Dostałem szczęśliwy płaszczyk v2!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Od paintballa minęło już kilka dni, a ja nadal czuję coś do Jokera. Nie wiem czy to miłość, czy coś gorszego, ale na pewno nigdy w życiu tego nie czułem. Nawet do wszystkich moich dzieci. Spoglądałem na psychopatę co chwilę, gdy ten zajmował się klejnotem, a ja w tym czasie siedziałem na skrzyni i wymachiwałem nogami z trochę wścibskim uśmieszkiem.

  - Jokeeer?

  Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnie poważny, pewnie zajęty pracą, a ja zeskoczyłem ze skrzynki i do niego podszedłem. Uwiesiłem mu się na szyi, ale szybko speszony odszedłem kilka kroków. Joker się roześmiał.

  - Co się stało? – Mruknął, wracając do pracy.

  - Długo ci to zajmie? Nudzi mi się.

  Joker wydął lekko wargi i spojrzał na specjalnie wbudowane w klejnot guziki. Przekrzywił lekko głowę i odwrócił się do mnie.

  - Skończone! – Wykrzyknął podekscytowany jak dziecko.

  Wszystko skończone. Czyżby można było już zacząć inwazję? Już chciałem się o to zapytać, jednak do bunkra przeciw apokalipsie zombie wleciała Harley Quinn z tym jej aż zbyt słodkim uśmieszkiem. Jej kucyki lekko podskakiwały jak u dziecka. Skrzywiłem się od nadmiaru słodkości. Chociaż czy słodką można nazwać tą złą psychopatkę?

  - Chłopaki! Ile można siedzieć w tym burdelu? – Przez chwilę pomyślała nad swoją wypowiedzią i zaczęła się histerycznie śmiać. – Znaczy wiecie... Chodziło mi o burdel jako o nieporządek.

  Westchnąłem, a Joker także zaczął chichotać. W czasie, gdy Harley gadała razem z Jokerem, ja dotknąłem klejnot, który leżał na blacie. Przez chwilę nic się nie działo, jednak po chwili poczułem dziwny dreszcz i przypływ energii zarazem. Na mojej twarzy pojawiło się coś na zwór bezlitosnego uśmiechu. Jestem najpotężniejszy. Mogę zabić wszystkich. Byłem bliski wyłączenia się, kamień prawie nade mną zapanował, gdyby nie szybka interwencja Jokera. Podbiegł do mnie, uderzył z pięści w twarz, a chwilę potem pocałował jak najdelikatniej.

  - Wiesz, że nie powinieneś tego robić, prawda? – Szepnął do mnie, a ja się zarumieniłem.

  - W-wiem, Joker. Ja po prostu... musiałem.

  Mężczyzna pokiwał głową z rozbawieniem i popchnął mnie na materac. Upadłem i spojrzałem na niego z pytaniem w oczach.

 - Jeżeli zamierzacie tu robić to, o czym ja myślę to ja wychodzę – Wskazała na drabinę za Harley.

 Joker popatrzył na mnie ze smutkiem, ale w końcu pomógł mi wstać. Harley Quinn podbiegła do nas i przytuliła. Gdy się od nas odlepiła wyciągnęła dwa pudełka z różowymi kokardkami. Wpatrywała się w nas z oczekiwaniem, jakbyśmy mieli to przyjąć.

 - Harley, co to jest? – Spytałem z nieskrywaną ciekawością.

  - PREZENT! – Pisnęła podekscytowana.

  Przyglądałem się paczce z podpisem „Loki" i nadal nie rozumiałem, po co to nam. Stałem chwilkę w miejscu aż wreszcie zrozumiałem. Dzisiaj jest Boże Narodzenie. Kompletnie o tym zapomniałem, przez to całe zamieszanie. Zacząłem otwierać prezent od Harley Quinn, a gdy tylko zobaczyłem co jest w środku roześmiałem się. Leżał tam nowiusieńki płaszcz, prawie taki sam jak mój szczęśliwy płaszczyk, który ostatnio zgubiłem. Tak, szukałem wszędzie, ale nigdzie go nie było! Przymierzyłem, doskonale pasował. Od teraz nazywać się będzie szczęśliwy płaszczyk v2.

  - Nie spodziewałem się takiego prezentu, dzięki wielkie – Uśmiechnąłem się do niej. – Szkoda, że ja dla ciebie nic nie mam. Kompletnie zapomniałem!

  Dziewczyna machnęła tylko ręką na znak, że nic się nie stało. Joker dostał w paczce nowy nóż oraz pudełko z kosmetykami. W środku znalazł też nos klauna z którym chodził przez cały dzień i udawał, że występuje w cyrku.

  - Mam dla was jeszcze jedną niespodziankę.

  Spojrzeliśmy na Harley Quinn ze zdziwieniem. Co ona znowu kombinuje? Nie czekając, aż pójdziemy za nią weszła po drabinie na polanę i otworzyła jej różowe auto. Tak, różowe. Wspomniałem już o tym, że ma wzorki w kwiatki? Wsiedliśmy i pojechaliśmy w stronę wynajętego przez dziewczynę domu. Już raz tam byłem, dzień po paintballu i powiem tak – lepiej tam nie wchodzić. Zapach, który czuć z kilometra nie jest zły, jednak cała ta pleśń na ścianach, brud i zdechłe pająki dadzą radę odstraszyć nawet największego super złoczyńcę.

  Weszliśmy do domu Harley i o dziwo pachniało tam lawendą, a nie zgnilizną! Pokój był posprzątany, chociaż wiele rzeczy i tak, i tak leżało na podłodze. Przedtem, gdy byłem w tym pokoju nawet nie zauważyłam stołu, który stał na środku, bo był przysypany śmieciami. Teraz jednak leżały tam potrawy wigilijne. Joker wskoczył na krzesło, prawie się przy tym wywalając i zaczął jeść. Spojrzałem z ukosa na Harley Quinn niepewny, co zrobić. Dziewczyna wskazała ochoczo na krzesło i sama też zasiadła do stołu.

  - Tylko czy u was w Midgardzie, no nie wiem... nie śpiewa się kolęd? – Spytałem, nadal nie siadając.

  - Och przestań, po co nam to wszystko? Siadaj i jedz! – Wykrzyknął z pełną buzią Joker.

  Przewróciłem oczami i w końcu zabrałem się do jedzenia. Miałem nikłą nadzieję, że to jedzenie będzie dobre. Niestety, smakowało jak guma i było twarde jak skała zarazem. Zachłysnąłem się mięsem i gdyby nie Harley Quinn, która zaczęła mnie klepać po plecach i krzyczeć „O cholera! On zginie! Zabiliśmy boga!" to pewnie udusiłbym się. Dobra, pomińmy nasze nieudolne jedzenie i przejdźmy do czegoś ciekawszego. Mianowicie kupionego na ostatnią chwilę prezentu od Jokera!

  - Wszystkiego najlepszego, kotku! – Pisnął, wciskając mi paczkę.

  Otworzyłem, a w środku znajdował się kupon... ale nie byle jaki kupon, a zrobiony przez samego Jokera. Prezentował się jakoś tak:

Kupon dla najlepszego boga wszechświatów na... darmowe pójście do łóżka z Jokerem!

  Serio? Nadal go ciągnie do tego łóżka? Co on sobie myśli? Że bogowie robią to lepiej? Prychnąłem, bo to przecież prawda, co nie? Wiem, jestem strasznie skromny. Już chciałem odejść, jednak zdałem sobie sprawę, że przede mną stoi Harley Quinn z jemiołą w dłoni i uśmiecha się wścibsko. Zabiję ją, zabiję ją własnymi rękoma...

  - Kochanie! Popatrz! Czyżby to jemioła?! A wiesz co robią śmiertelnicy pod jemiołą? – Wskazał na usta i wygiął się w moją stronę.

  - To wszystko było od początku zaplanowane! – Fuknąłem i udałem obrażonego, odwracając się od Jokera.

  Po długich błaganiach psychopatki w końcu musnąłem wargami usta Jokera, a ten przysunął się do mnie i pocałował namiętnie. Wieczność trwało nam odłączenie się od siebie. Ja, trochę podbity i śpiący nawet nie zdałem sobie sprawy, gdy znaleźliśmy się razem na stercie śmieci, obejmując się nawzajem.

_______

Nie ma to jak pisać o świętach pod koniec Lutego, prawda? :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro