18. Start Me Up

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tomlinson nigdy nie pomyślał, że Guinness z zielonym barwnikiem będzie aż tak smaczny. Prawdę mówiąc impreza z okazji dnia Świętego Patryka była naprawdę świetna. W Cold Coffee było wiele ludzi, którymi w większości musiała zająć się Kate, bo Niall wolał prosić obce dziewczyny o całusa, tłumacząc się, że jest Irlandczykiem, a kiedy żadna się na to nie godziła, wrócił do Scarlett. Bardziej smuciła go sytuacja Zayna i Liama, którzy wydawali się być lekko na siebie źli po tej całej sytuacji z Gigi. Wprawdzie dziewczyna wyszła z Cold Coffee po jakiejś godzinie, dając wcześniej Jamsowi swój numer, Payne wciąż miał pretensje o to, że w ogóle się tam zjawiła. Umówili się jednak, że nie powiedzą nic Kate, bo dziewczyna zapewne by wybuchnęła i ich pobiła.

Do tego wszystkiego Harry, który znowu postanowił go ignorować przez cały wieczór, sprawiając, że Louis czuł się jak gówno. Miał nadzieję, że dzisiejszego wieczoru ich relacje staną się normalne, a może nawet się poprawią. Louis wiedział, że Harry tak łatwo mu wszystkiego nie wybaczy, ale po trzech miesiącach mogliby chociaż razem napić się piwa.

Kolejne kufle tego zielonego napoju, które wypijał z Zaynem, sprawiały, że czuł się lepiej. Aż do czasu, kiedy Liam nie poprosił go na rozmowę na osobności. Louis ucieszył się, że jego przyjaciele może wreszcie sobie wyjaśnią to wszystko. Nie chciał, żeby się kłócili, bo od zawsze byli w ich paczce wyznacznikiem tej idealnej pary. Radzili sobie ze wszystkimi problemami, może przechodzili wzloty i upadki, ale ich związek trwał już siedem lat i nie mogła tego zniszczyć jedna dziewczyna. Cóż, przynajmniej taką miał nadzieje.

Został sam przy barze, gdy zauważył, że dosiadł się do niego Ash i w milczeniu pił swoje piwo. Starał się nie zwracać na niego uwagi, wiedząc, że mężczyzna darzy go niechęcią. Zamiast tego skupił się na Harrym, który właśnie pomagał Kate w noszeniu kufli z piwem i przekąsek. Nagle zobaczył, że Styles kieruje się w ich stronę z dość dużym uśmiechem na ustach. Był prawie pewien, że uśmiecha się do Asha.

– Hej Louis, nie jesteś przypadkiem głodny? – odezwał się do niego. – Przyniosłem ci paluszki, nie powinieneś pić na pusty żołądek. Właściwie to w ogóle nie powinieneś tego robić, ale jak już to przynajmniej coś zjedz.

– Dziękuję ci – odparł lekko zdziwiony, biorąc od niego półmisek. – Nie usiądziesz z nami?

Harry dopiero teraz dostrzegł siedzącego przy nim Ashtona i delikatnie się uśmiechnął w jego stronę.

– Muszę pomóc Kate – wskazał palcem w stronę dziewczyny. – Przepraszam, że tak dzisiaj się nie odzywam, ale Niall jest trochę zajęty, no i Kitty została sama. Ale bawcie się dobrze! Mówcie, jak będziecie czegoś potrzebować.

– Poradzimy sobie – odpowiedział Louis. Harry tylko skinął głową i wrócił do Kate.

Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko cichym mlaskaniem Louisa, który jadł paluszki. Cieszył się, że Harry tak się o niego martwił. Tym małym gestem pokazał mu, że mu zależy. Mimo wszystko lubił tę lekką nadopiekuńczość; to jak kazał mu się cieplej ubierać, zapinać pasy czy nie pić na pusty żołądek.

– Nie wierzę, że po tym wszystkim on wciąż cię tak traktuje – prychnął Ash i Louis odwrócił się gwałtownie w jego stronę.

– O co ci chodzi? – mruknął niewyraźnie. Czuł, że jest już trochę pijany, podobnie jak Ashton. Podświadomie wiedział, że powinien był zignorować tę uwagę i zająć się sobą, ale nie potrafił.

– Nie udawaj, że nie wiesz – upił łyk piwa.– Ty i Harry. Potraktowałeś go jak najgorsze gówno, a on wciąż pada przed tobą na kolana.

– Jesteśmy po prostu przyjaciółmi, to nic złego, że przyniósł mi paluszki – oburzył się. – Poza tym, Harry już zapomniał o tamtym zdarzeniu. Jest między nami w porządku.

– Louis, ty nic nie rozumiesz – pokręcił głową. – Nie zdajesz sobie sprawy, jak on to wszystko przeżył.

– Uwierz, że jednak zdaję sobie sprawę – uśmiechnął się złośliwe, ale alkohol sprawiał, że bardziej się denerwował.

– Twoi przyjaciele ci o tym nie powiedzieli, bo nie chcą żebyś czuł się jak gówno, którym jesteś – prychnął. – Dlatego wolałeś iść do mojej matki.

– Świetnie, że ci o tym powiedziała – odparł tylko, chcąc uciąć rozmowę. Był pewien, że dalsza dyskusja źle się skończy.

– Miałem się spytać; jak się czujesz z tym, że przez ciebie podciął sobie żyły? – wypalił nagle Ashton, a Louis resztkami sił powstrzymywał się przed uderzeniem go. Nie chciał, żeby ktoś taki jak on wytykał mu błędy.

– Co cię tak nagle wzięło na budzenie we mnie poczucia winy? – starał się brzmieć pewnie, ale w gardle miał gulę.

–Kocham go i nie mogę patrzeć, jak kolejny raz poświęca się dla takiego dupka jak ty.

– Nie wiesz, co było między nami – odsunął na bok kufel i wstał. Znalazł się teraz kilka centymetrów od twarzy Ashtona. – Nie masz pojęcia, co nas łączyło. Kochałem i kocham go mocniej niż ty potrafisz to sobie wyobrazić.

– Jednak to ja byłem przy tym, jak dochodził do siebie, jak leki wreszcie zaczynały działać, a on coraz rzadziej myślał o śmierci. Pomogłem mu z wyjazdem, cieszyłem się jego pierwszym chłopakiem po tobie. To ja widziałem, jak uśmiecha się, bo będzie mógł pomagać ludziom takim jak on. I nie chcę wiedzieć go, jak kolejny raz przez ciebie płacze, bo jesteś skończonym dupkiem. Ale wiem, że przeżyjemy to razem i zawsze będę gotowy mu pomóc.

Każde słowo było dla Louisa jak cios w serce. Bolało go to, że tak nagle dowiedział się o tym wszystkim. Każdy ukrywał przed nim tę prawdę, żeby Louis nie czuł się jak gówno. Ale teraz uderzyło to w niego tak nagle i miał ochotę się rozpłakać. Ale alkohol w jego żyłach mu na to nie pozwolił i zamiast tego chwycił koszulkę Ashtona, sprawiając, że mężczyzna wstał z krzesła, przewracając pustą szklankę.

– Nie masz prawa tak do mnie mówić – wysyczał. – Uważasz, że jesteś lepszy, bo byłeś przy nim w trudnych chwilach? Zapomniałeś chyba, że to ze mną przeżył te najlepsze.

– Skąd ta pewność? – prychnął, ale odsunął się od niego lekko wystraszony. – Skąd wiesz, że ja nie dałem mu czegoś, czego ty nie mogłeś?

– Kochałem go pierwszy – warknął, mocniej chwytając jego koszulkę. – On kochał mnie jako pierwszego i chcę być także ostatnim. Wziąłem rzeczy, których ty już nigdy nie otrzymasz.

Louis chciał go tylko odejść z dumą, że wygrał kłótnie, ale poczuł silne uderzenie pięścią w twarz. Zanim zorientował się, co się stało, Ash mocno go popchnął. Przez alkohol z trudnością trzymał równowagę, ale udało mu się i tym razem on go zaatakował. Również uderzył blondyna w twarz, sprawiając, że ten się zachwiał i zrzucił na ziemię kilka szklanek.

– Moje kufle! – usłyszał głos Kate w oddali, ale nie przejął się tym, bo mężczyzna szybko się pozbierał i zaczął go okładać pięściami.

Właściwie to Louis nie bił się już od tylu lat, że bał się, że zapomniał jak to się robi. Jednak poczuł przypływ adrenaliny i bez problemu odpierał ciosy Ashtona i sam go atakował. Czuł metaliczny posmak krwi w swoich ustach, ale nie przejął się tym za bardzo. Nie wiedział do końca czemu to robi; nie miał raczej nic do Irwina, tylko teraz był na niego zdenerwowany. Louis nauczył się rozwiązywać konflikty inaczej niż przemocą, jednak teraz go poniosło.

Nagle silne dłonie odciągnęły go od Ashtona. Odwrócił się i zobaczył Harry'ego, który patrzył na niego ze zmartwieniem. Chciał coś powiedzieć, ale dopiero teraz poczuł, jak bardzo boli go szczęka. Chwile później rozbolało go jeszcze ramię, bo Kate mocno go uderzyła.

– Lewis, ty chuju, co ty odpierdalasz? – wykrzyknęła dziewczyna.

– To on się na mnie rzucił! – próbował się bronić.

– On zaraz też oberwie, ale wiem, że nie jesteś bez winy – powiedziała, zaciskając zęby. Louis spojrzał w stronę Ashtona, który trzymał się za nos, a obok niego stał Zayn, o którego się podpierał. Pomyślał, że nieźle go załatwił, chociaż on sam pewnie wyglądał podobnie, jak nie gorzej.

– Dobra, Katy, uspokój się trochę – Liam starał się załagodzić sytuację. – Zaraz sobie wszy...

– Chuj ci w dupę Liam, zamknij się przez chwilę, kurwa – warknęła. – I gdzie jest ten pieprzony Niall?

– Zaraz powinien...– zaczął Zayn.

– Ty też bądź cicho – powiedziała z lekko podniesionym głosem. Chwyciła Louisa i Ashtona za uszy i nie bacząc na ich protesty, zaprowadziła ich na zapalcze. Posłusznie zajęli miejsca na kanapie, podczas gdy ona usiadła na stoliku do kawy naprzeciwko nich. Spojrzała na nich karcącym wzrokiem i Louis poczuł się, jak na dywaniku u dyrektora. – Więc, chłopcy, o co się pokłóciliście?

Popatrzyli się na siebie lekko obrażeni, ale żaden z nich nie odpowiedział. Po chwili drzwi się otworzyły i do pokoju weszli pozostali, niosąc woreczki z lodem. Harry od razu wziął się za opatrywanie ich ran. Najpierw dokładnie obejrzał twarz Louisa, kazał mu otwierać i zamykać buzię, co sprawiło mu niemały ból. Przykleił mu plaster na łuk brwiowy, wcześniej czyszcząc go wodą utlenioną. Szatyn syknął, ale starał się nie pokazywać po sobie bólu. Następnie Harry zajął się Ashtonem, dotykając kilkukrotnie jego nosa. Dał obydwóm lód.

– Louis ma tylko obitą szczękę, a nos Asha nie jest złamany – powiadomił Kate. –Ale ochładzajcie te miejsca przez kilka minut.

– Może trzeba pojechać do szpitala? – zaproponował Zayn.

– Jeżeli zaraz mi nie wytłumaczą, o co się pokłócili i czemu zniszczyli moje piękne kufle, to naprawdę będą mieli powód, żeby wylądować w szpitalu – powiedziała zdenerwowana.

– To naprawdę nic takiego, rozmawialiśmy trochę o piłce nożnej no i się posprzeczaliśmy – próbował wytłumaczyć ich Ashton.

– Normalnie byśmy to olali, ale ten alkohol... – pomagał mu Louis. Kate popatrzyła na nich, marszcząc brwi, po czym pokiwała głową.

– Niech wam będzie – westchnęła, a oni praktycznie odetchnęli z ulgą. – Harry, kochanie, mógłbyś poszukać Nialla?

– Pewnie – zgodził się od razu.

– Weź ze sobą Liama – dodała, uśmiechając się słodko. – A ty, Zayne, mógłbyś zobaczyć czy z gośćmi wszystko okej.

– Dlaczego mam wrażenie, że chcesz się nas pozbyć? – mruknął Malik.

– Bo jesteś głupi. Przecież ktoś musi zostać z tymi idiotami, żeby znowu się nie pobili! – Zayn chciał coś powiedzieć, ale Kate nie pozwoliła mu na to. – Dobrze wiemy, że ja najlepiej sobie z tym poradzę. W końcu ćwiczyłam krav magę. – powiedziała z dumą.

– To było kilka lat temu... – przypomniał jej Liam.

– Wciąż wszystko pamiętam i mogę skopać ci tyłek, jeśli zaraz stąd nie wyjdziesz – odparła poważnie.

Zostali w trójkę w pokoju, jednak Kate wsię nie odzywała, tylko patrzyła na nich przenikliwym wzrokiem. Louis zorientował się, że dziewczyna nie uwierzyła w ich kłamstwo. Przecież nie była tak głupia i wiedziała, że nie mogli się pobić o taką głupotę.

Louis spojrzał na Ashtona, który najprawdopodobniej też nie wiedział, co chce zrobić Kate. Mężczyzna przykładał lód do niekrwawiącego już nosa, równocześnie trzymając mokrą szmatkę na karku. Louis czuł, że opada z niego wszelka złość na Ashtona. To wszystko co się działo z Harrym, było jego winą, ale Irwin nie powinien był mu tego wypominać. Jednocześnie czuł się lepiej, odkąd mu przywalił.

– Czemu nie powiedziałaś mi, co się działo z Harrym po wyjeździe? – zwrócił się do Kate, która wzruszyła ramionami.

– Przecież on sam ci to powiedział albo raczej napisał – uśmiechnęła się l. – Mówiłam, otwarta książka, te sprawy. Zacznijcie mnie wszyscy wreszcie słuchać.

– Nie wiedziałem, że chciał się, kurwa, zabić! – wykrzyknął.

– No bo gdyby napisałby ci wprost „hej, Louis, podciąłem sobie przez ciebie żyły, ale wciąż cię kocham" to przecież byś do niego przyleciał na skrzydłach pegaza – powiedziała. – A nie, przepraszam, byłeś chujem i zapewne miałbyś to w dupie.

– Kochałem go – oburzył się. – I wciąż go kocham, nie mogę...

– To mu to do cholery jasnej powiedz, zamiast grać w podchody.

– Nie wiem, jak zareaguje i...– spojrzał na Ashtona. – Czy musimy rozmawiać o tym przy nim?

– Nikt oprócz Harry'ego nie wie, jak on zareaguje – odpowiedziała, po czy oskarżycielko wskazała na nich palcami. – A teraz kochasie mówcie, o co wam poszło. I nie okłamujcie mnie, bo mam nadzieję, że to było coś poważniejszego niż sport.

– Kate, to naprawdę nic takiego...– zaczął Louis.

– Rozmawialiście o Harrym – podpowiedziała. Spojrzeli na siebie zdziwieni, a Kate wykrzyknęła. – Wiedziałam, że Ash nie jest do końca hetero!

– Katy – upomniał ją Tomlinson.

– Czyli niczym nastolatki pokłóciliście się o chłopaka? – zaśmiała się, siadając i zakładając nogę na nogę, opierając głowę na dłoniach. – Niech zgadnę; Ash jest zazdrosny, że Harry poświęca ci więcej uwagi?

– Kate, żeby nie było nieporozumień; nie kocham Harry'ego – odezwał się Irwin, a dziewczyna spojrzała na niego z powątpiewaniem. – Dobra, może kiedyś coś do niego czułem, ale to mi przeszło. Od zawsze to uczucie było platoniczne. Teraz jest moim przyjacielem i po prostu nie mogę patrzeć, jak znowu traci życie na niego.

– Zamknij się, kurwa – warknął Louis.

– Dobra, Lewis, przystopuj hormony – powiedziała Kate, dotykając stopą jego kolana. – Ash, najpierw zwrócę się do ciebie. Wiem, że Harry jest dla ciebie ważny, bo byłeś z nim wtedy, ale pamiętaj, że my również. Wydaję mi się, że znam go lepiej od ciebie, byłam świadkiem, jak ich związek się rozwijał, ty widziałeś tylko jak już dawno się kończył. Harry jest dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem i wie czego chce.

– Wreszcie ktoś mu to uświadomił – prychnął Louis.

– Ciebie też to dotyczy, Tomlinson – zwróciła się do niego. – Nie możesz myśleć, że jesteś lepszy, tylko dlatego, bo zabrałeś mu dziewictwo i chyba ogólnie wszystkie wianuszki.

– Przecież nie o to mi chodziło – mruknął w odpowiedzi.

– A właśnie, że o to – odgryzła się. – Myślisz, ze jesteś taki zajebisty i Harry wróci do ciebie, gdy tylko pstrykniesz palcami. A Harry, kurwa, zrobi co będzie chciał i żaden z was nie ma prawa mu czegoś nakazywać. Wyznawajcie mu miłość, proszę bardzo, ale jeśli, do cholery jasnej, on nie będzie chciał żadnego z was, to zaakceptujcie to i dajcie mu normalnie żyć.

Kate chciała jeszcze coś powiedzieć, ale ktoś z impetem otworzył drzwi. Do pokoju wszedł lekko zdenerwowany Zayn.

– Kat, mamy problem.

– Rozmawiam, czy to nie może poczekać? – przewróciła oczami.

– Jasne, pójdę powiedzieć glinom, że ta trzeźwa właścicielka plotkuje i wciąż muszą rozmawiać z pijanym w trzy dupy Irlandczykiem – odpowiedział sarkastycznie, a Kate otworzyła szerzej oczy.

– Żartujesz sobie, co by tu miała robić policja? – niedowierzała.

– Ktoś się chyba wystraszył bójki i po nich zadzwonił – wzruszył ramionami. – To podejdziesz tam?

– Ta, ale ci dwaj idą ze mną – rozkazała. – Zostań z nimi przy barze.

– Nie wydaję mi się, że to dobry pomysł...

Ale Kate już go nie słuchała, tylko wyszła z pokoju i wszyscy w trójkę podążyli za nią. Nikt nie spodziewał się, że w Cold Coffee będzie takie zamieszanie. Ludzie byli zgromadzeni wokół dwójki policjantów, którzy rozmawiali z pijanym Niallem. Mężczyznę z trudnością podtrzymywał Harry, starający się go odciągnąć. Blondyn jednak wciąż się awanturował, wymachując prawie pustą butelką piwa.

– To moje narodowe święto i nikt mi nie będzie mówił, jak je obchodzić! – wykrzyknął niewyraźnie. – Pijemy ludzie, pijemy!

Część równie nietrzeźwych osób uniosła kufle, pozostali zaś przyglądali mu się z rozbawieniem albo zażenowaniem. Kate była zdenerwowana na Nialla, że zachowywał się jak pijany idiota i była pewna, że on i jego dziewczyna są źródłem wszystkich kłopotów. Normalnie Horan pomógłby jej obsługiwać gości, przez co Harry zostałby z Louisem i Ashem, więc nie byłoby tej całej bójki. Ale nie, on musiał zajmować się S-jak-jej-tam, a nie swoją pieprzoną restauracją. Właściwie, gdzie ona była?

Kate zauważyła ją siedzącą przy stoliku niedaleko i spokojnie sączącą piwo przez rurkę. Przewróciła tylko oczami i przepchnęła się przez tłum gapiów, podchodząc do policjantów. Dwójka umundurowanych mężczyzn wyglądała dość komicznie, rozmawiając ze słaniającym się Niallem, ale Kate powstrzymała chęć wyśmiania byłego chłopaka i zaczęła rozmowę:

– Dobry wieczór, Kate Hood, właścicielka.

– A to przypadkiem nie on zarządza tym lokalem? – czarnoskóry, lekko otyły policjant wskazał na blondyna.

– Pierwszy raz go widzę na oczy – skłamała. – To jakiś pijany wariat.

– Nie kłam, Kitty! – wykrzyknął. – Uprawialiśmy miłość! – próbował zwrócić się po cichu do mężczyzny, ale zrobił to zdecydowanie za głośno i usłyszała go cała sala.

– Widzą panowie, alkohol uderzył mu do głowy – kontynuowała.

– Ale Kitty, jestem nawet w stanie wymienić każdy twój pieprzyk – powiedział, prawie łkając. Podszedł bliżej dziewczyny, cały czas wspierając się o ramię Harry'ego. – Masz takie dwa słodkie na plecach, lubiłem je dotykać gdy...

– Wystarczy! – zatrzymała go, gdy zaczął się o nią opierać. – Dobra, to współwłaściciel. Ale jak widzicie, niezbyt kontaktuje, więc proszę rozmawiać tylko ze mną.

– Dobrze – zgodził policjant. – Przyszliśmy tutaj...

– Zaraz, zaraz – zatrzymał ich Harry. – Wydaję mi się, że najpierw powinni się panowie wylegitymować. Musimy mieć pewność, że to nie żaden żart.

Kate podziękowała w duchu Harry'emu, że jako jedyny zachował zimną krew.

– Straszy posterunkowy Collin White – odezwał się czarnoskóry mężczyzna, pokazując odznakę.

– Ironicznie – prychnął Louis, stający obok. Wszyscy spojrzeli na niego, zabijając go wzrokiem.

– Sierżant Patrick Oldman – przedstawił się drugi. – Chcę pan jakoś skomentować moje nazwisko?

– Głupie żarty nie przychodzą na zawołanie – obronił się Louis.

– Czy mogę wiedzieć co tutaj zaszło?

– Przepraszam bardzo, ale to wy tutaj przyjechaliście, powinniście chyba wiedzieć po co – prychnął szatyn, który przez alkohol stawał się jeszcze bardziej pyskaty.

– Pani Hood, czy to kolejny pijany gość? – westchnął sierżant.

– W rzeczy samej – powiedziała radośnie, ale mężczyzna spojrzał na nią z powątpiewaniem. – Dobra, tego też znam.

– Ale się nie pieprzyliśmy! – dodał Louis. – Chociaż przyznaj się, że chciałabyś tego. – puścił do niej oczko.

– Wybacz, nie jesteś na mojej liście do zaliczenia – przewróciła oczami Kate.

– Przecież jestem niezły, sama mi to powiedziałaś! – wykrzyknął oburzony.

– Jesteś gejem – dodała dziewczyna. – To wykreśla cię z listy „do zaliczenia".

– Ja nie jestem gejem! – odezwał się Oldman, ale drugi policjant upomniał go wzrokiem.

– Dobrze, panowie, czy możemy się dowiedzieć, co się stało? – spytał Liam. – Jak widzicie to zwykły bar, pijani ludzie w to święto zdarzają się wszędzie.

– Cold Coffee to nie bar, ty prostaku! – wtrąciła się Kate. – To właściwie klubokawiarnia!

– Czy ktoś mógłby pójść po dokumenty, świadczące o właścicielach, bo zaraz dostanę do głowy? – poprosił Collin.

– Ja po nie pójdę – zaproponował Harry, oddając Nialla w ręce Liama.

– Dostaliśmy zgłoszenie, że była tutaj bójka – odpowiedział w końcu policjant.

– Kto na nas nakapował? – wykrzyknął Niall, ale Kate kopnęła go w kolano ze słodkim uśmiechem na ustach.

– Ależ panowie, nikt nikogo tutaj nie bił, jesteśmy bardzo kultula... kurtur... – Louisowi zaczął plątać się język. – Chuj, ważne, że nie było tutaj bójki.

– To czemu ma pan rozbity łuk brwiowy i trzyma pan opatrunek na szczęce? – spytał mężczyzna, wskazując na jego rany.

– Spadłem ze schodów...– wymyślił na poczekaniu. – Na lodówkę – dodał, żeby uwiarygodnić swoją odpowiedź.

– A czemu tamten ma krwotok z nosa? – powątpiewał, pokazując ruchem głowy na Asha, który uśmiechnął się, mimo lecącej krwi, którą próbował zatamować Liam.

– Bo on trzymał tę lodówkę, kiedy na nią upadłem – odparł Louis, a Kate spojrzała na niego jak na idiotę.

– To czemu są tam kawałki szkła? – spytał Oldman, przechadzając się po barze.

– Bo on upuścił na to lodówkę – wytłumaczył Louis. – W ogóle nie ma siły, mówiłem mu, daj mi tę lodówkę, sam ją potrzymam, ale nie! On wszystko chciał robić sam. A ja przed nim już ją nosiłem. Jako pierwszy ją otworzyłem, wyczyściłem, włożyłem w nią banany, lody i pora. To nie moja wina, że nie mogłem od razu jej wziąć ze sobą w czasie przeprowadzki. Musiałem ją tutaj zostawić, co by pan zrobił na moim miejscu?

– Sprzedałbym ją – odpowiedział sierżant.

– Ale to bardzo ważna lodówka i ma pan z nią wiele miłych wspomnień – dopowiedział. – Chce pan po nią potem wrócić.

– W takim razie oddałbym ją przyjacielowi na przechowanie.

– Właśnie! – zgodził się Louis. – I niech pan sobie teraz wyobrazi, że po powrocie chce pan ją odzyskać, a tu się okazuje, że ktoś przywłaszczył sobie pana lodówkę i postanowi ją gdzieś przenieść. Wkurzyłby się pan?

– No chyba tak, ale nie wiem do czego pan zmierza...

– Oczywiście, że bym się wkurzył! – wtrącił się oburzony White. – To w końcu moja lodówka i wara od niej!

– Cieszę się, że mnie rozumiesz, Collin! – Louis płynnie przeszedł na ty z czarnoskórym policjantem. – Chciałem ją odzyskać, dlatego lekko się posprzeczaliśmy i tak jakoś wyszło. Ale nic poważnego się nie stało.

– Nie wierzę, że porównał Harry'ego do lodówki... – Kate szepnęła do Liama, który tylko się zaśmiał.

– Mam dokumenty! – powiedział Styles, podając jednemu z policjantów papiery. Ten szybko je przejrzał i pokiwał głową.

– Wszystko wydaje się być w porządku. Pani Hood, na przyszłość proszę uważać, tym razem zostanie pani tylko pouczenie.

– Dziękuję panom bardzo. – ucieszyła się. – Mam nadzieję, że już nie złamię prawa.

– Och, jeśli chce pani poznać kodeks prawny, to możemy się umówić w bardziej ustronnym miejscu – flirtował Patrick. – Może jakaś kawa?

– Ależ panie sierżancie, czy zapraszanie podejrzanych na randkę nie jest wbrew prawu? – odpowiedziała, uśmiechając się zalotnie.

– Możemy o tym podyskutować – podał jej swój telefon, a dziewczyna bez zahamowań chciała wpisać swój numer. Przerwał jej trzask rozbijanego szkła i krzyk Nialla.

– O nie, niech pan się odwali od mojej lodówki! – blondyn wyrwał się z uścisku Liama i rzucił na policjanta.

– Niall, czy ciebie pojebało? – Kate próbowała go odsunąć od Patricka.

Zaczęli się jednak szamotać i chwilę później w Cold Coffee zaczął panować chaos. Ludzie próbowali wyjść z budynku, popychając i przewracając innych. Louis był pewien, że on sam uderzył kilka osób. Widział, jak Harry i Liam próbują zapanować nad ludźmi. Gdy w końcu paru silnych mężczyzn zaczęło im pomagać, uspokoili się.

– Wszyscy niepowiązani ze sprawą wychodzą z baru! – wykrzyknął Oldman, wyrzucając ludzi. Gdy w środku znaleźli się tylko właściciele i ich przyjaciele, zwrócił się do Nialla: – Panie Horan, jest pan aresztowany za napaść na policjanta na służbie. Nie musi pan odpowiadać na pytania, ale może to zaszkodzić pana obronie, jeśli podczas późniejszego przesłuchania nie wspomni pan o czymś, na co później powoła się pan w sądzie...

– Przecież to ty podrywałeś jego dziewczynę! – oskarżył go Louis, podczas gdy mężczyzna zakuł Nialla w kajdanki od tyłu.

– Jak się pan nazywa?

– Louis Tomlinson – odparł pewnie.

– W takim razie, panie Tomlinson, też jest pan aresztowany – Louis poczuł zimny metal na swoim nadgarstku.

– A co moimi prawami? – oburzył się. – Chcę je wszystkie poznać.

– To musisz umówić się na randkę z panem sierżantem – powiedział złośliwie Niall.

– Pan, panie Horan ma pan prawo zachować milczenie – uśmiechnął się złośliwe.

– Ja to załatwię – szepnął Zayn do przyjaciół, zbliżając się do policjantów. – Panowie, myślę, że możemy to jakoś załatwić inaczej.

– Czy pan proponuje nam łapówkę?

– Jeszcze nie – puścił oczko, wyciągając cos z portfela i wsuwając do kieszeni policjanta. Tamten wziął łapówkę Zayna i spojrzał na nią z ukosa.

– Czy to karta biblioteczna? A pod nią dziesięć funtów?

– Wydałem resztę na alkohol – przyznał się Zayn.

– Jest pan aresztowany za próbę przekupienia policjantów na służbie! – Oldman ujął jego nadgarstek i przyczepił do kajdanek Louisa.

– Mam prawo do telefonu! – zaczął się szamotać. – Jestem obywatelem Wielkiej Brytanii i żądam wyjaśnień!

– Na pewno jesteś Anglikiem? – powątpiewał White. – Czy jakoś się tutaj znalazłeś?

– Wyszedłem z waginy mojej matki!

– I kto to mówi – prychnął Liam. Zaraz szybko się poprawił. – Znaczy, przepraszam, jestem tolerancyjny, mój narzeczony jest Mulatem, mam homoseksualnych przyjaciół i moja babcia była żydówką!

– Liam, miej jaja i daj się zakuć razem z nami! – wykrzyknął niewyraźnie Niall. Payne po prostu wystawił nadgarstki, a policjant zakuł go kajdankami od przodu. – Ahoj, przygodo!

– Chuj, a nie przygoda, to wszystko przez ciebie. – powiedziała Kate. – Gdybyś nie był tak zajęty Scarlett...

– Och, nagle zwalasz wszystko na moją dziewczynę? Ja musiałem zaakceptować Jamesa!

– James nigdy mnie nie upił!

– Nie mogę pisać jedną ręką. – denerwował się Zayn. – Weź 6 plus, mówili, większy jest, lepszy, mówili.

– Rozmiar się nie liczy! – wtrącił się Liam.

–Nie ruszaj się tak gwałtownie, to boli! – upomniał go Louis.

– Ludzie, jest sprawa... – zaczął Harry, ale wszyscy go zignorowali.

– Czy może ktoś mi podać telefon, żebym zadzwonił do mojego prawnika? – kontynuował Zayn.

– Masz prawnika? – zdziwił się Niall, na chwilę przestając kłócić się z Kate.

– To naprawdę ważne... – odezwał się Harry.

– Louis, telefon jest w mojej tylnej kieszeni, wyciągnij go – rozkazał Malik.

– Nie będę grzebał w tyłku!

– Mówisz, jakby to był twój pierwszy raz! – Louis tylko przewrócił oczami i wyciągnął telefon, podając go przyjacielowi.

– Czy możecie mnie posłuchać? – poprosił kolejny raz Harry.

– Czuję się, jakby aresztował przedszkolaków – mruknął Oldman, a jego współpracownik potwierdził to ruchem głowy. Oboje mieli dość awanturowania się wszystkich. – Zbierajcie się, wychodzimy. Kate i ten w lokach, możecie zostać.

–Ja muszę zadzwonić! – oburzył się Zayn.

– Zrobisz to w samochodzie – policjant pociągnął ich w stronę wyjścia.

– Tak właściwie, to gdzie ten z krwawiącym nosem? – spytał się White.

– Właśnie to próbuje wam powiedzieć od ostatnich kilku minut – jęknął Harry. – Ash gdzieś zniknął.

– Skurwiel uciekł! – krzyknął zdenerwowany Louis.

– Ty widziałeś go jako ostatni? – Patrick zwrócił się do Harry'ego, który w odpowiedzi kiwnął głową. – No to też jesteś aresztowany. Ale musisz pójść po dobroci, bo nie mamy już kajdanek.

– Jakoś słabo przygotowani jesteście – prychnął Louis.

– Nie mieliśmy pojęcia, że w centrum Londynu, w spokojnej restauracji, spotkamy szóstkę przestępców – odpowiedział mężczyzna.

– Ale Harry nie może z nami iść, ktoś musi zapłacić kaucję – jęknął Niall.

– Przecież ja to mogę zrobić – powiedziała Kate.

– Jesteś niepoczytalna, jeszcze weźmiesz pieniądze z monopoly – dodał Horan.

– Błagam, zamknijcie go – poprosiła policjantów. – Przyjadę do was zaraz.

– Idziemy – policjanci pociągnęli chłopców za sobą, podczas gdy Harry spokojnym krokiem szedł obok nich, jako jedyny zachowując swoją godność.

Kiedy Louis został siłą wepchnięty to policyjnej furgonetki, czuł tylko podniecenie. Zapomniał, o całym strachu. Naprawdę poczuł, że może to być przygoda jego życia. Już kilka razy, jako nastolatek miał jakieś problemy z prawem, ale nigdy jeszcze nie był w areszcie. Czuł lekkie wyrzuty sumienia, że to przez niego tam wylądują, ale z drugiej strony miał nadzieję, że wszyscy dobrze to zapamiętają.

– Louis, czemu się uśmiechasz, idioto? – usłyszał głos Liama. – Zaraz będziemy w więzieniu.

– I to chyba najciekawsza rzecz, jaką zrobimy w swoim życiu – powiedział Louis. – Czy nie macie dość tej monotonii? Praca, dom, weekendowe chodzenie do tego samego baru na piwo. To wszystko jest takie nudne! Za parę lat nie będziemy wspominać dnia świętego Patryka, w którym po prostu piliśmy piwo, tylko ten, w którym zostaliśmy aresztowani.

– Zgodzę się z tobą – odparł Harry, który jako jedyny siedział w całkowicie wygodnej pozycji. – Przecież do teraz wspominamy te najgłupsze wydarzenia, nie te zwyczajne. Teraz czujemy strach, ale za niedługo przerodzi się on w coś interesującego, o czym będziemy mówić na wszystkich spotkaniach towarzyskich.

– Ahoj przygodo! – wykrzyknął Niall.

– Właśnie, bawmy się, póki jesteśmy młodzi – zgodził się Zayn. – Harry, wyciągniesz mój telefon i zadzwonisz do mojego taty, bo Louis siedzi mi na rękach?

– Jesteś bliżej raju niż kiedykolwiek wcześniej – prychnął Tomlinson.

– Ta, wszyscy wiemy, że Harry chciałby być na moim miejscu, ale ja nie czuję dłoni! – oburzył się, próbując się wydostać, podczas gdy Styles wziął jego telefon.

– Jaki masz kod?

– 290824 – odpowiedział od razu. Zanim Harry go wpisał przez chwilę analizował liczbę. – Rozumiem, że data urodzenia Liama, ale te dwie ostatnie cyfry to co?

– Też coś od Liama.

Louis zrozumiał jako pierwszy.

– Naprawdę tak dużo? – Liam pokiwał głową, z pewnym siebie uśmiechem.

– O co cho...– zaczął Harry. – O nie, jesteście obrzydliwi.

– Chyba wciąż nie rozumiem – mruknął niezadowolony Niall.

– Dzwoń, zanim go już całkiem zdemoralizujemy. – poprosił Zayn.

– Nie wiem, czemu nie użyłeś Siri – zdziwił się Harry. – Cześć Siri, zadzwoń do „tata".

Po chwili telefon Liama zadzwonił.

– Ja w was nie wierzę! – jęknął Louis. Harry tylko zaśmiał się pod nosem i normalnie zadzwonił do taty Zayna. Od razu dał go na głośnik.

– Halo? Coś się stało, Zayne? – spytał jego tata zmartwionym głosem.

– Nie. Znaczy tak. Tak jakby zostałem aresztowany – odpowiedział niepewnie.

– Tak jakby? – powątpiewał. – Gdzie teraz jesteś?

– W policyjnej furgonetce.

– Mówiłem ci, że to są furgony – powiedział zrezygnowany. – Co narobiłeś?

– To naprawdę nie moja wina, ci policjanci się na mnie uwzięli.

– CHWDP! – wykrzyknął Niall.

– Udam, że tego nie słyszałem – westchnął mężczyzna. – Nie jesteś tutaj sam, prawda?

– Em, no nie. Jest jeszcze Li, Louis, Niall i Harry.

– Wplątałeś w to nawet Harry'ego? –zdziwił się. – Nieważne, co zrobiliście?

– No bo był dzień świętego Patryka i Louis pobił się z jakimś kolesiem, przyjechała policja i zaczęli nas wszystkich aresztować – mruknął.

– Nie kłam mnie, przecież od tak by was wszystkich nie aresztowali – westchnął. – Musieliście się jakoś rzucać, prawda?

– Może trochę, ale to przez alkohol – wytłumaczył się. – To jak, załatwisz coś?

– Zayn, kolejny raz łamiesz prawo i myślisz, że zawsze będę ci pomagał? To, że jestem policjantem, nie znaczy, że wszystko ci wolno.

– Tato, proszę. To naprawdę ostatni raz.

– Niech ci będzie – westchnął po chwili. – Zaraz tam zadzwonię. Przyjdźcie na komisariat, tam ktoś ode mnie was zgarnie.

– Kocham cię – rozłączył się. – Załatwione, moi drodzy!

– Ahoj przygodo! – krzyknął kolejny raz Niall.

– Zayne, robimy przerwę w naszej kłótni? – zaproponował Liam.

– Okej – zgodził się od razu, uśmiechając się delikatnie.

Jedną z zasad panujących w związku Liama i Zayna, było ta, że czasami przerywali swoje kłótnie. Jak każda para się sprzeczali, ale kiedy w tym czasie wypadała jakaś ważna sprawa czy spotkanie rodzinne, udawali, że nic się nie stało. To miało wiele plusów, bo wyglądali na całkowicie zgodną parę, z drugiej strony były sytuacje, w których błahe kłótnie ciągnęły tygodniami, ze względu na napływ obowiązków.

Droga minęła dość szybko. Kilka minut później byli już na komisariacie, do którego zostali wprowadzeni niczym prawdziwi więźniowie. Louis i Zayn specjalnie dodatkowo się rzucali, żeby poczuć się, jak pierwszorzędni kryminaliści („Znam swoje prawa!"). Niall trochę wytrzeźwiał i poziom alkoholu we krwi namawiał go do płakania za Kate („Ale skoro mnie kochała, dlaczego mnie zostawiła, powiedz mi Collin! "). Liam po prostu z pożałowaniem patrzył się na Zayna. Dla Louisa najpiękniejszy był jednak w tym wszystkim Harry, który cały czas dbał, żeby Louis się nie przewrócił, ani nie wierzgał za bardzo („obedrzesz sobie nadgarstki, Lou").

Gdy w końcu dotarli weszli do środka, zostali wprowadzeni do aresztu. Była to duża sala dwoma pokojami za kratkami. Naprzeciwko krat znajdowało się biurko z wygodnym fotelem oraz mała biblioteczka. Nie było tam jednak nikogo, kto mógłby ich wyprowadzić stamtąd.

White i Oldman wsadzili ich wszystkich do aresztu i zamknęli drzwi z krat.

– No to zostaniecie tutaj całą noc – mruknął zadowolony policjant, zostawiając klucze na stoliku. – Nie myślcie, że zostaniecie tutaj sami.

Gdy policjanci ich zastawili, wszyscy zmęczeni usiedli na niewygodnych krzesłach, oprócz Louisa, który oparł się o kraty i spojrzał na przyjaciół z uśmiechem.

– Oh, będzie nas pilnował Flip czy Flap? – zapytał sarkastycznie.

– Nadkomisarz Dahlia Malik – usłyszał głos za sobą i szybko się odwrócił. Zobaczył straszą, nieco puszystą kobietę w stroju policjanta. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i czapkę, uśmiechając się do nich promiennie.

– Babcia? – zdziwił się Zayn, podchodząc do krat. – Nie miałaś być na emeryturze?

– Zrezygnowałam, cukiereczku. Flip i Flap nie poradziliby sobie beze mnie – odpowiedziała słodko. – To jak, nie przywitasz się z babcią?

– To może najpierw otworzysz kraty? – spytał z nerwowym śmiechem.

– Twój tata kazał ci dać nauczkę! – podeszła do wnuka i zaczęła podszczypywać jego policzki. – Co tam u ciebie, kochaniutki?

– Tata kazał dać mi nauczkę? – oburzył się.

– Tak, chciał cię nauczyć odpowiedzialności – odparła.– Ale z ciebie duży chłopak! Pewnie wszystkie pannice się za tobą oglądają!

– Babciu, mam narzeczonego.

– Tak tylko się droczę! – machnęła ręką. – Większość twoich przyjaciół znam, ale kim jest ten uroczy, malutki młodzieniec?

– To Louis, znasz go przecież – przewrócił oczami.

– Jest taki malutki! – ucieszyła się.

– Mam przeciętny wzrost! – oburzył się Louis.

– Jeżeli to pozwoli ci lepiej spać w nocy – mruknęła, siadając za biurkiem.

– Powiedziała kobieta, nosząca okulary przeciwsłoneczne w nocy – prychnął obrażony Tomlinson. – Żadna stara lafirynda nie włoży mnie za kraty!

– Louis, to moja babcia! – upomniał go Zayn.

– Mały i pyskaty, jak ja takich uwielbiam – powiedziała z radością.

– Chyba czeka nas ciężka noc – westchnął Liam, układając się wygodniej na pryczy.

***
Miłego poniedziałku kochani!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro