zasada 4. Znaj zasady taksiarza.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po południu.

Ja: Loki, nogi mnie bolą!

Loki: masz może pojęcie jak niewiele mnie to obchodzi?

Ja *marudnym tonem*: nie, ale nie chce mi się już dalej chodzić.

Loki: nie będę cię nosić.

Ja: no to może weźmy taksówkę.

Loki: odmawiam.

Ja *ciągnie go za sobą do auta*: WSIA-DAJ!

Loki *mruczy pod nosem*: dlaczego akurat to mnie musiał spotkać taki los?

Ja: coś tam mówiłeś?

Loki *nadal mrucząc*: nie, nic....

Loki: tylko że obejmę władzę nad światem!

Ja: aha.

Loki *w myślach*: dziwne. Nie zareagowała.

Taksówka rusza i pędzimy jakieś 20km/h.

Ja: no to teraz 3 podstawowe zasady taxera.

Loki: jeśli myślisz, że wymyślanie nowych słów dodaje ci uroku...

Ja: bo dodaje. *siedzi zadowolona*

I panuje taka niezręczna cisza, przerywana tylko warkotem tego starego grata, w którym się znajdujemy.

Stan Lee: no to co z tymi zasadami pasażera taksówki?

Loki: że czego?

Ja: no w skrócie to taxer, no.

Loki: ...

Loki *z grobową miną*: dawaj i będzie to z głowy.

Ja *wliczając na palcach*: no to jeden: zawsze zapiąć pasy. Zapiąłeś pasy?

Loki *patrzy na mnie z poniżeniem*: A gdyby pasy to były węże?

Ja: ale pasy to pasy czy ci to pasi czy nie.

Loki *dłoń zapala mu się na zielono*: A może nie? *uśmiecha się złowieszczo*

Ja *słyszę syczenie pod swoją szyją i kapuję że mam tam długiego, zielonego gada* Loki! Weź bo...

Loki *przykłada palec do ust*: Ciii. Węże nie lubią jak się im krzyczy.

Ja: ty dziwaku. No to zasada druga: nie żryj i nie chlej podczas...

Loki *łypie*: czyli że co?

Ja *wzdycham*: czyli nie spożywaj picia i jedzenia w pojeździe z rodziny taksówkowatych.

Loki: o to akurat się nie musimy martwić. *przyjmuje pozę luzaka*

Ja: ej. Nie złamiesz tej zasady albo co? Cokolwiek?

Loki: nie.

Ja: a ty w ogóle coś szamiesz czasami?

Loki *woli mi nie odpowiadać z czystopraktycznych powodów*

Ja: no to zjedz sobie że to! *rzuca mu węża*

No a Loki obrywa wężem. Ale jak to genialny on, wpada na pomysł, żeby otworzyć drzwi i wysiudać go na zewnątrz!

Ja: no i właśnie złamałeś zasadę trzecią.

Loki *z lekceważeniem*: pff. Niby jaką?

Ja: nigdy nie otwieraj drzwi podczas jazdy.

Loki: taa. A to czemu?

Ja *pokazuję mu na drzwi*

A raczej w miejsce gdzie były drzwi, bo teraz już ich nie ma.

Ja: no to ładnie.

Loki: eh... a mogłem się tego spodziewać.

Stan Lee: no mogłeś. A teraz do widzenia. I życzę miłego lotu.

Loki i ja: że co?! *po chwili wypadamy przez dziurę z pojazdu*: Aaaaa!!!

Stan Lee: no, a trzeba było im zapiąć te pasy. A tak trzeba będzie po nich wrócić.

Stan Lee *zatrzymuje się*

Stan Lee: ...

Stan Lee: eeee...

Stan Lee: może póżniej.

Stan Lee *rusza znowu*

I jedzie dalej.

Gdzieś indziej.

Ja: no i widzisz? A trzeba było mnie słuchać.

Loki: dwa słowa. Rynsz-tok.

Ja: że co? Omówimy to w następnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro