10. Too Late To Say Goodbye

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis wrócił do domu z porannego biegania. Od tego dnia postanowił przynajmniej raz w tygodniu trenować, a sobota wydawała się być idealna na ćwiczenia fizyczne.

Wziął prysznic, zjadł coś i powoli zaczął szykować się do wyjścia. Był ciekawy, jaka jest mama Kate. Coś mu podpowiadało, że dziewczyna jest do niej podobna. Poza tym, Niall bardzo lubił Dorothy, więc to oczywiste, że musiała mu w czymś przypominać swoją ukochaną.

Zastanawiał się właśnie nad koszulą, którą powinien założyć, gdy ktoś zadzwonił do niego na FaceTime.

– Danielle? – odebrał zaskoczony, bo najczęściej dzwoniła do niego wieczorem. – Co tam?

– Bonjour Louis! – uśmiechnęła się. – Wszystko w porządku, a u ciebie?

– Też, zaraz wychodzę spotkać się z przyjaciółmi – usiadł na sofie, trzymając przed sobą telefon.

– Będzie tam też 'Arry? – ucieszyła się, gdy pokiwał głową. – Nie chcę ci przeszkadzać, ale strasznie się za tobą stęskniłam.

– Ja za tobą też, skarbie – przyznał ze smutkiem. Kochał swoja przyjaciółkę, a same rozmowy mu nie wystarczały.

– Może przyjechałbyś do Paryża? Ja w przyszłym miesiącu mam wolne, moglibyśmy się spotkać.

– A nie wolałabyś przyjechać tutaj? – zaproponował. – Poznałabyś moich przyjaciół...

– I 'Arry'ego?

– Zaliczam go do moich przyjaciół, więc tak – roześmiał się.

– Tak, bardzo bym chciała! – wyglądała na zadowoloną, ale błyskawicznie posmutniała. – A co jeśli oni mnie nie polubią?

– Danielle, to moi przyjaciele, pokochają cię od razu. Poza tym, jak można cię nie lubić? – odparł z uśmiechem. – To jak, powiesz mi jeszcze kiedy się spotkamy?

– Merci Louis! – wykrzyknęła zadowolona i gdyby mogła, pewnie by go przytuliła – Mam do ciebie prośbę; mógłbyś im nie mówić o tym, że lubię dziewczyny?

– Mon cherie, trójka z nich jest homo, naprawdę boisz się, że cię nie zaakceptują? – spytał z powątpiewaniem. – Ale jeśli wolisz, nic im nie powiem.

– Je t'aime! – powiedziała z uśmiechem. – Allez Au Revoir!

– Doucz się angielskiego – odparł złośliwie. – Do zobaczenia! – rozłączyli się.

Louis nie mógł się doczekać, aż znowu zobaczy się z Danielle. Naprawdę stęsknił się za nią i miał nadzieję, że jego przyjaciele ją polubią.

Tomlinson specjalnie przyszedł przed czasem do mieszkania Nialla. Pierwsze co go zdziwiło, to niesamowity porządek. Ta dwójka naprawdę musiała dużo pracować w nocy. Dodatkowo wszyscy byli już w środku i Kate nakrzyczała na niego za to, że się spóźnił.

– Jestem przed czasem! – bronił się. – Ale mam czekoladki dla twojej mamy.

– Wchodź szybko, bo czekaliśmy tylko na ciebie.

Wszyscy siedzieli w salonie, popijając herbatę. Louis zauważył kobietę w średnim wieku i od razu poznał, że to mama Kate. Miała podobne rysy twarz i kolor włosów. Dorothy ubrana była bardzo elegancko i siedziała wyprostowana.

– Dzień dobry, pani Hood – podał jej dłoń. – Jestem Louis, miło mi panią poznać.

– Dorothy Hemmings – odparła z uśmiechem, wystawiając swoją dłoń, żeby Louis ją pocałował. Z lekkim zaskoczeniem wykonał ten gest, po czym podał jej czekoladki. – Dziękuję Ci, Louis. Proszę, usiądź. I na przyszłość, nie mów do mnie po nazwisku mojego byłego męża.

– Przepraszam panią bardzo – powiedział szczerze, a kobieta roześmiała się dźwięcznie.

– Tym razem ci wybaczę, Louis – spojrzała na swoją córkę, która stała nad nimi. – Kathleen, czemu nie usiądziesz?

– Już, mamo – wykonała jej polecenie, ale Louis spojrzał zdziwiony na Harry'ego. Kathleen? Wiedział, że Kate to skrót, ale raczej stawiał na takie imię jak „Katherine". Z ruchu warg Stylesa wyczytał „później" i postanowił zostawić tę sprawę.

– Zayn, Liam, jak wam idą przygotowania do ślubu? – spytała kobieta.

– Dobrze, proszę pani – odpowiedział spięty Liam, biorąc filiżankę herbaty. – Mamy teraz dużo pracy...

– Rozumiem, ślub to poważna sprawa – mówiła spokojnie. – Myśleliście już o dzieciach?

Liam nerwowo spojrzał na Zayna, który nie miał pojęcia co powiedzieć. Przez chwilę kłócili się bez słów, piorunując się spojrzeniami, aż w końcu odezwał się Malik:

– Jesteśmy jeszcze dość młodzi – tłumaczył się. – Wolelibyśmy przez jakiś czas skupić się na sobie i pracy niż na dzieciach.

– Dzieci to największe szczęście, jakie może was spotkać – powiedziała Dorothy z delikatnym uśmiechem, a Kate prychnęła. – Właśnie, Niall, kiedy doczekam się zaproszenia na wasz ślub i narodzin moich wnuków?

– Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy – odparł, niepewnie patrząc na Kate.

– Proszę was, jesteście już tyle lat razem, dawno powinniście się pobrać.

– Tak jak ty i tata, żeby rozwieść się po kilku latach? – odezwała się blondynka. – Podziękujemy, tak samo jak z dziećmi.

– Nie chcesz mieć dzieci, Kathleen? – jej mama uniosła brwi.

– Chcę być na nie gotowa, żeby nie musiały być wychowywane przez przyrodnie rodzeństwo – prychnęła, ale Dorothy zignorowała jej wypowiedź.

– Harry, a co ty dzisiaj taki milczący? – zwróciła się do mężczyzny, który posłał jej delikatny uśmiech. – Coś się u ciebie zmieniło?

– Wszystko po staremu.

Louis jeszcze nigdy nie słyszał tak sztywnej i wymuszonej rozmowy. Dorothy i Kate tylko pozornie były podobne. Jej mama mówiła hiperpoprawnie, była poważna i zdystansowana. Jedynie Nialla traktowała z trochę większą sympatią. Louis czuł się zażenowany pytaniami, jakie im wszystkim zadawała i był szczęśliwy, gdy spotkanie wreszcie się skończyło.

– Dziękuję wam wszystkim za tak przemiłe popołudnie – pożegnała się z nimi. – Kathleen, jutro wyjeżdżam, więc jeśli chcesz się jeszcze ze mną spotkać, to powiedz.

– Nie wydaję mi się – uśmiechnęła się do niej sztucznie, zanim kobieta wyszła. Kate weszła do kuchni, wzięła butelkę whiskey i dolała sobie do herbaty. – Louis, na pewno masz pytania.

– Zgadłaś – przez chwilę przyglądał się, jak dziewczyna się upija. – Po pierwsze, to naprawdę masz na imię Kathleen?

– To pomysł mojej mamy, oczywiście – przewróciła oczami. – Jakby nie mogła dać mi na imię Katherine.

– No to z tymi dziwnymi imionami to się dobrałaś z Niallem – wtrącił się Zayn, a Kate posłała mu mordercze spojrzenie.

– Jakim cudem ty i Dorothy jesteście spokrewnione? – kontynuował Louis. – Albo inaczej, po kim ty jesteś taka popierdolona?

– Raczej po moim tacie – odpowiedziała.

– W takim razie mam nadzieję, że będę miał okazję go poznać – uśmiechnął się do niej.

– Powodzenia, nie widziałam się z nim od kilku lat – próbowała dolać więcej whiskey, ale Niall zabrał jej butelkę. – Od rozwodu mieszka w Stanach, nie ma nawet praw rodzicielskich.

– Zrobił coś? – zainteresował się Louis.

– Nie wiem dokładnie, byłam mała. Po prostu kiedyś pojechał na wycieczkę do Niemiec, która trochę się wydłużyła, a po tym widziałam go tylko raz. Obiecał mi, że kiedyś mi to wyjaśni, ale jeszcze tego nie zrobił i w sumie chuj mu w dupę. Mężczyźni to chuje – wzruszyła ramionami. – A teraz przepraszam, ale mam nadzieję, że nie zobaczę jej przez następne kilka miesięcy.

– To jak jej powiesz o zakończeniu związku? – spytał Liam, a Kate szerzej tworzyła oczy.

– Dajcie jej teraz spokój, jest zdenerwowana – bronił ją Niall.

– Czemu ja w ogóle mam jej o czymkolwiek mówić? – oburzyła się dziewczyna. – Nie muszę się jej spowiadać.

– To też rozwiązanie – mruknął Horan.

– Kate, twoja mama chce żebyś była taka jak ona, tylko lepsza – odezwał się Harry, słodząc swoja herbatę. – To klasyczny przypadek, gdzie matka poświęciła jakąś część swojego życia dla dziecka i teraz czeka na rewanż. Ma nadzieję, że nie popełnisz jej błędów. Jednocześnie Dorothy znalazła sobie nowego partnera, przez co w pewnym stopniu cię zaniedbała. Połączyła dwa problemy w relacji matka- córka i dlatego...

– Harry, kocham cię, ale nie chcę teraz doktora, tylko przyjaciela, który powie mi „nie pierdol, wszystko będzie dobrze" – przerwała mu.

– Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.

– Miało być mniej delikatnie, ale i tak dobrze. – uśmiechnęła się do niego. – A teraz chodźmy się wszyscy najebać.

Tego nie mogli odmówić.

Ω

W poniedziałek Louis z niecierpliwością wyczekiwał chwili, kiedy będzie mógł porozmawiać z Perrie sam na sam. Ta jednak przez większość dnia go unikała i zobaczyli się dopiero, gdy poprosił ją do biura.

– Wołał mnie pan? – spytała z uśmiechem, a Louis prychnął.

– Nie żartuj sobie, co się stało?

– Nie wiem o co ci chodzi – mruknęła.

– Nie rozmawiasz ze mną od czasu imprezy, co się stało? – ponownie spytał, ale dziewczyna wciąż nie odpowiedziała na pytanie. – Spytam inaczej, co takiego zrobiłaś z Edem, że mnie unikasz?

– A jak myślisz? – usiadła na jego biurku. – Pojechaliśmy do niego i...

– Starczy! – przerwał jej. – Ale powinnaś być zadowolona. No chyba, że zaczął już pisać do ciebie listy miłosne.

– Nie żartuj sobie – przewróciła oczami. – To była jednorazowa akcja, przecież już wyjechał.

– Czekaj, tobie jest smutno, że się nie zobaczycie? – zdziwił się.

– On jest po prostu fajny – wytłumaczyła. – Miło mi się z nim rozmawiało, to ja musiałam go namówić, żebyśmy pojechali do niego. I miałam nadzieję, że jest inny, dałam mu swój numer. Obiecał, że zadzwoni, ale oczywiście tego nie zrobił. Wszyscy faceci są tacy sami.

– Hej, Perrs – podszedł do niej, obejmując ją ramieniem. – Znasz zasadę trzech dni, prawda?

– Tak, jest porąbana – oznajmiła. – Kto w ogóle wymyślił, żeby czekać trzy dni, zanim się z kimś umówisz?

– Jezus! – wykrzyknął, a Perrie spojrzała się na niego jak na idiotę. – Serio, on to zaczął. Czekał trzy dni, żeby zmartwychwstać. Gdyby zrobił to po jednym dniu, nikt by nawet nie zauważył, że umarł. Ludzie byliby jak: hej Jezus, co tam? - Jak to co tam, wczoraj umarłem.

– Jesteś idiotą – stwierdziła, śmiejąc się.

– To nie wszystko. Wszyscy by wtedy mówili „ale wyglądasz na całkiem żywego" i musiałby im tłumaczyć, że zmartwychwstał, że to był cud i w ogóle – mówił z powagą, ale Perrie zaczynała się śmiać. – Nie mógł też wrócić w sobotę, bo przecież każdy jest wtedy zajęty imprezami, przeglądaniem twittera czy czesaniem sobie brody.

– Ludzie czeszą w soboty brody?

– Zapytaj Jezusa, on żył w tamtych czasach – odparł. – Czekał idealną liczbę dni, czyli trzy. Wszyscy już zaczęli płakać i wtedy BUM, wchodzi, tłum szaleje, wszyscy biją brawo.

– Spłyciłeś Biblię do imprez i czesania brody – podsumowała.

– Właśnie dlatego faceci czekają trzy dni, zanim zadzwonią do nowo poznanej dziewczyny. Jezus tak chciał.

– Czyli według ciebie, powinien zadzwonić dzisiaj? – upewniła się, a on w odpowiedzi kiwnął głową. – Dzięki, Louis. Powiem ci, że ty i Harry byliście naprawdę słodcy.

– Nie wiem, co mu się stało – uśmiechnął się delikatnie.

– Miałam na myśli was za czasów liceum – przewróciła oczami. – Ed mi opowiadał o waszym tańcu do Franka Sinatry w środku nocy – uderzyła go lekko w ramię. – Jesteś takim romantykiem.

– Kolejna osoba mi to już mówi – westchnął. – Dobra, nie myślmy o moim nieistniejącym życiu uczuciowym tylko wracajmy do pracy.

– Tak jest, szefie! – wyszła zadowolona.

Gdy tylko został sam w gabinecie i upewnił się, że Perrie zeszła na dół, zadzwonił do Eda.

– Louis, coś się stało? – usłyszał jego głos. – Dawno nie zdzwoniłeś, jakieś siedem lat!

– Och, cicho bądź rudy – roześmiali się. – Ty za to nie zadzwoniłeś do Perrie.

– Myślisz, że ona tego chce? Nie chcę się jej naprzykrzać...

– Ed, minęły trzy dni.

– Kurwa, naprawdę? – zdziwił się. – Skoro taka była wola Jezusa... Zadzwonię do niej teraz.

– Teraz to jest w pracy – zastanowił się. – Ale dzwoń, natychmiast.

– Dzięki, stary.

Ω

Louis nie spodziewał się, że aż tyle się zmieni między nim a Harry od czasu ich rozmowy w Cold Coffee. Teraz Styles zaczął przychodzić do knajpy i normalnie z nim rozmawiać. To wszystko było dla Louisa piękne, ale i dziwne równocześnie. Jakby bardzo powoli zaczynał na nowo poznawać Harry'ego. Czuł, że ten wciąż był dla niego tajemnicą. Traktował go jak zagadkę, którą bardzo chciał rozwiązać. Bał się jednak, że Harry tego nie chce. Może jemu sprawiło przyjemność bycie tak tajemniczym.

Louis spędzał właśnie wieczór w domu i układał w głowie wszystko, co wiedział o Harrym po ich rozstaniu. W głowie miał wciąż słowa Kate, która mówiła, że Styles jest jak otwarta książka. Louis był pewien, że musiał coś przeoczyć. Pomyślał, że w listach była jakaś ukryta informacja. Wyciągnął je i postanowił pobawić się w szpiega. Czytał co drugie słowo albo przystawiał kartkę pod światło w nadziei, że znajdzie ukrytą informację. To jednak się nie stało i listy okazały się być zwykłe, co oznaczało, że musiał się dokładniej wczytać.

Powoli czytał każde zdanie, analizując wszystko. Znowu łzy pojawiły się w jego oczach, ale starał się być spokojny. Przypominał sobie, czego uczyła go pani Bloom. Interpretację zaczynamy od biografii autora. Właśnie! Musiał zrozumieć kim był Harry i co przeżył.

Wiedział, że chłopak był w nim mocno zakochany. Louis to jego pierwszy chłopak, pierwsza miłość. Jego odejście musiało odbić na nim duże piętno, jego psychika mogła zostać zniszczona. W końcu był tylko nastolatkiem i w tym wieku wiele rzeczy się za bardzo przeżywa.

Wziął jakiś notes i przepisywał najważniejsze informacje. Starał się ułożyć z nich jakąś jedną, spójną historię.

Z listów mógł wywnioskować, że przez pierwsze kilka dni, do ślubu pani Bloom, nic nie jadł i nie miał chęci do życia. Brzmiało to trochę jak depresja, a z tego co wyczytał na jakimś forum psychologicznym, ta choroba może pojawić się po traumatycznych wydarzeniach. Ale czy jego wyjazd mógł aż tak bardzo poruszyć Harry'ego? Następnie zauważył, że często wspomina o jakiejś Victorii. Louis nie miał pojęcia, kim ona jest i za wszelką cenę musiał się tego dowiedzieć. Podejrzewał, że gra ważną rolę w tej układance. W kilku listach Harry drastycznie zmienia swoje podejście do Louisa, nienawidzi go, a potem tłumaczy się, że nie był sobą. To również poważnie zastanowiło go, więc postanowił zapisać to w swoim notesie.

Najgorsze jednak był ten pobyt w szpitalu. Słyszałem jak lekarz rozmawiał z moją mamą i powiedział jej, że jeśli jeszcze raz to zrobię przeniosą mnie do zamkniętego ośrodka. Co Harry zrobił? I co rozumiał przez "zamknięty ośrodek"?

Biorę leki, więc nie mogę pić za dużo alkoholu. Wczoraj wypiłem lampkę wina, nie smakowała mi i jeszcze miałem okropne zawroty głowy. Przepisał to do notesu. Przy wielu lekach nie można pić alkoholu, a zawroty głowy mogły być skutkiem ubocznym. Wygooglował to i wyskoczyło mu mnóstwo leków, począwszy od tabletek na gardło po antydepresanty. Pobyt w szpitalu wykluczał jednak tak błahe choroby jak kaszel. Dodatkowo lek albo choroba musiały powodować wahania nastrojów. Louis wolałby tego nie robić, ale podkreślił w notesie „antydepresanty".

Później z Harrym było lepiej, podczas wizyty w USA nawet wydawał się być szczęśliwy. Chodził z Mattym do klubu i dobrze się bawił. Louis dokładnie analizował każde zdanie i dopiero teraz zauważył, że napisał mu: Niepotrzebnie Ci o tym piszę, ale Luke i Michael znowu są razem. Zobaczył słowa Kate w całkiem innym świetle. Powiedziała mu, że Harry odżył, bo krótko po jego wyjeździe ktoś się w nim zakochał. Nie mógł być to Luke, bo on był wtedy zajęty.

Louis miał mniej więcej zarys życia Harry'ego, ale brakowało mu kilku ważnych odpowiedzi:

Kim jest Victoria, co za leki brał Harry i kto się w nim zakochał?

Musiał się tego dowiedzieć, wtedy już będzie wszystkiego pewien.

***
Trochę rozjaśniłam parę rzeczy, ale dodałam też pytań!

A jak już mówimy o pytaniach: 15.08 prowadzę snapa ls (koniecznie dodajcie lspsnap). Jeśli macie ochotę pod tym rozdziałem i piątkowym możecie zadawać mi jakieś pytania. Nie krępujcie się, ja naprawdę odpowiem na prawie wszystko. Niezależnie czy chodzi o mnie, czy o moją twórczość. Oczywiście jeśli czegoś nie rozumiecie w lay również możecie o to pytać. Kocham bardzo! xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro