zasada 8. Zostaw ciemne zaułki w spokoju.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pamiętacie ostatni rozdział?

No to go lepiej zapomnijcie. Mam ostatecznie wywalone na tego bałwana zwanego Lokim, przez którego nawet...!

*po całej ulicy rozlega się głośne kichanie*

Ja: no właśnie...

Loki *idąc obok najspokojniej na świecie*: no co?

Ja: ...już mam cię dość, a to dopiero ósma zasada...

Loki: więc może odpóść sobie tę farsę i...

Ja: odpóścić? Nigdy! Idziemy dalej! *idę jakbym przez cały czas była w pełni sił*

Loki: *ciągnie się za mną*

Po chwili nieparzenia przeze mnie na niego, on spogląda w stronę czegoś "interesującego", co pewnie zamierza wykorzystać przeciw mnie, ale że scenariusz tak podpowiada, zaraz i tak w to wpadnę...

Po chwili Loki chce klepnąć mnie w ramię, ale w ostateczności przypomina sobie o swojej godności.

Loki: ej, Midgardko.

Ja: hmm? *spoglądam w jego stronę zdziwiona, że pierwszy się odezwał*

Loki: chodźmy lepiej tędy *wskazuje na jakąś uliczkę, którą przed chwilą ominęliśmy*

Ja *stając*: ale wiesz, że to jest najpewniej ślepy zaułek?

Loki: *prycha* Mnie to wygląda na skrót.

Ja: A niby odkąd ty jesteś takim zwolennikiem skrótów, co?

Patrzę na niego przez jakiś czas z łypnięciem, ale on nie odpuszcza, tak więc...

Ja *radośnie*: no dobra! Ale będziesz tego żałował! *idę do tyłu, skręcając w tamtą uliczkę*

Loki: *z uśmiechem idzie za mną*

Ja *słysząc niepokojące świszczenie*: Loki....?

Loki: hmm? Chyba nie powiesz mi, że się boisz... zwolenniczko skrótów.

Ja: ty tak na serio?

*cisza, więc idę dalej*

Obok mojej twarzy przelatują nagle nietoperze.

Ja: Loki...! *przerywam, prawie połykając jednego nietoperka*

Lok: *podśmiechuje się i idzie dalej.

Po chwili CAŁKIEM PRZYPADKOWO wpadam w ścianę i odkrywam się od niej, mając na twarzy sporych rozmiarów węża.

Ja: no bardzo śmieszne, ale akurat to na mnie nie działa *zdejmuję gada owijając go wokół szyi*

Loki: *prycha i idzie dalej*

Ja: *wzdycha, przewraca oczami i idę za nim*

Ja: to się źle skoń...

Zaułek: *warczy i przyprawia mnie o dreszcze*

Ja: to raczej nie był ten zaułek, prawda? *odwracam się*

Przy wejściu uliczki stoją dwa ogromne wilczury.

Ja: Loki, to już nie jest zabawne. Wygoń je stąd!

Loki *przez chwilę wytrzeszczając oczy*: niestety, ale to nie jest moje! Heeej... *uśmiecha się wrednie*

Ja: *wiem, że to nie zwiastuje nic dobrego*

5 minut później

Ja: LOKI!!!

Loki: *siedzi na ścianie kończącej ślepy zaułek i patrzy, jak uciekam przed wilczurami* Szybciej Midgardko, szybciej!

Ja: *biegając w kółko* ja ci to nawoływanie godowe zaraz...! *skaczę na Lokiego, wciągając go w tą gonitwę*

Loki *uciekając*: nienawidzę cię, chociaż sam kazałem przed chwilą ci tak uciekać!

Ja *też uciekając*: ty chyba sobie żartujesz, prawda?

Loki *mając już dosyć*: trzeba było przeskoczyć na drugą stronę muru!

Ja: trzeba było mi to uświadomić 30 sekund wcześniej!

Ja: A wiesz co jest w tym najgłupsze?

Loki: Ty?

Ja: Nie! To, że mieliśmy w ten sposób skorzystać ze skrótu a nawet nie wiemy gdzie idziemy!

Ja: BIEGNIJ!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro