#9. Sposoby

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


— Chcesz udowodnić niewinność profesora Lupina? — Minerva McGonagall z trudem powstrzymała chęć kilkukrotnego zamrugania, wpatrując się w uczennicę zajmującą krzesło przed jej biurkiem. — Jak chcesz tego dokonać? — spytała w końcu, nie będąc do końca pewną, czy pomysł Ślizgonki jej się spodoba, a właściwie dość mocno w to powątpiewając.

— Czasem... odkąd Re... niekiedy profesor Lupin zaniedbywał tojad. Rzucałam wtedy zaklęcie śledzące. Dlatego wiedziałam dokładnie, kiedy wraca i mogłam mu pomóc — odpowiedziała bezpardonowo Sanah i dyrektorka nie miała pojęcia, czy powinna najpierw dać jej szlaban do końca szkoły, czy dziękować Godrykowi za obsesyjne wręcz zainteresowanie własnym nauczycielem.

— A zatem co profesor Lupin robił w noc, gdy zaatakowano uczennicę?

— Ja... nie wiem tego, pani dyrektor. Tamtego dnia przekazano mi informację o pogarszającym się stanie matki i opuściłam Hogwart za pozwoleniem profesora Slughorna. Wróciłam nad ranem, kiedy Lupin był już po przemianie.

— A więc nie masz dowodów na to, że to nie był Remus. — Minerva westchnęła, marszcząc brwi. Nie chciała posuwać się do używania zaklęć na kimś, kto tyle przeszedł i zawsze stał po ich stronie, ale im więcej dni mijało, tym większe wątpliwości ją dopadały. Jednakże zbieg okoliczności co do czasu był zbyt oczywisty; dokładnie w tydzień po odrzuceniu wniosku rodziny Harvey o odsunięcie Lupina ze stanowiska nauczyciela, uczennica została ranna w wyniku ataku wilkołaka. McGonagall żyła wystarczająco długo pod szkolnym przewodnictwem Albusa, by nie wiedzieć, do czego potrafili posunąć się niektórzy z arystokracji w kwestii podważania decyzji organu nauczania młodych czarodziei.

Sanah prychnęła w odpowiedzi, lecz zaraz się zreflektowała i wzięła głęboki wdech.

— Jeśli przy nadchodzącej pełni nie weźmie eliksiru jak wtedy i nikogo nie zaatakuje, czy będzie to wystarczający dowód? — spytała, wyraźnie przekonana o swojej racji, czego Minerva nie mogła nie docenić.

— Z pewnością będzie to jakiś argument za jego niewinnością — odparła, na co dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem, które zaraz jednak miało zniknąć z jej twarzy.

— A teraz przejdźmy do rzeczy przyziemnych. Szlaban na dwa miesiące za nieregulaminowe użycie magii do obserwacji nauczyciela i minus dwadzieścia punktów dla Slytherinu. Dodatkowo, jeśli profesor Lupin nie zgodzi się na pomysł z zaklęciem, porzucamy tę metodę. A poinformujesz go o wszystkim idąc na ten szlaban teraz, właśnie do niego.

Ślizgonka wyraźnie zbladła i starszej czarownicy nie umknął moment, w którym przełknęła nerwowo ślinę.

— Ale pani dyrektor!

— Nie ma ale, panno Vane. Proszę potem poinformować mnie o decyzji profesora Lupina. Tyle w tym temacie, możesz odejść.

* * *

Kiedy wieczorem Miverva zajęła jeden ze stolików w barze Madame Rosmerty wraz z Remusem i Horacym, odczuwała już jedynie zmęczenie i presję wywołaną naciskami ze strony ministerstwa. Starała się jednak nie dać niczego po sobie poznać, nie chcąc dolewać oliwy do ognia. Niemniej problem musiał zostać rozwiązany jak najszybciej, a zamieszane w niego osoby musiały zdawać sobie sprawę z sytuacji.

— To dość niepodobne, że chciałaś rozmawiać tu, a nie w gabinecie, Minervo — Slughorn uśmiechnął się łagodnie, machając dłonią do jednej z kelnerek, która szybko podeszła, by przyjąć zamówienie. — Dla mnie piwo kremowe, Remusie, Minervo?

— Również.

— Dla mnie rum porzeczkowy.

Mężczyźni spojrzeli na nią, wyraźnie zaskoczeni, ale nie skomentowali niczego głośno. Nie było dla nikogo tajemnicą, że nie przepadała za mocniejszym alkoholem, tym razem jednak chciała pozwolić sobie na chwilę słabości przynajmniej w takiej formie.

— Czy Sanah Vane wprowadziła cię już w temat Remusie? — spytała po chwili i ze zdumieniem dostrzegła cień rumieńca na twarzy dorosłego mężczyzny.

— Nie jestem pewien, czy można określić to w ten sposób — wymamrotał pod nosem i kobieta uniosła brwi, a on natychmiast odchrząknął. — Tak, przedstawiła mi, jak wygląda sytuacja i jaki jest plan. Nie mam nic przeciwko, jeśli ma to pomóc. Nie powiem, by... tak ścisła obserwacja z jej strony nie była niekomfortowa, ale... cóż, powiedzmy, że wolałem nie wiedzieć niektórych rzeczy — zaśmiał się jedynie na wpół sztucznie, tym bardziej zaskakując tym dyrektorkę.

— Czy ktoś zechce wprowadzić mnie w temat? — Horacy spoglądał to na jedno, to na drugie, nijak nie mogąc pojąć, o czym rozmawiają.

— Panna Vane dość dokładnie obserwowała swojego ulubionego profesora. Posunęła się nawet do zaklęcia śledzącego, którego tym razem chcemy użyć z pełną świadomością ze strony Remusa w nadziei, że jeśli dojdzie do kolejnego ataku, udowodnimy tym jego niewinność — wyjaśniła Minerva, co spotkało się z głośnym wybuchem śmiechu profesora eliksirów.

— Ach, panna Vane nie przestaje mnie zadziwiać, to doprawdy uparta młoda dama. Czy poddałeś się już jej urokowi, Remusie?

— Horacy, czy naprawdę chcecie brnąć w ten temat przy dyrektorce szkoły? — spytała retorycznie, lecz czarodziej machnął lekceważąco ręką.

— Daj spokój, moja droga. Wszyscy dobrze wiemy, że gdybyś chciała ją powstrzymać i ukrócić bezpośredniość, przez którą jej poczynania obserwuje większość szkoły, dawno byś to zrobiła — podsumował, ku jej rosnącemu niezadowoleniu.

— To nie oznacza, że chcę o tym słuchać. Przyznaję, że jej uczucia wydają się szczere, co wyjątkowo mnie zaskoczyło, zważywszy na jej... historię rodzinną i mężczyznami w niej. Nie zmienia to jednak faktu, że wolałabym słuchać o tym jak już skończy szkołę i nie będzie pod moją opieką — wyjaśniła, pocierając skroń palcami i nie wierząc, z jakim lekkoduchem prowadziła tę wymianę zdań. — Wyobraźcie sobie, jak zareagowaliby państwo Vane, gdyby się dowiedzieli.

Remus spuścił wzrok, wyraźnie poruszony jej słowami, jednak fakty były faktami. Który rodzic chciałby, aby jego córka zadawała się z mężczyzną, który śmiało mógłby być jej ojcem?

— Państwo Vane nie odczuwają żadnego przywiązania do niej. Zajęli się nią raczej z obowiązku i obaw przed tym, co powiedzieliby ludzie, gdyby nie przyjęli pod swój dach córki dalekiej kuzynki — upomniał ją Slughorn, a ton jego głosu wkradła się ponura nuta.

— Co zaszło w jej rodzinie? — Minerva zawahała się, słysząc pytanie Lupina. Nie była pewna, czy to ona i Horacy powinni być osobami, które wyjawiają prywatne sprawy dziewczyny. Slughorn jednak nie miał z tym żadnego problemu i bez chwili wahania odpowiedział na dręczące Remusa kwestie.

— Jej matka była w związku, a później romansowała z żonatym arystokratą. Nawet kiedy urodziła się Sanah, sytuacja się nie zmieniła. Dwanaście lat później zobaczyła ich razem w... sam rozumiesz. Pani Reyes, matka Sanah, już wtedy była dość niepoczytalna, a tamto wydarzenie tylko spotęgowało stres. Biologiczny ojciec dziewczyny zamknął jej matkę na oddziale dla obłąkanych w Mungu, a ją samą całkowicie przygarnęła rodzina Vane, kuzynostwo pani Reyes. Już wcześniej dziewczynka spędzała czas głównie u nich i jakoś skończyło się na tym, co mamy.

McGonagall westchnęła, widząc zszokowaną minę Remusa i szybko położyła dłoń na jego ramieniu.

— A co z młodszą siostrą, Romildą?

— Nie wie, że tak naprawdę wcale nie są przyrodnimi siostrami. Państwo Vane odebrali ją pani Reyes zaraz po tym, jak urodziła. Dwa miesiące wcześniej zmarł pan Reyes, z którym wzięła ślub Aphrodite pół roku po narodzinach Sanah. Dziewczęta nie zdają sobie z tego sprawy, a Sanah była zbyt mała, by to pamiętać — wtrąciła Minerva. — Uprzedzając twoje kolejne pytanie: przed jej przyjściem do Hogwartu jej biologiczny ojciec dokładnie określił, że nie życzy sobie, aby dziewczyna miała jakąkolwiek styczność z kimkolwiek z jego... drugiej rodziny. Kiedy okazało się, że przyjaźni się z Leo...

— To dlatego zaczął naciskać na ministerstwo, by cię odsunęli, Remusie. Zdał sobie sprawę, że wcześniej czy później Leo dowie się o Sanah i rodzina Harvey nie będzie miała wyjścia. By zachować twarz, będą musieli ją przyjąć. A jej związek z tobą zdecydowanie psułby reputację tego typu arystokratów. Niewiele odróżnia ich w takich względach od zasad wyznawanych niegdyś przez Malfoyów — dodał Slughorn i Lupin wyraźnie spochmurniał.

Minerva nie chciała, by dowiadywał się o wszystkim w tak suchy sposób, ale sytuacja zdawała się bardziej niż problematyczna. Gdy w grę wchodziły porachunki i wpływy czystokrwistych, nie mogli po prostu tego lekceważyć. Już raz popełnili podobny błąd, gdy otwarto Komnatę Tajemnic, więc nie zamierzała dopuścić, by i teraz pozbawiono Hogwart kogoś wartościowego. Zwłaszcza że po wojnie mieli o wiele więcej do powiedzenia w wielu sprawach.

Wiedziała jednak, że przyswojenie tych informacji nie przyjdzie mężczyźnie łatwo. Zauważyła już, iż, choć nie wypowiedział swych uczuć głośno, zaczynał odwzajemniać te, którymi obdarzyła go uczennica. I jakkolwiek Minerva uważała to za niepoprawne, nie zamierzała oponować ani go upominać. Wiedział w końcu najlepiej, czy popełnia błąd. Sytuacja rodzinna Vane była skomplikowana, bardziej niż sama dziewczyna sądziła, dlatego też ktoś z zewnątrz, lepiej się w niej orientujący, mógł w pewnym momencie stanowić oparcie, jakiego z pewnością miała jeszcze potrzebować.

McGonagall była pewna, że Remus nadawał się do tej roli nad wyraz idealnie.


***** 

No, to wesołych Walentynek wszystkim singlom lub osobom z różnych przyczyn spędzających ten dzień samotnie XD Hatfu na całą resztę. Żartuję XD Ponieważ wyjątkowo siedziałam dziś w towarzystwie jedynie własnym, spłodziłam kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że się podobał <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro