Wakacje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pojedźmy gdzieś na jakieś małe wakacje mic (mała)

Wakacje? No, ale dokąd?

Ja wiem? Może Hiszpania?

Hiszpania? Chyba bym wolała Hawaje albo może Monako?

W takim razie Monako. Możesz się już pakować

A ty przypadkiem nie pracujesz?

Kiedy ostatnio byłaś na wakacjach?

Szczerze to przy mojej rodzinie to nigdy nie byłam

To tym bardziej. Pakuj się szybciutko i rezerwuj najbliższy lot do mnie

Aye kapitanie

Rozłączył się a ja pokręciłam niedowierzając w tego szaleńca.

- Jesteś?-

- Jestem Liss! W pokoju!-

Po chwili do mojego pokoju wpadła blondynka.

- Jak tam Pani Stan?-

- Jeszcze nie jestem Panią Stan-

- Jeju kwestia dni-

- Jak Wam się wszystkim śpieszy na ten ślub. Może zróbcie to bez nas co?-

- Haha, czemu nie. Dobra lepiej mów jakie plany na święta-

- Święta są jeszcze daleko-

- A ślub, kiedy?-

- Liss wyluzuj. Minął niecały miesiąc od zaręczyn a ty świrujesz bardziej niż ktokolwiek-

- Bo jesteście moją ulubioną parą sław-

- A wy, kiedy postanowicie się ustatkować?-

- Też bym chciała wiedzieć-

- Przyjdzie i na Ciebie pora a teraz bądź kochana i pomóż mi się pakować-

- Jedziesz do Seby?-

- Wymyślił, że potrzebujemy wakacji-

- I ma rację. Cud, że się zgodziłaś, bo mnie się nie udało-

- Obiecuję następne są twoje-

- No ja myślę-

Uśmiechnęła się i zaczęła mi pomagać wybrać ubrania na wakacje w Monako. Gdy już byłam spakowana zarezerwowałam najbliższy lot i spędziłam jeszcze trochę czasu z przyjaciółką. Miałam wieczorny lot. Oczywiście Sebastian uparł się, że mnie odbierze. Lot dłużył mi się niesamowicie, ale było warto. Na lotnisku czekał na mnie ukochany, który bardziej przysypiał niż mnie wypatrywał, ale był środek nocy, więc nie ma co się dziwić.

- Hej śpiąca królewno-

- Jesteś. Już się bałem, że przegapiłem twój lot-

- Mówiłam Ci, że nie musisz mnie odbierać-

- I się zamartwiać czy coś Ci się nie przytrafi złego?-

- Wyjątkowo nic więcej nie powiem a teraz chodźmy już-

- Z chęcią-

Wziął moją walizkę, objął mnie ramieniem i opuściliśmy lotnisko. Oczywiście musiał się upierać, że da radę prowadzić, ale tu już nie odpuściłam. Dobrze, że o tej porze ruch był nie wielki i szybko dotarliśmy do domu.

- Tęskniłem maluchu-

- Ja za tobą też-

Nim cokolwiek zrobiłam wziął mnie na ręce, zaniósł do sypialni i zaczął całować. Tak jak przed chwilą przysypiał tak teraz nie było mowy o jakimkolwiek spaniu.

- Przez najbliższe dwa tygodnie nie dam Ci spokoju laleczko-

- A podobno miałam mieć najlepsze wakacje życia-

- I takie będą-

Spojrzał na mnie i znowu pocałował. Jego pocałunki były zachłanne, ale moje nie były lepsze. Nie czekając na jego kolejny ruch zdjęłam mu koszulkę a on moją. Brakowało mi go a odległość i praca niczego na mnie ułatwiały.

- Słońce?-

- Tak?-

- Zmiana planów-

Odsunęłam się od niego.

- Co masz na myśli?-

- Zamiast do Monaco lecimy do Melbourne-

- Masz na myśli Australię?-

- Zgadza się-

Witaj świecie pająków, aligatorów, kangurów i innych przerażających stworzeń.

- Coś nie tak?-

- Tak jak kangury są w porządku tak cała reszta już niekoniecznie-

Przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu nie rozumiejąc o czym do niego mówię.

- W takim razie powiem Chrisowi, że nie przyjedziemy-

- Wątpisz we mnie?-

- Chciałem, żeby twoje wakacje były idealne-

- Już są-

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Z jednej strony zmęczenie a z drugiej pożądanie. Nigdy nie umiałam poprawnie rozwiązać tego problemu, ale tym razem został rozwiązany za mnie. Po południu mieliśmy lot do Melbourne, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu dla siebie. Oczywiście sama wycieczka do Melbourne nie była jedyną zmianą, bo okazało się, że wakacje robimy dłuższe. Wszystko na ostatnią chwilę.

- I nie zamierzasz narzekać ani robić mi kazań?-

- Z jakiego powodu?-

- Że tak na ostatnią chwilę-

- Wiesz, ile ja wżyciu takich decyzji podjęłam? Owszem wolę wiedzieć wcześniej, ale to nie koniec świata-

- Naprawdę?-

- Oczywiście, że tak. Całe moje życie to spontaniczne decyzje, no z paroma wyjątkami-

Uśmiechnęłam się do niego i resztę podróży spędziliśmy na rozmowach i innych zajęcia umilających podróż. W końcu znaleźliśmy się na lotnisku.

- Twój przyjaciel wie, że będę?-

- Wie tylko, że nie będę sam-

- Czy jeszcze czymś mnie chciałbyś zaskoczyć?-

- Może później-

Uśmiechnęłam się do niego. Wypożyczyliśmy auto i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nie miałam pojęcia, dokąd jedziemy, ale bardziej stresowałam się poznaniem jego przyjaciela.

- Poznam samego Thora. Nie spodziewałam się takiego zaszczytu-

- To jego spotyka zaszczyt spotkania wspaniałej Pani Stan-

- To tak pogrywasz? Was wszystkich spotkał zaszczyt, że zostaliście dopuszczeni w tak bliskie kręgi lady Margaret-

Zaśmiałam się.

- Wiele osób jest tak blisko Ciebie?-

- Nie. Ze wszystkich ty i moja przyjaciółka jesteście najbliżej mnie. Wiecie dosłownie wszystko. Właściwie to, gdzie jedziemy?-

- Zaraz zobaczysz-

Po chwili moim oczom ukazał się dom a raczej bym powiedziała, że willa. Byłam tak zachwycona, że nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. W końcu auto się zatrzymało. Wysiadłam i wciąż nie mogłam się napatrzeć na budynek, bo robił wrażenie, chodź sądziłam, że po odwiedzeniu Hiddlestona i królewskiej pary już nic mnie nie zaskoczy. Dopiero głos Sebastiana oderwał mnie od wszystkiego.

- Piękna, idziesz?-

- Co? Ah tak, wybacz. Zamyśliłam się-

- Myślicielem zostaniesz-

- Ja nim już jestem-

Naszą małą pogawędkę przerwało otwarcie się drzwi frontowych i ktoś wyszedł nam naprzeciw. Teraz to ja naprawdę jestem mała.

- Witaj przyjacielu, miło Cię znów widzieć-

- Ciebie również stary-

Przywitali się a następnie blondyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.

- Miło Cię wreszcie poznać Margaret-

I zamknął mnie w uścisku tym samym zaskakując mnie. Jednak po chwili odwzajemniłam uścisk.

- Zapraszam przyjaciele-

Poprowadził nas do środka, gdzie przywitała nas jego żona a następnie udaliśmy się do przestronnego salonu.

- Margaret właściwie to skąd znasz Sebastiana?-

- Przecież poznali się na Comic Con, Chris nie pamiętasz?-

- Właściwie to pierwszy raz zupełnie przypadkiem poznaliśmy się w barze-

- W barze?-

- Tak. Nie żebym była fanką takich miejsce, ale wtedy "Silver Bar" był moim zbawieniem po prostu-

- A nie przypadkiem ja?-

- Jakżebym mogła zapomnieć o tym jak mnie wybawiłeś od byłego-

I opowiedziałam jak to się pierwszy raz przypadkiem spotkaliśmy a dodatkowo w skrócie opowiedziałam całą resztę.

- Naprawdę? Cały czas pracujesz? Żadnego odpoczynku?-

- Jakieś tam dni wolne mam, ale tak żeby na wakacje to nie bo każda próba wakacji kończyła się fiaskiem-

- Nawet jak mieszkałaś w Polsce?-

- Tego to ja nawet bym wakacjami nie nazwała. Przy mojej rodzinie nigdy się nie dało odpocząć. No może jak byłam dzieckiem, ale później to najlepiej było zostać w domu i tyle-

- W takim razie te wakacje będą niezapomniane. Już my o to zadbamy-

Spojrzałam na blondyna a następnie na szatyna.

- Mam rozumieć, że to jest to twoje „zaskoczę Cię później"?-

Nic nie odpowiedział tylko spojrzał gdziekolwiek byle nie na mnie. Reszta przyglądała mi się nie wiedząc co zrobić.

- Sebastian? Zaszczycisz mnie wreszcie spojrzeniem?-

Ale nie zareagował. Wstałam, pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy na balkon.

- Sebastian?-

- Gniewasz się?-

- Co najwyżej o to, że nie chcesz na mnie spojrzeć. Dlaczego uważasz, że się gniewam?-

- Bo nie powiedziałem Ci o tym wszystkim-

- Nie gniewam się, bo nie ma o co. Wyrosłam z takiego obrażania się-

W końcu spojrzał na mnie zaciekawiony tym co powiedziałam.

- No nie patrz tak na mnie. Kiedyś się obrażałam o wszystko-

- Naprawdę?-

- Mhm. Dawna ja mogłabym się obrazić o to, ale nie przejmuje się tym tylko cieszę się z twojego pomysłu. Uznajmy, że to miało być niespodzianką-

- W porządku a będziesz zła jak powiem, że tu zostajemy?-

- Tu to znaczy?-

- No u Chrisa-

- Liczyłam na troszkę prywatności, ale dobrze, bo i tak w końcu będę mieć Cię na wyłączność-

- Cały czas masz-

Uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło. To był dobry pomysł, żeby tak się wyrwać od wszystkiego i zrobić sobie wakacje. Spędzaliśmy czas na robieniu tylko fajnych rzeczy. Oglądanie zwierzaków, chodzenie na plażę, zwiedzanie a nawet nauka surfingu w moim wypadku, bo czemu by nie a nawet jakieś małe wycieczki.

- Krasnoludku?-

- Co tam Jeffersonie?-

- Wiem, że to pewnie za szybko, ale weźmy ślub tutaj-

- Australijski ślub?-

- No tak. Nasza dwójka i Chris z rodzinką. Nikt więcej nie musi wiedzieć-

- No nie wiem. Nie za szybko to wszystko się toczy?-

- Chciałbym Cię już mieć za żonę-

- Wiem, ale chciałam przynajmniej mieć przyjaciół przy sobie w tym wyjątkowym dniu-

- Możemy przecież...-

Uciszyłam go pocałunkiem.

- Jakiś ty niecierpliwy, ale chyba znam rozwiązanie. Wolisz maj czy czerwiec?-

- Co?-

- No odpowiedz. Maj czy czerwiec-

- Czerwiec-

- W takim razie niech będzie czerwiec-

- A co będzie w czerwcu?-

- Ślub. Skoro Pan Stan taki niecierpliwy a mnie nie śpieszon to czerwiec jest kompromisem-

- Naprawdę?-

- Aha. Czujcie się już zaproszeni-

Sebastian mnie podniósł i okręcił a następnie pocałował.

- Jesteś wspaniała skarbie-

- Zdarza mi się-

Ledwo wróciliśmy z wakacji a już zaczęliśmy planowania do ślubu i wspólnego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro