Mr. & Mrs. Stan

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wielkanoc

- Sebastian! Pośpiesz się na litość boską!-

Zazwyczaj to mnie zajmuje sporo czasu wystrojenie się, ale teraz to Sebastian się guzdrze. Poprawiłam moją sukienkę w kropki w stylu pin up girl i przejrzałam się w lustrze.

- Stan do cholery!-

Po chwili drzwi mojej sypialni się otworzyły i wyszedł mój narzeczony.

- No wreszcie!-

- Co ty taka niecierpliwa?-

- Jedziemy do Kate i Williama, więc nie wypada się spóźnić a dwa jestem głodna-

- No już księżniczko, idziemy-

Pocałował mnie w policzek a chwilę później mój żołądek zakomunikował co o tym wszystkim myśli. Zabrałam kluczyki od auta i wyszliśmy. Oczywiście Sebastian uparł się, że będzie prowadzić, ale już nie dyskutowałam na ten temat, bo im szybciej dotrzemy tym lepiej. Z racji tego, że były święta droga była przejezdna i dotarliśmy do posiadłości całkiem szybko. Przywitała nas służba i od razu poprowadziła do książęcej pary, która jak się okazało była w ogrodzie.

- Margaret! Jak miło Cię widzieć. Ślicznie wyglądasz-

- Dziękuję Kate, Ciebie też miło widzieć a sukienka robi wrażenie-

Uścisnęłam księżną a następnie poszłam przywitać się z jej mężem i dziećmi. W końcu zasiedliśmy do śniadania, któremu towarzyszyły rozmowy.

- Musze przyznać, że zaskoczyły nas wasze zaręczyny-

- Chyba nikt się ich nie spodziewał-

- Zgadza się, ale ślub chyba bardziej zaskoczy-

- Co masz na myśli moja droga?-

- Pobieramy się w czerwcu-

- Tego roku-

- Naprawdę?-

- Moje gratulacje kochani!-

Kate uścisnęła nas oboje a ja je wręczyłam zaproszenie na ślub. Po śniadaniu Kate odciągnęła mnie od pozostałych, bo coś chciała mi dać.

- Kate, przecież wiesz, że nie musiałaś-

- Ale to wasze zaręczyny! Szczególnie, że idealnie do Ciebie pasuje-

- Oh, no dobrze-

Uśmiechnęła się do mnie i poprowadziła do jednej z komnat.

- Zaczekaj tu chwilkę-

Kiwnęłam głową i usiadłam na skraju łóżka. Mimo, że zjadłam to dziwnie się poczułam, ale nie przejęłam się tym, bo czasem się tak mi zdarzało. Chwilę później wróciła księżna z jakimś pudełkiem i mi je podała.

- Otwórz-

Zdjęłam wieko pudełka, które kryło w środku bordowy materiał. Wyjęłam materiał z pudełka i moim oczom okazała się śliczna bordowa suknia.

- Przymierzysz?-

- Oczywiście-

Zabrałam sukienkę i poszłam się przebrać a następnie zaprezentowałam się przyjaciółce.

- Mówiłam, że idealnie do Ciebie pasuje-

- Jest prześliczna! Dziękuję Kate-

Przytuliłam ją i nagle poczułam, jak robi mi się niedobrze. Szybko wróciłam do łazienki.

- Wszystko w porządku?-

Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zwróciłam.

- Zaczekaj tu, pośle po lekarza-

- Nie trzeba. Tak się czasem zdarzy-

Kate jednak już zdążyła wyjść. Siedziałam na posadzce i zaczynało mnie to wszystko niepokoić. Po chwili przyszła Kate z jakimś mężczyzną.

- Jadła Pani coś nieświeżego albo struła się czymś Pani?-

- Nie-

- Ma Pani wrażliwy żołądek?-

- Też nie-

- Kiedy wystąpiły pierwsze mdłości?-

- Wczoraj, ale to po pizzy serowej, która zawierała ser, który wywołuje u mnie mdłości-

- Jest Pani pewna?-

- Oczywiście-

Przecież sobie tego nie wymyślam!

- Jest Pani przed okresem, po czy może w trakcie?-

- Momencik, muszę zajrzeć do kalendarza-

Chciałam wstać, ale Kate kazała mi siedzieć i sama poszła po moją torebkę a następnie mi ją podała. Wydobyłam swój telefon i sprawdziłam kalendarzyk. Zamarłam. Na wyświetlaczu widniał napis, którego nie powinno być.

- Wszystko w porządku?-

- Mam miesiąc spóźnienia, ale to nie możliwe!-

Lekarz i przyjaciółka popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.

- Przyjmuje Pani...-

- Tak, więc wszystko powinno działać jak w szwajcarskim zegarku-

Lekarz nic więcej nie powiedział. Fakt, przez chwilę byłam niespokojna z tego powodu, ale przypomniałam sobie, że to nie możliwe i nie zawracałam sobie aż tak tym głowy aż do teraz. Schowałam telefon do torebki i ujrzałam znajome opakowanie.

- Margaret?-

- Mogę zostać na chwilkę sama?-

- Oczywiście-

Wyszli z łazienki. Przebrałam się szybko w swoją sukienkę i wyjęłam opakowanie.

- Nie pamiętam żebym to kupowała-

Zamyśliłam się na chwilę próbując przypomnieć sobie wszystko i nagle mnie olśniło, że to była Lissa. Musiała mi potajemnie to wsadzić do torebki, bo ona się bardziej martwiła niż ja. Zrobiłam test i teraz zostało czekać. Usłyszałam pukanie do drzwi. Stanęłam tak żeby nie było widać testu.

- Tak?-

Do środka zajrzał mój narzeczony.

- Kate mówiła, że się nie najlepiej czujesz. Wszystko w porządku?-

Pokazałam mu ręką, żeby wszedł do środka.

- Zaraz się dowiemy-

Gdy tylko stanął obok mnie objęłam go a po chwili mój zegarek dał znać, że upłynął czas.

- A to co?-

- Zegarek dał znać, że upłynął czas-

- Do czego?-

- Do tego-

Odsunęłam się kawałek a on popatrzył na mnie nie bardzo rozumiejąc.

- Liss jest jeszcze większą panikarą niż ja. Mniejsza, czas sprawdzić-

Jednak nie bardzo mi się śpieszyło do tego.

- Mam to zrobić?-

Objęłam go i tylko odmruknęłam. Byłam przerażona i zestresowana tym, szczególnie, że nic nie mówił.

- I co?-

- Sama zobacz-

Podniosłam głowę a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Odwróciłam się i spojrzałam na test. Przyjrzałam mu się pod każdym kątem, ale wynik był taki sam.

- Kochanie?-

- Powiedz, że mam zwidy-

- Nie masz-

- No tak bo jeden Sebastian to za mało. Dorzućmy drugiego i niech się wda w ojca-

- Albo drugą Margaret, małą ślicznotkę-

- Boże broń! Jeszcze brakuje mi małej diablicy. Co to to nie-

- Wolisz małego Sebastiana?-

- Zdecydowanie. Nie będzie małym diabełkiem wymuszający rzeczy płaczem-

- A co jak będzie mała Margaret i mały Sebastian?-

- To będzie koniec świata-

- Damy radę-

- Przypomnę Ci o tym jak mała wersja mnie przybiegnie Cię obudzić o czwartej rano i powie, że już nie śpi albo będzie wymuszać płaczem-

- Poradzę sobie. Taka straszna byłaś jako dziecko?-

- Grosza byłam jako nastolatka, ale w końcu poradzisz sobie-

- Ciebie jakoś nietrudno uspokoić-

- To tylko dlatego, że jestem zakochana-

- Tak?-

- Mhm. Choć bo pewnie się już niepokoją tam-

Wyszliśmy i przekazaliśmy wieści przyjaciołom. Byli zaskoczeni, ale gratulowali nam. Postanowiliśmy nie mówić jeszcze o tym wszystkim, nawet mimo potwierdzenia przez badania.

Czerwiec

Sebastian

- Jak tam stary stresujesz się?-

- I to jak-

- Ej będzie dobrze. W końcu masz najpiękniejszą z dziewczyn-

- Racja-

- Nie zakładasz krawatu albo muszki?-

- Nie-

- W porządku. Gotowy?-

Sprawdziłem czy wszystko w porządku i razem z przyjacielem wyszliśmy z hotelu.

- A co, jeśli zmieni zdanie?-

- Nie zmieni-

- Skąd wiesz?-

Chris uśmiechnął się nie odrywając wzroku od drogi.

- Gdyby nie chciała być z Tobą nie przyjęła by twoich oświadczyn-

- Aale może dla niej za szybko ten ślub-

- Kochasz ją?-

- Najbardziej na świecie-

- To pomyśl, że ona Ciebie jeszcze bardziej i patrzy tylko na twoje szczęście-

- A na swoje?-

- Ma Ciebie od tego-

- A jeśli...-

- Stop. Nie zadręczaj się tyle. Skup się na tym, że za chwilę zobaczysz naszą małą piękność i będzie już tylko twoja-

- Myślisz, że nas zaskoczy?-

- Nie byłaby sobą, gdyby nas nie zaskoczyła czy olśniła-

Racja. Takie rzeczy były bardzo w jej stylu. Dotarliśmy do kościoła. Goście się schodzili. Z naszej małej paczki brakowało tylko dziewczyn i Roberta.

- Gdzie pozostali?-

- Będą na czas-

- No jak tam? Stres jest?-

- On z tego stresu już świruje-

- Zobaczy Margaret i mu przejdzie-

- Ją to bardziej stresuje-

Spojrzeliśmy wszyscy na Hollanda.

- No co?-

- Skąd wiesz?-

- Rozmawiałem z nią-

- Kiedy? Widziałeś, jak wygląda?-

- Przed chwilą. Nie, nie widziałem, jak wygląda-

- Po co rozmawiałeś z nią?-

- Dała znać żebym Ci przekazał, że będzie na czas i cię kocha-

- No widzisz, mówiłem Ci-

- Mówiłeś. Dzięki młody-

Spojrzałem na zegarek. Jeszcze piętnaście minut.

- Wchodzimy już?-

- Jesteś pewien?-

- Lepiej mi będzie po wszystkim-

Blondyn kiwnął i weszliśmy do środka. Ludzie już zajęli swoje miejsca i czekali aż się zacznie. Żeby nie myśleć o tym co będzie rozmawiałem z kumplami. W pewnym momencie rozległa się muzyka. Pierwsza weszła Scarlett, za nią Lizzie a następnie Lissa i zjawiła się Felicia a muzyka zmieniła się na tą do której tańczy Steve z Peggy i w drzwiach ujrzeliśmy Margaret i Roberta, który prowadził ją do ołtarza. Wyglądała jak zawsze pięknie. Miała na sobie długą białą suknię bez ramiączek ze srebrnym paskiem, włosy okalały jej twarz a w rękach trzymała bukiet swoich ulubionych kwiatów. W końcu dotarli do mnie.

- Jest twoja. Nie spapraj tego-

Pocałował ją w policzek i podał mi jej dłoń, którą od razu pochwyciłem. Uśmiechała się i ewidentnie była zawstydzona, ale musiałem i tak jej to powiedzieć.

- Wyglądasz zachwycająco, wręcz jak księżniczka-

Zawstydziła się jeszcze bardziej.

- Dziękuję, ty też... niczego sobie-

Zaczęła się ceremonia i jedyne na czym się mogłem skupić to to jak pięknie wygląda Margaret i jaki jestem szczęśliwy, że ją mam. Dopiero Chris sprowadził mnie na Ziemię. Nadszedł właśnie ten moment. Maggie podała bukiet Felicii a Chris stanął za nami z obrączkami.

- Czy bierzesz Margaret za swoją prawowitą żonę, by być z nią od tego dnia, na dobre lub na złe, w bogactwie lub biedzie, w zdrowiu i chorobie, w miłości i wierności aż śmierć was nie rozłączy?-

- Biorę-

- Czy bierzesz Sebastiana za swojego prawowitego męża, by być z nim od tego dnia, na dobre lub na złe, w bogactwie lub biedzie, w zdrowiu i chorobie, w miłości i wierności aż śmierć was nie rozłączy?-

- Biorę-

Zabrałem z pudełeczka obrączkę Maggie i włożyłem jej na palec. Zrobiła to samo i uśmiechnęła się do mnie.

- Ogłaszam Was mężem i żoną. Możesz pocałować Panią Stan-

Odwzajemniłem jej uśmiech i pocałowałem ją. Wyszliśmy z kościoła i posypały się na nas płatki róż.

- Już mi nie uciekniesz-

- Przekonamy się-

Pocałowała mnie w policzek i poprowadziła do auta.

- No moje dzieci, muszę przyznać, że się wzruszyłem-

- Widziałam. Dziękuję, że poprowadziłeś mnie do ołtarza-

- Zaskoczyłaś mnie tym, ale to była przyjemność mała-

Uśmiechnął się do niej i ruszyliśmy do hotelu, w którym miała się odbyć dalsza część.

- Mogę o coś zapytać Maggie?-

- Oczywiście, pytaj-

- Dlaczego nie poprowadził Cię ojciec?-

- Wiesz jakie mam relacje z rodziną-

- Tak, co dziwne byli twoi obaj bracia i twoja mama-

- Ojca nie chciałam na ślubie, bo nie angażował się jakoś specjalnie w moje wychowanie i był przeciwny temu małżeństwu, dlatego poprosiłam Roberta by mi towarzyszył-

- No tak, w końcu jest dla Ciebie jak ojciec-

Uśmiechnęła się i oparła głowę o moje ramię. W końcu dojechaliśmy na miejsce.

- Chris Ci pomógł?-

- Ale z czym skarbie?-

- Z wyborem obrączek-

- Może-

- Są śliczne-

- Jak ty. Idziemy?-

Nim odpowiedziała podniosłem ją i przeniosłem przez próg a w zamian uraczyła mnie słodkim uśmiechem i pocałunkiem. Życzenia, prezenty, zdjęcia, zabawa i tańce. Margaret nie czułą się z tym komfortowo i cały czas myślami gdzieś błądziła.

- Prinţesă? Totul este in regula? (Księżniczko? Wszystko dobrze?)-

- Da, nu-ți face griji (Tak, nie martw się)-

Korzystając z tego, że zrobiło się zdecydowanie luźniej zabrałem ją z sali, żeby chwilę pobyć samemu.

Chris

No i gdzie oni się podziewają? Powinni rozmawiać z gośćmi a za chwilę podziękowania.

- Feli widziałaś naszych zakochańców?-

- Ostatnio, gdy wychodzili a co?-

- No wiesz za chwilę mają parę słów do rodziców-

- Aa racja-

- Poszukam ich-

Dziewczyna kiwnęła głową i wróciła do swojego zajęcia. Gdzie oni poszli? Może są na zewnątrz? W końcu mała Margaret nadal nie jest fanką takich imprez. Opuściłem sale i wyszedłem do ogródka. Chwilę się pokręciłem i trafiłem na nich. Chyba o czymś rozmawiają. Zaraz... Dlaczego Sebastian wygląda jakby rozmawiał z jej brzuchem? Czy...?

- Tu jesteście!-

- A to mały groszku, wujek Chris-

- Wujek? Chcecie mi o czymś powiedzieć?-

- Za pięć miesięcy będziesz wujkiem mój drogi-

- To, dlatego Sebastian rozmawia z twoim brzuchem. Moje gratulacje kochani-

Margaret

Chris nas objął i uśmiechnął się.

- Wiem, że fajnie się tu siedzi, ale już czas-

- Muszę?-

Spojrzałam na chłopaków robiąc najsłodszą minkę jaką tylko umiałam.

- Niestety-

- Będę obok i jeśli Cię to pocieszy też nie chcę tego robić-

- To nie róbmy. Chris powie, że nas nie znalazł i po problemie-

- Powiecie parę słów i tyle-

- Nie ma odwrotu co nie?-

- Nie ma słońce-

- Scarlett a co ty tu robisz?-

- Zaintrygowało mnie czego Chris szuka. Teraz już wiem-

Uśmiechnęła się do nas.

- Chodźcie a potem ciocia Scarlett chce porozmawiać z przyszłą mamusią -

- Czyli słyszałaś?-

Kiwnęła głową a ja westchnęłam wiedząc, że nie uniknę tego co ma być. Sebastian wziął mnie za rękę i wszyscy wróciliśmy na salę akurat po to, żeby powiedzieć co trzeba. Jednak nim cokolwiek zrobiłam ktoś wpadł do sali i wziął jeden z mikrofonów.

- To oszustwo! Ona kłamie!-

Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi ani o kim mowa.

- Nie jesteś Margaret Oriones i w cale nie kochasz go!-

Serio? Desperacja jak nic. Rozległy się szepty, więc zabrałam drugi mikrofon.

- No masz rację. Nazywam się Margaret Stan-

- Wiesz co miałem na myśli!-

- Tak, ale o tym też wszyscy wiedzą. Żadnej rewelacji nie robisz. Bliskie mi osoby wiedzą co się stało i dlaczego zrobiłam to co zrobiłam a o swoich uczuciach do Sebastiana nie muszę nikogo przekonywać-

- Też tak uważam. Wyprowadźcie go-

Jeszcze mi byłego na ślubie brakowało. Coś jeszcze krzyczał, ale już nie słuchałam.

- W porządku?-

- Trochę się zdenerwowałam, ale już mi przeszło-

- Nie powinnaś się teraz denerwować-

- Małemu groszkowi nic nie jest-

- Małemu groszkowi?-

Ou. Mikrofon był za blisko. Hehe. Umrę zaraz.

- Może wszystko po kolei co?-

Zawołałam mamę, Roberta i rozejrzałam się po wszystkich.

- Co tu dużo mówić? Mamo, dziękuję Ci, że zawsze byłaś bez względu na to jaka byłam, za wszystkie rady, za znoszenie mojego marudzenia...-

- Szczególnie gdy byłaś chora-

- Zwłaszcza wtedy. Dziękuję za wszystko a szczególnie za twą wiarę we mnie i wsparcie, bo bez tego nie było by mnie tu, gdzie jestem-

Przytuliłam mamę i wręczyłam jej pudełko z kolczykami a także prezent niespodziankę. Teraz Robert.

- Teraz powinnam podziękować tacie i tak też zrobię. Robert może i nie jesteś moim ojcem, ale tak Cię traktuje, odkąd się znamy. Dziękuję, że poprowadziłeś mnie dzisiaj do ołtarza, za każde słowa otuchy i po prostu za to, że jesteś mi jak ojciec-

- To ja dziękuję Margaret-

Zamknął mnie w uścisku a potem wręczyłam mu mały prezent. Przyszła kolej na Sebastiana, który też powiedział kilka słów. Już miałam powiedzieć coś jeszcze, gdy niespodziewanie podeszła do mnie mama Sebastiana.

- Margaret, chciałam Ci podziękować i przeprosić-

- Ależ nie ma za co Pani Orlovschi-

- Jest za co. Mój syn przy Tobie jest naprawdę szczęśliwy i przyznaję, że źle zrobiłam oceniając Cię. Widząc, ile dajesz mu szczęścia i ile dla niego robisz jestem szczęśliwa, że wybrał Ciebie Margaret-

- Cóż mogę powiedzieć tylko, że cieszę się z tego przypadkowego spotkania w barze, gdy sprowadziłam się do Londynu a skoro już była mowa o małym groszku to zostaje mi tylko powiedzieć, że niedługo do rodzinki dołączy mały rozrabiaka-

Wszyscy nam gratulowali. Reszta imprezy przebiegła bez zakłóceń. W końcu koło 3 dotarliśmy do swojego pokoju, kompletnie wykończeni tym wszystkim. Naszą podróż poślubną podzieliśmy na dwa. Pierwsza połowa lipca w Monaco a druga połowa w Rumuni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro