Pierwszy pocałunek cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

🌈Marcin

Dzisiejszy dzień nie był dla Ciebie najlepszy. Nie dość, że miałaś naprawdę ciężki dzień w pracy to na dodatek, po powrocie do domu, okazało się, że zlew się zepsuł. Przeklęłaś pod nosem, po czym chwyciłaś za telefon i wybrałaś numer Marcina.
Po trzecim sygnale, usłyszałaś charakterystyczny dźwięk odebranego połączenia.
- Tak? - zapytał głos po drugiej stronie słuchawki.
- Cześć, Marcin. Wybacz, że dzwonię tak późno, ale zepsuł mi się zlew i nie wiem co robić. Nie mam numeru do żadnego hydraulika, a kiedyś wspominałeś, że u siebie sam naprawiłeś zlew i tak sobie pomyślałam, czy nie mógłbyś... pomóc mi pozbyć się tej usterki? - zapytałaś. - Oczywiście, jeśli to nie problem. - dodałaś.
- W porządku. Będę za pół godziny.

***

Usłyszałaś dzwonek do drzwi. Poderwałaś się z miejsca i poszłaś otworzyć. Po drugiej stronie stał Marcin. Trzymał w dłoni skrzynkę z narzędziami.
- Cześć. - uśmiechnęłaś się lekko.
- Cześć. - odpowiedział.
Wpuściłaś go do środka i zamknęłaś drzwi. Poprowadziłaś go do kuchni. Mężczyzna zdjął kurtkę i położył ją na krześle stojącym przy kuchennej wyspie.
- Co tak właściwie się stało? - zapytał.
- Chciałam umyć naczynia, ale niestety, z rury cieknie woda. - odpowiedziałaś.
Marcin nachylił się i obejrzał rurę z każdej strony, po czym chwycił za klucz i odkręcił jej fragment. Wstawił nową część i dokręcił kolejny fragment rury, który zdawał się obluzować.
- Odkręć wodę. - polecił, co oczywiście, zrobiłaś.
Woda spłynęła do odpływu. Nic nie przeciekało. Uśmiechnęłaś się lekko, Marcin w tym czasie wsadził klucz z powrotem do skrzynki. Wstał z podłogi, a Ty od razu rzuciłaś mu się w ramiona.
- Jeju, dziękuję. Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
Mężczyzna zaśmiał się, obejmując Cię lekko.
- To nic takiego. - wzruszył ramionami. - Jakoś dałabyś sobie radę. - dodał.
- Znając życie, jeszcze bardziej popsułabym ten zlew. - mruknęłaś, na co Marcin wywrócił oczami. - Tak, więc, dziękuję jeszcze raz. - powiedziałaś składając lekki pocałunek na ustach policjanta.
Był lekko zaskoczony, a Ty poczułaś jak na Twoją twarz wpływa rumieniec. Chwilę później, poczułaś na swoich biodrach mocniejszy uścisk, a zaraz po tym poczułaś jego usta na swoich.
Chwilę później odsunęliście się od sobie. Mimowolnie uśmiechnęłaś się lekko. Mężczyzna chwycił w dłoń swoją kurtkę.
- Na mnie już czas. - powiedział Marcin, kierując się w stronę wyjścia.
- Jasne. - mruknęłaś, odprowadzając go wzrokiem.
- Dobranoc. - powiedział mężczyzna, otwierając drzwi.
- Dobranoc. - odpowiedziałaś, kiedy drzwi się już zamknęły.

🌈Robert

Policjant zaprosił Cię na wyjście do kawiarni. Oczywiście się zgodziłaś.
W czasie przerwy w pracy, udałaś się we wcześniej ustalone miejsce. W kawiarni, przy jednym ze stolików siedział Robert. Kiedy tylko Cię zobaczył, uśmiechnął się lekko.
- Cześć. - powiedziałaś, kiedy już znalazłaś się przy stoliku.
- Cześć. - odpowiedział brunet.
Usiadłaś naprzeciwko Kandera. Chwilę później przyszedł kelner. Zamówiłaś kawę oraz kawałek ulubionego ciasta. Brunet zamówił to samo.
- Jestem pod wrażeniem, że zaprosiłeś mnie do kawiarni w ciągu przerwy w pracy. Kiedy to ja chciałam iść z tobą na lunch, wykręcałeś się, że nie masz czasu. - zauważyłaś, mrużąc lekko oczy. - Co się takiego stało, że tym razem masz czas? - zapytałaś, poprawiając się na krześle.
- Nie mam żadnej trudnej sprawy do rozwiązania, więc postanowiłem wykorzystać luźniejszy dzień na spędzenie przerwy w pracy z Tobą. - wyjaśnił. - No i fakt, że chciałem Cię zobaczyć. Ostatnio mało czasu spędzamy razem. - dodał.
- Ciekawe dlaczego... - mruknęłaś z sarkazmem, przewracając oczami.
- Wiem, że za mało poświęcam Ci czasu. Niestety, ale praca w policji nie jest taka kolorowa jak mogłoby się to wydawać. - spuścił wzrok. - Obiecuję, że postaram się Ci to jakoś wynagrodzić. - złapał za twoje dłonie, ściskając je lekko.
Mimowolnie na twoje usta wpłynął lekki uśmiech. Doskonale wiedziałaś na co się piszesz, wiążąc się z policjantem. Mimo wszystko, doceniałaś starania Roberta. Robił co mógł. Spędzał z tobą każdą możliwą wolną chwilę.
- Mam taką nadzieję. - uśmiechnęłaś się słabo.
Po chwili zadzwonił telefon Roberta.
- Tak, oczywiście. Za chwilę będę. - powiedział wstając z miejsca. Schował telefon do kieszeni. - Wybacz, [T.I]. Muszę już niestety lecieć. Mam kolejną sprawę. - oznajmił, patrząc na ciebie przepraszająco.
- Eh... - westchnęłaś. - Jak musisz to idź. - wywróciłaś oczami i oparłaś podbródek na dłoni.
Mężczyzna nachylił się nad Tobą.
- Przepraszam, skarbie. Taka praca. - uśmiechnął się smutno, po czym złączył wasze usta w krótkim, lecz czułym pocałunku.
Nim zdążyłaś cokolwiek zrobić lub powiedzieć, policjant wyszedł z kawiarni.
Niedługo potem, przerwa się skończyła i ty także musiałaś zbierać się z powrotem do pracy.

🌈Wojtek

Na dzisiejszy wieczór, razem z Wojtkiem zaplanowaliście filmowy maraton, który miał się zacząć o 18. Było kilka minut po czasie, a Wojtka nadal nie było. Zaczynałaś się lekko niepokoić. Brunet nie informował Cię o jakichkolwiek zmianach w waszych planach, nie informował także o tym, że się spóźni...
Twoje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Podniosłaś się z fotela. Jeszcze raz przejrzałaś się w lustrze wiszącym w przedpokoju, po czym otworzyłaś drzwi. Po drugiej stronie stał Wojtek z butelką wina w jednej ręce i bukietem kwiatów w drugiej.
- Cześć. - uśmiechnął się lekko.
- Cześć. - odpowiedziałaś, wpuszczając go do środka. - Już zaczynałam się martwić. - przyznałaś, krzyżując ręce na piersiach.
- Wybacz, skarbie, ale musiałem zostać trochę dłużej w pracy. - wzruszył ramionami, po czym wyciągnął w twoim kierunku dłoń, w której trzymał bukiet twoich ulubionych kwiatów. - To w ramach przeprosin za spóźnienie.
- Dziękuję. - uśmiechnęłaś się lekko.
Udałaś się do kuchni, by wstawić kwiaty do wazonu i przy okazji wziąć dwa kieliszki oraz korkociąg.
- Jak Ci minął dzień? - zapytał Korynt, zajmując miejsce na kanapie.
- Całkiem dobrze. O dziwo, szef był dziś wyjątkowo miły i pozwolił mi wyjść wcześniej. Gdyby nie to, zapewne gniłabym w pracy conjamniej do 19. - odpowiedziałaś, siadając obok bruneta.
Postawiłaś na stoliku kieliszki, zaś korkociąg wylądował w dłoni Wojtka, który po chwili otworzył wino.
- A Tobie? - zapytałaś.
- Szkoda gadać. W pracy totalny młyn. Nawet nie było kiedy zjeść jakiegoś lunchu. - odpowiedział, nalewając do kieliszków wino.
- Aż tak źle? - zapytałaś.
- Niestety. Szef był dziś wyjątkowo upierdliwy i chciał mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Jutro ma jakieś ważne spotkanie biznesowe. - odpowiedział mężczyzna.
- O, to współczuję ci. - uśmiechnęłaś się pocieszająco.
- Dzięki. - odwzajemnił uśmiech.
- Koniec rozmów o pracy. Czas na maraton. - stwierdziłaś, biorąc do ręki pilota. - To od czego zaczniemy? - zapytałaś.
- Zdaję się na Ciebie. - uśmiechnął się.
- To może [tytuł twojego ulubionego filmu]? - zaproponowałaś.
- Jasne. Czemu nie.

***

Leciał już 3 film. Było blisko północy. Chciało ci się spać, ale starałaś się tego nie pokazywać. W końcu maraton to maraton. Nie mogłaś odpaść po niecałych trzech filmach.
Wojtek ze skupieniem wpatrywał się w telewizor. Ciebie film przestał interesować. Teraz patrzyłaś na twarz Korynta, która nie wyrażała zupełnie nic. Prawie wcale nie mrugał. Był jak kukła.
- Co? - zapytał, na co lekko się wzdrygnęłaś. Spoglądał na Ciebie spod przymrużonych powiek.
- Ym, nic. - zagryzłaś wargę.
Wojtek przeniósł wzrok na twoje usta,  a potem znów powrócił do twoich oczu. Nachylił się. Centymetry dzieliły wasze twarze. Korynt czekał na jakiś sprzeciw z twojej strony, lecz nic takiego się nie wydarzyło. Położyłaś dłoń na jego karku i przyciągnęłaś go bliżej, łącząc wasze usta w pocałunku. Mężczyzna nieco zaskoczony twoim ruchem, przez chwilę siedział w brzuchu. Dopiero po chwili oddał pocałunek, pogłębiając go.
Kiedy się od siebie odsunęliście, mimowolnie na twoje usta wpłynął uśmiech.
Gdzieś pod koniec filmu, zasnęliście przytuleni do siebie.

🌈Maciek

Razem z Maćkiem umówiliście się, że po pracy pójdziecie do kina. Jako, że pracę kończysz wcześniej niż Maciej, postanowiłaś, że poczekasz na niego przed Lombardem.
Kilka minut później byłaś na miejscu. Do zamknięcia Lombardu zostało około 5 minut. Oparłaś się o barierkę i czekałaś.
Chwilę później, drzwi otworzyły się, a zza nich wyłoniła się Andżelika, a tuż za nią Maciek.
- Ooo, cześć. - powiedziała Andżela, uśmiechając się do Ciebie.
- Cześć. - odpowiedziałaś tym samym.
- [T.I]? - chłopak spojrzał na Ciebie lekko zdziwiony.
- Hej. - przywitałaś się.
- Hej. - uśmiechnął się lekko, przytulając Cię. - Co Ty tu robisz? - zapytał, kiedy się od siebie odsunęliście.
- Pomyślałam, że skoro i tak mamy iść do kina, a ja skończyłam wcześniej pracę to przyjdę po Ciebie. - wzruszyłaś ramionami.
- Ja już pójdę. - powiedziała Andżelika, zwracając na sobie uwagę. - Cześć. - uśmiechnęła się lekko, po czym pokierowała się, prawdopodobnie, w stronę swojego domu.
- Cześć! - odpowiedzieliście jednocześnie.
- Jak Ci minął dzień? - zapytałaś, przenosząc wzrok na chłopaka.
- Był duży ruch. Trochę zmęczony jestem, ale poza tym, było całkiem okej. - odpowiedział. - A Tobie?
- Przez prawie cały dzień musiałam znosić swojego upierdliwego szefa, który jak zawsze wszystkiego się czepiał. Tak więc, dzień jak co dzień. - wzruszyłaś ramionami.
Pomiędzy Wami zapanowała cisza. Maciek zdawał się być jakiś nieobecny. Spojrzałaś na niego pytająco. Ten jedynie wzruszył ramionami, po czym zrobił coś, co było ostatnią rzeczą jakiej byś się spodziewała. Nachylił się nad Tobą i po prostu Cię pocałował. Zamrugałaś kilka razy, po czym mimowolnie zarzuciłaś mu ręce na szyję, a on oparł swoje dłonie na twoich biodrach. Odwzajemniłaś pocałunek, przyciągając chłopaka jeszcze bliżej.
Kiedy się od siebie odsunęliście, uśmiechnęliście się do siebie.
- Już dawno chciałem to zrobić. - przyjął, na co Twój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
- Więc czemu dopiero teraz się na zebrałeś? - zapytałaś.
- Sam nie wiem... - podrapał się nerwowo po głowie. Pokręciłaś z uśmiechem głową.
- To co? Idziemy do tego kina? - zapytałaś.
- Idziemy. - odpowiedział, chwytając Cię za dłoń.

×××
H.Q

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro