XXVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na stole leżało dwanaście kartek zapisanych trzema różnymi charakterami pisma. Alicja brała po kolei każdą do ręki i czytała znajdujący się na nich tekst. Próbowała wyłapać w tych wiadomościach chociażby nutkę fałszu. Nie mogła jednak zaprzeczać temu, że wszystkie te słowa były przepełnione nadzieją i pozytywnym przesłaniem. Najdłużej analizowała listy napisane męską ręką, ale nawet w tych surowych, kanciastych słowach nie potrafiła doszukać się niczego nieszczerego.

Westchnęła ciężko, odkładając list napisany przez Rafała datowany na jej urodziny. Była przytłoczona całą tą sytuacją i wciąż nie potrafiła jasno określić, jak czuła się, odkrywszy prawdę o wiadomościach z przyszłości. Dopiero kiedy nieco ochłonęła po konfrontacji z Kalczyńskim, zdała sobie sprawę, że wciąż nie znała tożsamości dwóch pozostałych autorek. Właściwie mogła zapytać o nie panią Jolę, ale uznała, że woli tego nie wiedzieć. Poza tym nie czuła się jeszcze gotowa na rozmowę z Guzowską. Wiedziała, że niedoszła teściowa chciała dla niej jak najlepiej i dlatego pozwoliła swojej psycholożce na ten eksperyment z listami. Ala czuła jednak, że nie powinna poruszać tego tematu, zanim sama się z nim nie upora, bo mogłaby powiedzieć kilka słów za dużo, które niekorzystnie wpłynęłyby na ich relację.

Doszła do wniosku, że dłuższe przyglądanie się listom do niczego jej nie zaprowadzi, więc zaczęła chować je do kopert, które odłożyła na kanapę. Wśród nich znalazła również taką, która zawiera plik zdjęć – tych podarowanych jej przez Rafała. Ostrożnie wyciągnęła fotografie. Uśmiechnęła się lekko, oglądając te, które Kalczyński zrobił podczas jej przyjęcia urodzinowego. Przedstawiały osoby, na których naprawdę jej zależało. I którym zależało na niej. Bawiący się z Luną Dominik i Tosia, śmiejący się z czegoś Anita i Maciek, uśmiechnięta pani Jola, Jacek obejmujący czule Honoratę. Nawet jej ojciec znalazł się w jednym z kadrów. No i oczywiście ona sama – nieco zakłopotana, kiedy goście zaczęli śpiewać „sto lat". Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Poza jednym. Żadne ze zdjęć nie przedstawiało mężczyzny, który stałby u jej boku. Nie była tylko pewna, kogo tak naprawdę chciałaby na takiej fotografii zobaczyć – Mateusza czy Rafała.

Ostatnia myśl nią wstrząsnęła. Czy naprawdę była w stanie pozwolić, aby Kalczyński zajął miejsce jej narzeczonego? Jeszcze kilka dni temu była przekonana, że wciąż kocha Mateusza całym sercem, i nie wyobrażała sobie, aby w najbliższym czasie mogła kimś go zastąpić. Nie, nie zastąpić. Nie zamierzała szukać zamiennika. I jeśli dla kogokolwiek znajdzie się jeszcze miejsce w jej sercu, to nie powinna go porównywać z Guzowskim. Skrzywdziłaby tym siebie i tego mężczyznę.

Nie mogła jednak zaprzeczyć, że Rafał i Mateusz byli do siebie podobni. Również pod względem wyglądu zewnętrznego, ale przede wszystkim z charakteru. Uczynni, zabawni, opiekuńczy. To te cechy, które ujęły ją w nich obu. Mimo to chciała wierzyć w to, że nie tylko z tego powodu zbliżyła się do Kalczyńskiego. Bo gdyby było inaczej, to Rafał nie byłby jedyną nieszczerą osobą w ich relacji. Tyle że ona oszukiwałaby zarówno jego, jak i siebie.

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewała się nikogo, ale czasy kiedy nie otwierała zarówno zapowiedzianym, jak i niezapowiedzianym gościom, już dawno odeszły w zapomnienie. Dlatego też odłożyła zdjęcia na stół, po czym skierowała się do hallu.

Pod drzwiami kręciła się już Luna, która jeszcze chwilę temu przysypiała w legowisku. Ala odciągnęła ją nieco, po czym otworzyła drzwi, za którymi stała Honorata.

– Cześć, kochana! – zawołała Suchocka, wchodząc do środka. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Jacek umówił się z kumplami na popijawę, a ja nabrałam ochoty na tort bezowy – pokazała na trzymaną w ręce paczuszkę owiniętą w biały papier – i w drodze powrotnej z cukierni pomyślałam sobie, że wpadnę na ploteczki.

– Jasne, zapraszam – odparła Alicja, odbierając od przyjaciółki ciasto. – Jak się czujesz? – spytała, kiedy Honorata próbowała schylić się do łaszącej się do niej Luny, ale utrudniał jej to już naprawdę sporych rozmiarów brzuch.

– Jak kobieta w siódmym miesiącu ciąży – stwierdziła Suchocka, niezdarnie głaszcząc suczkę po łebku. – Szczerze mówiąc, to chyba chciałabym już urodzić. Przy dziecku przynajmniej będę miała coś do roboty, a teraz nudzę się jak mops, odkąd przestałam pracować.

Honorata była instruktorką tańca, więc logicznym było, że w jej stanie praca nie wchodziła w grę. Niestety była na tyle żywiołową osobą, że nie mając szansy na wyładowanie swojej energii poprzez taniec, nie mogła usiedzieć na miejscu.

– Obawiam się, że jak dziecko przyjdzie na świat, to zmienisz zdanie – zauważyła Alicja, wchodząc do kuchni, aby rozpakować deser i przygotować talerzyki. – Podobno opieka nad niemowlakiem nieźle wysysa energię. A właśnie, wybraliście już imię?

– W tej kwestii wciąż toczy się zacięta dyskusja – odparła Honorata, przechodząc do salonu. – Ja optuję za Hanią, a Jacek wciąż truje mi głowę jakąś Melanią. Dobrze, że mamy jeszcze dwa miesiące, bo widoku na jednogłośny wybór póki co brak. O, a co to?

Alicja nie widziała, czego dotyczyło pytanie przyjaciółki, ale nagle przypomniała sobie, że na stole zostawiła rozłożone listy i zdjęcia. W pierwszej chwili się przeraziła. To miała być jej tajemnica, a teraz nie uda się jej już niczego ukryć przed Honoratą. Chyba że skłamie. Ale właściwie po co? Równie dobrze mogła jej wyznać całą prawdę. W końcu od tego są przyjaciółki, czyż nie?

Z ciastem i talerzykami w dłoniach Ala weszła do salonu. Zastała Suchocką przeglądającą z uśmiechem zdjęcia. Nie zwróciła jeszcze uwagi na zapisane kartki z datami z przyszłości, ale zapewne to też jej nie umknie.

– Są naprawdę urocze – oznajmiła Honorata, nie odrywając wzroku od fotografii. – Rafał faktycznie ma talent – dodała z uznaniem, a kiedy przełożyła kolejne zdjęcie, ukazało się jej takie z zupełnie inną scenerią. – O, proszę. Nie mówiłaś, że zrobił ci prywatną sesję. – Uśmiechnęła się kpiarsko, pokazując Ali zdjęcie. To zrobione w studiu podczas sesji biżuterii.

– To nic takiego – odparła lekceważąco Alicja. – Potrzebował modelki do jakiegoś zlecenia, więc zgodziłam się pomóc. To były zdjęcia do katalogu biżuterii, więc nie ma na nich mojej twarzy. A tych kilka zrobił tak dodatkowo.

Ala chciała udawać obojętną, ale widziała, że Honorata przygląda się jej uważnie, co spowodowało, że na policzki blondynki wkradł się lekki rumieniec.

– Wyszłaś na nich olśniewająco – stwierdziła Suchocka, przyglądając pozostałe ujęcia. – Zarówno naturalnie, i tak wyjątkowo.

Alicja nie do końca podzielała to zdanie, ale musiała przyznać, że nigdy nie lubiła oglądać się na zdjęciach, mimo że za sprawą matki miała ich całe albumy. Może te fotografie też powinna do jakiegoś włożyć. W końcu również były pamiątką.

– Skoro tak uważasz. – Ala wzruszyła ramionami, po czym zaczęła zbierać ze stołu listy, aby zrobić miejsce na poczęstunek.

– A to co? – Honorata chwyciła jedną z kartek, po czym zmarszczyła czoło, przeczytawszy początek wiadomości.

Alicja spojrzała jej przez ramię, aby zorientować się, który list trzymała. Był to ten, w którym P. pisała o tym, że widziała ją w barze z jakimś mężczyzną. Suchocka przebiegła tekst wzrokiem, a na koniec spojrzała na górny prawy róg kartki, w którym dostrzegła datę dwudziestego drugiego lutego dwa tysiące dwudziestego drugiego roku.

– Pamiętasz ten list, o który kilka miesięcy temu zrobiłam taką awanturę? – Honorata ani drgnęła, więc Ala postanowiła sama pospieszyć z wyjaśnieniem. – Dostałam takich więcej – dodała, wskazując na zebrane w niezgrabną kupkę kartki i koperty.

– Listów z przyszłości? – wykrztusiła wciąż zszokowana Suchocka, na co Alicja skinęła lekko głową. – I nie zgłosiłaś tego na policję?! – podniosła głos z przerażeniem w oczach.

– Spokojnie. – Ala chwyciła przyjaciółkę za łokieć i pomogła jej usiąść na kanapie, bo w jej stanie tak silne emocje nie były wskazane. – Na początku się nad tym zastanawiałam, ale ostatecznie uznałam, że to nic niebezpiecznego. Poza tym, kiedy znalazłam ten pierwszy list, sama radziłaś mi się nim nie przejmować – zauważyła słusznie.

– Ale wtedy był tylko jeden, a teraz masz ich tu cały stos! – nie odpuszczała Honorata. – Alicja, ktoś podrzuca ci jakieś chore wiadomości! Bawi się twoim kosztem! A co, jeśli to jakaś psychopatka?!

– Zapewniam cię, że to nie żadna psychopatka – odparła Banaszkiewicz, siadając obok przyjaciółki. – A te listy naprawdę mi pomogły.

Suchocka wciąż wydawała się zaniepokojona całą sytuacją, więc Alicja zaczęła opowiadać, jak znalazła w skrzynce drugą wiadomość, a potem kolejną i kolejną. Jak zaczęła na nie czekać z niecierpliwością, bo chciała się dowiedzieć, jak mogłaby wyglądać jej przyszłość. Że oprócz tajemniczej P., były też listy napisane przez dziecko, które miało być jej córką, i mężczyznę, który miał stać się jej mężem. Z przejęciem wyjaśniała, że te kilka kartek, kilkadziesiąt linijek tekstu dało jej nową wiarę w szczęście i miłość. Dzięki nim zaczęła przychylniej patrzeć na to, co przed nią, na swoje marzenia i pragnienia. To listy przywróciły ją do życia.

– I nie zastanawiałaś się, kto je pisze? – Honorata wciąż nie do końca pojmowała spokój przyjaciółki. – Przecież ten ktoś zna mnóstwo szczegółów z twojego życia.

– Z początku faktycznie nieco mnie to niepokoiło – przyznała Ala. – Doszłam jednak do wniosku, że odpowiedzialnym za to musi być ktoś z mojego bliskiego otoczenia. I że nie chcę wiedzieć kto to. Bo to zburzyłoby cały ten obraz, który wyłaniał się z listów. Ta dobra wizja przyszłości zostałaby zrujnowana przez rzeczywistość. A tak mogłam wierzyć, że naprawdę zdobywam nagrodę dla menadżera hotelu roku, otwieram własny hotel, odbywam wyprawę rowerową nad Bałtyk, spotykam fantastycznego mężczyznę, który zostaje moim mężem, i mamy wspaniałą córkę. Może to głupie, ale im bardziej było to abstrakcyjne, owiane tajemnicą, tym bardziej byłam skłonna uwierzyć, że to może być moja przyszłość.

Nie mogła też zapominać o tym, że część z tego, co zawierały listy, miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. W końcu adoptowała psa ze schroniska, zadbała o ogród i postawiła w nim altanę. Być może to były te mniej znaczące punkty, ale przecież od czegoś trzeba zacząć. Pozostałe „przepowiednie" też były do spełnienia, tylko w nieco późniejszym czasie.

– Jeśli faktycznie te listy pomogły ci podnieść się po żałobie, to cieszę się, że je dostałaś – oznajmiła Suchocka, kiedy po wysłuchaniu tłumaczeń przyjaciółki, znacznie przychylniej spojrzała na sytuację. – Widzę jednak, że coś jest nie tak – zauważyła słusznie. – Patrzysz na te kartki z jakimś takim smutkiem w oczach.

Alicja wzięła głęboki wdech, wiedząc, że teraz nadszedł ten najtrudniejszy moment. Przyznanie się do dostawania listów, sprawiło, że poczuła pewnego rodzaju ulgę. A wyjawienie dalszej części historii raczej jej nie pogłębi.

– Przedwczoraj dowiedziałam się, że ten mężczyzna z listów to Rafał – powiedziała na jednym wdechu.

– Co? – Honorata zrobiła wielkie oczy.

– To znaczy, to on pisał widomości jako ZBN – doprecyzowała. – To jego charakter pisma. – Wskazała na jeden z listów nakreślony jego ręką.

Suchocka potrzebowała chwili, aby przyswoić sobie tę niespodziewaną informację. Kiedy już minął pierwszy szok, Alicja przytoczyła to, co powiedział jej Rafał. O wizytach pani Joli u psychologa, którym okazała się matka Kalczyńskiego, o tym, jak panie wspólnie uznały, że dla Ali listy będą świetną terapią, i jak Bogna poprosiła syna o pomoc, a on zgodził się, nie wiedząc, że wiadomości trafiają do jego nowej sąsiadki. A także o tym, jak odkryła prawdę, którą Rafał skrywał przed nią od kilku tygodni, i że obecnie miała mętlik w głowie, bo nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.

– Och, Aluś. – Suchocka westchnęła, ściskając dłoń przyjaciółki w geście wsparcia. – To wręcz nieprawdopodobna historia.

– Wiem – przyznała Ala. – Sama ledwo w nią wierzę.

I chociaż miała na to niezbite dowody, a Rafał do wszystkiego się przyznał, wciąż nie mogła pogodzić się z faktem, że ją okłamywał. Starała się zrozumieć jego motywacje, ale nie była pewna, czy po czymś takim będzie w stanie znów mu zaufać. Bała się, że skoro raz zataił przed nią prawdę, mógłby zrobić to ponownie. I to w przypadku znacznie istotniejszej kwestii.

– Myślę, że problem nie tkwi w tym, że nie przyznał się od razu – stwierdziła Suchocka, kiedy Alicja wyznała jej swoje obawy.

– A w czym? – spytała Banaszkiewicz, nie mając pojęcia, co przyjaciółka mogła mieć na myśli.

– W tym, że naprawdę ci na nim zależy – osądziła pewnie Honorata. – I być może od początku w jakimś stopniu utożsamiałaś go z facetem z listów. W końcu pojawił się w twoim życiu w tym samym czasie, co te wiadomości. A kiedy okazało się, że faktycznie jest ich autorem, twoja wizja spotkała się z rzeczywistością i to cię przeraziło, bo wszystko nagle stało się bardziej realne niż do tej pory. Świat wykreowany w listach, mimo że odległy, był bezpieczniejszy, bo rzeczywistość może rozczarować. A ty przeżyłaś już zdecydowanie zbyt wiele rozczarowań.

Ala poczuła, jak pod powiekami zbierają się jej łzy, bo chociaż wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy, Honorata trafiła w sedno. Tak naprawdę wcale nie złościła się na Rafała. A przynajmniej nie na tyle, aby nie dać tej znajomości drugiej szansy. Chodziło o to, że życie już zbyt wiele razy ją zawiodło. Los odebrał jej najpierw ukochaną mamę, a później narzeczonego, który był dla niej wszystkim. I teraz, kiedy na jej drodze stanął mężczyzna, który mógłby stać się jej naprawdę bliski, sparaliżował ją strach, że i jego musiałaby stracić. Dlatego podświadomie bała się kogoś do siebie dopuścić i wolała wierzyć w ułudę listów. Tak jak zauważyła Suchocka – ZBN był czymś odległym, nieosiągalnym, a więc bezpiecznym. Rafał natomiast był tu i teraz, na wyciągnięcie ręki. A to wiązało się z ryzykiem kolejnego zawodu.

– Czujesz coś do niego, prawda? – spytała Honorata, patrząc na Alę dobrodusznie.

W pierwszej chwili Alicja chciała się obruszyć i stanowczo zaprzeczyć, ale dotarło do niej, że gdyby to zrobiła, próbowałaby oszukać samą siebie. Równocześnie jednak nie była w stanie przyznać się głośno do swoich uczuć.

– Nie... nie wiem. Może – wydukała, chowając twarz w dłoniach. – Boże, ale jestem okropna. Mój narzeczony nie żyje od kilku miesięcy, za tydzień bralibyśmy ślub, a ja chyba zadurzyłam się w innym facecie. To tak, jakbym zdradzała Mateusza.

W głębi duszy wiedziała, że to nie zdrada w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale i tak nie mogła pozbyć się uczucia, że zrobiła coś niewybaczalnego. Być może nie zdążyła oficjalnie ślubować Mateuszowi miłości, wierności i oddania, ale czuła, że była mu to winna. On zrobił dla niej tak wiele, a ona nie potrafiła nawet należycie uczcić jego pamięci.

– Nie wygaduj głupot – skarciła ją Suchocka. – Wiem, że kochałaś Mateusza, ale jego już tu nie ma i nie wróci. Byłaś mu wierna do jego grobowej deski i nikt nie będzie od ciebie oczekiwał, że do swojej także będziesz.

– Wiem, ale to zdarzyło się tak szybko. – Ala spojrzała na przyjaciółkę z zagubieniem w oczach.

– Zdarza się, że miłość spotyka nas w najmniej spodziewanym i, wydawać by się mogło, kiepskim momencie. Myślę jednak, że w twoim przypadku trafiła idealnie – stwierdziła Honorata z lekkim uśmiechem. – Potrzebowałaś tego. Potrzebowałaś Rafała, chociaż nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Czasami opatrzność lepiej wie, kiedy potrzebujemy anioła w postaci człowieka.

Z tym ostatnim Alicja nie mogła się nie zgodzić. Najpierw na jej drodze stanął Mateusz, a potem Rafał. Obaj byli dla niej właśnie takimi aniołami, dzięki którym przetrwała dwie największe straty w swoim życiu. Jeden z nich niestety czuwał nad nią już tylko duchem, ale drugi wciąż był obok. I chyba wcale nie chciała, aby i on zniknął z jej życia na dobre.

– Poza tym – kontynuowała po chwili Suchocka – nie chcę cię wystraszyć, ale on też coś do ciebie czuje.

Honorata nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Wystarczyło tylko spojrzeć na Kalczyńskiego, kiedy on patrzył na Alicję. Zdecydowanie nie była mu obojętna.

– Wiem – przyznała Ala, wpatrując się w swoje dłonie.

– Powiedział ci? – Honorata uniosła brew w geście zdziwienia.

– Dał dość jasno do zrozumienia – odparła, wracając na moment myślami do rozmowy na tarasie widokowym.

– A co ty na to?

– Poprosiłam, aby dał mi trochę czasu. Obiecał, że poczeka, aż uporam się z żałobą i będę gotowa na kogoś nowego.

Suchocka kiwnęła głową ze zrozumieniem i uznaniem dla Rafała. Mało który facet wykazałby się taką wyrozumiałością. To tylko udowadniało, jak bardzo Kalczyńskiemu zależało na Alicji i jakim wspaniałym byłby dla niej partnerem.

– Ale przez te listy wszystko się pokomplikowało – dodała Ala z frustracją. – I co ja mam teraz zrobić? – spytała, patrząc na przyjaciółkę z bezradnością wymalowaną na twarzy.

Honorata chwyciła dłoń Alicji, ścisnęła mocno i, spoglądając jej prosto w oczy, oznajmiła z powagą:

– Musisz odpowiedzieć sobie na jedno proste pytanie – chcesz tego idealnego, ale wyimaginowanego faceta z listów czy prawie równie doskonałego, realnego Rafała?

Spostrzeżenie było niezwykle trafne. Tak samo jak pytanie. Odpowiedź więc powinna być oczywista.

***

– Wszystko się spieprzyło – oznajmił bezceremonialnie Rafał, zaraz po tym, jak jego matka otworzyła drzwi do swojego mieszkania.

– Ciebie też miło widzieć, synku – odparła Bogna, przepuszczając go w progu. – Widzę, że humor ci dopisuje – dodała sarkastycznie, na co Kalczyński posłał jej krytyczne spojrzenie.

Przeszli do salonu. Na stoliku stał otwarty laptop, ale Rafał tak usiadł na kanapie, aby nie widzieć, co wyświetlało się na ekranie. Mógł się założyć, że było to coś dotyczącego pracy matki, a nauczony ostatnimi doświadczeniami, nie chciał mieć z tym nic wspólnego.

– No, to dowiem się, co się tak właściwie spieprzyło? – spytała Bogna, siadając w fotelu obok.

Rafał znów poczuł się, jakby przyszedł na wizytę do psychologa. Zresztą niemal każda rozmowa z matką miała w pewnym stopniu wydźwięk terapeutyczny. A to wcale niczego nie ułatwiało.

– Alicja znalazła w mojej torbie list, który miała dostać w najbliższą sobotę – oznajmił bez zbędnych wstępów. – Tak, ten dotyczący ślubu – dodał, gdyby matka miała jakiekolwiek wątpliwości, o którą wiadomość konkretnie chodziło.

– Och – westchnęła Bogna jakby ze współczuciem, na co syn obrzucił ją oburzonym spojrzeniem.

– Cała sprawa się wydała, dziewczyna, na której mi zależy, czuje się znów skrzywdzona, uważa, że zawiodłem jej zaufanie, i chyba już nie będzie się chciała ze mną spotykać, a ty masz tylko tyle do powiedzenia? – Nie ukrywał swojej irytacji.

– Cóż – zaczęła Kalczyńska, zakładając nogę na nogę – nie spodziewałam się, że do tego dojdzie.

– No właśnie – podchwycił Rafał. – Postanowiłaś zabawić się w jasnowidza, narobić Ali nadziei, wciągnąć w to mnie i ani przez moment nie przyszło ci do głowy, że coś może pójść nie tak. I teraz to ja obrywam za twoją lekkomyślność!

Rzadko zdarzało mu się podnosić głos, i to w dodatku na matkę, ale w końcu musiał dać upust emocjom, które kłębiły się w nim od czasu konfrontacji przed hotelem. Był zły na matkę za to, że w ogóle wpadła na ten głupi pomysł, ale przede wszystkim na siebie. Po pierwsze za to, że dał się jej namówić na wzięcie w tym udziału, po drugie, że nie wycofał się, kiedy odkrył prawdę, i po trzecie, że nie próbował bardziej przekonać Alicji, żeby dała mu drugą szansę. W głębi duszy wiedział, że w zaistniałej sytuacji zrobił wszystko, co było możliwe, aby zatrzymać Alę przy sobie, ale wciąż dręczyła go myśl, że nie starał się wystarczająco. W ciągu tych dwóch dni były momenty, kiedy chciał zapukać do jej drzwi i błagać na kolanach, aby mu wybaczyła. Powstrzymywał się jednak, przypominając sobie, że prosiła, by dać jej trochę czasu. Zwykle był cierpliwy, ale tym razem to czekanie go wykańczało. Bał się, że im dłużej będzie ono trwało, tym bardziej Alicja będzie się od niego oddalać.

– Rozumiem twoje wzburzenie, ale krzykami nic nie zmienisz. – Bogna starała się go uspokoić. – Mleko już się rozlało, nie ma co nad nim płakać. Ale może zacznijmy od tego, jak wygląda obecna sytuacja – zaproponowała swój standardowy sposób na rozwiązanie problemu.

– Nie ma o czym opowiadać. – Rafał skrzyżował ramiona jak obrażone dziecko, ale koniec końców przytoczył pokrótce ostatnią rozmowę z Alicją. Bogna słuchała uważnie, patrząc na syna tym swoim analitycznym wzrokiem.

– A więc nie powiedziała, że to ostateczny koniec waszej znajomości – podsumowała, kiedy Rafał dotarł do końca relacji.

– No nie – potwierdził. – Ale też nie dała mi za dużej nadziei na to, że będzie chciała ją kontynuować – dodał zrezygnowany.

Bogna przez chwilę wpatrywała się w syna w milczeniu. Z zaskoczeniem, ale też pewną ulgą, stwierdziła, że nigdy nie widziała go tak zaangażowanego w jakąkolwiek relację z kobietą. Bała się, że Rafał nigdy nie będzie w stanie szczerze jakąś pokochać i stworzyć z nią szczęśliwy związek. Już jakiś czas temu zauważyła, że w tej kwestii unikał zobowiązań i poważnych deklaracji. I wcale nie musiała być psychologiem, aby wiedzieć, że był to jego system obronny przed miłosnymi zawodami, jakich wiele za jej sprawą naoglądał się w dzieciństwie. Wyglądało jednak na to, że spotkał na swojej drodze kogoś, dla kogo był gotów zaryzykować. I tym razem także jego własna matka stanęła mu na drodze do szczęścia

– Przepraszam – oznajmiła niespodziewanie. – Za to, że wplątałam cię w sprawę z listami, ale przede wszystkim za to, że nie dałam ci przykładu prawdziwej miłości między kobietą i mężczyzną. Dopiero niedawno zaczęłam dostrzegać, jak bardzo zdeterminowało to twoje życie uczuciowe. Przykro mi, że moja niestałość w związkach przełożyła się na twoje problemy z zaangażowaniem.

Rafał spojrzał na matkę z zaskoczeniem. Nie sądził, że rozmowa potoczy się w takim kierunku. Nigdy wcześniej nie poruszali tematu przyczyny jego braku wytrwałości w relacjach damsko-męskich. I teraz też nie był na to odpowiedni moment.

– Daj spokój, mamo – odparł lekceważąco. – To nie ma teraz żadnego znaczenia.

– Owszem, ma – stwierdziła stanowczo Kalczyńska. – Nie wiem, z iloma dziewczynami się do tej pory spotykałeś, ale wiem za to, że żadna z nich nie wywołała w tobie takich uczuć jak Alicja. Sam może tego nie widzisz, ale wpadłeś po uszy. A skoro tak, skoro po raz pierwszy pozwoliłeś sobie na coś więcej niż tylko niezobowiązującą sympatię, to moim matczynym obowiązkiem jest dopilnować, abyś zawalczył o to uczucie najlepiej, jak potrafisz. Jestem świadoma tego, że wiele razy was zawiodłam, ciebie i Marcela. Nie cofnę czasu, ale obiecuję, że będę cię wspierać w dążeniu do szczęścia, które ci się należy. Nawaliłam w kwestii listów, nie będę się tego wypierać, ale jeśli ta dziewczyna jest warta podjęcia wysiłku, to nie pozwól, proszę, aby moje błędy po raz kolejny zaważyły na twoim życiu.

Chcąc być szczerym, Rafał musiał przyznać, że Bogna nigdy nie była najlepszą matką na świecie. Nie mógł jej jednak odmówić tego, że kochała swoich synów i naprawdę starała się im to okazywać. Czasami po prostu za bardzo pochłaniały ją problemy innych ludzi i mężczyźni, do których miała słabość, ale których nie potrafiła zatrzymać przy sobie na dłużej. Mimo to Rafał wiedział, że zawsze mógł na nią liczyć. Miała swoje dziwactwa, a jej szalone pomysły nieraz prowadziły do takich komplikacji jak te z listami, ale wiedział, że to właśnie dzięki niej był człowiekiem wrażliwym na ludzkie cierpienie. A gdyby nie to, możliwe, że nigdy nie zaprzyjaźniłby się z Alicją. Tak więc chociaż w obecnej chwili przemawiała przez niego złość na matkę, to w głębi duszy był jej wdzięczny za to, jak go wychowała.

– Zdecydowanie jest warta wysiłku – oznajmił, mając na myśli Alę. – Nie wiem tylko, jak miałbym ją przekonać, że wszystko, co było między nami, było z mojej strony w pełni prawdziwe. I że ten facet z listów był tylko wyobrażeniem, a ja jestem tutaj. Prawdziwy i gotowy dać jej to, czego potrzebuje.

Bogna ze współczuciem przyglądała się utrapieniu syna. Chętnie pomogłaby mu wyjść z tej kłopotliwej sytuacji, w którą sama go wplątała, ale bała się, że mogłaby tylko jeszcze bardziej namieszać. Lepiej było, aby Rafał sam zawalczył o odzyskanie kobiety, w której niewątpliwie się zakochał.

– Jeśli chcesz, mogę z nią porozmawiać – zaproponowała. – Uważam jednak, że to nie byłoby najtrafniejsze rozwiązanie. Znasz ją lepiej ode mnie, więc na pewno wpadniesz na pomysł, jak dać jej do zrozumienia, że odtrącając cię, wiele traci – dodała z lekkim uśmiechem.

Kalczyński odwzajemnił gest, chociaż wcale nie był taki pewien tego, że uda mu się wszystko naprawić. Wiedział, że musi się naprawdę postarać, aby odzyskać zaufanie Alicji, a do tej pory nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji i kompletnie nie wiedział, jak się za to zabrać. Mimo to obiecał sobie, że się nie podda. Będzie walczył do końca.

Chwilę ciszy przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu Rafała. Wyciągnął komórkę z kieszeni, spojrzał na ekran, po czym z frustracją rzucił go na stół.

– I jeszcze to – burknął, ściskając palcami nasadę nosa.

Bogna pochyliła się nad stolikiem, aby zobaczyć, kto próbował skontaktować się z jej synem. Na widok imienia Oliwii zmarszczyła czoło.

– Myślałam, że to już zamknięty rozdział twojego życia – oznajmiła z lekkim przekąsem.

– Ja też tak myślałem, ale ona niestety uważa inaczej – odparł, po czym w kilku zdaniach opowiedział matce o rozmowie z Oliwią w kawiarni, jej miesięcznym wyjeździe, powrocie, awanturze, jaką zrobiła pod jego domem, i telefonach, które nie ustawały od kilku dni. – Miałem do niej odzwonić i umówić się na kolejne spotkanie, ale Ala znalazła list i... – urwał przytłoczony ilością problemów, jakie na niego spadły.

– Ale wiesz, że musisz to załatwić, prawda? – Bogna spojrzała na niego surowo. – I to jak najszybciej, najlepiej zanim zaczniesz prosić Alicję o drugą szansę. Nie powinno się zaczynać związku, nie mając czystej karty. W jej przypadku trudno będzie się pozbyć bagażu doświadczeń, bo jej narzeczony zapewne już zawsze będzie gdzieś obok niej, ale ty powinieneś definitywnie usunąć Oliwię ze swojego otoczenia, bo nie ma już tam dla niej miejsca. Jeśli chcesz, aby to Alicja była przy twoim boku, musisz jej oszczędzić napadów zaborczości ze strony byłej dziewczyny.

Rafał doskonale zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę. Nie miał wątpliwości co to tego, że chce na dobre uwolnić się od Oliwii. I to nie tylko ze względu na siebie, ale przede wszystkim właśnie ze względu na Alicję. Przeszła w ostatnim czasie zbyt wiele, aby dokładać jej kolejne utrapienie.

– Wiem, mamo – westchnął ciężko. – Naprawdę chcę jakoś ogarnąć swoje życie. Zbyt długo unikałem zobowiązań, pozwalałem, aby wszystko rozgrywało się gdzieś poza mną, a Oliwia wchodziła mi na głowę. Ale koniec z tym. Muszę w końcu wziąć pełną odpowiedzialność nie tylko za swoją przyszłość, ale też za to, co tu i teraz.

Bogna uśmiechnęła się, słysząc tę deklarację. Była dumna z syna, że nie oddał swojego szczęścia walkowerem, tylko postanowił czynnie stanąć do walki. Sama zbyt wiele razy odpuszczała i pozwała dobrym dla niej mężczyznom po prostu odejść. Jak dobrze, że Rafał nie poszedł w jej ślady.

– Miło mi to słyszeć, ale, aby wszystko poszło po twojej myśli, musisz mieć jakiś plan – oznajmiła. – Być może wystarczy szczera rozmowa, ale niewykluczone, że będziesz musiał zdobyć się na coś więcej.

– No właśnie, boję się, że wcale nie będzie chciała ze mną rozmawiać – przyznał markotnie. – Albo że to i tak nie wystarczy.

– W takim razie zastanów się, jaka inna forma kontaktu do niej trafi – zasugerowała, uśmiechając się znacząco.

W pierwszej chwili Rafał nie był pewien, co jego matka miała na myśli. Kiedy jednak jeszcze raz przeanalizował jej słowa, wszystko stało się jasne, a Bogna mogła zobaczyć szczery uśmiech na jego ustach i błysk w oczach. Wyglądało na to, że jej syn miał plan na zdobycie ukochanej kobiety, i nie mógł się już doczekać, aby wcielić go w życie. 

****************************************** 

Hej :) Jak podobał się rozdział? Mam nadzieję, że rozmowy, które się w nim pojawiły, dobrze wybrzmiały :)

W poniedziałek napisałam epilog, więc dla mnie właściwie przygoda z "Listami" już się skończyła. Przed Wami, czytelnikami, jeszcze trzy rozdziały i tenże epilog. Mam teraz w planach wziąć się w końcu za kontynuację "Pestki", której w sumie nie ruszyłam od grudnia. Nie wiem jednak, jak to wyjdzie, bo zaczynam ostatni semestr studiów i czas najwyższy skupić się na pracy magisterskiej. Ale postaram się, aby Nastka i Ksawciu dostali swój obiecany drugi tom :D 

Dziękuję za komentarze i gwiazdki. Do napisania za tydzień :)

P.S. Jeśli jeszcze ktoś nie zajrzał do spin-offu opowiadającego historię Przemka i Eweliny, to serdecznie zapraszam do lektury "Chwili nieuwagi" ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro