➳ Uno

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z westchnieniem otwarłam drzwi swojego czarnego samochodu i spojrzałam na ogromną dumę Madrytu.
Santiago Bernabéu był zdecydowanie moim drugim, lepszym domem.
Kochałam ten stadion całym sercem, chociaż ludzi chyba bardziej.
Jak zawsze raz w tygodniu wybierałam się do klubowej kliniki aby pomóc w rekonwalescencji piłkarzy. Byłam fizjoterapeutką i moim zadaniem była pomoc w rekonwalescencji po urazach, która mimo wszystko zdarzała się dosyć rzadko.
Przez większość czasu piłkarze wykorzystywali mnie jako swoją osobistą masażystkę.
- Dzień dobry! - zawołałam do ochroniarza, popychając masywne szklane drzwi.
Posłał mi szeroki uśmiech, nie pytając o nic i wrócił do swoich zajęć.

Gdy tylko weszłam do swojego gabinetu, odwiesiłam zdjęty wcześniej płaszcz i spojrzałam z rozczulonym uśmiechem na blond postać siedząca na krześle naprzeciwko mojego biurka.
- Witaj Sergio. - powiedziałam poważnym głosem, uzyskując od piłkarza szeroki uśmiech gdy tylko spojrzałam mu w oczy .
- Co znowu zrobiłeś?
Przewrócił oczami kładąc na biurku kartkę najpewniej od swojego trenera, którą od razu chwyciłam.
- Naciągnąłem mięsień na treningu. - oznajmił, z głupkowatym uśmiechem czającym się na jego ustach.
Pewnie znowu wygłupiał się zamiast ćwiczyć.
Skumałam dłonią na leżankę, a on szybko się na niej położył.
Zaczęłam masować jego udo gdy mi je wskazał.
- Zaczynam podejrzewać, że robisz ze mnie swoją darmową masażystkę. - oznajmiłam, a on położył jedną rękę pod głową i wesoło się zaśmiał.
- Płacą Ci za to, prawda? - rzucił zaczepnie. - Więc nie jesteś darmowa.
- Za mało. - mruknęłam. - I to nie znaczy, że macie mnie wykorzystywać.
Puścił mi oczko cały czas mnie obserwując.
- Iker by mnie zabił. - powiedział z całkowitą powagą, a ja ścisnęłam mocniej jego nogę.
- Ty zboczeńcu. - zbeształam go. - Tylko o jednym.
Posłał mi lekki uśmiech, odwracając swoją uwagę na hałasy z boiska.
- O której przyjeżdzają dzieciaki?
Spojrzałam na zegarek na ścianie.
- Za dwie godziny.
- Nie męczy cie to? - z powrotem jego uwaga skupiła się na mnie, a ja przewróciłam oczami bo znowu zaczynał. - Co tydzień stado bachorów rozbiega się po stadionie, a ty pomagasz uczyć ich grać w piłkę.
Wzruszyłam ramionami i wytarłam ręce z nadmiaru żelu w ręcznik leżący na biurku.
Kochałam Sergio Ramosa całym sercem, był moim najlepszym przyjacielem ale czasami wciskał swój ładny nosek tam gdzie nie powinien.
- Od wypadku to jedyne co jest związane z piłką, a mogę to robić. - powiedziałam ukrywając smutek, a piłkarz przekrzywił głowę patrząc na mnie ze współczuciem.
- Ale nie płacz. - wymamrotał. - Za dużo razy widziałem jak płaczesz.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Jest okay. - szepnęłam. - Idziesz ze mną do dzieciaków?
Przyglądał mi się przez moment poczym wstał.
- Czemu nie?

- To był zły pomysł. - powiedział obrońca dwie godziny pozniej gdy 6 latki zaczęły biec w jego stronę.
Zaśmiałam się. - Bardzo zły pomysł.
- Masz małe dziecko w domu. - przypomniałam mu, kopiąc piłkę do uśmiechniętej dziewczynki. - Też tak będziesz gadał jak dorośnie?
- To co innego.
- To dokładnie to samo. - oznajmiłam i z szerokim uśmiechem wyciągnęłam ręce aby Julie - pięcioletnia ulubienica z mojej grupy - mogła w nie spokojnie skoczyć.
- Jak było dzisiaj w szkole? - zapytałam, poprawiając czerwony daszek jej czapki, powoli idąc w stronę reszty grupy.
Wzruszyła małymi ramionkami.
- Fabio znowu mnie denerwował. - odpowiedziała z naburmuszoną miną. - Dźgał mnie długopisem całą godzinę!
- Naprawdę? - zapytałam z rozbawieniem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu ciągnącego się na moje usta. - Też mogłaś go dźgać.
- Próbowałam! - zawołała entuzjastycznie, rzucając się w moich ramionach. - Ale jest ode mnie szybszy.
Z każdym słowem, mała blondyneczka rozczulała mnie coraz bardziej.
Tak jak przeważnie nie lubiłam dzieci, irytowały mnie w każdym stopniu, to było pare wyjątków, a ona była prawie na podium.
- Następnym razem ci się uda. - powiedziałam szybko i uszczypnęłam ją w pyzaty policzek. - Dasz mu nauczkę.

***
Małe wprowadzenie do historii, mam nadzieję, że wam się spodoba x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro