Mate - Insulcari

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Polecajkę przygotowała: LexisBerg

Tytuł: Mate

Autor: Insulcari

Gatunek: fantastyka; urban fantasy

Aktualna liczba rozdziałów: 40 rozdziałów – zakończone

OPIS:

Jak nie trudno domyśleć się po tytule, historia dotyczy wilkołaków oraz typowej dla nich więzi partnerskiej. Mowa oczywiście o tych dwóch wilkołakach rzuconych w wir trudności związanych nie tylko z wzajemnym docieraniem się. Ta szczególna więź jest o wiele trudniejsza, gdy ona chciałaby, lecz jednocześnie czuje, że nie powinna, a wręcz nie może. Gwen bowiem nie jest zwyczajnym wilkołakiem. Pochodzenie to niestety nie jedyny problem, z jakim trzeba się uporać, ale także profesja bohaterki i... ocena trzech śmiercionośnych siostrzyczek.

W tej opowieści, drogi czytelniku, poznasz nie tylko losy Gwen i wskazanego jej przez los partnera, ale dowiesz się również, jakie konsekwencje mogą spotkać źle wybraną mate.

⭐️

DLACZEGO POLECAM?

Kojarzycie może tę historię, gdy pozbawiona poczucia własnej wartości, biedna dziewczyna, otoczona przez wrogów, nagle staje się kimś znaczącym i o nic nie musi się już martwić, bo łaskawy los zesłał na jej drogę cudownego, przystojnego księcia, który już przy pierwszym spotkaniu pada jej do stóp, po czym aż do śmierci nosi ją na rękach? Taaa... ja też.

Kopciuszek, bo o nim mowa, stanowi inspirację dla wielu twórców, jakby zagubił się w kopalni kruszcu zwanego potencjałem, więc absolutnie nie dziwi mnie, że trafiłam na kolejną interpretację doskonale znanej wszystkim bajki dla dzieci. Jeśli natomiast ktoś sądzi, że kolejna taka opowieść jest niczym odgrzewany wielokrotnie kotlet, a znaleźć powody do stworzenia polecajki jest koszmarnie trudno, niech przycupnie i cierpliwie poczeka, bo właśnie zamierzam udowodnić, że się horrendalnie myli.

Kto z Was nie lubi bajek i nigdy z zapartym tchem nie śledził losów żadnego bajkowego bohatera, by dowiedzieć się, jaki koniec spotkał jego przygody? Czekam na pierwszy kamień, kochani, bo ja absolutnie rzucać nie zamierzam. Chyba że pochwałami w Autorkę. Ta bajka bowiem nie jest kolejną mdłą historyjką dla maluchów. Mate to prawdziwa baśń utrzymana w starym, dobrym klimacie, której akcja rozgrywa się w znanej nam współczesności, ale z odrobiną mroku oraz puentą. Ale od początku.

Postać Gwen to pierwsze, co ujęło mnie w opowieści. I wcale nie chodzi o profesję, którą zajmuje się, gdy poznajemy ją jako główną bohaterkę. Chodzi o nią. O jej charakter, wady, zalety, wspomnienia, strach, determinację, upór, stanowczość, a nawet sarkazm oraz przedziwne sposoby radzenia sobie z problemami, czasem wręcz prozaicznymi.

Gwen jest postacią tak prostą i złożoną zarazem, że jest bezsprzecznym arcydziełem Autorki. Wykreowana została w sposób, który od początku ukazuje ją nam jako czarną owcę wilczego stada, bo para się takim zawodem, a nie innym, ale na tym nie koniec. Wraz z rozwojem opowieści poznajemy Gwen lepiej, dużo lepiej. Dostrzegamy, jaką silną ma osobowość oraz dlaczego, mimo to, sięgnęła dna. Jako czytelnicy przeżywamy z nią dramaty, rozterki, ale też pierwsze kroki prowadzące do prawdziwej, wewnętrznej metamorfozy.

Stado Gwen też do klasycznych nie należy, zatem kolejny plus. Wilki zrzeszone w watasze wspierają się? To chyba czas zaskoczyć, bo ta wataha to wyjątek od reguły. W zasadzie latami funkcjonowała bez alfy, przewodził jej beta i chociaż starał się, jak mógł, wszystko tam kuleje. Niestety wzajemne stosunki również. Wykluczenie nie jest tematem łatwym dla wielu ludzi, a co dopiero dla wilka, który, mimo otaczającego go stada, jest samotny, skazany na siebie i pozbawiony przywilejów, jakie powinny przysługiwać mu odgórnie. O nich również dowiadujemy się z czasem, kiedy alfa, przejmując opiekę nad stadem, wytyka, jak źle opiekowali się członkiem własnej rodziny.

Ogromnym walorem Mate jest sposób serwowania informacji przez GS. Tyczy się to zarówno postaci, jak również wykreowanej w książce rzeczywistości. Fakt, jako czytelnicy dostajemy w zasadzie wszystkie dane na złotej tacy, ale nie jest ona nam wepchnięta prosto pod nos w pierwszym rozdziale. Kolejne fragmenty układanki zbieramy stopniowo, kompletujemy je na przełomie całej pozycji, bo nawet jeśli coś sprawia wrażenie oczywistości, ostatecznie okazuje się, że nie oddaje całej, złożonej prawdy.

Niesztampowe, lecz wysoce udane połączenie współczesnej fantastyki z greckimi mitami, to moim zdaniem ogromny atut książki. Mojry, bo to one ostatecznie orzec mają, czy partnerka alfy jest godna swego nowego stanowiska. W końcu mate alfy to już nie byle kto, ale luna, przewodniczka stada oraz wsparcie przywódcy, najważniejszej osoby w hierarchii watahy. I choć pozornie łatwo można umieścić piernik z wiatrakiem obok siebie, w końcu łączy je mąka, to tutaj nie zabrakło logicznego uargumentowania, czemu mityczne panie losu interesowałyby się jakąś wilkołaczką. Nadmienię tutaj, że wyjątkowo mocno spodobała mi się wymyślona przez Autorkę opowieść o trzech siostrach, które ni z tego, ni z owego zaczęły testować poszczególne luny, w tym również naszą drogą Gwen.

Z olbrzymią przyjemnością podkreślę, że w książce nie brak emocji. Nie tylko luny czy tam Gwen, która być może nie do końca się na tę lunę nadaje. Nie brak emocji nam, czytelnikom śledzącym akcję z zapartym tchem. I tu niewielki spoiler; nawet w kulminacyjnym momencie w Mate nie wszystko przebiega tak, jak powinno, by żadna z Mojr jednak nie pozbawiła bohaterki życia.

Mało zalet? Więc wspomnę jeszcze o kilku ciekawych postaciach, które nie są ani potencjalną luną, ani alfą.

Jeremy, czyli brat luny, to istny pomyleniec. Zachowuje się w sposób, który utrudnia ocenienie, po czyjej stronie właściwie stoi. Właściwie też do końca nie wiadomo, czy można mu zaufać. Raz, że zachowuje się jak wariat a dwa, istnieje kolosalne ryzyko spisku, w którym niestety mógłby działać na rzecz wroga. Czy działa, dowiedzieć musicie się samodzielnie, ale bez względu na wszystko, typ swym szaleństwem paradoksalnie przekonał mnie do siebie.

Ojciec Robina, czyli alfy stada Gwen, który sam jest alfą, choć zrzekł się funkcji na rzecz innego syna w innym stadzie to fenomen. Kocham typa. I wcale nie chodzi o jakiegoś książkowego męża bądź ponadprzeciętne dokonania, lecz o charakter. Jest tak specyficzny, że nawet jak się go sympatią nie darzy, ciężko tego faceta nie lubić, szczególnie kiedy widzimy jego relację z żoną, synami i synową.

Nela, czyli persona, którą z kolei trudno polubić. Osobiście mam wrażenie, że to jeszcze taki niewydarzony dzieciuch. Wszyscy powinni kręcić się wokół niej łącznie ze słońcem i księżycem, choć w rzeczywistości nie jest pępkiem świata. Bądź co bądź jest postacią charakterystyczną, łatwą do zapamiętania i w dodatku odgrywającą pewną rolę w całej historii.

Język i styl to również powód do pochwał, a warsztat @Insulcari oceniam dobrze. I nie, nie będę czepiać się pojedynczej literówki ani innych drobnych braczków. Autorka świetnie poradziła sobie z opisaniem wymyślonej przez siebie opowieści oraz dobrze oddała okoliczności wraz z emocjami nie tylko głównej bohaterki, której perspektywę przede wszystkim poznajemy. Oczami Gwen jesteśmy w stanie dostrzec zachowania innych członków wahaty, ich pozytywne oraz negatywne zachowania.

Zakończenie? Tego nie mogłabym pominąć na liście powodów skłaniających do polecenia Mate. Tak jak wspomniałam po drodze tutaj, do ostatniego momentu Autorka trzyma czytelnika w napięciu. Uda się? Nie uda? I kiedy już jesteśmy niemal pewni, jak skończy się historia Gwen oraz Robina, zostajemy zaskoczeni. Jeśli chcecie wiedzieć, czy pozytywnie, musicie sami sięgnąć po pozycję.

⭐️

Docelowa grupa czytelników:

Komu polecam? Miłośnikom fantasy, a szczególnie historii o wilkołakach. Polecam amatorom opowieści miłosnych, gdzie tęcza nie ozdabia nieba, a z puchowych, różowych chmurek nie pada deszcz kolorowych draży. Polecam wszystkim, którzy lubią stawiać czoła trudnościom, pokonywać kolejne etapy na drodze do sukcesu oraz obserwować proces ewolucji bohatera. Zachęcam osoby niebojące się trudnych tematów. Niemniej jednak do sięgnięcia po Mate zachęcam czytelników powyżej piętnastego roku życia ze względu na poruszanie trudnej tematyki, gdzie pewne wnioski dobrze byłoby wyciągnąć samodzielnie.

OSTRZEŻENIA:

Tekst nie ma ostrzeżeń.
Mimo iż są w nim poruszane pewne (nie)smaczki, Autorka zwykle przekazuje nam je w sposób subtelny, pozwala domyślić się tego i owego. Mocniejsze opisy porównałabym osobiście do poziomu Władcy Pierścieni lub późniejszych tomów Harry'ego Pottera.

Osobiście jednak podkreślam moje własne zalecenie wiekowe wskazane akapit wcześniej.

⭐️Wasza LexisBerg ⭐️

Link do książki znajdziecie w komentarzu :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro