Zadania od czytelników #02!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Każdy z nas siedział ze spokojem na swoich miejscach, obok nas stała J.K., która zaraz miała zacząć zadawać nam wyzwania. Mam już dosyć, ale to miał być ostatni raz i miała dać nam spokój, więc trzymam ją za słowo.

- Wade, wiesz, że fani chcą relacji z twojej nocy z fanką? - Uśmiechnęła się lekko dziewczyna, nadal przeglądając coś w telefonie.

- Jeju! Wiecie, jak fajnie było?! Na początku...

- Nic nie mów! - wykrzyknął Batman, któremu najwidoczniej te tematy nie odpowiadały.

- Dobra, przejdźmy do rzeczy. Pierwsze wyzwanie dla Jokera. Masz skoczyć z mostu, wyznając miłość Harley.

Joker spojrzał to na mnie, to na psychopatkę i nagle zniknął, pojawiając się na moście brooklyńskim. Oczywiście to wszystko widzieliśmy, dzięki wielkiemu telewizorowi HD w pokoju.

Klaun stanął na krawędzi mostu i wstrzymał przez chwilę oddech. Wszyscy się na niego gapili, chociaż pewnie nie raz widywano tam osoby próbujące popełnić samobójstwo. Joker w końcu skoczył. Gdy był w połowie drogi do wody, krzyknął głośno:

- KOCHAM CIĘ HARLEY!

Nim jednak uderzył głową w wodę, mężczyzna został przeteleportowany do pokoju. O dziwo był mokry, chociaż nie wpadł do rzeki.

- Czemu jestem mokry? Mój makijaż! - wybełkotał, łapiąc się za głowę Joker.

- Harley Quinn masz pocałować Lokiego - zakomenderowała J.K..

Dziewczyna spojrzała z niesmakiem na mnie, a ja poruszałem znacząco brwiami z rozbawieniem. Psychopatka wywróciła oczyma i gdy nikt nie patrzył, musnęła wargami moje usta. Nie powiem, było całkiem fajnie. Chociaż jak dla mnie to trochę za krótko.

- Loki pilnuj mnie na poligonie przez caaaały czas, kiedy będę tam z klasą - przeczytała.

- Ale mi się nie chce! - poskarżyłem się, ale już zacząłem powoli teleportować się na poligon.

Co tu dużo opowiadać? Dużo spadochroniarzy, samolotów, selfie i autografów dla fanek. I nawet grochówki nie było! Wróciłem zmęczony, nogi mnie bolały i miałem ochotę przerwać tę całą grę.

- Kolejne wyzwanie jest dla Deadpoola. Martwy basenie zdradź jak cię zabić.

- To proste - odparł najemnik. - Nie da się mnie zabić, więc jak mam wam to zdradzić? Słyszałem, że mogę umrzeć ze starości, ale jeszcze nie próbowałem.

- Na pewno jest jeszcze jakiś sposób, a ja dowiem się jaki. - Wyszczerzyła się do Deadpoola J.K..

- Następne dwa wyzwania są do mnie - uśmiechnęła się lekko dziewczyna. - Mam być wredna. Czy jestem wystarczająco wredna?

- Taaaak - wybełkotałem, a J.K. pacnęła mnie w tył głowy ręką.

- Ja przecież nie jestem wredna!

- No nie, nieeee...

- Następne to „załóż strój króliczka i pójdź do Starka".

Parsknąłem śmiechem, a kilka osób zachichotało po mnie. J.K. spiorunowała mnie wzrokiem i nagle magicznie zacząłem się zmniejszać, wszyscy patrzyli na mnie przez chwilę z zainteresowaniem. Gdy przestałem się dziwnie kurczyć, wszyscy zaczęli się śmiać. O co chodzi? Ale szybko zrozumiałem, z czego wszyscy tak się śmiali. Zmieniłem się w małego, słodkiego, zielonookiego kotka z czarnym, jedwabistym futerkiem oraz słodkim ogonkiem.

- Ale dlaczego właśnie kot? - miauknąłem.

- Kotki są słodkie. Takie puszyste... - Rozmarzyła się J.K..

- Uważasz, że jestem słodki?

- Nie, uważam, że kotki są słodkie. Nie ty. - Dziewczyna pokazała mi język.

Po chwili J.K. pstryknęła palcami, dzięki czemu nagle zamiast fioletowej bluzki pojawił się strój króliczka. Chwilę potem, J.K. już stała tuż przed drzwiami Starka, czekając, aż ten jej otworzy. Gdy drzwi się otworzył, w progu stanął Tony Stark, z założonymi okularami przeciwsłonecznymi i rozpiętą koszulką, tak, że był widać jego dobrze wypracowane mięśnie brzucha i klatki piersiowej. Nie wiem, po co mu okulary przeciwsłoneczne w zamkniętym pomieszczeniu, nie wnikam.

- Witam. - Mężczyzna zlustrował dziewczynę wzrokiem, jednak w ogóle nie przejął się widokiem stroju królisia. - W czym mogę pani pomóc? - Uśmiechnął się szelmowsko, przez co J.K. lekko się zarumieniła. Ale tylko lekko.

- W sumie? W niczym. Przyszłam tu tylko po to, bo miałam takie wyzwanie.

- A może jednak to przeznaczenie? - Tony maksymalnie się do niej zbliżył, prawie dotykał ustami jej wargę.

Brązowookiej lekko uniósł się kącik ust, jakby zaraz miała się uśmiechnąć i podała wymiętoloną karteczkę z liczbami miliarderowi.

- Mój numer. Nie musisz dziękować.

Lecz nim Iron Man zdążył, chociażby odpowiedzieć, J.K. już stała obok nas w białym pokoju.

- Dobrze, koniec przedstawienie - prychnęła. - Każdy z was dostał od jednej z moich czytelniczek żelki! Zielone są dla Lokiego, czerwone są dla mnie, HQ i Joker mają różowe. Reszta niebieskie.

Dostaliśmy po paczce żelek, zjedliśmy wszystko. W końcu jakieś normalne zadanie! Jeśli można to nazwać zadaniem. Chociaż zjedzenie tylu paczek żelek to dla niektórych prawdziwe wyzwanie! Chociaż nie dla nas, bo zjedliśmy je w kilka minut.

- Jedno z was ma zlizać z twarzy E. J. czarną maź.

Kogo twarzy? CO?

- Nie lubię E.J.-ota. W ogóle niestraszny - wybełkotał z buzią pełną żelków Joker.

- Ach tak? Więc może ty to zrób? - parsknął Wade.

- Dobra.

W pokoju znikąd pojawił się jakiś dziwny facet, cały blady, ubrany na czarno i, co było najdziwniejsze - chłopak nie miał oczu, same czarne dołki, wypełnione tego samego koloru mazią.

Joker, jak gdyby nigdy nic, bez strachu podszedł do tego „potwora". Zaczął go lizać, a po chwili przestał. Trochę dziwnie to wyglądało. Joker liżący jakiegoś innego dzieciaka? Który nawet w ogóle się nie ruszył, jakby mu się to podobało. Bleee...

- Smakuje jak cola. Mniam. - Joker oblizał się i zaczął się dziwnie, psychicznie śmiać, a postać obok niego znikła.

- Teraz już ostatnie zadanie dla was. A raczej dla Batmana. Ma on na kolejną akcję, zamiast swoich wygodnych bucików włożyć wysokie, czerwone szpilki.

Wszyscy się na niego spojrzeli, w duchu śmiejąc się z niego. Nietoperz po chwili pojawił się tuż obok Bane'a - jednego z jego większych wrogów. I nie tylko większym pod względem bycia nemezis Batka, on sam był gigantyczny! Miał tą swoją dziwną maskę i rurkę z zielonym płynem wszczepioną z tyłu głowy. Raczej dokładnie nie trzeba go opisywać, prawda?

Dobra, przejdźmy do rzeczy. Gacek miał na sobie piękne, czerwone szpilki, jakie noszą te super seksowne modelki. W sumie te buty podkreślały jego doskonałe nogi. No co? Są one bardzo ładne!

Batman nagle skoczył na jego głowę. Wydawać by się mogło, że ma on wprawę w biciu swoich wrogów w szpilkach, bo nie miał on żadnego problemu w pobiciu go po twarzy. Bohater nagle, gdy Bane nie patrzył, uniósł swoją zgrabną nogę i kopnął nią obcasem w oko swojego wroga. Batman biegał wokół niego jak gdyby nigdy nic.

- Jak on to robi?! - wykrzyknęła Wonder Woman, zdziwiona, że ten nieuśmiechający się facet umie tak świetnie biegać na obcasach. - On biega lepiej niż ta ruda z Jurassic World uciekająca przed tyranozaurem!

W kilka minut Batek pokonał Bane'a, a ten trafił za kratki. Ta, szkoda, że nie widzieliście miny komisarza Jamesa Gordona, który przyjechał na miejsce, a zamiast ponurego jak zwykle herosa, ujrzał tam Batmana z nogami modelki i szpilkami!

Obok nas pojawił się wykończony walką Batman. Niestety nikt nie zdążył nic powiedzieć, bo znowu nastała nagle ciemność. Czyżby koniec?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro