4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

enjoy!
-yoni♡

- Jest coś między tobą a Hoseokiem? – zapytała Eunji, siedząc ze mną na trybunach na hali sportowej naszej szkoły.

Pytanie mnie zaskoczyło do tego stopnia, że zakrztusiłem się własną śliną. Hoseok, Yoongi i Seokjin byli na boisku i grali mecz koszykówki, a ja i Eunji siedzieliśmy w drugim rzędzie, czekając na Jimina, który poszedł po napoje do automatu za halą. Zupełnie nie spodziewałem się tego pytania. Dziewczyna zaczęła klepać mnie po plecach, do czasu aż nie przestałem kasłać.

- Ji, ja pierdolę – wyksztusiłem z siebie. – Co to za pytanie?

- Normalne. Widzę jak na siebie patrzycie – odpowiedziała spokojnie.

- Nie, nienormalne. Jesteśmy przyjaciółmi, co mogłoby między nami być?

- No nie wiem, Namjoon, może coś więcej niż przyjaźń?

- O kim rozmawiamy? – zapytał Jimin, siadając między nami i podał nam napoje.

- O nikim – powiedziałem.

- O Namu i Hobim – odpowiedziała w tym samym momencie Eunji.

Spojrzałem na nią morderczym spojrzeniem, nie mogąc uwierzyć, że powiedziała to Jiminowi. Bardzo go lubię i jest świetnym przyjacielem, ale przy okazji paplą. Nie umie utrzymać języka za zębami jak coś mu się powie. Chcieliśmy w tym roku zrobić przyjęcie niespodziankę Yoongiemu i oczywiście zaangażowaliśmy w to Jimina, ale już kolejnego dnia się przyznał, że wszystko powiedział swojemu chłopakowi i podoba mu się ten pomysł. Teraz tylko czekać, jak zacznie gadać o czymś z Hoseokiem.

- A co z nimi? – zdziwił się Park, upijając łyk swojego napoju brzoskwiniowego.

- Namu chyba jest zakochany w Hoseoku – powiedziała Ji z szerokim uśmiechem.

Zabiję ją.

- Nieprawda – odpowiedziałem od razu. – Po prostu od dzieciństwa był dla mnie bardzo ważny.

- Tylko winny się tłumaczy – mruknęła Eunji.

- Poza tym – kontynuowałem. – Hoseok ma chłopaka, który został w Seulu.

- Związki na odległość się nie liczą – prychnął Jimin. – Nigdy nie wypalają.

- A jak Yoongi wyjedzie na studia? – spojrzałem na niego.

- Idzie rok później – powiedział. – Chce czekać na mnie jak skończę szkołę i razem pójdziemy na tę samą uczelnię.

Machnąłem ręką, zrezygnowany. Nie chciało mi się kłócić o tym czy związki na odległość są silne, czy też nie. O żadnym związku mi się nie chce kłócić, bo nawet w żadnym nie byłem. Bo kto by chciał być z takim nudnym kujonem jak ja? Tylko raz podobał mi się jeden chłopak i mi nie przeszło. Ale nie był teraz osiągalny. W końcu był szczęśliwy z kimś innym.

Obserwowałem Hoseoka, który biegał po boisku i co rusz zdobywał punkty dla drużyny, w której był. Sam Yoongi był pod wielkim wrażeniem jaki dobry jest w tym sporcie i obstawiam, że będzie chciał go wziąć do drużyny, żeby wystawić go do głównego składu na meczach sparingowych. Widać było, że czerpał z tego też dużo radości. Uśmiechał się, krzyczał i śmiał się, trzymając się za brzuch, co robił, odkąd był dzieckiem.

- Jak mamy myśleć inaczej, skoro przy każdej możliwej okazji robisz do niego maślane oczy? – zapytała po chwili Ji.

Przewróciłem oczami i ścisnąłem nasadę swojego nosa. Zaczynała mnie tym irytować i bardzo dobrze o tym wiedziała. Jednak znając ją, chciała to wszystko osiągnąć wyłącznie dla mojego szczęścia, bo wiedziała, że miłość nigdy nie była dla mnie łaskawa. Ale nie chciałem o tym gadać, na pewno nie teraz i nie przez najbliższe kilka tygodni.

- Może gdybyś go zaprosił na randkę, to by się coś zmieniło? – zaproponowała.

- Eunji, ile razy mam ci powtarzać, że on ma chłopaka? – zapytałem, nawet na nią nie patrząc.

- Chłopak nie ściana, a się przesunąć – powiedziała, a Jimin zaczął się śmiać.

- Ten tekst jest tak stary jak świat, a ty nadal go używasz? – parsknąłem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który pchał się na moje usta.

- Chciałem cię trochę rozbawić, bo zaczęły nad tobą latać czarne chmury i nie skończyłoby się to dobrze – wytłumaczyła, na co pokiwałem głową.

- Namjoon, naprawdę lubisz Hoseoka? – zapytał Jimin.

- Czy możemy porozmawiać o czymś innym? – zapytałem, znowu się irytując.

- Hej, ale po co te nerwy, skoro nikt cię nie obraża, co? – odpowiedział Jimin. – Chcemy z tobą o tym porozmawiać, bo chcemy dla ciebie jak najlepiej. Nieważne, że Hobi ma chłopaka w Seulu, nie ma go tutaj, a my zawsze będziemy Team Namu i będziemy ci kibicować jakbyś zaczął się ubiegać o względy Hoseoka.

- Do tego pomyśl, po co miałby się przeprowadzać z Seulu do Ilsan? Nie ma tu nic prócz ciebie – jego przyjaciela z dzieciństwa – dodała Eunji.

- Mieszacie mi w głowie – mruknąłem, starając się skupić na meczu.

- Nie mieszamy, mieszać w głowie możemy Hobiemu – oznajmił Jimin z uśmiechem. – Pogadam z nim i może mi powie coś więcej o tym jego seulskim chłopaku. A nuż, może dowiem się czegoś co nam pomoże w operacji Namu i Hobi zostają szczęśliwą parą!

Ponownie zakrztusiłem się, tym razem kawą mrożoną, którą przyniósł mi Jimin z automatu. Chłopak zaczął mnie klepać po plecach, a ja starałem się jakoś ogarnąć, ciągle kaszląc w zgięcie łokcia. W końcu zdołałem opanować oddech i kaszel, po czym odchrząknąłem kilka razy, biorąc łyk kawy z puszki.

- Jaka operacja? – zapytałem zachrypnięty.

- Wymyśliłem właśnie tę nazwę, fajna, prawda? – uśmiechnął się Jimin.

- Jest bardzo fajna, Jiminie – Eunji się zgodziła, klepiąc go po ramieniu.

- O jest przerwa! – zauważył Jimin, zrywając się z krzesła. – Idę do Yoongiego!

Chłopak zaczął przeskakiwać pojedyncze rzędy, w końcu wpadając w ramiona Yoongiemu, który nie był nawet zaskoczony zachowaniem swojego chłopaka. Czyli pewnie z każdą przerwą Jimin idzie powiedzieć parę słów otuchy Minowi, przy okazji zawstydzając go przed całą drużyną, ale on się tym nie przejmował. Podczas oficjalnych meczy, Jimin nie był dopuszczany do zejścia na ławkę zawodników, ale wtedy siedział w pierwszym rzędzie i był najgłośniejszą (i jedyną) cheerleaderką naszej drużyny, a przede wszystkim Yoongiego.

- Pomysł Jimina nie jest najgłupszy – odezwała się w końcu Eunji. – Może jak dowie się czegoś więcej to będziesz wiedział, jak działać.

- A czy ktokolwiek mnie zapytał czy w ogóle chcę to robić?

- Nie, bo dobrze wiemy, że chcesz. Jesteś po prostu tchórzem i sam nie zagadasz.

- Wow, dziękuję, Eunji. To naprawdę był potrzebny komentarz.

- Namjoon, bardzo dobrze wiesz, że mam rację – westchnęła dziewczyna. – Nie chcemy cię obrażać, chcemy tylko dać ci możliwość osiągnięcia tego, czego bardzo chcesz.

Nie odpowiedziałem na jej wypowiedź ani słowem. Nie chciałem o tym gadać. Ani teraz, ani najlepiej nigdy, chociaż biorąc pod uwagę to, że Jimin teraz o tym wie, niedługo ktoś inny może się zaoferować z „pomocą" w zdobyciu Hoseoka. A ja nie chciałem nikomu rozbijać związku, szczególnie mojego przyjaciela, który widocznie czuł się bardzo dobrze nawet w związku na odległość. Dopóki sam ze mną nie będzie chciał porozmawiać o czymś związanym z jego chłopakiem, to nie mam zamiaru poruszać tego tematu.

Po treningu, zdecydowaliśmy z Hoseokiem, że pójdziemy do mnie do domu. Mieliśmy jutro test z matmy, a on nie rozumiał za wiele, więc poprosił mnie o pomoc. Po drodze skoczyliśmy jeszcze po przekąski, ponieważ wiedziałem, że nie będzie nic do zjedzenia. Moja mama zazwyczaj wraca koło godziny 21 i dopiero wtedy w lodówce pojawiały się zakupy. Przy okazji odebrałem też paczkę z nowymi książkami z paczkomatu w naszej okolicy i po tym udaliśmy się od razy do mnie.

- Rozgość się – powiedziałem, zdejmując buty i kurtkę.

Wszedłem głębiej do przedsionka i skręciłem w lewo do przestronnej kuchni z jadalnią. Nasz dom był urządzony w nowoczesnym stylu i oprócz posiadania dwóch lodówek (jedna była na kimchi) zupełnie nie przypominał tradycyjnego, koreańskiego domu. Wyjąłem miskę na żelki i dwie szklanki na sok dla nas i wszystko przygotowałem.

Wyszedłem z kuchni i zobaczyłem, że Hoseok rozgląda się po salonie. To pomieszczenie było moim drugim ulubionym miejscem, zaraz po moim pokoju. Było urządzone ze smakiem, ale też bardzo rodzinnie, mimo że nasza rodzina składała się jedynie z dwóch osób. Na ścianach i nad kominkiem była masa zdjęć moich, mamy i ich osiągnięć oraz Frajerów. Ostatni raz aktualizowaliśmy zdjęcie, kiedy dołączyli do nas Yoongi i Seokjin. W głowie zanotowałem, że musimy w najbliższym czasie zrobić nowe zdjęcie.

Hoseok stał przy ścianie ze zdjęciami i patrzył na jedno, szczególne zdjęcie, które było też moim ulubionym wspomnieniem uchwyconym przez aparat fotograficzny siedem lat temu. Fotografia przedstawiała dwóch uśmiechniętych chłopców – jeden z wyrazistymi policzkami i dołeczkami, która dodawały mu uroku, a drugi o wiele szczuplejszy i uśmiechem, który wręcz rozjaśniał zdjęcie. Byłem na nim właśnie ja i Hoseok. Moja mama zrobiła je parę tygodni przed tym jak dowiedzieliśmy się o przeprowadzce Junga do stolicy. Odkąd Hobi opuścił Ilsan to zdjęcie wisiało dumnie na ścianie i czekało, aby zrobić jego rekonstrukcję.

- Możemy iść do mnie na górę – przerwałem jego proces myślenia, stając obok niego z tacką.

- Pewnie – odpowiedział z uśmiechem. – Pomóc ci jakoś?

- Chyba dam radę unieść tackę ze szklankami i miską żelek – parsknąłem. – Ewentualnie wymienimy się na szóstym schodku.

Chłopak uśmiechnął się szerzej i przytaknął głową. Wymiana na szóstym schodku była czymś naszym i tylko naszym. Kiedy Hoseok spędzał u mnie każde popołudnie po zajęciach i wnosiliśmy skarby w worku na górę do mojego pokoju, wymienialiśmy się w środku trasy wchodzenia po schodach, czyli szóstym stopniu, ponieważ było ich wszystkich dwanaście.

Ruszyliśmy na górę i niemal od razu weszliśmy do pokoju, ponieważ drzwi do niego znajdowały się po prawej stronie korytarza. Położyłem tackę na biurku, po czym zacząłem porządkować na nim rzeczy, żeby było więcej miejsca. W międzyczasie Hoseok się rozglądał i przeglądał moje książki poupychane na regale.

- Zawsze lubiłeś czytać, widzę, że teraz czytasz jeszcze więcej – zauważył.

- Prawda – zgodziłem się. – Trochę mi się tylko zmieniły preferencje.

- Chcesz iść na psychologię?

- Tak, skąd wiesz?

- Pytasz się serio, czy udajesz głupiego? – zaśmiał się chłopak.

- Ah, pewnie książki na półce mnie zdradziły – spojrzałem na szafki.

- Brawo, geniuszu – parsknął, siadając na moim pościelonym łóżku.

Uśmiechnąłem się lekko i podałem mu szklankę z sokiem pomarańczowym. Chłopak wziął napój, dziękując. Usiadłem obok niego i spojrzałem na sufit, nagle wpadając na pewien pomysł. Wstałem i podszedłem do włącznika światła. Wyłączyłem żyrandol u góry i lampkę na biurku, i ponownie usiadłem na łóżku obok przyjaciela.

- Teraz nic nie widzę – mruknął chłopak.

- Spójrz na sufit.

Chłopak chyba posłuchał mojej wskazówki, ponieważ po kilku sekundach usłyszałem ciche „wow" obok siebie. Uśmiechnąłem się i patrzyłem dalej na naklejone świecące w ciemności gwiazdki nad łóżkiem.

- Nadal je masz? – zapytał szeptem Hoseok.

- Tak. Kiedy wyjechałeś, chciałem je ściągnąć, ale w końcu zostały, aż do tej pory.

- Nigdy nie zapomnę jak prawie spadłeś z drabiny.

- Ja nigdy nie zapomnę, jak wciągnęliśmy na piętro tę drabinę pod nieobecność mojej mamy – zaśmiałem się.

- To było ciekawe doświadczenie. Ale było warto.

- Było warto – przytaknąłem, czego na pewno nie zauważył.

- Często myślałem o wysyłaniu do ciebie listów, ale zawsze, kiedy się za to zabierałem, myślałem o tym, że może jesteś na mnie obrażony i to nie ma sensu.

- Czemu tak myślałeś?

- Bo wyjechałem. Tak nagle. I zostawiłem cię samego.

- No coś ty – parsknąłem i szturchnąłem go lekko ramieniem, pamiętając, że ma w dłoni szklankę. – Na początku byłem zły, ale mama mi szybko wytłumaczyła, że to nie twoja wina, tylko twoich rodziców.

- Też byłem zły – przyznał chłopak. – Nie chciałem wyjeżdżać z Ilsan. Chciałem być blisko babci i ciebie. Chyba do tej pory mam urazę do nich, że mnie stąd zabrali.

- No ale wiesz, to twoi rodzice i się tobą zajmują.

- Prawda – westchnął ciężko. – Kilka razy chciałem wyjechać na przerwę do babci, ale za każdym razem wysyłali mnie na jakieś dodatkowe zajęcia organizowane przez szkołę, a jak zacząłem grać w siatkówkę to lądowałem na obozach siatkarskich.

- Przykro mi to słyszeć, Hoba. Musiałeś się czuć okropnie.

- Przez pierwsze kilka lat tak się czułem – zgodził się ze mną. – A później zrozumiałem, że kłótnie z nimi nie mają sensu i zacząłem się przystosowywać. Do teraz.

- Jak do tego doszło, że wylądowałeś znowu w Ilsan?

- Miałem dość ciągłych kłótni w domu, a najzabawniejsze jest to, że kłócili się o chorych, nocnych godzinach, przez co wiele nocy w ogóle nie przesypiałem – wyznał. – Moi rodzice miesiąc temu zdecydowali się na rozwód, dlatego tym czego od nich oczekiwałem to przeniesienie mnie do Ilsan, gdzie mógłbym odetchnąć i uczyć się spokojnie do egzaminów.

- Trzymasz się jakoś z tym rozwodem?

- Tak – odpowiedział bez zastanowienia. – Od dawna wiedziałem, że się nie kochali. Do gimnazjum nie dali tego po sobie poznać, a jak podrosłem i byłem na tyle kumaty, żeby zrozumieć sytuację, rozmawiali ze mną i sam zauważyłem, że coś nie gra. A teraz wszystko się posypało.

- Rozumiem, czyli przeniosłeś się tutaj na czas ich rozwodu?

- Na pewno zostaję tu do końca liceum, a później będę mógł sam za siebie odpowiadać i nie zmuszą mnie do zostania z jednym z nich. Wszystko wyjdzie z czasem.

- Dobrze, że tu wróciłeś – powiedziałem. – Tutaj jest twój dom. Dosłownie tutaj. Przy mnie.

- To prawda, Namjoonie.

Chciałbym wiedzieć czy teraz się rumieni. Czy patrzy na mnie, co jakiś czas zerka czy może ciągle ma wzrok wlepiony w sufit. Coś mi jednak mówiło, że teraz jego wzrok był skierowany w moją stronę. Ostrożnie sięgnąłem w jego stronę i złapałem jego dłoń, ściskając ją mocno, chcąc mu dać poczucie wsparcia i bezpieczeństwa. Hoseok odwzajemnił uścisk i przysunął się bliżej mnie.

Wziąłem głęboki wdech i po chwili się uśmiechnąłem, czując jego głowę na moim ramieniu. Rozluźniłem się i ułożyłem moją głowę na jego. Chwila, o której marzyłem od lat. Trzymać Hoseoka za dłoń i mieć go blisko siebie, jednak z tyłu głowy pamiętałem, że nie był mój i ma chłopaka, który jest setki kilometrów od nas.

- Mógłbym tak zostać na zawsze – szepnął Hoseok. – Na początku obawiałem się, że nie złapiemy tak szybko dobrego kontaktu.

- A jednak – odszepnąłem. – Możesz tak zostać, nie przeszkadza mi to.

- Gdzie twoja mama?

- Jeszcze w pracy. Wróci pewnie koło 21.

- Nie wiem, czy powinienem tyle u ciebie siedzieć, ale głupio tak wyjść bez przywitania.

- Nie przejmuj się. Nawet jeśli się z nią nie przywitasz dzisiaj, to możesz to zrobić innego dnia. Ale oczywiście możesz zostać, ile chcesz. Nawet na noc.

- Dzisiaj nie ma takiej opcji, ale jak najbardziej jestem za nocowaniem, jeszcze przed imprezą z resztą.

- Jestem za – zgodziłem się. – Teraz może siądźmy do matematyki? Jak skończymy przed przyjściem mamy, to zdążymy jeszcze pogadać o różnych rzeczach.

- Okej.

Sam sprawiłem sobie ból, podejmując się zakończenia tego idealnego momentu, który rysował się w mojej głowie od wielu lat i dni. Ostrożnie wstałem z łóżka, puszczając dłoń Hoseoka i zaświeciłem lampkę na biurku oraz górne światło. Siadłem przy dużym, drewnianym biurku i poklepałem krzesło obok, niemo zapraszając Hoseoka na korepetycje z matematyki. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro