Whatever you call me pt. II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zostawiłam Clarka przy jego biurku a sama poszłam do biura jego szefa.

- Roxanne Rowens, pupilka Cat Grant w moim biurze-

- Perry White, wścibski dziennikarzyna-

- Co Cię moja droga do mnie sprowadza?-

- Wiesz kto jest na tych zdjęciach a posłałeś reportera. Dlaczego?-

- Nie posyłałem nikogo, dziennikarze sami przynoszą artykuły-

- Ale ty je zatwierdzasz-

- Tak, zgadza się-

- Więc dlaczego zatwierdziłeś wywiad Lane?-

- Jaki wywiad?-

- Świetnie, szef, który nie ma pojęcia o tym co robią jego pracownicy-

Czyli sama muszę z nią pogadać.

- Wrócimy do tego White-

I opuściłam jego biuro w poszukiwaniu Lane.

- Lane!-

Tak będzie zdecydowanie szybciej. Po chwili wystawiła głowę z boksu, ale raczej nie ze swojego. Poszłam w tamtą stronę.

- Nie przeszkadzam wam gołąbeczki?-

Zapytałam zjawiając się przy Lois i Kencie.

- Roxie? Co ty tu robisz?-

- Kent zostawisz nas same?-

I gdzieś poszedł.

- Będziesz się gęsto tłumaczyć Lane-

- Nie rozumiem-

- Nie? To pozwól, że odświeżę ci pamięć. Podczas ostatnich wydarzeń w National City została uchwycona na zdjęciach pewna waleczna agenta, coś Ci świta?-

- Wróciłaś do pracy w terenie, więc wywiad jest idealny by to uczcić-

- Lane, dobrze wiesz, że nie udzielam wywiadów i nie robię żadnych wyjątków a mimo to wysłałaś Kenta?-

- Pomyślałam, że może zmieniłaś zdanie-

- Nie, nie zrobiłam tego, bo gdyby tak było CatCo już by opublikowało wywiad ze mną-

- Zdążyłabym przed Cat Grant-

- I uważasz, że zareaguje na Clarka jak Cat?-

Unikała mojego wzroku.

- Gniewasz się o nią czy gniewasz się na mnie?-

Nic nie odpowiedziała.

- Oba?-

Spoglądałam na dziennikarkę, ale ona nadal milczała i unikała mojego wzroku.

- Świetnie, jeśli zmienisz zdanie to wiesz, gdzie mnie szukać-

Przekazałam jej szefowi, że ma nie dopuszczać tego artykułu do świata zewnętrznego i udałam się na dach Daily Planet po drodze dając znać Karze, że potrzebuje podwózki do domu.

- Rozmawiałaś z Lois?-

Jeszcze jego mi tu brakuje.

- Zapytaj ją, może ci wszystko opowie o mnie. W końcu jest twoją dziewczyną-

Akurat zjawiła się Kara.

- Załatwione?-

- Tak, odstawisz mnie do domu?-

- Jasne-

Takie podróżowanie jest całkiem przyjemne, ale raczej nie skorzystam więcej.

- Dzięki-

- Nie ma sprawy Rox. Wszystko gra?-

- Tak, chyba nie przywykłam do takiego stylu podróżowania-

- No tak a wpadniesz może na wieczór gier?-

- Następnym razem-

Pożegnałyśmy się i wróciłam do swojego domu. Po przyjściu do domu przebrałam się w dresy i zbrudzony podkoszulek, żeby pogrzebać przy swoim aucie.

- Ciężki dzień co?-

Usłyszałam głos Alex, więc wysunęłam się spod pojazdu.

- Ta, można tak powiedzieć-

Odpowiedziałam jej odkładając na chwilę narzędzia.

- W takim razie może babski wieczór?-

- Już mówiłam twojej sio...-

- Ale my jesteśmy Ci potrzebne. Potrzebujesz pogadać-

Wtrąciła się Kara uśmiechając się.

- Naprawdę doceniam troskę, ale to jest zbędne-

Wzięłam narzędzia i z powrotem wsunęłam się pod auto, ale od razu mnie spod niego wyciągnięto.

- Nie pozbędziesz się nas tak łatwo-

Odpowiada Alex uśmiechając się.

- Przeklęte siostry Danvers-

- I tak nas uwielbiasz-

Wstałam, odłożyłam narzędzia i wytarłam dłonie.

- No dobrze, wejdźcie-

Westchnęłam i zaprowadziłam dziewczyny do środka.

- Teraz już wiem, dlaczego mieszkasz na obrzeżach-

Odezwała się Kara będąca pod wrażeniem mojego domu.

- I ty tu mieszkasz sama?-

- Jasne. Muszę gdzieś trzymać swoje zabawki i mieć swój warsztat pod ręką-

- Jakim cudem masz na to wszystko czas?-

Pyta Alex.

- Problemy ze snem-

Wzruszyłam ramionami.

- Mam do zaoferowania piwo-

- W takim razie zamawiamy. Pizza?-

Zapytała Kara.

- Jak dla mnie w porządku-

- Świetnie. Piwo, pizza i nasza trójka-

Spojrzałam na dziewczyny i pokręciłam głową.

- Jesteście niemożliwe-

Wyjęłam piwo i postawiłam przed dziewczynami.

- Ale nie liczcie na zbyt wiele-

- A opowiesz o twojej przyjaźni z Lois i małym starciu z Clarkiem?-

- Niech będzie-

Zabrałam swoje piwo i je otworzyłam.

- Przyjaźniłam się z Lucy, więc zawsze gdzieś widywałam Lois, ale zaprzyjaźniłyśmy się dopiero krótko po tym jak wstąpiłam do FBI-

- Prowadziłaś jakąś misję?-

Pyta zaciekawiona Alex.

- Szkoliłam się wtedy i obserwowałam pracę Thomas'a. Przypadkiem na siebie wpadłyśmy i skojarzyła, że przyjaźnie się z jej młodszą siostrą-

- A co na to Lucy?-

Pyta Kara.

- Nic-

- Jak to? Odniosłam wrażenie, że byłyście blisko-

Mówi Alex.

- Właśnie, tak jakbyście były najlepszymi przyjaciółkami, bo raczej nie spędza się mnóstwo czasu ze zwykłym znajomym-

Dodaje Kara.

- Bo tak było, ale cóż ją ciągnęło wojsko i prawo a mnie ciągnęło do nie bezpieczeństwa-

- I to was poróżniło?-

- Nie tylko. Było coś więcej, ale cóż ja nie rozpaczam nad tą stratą, bo straciłam już tyle, że ta strata nie zabolała-

- A sytuacja z dzisiaj? Wydawało się, że Lois ci podpadła tak jak mój kuzyn-

- Lane doskonale wie, że nie udzielam wywiadów i nie robię żadnych wyjątków-

Odpowiedziałam Karze i poszłam odebrać naszą pizzę. Zapłaciłam dostawcy, zabrałam pudełka i wróciłam do dziewczyn.

- Ale uznała, że skoro wróciłam do gry i jestem blisko z Cat to Clark się świetnie sprawdzi by mnie złamać i uzyskać wywiad przed CatCo-

- Panna Grant kazała wyrzucić wszystkie zdjęcia-

- Bo wie, że nie udzielę wywiadu i bała się, że przepadnę na zawsze-

- Zrobiłabyś tak?-

- Skoro zniknęłam na kilka lat po stracie ojca to kto wie co bym zrobiła, gdyby ktoś połączył fakty i próbowałby wyciągnąć ze mnie wszystkie informacje-

- Jakieś rządowe informacje?-

- Nie tylko-

- Pokłóciłaś się o to z Lois?-

Zapytała Alex spoglądając na mnie zmartwiona.

- Nie. Ona po prostu postanowiła udawać głupią i uznała, że polecę na pierwszego lepszego, a gdy jej to wytknęłam okazało się, że gniewa się na mnie i gniewa się o siostrę-

- Gniewa się na ciebie?-

- O Lucy?-

Zapytały niedowierzając.

- Zniknęłam bez słowa na lata, a gdy wróciłam pierwsza dowiedziała się Lucy, właściwie przypadkiem i o to chodzi Lois-

- Tak się nie zachowują przyjaciele. James przecież nie ma ci tego za złe-

- Jako jedyny. Poza Cat oczywiście nie odpuścił i próbował do mnie dotrzeć co poskutkowało tym, że zjawiałam się po cichu w CatCo i poznałam ciebie i Winn'a-

- Dlaczego zniknęłaś na tyle lat?-

Zapytała Kara i akurat zadzwonił jej telefon.

- To Clark-

- Nie krępuj się-

Odebrała a ja poszłam po kolejne piwo. Żałuję, że mam mocną głowę po tacie.

- Rox?-

- Tak?-

Odwróciłam się do blondynki.

- Chce z tobą porozmawiać-

- Powiedz mu, że może o wszystko wypytać Lane. Bez różnicy, którą zapyta-

- Nalega-

Westchnęłam i wzięłam od niej telefon.

Słuchaj no Kent. Czy do twojego mózgu nie dociera słowo nie?

Wysłuchaj mnie, proszę

Jak do ściany. Nie będziemy rozmawiać, bo nie mamy o czym

I rozłączyłam się.

- A miałam go za inteligentnego-

Mruknęłam i oddałam blondynce telefon.

- No co?-

Zapytałam widząc ich miny.

- Aż tak go nie lubisz?-

- Nie lubię wtrącania się w nie swoje sprawy a on to robi-

- Clark się przejął, że Lois ma do ciebie o coś żal i chciałby to naprawić-

- To niech się trzyma swojego życia. Ja potrafię zając się swoim. Widocznie rodzina Lane nie należy już do mojego życia-

Wyszłam z domu i poszłam do garażu. Wzięłam narzędzia położyłam się na desce i zniknęłam pod autem.

- Że też nie mogła zniszczyć czegoś innego-

Mruknęłam do siebie zła. Wysunęłam się z powrotem spod auta i przeszłam na przód auta, żeby zajrzeć do środka. Podniosłam maskę i zajrzałam do środka.

- Potrzebna pomoc?-

Wzięłam podporę, żeby maska mi nie spadła i oparłam się.

- Czy na Kryptonie słowo „nie" oznacza coś innego niż na Ziemi?-

Zapytałam go nie spoglądając nawet na niego.

- Znaczy to samo co tutaj-

Odpowiedział mi a ja sprawdziłam poziom oleju.

- A jednak ty nie rozumiesz, choć uchodzisz za lepszego od nas ludzi-

Sprawdziłam resztę, ale wszystko grało, bo już tu zaglądałam. To może sprawdzę, czy chodzi.

- Jesteście dla siebie ważne i chcę wam pomóc-

- Poprawka, byłyśmy-

Usiadłam za kierownicą i uruchomiłam silnik. Ożyła bestia, ale coś dalej nie grało. Zgasiłam silnik i trzasnęłam drzwiczkami wysiadając.

- Kurwa-

Mruknęłam zła. Podeszłam do warsztatu przejrzeć narzędzia.

- Dlaczego uważasz, że byłyście ważne?-

- Bo skończyło się, gdy zniknęłam i jest zła, bo jej siostra dowiedziała się pierwsza-

No tak skrzynka jest koło auta. Gdzie ja mam głowę?

- Bo ja mam wpływ na to z kim spotyka się jej siostra-

Prychnęłam zła.

- Nie rozumiem-

- Nie musisz Kent a teraz się przesuń, mam robotę-

Przysunęłam sobie skrzynkę bliżej, położyłam się na desce i wjechałam zajrzeć co tam nie gra.

- Mogę pomóc-

- Zostań przy byciu reporterem-

Odezwałam się spod auta.

- No dalej dziecinko, powiedz mi co ci dolega-

Spojrzałam bezradnie na podwozie.

- Wiesz, że masz wgniecenie na drzwiach?-

- Czego to auto nie ma po Livewire?-

Mruknęłam bardziej do siebie niż do niego. Westchnęłam i postanowiłam sobie odpuścić na dzisiaj.

- Wracaj do Metropolis Kent, tu się nie przydasz-

Odezwałam się do niego wstając.

- Powinnyście pogadać-

- Nie mamy o czym Kent. Skoro ona mnie nie rozumie to nadzieja przepadła. Nawet ta z Kryptona-

Spojrzałam na niego i udałam się do domu. Sprzątnęłam po wizycie dziewczyn i poszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę, zdjęłam robocze ciuchy i weszłam do kabiny. Postałam tak przez chwilę pod wodą i w końcu sięgnęłam po żel, żeby się umyć. Gdy to zrobiłam umyłam też włosy a następnie wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Włożyłam na siebie piżamę z ufo, przetarłam włosy i usiadłam przed telewizorem, żeby obejrzeć swój ulubiony serial.

Obejrzałam dwa odcinki, włączyłam zabezpieczenia i położyłam się spać. Ze snu wyrwał mnie koszmar. Czy to kiedyś się skończy czy już do końca życia będzie prześladować mnie tamten dzień? Raczej już nie zasnę, więc mogę posiedzieć przy kodach. Nim się obejrzałam zadzwonił mój alarm informując mnie, że czas oderwać się od komputera. Bieganie, śniadanie, prysznic i wybór ubrania na dziś. Zgodziłam się na jeden dzień urlopu, więc mogę wracać do roboty, ale zanim to to obowiązkowa kawa w CatCo. Wybrałam szare jeansy, białą bokserkę a na to czarną marynarkę i szpilki.

Mam nadzieję, że moje auto będzie łaskawe współpracować dzisiaj. Wychodząc z domu włączyłam alarmy i otworzyłam garaż. Błagam, nie zawiedź mnie. Ku mojemu zdziwieniu nie słyszałam niczego niepokojącego. Moje Camaro mnie nie zawiodło.

- Spisałaś się maleńka. To teraz do CatCo-

Wyjechałam z garażu, zamknęłam go za sobą i pojechałam w stronę centrum, gdzie właśnie mieścił się budynek. Po przyjemnej przejażdżce zatrzymałam się pod właściwym dla mnie budynkiem. Weszłam do środka a potem windą Cat wjechałam na górę i mój dobry humor prysł. Przejdę tak, że mnie nie zauważy.

- Roxanne!-

Niech cię Winn.

- Co ty taka nie w sosie?-

Pyta mnie Winn.

- Pewnie nie piła jeszcze swojej zwyczajowej kawy z dawką plotek-

Upozoruje jej śmierć.

- Tak, Lucy ma rację. Wszystko wina kawy-

To będzie jednak morderstwo.

- Wy się znacie?-

Niestety.

- Tak Winn-

- Teraz będziesz męczyć tego biedaczka?-

Prawa powieka mi zaczęła drgać.

- No proszę, dotrzymałaś słowa-

Dzięki Bogom za Cat. Od razu ją porwałam do jej biura. Zamknęłam za nami drzwi.

- Powiedz mi, że ona tu nie pracuje-

Spojrzałam błagalnie na Cat. Widząc, że chce coś powiedzieć powstrzymałam ją.

- Albo wiesz? Nic nie mów-

I wyszłam na balkon. To teraz jeszcze niech zjawi się Lois i Clark a wtedy będę skakać z radości. Przez barierkę.

- Kawy?-

- Mam już wystarczająco wysokie ciśnienie Cat-

- Złożyłam jej tylko ofertę pracy dla mnie-

- Obie mnie nienawidzą i nie wiem, która bardziej. Mogłam wrócić do rodzinnego domu a nie przenosić się tutaj-

- Za bardzo by ci brakowało tego wszystkiego-

- Jestem skłonna żyć bez plotek-

- A jednak odwiedzałaś James'a tutaj-

- Wiedziałaś?-

- Oczywiście-

Spojrzałam na blondynkę.

- No tak, w końcu jesteś Cat Grant, więc nic dziwnego-

- Wiem, że pewnie jesteś zajęta, ale mogłabyś zająć się Carter'em?-

- Oczywiście-

- Kończy o czternastej-

- Na szczęście mam dzisiaj tylko badania do zaliczenia-

- Badania?-

- Po tej misji z Livewire zastanawiają się jakim cudem wyszłam bez obrażeń-

- Sama się zastanawiam jak to możliwe-

- To się nazywa szczęście Cat. Będę się zbierać-

- Nie zapomnij odebrać go ze szkoły-

- Nie zapomnę Cat-

Uśmiechnęłam się i wyszłam z jej biura.

- Już wychodzisz?-

Zapytała Lucy, która najwyraźniej mówiąc też już wychodziła.

- Tak, praca wzywa-

Przyjrzałam jej się. Rezygnacja z poprzedniej pracy nie bardzo jej chyba służy.

- Trenujesz yogę?-

- Nie-

- A powinnaś, dobrze by ci to zrobiło-

I wsiadłam do swojej windy zostawiając ją osłupiałą. Opuściłam budynek i czekała mnie wycieczka do bazy. Dobrze, że wynieśliśmy się z tej piaskowej dziury. W końcu dotarłam do bazy.

- Zdecydowanie ładniej-

- Co tu robisz?-

Zapytała zaskoczona moim widokiem Alex.

- Zgodziłam się na jeden dzień odpoczynku i na pełen zestaw testów-

Przypomniałam jej.

- Więc musimy się wyrobić do czternastej-

- A co jest o czternastej? Jakaś randka?-

Zapytała uśmiechając się szeroko.

- Popołudnie z sympatycznym, inteligentnym i wrażliwym nastolatkiem-

- Dorabiasz jako opiekunka?-

- To syn przyjaciółki rodziny, który mnie uwielbia-

- W takim razie sprawdźmy twoje zdrowie-

I poszłyśmy do laboratorium, gdzie Alex zaczęła robić mi wszelkie badania jakie przyszły jej do głowy i mogły wykazać, że coś mi dolega.

- Nie rozumiem. Wyniki są dobre-

- Mówiłam, że nic mi nie jest-

- A powinno. Poraził cię prąd-

- Ale nie jest i z tego powinniśmy się cieszyć-

- Zobaczymy co powiedzą pozostałe wyniki-

- Jak zaliczę testy sprawnościowe to uwierzysz, że nic mi nie jest?-

Skinęła głową choć wiedziałam, że to wcale jej nie uspokoi. Poszłam do szatni, żeby się przebrać w coś wygodniejszego. Włożyłam krótkie czarne spodenki i sportowy top w tym samym kolorze. Upięłam niedbale włosy i zamieniłam szpilki na sportowe obuwie.

Bez przeszkód zaliczyłam każdy test jakiemu mnie poddałam i zaliczyłam go na wysokim poziomie.

- Widzisz? Nic mi nie jest. Zaliczyłam każdy test sprawnościowy. Jestem w świetnej formie i tak samo się czuję-

- Ale to jest niemożliwe Rox! Powinno ci coś być, nie jesteś Supergirl, żeby wyjść cało z tego-

- Ale wyszłam i trzeba się z tego cieszyć-

Uśmiechnęłam się do niej i poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się i opuściłam budynek a następnie udałam się pod szkołę, żeby odebrać nastolatka. Zaparkowałam i wyszłam po nastolatka.

- W czym mogę pomóc?-

- Odbieram Carter'a. Coś podpisać?-

- Tak, poproszę o podpis tutaj-

Podpisałam się i spojrzałam w stronę uczniów wychodzących ze szkoły. W końcu wyszedł i gdy się rozglądał szukając matki pomachałam do niego. Od razu się ożywił na mój widok.

- Roxie!-

I zamknął mnie w uścisku.

- Cześć młody-

Odwzajemniłam uścisk.

- Skoro ja cię dzisiaj pilnuję to decydujesz co robimy-

- Możemy jechać do pracy mamy?-

- Pograć u niej w gabinecie?-

- A możemy?-

- Możemy dzisiaj wiele zrobić-

- Naprawdę?-

- Przecież mnie znasz Carter-

- Super-

- W takim razie kierunek CatCo-

I zaprowadziłam go do mojego auta. Oczywiście był pod wrażeniem. Wrzuciłam jego plecak do bagażnika i mogliśmy jechać.

- Czy teraz będziesz nas znowu odwiedzać?-

Zapytał.

- Oczywiście. Będę tak często jak będę mogła-

- A ze szkoły też mnie odbierzesz?-

- Jeśli chcesz-

- Bardzo-

Spojrzałam na nastolatka, uśmiechnęłam się i z powrotem skupiłam wzrok na drodze.

- Pogadam z twoją mamą i ją namówię by się zgodziła-

Spojrzałam na niego i widząc jego uśmiech zrobiło mi się cieplej na sercu. W końcu dotarliśmy.

- Cieszę się, że spędzę z tobą czas-

- Ja też się cieszę-

Weszliśmy do budynku i windą Cat pojechaliśmy na górę.

- Zapomniałaś czegoś od panny Grant?-

Zapytała Kara widząc mnie drugi raz w ciągu dnia.

- Opiekuję się Carter'em. Dzisiaj on rządzi i stwierdził, że spędzimy czas tutaj, grając w gry-

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?-

- Najlepszy, bo Roxie ma najlepsze pomysły-

- Dzięki młody. Karo poznaj Carter'a, Carter to Kara, asystentka twojej mamy i moja dobra znajoma-

- Miło Cię poznać. Zamówić wam jedzenie?-

- Nie kłopocz się-

- To nie problem, naprawdę. Chińszczyzna? Tajskie? Jakaś sałatka?-

Wymieniliśmy spojrzenia z Carter'em.

- Hamburgery będą w porządku-

- W takim razie już zamawiam-

Uśmiechnęła się i poszła do swojego biurka, żeby zamówić nam jedzenie. Przechodząc koło biurka Winn'a usłyszeliśmy, jak reporterka mówi o Supergirl.

- Ale ona ładna-

Odezwał się nastolatek.

- Co, podoba ci się?-

Zapytałam a po jego spojrzeniu wywnioskowałam, że trafiłam.

- Wiesz, mogłabym ją poprosić o autograf dla ciebie-

- Naprawdę?-

- Jasne, myślę, że nawet spotkanie-

- Ale jak?-

- Pracuję z nią czasem, więc jeśli bym ją spotkała mogę ją zapytać-

Po jego oczach widziałam jaki jest szczęśliwy.

- Gotów na porażkę?-

Zapytałam sprowadzając go jednocześnie na ziemię.

- A ty?-

- Nie pokonasz mnie-

- Z zamkniętymi oczami-

- Możesz pomarzyć-

I przeszliśmy do biura Cat. Zanim zaczęliśmy zostawiłam Karze pieniądze za zamówienie i przygotowałam wszystko do grania.

- Roxie?-

- Co tam młody?-

- A moglibyśmy przejechać się tym nowym pociągiem?-

- Tym od Lordtech?-

- Tak-

- Zobaczę co da się zrobić-

Wyjęłam telefon i przejrzałam kontakty. Wciąż posiadam numer do Max'a. Wybrałam jego numer i wyszłam na balkon. Odebrał po dwóch sygnałach.

Skoro dzwonisz to pewnie masz jakiś problem

Od razu problem. To bardziej drobna przysługa

Drobna?

No dobra, pewnie wielka

Słucham

Załatwisz mi dwa bilety na dzisiaj na pierwszy przejazd twoim wynalazkiem

Może być ciężko

Jaka jest twoja cena Max?

Kolacja

Tylko?

Tylko, wpiszę was na listę od razu

Jak nas nie będzie to masz kłopoty

Nie zmieniłaś nazwiska?

Nadal nazywam się Rowens

W takim razie dopiszę cię wraz z osobą towarzyszącą

Świetnie

Do zobaczenia Roxanne

Do zobaczenia Max

Rozłączyłam się i wróciłam do nastolatka.

- Załatwione-

- Naprawdę?-

- Tak, jesteśmy wpisani na listę gości-

Będę tego pewnie żałować, ale czego to ja nie zrobię dla Carter'a?

- Zbieraj się, jedziemy-

Wyłączyliśmy grę, dałam znać Karze, gdzie nas szukać w razie czego i wyszliśmy z budynku. Na szczęście znałam kilka skrótów i udało się nam w miarę szybko dotrzeć na miejsce, gdzie miał odbyć się przejazd wynalazkiem Max'a.

- Mogę prosić o bilety?-

- Jesteśmy wpisani na liście pana Lorda. Proszę sprawdzić pod nazwiskiem Rowens-

- Przykro mi, ale nic mi nie wiadomo o żadnej liście od pana Lorda-

Chyba się przesłyszałam. Na moje szczęście dostrzegłam go akurat idącego w naszą stronę.

- Maxwell Lord we własnej osobie-

Skrzywił się lekko, gdy użyłam jego pełnego imienia.

- Będziesz uprzejmy wytłumaczyć, dlaczego ta miła pani nic nie wie o liście ani o biletach dla nas?-

- Oczywiście moja droga. Jesteś moim specjalnym gościem i miałem dostać informację o twoim przybyciu. Zapraszam za mną-

Coś nie chce mi się w to wierzyć. Korzystając z tego, że Carter jest zachwycony, że tu jesteśmy i nie zwraca aż tak na nas uwagi mogłam ustalić co tak naprawdę chce za to, że udało się nas tu wkręcić.

- Więc co chcesz w zamian?-

- Mówiłem, kolacja-

- Ale miałeś wpisać nas na listę a takiej nie było-

- Tak jak mówiłem, jesteście moimi specjalnymi gośćmi a szczególnie ty moja droga-

Oh Boże, czaruś od siedmiu boleści.

- Niech będzie, że ci wierzę Max-

- Zajmijcie miejsca a ja przyniosę ci szampana-

Uśmiechnęłam się, a gdy tylko odszedł przestałam się uśmiechać.

- Przyjaźnicie się?-

Zapytał Carter podchodząc do mnie.

- Nie nazwałabym tak tego-

- Ale załatwiłaś dla nas bilety i jest miły dla ciebie-

- Chce coś w zamian, ale jeszcze nie znam jego prawdziwych zamiarów-

- Ale się dowiesz?-

- Tak. Chodź zajmiemy miejsca-

W tym samym momencie dostałam SMSa o możliwej bombie w pociągu.

- Coś nie tak?-

- To z pracy-

Akurat pojawiła się Supergirl.

- Supergirl-

- Agentko Rowens mam poważną sytuację-

- Bez obaw zajmiemy się wszystkim-

Zapewniłam ją.

- Trzeba zaprowadzić wszystkich pasażerów na początek pociągu-

- Carter, Supergirl i ja potrzebujemy twojej pomocy-

Zwróciłam się do nastolatka.

- Zaprowadzisz razem z Agentką Rowens i panem Lordem pasażerów w bezpieczne miejsce?-

Zapytała go Kara a on w odpowiedzi kiwną głową. Wymieniłyśmy z Karą tylko spojrzenia.

- Co się dzieje?-

Pyta Max.

- Mamy tu bombę i musimy zaprowadzić wszystkich w bezpieczne miejsce-

- Nie pomagasz Supergirl?-

- Nie jestem ze stali Max a teraz pomóż ludzi zgarnąć w bezpieczne miejsce-

I we trójkę zaprowadzając spokój i używając mojej odznaki zaprowadziliśmy wszystkich na początek pociągu, dając Supergirl działać.

- Czy to wszyscy?-

Zapytałam Max'a spoglądając na niego.

- Tak-

- Dla pewności sprawdzę czy nikt nie został-

- Są wszyscy-

- Ale zawsze zostaje jakaś zagubiona owieczka. Carter, pamiętasz czego cię uczyłam?-

- Tak-

Odpowiedział mi nastolatek.

- W takim razie partnerze, pilnuj ich i nie pozwól nikomu stąd wyjść ani wejść, chyba że to będę ja-

Skinął głową a ja otworzyłam drzwi jednak ktoś postanowił powstrzymać mnie przed wyjściem.

- To moja praca, sprawdzę, czy wszyscy są i tu wrócę. Miej oko na Carter'a i resztę-

- Tylko wróć cała-

Odezwał się tak, że ledwo go było słychać choć ja nie miałam problemu go usłyszeć. Skinęłam mu głową a on mnie puścił. Sprawdziłam dokładnie każdy wagon, ale coś mnie dalej niepokoiło. Szłam dalej aż trafiłam na Supergirl i jakiegoś mężczyznę. Akurat, gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam, że wagon zaczyna się oddalać a potem nastąpiła eksplozja.

- Był pracownikiem Lorda-

Oznajmiła mi Kara.

- I to on miał tą bombę?-

- Tak, próbowałam go przekonać, ale...-

- Zrobiłaś co mogłaś. Nie każdego da się uratować w takiej sytuacji-

- Wiem, ale źle się z tym czuję. Też tak miewasz?-

- Cały czas. Gdybyś chciała to przegadać to wiesz, gdzie jestem-

Pociąg się zatrzymał.

- Wracam po Carter'a-

- Przekaż mu, że...-

- Jasne, leć-

I tak też zrobiła a ja wysiadłam i poszłam szukać nastolatka.

- Carter!-

Zawołałam chłopca rozglądając się w tłumie. Na szczęście bez problemu go znalazłam obok Max'a.

- Supergirl jest wdzięczna za twoją pomoc młody-

Uśmiechnęłam się do nastolatka, który był wręcz zachwycony, że ją poznał i mógł jej pomóc. Max był czymś zajęty, więc mogliśmy spokojnie wyjść.

- Już uciekasz?-

Westchnęłam i wyjęłam kluczyki, które wręczyłam nastolatkowi.

- Zmykaj do auta i żadnego kombinowania, jasne?-

Skinął mi głową i wyszedł z budynku. Odwróciłam się do mężczyzny.

- Gdybyś nie zauważył mam nastolatka pod opieką i muszę go odstawić-

- I chciałaś wyjść bez pożegnania?-

- Byłeś zajęty-

Wzruszyłam ramionami.

- Cała ty. Zawsze znajdziesz wymówkę-

- To akurat nie wymówka-

- Długo ci zeszło-

- Trafiłam na Supergirl. Musiałam zostać i upewnić się, że nie potrzeba jej wsparcia-

- Mimo wszystko...-

- To moja praca. Zawsze jest ryzyko-

- A ty je kochasz-

- Tak jak ty swoje zabawki-

Nachylił się do mnie.

- Do zobaczenia na kolacji Rox-

Wyszeptał mi na ucho i pocałował mnie w policzek. Nie zareagowałam na to, po prostu wyszłam i wsiadłam do auta. Było już późno, więc zabrałam Carter'a do siebie. Rano Cat odebrała Carter'a i odstawiła go do szkoły a mnie czekała praca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro