Jeszcze wiele wyzwań przed nami i wierzę w to, że razem im podołamy. Bo w końcu jak nie my, to kto?

Całuję mocno,

Twój ZBN

To musiał być jakiś znak, że zarówno w liście, jak i w rozmowie z Rafałem pojawił się temat spełniania marzeń. Najwyraźniej Ala potrzebowała impulsu, który skłoniłby ją do podjęcia działania i dostała go nawet w podwójnej dawce. Nie było więc opcji, aby po raz kolejny schować głowę w piasek, a swoje skrywane pragnienia zepchnąć w odmęty przyszłości. Czas dać im w końcu dojść do głosu. I Alicja z radością stwierdziła, że im na to pozwoli. 

******************************************

Hej 🙂 Szczerze mówiąc rozdział średnio mi się podoba (jak go pisałam, wydawał mi się lepszy). Może być też trochę błędów, bo sprawdzałam go po tym, jak straciłam 3 godziny na walczeniu z programem do modelowania (na studia), co nie dało żadnych efektów, więc byłam dość sfrustrowana i mogłam coś pominąć. Nie mam niestety czasu na ponowne jego przeczytanie – sesja tuż, tuż i mimo że egzaminy on-line, to jednak trzeba ogarnąć notatki, więc wybaczcie ewentualne zawirowania. 

Zostały mi do napisania dwa rozdziały i epilog, ale jakoś opuściła mnie wena 😔 Być może właśnie przez to widomo siedzenia w notatkach (z jednego przedmiotu mam ponad 100 stron A4). Ale spokojnie – mam kilka rozdziałów na zapas, więc kolejny pojawi się standardowo za tydzień. 

Pozdrawiam i do do napisania 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro