Because I'm a Batman...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Nadal nie wiem, jak to było z tym numerem do Batmana. Na pewno na początku było 847, ale potem? W czasie, gdy ja zastanawiałem się nad numerem, Joker wystukiwał coś na komputerze. Nie odzywaliśmy się do siebie od kilku dni i jakoś tak mi głupio. Nie wiem czy to przez to, co się stało u Harley Quinn, czy może po prostu Joker ma na mnie focha. Pewnie i to, i to. W końcu nie wytrzymałem i wydałem z siebie coś, co brzmiało jak jęk. Joker popatrzył na mnie z rozbawieniem, ale nic nie powiedział. Tak się bawimy? Założę się, że nie odezwiemy się od teraz do siebie przez cały rozdział, zgoda? Dobra.

  Tak! Już pamiętam! Wpisałem numer i zadzwoniłem. Po dwóch sygnałach Batman odebrał.

  - Mff? – Wykrztusił niezrozumiale.

  - Że co?

  Mężczyzna rozłączył się, a ja spojrzałem na moją komórkę ze zdziwieniem. Spróbowałem znów i tak jak poprzednim razem ktoś odebrał.

  - Bardzo przepraszam, że nie mogłem odpowiedzieć, jednak mam mały problem z jednym z moich wrogów – Nastała chwilowa cisza, raz po raz przerwana gruchotem łamanych kości. – Brawo Nightwing! Znaczy się... bardzo dobrze, ale powinieneś podćwiczyć jeszcze używanie swoich pałek – Odparł lodowatym tonem.

  - Witam, tu Loki, ten z Asgardu. Dowiedziałem się trochę o planach Jokera i chciałbym się nimi podzielić.

  - Co masz mi do powiedzenia? Co jest ulubionym napojem Jokera? – Spytał sarkastycznie.

  - O dziwo nie! Wiem, kiedy ma zamiar zaatakować. Nie wiem dokładnie, co zrobi, jednak zaatakuje za pięć dni około piątej rano.

Znów cisza po drugiej stronie. Oczywiście nie powiedziałem mu prawdziwej daty, a przesunąłem ją o jeden lub jak się szybko uwiniemy to dwa dni. Usłyszałem przekleństwo, które wypowiedział jakiś morderca i śmiech Nightwinga.

  - Dziękuję za informacje – Powiedział jak gdyby nigdy nic i się rozłączył.

  Już chciałem o tym opowiedzieć Jokerowi, jednak ten nadal był dziwnie małomówny. Prychnąłem i wyszedłem z bunkra. Nie przepadałem za siedzeniem tam z nim w tak małym pomieszczeniu. Skrzywiłem się, gdy o tym pomyślałem, jednak szybko powrócił mój opanowany wyraz twarzy. Zamknąłem drzwi od bunkra i już miałem pójść na spacer, gdy z góry zleciał nie kto inny jak Thor. Uśmiechał się i kręcił tym swoim młotem w różne strony.

  - Co ty tu robisz, Thor? – Spytałem zimno.

  - Raczej co TY tu robisz, bracie.

- Nie jestem twoim bratem – Przypomniałem mu. – I co cię to obchodzi, co ja tu robię?

 Thor opadł na ziemię z głuchym hukiem. Nie, błagam niech Joker nie wychodzi! Jeżeli to zrobi to mogę się założyć, że zginę zmiażdżony przez boga, który uważa, że jestem jego bratem. Na szczęście ten nie wyszedł, a ja stałem tu sam, pośrodku wielkie polany razem z Gromowładnym. Zacząłem go powoli okrążać z chytrym uśmieszkiem na ustach.

  - Loki, co ty znowu knujesz? – Warknął rozwścieczony Thor, któremu nie podobały się moje gierki.

  - Ja? Nic, oczywiście. W sumie, to dowiesz się w swoim czasie.

  Bóg, doprowadzony do wściekłości skoczył na mnie, lecz szybko zrobiłem unik. Zacmokałem teatralnie i przywołałem pewnym zaklęciem moje berło. Przyleciało przed tym, jak Thor wstał z ziemi, więc wykrzyczałem zaklęcie i przeteloportowałem w jakieś inne miejsce Thora. Czemu oni zawsze się na to nabierają? Już chciałem wejść do Jokera, jednak coś przykuło moją uwagę. Ruch w krzakach, a ja wiem, kiedy to zwierzę, a kiedy zwykły śmiertelnik. I to na pewno nie jest to pierwsze.

  - Thor?

  Nikt nie odpowiedział. Podszedłem do miejsca w którym ktoś stał i dopiero teraz zauważyłem, że to Batman ze swoim dzieciakiem, Nightwingiem. Chłopak spojrzał na Nietoperka przepraszająco.

  - Nie wierzycie mi, prawda? Ja sam pewnie też bym sobie nie wierzył – Mruknąłem, odchodząc od nich trochę.

  - Nie, że ci nie wierzymy. Po prostu, no wiesz – Mężczyźnie zabrakło przez chwilę słów. – Wiesz, jesteś tym złym i chcieliśmy na wszelki wypadek po prostu sprawdzić wiarygodność twoich słów.

  - Czyli mi nie wierzycie. Coś jeszcze, czy mogę sobie pójść?

  Nastolatek już chciał coś powiedzieć, jednak szybko zamknął buzię i się zarumienił. Spojrzałem na niego przelotnie, a ten tylko odwrócił się i poszedł w stronę lasu.

  - Dlaczego przeteleportowałeś gdzieś własnego brata?

  - On nie jest moim bratem – Warknąłem przez zaciśnięte zęby. – A odpowiadając na twoje pytanie – nie chcę, aby Joker dowiedział się, że jestem tym dobrym. No wiesz, nie chcę zdradzać to, że jestem podwójnym agentem.

 Batman nadal wpatrywał się we mnie podejrzliwie, ale w końcu odpuścił sobie i uścisnął mi dłoń.

  - Cieszę się, że stoisz po naszej stronie. Ty, który kiedyś wrobił pewnego boga o zabicie Baldera.

  - Skąd...!? – Wykrzyknąłem, gdy zdałem sobie sprawę, że właśnie odkrył moją tajemnicę.

  - Because I'm a Batman – Przerwał mi i pobiegł w stronę Nightwinga, zostawiając mnie samego.

  Nadal patrzyłem się na miejsce w którym przed chwilą stał Batman. To było strasznie dziwne i sam nie wiem co o tym myśleć. Kilka minut stałem w miejscu aż w końcu, gdy nikt nie wyszedł znowu zza krzaków powróciłem do Jokera. On jak zwykle siedział przy kamieniu i coś przy nim grzebał. Kompletnie się na tym nie znał, ale jak na razie to całkiem nieźle mu to wychodzi.

  - To było chyba jedno z najdziwniejszych spotkań w moim życiu – Szepnąłem sam do siebie.

  - Co się stało? – Spytał, nawet na mnie nie spoglądając.

  Przegrał! Wygrałem! Dłużej wytrzymałem bez odzywania się do niego!

  - Przegrałeś, Joker! – Roześmiałem się.

  Mężczyzna spojrzał na mnie ze zdziwieniem i rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Po chwili podszedł do mnie i pocałował lekko.

  - Co ty znowu wymyśliłeś?

  - Długa historia, kiedyś ci ją opowiem, gdy będę mieć czas – Szepnąłem do niego.

  Joker przez chwilę stał w miejscu, jednak po chwili przypomniał sobie, że coś chciał zrobić. Mianowice pokazać mi jak działa klejnot. Pokazał mi kilka guzików, ale ja i tak nic nie rozumiałem. Wiedziałem tylko, że aby włączyć trzeba przytrzymać ten czerwony, a potem to już jakoś samo pójdzie.

  Złapałem za przycisk i wcisnąłem. Poczułem wibracje mocy wokół mnie i przeszedł mnie dreszcz. Ale nie taki ze strachu, a z ogarniętego mnie spokoju i mocy. Czułem się jak pan wszystkiego i przez chwilę myślałem, że dam radę zrobić wszystko. Zacząłem psychicznie chichotać i prawie cały bunkier wybuchł, gdybym nie był bogiem, ale jako że nim jestem udało mi się powstrzymać ogarniające mnie złe moce, przez co zemdlałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro