Nominacja literacka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ponownie nominacja, tym razem wszystkie pytania są powiązane z literaturą. Jest ich aż piętnaście, a ja jestem gadułą, szczególnie jeśli o pisanie chodzi, stąd objętość. nieluzjonista wpadła na genialny pomysł z nominacją literacką, dlatego chylę czoła! Nie przedłużając, pytania i odpowiedzi.

1. Jak minął twój pisarski miesiąc?

A, całkiem dobrze, dziękuję!

Napisałam całkiem sporo, biorąc pod uwagę ostatni przestój. Mam nadzieję, skończyć w lutym Nadzieję w skarpetkach, którą szacuję na maksymalnie 30 tysięcy słów, więc całkiem porządne opowiadanie, ale nieco za mało na porządną powieść... No, i weźcie napiszcie coś porządnego o Hani...

Do tego udało mi się ułożyć parę szczegółów w innych opowiadaniach, które planuję (w tym wczoraj wymyśliłam super-genialny wątek, z którego jestem zadowolona i liczę na to, że uda mi się go wpleść tak dobrze, jak wygląda w mojej głowie). Odzyskałam motywację do dalszego poprawiania powieści życia, to jest do dalszego zmieniania fabuły i może uda mi się znaleźć jeszcze kogoś, żeby wcisnąć do przeczytania, poza tymi, którym już to zrobiłam.

Moja polonistka wydawała się ostatnio podejrzanie chętna...

2. Stawiasz na ilość czy jakość?

W ogólnym rozrachunku - zdecydowanie na jakość.

Ale czasami wiem, że flow (żeby nie pisać wena) może szybko minąć, więc wtedy piszę szybko jak najwięcej i później bawię się w poprawki i zmiany. Ale widzę - z wypróbowanych już różnych metod - że wolę pisać od razu porządnie, tak jakoś mi mimo wszystko łatwiej. Często jeżeli pierwszy szkic nie wyjdzie dobry, to opowiadanie musi poczekać o wiele dłużej niż tydzień, żebym odkryła, gdzie konkretnie leży problem i wzięła się za naprawianie.

A potem takie poprawki ciągną się za mną...Kiedy to ja skończyłam pisać powieść życia? W pierwszej liceum? (A w październiku br. zaczęłam studia). Dopiero teraz widzę, że przyjmuje to taki kształt, jaki bym chciała temu nadać.

3. Uważasz, że literatura popularna jest gorsza od tej „z wyższej półki"?

Myślę, że nie. Hej, też lubię w przerwie od nadrabiania klasyków czytnąć sobie Mroza czy inną Miszczuk (dobra, jeszcze nie zaczęłam Szeptuchy). Ważniejsze jest nasze podejście, bo nawet z tzw. grafomanii możemy wiele wynieść dla siebie (tutaj powinno być moje zdjęcie z trzema walizami, jak wynoszę dla siebie jakieś rzeczy). I przede wszystkim: gdzie jest ta granica między literaturą popularną a wyższą półką?

4. Jesteś w księgarni pełnej książek. Każda kosztuje 1 zł, ale nie znasz żadnego autora ani tytułu. Kupisz? Jeśli tak, to czym się będziesz kierować? Okładką? Opisem?

Oferujesz mi książki za złotówkę i jeszcze pytasz, czy kupuję?! Za pięć dych mam tyle książek, że nic mnie nie interesuje i wrzucam do siatek jak leci!

Ale, jak mam kupować w ciemno, to staram się łączyć ze sobą trzy elementy: okładka, opis i tytuł. Logiczne, jako pierwsza w oczy rzuca się okładka, ma ona bardzo duże znaczenie, jeśli nasza książka stoi na półce w Empiku zaraz przy wejściu. Tytuł także ma olbrzymie znaczenie - jeśli jest chwytliwy, trzeba go dobrze wykorzystać na okładce, wtedy mamy dwie pieczenie na jednym ogniu. Często też w księgarniach internetowych pierwszy zauważam tytuł, bo ikony okładek są dosyć małe. Opis niestety czytam na końcu (w końcu trzeba albo wziąć książkę do ręki i ją odwrócić, albo kliknąć na stronie), jednak czasami to on decyduje czy kupię książkę, czy nie.

5. To, co robisz, służy twojemu dziełu, czy twojemu ego?

Nie do końca wiem, co rozumieć przez to pytanie... Chyba jednak za mało we mnie z humana.

Ale myślę, że obu. Zarówno ma to być mój ślad w historii, jak i rozdmuchiwanie mojego ego, ale obydwie rzeczy się zazębiają.

6. Czy pisania można się nauczyć?

Trudna sprawa, bo wielu mówi, że tak, na przykład moja polonistka (kiedy skończyłaś szkołę, więc wbiłaś jakiejś klasie na lekcję, żeby poplotkować z nauczycielką).

Ja myślę, że to jest coś, co możemy ćwiczyć, do czego możemy pobudzić swój umysł i ręce, ale bez swojego rodzaju drygu, może nic z tego nie wyjść. Wydaje mi się, że podobnie jest ze wszystkim innym. Gry na instrumencie też można się nauczyć, ale jeśli nie ma w nas „tego czegoś", to albo po jakimś czasie zrezygnujemy z ćwiczeń, albo to nigdy nie będzie do końca to, albo nabierzemy drygu. Jednak nie zaprzeczy się temu, że talenty, które dostaliśmy w pakiecie startowym, nie są zależne od nas, a zależy od nas to, jak je rozwiniemy i co z nimi zrobimy. Ktoś może szybciej łapać pisanie, ktoś wolniej, ale ta druga osoba może być bardziej wytrwała. A jeśli połączymy wytrwałość z talentem, to jest opcja idealna.

Jednak wciąż nie do końca odpowiedziałam na pytanie: czy można nauczyć się pisać? (Pomijając taką szkolną naukę pisania literek).

I tak, i nie.

Przede wszystkim, wydaje mi się, że to jest coś, czego w dużej mierze uczymy się na zasadzie prób i błędów. Ktoś może dać nam wskazówki, ale czy ktoś może nas nauczyć pisania na tej samej zasadzie, jak może nauczyć nas tabliczki mnożenia? Tu bym odpowiedziała przecząco, ale może się mylę?

Ja sama uczę się na zasadzie ciągłego pisania, męczenia ludzi: „co o tym myślisz?", wyciągania wniosków z ich słów oraz innych przeczytanych książek. I cieszę się, że widzę poprawę na lepsze!

7. Poezja czy proza?

W moim przypadku zdecydowanie proza, choć proza poetycka interesuje mnie coraz bardziej, a od tego już prosta droga do poezji, co mnie trochę przeraża... Ja, która zawsze nienawidziła wierszy, zamierza dać im jeszcze szansę, bo chyba wyrosła z jakiegoś dziwnego rodzaju buntu szkolnego czy coś, sama nie wiem...

8. Myślisz, że czytanie książek z „niższej półki" ma sens?

Zapytałabym Hani, ale ta sięga tylko do niższych półek, więc tylko takie czytuje.

Nie no, tu ponownie powinno paść pytanie „a gdzież jest ta granica?". Właśnie, wczoraj próbowaliśmy sobie rodzinnie przypomnieć, o czym była Granica Nałkowskiej.

Ogólnie, jeśli chodzi o książki, które w ogólnym rozumieniu nazywamy słabszymi (słaby warsztat autora, płytkie postaci, brak jakieś głębi i przekazu, niedopracowane sytuacje, naiwna fabuła), to użyłabym tu świętej zasady: „co za dużo, to niezdrowo". Jak już wspomniałam - z każdego słowa, które czytamy, coś możemy wywnioskować, nawet jeśli jest to „a tak nie chcę pisać". A jednak pomoże nam to zwracać uwagę na pewne aspekty w naszych powieściach. Jednak jeśli byśmy się zamknęli tylko w tego typu książkach, to w końcu przestalibyśmy iść na przód.

Paradoksalnie, jeśli byśmy czytali tylko klasykę, też prędzej czy później zauważylibyśmy, że na swój sposób się ograniczamy. No bo co to za przyjemność hejtować mainstream, jak czytało się tylko Mickiewicza i Słowackiego?

9. Piszesz, kładąc większy nacisk na kreację bohatera, sytuację, ideę/trend/modę czy nastrój? (może być wiele odpowiedzi)

Pytanie wielokrotnego wyboru, to mi przypomina Olimpusa z matmy w gimnazjum...

Przede wszystkim postaci. Moim marzeniem są bohaterowie, z którymi można się utożsamić, których można polubić, przy których ma się wrażenie, że zaraz staną w progu waszego domu i zapytają „idziesz na piwo?". A ty możesz z czystym sumieniem odpowiedzieć, że nie lubisz piwa i iść z nimi na pizzę.

Ostatnio też staram się zwracać większą uwagę na świat otacząjący moich bohaterów. W fantastyce powoli sobie wszystko wymyślam i dopracowuję, a jeśli akcja ma miejsce w rzeczywistości, to chcę, żeby czytelnik poczuł, że to może się naprawdę w tej rzeczywistości dziać. Na przykład chcę napisać NwS tak, żebyście mieli wrażenie, że jak przyjedziecie na Śląsk, to taka sytuacja byłaby prawdopodobna. Opcjonalnie, jeśli już jesteście na Śląsku, to chciałabym, żeby opowiadanie nie wywoływało takiego niesmaku i słów: „oj, tak to tu nie wygląda".

Linia fabularna też musi „trzymać się kupy", czyli w fantastyce bez przesady i trzymamy się ustalonych przez siebie reguł, a nasz świat, to nasz świat i też musimy pamiętać o panujących tu zasadach, więc i wątki fantastyczne trzeba dobrze uzasadnić (czytaj: mam wrażenie, że moje uzasadnienie jeszcze jest za słabe...).

10. Dla kogo piszesz? Dla jakiej grupy wiekowej? Dla jakich ludzi?

Przede wszystkim dla siebie, żeby dać upust swoim myślom i pomysłom. Dla przyjaciół, tych, którzy czytali moje opowiadania kiedyś, i tych, którym przesyłam je dalej, bo to nie raz oni dźgali mnie i pytali, czy dalej piszę, bo czekają, a też potrafili we mnie utrzymać ten żar, który mnie motywował. No i to oni (dobra, żartuję, one) przekonali mnie, że pewnego dnia będzie ten czas, kiedy uderzę do wydawcy, a on powie: „no, spoko, ziom, bierzemy cię".

Chciałabym, żeby w moich opowiadaniach odnalazło się jak najwięcej ludzi, ale przede wszystkim piszę do starszej młodzieży. Moim marzeniem jest, żeby ludzie, którzy wiele książek mają za sobą, potrafili też cieszyć się lekturą moich opowiadań i wychwytywali ewentualne bardziej lub mniej ukryte nawiązania i przemyślenia.

Planuję pisać beletrystykę służącą do rozrywki i oderwania się od rzeczywistości. Czyli z przekazem, ale bez przesady.

A przecież dostarczanie przyjemności, to jeden z wyznaczników literackości.

11. Lubisz eksperymentować?

Uwielbiam. Zawsze, jak się nad tym zastanowię, to mam wrażenie, że całe moje życie to jeden wielki eksperyment. Każda podjęta decyzja to tak naprawdę eksperyment i testowanie, sprawdzanie czy to jest to. Z pisaniem tak to się zaczęło i tak to się utrzymuje.

Co prawda część z moich eksperymentów już zniknęła z Wattpada, bo szkicom zdecydowanie zbyt wiele brakowało, ale one-shot Czy budzić ludzi śpiących w autobusach? Czy Aha, znajdujące się w tym zbiorze, to też są swojego rodzaju eksperymenty, każdy w inny sposób. Ale to właśnie eksperymentowanie ze swoimi możliwościami pozwala mi na rozwój.

12. Jak dużo czytasz?

To taka sinusoida, ale ogólnie czytam całkiem sporo. Nawet jak czytam mniej, jak ze smutkiem sobie uświadamiam. Bo dla mnie mało czytać, to męczenie jednej książki przez dwa miesiące, ale tu w między czasie wpadnie jakieś opowiadanie, a tu fragment, a tam artykuł, a napiszę coś sama, a coś komuś sprawdzę.

Otaczają mnie książki, cała moja rodzina czyta, więc samego patrzenia na książki mam sporo. Czasami przychodzą do mnie dzieci na korki i automatycznie pytają: „a pani lubi czytać?", więc w odpowiedzi tylko wskazuję na regał i mówię: „trochę". Niektórym trudno uwierzyć i jest mi wtedy aż smutno...

Za to ostatnio znowu nabrałam tempa, co mnie bardzo cieszy, ale jest to między innymi dlatego że terminy gonią... Mam w planach w lutym przeczytać osiem książek, co trochę mnie przeraża, bo nie przepadam za czytaniem na czas, dlatego aż tyle nigdy nie czytałam. Na szczęście są to dosyć krótkie książki i do większości termin sobie narzuciłam sama, więc pozytywnie, bardziej się cieszę niż boję. Bo książki, którą miałam przeczytać na najbliższe spotkanie mini klubu książki, nie ma dostępnej w żadnej bibliotece.

13. Czy wena istnieje?

Hah, trudne pytanie, bo moja odpowiedź może się różnić w zależności od pory dnia i nastroju.

Pamiętam te czasy, kiedy miałam przed sobą cel, plan wydarzeń i słowa same leciały za każdym razem, kiedy siadałam do komputera.

Potem nie było nic.

Teraz bywa różnie.

Dlatego jednak tak - nie wiem, jak pisałam jeszcze jakiś czas temu - ale wena istnieje. Ten taki flow, o którym wspominałam wcześniej. Bo możemy mieć dzień, kiedy po prostu wszystko leci same, a godzinę później nic może nie iść. Wena to nie wymówka, a bardziej cichy pomocnik, który pozawala zapomnieć o niedogodnościach w postaci braku czekolady pod ręką, tylko każe stukać w te klawisze, które chcesz wymienić. A jak weny nie ma, to myślisz: „laptop się nadaje już tylko do wymiany, jestem głodna, nie chce mi się". Czasami jednak warto to pokonać, bo wena wbija w środku rozdziału. A czasami wcale. Piszę sobie coś-cokolwiek od około ośmiu lat i widzę te wzloty i upadki, a inaczej niż weną tego nazwać nie umiem, niech więc będzie, że wierzę w jej istnienie, ale wiem, że można pisać bez niej.

14. Jak tworzysz bohatera?

Przeważnie po prostu daję mu czas, żeby się „uleżał" i spisuję na straty pierwsze opowiadanie z nim, jako opowiadanie, które dopiero będzie go kształtować. Zazwyczaj nadaję postaci jakieś imię, dopóki go nie ma, trudno mi się z nią pracuje, bo w końcu każdy z nas ma jakieś imię. Nawet jeśli imię ma być robocze i wiem, że później ulegnie zmianie. Na przykład obecnie mam Christophera, bo od niego wszystko się zaczęło i od ośmiu lat ma tak na imię, ale wiem, że to zmienię - nie pasje do świata, z którego pochodzi. Jednak dostał imię, więc i mogę myśleć o nim, jako o kimś, kogo znam.

Stopniowo, jak wymyślam sytuacje, w których ma się znaleźć postać, dodaję do niej jakieś szczegóły - zainteresowania, upodobania, poglądy, wydarzenia z przeszłości.

Nieraz zaczynam od imienia i jednej, charakterystycznej cechy.

Weźmy na warsztat Hanię (sory, dzioucha, ale będzie bez nudesków).

Zaczęło się od tytułu, ale potem potrzebowałam postaci. Imię? Imię znane, które istnieje, ale nie jest tak popularne jak Aleksandra, czy Małgorzata w pokoleniu moich rodziców. Padło na Hanię. Potem szybko uznałam, że Hania musi mieszkać w takim miejscu, które znam, żeby nie tracić zbyt dużo czasu na research, zatem Śląsk, który - mimo że wkurza - swój urok ma. (Tym sposobem wpędziłam się w gwarę i będę siedzieć nad jej zapisem).

Potem zazwyczaj przypisuję postaci jedną cechę, która będzie kluczowa w jej kreacji. Hania? Niezdarność, a do tego niski wzrost. Dalsze szczegóły sypią się same w miarę rozwoju akcji w mojej głowie, niektóre dopracowują się dopiero podczas pisania, ale w połowie już wszystko było ustalone na sto procent. Szczególnie że Hania jest postacią dynamiczną tylko pod niektórymi względami, reszta jest od początku do końca taka sama.

15. Którą swoją pracę chciałabyś wydać?

Wszystkie, badumc-tsss...

Dużo tego, a mało co znacie. I nie wiem, jak to wyjdzie w praniu. Na przykład przemknęło mi przez myśl, żeby jednak spróbować zadebiutować NwS, ale jednak będzie za krótkie. Około 30 tysięcy słów to nieco za mało na osobą książkę, przynajmniej jak na moje oko. Niby krótsza, to dla debiutanta lepsza, ale boję się, że wydawcy by się nie opłaciło pod względem ekonomicznym, więc jednak dalej stawiam na powieść życia, a mam nadzieję, że Hania przygotuje publikę dzięki Internetowi.

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zechcieli doczytać odpowiedzi na pytania do samego końca. Wyszło tego całkiem sporo, ale jest to też temat, na temat którego uwielbiam rozmawiać, po prostu mnie to kręci! Cieszę się, że mogłam się podzielić niektórymi swoimi spostrzeżeniami i czekam na Wasze!

Nominuję każdego, kto czyta, a chce odpowiedzieć na te pytania! (Mogę Wam je przesłać na priv, jeśli nie macie czasu przepisać). Pamiętajcie, że ich twórcą jest nieluzjonista.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro