Jeż, Nożyce i zagrożone święta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Praca wyróżniona w konkursie "Splątane święta" organizowanym przez grupę literacką "Nożyce". Początkowo tekst znajdował się w osobnej pracy, (inaczej nie mógłby wziąć udziału w konkursie), jednak w ramach porządków został przeniesiony do zbioru. Wybaczcie, że już nie ma tu tych świetnych komentarzy.

Pierwsze i jedyne w swoim rodzaju fanfiction "Mody na Jeża", którą na profilu @Watt_PL znaleźć można! (Było można).

Co się stanie, gdy do małego Jeża na wigilię zawita cała grupa "Nożyc"? Czy podoła wyzwaniu przygotowania swojej norki na takie wydarzenie?! 



Jeż nerwowo krzątał się po norce.

Wyglądał nieziemsko, ponoć nawet uroczo, szczególnie po tym, gdy zamienił swój tradycyjny, granatowy krawat na czerwony w białe paski, który wyglądał jak cukrowa laska na choince w amerykańskim filmie, a który sprawiał, że, poprawiając ułożenie okularów na nosie, wyglądał jeszcze słodziej niż cukier puder w miseczce.

Po tym, gdy czytelnik zażył już pierwszą dawkę prowadzącą niechybnie do szoku cukrowego, możemy się skupić na innych szczegółach. Należy zacząć od tego, że w norce Jeża było tak ciepło, jak bywa rzadko; biedny Jeż zazwyczaj oszczędzał na wszystkim, co możliwe, tym razem jednak zrobił wyjątek i rozpalił nawet w kominku, który wybudował na potrzeby opowiadania fanfiction. Chciał, aby goście, którzy mieli go odwiedzić w wigilię świąt Bożego Narodzenia, mogli grzać się rodzinnie przy radośnie pstrykającym ogniu, jednak zapomniał, że jego mieszkanko jest za małe, żeby pomieścić w środku ludzi i to w ilości sztuk dziesięciu!

Jeż ściągnął okulary, jak robił zawsze przed wyjmowaniem rozgrzanego jedzenia z piekarnika. Miał nadzieję, że jego domowe – a właściwie norkowe! – pierniki zasmakują gościom. Po tym, gdy odstawił blachę, ponownie założył swoje wąskie okulary, dzięki którym wyglądał zarówno uroczo jak i seksownie.

Stresował się wizytą swoich nowych gości. Po raz pierwszy miał spędzić wigilię w otoczeniu nie-jeży! W dodatku sam nie wiedział, kogo boi się bardziej. Psychopatycznego dziecka? Może podejrzanej Babci? Lub Mitycznej-Lirycznej, która wiedziała o wszystkim? Albo Klaudii, która miała każdego jeżo-mema? Czuł też respekt wobec Głosu Rozsądku grupy i miał nadzieję, że szanowny pan Ryba nie uzna niczego, co Jeż zrobił, za niedorzeczne...

Jedyną postacią, której Jeż się nie bał, była... była jego przełożona, którą darzył uczuciem platonicznym, a która nie potrafiła określić swoich uczuć wobec niego. Jeż czuł się bardzo zagubiony, gdy Nita (pomyślał o tym imieniu z namaszczeniem) mówiła o nim raz czule, jako o swoim Ognistym Jeżu czy Kolczastym Kłębuszku, a raz, zaledwie chwilę później, odwracała się, krzycząc: „Z nami koniec!", i biegła do szanownego pana Ryby, tworząc zupełnie nowy ship.

I mimo że to wobec zmiennych nastrojów przełożonej powinien czuć respekt największy, to tego wyczekiwał najbardziej. Tego dreszczyka emocji, gdy nie wiadomo, w jakim nastroju będzie Nita.

Jeż tak rozmyślał i rozmyślał, przygotowując kolejne potrawy. W końcu nadszedł czas, kiedy wziął wszystko na tacę większą niż on sam i z trudem podniósł. Na szczęście do windy miał blisko.

W oświetlonej na niebieskawo kabinie wcisnął guzik z tajnym, minus trzynastym poziomem i zjechał, wsłuchując się w muzyczkę, która ponoć po angielsku nazywała się muzak. Wiedział to tylko dlatego, że nauczycielka zdziwiła się tym słówkiem w podręczniku gimnazjalnym, mówiąc, że jeże i tak nigdy go nie użyją, tak jak słowa upholstery, czyli obicia kanapy. Dlatego Jeż, za każdym razem, gdy siadał na swoim szezlongu, myślał sobie, że ma wyjątkowo ładne upholstery, a w jego windzie leci wyjątkowo dobry muzak.

Jeż westchnął cichutko, bo zawsze cicho wzdychał, gdy autor wracał do tekstu po pewnej przerwie. Pisanie o wzdychaniu pozwoliło autorowi na przypomnienie sobie, o czym prawił czytelnikowi dnia poprzedniego, pisarz wpadł też dzięki temu w rytm pracy, więc mógł szybko powrócić do akcji właściwej.

Po chwili winda się zatrzymała, a Jeż, poczekawszy, aż drzwi otworzą się automatycznie, wyszedł z kabiny, niosąc przed sobą tacę większą niż on sam. Dzielnie dreptał po piętrze minus trzynastym, chcąc, aby wigilia w gronie jego nowych przyjaciół, była wigilią niezapomnianą.

Liczył na to, że nie będzie to ostatnie święto, które spędzi z szanowną dziesiątką Nożyc. Bał się, że popełni jakąś gafę, a wysoko postawieni Wattpadowicze nie będą chcieli już więcej się z nim zadawać. Dlatego na ich wizytę przygotowywał się tak, jak tylko potrafił.

Na szerokim i długim stole już wszystko było ustawione, pozostało jedynie między kolorowymi serwetkami z logo Nożyc ułożyć potrawy. Jeż nawet przygotował karteczki, aby przypadkiem nikt nie zajął miejsca Nity u szczytu stołu, o nie! Po jej prawej posadził pana Rybę, a po jej lewej długo się zastanawiał, czyje imię umieścić... Mitycznej-wszechwiedzącej? Może Klaudii lub Ewci? Albo Bad-Babci? Sam chciał usiąść obok niej, ale wiedział, że tak nisko postawiony w hierarchii mały Jeż nie powinien pchać się tak blisko... O serce władczyni musiał zawalczyć inaczej, więc u jej lewego boku – na białym, okrągłym talerzu – położył kartkę z imieniem kochanej Hanci, która zawsze wiedziała, co się dzieje u Nity, bo – przecie – się przyjaźniły.

W końcu wszystko było gotowe.

Pozostawało czekać.

I czekać.

I czekać.

A niebieskawe neonówki żarzyły się w suficie, oświetlając całe tajne piętro minus trzynaste. Było one nadzwyczaj wysokie, bo sięgało aż trzech metrów w górę w przeciwieństwie do pozostałych poziomów. Dodatkowo odznaczało się industrialnym stylem – Jeż, kończąc swoje piętro minus trzynaste, nie martwił się wystającymi rurami czy nieotynkowanymi ścianami; mawiał, że to dodaje piętru klimatu.

Patrzył więc to na odsłoniętą instalację rur, to na olbrzymi zegar, to na zastawiony stół i nie mógł nie zauważyć, że jego goście spóźniali się już pół godziny!

Zdenerwowany i zmartwiony Jeż zaczął chodzić w kółko.

– Gdzież oni się podziewają? – myślał na głos. A kolejne minuty mijały...

Jeż był pewien, że pierwsza gwiazdka już wyszła zza chmur i właśnie powinni zasiąść do wspólnej wieczerzy!

Wtem coś się stało, niebo zajaśniało, Jeż czuł to, mimo że sklepienia granatowego nie widział, ale wiedział, że właśnie nastąpiła ta chwila! Ta chwila, w której winda ukryta w drzewie ruszyła!

Jeż przestał nerwowo się miotać po poziomie minus trzynastym, a zaczął poprawiać ustawienie serwetek z logo Nożyc czy swój czerwono-biały krawat. Stresował się tą chwilą, która już za sekundę miała nadejść!

Niecierpliwie obserwował wskazania windy...

Kolejne piętro, i kolejne, i kolejne, i kolejne!

– Ach – wzdychał Jeż. – Ach, czy ja też musiałem tyle tych pięter do projektu wpisywać?

Stało się, och, stało! Wskaźnik pokazał minus trzynaste piętro, a winda stanęła. Jeż niecierpliwie wyczekiwał tej chwili. Tego momentu. W końcu automatyczne drzwi zaczęły się rozsuwać, a Jeż miał wrażenie, że trwa to całe wieki; każda sekunda była niczym dekada.

Z zachwytem w swoim czystym sercu patrzył, jak Nita, właśnie ta Nita, odrzuca na plecy długie, blond włosy i otwiera elektryzująco-zielone oczy.

Cała dziesiątka gości w różnym wieku wysiadła z windy, a Jeż witał każdego z osobna. W końcu zaprosił swoich gości do stołu.

– Dziękuję, już jadłem.

– Ach, jestem na diecie!

– Wybacz, nie jestem głodna.

– Nie mogę nic z tych rzeczy jeść, lekarz mi zabronił...

Wszyscy odezwali się niemal w tym samym czasie, a Jeż, któremu zaczęło burczeć w brzuchu, a o czym autor wcześniej zapomniał wspomnieć, niemal się rozpłakał. Jednak dzielnie uniósł łebek wyżej, mówiąc jedynie:

– Och... – „A mogłem też zaprosić Jeźdźców, oni na pewno by nie pogardzili jedzeniem!" pomyślał.

– Widzimy, że się starałeś, Jeżyku – zaczęła Nita, ale Jeż odwrócił głowę. Nie mógł znieść pocieszania. Nie, kiedy był głodny, a nie mógł nic zjeść, bo bez gości nie wypadało! Było mu tak przykro!

Prawie tak przykro jak wtedy, gdy w szkole podjeżowej nie dostał nagrody za bycie najgrzeczniejszym uczniem. (A zajął jedynie drugie miejsce!)

W końcu Babcia powiedziała:

– Kobiety, może i dla nas coś się znajdzie na tym stole! – I ku przerażeniu Jeża zajęła miejsce podpisane karteczką z imieniem Sthenno.

Wszyscy usiedli, nie zwróciwszy uwagi na kartki, wszyscy poza rozsądnym panem Rybą. Jednak cały plan Jeża poszedł na marnę i Nita usiadła między Łabondziem, a Mityczną...

Zwierzak załamał się jeszcze bardziej, jednak nie chciał nikogo kłopotać, więc nie odezwał się ani słowem i zajął ostatnie wolne miejsce – u szczytu stołu.

Ledwo zdążył sięgnąć po pierwszą z dwunastu potraw, a psychopatyczna Vivi krzyknęła:

– Coś się dzieje!

Znaki na przedramionach Nożyc rozbłysły wszystkimi kolorami tęczy, wzywając grupę na pomoc.

– Teleportacja! – zakrzyknęli zgodnie i wszyscy zniknęli tak szybko, jak pstryka się palcami. Chyba że ktoś nie potrafi. A neonówki zamigotały niepokojąco.

W pomieszczeniu został jedynie Jeż, który szybko władował sobie do buzi łyżkę makówek, w końcu święta bez makówek to nie święta!

Westchnął, i tym razem nie była to wina autora, a jedynie Jeża. Pomyślał sobie, że wszyscy, nawet Łabondź, który zaczął staż u Nożyc niedługo przed nim, dostali już wszystkie super-moce, jedynie on jeszcze na nie nie zasłużył.

Po krótkim namyśle chwycił całą miskę z makówkami i pobiegł do windy. Jednak w tym momencie cała elektryczność w norce wysiadła, okazało się, że Nożyce swoją teleportacją wywołały zakłócenia pola magnetycznego, a co za tym idzie – w przepływie prądu.

– To dlatego światło – które w tym momencie zgasło – padło. A myślałem, że tylko sobie pomiga. – Zasmucił się Jeż, ładując sobie kolejną łyżkę bułki namoczonej w mleku i maku do pyszczka. Nie pozostało mu nic innego, niż skierować się w stronę schodów.

Jednak dla tak małego Jeża jak on każdy stopień był wyzwaniem. Schody do pięter ujemnych zostały wybudowane tylko dla szpanu i Jeż nigdy z nich nie korzystał, były dla niego za wysokie. Nie spodziewał się, że kiedyś nadarzy się sytuacja kryzysowa, kiedy to będzie musiał się wspiąć po nich.

Autor chciał automatycznie dodać: „wspiąć się do góry", ale wtedy uświadomił sobie swoją głupotę i poszedł po herbatę.

Po tym, gdy pisarz wrócił ze swoją herbatą jagodowo-waniliową, dowiedziawszy się, że nawet opakowanie głoszące „herbatka owocowa" miało go za małe dziecko, Jeż westchnął. Makówki mu się kończyły, a on był dopiero na wysokości minus szóstego piętra. Ucieszył się, że znalazł się już za połową, ale zbędna już miska zaczęła mu ciążyć w łapkach.

Ponieważ podróż Jeża po schodach nieskończoności nie interesowała autora szczególnie i nie zamierzał on jej opisywać, skoczył tylko po czekoladki miętowe i wrócił do pisania od momentu kilkadziesiąt minut odległego od początku wyprawy.

Zdyszany Jeż doczłapał na piętro zerowe, tudzież parter, skąd finalnie mógł opuścić niepozorną norkę.

Przestraszył się, że zapomniał komórki, z którą nigdy się nie rozstawał, na szczęście znalazł ją! Nie wyobrażał sobie tego, że musiałby ponownie wspinać się po tych przeklętych schodach.

Jeż szybko sprawdził powiadomienia, a następnie włączył wyszukiwanie znajomych, gdzie wybrał ikonę Nożyc. Dzięki tej nowoczesnej opcji szybko zlokalizował całą grupę, która pobiegła do mieszkania Nity, aby ratować świat. Nasz bohater wiedział, że w takim razie też musi się tam szybko udać!

W momencie poczuł, że jego święta były zagrożone. Przecież zamiast cieszyć się czasem spędzonym w gronie przyjaciół Nożyce prawdopodobnie będą musiały znów pracować! Miał nadzieję, że wezwanie, to nie był alert o żadnej dramie w Internecie!

Jeż zdyszany, ale dobiegł do mieszkania szanownej założycielki.

Przestraszył się nieco, gdyż twarzy wszystkich nie oświetlało nic więcej niźli ekran komputera.

– Drama – szepnął odrętwiałym pyszczkiem.

– Co? Nie! – Zaśmiała się serdecznie Klaudia. – Co ty wygadujesz, Jeżyku?

– Prawie zapomnieliśmy o wynikach Splątanych Świąt, ale już są – wyjaśnił rzeczowo pan Ryba.

Jeż odetchnął z ulgą, ocierając pot z czoła.

– A jest pierwsze miejsce w poezji? – zapytał, z nadzieją zerkając na Mityczną.

Jednak ona tylko ze smutkiem pokręciła głową.

– A grafika?

– Jedynie wyróżnienia – wyjaśnił Łabondź.

Jeż przysiadł na łóżku, na którym zgromadzili się wszyscy.

– Za to możemy już świętować! – radośnie obwieściła Nita, zamykając laptopa. – Święta z Nożycomózgimi rozpoczęte!

– Czyli święta nie są zagrożone? – zapytał z nadzieją Jeż.

– A dlaczego miałyby być, Kłębuszku? – zdziwiła się Babcia.

– Bałem się, że będzie trzeba ratować świat! – wyjaśnił zwierzak.

– Ależ, uratuje się sam. – Nita posłała mu ciepły uśmiech, a Hancia przyniosła szampana. Na szczęście dla niepełnoletnich miała Piccolo.

Tym sposobem Jeż spędził najlepsze święta w życiu w łóżku założycielki grupy w otoczeniu całej dziesiątki Nożycomózgich. Cieszyli się razem wspólnie spędzanym czasem i szczęśliwym zakończeniem kolejnego Splątanego konkursu.


Wiem, że nie jest to to samo, co prawdziwa "Moda na Jeża" na profilu , jednak chciałem spróbować swoich sił...

I to nie tak, że obiecałem co poniektórym... To nie tak, jak myślicie. Zawsze podziwiałem tego Jeża z MnJ!

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy wskazują ewentualne błędy, jak coś przegapię podczas korekty. :D

Zdjęcia na okładkę pochodzą z Grafiki Google, a dokładnie ze stron: http://www.modafinilsale.com oraz https://www.planwallpaper.com/.

Jeżowych świąt wszystkim!

https://zaczytanejeze.blogspot.com/2017/11/ash-rysowaa-4.html

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro