Whatever you call me pt. III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z powrotem wróciłam do swojej rutyny. Przed pracą wpadałam do CatCo sprawdzić co w świecie słychać a później wsiąkałam w życie agentki. Po nieudanym pokazaniu światu nowego wynalazku Max'a słuch zaginął za to wszyscy zastanawiali się kim jest rudowłosa kobieta, którą obdarowała pocałunkiem.

- Ale ja naprawdę nie wiem o co tyle szumu-

- To Max Lord-

- I co z tego?-

Zapytałam Karę spoglądając na nią próbując zrozumieć jej oburzenie.

- On jest zły-

- A to był nic nie znaczący pocałunek w policzek-

Chyba ją to nie przekona, że tu nic się nie zdarzy.

- Muszę lecieć-

Oznajmiła.

- Leć, widzimy się potem-

I wyszła a ja też miałam taki zamiar.

- Czego chce od ciebie Max?-

Litości.

- Niczego-

To jednak nie przejdzie.

- Kolację w zamian za wkręcenie mnie i Carter'a, żeby młody mógł zobaczyć ten pociąg-

- Byłaś na tej kolacji?-

- Może zapomniał, a jeśli tak to nawet lepiej-

Wzruszyłam ramionami i akurat dostałam SMSa.

MAXWELL🤖

Mała zmiana planów

Rezygnujesz czy chcesz innej przysługi?

Zabieram cię na lunch zamiast na kolację

- Co?-

- Chce się spotkać na lunch zamiast kolacji-

Westchnęłam.

- Wolałabym, żeby chciał żebym dla niego pracowała-

- Masz zamiar tak iść?-

Spojrzałam na swoje ubrania.

- A co takiego złego jest w moim ubraniu? Chodzi, że na czarno czy marynarka nie taka?-

- Wszystko w porządku. Musiałam się upewnić czy nie pobiegniesz się przebrać-

Spojrzałam na nią jak na wariatkę.

- Czy ja wyglądam jak nastolatka?-

- Nie, ale wolałam się upewnić-

- Jeśli będę kiedyś biegać się przebrać, bo jakiś facet mnie gdzieś zaprosił sprawdź czy ktoś mnie nie otruł i wezwij lekarzy-

- Wiesz, że Lucy dla mnie pracuje?-

- To nie ma wpływu na moje wizyty tutaj, bo nie przychodzę do niej-

- Wolałam się upewnić, że wiesz-

- To dobry prawnik, więc nie wiedzę przeszkód, żeby dla ciebie pracowała-

- Cieszę się, że masz takie podejście-

Akurat zadzwonił mój telefon.

- Wybacz, muszę odebrać-

Był pożar, Supergirl się nim zajęła, ale mamy pewne podejrzenia

Jakie Alex?

Związane z Max'em Lordem

Zapytam go, skoro i tak siłą rzeczy muszę się z nim spotkać

Po co?

Jak się czegoś dowiem to dam znać

Rozłączyłam się nim zaczęła drążyć temat.

- Praca?-

- Niestety. Jadę dowiedzieć się kto tym razem chciał zaszkodzić naszemu wynalazcy albo komu on szkodzi-

- Tylko nie połam mu wszystkich kości-

- Zobaczymy jak bardzo jest winny-

Skierowałam się do windy a w między czasie zaczął dzwonić mój telefon, ale nie mam pojęcia kto dzwoni, więc nawet nie odbierałam, jednak ten ktoś się nie poddawał a nawet wysłał kilka SMSów. Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Opuściłam budynek, wsiadłam do auta i pojechał prosto do Lord Technologies. Po półgodzinnej jeździe znalazłam się we właściwym miejscu. Zaparkowałam, zabrałam odznakę na wszelki wypadek i weszłam do środka. Od razu skierowałam się do recepcjonistki.

- Dzień dobry. Jestem umówiona, gdzie znajdę szefa?-

- Dzień dobry, czy mogę prosić pani nazwisko?-

- Rowens-

- Już sprawdzam-

- Jesteśmy umówieni na lunch-

- Rzeczywiście, pan Lord jest umówiony na lunch, ale niestety nie mam zapisane z kim-

Ciekawe.

- Mogę do niego iść?-

- Pan Lord jest teraz zajęty-

- To proszę mu przekazać, że FBI ma kilka pytań a pro po pożaru-

I pokazałam kobiecie swoją odznakę.

- Już prowadzę-

Wstała zza biurka, wyszła zza niego i poprowadziła mnie prosto do gabinetu Max'a. Otworzyła mi drzwi i zaczekała aż wejdę do środka.

- Pakujesz się w kłopoty, żeby mnie spotkać?-

Zapytałam go wchodząc do jego gabinetu.

- Nic podobnego, ale skoro już tu jesteś to się cieszę-

- Moje szefostwo chce wiedzieć co ty i twoja firma macie wspólnego z dzisiejszym pożarem-

- Z chęcią odpowiem na każde twoje pytanie w czasie naszego lunchu. Idziemy?-

Jak przetrwam ten lunch to będzie cudownie, a jak nie połamię mu kości będzie jeszcze lepiej. Wyszliśmy z jego gabinetu a po drodze powiadomił swoją recepcjonistkę, że wychodzi wcześniej i jest poza zasięgiem. Zrobiło się poważnie czy mi się wydaje? Wydaj mi się. Wyszliśmy i wsiedliśmy do jego auta, którym zabrał mnie do restauracji. Oczywiście drogiej, bo inaczej nie można zjeść lunchu prawda? Nie żebym ja nie miała kasy, ale mimo to wole zwykłe miejsca, bo mają swój urok.

- Dbasz o swoją prywatność czy może boisz się, że ktoś cię zaatakuje?-

Zapytałam go widząc, że w restauracji jest bardzo mało ludzi.

- Przy tak świetnie przeszkolonej agentce nic mi nie grozi-

Jaki pewny siebie.

- Schlebiasz mi-

- Mówię prawdę Rox-

Odsunął mi krzesło.

- Czy naprawdę dzisiaj musimy o tym rozmawiać? Powinnaś trochę odpocząć od pracy-

- Doceniam troskę-

- Mówię poważnie Rox. Ciężko pracujesz by chronić ludzi i narażasz tym swoje życie. Doceniam i szanuję twoją pracę, ale ktoś powinien zadbać o ciebie-

- Co sugerujesz Max?-

- Tylko tyle, że czasem powinnaś wypić drogiego szampana i zjeść jakiś dobry posiłek w towarzystwie starego przyjaciela-

- Sądziłam, że stać cię na lepszy podryw Max-

- Ja tylko martwię się o ciebie moja droga-

- Jeśli odpowiesz na moje pytania, ja nie wyjdę stąd zaraz po zdobyciu informacji i może podyskutujemy nad jakimiś wynalazkami-

- Skoro takie są twoje warunki to zgoda-

Uśmiechnął się i zamówił dla nas szampana a ja zaczęłam go pytać o pożar, budynek i czy znowu ktoś mu źle życzy czy to zwykły przypadek.

- Satelita na budynku był rzeczywiście mój-

- Chyba nie powiesz mi, że chciałeś zwabić Kryptończyka ani że stworzyłeś coś groźnego? -

Nie odpowiedział. Czyli zrobił dokładnie to co powiedziałam.

- Daj mi jeden dobry powód, dla którego miałabym cię nie skuć i nie zawieźć do mojej bazy-

- Pożar nie był zamierzony, nie krzywdził bym ludzi-

- A Kryptończyków tak? Ich można?-

- Zapomniałaś już o Nonie?-

- Nie, nie zapomniałam, ale ja w przeciwieństwie do ciebie nie knuję, jak się pozbyć ich z planety. Zapomniałeś już, że dwóch nas broni i ten jeden uratował cię nie raz?-

- Poddaje się. Oddam się w ręce twojego szefostwa, ale pozwól nacieszyć się lunchem z tobą-

- Jasne i będziesz kombinował, jak się wywinąć-

- Masz moje słowo, że nic nie zrobię, jeśli to ty mnie będziesz eskortować-

- Ja dopilnuję żebyś dostał to na co zasługujesz-

- Ale najpierw lunch?-

- Ja jestem słowna w przeciwieństwie do niektórych-

- Czy mogę przyjąć zamówienia?-

Zapytał kelner podchodząc do nas z uśmiechem. Wzięłam kartę i szybko przejrzałam menu.

- Dla mnie będzie stek, tylko zamiast ziemniaków będą frytki-

- Jaki będzie ten stek?-

- Średnio wysmażony i może najlepsze czerwone wino jakie tu macie-

Odpowiedziałam kelnerowi z uśmiechem.

- Dla mnie będzie to samo-

Kelner zapisał zamówienia, zabrał karty dań i zostaliśmy sami.

- Nie myślałaś czasem by zmienić zawód?-

- Lubię swoją pracę-

- Adrenalina i ryzyko-

- Właśnie-

- Ale też i nieprzespane noce i brak życia towarzyskiego-

- Mam przyjaciół i spotykam się z nimi-

- Ale nadal bez partnera-

- Wyszłam za pracę i hobby-

- Wielka szkoda-

- Ja niczego nie tracę-

Kelner nalał mi odrobinę wina żebym mogła się przekonać czy takie mi pasuje.

- Myślę, że będzie pasowało-

Odstawiłam kieliszek a kelner nalał wina i poszedł.

- Z resztą ty też nie palisz się do związków-

Zwróciłam mu uwagę

- To fakt, ale mało która kobieta potrafi mnie tak zaciekawić jak Cat czy ty, bo u agentki Danvers raczej nie mam szans-

- Możliwe, że u żadnej nie masz szans-

- Nie powiedziałbym tego. Znam się na wynalazkach-

- Chyba na nieudanych wynalazkach-

- Oh Roxanne, każdemu się zdarza porażka, szczególnie geniuszom-

- To prawda, ale tacy jak ty czy ja odpowiadają za ludzkie życia, więc im mniej błędów tym lepiej-

- Święta racja-

Kelner wreszcie przyniósł nasze zamówienia. W samą porę, bo zgłodniałam strasznie.

- Cieszy mnie, że wróciłaś choć żałuję, że nie mogę się tym nacieszyć-

- Trzeba było nie tworzyć kryptonitu to może bym dała się jeszcze gdzieś zaprosić-

- Mogę go zniszczyć i odkręcić wszystko-

- Czyżby desperacja? Tego się nie spodziewałam po tobie Max-

Uśmiecham się zadziornie. Czyżby go coś więcej interesowało?

- Nie ukrywam, że zawsze lubiłem twoje towarzystwo i twoje nagłe zniknięcie mnie zabolało, ale rozumiem cię w pełni-

- Potrzebowałam czasu dla siebie-

- To zrozumiałe w takiej sytuacji-

Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas i gdy dopiliśmy wino uznałam, że czas odstawić go tam, gdzie jego miejsce, jednak dostałam telefon.

- Nie radzę zwiewać-

- Nie mam takiego zamiaru-

Odebrałam telefon.

O co chodzi?

Mamy problemy z Supergirl

Dlaczego mam wrażenie, że jest poważnie

Bo tak jest

Bardzo źle?

Tak

Spojrzałam na Max'a.

Mam puścić Lorda?

Nie ma wyjścia

W porządku

Rozłączyła się.

- Wychodzi, że to twój szczęśliwy dzień-

- Coś się stało?-

- Mamy poważną sytuacje w pracy i muszę wracać a nie niańczyć ciebie-

- Może pomogę jakoś?-

- Nie pakuj się w kłopoty i nie opuszczaj miasta-

- Jeśli to skutki kryptonitu to się przydam, wiesz o tym-

- Nie jesteś jedynym geniuszem jakiego mamy-

- Ale ja go stworzyłem i wiem co i jak-

Westchnęłam poirytowana.

- Daj kluczyki-

- Wypiliśmy tyle samo-

- Ale ja jestem agentką-

I nie czuję żebym cokolwiek wypiła.

- Dasz mi te kluczyki czy nie?-

- Tylko nas nie zabij-

- Więcej wiary Max-

Wręczył mi kluczyki a sam został uregulować rachunek. Wyszłam z restauracji, odnalazłam jego auto, wsiadłam i zaczekałam na niego. Gdy tylko do mnie dołączył odpaliłam silnik i ruszyłam do D.E.O.

- Miałaś nas nie zabijać-

- Nie panikuj tak Max, jedziemy przepisowo i twoim autem-

Już nic więcej nie odpowiedział a ja mogłam spokojnie jechać do bazy. Gdy dojechaliśmy, zaparkowałam i pociągnęłam go w stronę wejścia. W środku przekazałam go agentom a sama poszłam szukać Alex i dyrektora.

- Jaka sytuacja?-

Zapytałam podchodząc do nich.

- Dobrze, że już jesteś. Supergirl nie jest sobą-

- Niech zgadnę, jest pod wpływem czerwonego kryptonitu-

- Skąd wiesz?-

- Max Lord wszystko mi wyśpiewał-

Alex patrzyła na mnie zszokowana tym co jej powiedziałam.

- Tak bez żadnych zagrywek? Tak po prostu?-

- No musiałam się zgodzić, że jak powie co chcę usłyszeć to nie przytargam go tu siłą tylko wywiąże się z obietnicy-

- Obietnicy?-

- A to ma znaczenie?-

Spojrzałam na Alex i przełożonego.

- Mnie się nie udawało tak łatwo czegokolwiek z niego wyciągnąć-

- Znam się z Max'em jakiś czas. Najpierw podziwiał twórczość mojej matki a teraz podziwia mnie i mój geniusz, nad którym ubolewa, że się tak marnuje. Skorzystałam z tej znajomości, żeby móc zabrać Carter'a na pierwszy przejazd pociągiem stworzonym przez Lord Technologies a w zamian za to miałam iść z nim na kolację-

- Na kolację?-

- Tak, rzadko robi coś bez interesowanie i byłam zdziwiona, że tylko tyle chciał. Długo się nie odzywał, więc liczyłam, że zapomniał aż nie odezwał się dzisiaj rano, że jednak na lunch mnie zaprasza-

- W takim razie będziesz musiała go tutaj sprowadzić, bo kryptonit coś zrobił Supergirl-

- Już tu jest, możecie go wypytać o wszystko. Uparł się, że odkręci to-

Wyjaśniłam zanim o cokolwiek więcej zapytali.

- W porządku, zajmiemy się tym-

- Gdzie Supergirl?-

- W mieście. Pokazuje swoją siłę-

- Zrzuciła pannę Grant-

- Nic nikomu się nie stało? Nikogo innego nie skrzywdziła?-

- Nie-

- To dobrze-

- Jakoś nie bardzo cię to przejęło-

Zauważyła Alex.

- Dlatego, że Cat robiła już coś ekstremalnego i jestem o nią spokojna-

Wyjaśniłam jej.

- Skoro mamy już wszystko jasne, trzeba zająć się Supergirl. Trzeba sprowadzić tu Lorda i niech odwróci działanie kryptonitu-

- Zajmę się tym-

Oznajmiłam.

- Właściwie to chciałem żebyś udała się już do centrum i spróbowała uspokoić Supergirl-

- Oczywiście-

- Ja i Alex później do ciebie dołączymy-

Skinęłam głową.

- Gdyby nie chciał współpracować lub za bardzo by kombinował proszę przypomnieć mu, że będzie musiał wynieść się w kosmos, bo wszędzie go znajdę-

Zostawiłam ich przy centrum dowodzenia a sama poszłam do szatni przebrać się w coś co mi zapewni swobodę ruchu. Spojrzałam na kryptonitowe naboje, ale od razu z nich zrezygnowałam. Zabrałam z szafki kask, zamknęłam ją i zeszłam na poziom, gdzie trzymaliśmy pojazdy. Włożyłam kask i uruchomiłam motor. Przez komunikator dostałam informację, gdzie przebywa Kara i tam też się udałam. Bez trudu ją odnalazłam. Nie przypomniała siebie. Zatrzymałam się bliżej niej i zdjęłam kask.

- Supergirl!-

Zareagowała.

- No proszę, wysłali agentkę Rowens by mnie zabawiła. Jak randka z Lordem?-

Pamiętaj, to Kara i nie jest sobą.

- Znajdziesz czas porozmawiać czy wzbudzanie strachu jest zbyt zajmujące?-

- Z tobą nie warto rozmawiać-

- Boisz się, że cię zagadam?-

Zgasiłam silnik, zeszłam z motoru i odłożyłam kask.

- A może zwyczajnie boisz się, że przemówię do ciebie?-

- Nie dasz rady-

- Ty się zwyczajnie boisz, że uda mi się przemówić do ciebie, że wzbudzę to dobro, które ukryłaś-

Sprowokowałam ją i to skutecznie, bo wkurzyła się i zaatakowała. Uchyliłam się przed jej pięścią.

- Zaatakowałaś koleżankę. Jak się z tym czujesz?-

- Nie przyjaźnie się ze słabymi-

- Świetnie się składa, bo ja do tej grupy nie należę-

Zaatakowała ponownie, ale i tym razem się uchyliłam.

- Dawno się nie biłam, więc chętnie się sprawdzę z silniejszym przeciwnikiem-

Uśmiechnęłam się i uniknęłam kolejnego ciosu a potem sama zaatakowałam. Uniknęła.

- Nie dasz mi rady-

- Rzucasz mi wzywanie Supergirl?-

- Stwierdzam fakt-

Miała zamiar odlecieć, ale złapałam ją za stopę.

- Już? Poddajesz się? Nie pokażesz kto tu jest silniejszy?-

Nie powinnam jej prowokować, ale nie dam też jej siać większego strachu a nie wiem, ile im to wszystko zajmie a tak to ją zajmę.

- No dalej Supergirl. Pokaż mi kto tutaj rządzi, pokaż mi, gdzie moje miejsce-

Wkurzyła się jeszcze bardziej. Stanęła z powrotem na ziemi i miała zamiar mnie uderzyć, ale złapałam jej pięść uniemożliwiając jej uderzenie mnie prosto w twarz co ją zaskoczyło. Mnie też, ale musiałam się skupić na tym by nie oberwać za szybko. Kara głównie atakowała a ja broniłam się jednak udawało mi się też atakować i powalić ją parę razy na ziemię. W pewnym momencie jej gniew musiał przybrać na sile, bo miałam problem by się bronić nie krzywdząc jej.

- Mam nadzieję, że mi to wybaczysz-

Mruknęłam i przyłożyłam jej w nos co okazało się błędem, bo natarła na mnie a w efekcie wmurowała mnie praktycznie w jakiś budynek i odpłynęłam. Zaczęły do mnie docierać dźwięki i próbowałam odzyskać władzę nad swoim ciałem. Teraz treningi z ojcem mają więcej sensu i właściwie to jestem wdzięczna. Miał rację, że kiedyś mu za to podziękuję. Powoli udawało mi się odzyskać władzę nad ciałem aż udało mi się to całkowicie. Wyswobodziłam się ze ściany budynku i mimo, że jeszcze nie stałam pewnie i lekko był rozmazany obraz to uparłam się przy swoim. Rowens nigdy się nie poddaje, walczy o swoje i dąży do celu a mój cel to ochrona ludzi. Zamrugałam parę razy. Wygląda na to, że siostry walczą ze sobą i czemu tu jest dyrektor D.E.O? Nie ważne, muszę im pomóc. Pobiegłam w ich stronę i akurat Kara rzuciła Alex na auto. Moja kolej.

- Tak traktujesz siostrę?-

Zapytałam i zwróciła się w moją stronę. Była zaskoczona, ale nie ona jedna, bo ja też.

- Rozumiem, że mnie możesz źle potraktować, ale siostrę?-

- Chyba za słabo ci przyłożyłam-

Kim jest ten drugi? Pierwszy raz widzę.

- Co ty robisz?-

- To co trzeba. Mam z nią szanse-

- Wyglądasz jakby coś ci zrobiła-

- Nie takie bójki wygrywałam-

Ten drugi obcy rzucił się na Karę, więc pomogłam pozbierać się Alex.

- Weź-

Podała mi broń.

- To odwróci skutki czerwonego kryptonitu-

Zanim wzięłam broń zostałam zaatakowana przez Karę. Czyli ten drugi musi znać Karę i mieć takie same opory przed skrzywdzeniem jej co my, ale czasem się nie ma wyboru. Przez chwilę walczyłyśmy, ale udało mi się ją obezwładnić.

- Póki ją trzymam masz czysty strzał-

Alex zrobiła co trzeba a Kara się osunęła bezwładnie a ja sama też byłam już wykończona.

- Wszystko gra?-

Zapytała Alex.

- Tak, nic się nie martw. Jutro pewnie będę jak nowa-

Machnęłam ręką i oparłam się dłońmi o uda.

- Następnym razem on będzie walczył z Kryptończykiem pod wpływem czerwonego kryptonu-

Dobra, teraz to ja serio jestem zmęczona i będę spała jak niemowlak.

- Spisałaś się-

Odezwał się jak zakładam kosmita, którego nie znam i widzę pierwszy raz w życiu.

- Jednak zastanawia mnie jak sobie z nią poradziłaś i wyszłaś bez większych uszkodzeń-

- Pewnie adrenalina czy coś-

Odpowiedziałam mu.

- Powinnaś być w stanie agentki Danvers jak nie gorzej-

- A ty coś za jeden tak w ogólę? Jesteś nowy i nie miałam przyjemności poznać?-

- To skomplikowane Roxanne-

Odezwała się Alex.

- Mam tak na drugie, więc mów-

Chyba cała adrenalina i emocje ze mnie właśnie uszły, bo mocniej odczułam skutki walki jaki i kontaktu ze ścianą budynku.

- Wszystko w porządku?-

- Tak, dajcie mi tylko chwilę-

Podeszłam do najbliższego drzewa i oparłam się o nie. Przesadziłam i nie ma co zaprzeczać. Starałam się skupić na tym by nie odpłynąć, ale to już nie takie proste. Słyszałam jakby w oddali ktoś mnie wołał a może mi się tylko wydawało? Zabawne wydaje mi się, że widzę Cat idącą w moją stronę.

- Roxie?-

To nie zwidy, to jest Cat.

- Cat co ty...-

Alex

Patrzyłam bezradnie za Roxanne, która gdzieś szła. Pewnie musi złapać równowagę albo panna Grant do niej dzwoni i nie chce, żeby hałasy zbytnio jej przeszkadzały. Hank dał się schwytać, Karę musimy przewieźć do bazy i trzeba się pozostałymi zająć. Coś jej długo nie ma. Z trudem przemieściłam się sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Ujrzałam pannę Grant klęczącą obok Roxanne.

- Co się stało?-

- Nie wiem, nagle się osunęła i nie mogę jej obudzić-

Podeszłam bliżej i sprawdziłam jej puls.

- Żyje-

- Możesz jej pomóc?-

- Dopiero w agencji-

- Mam nadzieję, że w tym waszym FBI macie dobrych lekarzy-

- Najlepszych. Ma pani moje słowo, że zajmiemy się nią jak trzeba-

Poprosiłam ekipę, żeby się nią zajęli i mogliśmy wracać.

Roxanne

Obudziłam się gdzieś, ale obraz jeszcze był rozmazany a ja byłam cała obolała. Dostrzegłam obok siebie jakąś blondwłosą postać. Mrugnęłam, żeby lepiej widzieć i ujrzałam Karę.

- Cześć-

Odezwała się ze słabym uśmiechem.

- Czołg mnie chyba rozjechał-

- Nie, to akurat byłam ja-

Przyznała skruszona.

- Przepraszam za to co ci zrobiłam-

- Nie przesadzaj Kara-

Podniesienie się też nie jest jeszcze takie proste.

- Żebyś widziała mnie po treningach z Thomas'em. Ten to nawet dla własnej córki nie miał litości na treningach-

Uśmiechnęłam się.

- Prześpię się, a jak wstanę będę jak nowa. Już tak nie patrz tymi smutnymi oczkami na mnie Karo-

- Ale cię skrzywdziłam-

- Ja ciebie też musiałam i jesteśmy kwita-

- Ale mnie nic nie jest-

- Mnie też nie będzie-

Próbowałam ją jakoś podnieść na duchu zapewniając, że jestem cała, ale nie pomagało to.

- Przyznaje, jestem obolała, ale nie winię cię. Bardziej jestem zła na Max'a i skopię mu tyłek za to, masz moje słowo-

Uśmiechnęła się odrobinę.

- Twardzielka ze mnie, więc nie bądź już taka skwaszona. Mimo wszystko możesz być dumna, że potrafisz się bić-

Uśmiechnęłam się do niej.

- Mimo to nie mam pojęcia jak to wszystko wytrzymałaś. Alex ma stłuczoną rękę a ty jesteś tylko obolała-

- Tak właściwie to nie tylko obolała-

Odezwała się Alex wchodząc do nas z ręka na temblaku.

- Co masz na myśli?-

Zapytałam ją.

- Gdy tylko cię tu przywieźliśmy, zrobiliśmy pełen zestaw badań-

- I co mi dolega, bo ja czuję się nie najgorzej-

- I to jest właśnie zaskakujące. Przejrzałam twoją kartę medyczną-

- I?-

- I porównałam wszystkie wyniki ze sobą i to nie dawało mi spokoju-

- Chcesz powiedzieć, że powinnam mieć jakieś poważnie obrażenia a ich nie mam?-

- To się okaże-

Zostałam ponownie zbadana.

- Zostało mi tylko jedno wyjaśnienie-

- Jakie?-

- Musisz być jak Kara albo jeszcze innym kosmitą, który ma całkiem dobrą regenerację-

- Wiedziałybyśmy, gdyby tak było-

Zauważyła Kara.

- Alex może mieć tak właściwie rację-

Obie spojrzały na mnie zaskoczone.

- Astra powiedziała coś dziwnego wtedy, gdy zaatakowała cię ta dziwna roślina-

- Czarna Łaska?-

- Byłam przy tym jak Astra powiedziała Alex co trzeba zrobić. Przyglądała mi się dość uważnie i zanim poszła w swoją stronę powiedziała, że kogoś jej przypominam nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania-

- Przecież to nie możliwe-

Powiedziała Alex.

- Też tak wtedy pomyślałam, ale powiedziała, że przypominam jej bardzo Izara-

- Słyszałam już gdzieś to imię-

Odezwała się Kara.

- Ale nie mogę sobie przypomnieć, gdzie-

- A twoja mama może wiedzieć?-

- Przekonajmy się-

Z pomocą Kary wstałam z łóżka i wyszłyśmy we trójkę ze skrzydła szpitalnego. Przeszłyśmy do pomieszczenia, gdzie często rozmawiała z mamą a raczej Kryptońskim hologramem z jej pamięcią.

- Mamo-

- Witaj Karo. Jak mogę ci pomóc?-

Szkoda, że moja takiego nie zostawiła mi.

- Słyszałam kiedyś pewne imię, mam wrażenie, że w domu je słyszałam. Znasz może kogoś imieniem Izar?-

- Izar miał wiele talentów i był otwarty na inne światy. Opuścił Krypton w celach nauki o innych planetach i ich mieszkańcach-

- Czy miał jakąś rodzinę?-

- Zakochał się w Ziemskiej kobiecie i urodziła im się córka-

- D.E.O ma rejestr kosmitów, więc...-

Wyszłam nim Alex dokończyła wypowiedź. Udałam się do centrum dowodzenia, gdzie spotkałam dyrektora.

- Dobrze cię widzieć Roxanne-

- D.E.O ma spis kosmitów prawda?-

- Tak-

- W takim razie poproszę wszystko co agencja ma na temat Izara-

- To jakiś przestępca?-

- Nie wiem. Chcę wiedzieć kim był i dlaczego Astra mnie z nim porównała-

Skinął głową a po chwili na ekranie wyskoczyło wszystko co mieliśmy na temat poszukiwanego przeze mnie Kryptończyka. Musiałam się oprzeć o coś, bo nie wierzyłam w to co widzę.

- To przecież niemożliwe-

Przy danych Kryptończyka widniało zdjęcie mojego ojca, ale to nie możliwe. Wiedziałabym.

- Nie. To jest niemożliwe-

- Wychodzi na to, że Thomas Rowens ma naprawdę na imię Izar i pochodzi z Kryptona-

- To są brednie. Ktoś sobie żarty robi-

Skierowałam się do wyjścia co kosztowało mnie trochę wysiłku. Zgarnęłam swoje rzeczy i opuściłam budynek. Musiałam podjechać jakimś autobusem pod Lord Technologies sprawdzić czy moje auto tam jeszcze stoi. Po jak się wydało trwającej wieki podroży dotarłam na miejsce. Na szczęście było tam, gdzie je zostawiłam. Wsiadłam do środka, odpaliłam silnik i ruszyłam do jedynej osoby, która mogła potwierdzić wszystko.

- Cat!-

Zawołałam blondynkę wypadając z windy.

- Cat!-

Zawołałam ją ponownie idąc w stronę jej biura. Niestety nie weszłam do środka, bo na drodze stanęła mi jakaś kobieta.

- Mogę jakoś pomóc?-

- Tak, zejdź mi z drogi. Mam ważną sprawę-

- Była pani umówiona?-

- Nie muszę się z nią umawiać na rozmowy-

- Każdy kto chce rozmawiać z panną Grant musi się umówić. Zapiszę panią na jakiś dzień-

Zabrała ze swojego biurka jakiś notes a ja obrzuciłam wzrokiem miejsce jej pracy.

- Posłuchaj no mnie Siobhan, mam za sobą ciężką noc i ostanie na co mam ochotę to użeranie się z niekompetentną sekretarką. Siądź sobie za swoim biureczkiem i dalej udawaj, że jesteś ambitna i nie utrudniaj mi-

- Ale...-

- Jestem z FBI, chyba nie chcesz żebym wyciągnęła brudy z twojego życia?-

Pokazałam jej mój dokument i się zamknęła a ja mogłam wejść do biura Cat.

- Jeśli szukasz kogoś na miejsce Kary to albo szukaj lepiej albo odpuść-

Cat spojrzała na mnie znad komputera.

- Wypuścili cię już?-

- Sama się wypuściłam-

- Przecież mogło ci się wczoraj coś stać-

- Jestem tylko obolała-

- Ale Roxie, to nie odpowiedzialne-

Wyciągnęłam ją na balkon.

- Wiesz o Thomas'ie wszystko prawda?-

- Przecież wiesz, że tak-

- A powiedziałabyś mi, gdyby mój ojciec był kosmitą? Gdyby pochodził z Kryptona?-

Zamilkła.

- Zamierzałaś mi kiedykolwiek powiedzieć?-

- To było zadanie Thomas'a a nie moje. Niestety zginął zanim to zrobił a ty zniknęłaś. Kto ci o tym powiedział?-

- Astra powiedziała, że przypominam jej Izara i w bazie mamy dostęp do bazy kosmitów i wyskoczyło jego zdjęcie po wpisaniu-

- Tak, Thomas pochodzi z Kryptona i rzeczywiście nazywa się Izar-

- Więc jestem w połowie Kryptonką? Ale to bez sensu, nie jestem jak Supergirl. Jasne wychodzę ze wszystkiego bez szwanku albo obolała czy poobijana, ale to nie ma sensu-

- Ja ci mówię to co wiem od niego-

- Czyli muszę pogrzebać w przeszłości-

Nie podoba mi się to wcale. Wróciłam do domu, spakowałam trochę rzeczy i zadzwonił dzwonek do drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro