1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

witajcie w nowej historii. niespodziewanka:]] mam nadzieję, że tego namseoka polubicie tak jak moje inne powieści^^
enjoy, kaczuszki!!
-yoni♡ 


Jak zawsze byłem za wcześnie. Usiadłem na ławce przed wejściem do szkoły i wyciągnąłem telefon z kieszeni ciemnych spodni. Napisałem do przyjaciół, chcąc się dowiedzieć za ile ktokolwiek będzie, jednak nie uzyskiwałem odpowiedzi od nikogo przez najbliższe piętnaście minut, więc schowałem urządzenie i wpakowałem zmarznięte ręce do kieszeni grubej bluzy. Obserwowałem jak pierwszoklasiści i niektóre starsze roczniki wchodzą już do szkoły, spiesząc się na zajęcia, a ja siedziałem jak kołek w miejscu, bo przyjechałem dwie godziny wcześniej, myląc środę z czwartkiem. I to po feriach.

Rozejrzałem się ponownie dookoła i postanowiłem wejść do szkoły, żeby za bardzo nie zmarznąć. Zmieniłem swoje trampki na klapki i powolnym krokiem udałem się do biblioteki, mając nadzieję, że będzie już otwarta i będę mógł spokojnie przesiedzieć najbliższe dwie godziny, czekając na pierwsze zajęcia. Nacisnąłem na klamkę w białych drzwiach i odetchnąłem z ulgą, kiedy bez problemu ustąpiła pod moim naciskiem. Cicho wsunąłem się do środka i usiadłem przy pierwszym lepszym stoliku. Dla niepoznaki wyjąłem książkę z koreańskiego i otworzyłem ją na randomowej stronie. Po obejrzeniu jej kilka razy pod rząd, ponownie rozejrzałem się i zauważyłem, że uważnie przypatruje mi się bibliotekarka. Posłałem jej lekki uśmiech i szybko wróciłem do przeglądania nowego podręcznika.

Na szczęście po około godzinie dostałem wiadomość, że jedna z moich przyjaciółek też już jest, bo podwoził ją tata i postanowiła wykorzystać ofertę, żeby się nie tłuc autobusami przez całe miasto. Spakowałem swoje rzeczy do plecaka i wyszedłem z biblioteki. Obrałem drogę do szatni, gdzie spotkałem Eunji – wysoką i szczupłą szatynkę o sarnich oczach.

- Cześć, kaczucho – przywitałem się.

- Spierdalaj, Joon – parsknęła dziewczyna, ubierając swoje klapki z namalowanymi kaczkami.

- Dwa tygodnie przerwy i wróciła ci się łacina podwórkowa? Jesteśmy w gimnazjum? – zaśmiałem się.

- Dwa tygodnie przerwy, a ty znowu jesteś taki wkurwiający? Chyba naprawdę jesteśmy w gimnazjum.

Eunji i ja znamy się od podstawówki, poznaliśmy się zupełnie przypadkowo. Raz spotkaliśmy się na wagarach i od tamtej pory trzymaliśmy się razem. Przeżyliśmy wiele chwil, od leczenia złamanego serca dziewczyny przez jakiegoś idiotę w czwartej klasie podstawówki, po nasz pierwszy pocałunek. Ten pocałunek był testem, próbą. W drugiej gimnazjum dużo myślałem o swojej orientacji i ten pocałunek mnie utwierdził w przekonaniu, że jestem gejem. Eunji od zawsze otwarcie mnie wspierała, a w poważnych sytuacjach potrafiła udawać moją dziewczynę, żeby zaspokoić oczekiwania moich rodziców.

- Jak sytuacja z Tae? – zapytałem, opierając się o szafki.

- Bez zmian. Poszliśmy na jedną randkę, ale nic się nie zmieniło między nami – wzruszyła ramionami.

- Czyli zostajecie przyjaciółmi?

- Tak, nasza paczka nigdy się nie rozpadnie. Frajerzy zawsze trzymają się razem – puściła mi oczko.

To w sumie nie my nadaliśmy sobie taką nazwę. Kiedy w gimnazjum zacząłem spędzać czas z Eunji, Taehyungiem i Mirai ludzie zaczęli szeptać, że dziwaki się przyjaźnią z dziwakami, a z czasem zaczęli naszą grupkę nazywać Frajerami. Nie przeszkadzało nam to i przyjęliśmy nazwę tak jakbyśmy to my ją wymyślili. Taehyung dołączył do naszej dwójki jako pierwszy. Chodził do równoległej klasy i trafił do nas przez historie, które krążyły na nasz temat po szkole. Jako ostatnia trafiła do nas Mirai, która przeniosła się podczas ferii letnich z Japonii do Korei. Dołączyła do nas dzięki Eunji, która została poproszona przez naszą wychowawczynię o opiekę nad nową koleżanką.

W zeszłym roku, kiedy przeszliśmy do tego samego liceum, do naszej grupy dołączyły jeszcze trzy osoby, z czego dwójka była od nas starsza o rok. Jeden chłopak – Yoongi trafił do nas przez swojego chłopaka Jimina. To bardzo specyficzna para – większość czasu sobie dokuczali, wytykali sobie błędy i śmiali się ze swojego wzrostu, jednak, kiedy widziało się ich razem od razu można było zauważyć ich szczególną więź. I o dziwo to Jimin zaprosił Yoongiego na pierwszą randkę, nie na odwrót. Yoongi był wtedy w drugiej liceum, a Jimin w pierwszej, jak my, spotkali się po meczu koszykówki na korytarzu. Jimin wpadł wtedy na Yoongiego i wylał na siebie sok pomarańczowy i zamiast przyznać się do winy i przeprosić, zaczął krzyczeć na starszego, który uznał to za przekomiczne, więc przez kolejne kilka tygodni zaczepiał Jimina, przypominając mu to feralne popołudnie. Z czasem Jimin zaczął się zakochiwać w Yoongim, zresztą z wzajemnością, jednak Yoongi nie potrafił podejść i zaprosić młodszego na randkę, bo zwyczajnie się obawiał odrzucenia. Na szczęście Jimin znany ze swojej niecierpliwości w końcu wykonał ten pierwszy krok, który zapoczątkował ich związek.

Ostatni członek naszej grupy to Seokjin, który był z roku Yoongiego i grał z nim w drużynie koszykarskiej. Jednak trafił do nas pełen ciekawości bez niczyjego zaproszenia, zupełnie jak Taehyung. Usłyszał kiedyś jak Jimin mówi Yoongiemu o naszym weekendowym spotkaniu i zwyczajnie do nich podszedł i zapytał czy może się dołączyć. Jin szybko odnalazł się w naszej grupie i bawił się z nami tak jakby znał nas od lat. Miał co prawda specyficzne poczucie humoru, które rozumieli jedynie Jimin i Mirai, jednak nie przeszkadzało nam to. Poczuwał się do bycia Frajerem tak jakby był nim od gimnazjum.

- Czyli Yoongi hyung i Jimin pozostają jedyną parą w grupie. To w sumie dobrze – poprawiłem torbę na ramieniu.

- Nie zapominaj o Jinie i lustrze – zażartowała Eunji.

- Czy moje piękne uszy się nie przesłyszały i usłyszałem swoje imię?

Zza zakrętu wyłonił się Seokjin, idąc w rozwiązanym krawacie i swoich klapkach marki Fila. Jak zawsze miał schludnie uczesane włosy i uprasowaną koszulę, która była włożona w czarne spodnie. Machał do nas, uśmiechając się lekko.

- Oppa! – zawołała zaskoczona Eunji i wstała z podłogi.

Dziewczyna szybko zmniejszyła między nimi odległość do zera i przytuliła go. Chłopak zaśmiał się i odwzajemnił uścisk.

- No wiem, te cztery tygodnie beze mnie były dla wszystkich ciężkie. Namjoon, jeśli chcesz również mogę cię przytulić. – zażartował.

- Podziękuję – zaśmiałem się. – Ale naprawdę dobrze cię widzieć, hyung.

- Was też. Chciałem wyjść z wami gdzieś w któryś dzień, ale byłem zawalony nauką na CSAT*.

(* CSAT – College Scholastic Ability Test, czyli ustandaryzowany test uznawany przez południowokoreańskie uczelnie, pisany w trzeci czwartek listopada)

- My sami siedzieliśmy w domu, wszyscy zadali nam próbne arkusze i zakuwaliśmy – oznajmiła Eunji, która wiązała krawat Jinowi, robiła to, odkąd chłopak dołączył do naszej paczki, nie cierpiała widzieć rozwiązanych krawatów.

- Czyli widzę, że każdy z nas spędził ostatnie cztery tygodnie bardzo owocnie.

- Czy każdy to bym się kłóciła. Pisałam kilka razy z Jiminem i okazało się, że wyjechał z Yoongim do jego rodziny w Daegu, bo dziadek miał urodziny – zaoponowała dziewczyna. – Ponoć była niezła afera, kiedy jego dziadek się dowiedział, że ma chłopaka i nigdy nie doczeka się wnuków.

- Chyba, że adoptowanych – dodał Seokjin.

- Nie w tym kraju, hyung. Bardzo dobrze wiesz, że nawet teraz strach chodzić po ulicach, a co dopiero myśleć o adopcji – odpowiedziałem spokojnie.

- Może zdąży się coś zmienić za jakieś dziesięć lat – wzruszył ramionami starszy. – Jakbym już był z mężczyzną to chciałbym mieć możliwość posiadania dziecka.

Seokjin był wyoutowanym biseksualistą, nigdy nie ukrywał swojej orientacji, nawet przed rodzicami, którzy przyjęli to w sposób jakby rozmawiali o tym co zjedzą na obiad następnego dnia. Był też przewodniczącym szkoły i klasy, a rok temu nawet kapitanem drużyny koszykarskiej. Z czasem miał już tyle zadań i obowiązków, że rada pedagogiczna kazała mu zrezygnować chociaż z jednego tytułu i padło na koszykówkę. Za siebie postawił na stanowisku Yoongiego, który miał całe cztery tygodnie, aby przygotować się mentalnie do nowych obowiązków.

Nagle poczułem ciężar na plecach i pochyliłem się do przodu, stękając z bólu. Usłyszałem znajomy śmiech i sam się uśmiechnąłem, po chwili zrzucając z pleców intruza, który na mnie naskoczył. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a Taehyung, który właśnie siedział na podłodze jęcząc z bólu, zaczął nas wyzywać od nieczułych debili. W końcu wstał z podłogi, wziął swojego klapka i uderzył mnie kilka razy w plecy, co było jeszcze zabawniejsze.

- Ciekawe czy się będziesz tak śmiał jak cię zaklapeczkuję na śmierć! – zagroził, sam się śmiejąc.

- Ogarnijcie się, nasze papużki nierozłączki idą! – zawołał Seokjin, który nadal się śmiał z zaistniałej sytuacji.

Spojrzałem w stronę drzwi wejściowych i rzeczywiście przez szklane drzwi przeszedł Jimin i Yoongi, trzymając się za ręce. Jak zwykle Jimin do nas pomachał, uśmiechając się szeroko, natomiast starszy chłopak pozdrowił nas skinieniem głowy, nie siląc się na uśmiech. Kiedy do nas podeszli i wymieniliśmy się powitaniami, zauważyłem, że coś było nie tak i obstawiałem, że to było coś większego kalibru niż zwykła rodzinna kłótnia, ale zdecydowałem, że nie będę na razie pytał. Nie był to odpowiedni moment na takie tematy.

- Idziemy na górę? – zapytał Yoongi.

- Jeszcze nie ma Mirai, ale jeśli chcecie możecie iść, ja sama na nią zaczekam – oznajmiła Eunji.

- Ja mogę poczekać z tobą – dodałem spokojnie.

- Ja i Yoongi na pewno musimy się zwijać na zajęcia, bo zaczynamy za dwadzieścia minut – wtrącił Seokjin, poprawiając plecak na ramieniu.

- W takim razie idźcie – polecił Jimin i szybko pocałował policzek swojego chłopaka, który uśmiechnął się do niego. – Widzimy się na przerwie obiadowej!

Kiedy starsi już odeszli, Jimin westchnął ciężko, więc wymieniłem się porozumiewawczym spojrzeniem z resztą. Wszyscy widzieliśmy, że coś nie gra. Seokjin też musiał to zauważyć i dlatego zabrał wcześniej Yoongiego, żeby móc z nim spokojnie porozmawiać przed zajęciami. Czekając na Mirai, rozmawialiśmy na kilka tematów, jednak dziewczyny nadal nie było i nie chciałem już dłużej zwlekać. Usiadłem obok Jimina i szturchnąłem go łokciem w bok.

- Co się stało w Daegu? – zapytałem.

- Sporo rzeczy – zaczął spokojnie chłopak. – Rodzice Yoongiego nigdy nie mieli nic przeciwko naszemu związkowi, tolerowali to i nawet bardzo mnie lubią, jednak pojechanie razem na urodziny jego dziadka to był błąd i naprawdę żałuję, że go do tego namówiłem.

Eunji poczuwając się do swojej roli wsparcia emocjonalnego w grupie od razu pojawiła się przy jego boku i położyła dłoń na jego ramieniu, dodając mu tym trochę otuchy. Blondyn posłał jej smutny uśmiech i przez chwilę niczego nie mówił, zbierając się w sobie, żeby kontynuować historie, która miała miejsce kila dni temu.

- Na początku wszystko było w porządku, rozmawiałem nawet z jego babcią, przekochana kobieta – kontynuował Jimin. – No ale w końcu dziadek zapytał kim jestem, a Yoongi nie chcąc kłamać odpowiedział, że jesteśmy razem od jakiegoś czasu. Wtedy wpadł w szał i zaczął krzyczeć, wyzywać, a nawet grozić mnie i mojej rodzinie.

- A co na to Yoongi? – zapytał Taehyung.

- Też zaczął krzyczeć, co rzadko mu się zdarza. Wcześniej słyszałem, jak krzyczy tylko raz, na treningu koszykówki – westchnął. – Po tym zaczęli wszyscy dookoła krzyczeć i miły obiad rodzinny zamienił się w agresywną dyskusję o tolerancji i potomstwie. Później Yoongi mnie zabrał stamtąd i poszliśmy na spacer, żeby ochłonąć, bo oboje tego potrzebowaliśmy. I jak tak chodziliśmy po okolicy my też się posprzeczaliśmy, ale na szczęście wszystko szybko sobie wytłumaczyliśmy.

- W takim razie co jeszcze cię trapi? – dopytałem.

- Myślę, że Yoongi jest na mnie zły. Mimo że uważa inaczej, sądzę, że dobrze myślę i mam rację.

- Rozmawialiście już o tym? – zapytała Eunji.

- Kilka razy, ale zawsze kończyło się to kłótnią, więc odpuściłem. Nie chcę się z nim kłócić.

- Uciekanie od kłótni nic wam nie da, a odwlekając rozmowę tylko z powodu obawy przed nieporozumieniem będzie was tylko bardziej ranić. – odezwał się głos za naszymi plecami.

- Mirai-chan! – zawołał Taehyung.

Czarnowłosa, niska dziewczyna stała w przydużych, białych klapkach i uśmiechała się do nas delikatnie. Jej postura zawsze była bardzo drobna i delikatna. Jeszcze w gimnazjum nauczyciele wychowania fizycznego obawiali się, że dziewczyna połamie sobie ręce przy grze w siatkówkę czy koszykówkę. Jednak nie warto oceniać książki po okładce, ponieważ w jej krucho wyglądającym ciele był ogrom siły i za każdy razem, kiedy nadarzała się okazja, ona lubiła ją pokazywać.

- Wybaczcie, że jestem tak późno, ale autobus się spóźnił – powiedziała, podchodząc do nas bliżej.

- Nic się nie stało, Mirai. Dobrze cię widzieć po przerwie. – uśmiechnął się do niej Jimin.

- Jiminie, nawet jeśli się pokłócicie to nie koniec świata. – powiedziała, kucając przed nim. – Jeśli się kochacie i wam na sobie zależy to pogodzicie się jeszcze tego samego dnia. Porozmawiajcie, powiedz mu jak się czujesz, nie narzucaj na niego swojego poglądu tylko dowiedz się co on czuje. Wtedy razem dotrzecie do rozwiązania.

Mirai była znana z jej dobrego serca i zrozumienia. Kiedy przechodziliśmy jakieś trudne sytuacje, ona potrafiła nam naprawdę dobrze doradzić. Czasami nadal miała problemy ze zrozumieniem czegoś w języku koreańskim lub popełniała drobne błędy, jednakże, kiedy chodziło o udzielenie pomocy Mirai nigdy nie potrzebowała zbyt wielu słów czy tłumaczeń. Można by powiedzieć, że rozumieliśmy się bez słów.

- Masz rację, Mirai – szepnął Jimin po chwili ciszy. – Dziękuję wam, porozmawiam z hyungiem dzisiaj po szkole.

- Jak już wracamy na ziemię, to ja i Taehyung musimy uciekać na zajęcia. Zaczynamy koreańskim – westchnęła Eunji.

- My też – spojrzałem na zegarek. – Matematyka wzywa.

- O w mordę! – krzyknął Jimin, po chwili zakrywając usta. – Przez te sprzeczki z Yoongim całkiem zapomniałem o zrobieniu arkuszu z matmy. Cholera jasna.

- Pani Choi cię zabije, jeśli się dowie – powiedziałem, realnie przejęty sytuacją.

- No wiem!

- Usiądziesz ze mną, Jiminie – zdecydowała Mirai. – Jak będzie potrzeba będę ci podsuwała rozwiązania.

Jimin ucieszył się do tego stopnia, że nie mógł powstrzymać się od przytulenia Japonki, która bardzo nie przepadała za czułościami i wchodzeniem w jej przestrzeń osobistą. Widać było na początku, że skrzywiła się, jednak ostatecznie przymknęła na to oko i delikatnie poklepała chłopaka po plecach. Kiedy blondyn zorientował się co zrobił, szybko odsunął się od dziewczyny i przeprosił ją kilka razy pod rząd, na co machnęła tylko ręką.

Eunji i Taehyung pognali na trzecie piętro budynku do swojej sali, natomiast ja, Mirai i Jimin poszliśmy na pierwsze pod naszą salę. Weszliśmy do środka i usiedliśmy tam, gdzie mieliśmy w zwyczaju rok temu. Mirai i Jimin usiedli w trzeciej ławce, a ja sam za nimi w czwartej. Zazwyczaj siedziałem sam, ponieważ nikt nie chciał ze mną siedzieć. Nigdy mi to za bardzo nie przeszkadzało, bo miałem więcej miejsca dla siebie i nikt mnie nie rozpraszał ciągłym zagadywaniem. Wiedziałem jednak, że jak ktoś się przeniesie do naszej klasy to mogę pożegnać się z wolnością i spokojem, ponieważ miejsce obok mnie było jedynym wolnym miejscem w całej klasie.

Odkąd tylko usiadłem na krześle słyszałem poszeptywania ze wszystkich stron, że ktoś ponoć przeniósł się do naszej szkoły aż z Seulu, co było trochę dziwne. Kto chciałby z Seulu uciekać do Ilsan do jakiegoś marnego liceum ogólnokształcącego? Przysłuchiwałem się jedynie tym rozmowom, nie wtrącając się ani jedną sylabą, bo i tak nikt nie zwróciłby uwagi na moje zdanie czy wypowiedź. Inni uczniowie rozmawiali ze mną tylko wtedy, kiedy trzeba było coś załatwić z nauczycielem albo zaproponować jakieś wycieczki czy obozy naukowe, ponieważ byłem przewodniczącym. W resztę dni byłem dla większości niewidzialny.

Wyjrzałem za duże okno i westchnąłem cicho, marząc o tym, żeby móc opuścić już mury tego budynku, wyjechać do stolicy na studia i tam zostać. Uczyłem się ponadprzeciętnie, byłem w najlepszej piątce w całej szkole w osiągnięciach naukowych, dlatego też sami nauczyciele powtarzali, żebym szedł dalej w zaparte, a napiszę egzaminy wstępne perfekcyjnie i trafię na moją wymarzoną uczelnię. Zawsze wtedy odpowiadam, że nie mają się o co martwić, ponieważ nie mam zamiaru zwalniać, a jedynie przyspieszać. Taka odpowiedź satysfakcjonuje nauczycieli i opuszczają mi kolejne gadki o kolejnych osiągnięciach na najbliższe kilka tygodni.

Nagle usłyszałem otwieranie drzwi wejściowych, więc podniosłem się z krzesła i poprowadziłem klasę do przywitania naszego nauczyciela. Pani Choi również nas przywitała z wielkim uśmiechem i po krótkim wstępie i rozmowie na temat ostatnich tygodni ferii, powiedziała, że od dzisiaj dołącza do naszej klasy nowy uczeń. Po sali ponownie rozległy się szepty o tajemniczym nowym uczniu z Seulu, dopóki pani Choi wszystkich nie uciszyła.

- Proszę wejdź! – zawołała, patrząc za nadal otwarte drzwi.

Zaciekawiony podniosłem wzrok znad zeszytu i zmarszczyłem brwi, skanując kolejne centymetry postury i twarzy nowo przybyłego chłopaka. Szczupła sylwetka, szeroki uśmiech w kształcie serca, delikatne oczy i długi nos. Kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy na kilka chwil, poczułem jakby los zwrócił mi coś czego mi brakowało przez ostatnie dziesięć lat. Gwałtownie podniosłem się z krzesła i nie łamiąc kontaktu wzrokowego, z szerokim uśmiechem, wykrzyczałem jego imię, strasząc tym samym kilku nic nieświadomych uczniów siedzących w klasie.

- Hoba!

Moje serce biło szybko, czułem jak na nowo łapię powietrzę a mój widok się rozjaśnia, z każdą kolejną minutą, kiedy obserwowałem czerwieniącego się Hoseoka na środku klasy. Nie potrafiłem przestać myśleć o tym co właśnie się wydarzyło, w głowie miałem jedynie uśmiechniętego czarnowłosego chłopaka, a na ziemię przywróciło mnie dopiero odchrząknięcie nauczycielki. Otrząsnąłem się z szoku i przeprosiłem, siadając na miejscu. Nadal patrzyłem na mojego przyjaciela z dzieciństwa, który przedstawiając się czasami łapał moje spojrzenie i czerwienił się jeszcze bardziej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro