Dodatek Świąteczny: Undiscloset Desires

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          



(Akcja dzieję się tym samy roku, co ślub Ziama, czyli przypominam, że Larry są razem, Ziam to małżeństwo, Kiall się zaręczyli i Kate jest w ciąży)

Na dworze było niesamowicie chłodno i od paru dni nieprzerwanie padał śnieg z deszczami. Białe płatki opadały na domy, ulice i drzewa, tworząc cudowny, świąteczny nastrój, który niestety nie trwał zbyt długo, bo szybko topniały.  Jednak w tym miejscu cała okolica wydawała się zastygnąć w oczekiwaniu na ten szczególny czas w roku. W przeciwieństwie do centrum miasta, gdzie ludzie spieszyli się, żeby zrobić ostatnie przedświąteczne zakupy lub chcieli kupić prezenty, tutaj każdy się uspokajał i próbował przygotować na dni spędzone z najbliższymi.

Louis odsłonił zasłonki w kuchni, patrząc na dom naprzeciwko. Starszy mężczyzna wraz z wnukami właśnie dekorowali budynek od zewnątrz. Na dachu jarzyły się różnokolorowe światła, a cały ogród był przyozdobiony jakimiś posągami reniferów czy bałwanami. Tomlinson cieszył się, że on ma już dekoracje z głowy, bo praca z Liamem na dachu była nieco trudniejsza niż mu się wydawało. Na szczęście nie skończyło się na niczym poważniejszym niż kilka siniaków lub zadrapań przez to, że prawie spadli z wysokości sprzeczając się o ułożenie dekoracji. Dodatkowo, jak się dopiero później okazało, wcale nie musieli tego robić. Z drugiej strony widok uśmiechu Harry'ego, gdy zobaczył śliczne ozdoby na swoim domu był bezcenny i tylko dlatego Louis mógłby zrobić to jeszcze parę razy.

Obserwował poczynania sąsiadów do czasu, gdy Harry nie podał mu gorącej czekolady z piankami w kubku w świąteczne wzroki. Uśmiechnął się do niego, cmokając lekko miejsce za jego uchem. Ten zamruczał cicho, wyginając swoją szyję.

Był grudzień i para miała właśnie spędzić pierwsze swoje wspólne święta Bożego Narodzenia. Początkowo wszystko miało się odbywać w domu Harry'ego, ale zrezygnowali z tego, gdy dowiedzieli się, że Luke chce im udostępnić swój domek. On i Michael wyjeżdżają do jakiegoś ciepłego kraju na święta, bo młodszy nie przepada za zimnymi porami roku. Przyjaciele byli podekscytowani tym wyjazdem, ponieważ tam właśnie spędzili swoją pierwszą przerwę świąteczną.  Louis zaś czuł się niesamowicie szczęśliwy z tego powodu, ponieważ to było coś naprawdę dużego. Harry nareszcie po tylu latach zdecydował się nie wyjeżdżać do rodziny i zostać z nimi w Wielkiej Brytanii. Uznał, że tutaj ma najważniejsze osoby i chce po raz pierwszy spędzić ten szczególny czas z nimi. Nawet jeśli plany się trochę zmieniły i nie byli na święta w domu Harry'ego w Londynie, tak jak wcześniej zaplanowali.

Właściwie Harry odkąd oficjalnie zostali razem rzadko przebywał w swoim domu, bo Louis mieszkał bliżej centrum i najczęściej mężczyzna spał u niego. Nie zdecydowali się jednak na zamieszkanie razem, bo Styles za nic nie chciał sprzedać domu, a Louis nie wyobrażał sobie przeprowadzki na przedmieście. Zdecydowali się na zostaniu przy pomieszkiwaniu u siebie nawzajem z możliwością zachowania jakiejś samodzielności.

Każdy z przyjaciół miał rozdzielone zadanie. Harry i Louis mieli przyjechać do domku już w Wigilię rano, żeby przygotować wszystko, trochę posprzątać i ozdobić choinkę. Niall musiał zostać w Londynie jak najdłużej, bo Cold Coffee wciąż funkcjonowało w czasie świąt. Z tego też powodu zdecydowali się przyjechać z Kate dopiero gdzieś popołudniu, żeby z samego rana mógł jeszcze zajrzeć do restauracji i przywieść jeszcze jedzenie na ich kolację wigilijną połączoną z małą imprezą urodzinową dla Louisa. Zayn i Liam uznali, że mogą pomóc w przygotowaniach Harry'emu i Louisowi, ale Styles powiedział, że poradzą sobie sami. Dla reszty był to wyraźny sygnał, że chłopak nie tylko jest uprzejmy, ale też pewnie chce spędzić trochę czasu sam na sam ze swoim chłopakiem w jego urodziny.

Teraz jednak Harry nieco się lenił, bo miał wolne w pracy i po prostu spędzał czas z Louisem, który na te kilka dni zdecydował się u niego pomieszkać. Zdążył już kupić mu prezent i powierzyć ukrycie go, i przywiezienie do domku Liamowi. Nie chciał, żeby Harry przypadkiem go odkrył, bo zależało mu na niespodziance. Zdawał sobie też sprawę, że Kate w czasie ciąży nie jest zbyt godną zaufania osobą, bo pewnie nie wytrzymałaby i otworzyła ten prezent. To nie tak, że upominek był jakąś wielką tajemnicą i nikt nie mógł się dowiedzieć, co to. Louis po prostu chciał zachować to, jak na razie dla siebie, bo niespodzianki cieszą bardziej.

Louis spojrzał w twarz Harry'ego, stojącego obok niego i z trudem powstrzymał się od westchnięcia. Byli już ze sobą długo, ale on wciąż zachwycał się jego pięknem. Ostatnimi czasy nie miał okazji się nim do końca nacieszyć, bo albo ktoś u nich był albo się lenili i nic nie robili. To oczywiście nie tak, że mu to przeszkadzało. Uwielbiał spędzać czas z mężczyzną jedynie się przytulając i oglądając jakieś świąteczne filmy. Teraz jednak nie mógł się oprzeć i przygryzł ucho swojego chłopaka, czując jak ten momentalnie mu się poddał. Uśmiechnął się pod nosem, przechodząc dłońmi po biodrach Harry'ego, żeby przycisnąć go do kuchennego blatu. Styles oparł się i Tomlinson już miał go pocałować, kiedy ten odsunął się nagle.

– O właśnie, dostaliśmy kartki świąteczne – powiadomił go szybko, nagle przypominając sobie o tym,  niesamowicie podekscytowany. – Pójdę po nie!

– Naprawdę teraz? – jęknął Louis, czując że nawet taka chwilowa zabawa z mężczyzną go rozgrzała. Pomimo że lubił zwyczajne przytulanie się z nim trochę tęsknił za czymś więcej. Wprawdzie najgorszą rzeczą w uprawianiu seksu zimą było ściąganie tych cieplutkich sweterków, jakie mieli na sobie, ale on mógł się poświęcić i nie miał też nic przeciwko kochaniu się z Harrym w górnym ubraniu.

– To naprawdę ważne! – powiedział tylko Harry, wywijając się z uścisku Tomlinsona i wybiegając z kuchni. Starszy spokojnie poszedł za nim do salonu i usiadł na kanapie, przyglądając się jak ten szukał czegoś spośród sterty kopert na szafce. W końcu to znalazł, więc przysiadł się do mężczyzny, podając mu kartkę. – Spójrz od kogo to.

Jak dotychczas dostali kilka kartek od swoich rodzin czy przyjaciół, które oprócz życzeń kazały pozdrowić im swoich ukochanych. Nawet jego mama i Charles wydawali się dobrze przyjąć to, że Louis ma chłopaka i wysłali im ładną pocztówkę z Paryża. Harry wydawał się być tym uradowany i położył ją na kominku. Uznał, że po prostu bardzo podoba mu się panorama miasta, ale Tomlinson podejrzewał, że raczej chodziło o to, że rodzina jego ukochanego go zaakceptowała, a taka mała rzecz była kolejnym dowodem na to.

Tomlinson będąc w USA powiadomił swoją mamę sms'em, że on i Harry są razem, po czym wyłączył telefon i nie włączał go przez kilka godzin. Bał się, że będzie miała wyrzuty czy zacznie być na niego zła. Jeszcze bardziej bał się reakcji Charlesa, który przecież nigdy nic nie wiedział, o jego orientacji. Jego mama też wprawdzie wcześniej nie miała oficjalnej informacji, ale mężczyzna podejrzewał, że się domyślała. W końcu na pewno widziała, jak cierpiał po rozstaniu z Harrym i to wskazywało, że nie byli tylko przyjaciółmi.
Dopiero młodszy go namówił do normalnej rozmowy z kobietą. Zadzwonił do niej i o dziwo, nie stało się nic strasznego. Jay zapytała jednie jak długo to trwa i kiedy w końcu ją odwiedzi. Zaczął się wymigiwać, ale w końcu zdecydował się, że przyjedzie z Harrym na jesień. Spędzili cudowny tydzień w Paryżu, gdzie nawet Charles polubił Stylesa. Louis pokazał swojemu chłopakowi parę swoich ulubionych miejsc. Momentami jednak praktycznie miał łzy w oczach, bo pamiętał jak cierpiał, gdy parę lat temu spacerował tamtędy samotnie. Teraz jednak miał przy sobie miłość swojego życia i wiedział, że to on dostarcza m całkowite szczęście. Nawet kupili kłódkę, którą zawiesili na moście miłości, żeby Tomlinson już na zawsze mógł kojarzyć Paryż z Harrym, a nie latami samotności.

Louis wziął kartkę i uśmiechnął się na widok zabawnego rysunku Mikołaja i słodkich elfów. Wydawała się być zwyczajna i nie rozumiał, dlaczego Harry jest nią tak podekscytowany. Wystarczyło jednak ją odwrócić i dopiero teraz zaczął podzielać jego entuzjazm. Najczęściej dostawali kartki osobno, z tym, że nadawca kazał pozdrowić tę drugą osobę. W tym przypadku adres był Stylesa, ale powitanie dotyczyło już ich dwójki. Na kartce nie znajdowało się zbyt wiele, były to zwykłe życzenia świąteczne, wszystko zapisane ładnym, starannym pismem. Bardziej zaskoczył go jednak podpis.

– Victoria wysłała nam kartkę? – spytał zdziwiony, jeszcze raz czytając „Victoria Irwin", jakby bał się, że źle coś przeczytał.

Nam, Lou – powtórzył szczęśliwy, podkreślając pierwsze słowo. – Czy to nie kochane z jej strony?

– Jestem szczerze zdziwiony – uznał Louis. – Co tam w ogóle u niej?

– Ashton mówił, że po Nowym Roku wyśle ją na odwyk. Ostatnio naprawdę przesadza z alkoholem – westchnął ze smutkiem. – Ale podobno mają spędzić święta u rodziny Susan, więc mam nadzieję, że jakoś to wszystko wyjdzie.

– Na pewno nie jesteś zły, że nie ma cię u mamy? – dopytał się Tomlinson, kładąc swojemu chłopakowi dłoń na kolanie i gładząc je w spokojnym tempie. – Mam trochę wyrzuty sumienia, że...

– Jestem szczęśliwy, że mogę spędzić ten czas z tobą – wymamrotał, nie pozwalając mu dokończyć. Szybko przeniósł się na jego kolana i położył dłoń na barku. – Louis, ja naprawdę bardzo się cieszę, że będziemy razem w twoje urodziny i święta. Gdybyśmy pojechali do rodziny jeden z prezentów dla ciebie by trochę nie wypalił.

– Jak mógłby nie wypalić? – prychnął, ale Harry lekko wzruszył ramionami i oblizał usta. To wystarczyło, żeby przez całe ciało Louisa przeszły dreszcze, ponieważ domyślił się, że jeden z jego prezentów nie jest rzeczą materialną. Od razu chciał wiedzieć, co to jest i kiedy to dostanie. Znowu czuł się jak mały chłopiec, który szuka po całym domu swoich ukrytych prezentów, żeby zobaczyć je wcześniej.  – Och...

– Właśnie – młodszy przejechał palcem po jego klatce piersiowej, uśmiechając się zawadiacko. – Więc naprawdę zacznij się tym wszystkim cieszyć, bo wydaję mi się, że warto. Takie nie do końca materialne prezenty są najlepsze.

– Kocham cię – powiedział cicho, kradnąc szybkiego całusa z ust Harry'ego.

– Ja ciebie też – odparł zadowolony. – Ale i tak ci nie powiem, co to. Naucz się cierpliwości.

Ω

Kate siedziała w salonie, z nogami położonymi na poduszce, znajdującej się na stoliku do kawy. Od niechcenia przeglądała gazetę, którą wygodnie ułożyła na swoich cały czas rosnącym brzuchu. Była w szóstym miesiącu ciąży i bardzo często czuła się jak duża obolała kluska, ale dzisiaj było stosunkowo dobrze.  Miała dobry humor i nic ją nie bolało, jednak Niall i tak nie pozwolił jej za bardzo pobyć samej. Gdy rano wyszedł do Cold Coffee, całkiem przypadkiem przyszedł do niej Zayn, żeby zabrać ją na spacer. Nie żeby miała problem z wizytą przyjaciela, spodziewała się jednak, że była ona zaplanowana przez jej narzeczonego, który starał się zrobić wszystko, żeby Kate nie wychodziła sama na dwór.

Teraz miała trochę czasu dla samej siebie, odkąd Zayn wyszedł, a Niall jeszcze przez jakiś czas będzie w pracy. Zamierzała coś poczytać, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Kobieta jęknęła i z trudem wstała, żeby je otworzyć. Złapała się w dole pleców, odchylając się lekko do tyłu i spoglądając na osobę, którą zobaczyła w progu.

– Louis Tomlinson! – wykrzyknęła ze śmiechem– Jeżeli Horan kazał ci do mnie przyjść, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku to cię zajebie.

– Dlaczego Niall miałby...

– Bo martwi się jak poje... – zatrzymała się na chwile, przypominając sobie, że miała nie przeklinać przy dziecku. – Niespełna rozumu. Dzisiaj Zayn wziął mnie na spacer, żebym nie była sama, a teraz jeszcze ty. Masz zamiar potowarzyszyć mi w czytaniu książki podczas kąpieli?

– Dobra, w każdym razie Niall o nic mnie nie poprosił – wyjaśnił Louis, wchodząc do mieszkania. Od razu rozsiadł się na sofie, a Kate dołączyła do niego. – Jednak jeśli czegoś potrzebujesz to wiedz, że...

– Ja pierdolę – przewróciła oczami, po czym zaraz się opamiętała i krzyknęła do swojego brzucha. – Przepraszam Fasolko!

– Twoja mama jest popierdolona – mężczyzna nachylił się do niej i wyszeptał to w stronę dziecka z chichotem. – Mogę dotknąć?

– Będziesz najgorszym wujkiem na świecie – westchnęła, jednak ułożyła jego dłoń na swoich brzuchu. Tomlinson przez chwilę go dotykał, badając dokładnie jego powierzchnie. Widok był rozczulający i przez chwilę Kate zrobiło się smutno, bo prawdopodobnie Louis nie będzie miał okazji robić takich rzeczy z własnym dzieckiem. Raczej wątpiła, że Harry da radę zajść w ciążę, chociaż to na pewno byłoby słodkie. – Dobra, coś się stało? Zaczynam się martwić, nie dość że tak nagle przyszedłeś, to jeszcze postanowiłeś mnie pomacać. Jesteś pewien, że nie skorzystasz z tej wspólnej kąpieli?

– Racja, macanie brzuchów kobiet w ciąży to mój fetysz – powiedział sarkastycznie. – Przykro mi Kate, ale dopóki nie zapuścisz penisa i nie będziesz Harrym to nie jestem zainteresowany macaniem cię i kąpielą.

– Głupek – odparła pieszczotliwie.  – Mam waniliowe świece, będziesz żałował.

– A poza tym, czy ja już nie mogę przyjść do mojej cudownej przyjaciółki w ciąży? – spytał łagodnie, a Kate już wiedziała, że mężczyzna czegoś chce. Był zbyt miły, żeby przyjść w czysto towarzyskiej sprawie.

– Mów szybciej, nie mam całego dnia – pogoniła go, klepiąc jego kolano. – Chociaż właściwie mam, bo jestem w ciąży i nic nie robie przez całe dni. Wiem, że zazdrościsz.

– Ta, jeszcze bardziej będę zazdrościł jak będziesz próbowała przecisnąć arbuza przez dziurkę od klucza.

Louis zdecydowanie był jedynym jej przyjacielem, który traktował ją normalnie w czasie ciąży i dlatego tak mocno go kochała. Chwała, że chociaż on zachowuje się jak człowiek i nie robi mu różnicy, w jakim stanie jest Kate. Naprawdę miała dość tego, że pozostali dziwnie się z nią obchodzą. Oczywiście, że musi na siebie bardziej uważać w ciąży, ale jednak nie można przesadzać. Louis doskonale wiedział, że dziewczyna nie potrzebuje specjalnej troski, wystarczy, że będzie częściej odpoczywać. Wciąż może normalnie żyć.

– Nienawidzę cię – skłamała. – Dobra, mów o co chodzi.

– To kłopotliwie, ale czy wiesz może, co dostanę od Harry'ego? – spytał niepewnie. Kate była już gotowa mu odpowiedzieć, że jest idiotą pytając się jej o takie rzeczy, bo w życiu mu nie powie, bo potrafi dotrzymać tajemnicy. Może też dlatego, że Harry nie powiedział jej, co kupił mężczyźnie ze względu na jej dziwne nastroje w czasie ciąży. Louis jednak nie pozwolił jej powiedzieć nic więcej, bo dokończył swoją myśl. – Ale takiego niematerialnego. Nie wiem, czy to mój prezent na urodziny czy święta, więc nie mam jak się przygotować.

– Czekaj, co niematerialnego można dostać na święta? – prychnęła. Louis spojrzał na nią poważnym wzrokiem, dając czas do zastanowienia. – O cholera. Wow. Jesteś pewien?

– Dawał mi dzisiaj różne znaki – powiadomił ją. – Plus, ostatnio nie uprawialiśmy seksu.

– Ostatnio to znaczy? – dopytała się.

– Parę dni – wzruszył ramionami.

– Rany, Louis – przewróciła oczami Kate. – Przecież nie musicie tego robić codziennie. Ja odkąd jestem...

– Nie, nie chcę sobie tego wyobrażać – przerwał jej szybko mężczyzna. – Po prostu nie wiem, czy powinienem coś robić.

– Ogól się.

– Rany, nie o to mi chodzi – westchnął, patrząc się na nią jak na głupią. – Uwierz, że wiem dobrze, gdzie powinienem mieć włosy, a gdzie nie.

– Nie, nie chcę sobie tego wyobrażać – jęknęła, naśladując Louisa sprzed chwili. Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi, mrucząc coś w stylu, że Kate wcale mu nie pomaga. Kobieta westchnęła głośno i mocno klepnęła jego kolano. – Dobra Tomlinson, zaraz coś razem ogarniemy. Nie mam pojęcia, co to dokładnie będzie, ale podejrzewam, że zrobi to w twoje urodziny. Przecież rano będziecie mieli kilka godzin dla siebie, a prezenty świąteczne będziemy otwierali razem.

– Dziękuję  – powiedział, kładąc głowę na jej ramieniu. – Czy mogłabyś dopilnować, żeby na pewno nikt z was nie przyjechał do domku rano? Chcę Harry'ego tylko dla siebie.

– Jasne, coś wymyślę – zgodziła się od razu. Pogłaskała Louisa po głowie, czując się praktycznie jakby był jej synem. Jej hormony rzeczywiście muszą szaleć skoro nawet patrząc na swojego przyjaciela czuje dziwny instynkt macierzyński.

– I Kate, jeszcze jedno – zaczął, spoglądając na nią od dołu. – Niall kazał mi przyjść.

– Zabiję skurwiela!

Ω

Louis i Harry wyjechali już wieczorem, żeby oboje mogli się przespać, zanim rano zaczną wszystko przygotowywać. Droga do domku mocno różniła się od tego, jak zapamiętał ją Louis. Parę lat temu było dłuższa dłuższa ze względu na brak autostrady i gorsze samochody. Teraz on i Harry dojechali w niecałe dwie godziny, bez większych problemów. Tomlinson pomimo wczesnej pory nie czuł zmęczenia, bo był podekscytowany myślą, że nareszcie zobaczy to miejsce. Ciekawiło go, jak wszystko się zmieniło i jak zareaguje na te wspomnienia. Przecież to właśnie w tym miejscu po raz pierwszy widział Harry'ego w tak intymnej sytuacji. Trochę do niego nie docierało, że teraz ma przy sobie tego samego chłopca, którego osiem lat temu dotykał na kanapie, słuchając U2. Teraz to dojrzały mężczyzna, który wie czego chce, ale Louis miał ogromną nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko dotykania się na kanapie.

Gdy wyszli z samochodu, Tomlinson od razu uśmiechnął się na widok, jaki zobaczył. Mały domek, otoczony kilkoma drzewami i w całości przykryty śniegiem zdawał się w ogóle nie zmienić. To go trochę uspokoiło, bo gdzieś w głębi serca miał nadzieję, że gdy wejdą do środka zobaczy to samo, co wtedy. Zdawał sobie jednak sprawę, że Luke mógł go wyremontować od wewnątrz czy chociażby przemeblować, ale nie chciał na razie o tym myśleć.

Louis podszedł do Harry'ego i pomógł mu przenieść z bagażnika rzeczy do domu. Nie było tego aż tak dużo, zaledwie parę prezentów, torby z ubraniami i kosmetykami oraz ozdoby świąteczne. Wziął te cięższe, żeby Styles mógł otworzyć drzwi.

– Denerwuję się trochę – wymamrotał młodszy, wyciągając klucze. – Dawno już tutaj nie byłem.

– Hej, skarbie – powiedział Louis, uśmiechając się do niego i trącając swoim barkiem ten jego. – Będzie dobrze, jesteśmy tutaj razem. Zrobię ci ciepłej herbatki i usiądziemy sobie na kanapie, rozmawiając.

– Straciłem na tamtej kanapie dziewictwo, Louis – powiedział ze śmiechem Harry i przekręcił klucz w drzwiach.

– Przestań być sprośny, Styles – upomniał go żartobliwie. – Poza tym, straciłeś je w swoim łóżku w Walentynki. Jestem dżentelmenem, nie zabrałbym ci takiej rzeczy na jakiejś kanapie.

– Niczego mi nie zabrałeś, sam ci to dałem – Harry parsknął śmiechem i pokręcił głową, wpuszczając ich do środka.

Zapalili światło i zobaczyli wszystko w pełnej okazałości. Gdy Louis wszedł do salonu poczuł, jakby spadło na niego coś ciężkiego. Wnętrze nie zmieniło się do tego czasu, wciąż pozostało w tej samej kolorystyce, widział te same meble. Westchnął ciężko, ponieważ emocje trochę go przygniatały. Uczucie nostalgii było tak ogromne, że po prostu odłożył na bok torby i złapał Harry'ego za rękę.

– Pamiętasz, jak musiałem cię pocałować w holu, bo reszta się jeszcze przygotowywała? – spytał cicho młodszy.

– Nie narzekałem – wzruszył ramionami Louis i zaprowadził Harry'ego głębiej. Wszystko wydawało się być takie samo, jednak ku jego zdziwieniu zmieniła się kanapa. Zamiast tamtej wzorzystej, jaką pamiętał, stała ładna i skórzana. Spojrzał w oczy Stylesa i zobaczył, że ten jest nieco zawiedziony. Nie mógł się oprzeć i po prostu go przytulił. Mocno przyciągnął go do swojego ciała, chcąć mu pokazać, jak bardzo cieszy się, że jest tutaj z nim. Bo tak właśnie było, nie mógł być szczęśliwszy. Miał przy sobie Harry'ego i tylko to się liczyło. – Kochanie, możemy ochrzcić również i tę kanapę.

– Po prostu mi przykro, że wszystko się zmienia – odparł smutno, układając głowę na ramieniu mężczyzny. Louis wtopił place w jego włosy, masując skórę głowy. Starał się trzymać go blisko siebie, żeby miał pewność, że może czuć się bezpiecznie. – Ale cieszę się, że jesteśmy tutaj razem.

– Ja też – zgodził się. Harry odsunął się trochę, żeby krótko go pocałować.  Tomlinson uśmiechnął się poprzez pocałunek, chcąc, żeby trwał jeszcze dłużej i wręcz nie mogąc się tym nacieszyć. Widział jednak, że Harry jest zmęczony. Nauczył się to rozpoznawać po tym, jak jego ruchy stawały się bardziej flegmatyczne, a on sam zawsze niewyraźnie się na niego patrzył. – Idź spać, a ja rozpakuje wszystko. Rano coś ogarniemy.

– Ale dołącz do mnie szybko – poprosił Harry, a Louis kiwnął głową i pocałował go w czoło na dobranoc. – Kocham cię.

– Ja ciebie bardziej.

Ω

Kate obudziła się rano sama w łóżku. Przez chwile bardzo nie chciało jej się wstać i rozważała leżenie w tym miejscu dopóki nie przyjdzie Niall i nie pomoże jej się ubrać. Potrzeba fizjologiczna okazała się być jednak silniejsza od jej lenistwa, więc kobieta przeklęła , że przez ciąże musi chodzić częściej do łazienki.

Później, ubrana w gruby szlafrok, weszła do kuchni. Cały czas miała wrażenie, że powinna była coś zrobić, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Na lodówce miała jedynie przyczepioną karteczkę o treści „nie pakuj nic beze mnie!!" od Nialla.
Zamiast tego zrobiła sobie herbatę i usiadła na sofie, włączając telewizję. Cały czas jednak męczyło ją przeczucie, że o czymś zapomina. Im dłużej spędzała nieproduktywnie czas, tym bardziej ją to prześladowało. Starała się myśleć racjonalnie i próbowała przypomnieć sobie o wszystkich obowiązkach.  Zrobiła zamówienie do Cold Coffee, nie a żadnej wizyty u lekarza, prezenty też są kupione. Całym pakowaniem miał zająć się Niall i kobieta była pewna, że on nie dał jej dodatkowego zadania, o którym mogła zapomnieć. Wolała jednak się upewnić, więc wróciła do sypialni po swój telefon. Okazało się, że rozładował się w nocy, więc podłączyła go, kładąc się przy okazji na łóżko. Nagle poczuła się lekko zmęczona. Najwyraźniej niedługo po obudzeniu się rano ma ochotę na drzemkę, ale to wszystko przez ciąże. Cóż, Kate może zawsze się tak czuła, ale teraz przynajmniej ma usprawiedliwienie.

Dopiero gdy włączył się jej telefon i zobaczyła kilka niedobranych połączeń od Luke'a i Michaela przypomniała sobie, co miała zrobić. Zapomniała przedzwonić do brata i poprosić go, żeby nie przyjeżdżał wcześniej do domku. Planowo miał być tam po południu, ale przecież wszystko mógł się zdarzyć, a ona miała nie dopuścić do tego, żeby ktoś przeszkodził Harry'emu i Louisowi.  

I cholera, akurat dzisiaj coś się musiało zdarzyć.

Przeczytała wiadomości od brata i miała ochotę uderzyć się w głowę. Naprawdę, tym razem jej nieuwaga musiała przynieść coś złego.

Od Luke:

Nie odbierasz, więc chciałem ci tylko powiedzieć, że nasz samolot się opóźnił i nie zostaniemy w Londynie. Jedziemy do razu do domku. Do zobaczenia!  

Sprawdziła godzinę wysłania wiadomości i szybko doszła do wniosku, że prawdopodobnie jeszcze nie dojechali na miejsce. Postanowiła szybko do nich zadzwonić i wyjaśnić im sytuację. Była pewna, że nie będą mieli nic przeciwko zatrzymania się po drodze w jakiejś knajpce, żeby nie przeszkodzić jej przyjaciołom w świętowaniu. Problem był jednak taki, że oboje mieli wyłączone telefony lub po prostu nie mieli zasięgu. Miała nadzieje, że nie są już blisko domku, bo z tego co pamiętała, tam nigdy nie było zasięgu.

Przez chwilę zastanowiła się, co robić. Nie miała jednak pojęcia, jakie byłoby najlepsze rozwiązanie. Nie mogła w końcu ostrzec przyjaciół telefonicznie, bo Harry dowiedziałby się, że ona wie o wszystkim. Poza tym, tam nigdy nie ma zasięgu, więc pewnie byłoby to bez sensu. Wtedy pomyślała nad jedynym sensownym wyborem. Zatrzyma po drodze Michaela i Luke'a, żeby nie trafili do domku.

Nie mogła poprosić Nialla, żeby ją zawiózł, bo zanim ten wróciłby z pracy i spakowaliby się minęłoby zbyt dużo czasu. Postanowiła za to zadzwonić do Zayna, który wisiał jej jeszcze przysługę, bo parę miesięcy temu przenocowała go, po jego spotkaniu z Gigi, nie mówiąc nic Liamowi. Miała pewność, że przyjaciel się zgodzi, więc od razu do niego zatelefonowała, równocześnie pakując do podręcznej torby najważniejsze rzeczy.

– Coś się stało, Cat? – spytał zdziwiony, nieco zaspanym głosem.

– Jesteś już spakowany?

– Ta, zrobiliśmy to z Liamem wieczorem – powiedział niepewnie. – Czemu...

– Przyjedź po mnie jak najszybciej – przerwała mu. – Jedziemy do domku Luke'a. Szykuj się na przygodę, Malik.

– Czekaj, nie miałaś jechać popołudniu z Niallem? – dopytał się Zayn. – My też będziemy tam...

– Teraz Zayn. Wyjaśnię ci wszystko w samochodzie, nie mamy teraz na to czasu – odparła, zapinając torebkę, po tym jak spakowała do niej najważniejsze rzeczy. – Przypominam ci, że wisisz mi przysługę za noc z Gigi. Co tam w ogóle u niej i Chrisa?

– Nawet mi nie mów – westchnął. – Nie wierzę, że po tak krótkim czasie wyprowadziła się do niego.

– Mam nadzieję, że odstanę kartkę na święta – uznała. – Ale koniec tych pogaduszek, pakuj się i jedź do mnie.

– Cholera, Kate – jęknął. – Boję się, co ty wymyśliłaś, ale będę za jakiejś piętnaście minut.

– Do zobaczenia.

Wzięła torebkę i ruszyła do wyjścia. Była już na korytarzu, chcąc zamknąć drzwi, kiedy przypomniała sobie, że nie zrobiła paru rzeczy. Po pierwsze, powinna zostawić Niallowi karteczkę na lodówce, informując, co robi i gdzie jest. Po drugie, Zayn ma przyjechać za piętnaście minut i nie ma sensu czekać na niego przez ten czas na dworze, tym bardziej, że jest grudzień. I po trzecie, zdecydowanie wyjście w szlafroku nie jest dobrym pomysłem.

Pieprzona ciąża.

Ω

Gdy Zayn napisał, że jest na dole, Kate powoli wyszła z mieszkania. Mogła przemyśleć wcześniej to, że zejście po schodach w czasie ciąży jest bardziej czasochłonne niż zawsze, ale gdy wreszcie znalazła się na ulicy, zobaczyła Liama. Mężczyzna wziął od niej torbę i otworzył tylne drzwi, pomagając wejść do środka.

– Przepraszam bardzo, ale prosiłam o drugiego z państwa Payne'ów – wycedziła przez zęby do Liama. – Serio, to że jesteście małżeństwem nie znaczy, że jesteście nierozłączni.

– Podwożę go tylko do centrum – westchnął Zayn, siedząc na miejscu kierowcy.

– Poza tym, chce wiedzieć, co takiego stało się, że zerwałaś mojego męża z łóżka – odparł Liam, zapinając pasy dziewczyny, zanim usiadł obok.

– Rany, wy musicie wiedzieć wszystko – przewróciła oczami. Już chciała im powiedzieć, o co chodzi, kiedy zobaczyła, jak Zayn zakłada przyciemniane okulary i dopiero wtedy rusza. – Zayn, chyba zbyt poważnie wziąłeś sobie tę przygodę. Nie musisz zachowywać się, jakbyśmy właśnie odbywali przejażdżkę kabrioletem po Los Angeles.

– Zamknij się, nie chcę żeby w czasie jazdy oślepił mnie śnieg – prychnął.

– Skarbie, nie chcę cię martwić, ale tutaj nie ma żadnego pieprzonego śniegu – powiedziała, początkowo mówiąc łagodnie i dopiero z czasem bardziej podnosząc głosem. Wskazała na krajobraz za oknem. W tym roku w Londynie zima była dość łagodna i śnieg zdążył stopnieć.

– Jasne, zobaczymy, co powiesz, jak dojedziemy na miejsce i zamarzniesz w tym swoim płaszczyku – odgryzł się Malik. – A teraz mów, co się stało, bo Li zaraz wysiada.

– W skrócie, Harry chce zrobić Louisowi seks-prezent narodziny, dlatego kazał nam przyjechać po południu. Miałam dopilnować, żeby nikt im nie przeszkodził, ale właśnie się dowiedziałam, że Luke jedzie tam z Michaelem, wiec musimy ich zatrzymać – wyjaśniła prawie na jednym wdechu, więc ze zmęczeniem opadła na oparcie, oddychając głośniej. Od niechcenia złapała się za brzuch, ale Liam zdążył już zareagować.

– O mój boże, czy ty rodzisz? – zaczął panikować, łapiąc ją za rękę. – Wdech i wydech Kitty!

– Nie rodzę, idioto – przewróciła oczami i odsunęła swoja dłoń. – Błagam, żeby nikt z was nie towarzyszył mi przy porodzie. Założę się, że nawet Harry jest większym panikarzem niż Niall. Mężczyźni...

– Dobra, wracając do tego co się stało – podjął wątek Zayn. – Harry chce zrobić seks-prezent Louisowi? Powiedział ci to?

– Nie, ale dał Louisowi znaki – wytłumaczyła, po czym zaraz uśmiechnęła się do samej siebie. – Czy to nie słodkie? Rok temu o tej porze nawet byśmy o tym nie marzyli, a teraz nasz mały Harry jakoś seksownie ubierze się dla Louisa i...

– Nie rozmawiajmy o życiu seksualnym naszych przyjaciół! – upomniał ją Liam.

– Och, przestań – przewrócił oczami Zayn. – Nie jesteś choć trochę ciekawy? Może mają jakieś fajne pomysły?

– W dostateczności spełniasz mnie seksualnie i mam wrażenie, że spróbowaliśmy już większość rzeczy, więc podziękuję – powiedział, uśmiechając się zalotnie, wiedząc, że mężczyzna patrzy się na niego w lusterku. – Dobra, możesz mnie tutaj wysadzić.

Po tym oświadczeniu Liama, Kate prychnęła śmiechem. Dwójka spojrzała na nią ze zdziwieniem.

– Rany, przepraszam, ale to śmiesznie zabrzmiało, patrząc na pochodzenie Zayna – uświadomiła ich z zakłopotaniem, które minęło, gdy Malik również się zaśmiał.

Pożegnali się z Liamem, który powiedział, że zadzwoni potem do Nialla i pojadą do domku razem, żeby nie czuć się samotnie.

– Dobra Cat, szykuj się na bombową jazdę ze mną! – zażartował Zayn i poprawił okulary przeciwsłoneczne.

– Ty mi lepiej powiedz, co miał na myśli Liam, mówiąc, że spróbowaliście już większości rzeczy – przypomniała mu dziewczyna, cmokając. – Naprawdę jestem ciekawa, zważywszy na to, że pewnie nawet wasz pierwszy raz był perwersyjny.

– Proszę cię, za kogo ty mnie masz – prychnął Zayn, kręcąc głową. – Było bardzo romantycznie i słodko, jak przystało na parę nastolatków.

– Nigdy mi o tym nie opowiadałeś – uświadomiła sobie kobieta.– No dalej, Zayne.

– Rany, czy ty myślisz, że ja to jeszcze pamiętam...

– Wiem, że pamiętasz, bo w głębi serca jesteś ckliwy – przewróciła oczami. – I nie szczędź mi szczegółów, bo mamy dużo czasu!

– Robię to tylko dlatego, że kobietom w ciąży się nie domawia. Więc, byliśmy wtedy sami u mnie w domu – zaczął opowieść z westchnięciem. – Całowaliśmy się i jakoś do tego doszło. Rany, nie wiem. Przestań się tak na mnie patrzeć.

– Wiesz, to jest właśnie powód dla którego shipuje mocniej Harry'ego i Louisa – powiedziała obrażona Kate. – Założę się, że ta dwójka pamięta nawet kolor bokserek tego drugiego albo piosenki, jakich słuchali tamtego dnia. Ty i Liam jesteście okropni.

– Przypominam ci tylko, że ja i Liam uprawialiśmy seks stanowczo więcej razy niż oni, wybacz, że nie pamiętam szczegółów – odgryzł się. – Ale powiem ci, że było wspaniale. Liam od zawsze był wspaniały, chociaż teraz lepszy. Wiesz, ćwiczenia czynią mistrza.

– Mam nadzieję, że mój syn będzie gejem – uznała Kate, głaszcząc się po brzuchu. – Patrz, będzie miał aż czterech wujków, którzy mu wszystko wyjaśnią!

– Będę się modlił, żebyś miała córkę – zaśmiał się Zayn.

– Jejku, właśnie pomyślałam, że cudownie by było, gdybyście wy też mieli dzidziusia! – wykrzyknęła. – Myśleliście nad adopcją?

– To będzie naprawdę długa droga...

Ω

Louis obudził się rano, czując coś mokrego na policzku. Przez chwilę pomyślał, że to pewnie Dorian, ale zaraz przypomniał sobie, że kot jest pod opieką sąsiadki Harry'ego, a oni są w całkiem innym miejscu. Powoli otworzył oczy i ujrzał, że jego chłopak siedzi na łóżku, a obok położona jest tacka z jedzeniem. Z małym smutkiem ujrzał, że Styles jest w pełni ubrany, ale uśmiechnął się do niego delikatnie.

– Wszystkiego najlepszego kochanie! – przytulił Louisa. – Nie mogę uwierzyć, że masz już dwadzieścia sześć lat!

– Chodź tu do mnie – wymamrotał ze śmiechem, całując chłopaka. Byli w naprawdę dziwnej pozycji, bo Harry leżał dość wygięty, więc ich usta niefortunnie obijały się o siebie. Żadnemu z nich jednak jakoś szczególnie to nie przeszkadzało, bo byli po prostu szczęśliwi razem. Po pewnym czasie w związku zauważa się, że nie wszystkie pocałunku są idealne, ale równocześnie przestaje się tym przejmować. – Dziękuję ci skarbie.

– To oczywiście nie jest twój jedyny prezent! – powiadomił go Harry, przytulając się do jego szyi, gdy Louis wziął się za jedzenie. – Ale najpierw musisz coś zjeść!

– Mam najlepszego chłopaka na świecie – pochwalił go mężczyzna, rozkoszując się śniadaniem.

Spędzili leniwy wczesny poranek, podczas którego jedli i rozmawiali, praktycznie cały czas się przytulając. To były dopiero drugie w ich życiu spędzone razem urodziny Louisa i szczerze mężczyzna nie mógł myśleć o lepszych. Po prostu cieszył się, że ma przy sobie swojego ukochanego i razem świętują.

W końcu jednak leżenie w łożku im się znudziło, więc Harry wstał jako pierwszy sięgając do szafki.

– No więc, mogłem cię nieco okłamać z tymi niematerialnymi prezentami – odezwał się niepewnie. – Wiem, że nie chciałeś prezentu, ale to  naprawdę nie jest nic takiego.

Podał Louisowi nieduże pudełeczko. Mężczyzna delikatnie odwiązał starannie zawiązaną kokardę i je rozpakował. W środku znajdowały się dwa bilety na koncert U2 w Londynie.

– Harry... – wydusił z siebie zszokowany i szczęśliwy.

– Wtedy dałem ci płytę, to teraz chyba czas na koncert – powiedział, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. – Możesz jeszcze kogoś wziąć...

– Oczywiście, że wezmę ciebie – prychnął, czując się urażony, że Harry chciał dać mu jakikolwiek wybór w tym przypadku. – Mówiłem ci, że odkąd kochaliśmy się do tej płyty, penis mi staje, gdy słyszę te piosenki. A to przez ciebie Harry.

– Przeze mnie? – zmarszczył brwi zdziwiony.

– Gdybyś nie był tak gorący to szybko bym zapomniał – wyjaśnił Louis. – A tak to będzie mnie prześladować do końca życia. Chyba powinienem czuć wstyd, że wciąż podniecam się na myśl o szesnastolatku.

– Louis, jesteśmy parą, nie musisz mnie już podrywać – zachichotał słodko, sprawiając że Tomlinson musiał wpleść palce w jego włosy.

– Będę to robił do końca swojego życia, Harold.

– W takim razie, Lewis, może sprawdź dokładniej to pudełko – poradził Harry. Louis z trudem jedną dłonią odłożył na bok bilety i dopiero teraz spostrzegł, że jest tam też klucz.

– Och Harry, romantycznie, klucz do twojego serca! – droczył się i wziął dłoń z włosów mężczyzny, żeby ścisnąć razem jego policzki. Usta Harry'ego ułożyły się w słodki dzióbek, więc cmoknął go, dziękując mu tym samym za wszystkie prezenty. – Naprawdę ci dziękuję skarbie. To słodkie.

– Rany, Louis to klucz do mojego domu – powiedział młodszy z westchnięciem, wyglądając jakby z trudem powstrzymywał się od przewrócenia oczami. Louis otworzył usta, nie wiedząc, co powiedzieć. – Znaczy, nie mówię, że masz się wprowadzić. Po prostu chciałbym, żebyś go miał.

– Harry, ja-a nie wiem co powiedzieć – wyjąkał mocno zszokowany. Nie spodziewał się takiego czegoś, ale bardzo się cieszył. Harry naprawdę musiał traktować to, co jest między nimi poważanie, skoro dał mu klucze do swojego domu. Louisowi naprawdę zabrakło słów, więc po prostu przyciągnął do siebie swojego ukochanego i zaczął go całować. Robił to powoli, niespiesznie poruszając swoimi ustami naprzeciw niego. Dokładnie czuł, jak chłopak mu się poddaje i wręcz uśmiecha się przez pocałunek. Nie minęło zbyt dużo czasu, zanim Harry dotknął uda Louisa, tym samym dając mu do zrozumienia, że ma ochotę na więcej.

– Został ci jeszcze ten niematerialny prezent – wyszeptał chłopak, minimalnie odsuwając się od ust, żeby móc to tylko powiedzieć.

– Idziemy na kanapę? – zaproponował Tomlinson, w odpowiedzi otrzymując tylko kiwnięcie głową.

Ω

– Nie wytrzymam z tą kobietą – zwierzył się Niall Liamowi, gdy jechali razem do domku. Gdy tylko mężczyzna dotarł do domu i przeczytał liścik od Kate pomyślał, że naprawdę ona go wykończy. Jest w ciąży, a bawi się w jakieś podróże bez niego. Jak najszybciej się spakował i przyjechał po Liama, który w przeciwieństwie do niego wydawał się być spokojny.

– To Kate, czy ty naprawdę liczyłeś, że ciąża ją zmieni? – spytał łagodnie przyjaciel, podziwiając widoki za oknem. Byli już z dala od miasta i mogli podziwiać przykryte śniegiem krajobrazy.

– Miałem nadzieję – westchnął. – Po prostu się o nią martwię. Wiesz, dzisiaj rozmawiałem z Edem i podobno parę dni temu powiedziała mu, że myślała nad przeprowadzką na przedmieścia i wróceniu do pracy w Tenerfie Sea.

– Hormony jej szaleją – próbował przemówić mu do rozsądku Liam. – Podejrzewam, że możesz być już zmęczony tymi jej wiecznymi humorami, ale jestem pewien, że gdy już dziecko przyjdzie na świat wszystko się zmieni.

– Też mam taką nadzieję – westchnął. – Po prostu tak bardzo ją kocham i nie chcę, żeby zrobiła sobie przez przypadek krzywdę.

– Jest teraz z Zaynem, mój mąż się nią dobrze zajmie – uciął Payne, chcąc w pełni uspokoić przyjaciela. – A co tam ogólnie u Eda? Dawno nas nie odwiedził.

– Jest teraz trochę zajęty Perrie – wzruszył ramionami Niall. – Wiesz, że Lily chodzi do naszego liceum? Nawet uczy ją pani Bloom.

– O mój boże, czy dziewczynka nie przeżyła dostatecznie dużo w swoim życiu? – Liam teatralnie złapał się za serce i pokręcił głową.

– Podobno często o nas pyta – dokończył. – Wiesz, to zabawne, ale pani Bloom naprawdę nad lubi i uważa za swoich ulubionych uczniów.

– Rozumiem mnie czy Harry'ego, ale was – zacmokał mężczyzna. – Byliście dla niej wrzodami na tyłku.

– Jestem pewien, że mnie kocha najbardziej, pieprz się Payne – parsknął śmiechem blondyn. Przez chwilę nie odzywali się do siebie i ciszę przerwał jedynie dźwięk telefonu Nialla. – Odbierzesz?

– Jasne – zgodził się Liam i od razu dał na głośnomówiący. – Cześć Luke!

– Hej – odezwał się również Niall.

– Przynajmniej wy odbieracie – powiedział z ulgą mężczyzna. – Nie mogę się dodzwonić do Kate, jest może z tobą?

– Niestety nie, twoja siostrzyczka postanowiła pod moją nieobecność pojechać was ostrzec, żebyście nie jechali jeszcze do domku – wyjaśnił Horan.

– Sama?! – przeraził się Luke.

– Nie, jest z Zaynem – dodał Niall. – Na szczęście jeszcze trochę myśli i po niego zadzwoniła.

– To dobrze –odetchnął z ulgą. – Ale w sumie bez sensu pojechała, bo my jesteśmy w zajeździe niedaleko.

– Jak to? – dopytał się Liam, patrząc z lekkim przerażeniem na przyjaciela.

– Zaraz po wylądowaniu chcieliśmy od razu pojechać do domku, więc napisałem do Kate, żeby się nie martwiła. Całe szczęście Mikey mnie uświadomił, że przerywanie zakochanej parze w dniu urodzin Louisa byłoby bardzo nietaktowne – odparł, śmiejąc się po koniec. – Więc pojechaliśmy do jakiegoś miasteczka parę kilometrów przed domkiem, podładowaliśmy telefony, które zdążyły nam już paść i teraz siedzimy w jakiejś knajpce. Przy okazji, Mikey uparł się, żeby wziąć żywą choinkę, żebyśmy mogli ją przyozdobić.

– Cudownie, czyli teraz to Kitty im przeszkodzi – wymamrotał do samego siebie Niall. – W każdym razie, dzięki za informację. Widzimy się później, okej?

– Jasne, dojedziemy do was gdzieś późnym popołudniem!

Pożegnali się, a Niall i Liam posłali sobie porozumiewawcze uśmiechy.

– Czy to będzie niemiłe, jeśli powiem, że Kate bardzo często pakuje się w różne krępujące sytuacje? – spytał ironicznie Payne.

– To będzie po prostu prawdziwe, stary – potwierdził Niall. – Ale taką właśnie Kitty kocham.

Ω

– Wysiadaj szybko, Malik! – pogoniła go Kate, gdy zatrzymali się przed domkiem. Nie udało im się spotkać samochodu jej brata przez całą drogę, co znaczyło, że rzeczywiście od razu pojechali do domku. Kobieta wiedziała, że zapewne zdążyli już przeszkodzić Harry'emu i Louisowi, ale miała chociaż nadzieję, że teraz wyciągnie ich z domu, żeby pojechali razem do jakiejś restauracji. Parę kilometrów temu przejeżdżali obok małego miasteczka i zapewne tam mogliby się zatrzymać na jakiś czas.

– Kate, muszę wciąć te wszystkie rzeczy, daj mi chwilę – jęknął Zayn, otwierając jej drzwi. Kate jedynie przewróciła oczami i chciała wyjść, kiedy zorientowała się, że na dworze jest naprawdę dużo śniegu, który wciąż łagodnie sypał. Od razu poczuła chód i przymknęła trochę oczy, ze względu na to, jak słońce odbijało się w bieli na ziemi. – Och, mówiłaś coś?

Zayn założył okulary i uśmiechnął się do niej złośliwie.

– Moje życie to porażka.

– Masz szczęście, że ostatnio ćwiczyłem i dam radę cię wziąć na ręce, żebyś nie zamoczyła tych bucików – powiedział pewnie, rzucając kluczyki w jej stronę.  – Wskakuj, rzeczy z bagażnika wezmę później.

– Oszalałeś – pokręciła głową, patrząc na ręce, które wystawił w jej stronę. – Nie zrobię tego.

Zayn nie odpowiedział, tylko siłą wyciągnął ją z samochodu. Kobieta nogą zamknęła za sobą drzwi i nacisnęła przycisk na kluczu, żeby zatrzasnąć samochód. Droga do domku miała tylko kilkanaście metrów, ale już po pierwszych krokach Zayn zaczął sapać.

– Rany, jesteś ciężka.

– Nosisz właśnie dwójkę ludzi – odparła zadowolona, całując go w policzek. – Pochwal się Liamowi, to może pozwoli ci być na górze.

Zayn w końcu postawił ją przed odśnieżonym już progiem. Kate od razu otworzyła drzwi, bez żadnych uprzedzeń wchodząc do domu, zatrzymując się jednak w salonie. Malik podążył za nią, jednak również zwolnił w tym samym miejscu.

Dwójka przyjaciół zastała Harry'ego i Louisa w dość specyficznej pozycji. Znaczy, może nie była aż tak dziwna, ale na pewno żaden z nich się tego nie spodziewał. Tomlinson siedział na sofie, wpatrując się dokładnie w drugiego z mężczyzn, który właśnie robił coś ze swoim rękawem.

– Hej – przywitał się niepewnie Louis, jednak na jego twarzy nie było widać zawstydzenia. Przez to, że się odezwał, Harry również odwrócił się w ich stronę z uśmiechem na ustach.

– Gdzie jest Luke i Mikey? – spytała Kate, rozglądając się dookoła, jakby liczyła, że się gdzieś schowali.

– Przecież mieli przyjechać po południu – odparł straszy, tym razem patrząc na nią podejrzliwie. – Gdzie zgubiliście Nialla i Liama? I w ogóle, coś wcześnie jesteście.

– Rany, moje życie to naprawdę wielka porażka – westchnęła Kate, ociężale siadając na kanapę. – Przepraszam was chłopcy, ja naprawdę nie wiedziałam, że ich tutaj nie ma. Nie chciałam, żeby zepsuli wam prezent, a wyszło, że sama go zepsułam. Chodź Zayn, zamkniemy się w łazience na górze, żeby im nie przeszkadzać.

Kobieta wyciągnęła dłoń w stronę Zayna, żeby pomógł jej wstać, ale Louis zatrzymał ją, powodując że lekko opadła na oparcie kanapy.

– Możecie zostać – uznał. – To nie problem, prawda Harry?

– To i tak prezent dla ciebie, Lou, więc chyba nie zaszkodzi, jak popatrzą – zgodził się, uśmiechając się do swojego chłopaka, który ruchem głowy nakazał mu zaczynać.

– Mówicie serio? – zdziwiła się Kate. – To trochę dziwne, że będziemy temu towarzyszyć.

– Dalej Harold, pokaż co tam masz – pogonił go Louis, ignorując wypowiedź przyjaciółki.

Wtedy właśnie Harry podwinął lewy rękaw gdzieś do polowy ramienia, ukazując tatuaż róży.

– To pasujący do twojego sztyletu – powiadomił Tomlinsona.

Louis nie wiedział, jak się zachować, ponieważ aktualnie miał ochotę płakać. Nie wierzył, że Harry zrobił dla niego aż tyle i że jego niematerialny prezent może być aż tak ujmujący. Bardzo delikatnie przesunął opuszkami palców dotknął czarnych konturów. Wyglądały na dość świeże, zrobione może nieco ponad tydzień temu. Zrozumiał, czemu Harry tak unikał rozbierania się przy nim; po prostu nie chciał pokazać swojego tatuażu. Szybko podwinął swój rękaw, żeby zauważyć, że są idealnie w tym samym miejscu. Gdyby nałożyć je na siebie, sztylet wchodziłby w różę i Louis roześmiał się na tę myśl, ponieważ to było ironiczne, patrząc na ich życie seksualne. Tatuaż był jednak przepiękny i tu wcale nie chodziło o jego walory estetyczne, ale o znaczenie. Sztylet Louisa był dla niego symbolem walki z przeciwnościami losu, a teraz róża Harry'ego to miłość. Razem to ich miłość, ukształtowana poprzez wiele problemów, miłość o którą tak bardzo musieli walczyć.

– Dziękuję – powiedział Louis, zbliżając się do Harry'ego i tuląc go, pomimo tego, że mężczyzna wstał. – Tak bardzo cię kocham.

– Ja ciebie bardziej – odparł tym razem Styles. – Patrz, mam nawet kilkanaście dowodów na swoim ciele!

– Nie wierzę, że ci idioci mają kolejny pasujący tatuaż – Zayn spojrzał się na nich z rozczuleniem.

– Bardziej subtelni byliby, gdyby wytatuowali sobie swoje imiona na czole – dodała Kate, praktycznie powstrzymując się od łez.

Ω

Przez większość poranku Kate piekła ciasto, ciesząc się, że Zayn nie zapomniał wziąć potrzebnych do tego produktów spożywczych. Niall i Liam dotarli niedługo po nich, przywożąc ze sobą jedzenie na kolację, które mieli zamiar później podgrzać. Niedługo potem dotarli Luke i Michael, którzy mieli ze sobą choinkę, którą ozdobili Harry i Louis. Tego dnia Tomlinson po raz pierwszy widział Mikey'a, więc musieli wymienić parę grzecznościowych zwrotów i przedstawić się sobie, zanim zaczęli się zachowywać jak starzy znajomi.

Gdy wreszcie popołudniu wszystko było gotowe, zaczęło się już ściemniać. Jednak po raz pierwszy mogli docenić krótkość zimowych dni, bo zapalili lampki na choince i parę świeczek, żeby zrobić ciekawy nastrój. Grupka przyjaciół zajęła się już w pełni imprezą urodzinową Louisa. Wszyscy złożyli mu  życzenia, podrzucając go dwadzieścia sześć razy w górę, co było dość dużym wysiłkiem. Kate przyglądała się wszystkiemu z boku, przy okazji to nagrywając. Kiedy przyszła pora na otwierane prezentów, wszyscy byli podekscytowani, dając je Louisowi.

– Dziękuję wam wszystkim! – ucieszył się solenizant, przytulając każdego z osobna. – Mam je otworzyć teraz?

– Oczywiście, że tak! – poradził Liam.

Kate i Niall dali mu raczej zabawne rzeczy, takie jak dozownik do mydła w kształcie penisa czy dwa fartuszki; jeden ze statkiem, drugi z kompasem.

– Gdyby Harry pochwalił się wcześniej, to może zrobilibyśmy taki z różą i sztyletem – zaśmiała się Kate, przez co Styles był zmuszony do pokazania swojego nowego tatuażu. Wszyscy byli pod wrażeniem, jak ładnie wyglądały ich pasujące do siebie znaki i jak dopracowane wszystko było. – Czy wy to widzicie? Sztylet dosłownie wchodzi w różę.

– Jesteś okropna, Cat – pokręcił Louis głową, woląc się nie przyznawać, że myślał o tym samym.

Zayn i Liam podarowali mu jego ulubione wino, sprowadzone z Francji. Następnie dostał jeszcze parę pamiątek z różnych krajów od Luke'a i Michaela, którzy często podróżowali. Najbardziej zachwycony tym wydawał się być Harry i Louis był pewien, że chłopak przywłaszczy sobie co najmniej jedną z nich i zostawi u siebie w domu.

– To chyba możemy siadać do stołu – uznała Cat. Niall przywiózł ze sobą jedzenie z Cold Coffee, więc mogli zjeść to w formie kolacji na wigilię i imprezy Louisa.

W spokoju jedli, żartując i przypominając sobie dawne czasy. Przyjemnie było tak powspominać wydarzenia sprzed ośmiu czy dziewięciu lat, równocześnie mając świadomość, że jest się teraz wśród tych samych osób, a nawet w tym samym miejscu. Kate ze śmiechem opowiadała swojemu bratu i jego chłopakowi, jak podsłuchała Liama i Zayna, uprawiających seks, myśląc że to Harry i Louis. Później szybko przeszli do opowieści, jak dziewczyna prawie pobiła Tomlinsona, bo ten złamał najlepszą deskę.

– Byłam po prostu bardzo agresywna – broniła się Kate, kiedy wszyscy uznali, że przesadziła. – Nie mam pojęcia, jak mogłam się spodobać Niallowi.

– Wystarczyło, że zobaczyłem śliczną dziewczynę z książką kucharską i już byłem zadurzony – powiedział Niall, całując ją w policzek, przy okazji, dotykając po brzuchu. – Trochę nie wierzę, że ta sama małolata teraz nosi moje dziecko.

– Małolata? – prychnęła. – Jestem do ciebie starsza, dzieciaku.

– I książka była moja! – wtrącił się Harry. – Myślałem potem, że ją zgubiłem i chciałem kupić nową dla biblioteki. Na szczęście bibliotekarka uznała, że nikt z niej nigdy nie korzysta, więc nic się nie stało...

– Mam wciąż tę książkę – przyznała się Kate. – Kiedyś z Niallem liczyliśmy, ile musiałbyś zapłacić kary tej bibliotece.

– Musiało wam się naprawdę nudzić – stwierdził Liam ze śmiechem.

– To było niedługo po przyjeździe Louisa, kiedy zaczęliśmy się zastanawiać, ile musiałby być wart prezent ślubny dla Harry'ego, żeby zrekompensował tę karę – wyjaśnił Niall. – I wspólnie uznaliśmy, że Harry nie może wciąć nigdy ślubu, bo nas na to nie stać.

– Czy wy wtedy nie byliście śmiertelnie na siebie obrażeni i udawaliście, że się nie kochacie, bo Kate miała chłopaka? – dopytał się Louis.

– W rzeczy samej – potwierdziła Cat. – Ale jednak trochę rozmawialiśmy.

– Co tam w ogóle u Jamesa? – zagadał nagle Luke.

– Spotkaliśmy go niedawno na zakupach świątecznych – powiedział Horan. – Na początku było trochę niezręcznie, bo trudno ukryć ciążę, tym bardziej przed ginekologiem. Ale był całkiem miły, chociaż wciąż go nie lubię.

– Był bardzo miły – poprawiła go Kate. – Życzył nam powodzenia i uznał, że zawsze jest chętny nam pomóc. Plus, Niall zapomniał wspomnieć, że spotkaliśmy go z jego obecną dziewczyną, więc chyba nie jest tak źle.

Rozmawiali jeszcze do późna, później popijając herbatkę i jedząc ciasto. W międzyczasie jeszcze Michael i Luke pojechali, tłumacząc się tym, że rano muszą wcześnie wstać. Teraz szóstka przyjaciół została sama, siedząc na dywanie, tak jak robili to parę lat temu. Położyli nawet koc na sofę, żeby bardziej przypominała tamtą. Znów mogli poczuć się jak nastolatki, którzy są na swoim pierwszym wypadzie bez rodziców. Pozostawał jeszcze ten fakt, że Zayn i Liam byli małżeństwem, Kate i Niall spodziewali się dziecka, a Harry i Louis nareszcie byli parą i być może zamieszkają razem. Wszystko wydawało się być w idealnej harmonii i powinno zostać tak na zawsze.

Otwierali właśnie drugie wino, bo pierwsze wypili do obiadu. Kate oczywiście teatralnie prychnęła, gdy Niall nalewał trunku, bo ona sama nic nie mogła pić. Reszta przyjaciół jednak starała się nie przesadzać z alkoholem, wypili zaledwie po lampce, żeby się rozluźnić.

– Kate, mogę podotykać twojego brzucha? – poprosił nagle Harry.

– Jezu, co z wami nie tak – przewróciła oczami. – Wczoraj Louis mnie macał, teraz ty. Mówiłam, że to jakiś fetysz.

Wszyscy się roześmiali, podczas gdy Kate położyła dłoń Harry'ego na swoim brzuchu. Mężczyzna dokładnie go dotykał, badając każdy skrawek, dopóki w pewnym momencie nie odskoczył.

– Chyba mnie kopnęła – powiedział lekko przerażony.

– Nie określaj płci naszego dziecka! – upomniał go Niall.

– Ta, może jeszcze nie wybrało sobie płci! – zażartował Zayn.

– Niall po prostu nie chce jej poznać, żeby mieć niespodziankę – westchnęła Kate, brzmiąc na zmęczoną tym wszystkim.

– Będzie dziewczynka – uznał pewnie Harry, jeszcze raz dotykając brzucha. Tym razem nachylił się w jego stronę i zaczął do niego mówić: – Cześć maluszku. Jestem twoim wujkiem, a ty po raz pierwszy jesteś w tym miejscu. Mam nadzieję, że spędzisz tutaj jeszcze wiele świąt, bo ja właśnie spędzam najlepsze w swoim życiu.

Serce Louisa zrobiło się miękkie, bo widok Harry'ego, który rozmawiał z brzuchem Kate był rozczulający.

Ostatecznie skończyło się na tym, że każdy z nich miał okazję porozmawiać z dzieckiem, na swój sposób, przedstawiając się czy mówiąc coś zabawnego. Spędzili cudowny wieczór w siódemkę, mając nadzieję, że to początek nowej tradycji.

Ω

– Zmęczony? – spytał Louis, gdy późną nocą wchodzili do swojego pokoju. Jako, że przyjechali tutaj pierwsi zdążyli położyć swoje rzeczy na samej górze, jednak nawet się nie rozpakowali.

– Trochę – potwierdził Harry, patrząc na niego nieco zamglonym wzrokiem, który mógł być wynikiem zarówno zmęczenia jak i alkoholu.

– To co, prysznic i spać? – zaproponował mężczyzna.

– Mogę pierwszy? – poprosił, a Louis zgodził się ruchem głowy. Z drugiej strony czuł jednak żal, bo miał nadzieję, że pomimo zmęczenia jego chłopak będzie miał ochotę wziąć prysznic razem. Nie zamierzał się jednak sprzeczać, wiedząc że Harry miał dużo na głowie ostatnim czasy i jeśli ma ochotę przespać całą noc, to Tomlinson mu na to pozwoli, rano przynosząc mu śniadanie do łóżka.

Podczas, gdy Harry poszedł do łazienki, biorąc ze sobą torbę z kosmetykami, Louis miał zamiar rozpakować chociaż część swoich ubrań i bielizny. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wypróbować też dozownika na mydło w kształcie penisa, który wydawał się bardzo zabawny i był ciekawy, jak t o w ogóle działa. Zrezygnował jednak z tego pomysłu, zostawiając to sobie na później, gdy będzie mu się nudzić w domu.  Zamiast tego wyciągnął jedną ze swoich koszulek, którą zamierzał dać Harry'emu do spania i położył ją na grzejniku, żeby chłopak mógł ubrać ciepłą, gdy wyjdzie spod prysznica. Dobrze wiedział, że jego ukochany szybko marznie i chciał go jakoś rozgrzać, jeśli nie mógł dzisiaj zrobić tego w inny sposób.

Styles na szczęście dość szybko uporał się z myciem, wracając do pokoju z jedynie przewiązanym przez pas ręcznikiem. Włosy miał związany w luźny kok, jednak przez wilgoć były jeszcze bardziej kręcone niż zawsze. W niektórych miejscach jego skóra była jeszcze wilgotna, jakby nie mógł się dokładnie wytrzeć, żeby szybciej zwolnić łazienkę.

– Jutro musisz mi obiecać długą, wspólną kąpiel – poprosił go Louis, cmokając w usta. Gdy się minęli nie mógł się oprzeć przed szybkim klepnięciem go w tyłek, wywołując tym samym pisk u chłopaka.

Będąc po prysznicem Tomlinson przez chwilę zastanawiał się, czy nie zrobić sobie dobrze, jednak uznał, że lepiej zostawić to na rano. Dodatkowo nie chciał przeszkadzać Harry'emu swoimi jękami. Zdążył już się kiedyś przekonać, że akustyka w łazience jest bardzo dobra. Zanotował w głowie, żeby powiadomić swojego chłopaka o tym, że wie, co wtedy robił u niego pod prysznicem, żeby zobaczyć, jak się zawstydza. Najpierw jednak powinien mu jeszcze raz podziękować za wspaniałe urodziny i jeszcze przed snem pocałować jego nowy tatuaż, ukazując swoją wdzięczność.

Wytarł się i ubrał czystą koszulkę i bokserki, po czym wyszedł z łazienki. Miał zamiar od razu wskoczyć do łóżka, żeby poprzytulać zasypiającego Harry'ego, ale jak się okazało on wcale nie spał. Siedział na łóżku w satynowym szlafroku, jakby na niego czekając. Gdy tylko ich oczy się spotkały, młodszy wstał i podszedł do Louisa. Mężczyzna czuł się nieco otępiały, bo nie wiedział, co właśnie się dzieje. Dopiero, gdy poczuł, jak dłonie Harry'ego zaczynają pocierać jego barki, nieco się otrząsnął.

– Czas na ostatni prezent – powiedział Styles zalotnie, a Louis oblizał usta, ponieważ teraz już naprawdę nie mógł tego źle zinterpretować. Złapał Harry'ego w talii i przyciągnął do pocałunku, napawając się tym, że już od razu był namiętny i mokry. Żaden z nich nie chciał zaczynać delikatnie i romantycznie, tylko od razu rzucili się na siebie. Louis przez chwilę się zastanawiał, czy przyparcie mężczyzny do ścianę będzie przesadą. Zanim jednak cokolwiek zrobił, przesunął miejsce pocałunków z ust, na żuchwę. Harry od razu odchylił głowę i jęknął cicho.

– Tęskniłem za tym – powiadomił go Louis, przypominając sobie, jak długo już nie słyszał tych słodkich dźwięków.

– Ten tydzień był męczarnią – zgodził się Harry, patrząc mu prosto w oczy. – Ale obiecuję, że było warto.

Mężczyzna odsunął się na chwile, żeby rozwiązać swój szlafrok. Robił to dość powoli, dokładnie zajmując i bawiąc się kokardką, jednak cały czas patrzył w oczy Louisa. Ten zaś czuł niesamowite podekscytowanie i rzeczywiście czuł, jakby miał otworzyć prezent. Harry pozwolił mu w końcu rozwiązać go do końca, nakierowując jego dłoń na supeł, za który wystarczyło pociągnąć, żeby pozbyć się szlafroka. Harry zsunął go ze swoich ramion, sprawiając, że opadł na ziemię. Tomlinson jeszcze widział kątem oka, jak Styles uśmiecha się zalotnie, ale później już całkowicie skupił się na jego ciele. Było praktycznie całe nagie, nie licząc małych, koronkowych majtek. Louis westchnął ciężko, nie wiedząc na czym powinien skupić swój wzrok. Z jednej strony chciał podziwiać szeroką klatkę mężczyzny z tatuażami, brzuch z delikatnym zarysem mięśni, ale kusiła go tez śliczna koronka. Zdecydował się jednak jeszcze raz spojrzeć w oczy chłopaka zanim wykonał kolejny ruch. Louis rzeczywiście musiał patrzeć się na Harry'ego z bezwstydnym pożądaniem, bo twarz chłopaka była zarumieniona, a źrenice maksymalnie rozszerzone, pozostawiające tylko pasek zieleni.

– Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak pięknie wyglądasz – powiedział z powagą Louis, sprawiając że chłopak przygryzł wargę. – Chcę z tobą robić tyle rzeczy skarbie...

Mówiąc to, wykonał krok w przód, tym samym powodując, że Harry cofnął się, po czym popchnął go tak, że opadł na łóżko. Przez chwile stał nad nim, przyglądając się cudownie rozciągniętemu ciału, a także sposobie, w jaki jego włosy ułożyły się na pościeli. Nie wierzył, że Harry może wyglądać tak grzesznie i tak niewinnie równocześnie, ale zdecydowanie kochał to połączenie.

– Jeżeli chcesz możesz otworzyć prezent ode mnie na święta – podpowiedział Styles, kiedy Louis zajmował się ściąganiem swojej koszulki. – Jest w szafie.

Uniósł brew do góry, spoglądając pytająca na chłopaka. Rozumiał jednak, że Harry na pewno nie prosi go o to przypadkowo, więc odsunął się od łóżka, żeby podejść do szafy, w której był prezent. Wcześniej go nie zauważył, bo był przykryty jakimiś ubraniami Harry'ego. Zdziwił go trochę fakt, że tego upominku nie ma pod choinką, jak pozostałych. Szybkim ruchem go rozpakował, niezbyt przejmując się ładnym opakowaniem. W środku było czarne pudełko, bez żadnych ozdób, jednak sprawiało wrażenie eleganckiego i starannie wykonanego. Nieco drżącymi dłońmi otworzył je, żeby zobaczyć zawartość.

– Harry, ty... jesteś pewien? – spytał Louis, starając się nie pokazywać tak swojego podniecenia i utrzymywać ton swojego głosu, tak, żeby nie drżał.

– Rozmawiałem o tym z Zaynem i Liamem i uznałem, że my moglibyśmy spróbować – wytłumaczył się. – Jeśli oczywiście chcesz. 

– Myślę, że to będzie gorące – odparł, wyciągając ładną skórzaną obrożę ze srebrnym dodatkiem z przodu. – Mam ci to założyć, tak?

Harry tylko pokiwał głową, więc Louis wziął ozdobę w dłoń. Wtedy dopiero zauważył, że w środku jest też para czegoś przypominającego kajdanki, idealnie pasująca do obroży.

– Zayn i Liam mieli tylko te kajdanki, ale uznałem, że obroża jest ładna – powiedział niepewnie Harry, drżącym głosem.

– Będziesz w niej wyglądał ślicznie – zapewnił go Louis i sam wziął głęboki wdech.

Okej, raczej nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie zakładał Harry'emu skórzaną obrożę. Nawet nie myślał, że chłopak mógłby chcieć mieć na sobie coś takiego. Wolał jednak teraz nie zastanawiać się, jak na to wpadł, tylko cieszyć się tym, że jego ukochany jest jego. Nigdy nie uważał się za jakoś szczególnie zaborczą osobę, może był trochę zazdrośnikiem, ale gdy zobaczył Harry'ego w obroży, nie chciał, żeby ten ją kiedykolwiek zdejmował.

Ozdoba wyglądała bardzo ładnie na nim, czerń mocno odznaczała się przy bladej skórze. Louis specjalnie nie zapiął jej zbyt ciasno, żeby nie dusiła mężczyzny, więc teraz nieco wisiała kilka centymetrów nad obojczykami. Tomlinson spodziewał się, że musi mu trochę ciążyć, ale Harry zdawał się być nią zachwycony. Przejechał po niej palcem, dokładnie badając fakturę, równocześnie patrząc na Louisa. Mężczyzna dołączył swoją dłoń, patrząc na reakcję młodszego, gdy wspólnie dotykali jego nowej ozdoby. Było to niesamowicie ujmujące przeżycie, ponieważ żaden z nich nie wiedział, jak się zachować.

W końcu Tomlinson przeniósł dłoń na jego policzek, po czym przyciągnął chłopaka do siebie, całując. Ręce Harry'ego dość szybko zaczęły dotykać nagiego torsu Louisa. Całowali się tym razem  niespiesznie, ponieważ oboje byli przygnieceni przez nadmiar emocji, jaki dostarczyło im zwykłe założenie obroży. Szatyn nigdy nie zastanawiał się nad tym, ale teraz doszedł do wniosku, że uwielbia ten symbol przynależności. Chciał, żeby Harry nosił swoją obrożę do końca życia.

Atmosfera jednak zaczyna gęstnieć z każdą sekundą pocałunku aż w końcu początkowo spokojnego poruszania się ustami nie zostało nic i teraz dwójka mężczyzn łapczywie smakowała się nawzajem. Louis ssał język Harry'ego na zmianę z badaniem wnętrza jego buzi. Uwielbiał to, jak dłonie młodszego trzymały go za kark, jeszcze mocniej przyciskając. Chcieli być jeszcze bliżej siebie, chociaż było to już niemożliwie, bo między ich ciałami nie było żadnej przerwy.

Louis pozwolił sobie na zsunięcie jednej dłoni wprost do krocza Harry'ego, żeby pomasować jego penisa przez cienką koronkę. Chłopak był już twardy, podobnie jak on sam. Tomlinson był jednak pewien, że odkąd dotknął mężczyznę w tamtym miejscu, jeszcze bardziej się podniecił. Nie wiedział, dlaczego tak to na niego działało, przecież to tylko majtki. To przecież nie tak, że Louis nigdy nie widział koronkowej bielizny, ale u kobiet zawsze traktował to zwyczajnie, jak rzecz którą należy zdjąć, żeby móc uprawiać seks. Teraz jednak nie chciał tego zdejmować. Odsunął twarz od Harry'ego, żeby spojrzeć na okrytego koronką penisa chłopaka. Można było szukać innych przymiotników do określenia tego, co zobaczył, ale śliczny wydawał się pasować najbardziej. Podobał mu się sposób, w jaki poprzez cienką czerń materiału można było z łatwością zobaczyć twardego penisa. I Louis naprawdę uważał ten widok za atrakcyjny, ale nie wcale dlatego, że było w tym coś kobiecego. To po prostu wyglądało estetycznie, Harry jest cały ładny, podobnie jak koronkowe rzeczy i to po prostu do siebie pasowało. Nawet nie mógł uznać tego, za coś zniewieściałego, bo dobrze wiedział, jak męski i silny jest jego chłopak. Po prostu miał na sobie dodające mu uroku koronkowe majtki i Louis prawdopodobnie trafił do swojego grzesznego nieba.

Bardzo powoli dotknął jego penisa dwoma palcami, płynnie poruszając się po całej długości. Harry jęknął, sprawiając, że Louis poświęcił więcej uwagi jego twarzy. Miał zarumienione policzki, a dolna warga była przygryziona praktycznie do krwi. Tomlinson miał wrażenie, że jest w stanie zobaczyć, jak serce mężczyzny szybko bije, nie wiadomo czy z podniecenia czy niepewności, co do reakcji drugiego mężczyzny.

– To wygląda cudownie – pochwalił go Louis, chcąc dodać chłopakowi trochę odwagi i może rozpocząć jakąś sprośną rozmowę. Uwielbiał nakręcać Harry'ego samymi słowami i nieskromnie mówiąc, był w tym świetny. – Powiedz mi, jak się czujesz skarbie.

– Przyjemnie – wysapał, błądząc oczami pomiędzy twarzą Tomlinsona, a jego dłonią która teraz pocierała ogolone udo. Straszy uwielbiał gładkość jego nóg, równocześnie nie mając nigdy pretensji, gdy miał tam włosy. Ta część jego ciała zawsze należała do ulubionych Louisa i kochał ją w każdej postaci, po prostu gładką skórę łatwiej było oznaczyć malinkami. Szatyn za punkt honoru wyznaczył sobie doprowadzenie bladości ud Harry'ego do ruiny, dając mu mnóstwo czerwonych znaków. Teraz nie zamierzał postępować inaczej i młodszy zdawał sobie z tego sprawę, widząc jak się z nimi obchodzi. 

– Nie wiedziałem, że coś takiego będzie na mnie aż tak działać – powiedział Louis, raczej do siebie, ponieważ naprawdę się tego nie spodziewał. Miał wrażenie, że mógłby dojść, myśląc tylko o tym, co teraz widzi. Zamiast tego zbliżył się do ucha Harry'ego i zaczął do niego szeptać, przy okazji podgryzając je i liżąc między zdaniami. – Nie mogę uwierzyć w swoje szczęście, Harry. Nie mogę uwierzyć, że zakochałem się w ślicznym niewinnym chłopcu, a teraz mam przed sobą tak pięknego i grzesznego mężczyznę. Jesteś mój, skarbie.

– Tylko twój – potwierdził Harry, jękliwym głosem. Jego powieki były przymknięte, a on sam po prostu pogrążył się w przyjemności, jaką dawały mu dłonie i słowa Louisa.

Tomlinson nie mógł się oprzeć i pociągnął lekko za obrożę Harry'ego, na próbę, chcąc sprawdzić reakcję. Nagłe otworzenie oczu i sapnięcie z podniecenia utwierdziło go w przekonaniu, że jego ukochany jest naprawdę perwersyjną osobą i niesamowicie go to kręciło.

– Podoba ci się świadomość, że mogę cię poddusić? – spytał Louis, raczej retorycznie, bo dobrze znał odpowiedź. Mógł ją wyczytać z ciała chłopaka, które drżało pod jego dotykiem i wydawało się, że tylko Tomlinson powstrzymuje go przed upadkiem. – Chciałbyś, żebym trzymał cię za twoją śliczną obrożę, gdy będę cię pieprzył?

Nie dał mu czasu na odpowiedź, bo rzucił go na łóżko, sam sięgając do szafki nocnej, w której trzymał lubrykant. Przestali używać z Harrym prezerwatyw, odkąd wymienili się wynikami badań. Było to dość duże ułatwienie, a poza tym, odczuwali seks teraz całkiem inaczej.

– Mam je ściągnąć? – spytał niepewnie Harry?

– A myślisz, że dam radę cię w nich pieprzyć? – Harry nie odpowiedział słownie, jedynie pokiwał entuzjastycznie głową, przełykając głośno ślinę. Louis dokładnie mógł obserwować, jak jego jabłko Adama podskoczyło, gdy mężczyzna rozgrzewał w palcach żel. Tomlinson nawet nie musiał niczego mówić, bo Srtyles sam od siebie odsunął materiał tak, żeby palce starszego mogły w niego wejść. – Grzeczny chłopiec.

Skomplementował go w tym samym momencie, w którym zaczął wkładać pierwszy palec w jego wnętrze. Oddech Harry'ego przyspieszył, chociaż Louis nawet się jeszcze nie poruszył. Był strasznie ciasny i szatyn nie chciał mu zrobić krzywdy. Oczywiście, jeszcze nie, na robienie mu kontrolowanej krzywdy przyjdzie jeszcze czas.

Harry od początku był rozluźniony, a jego samokontrola sięgnęła zenitu, gdy nie dotknął siebie, nawet gdy Louis zaczął poruszać palcem. Robił to spokojnie i delikatnie, nie chcąc być zbyt gwałtownym. W końcu nie uprawiali seksu od ponad tygodnia i chciał powoli przyzwyczaić swojego chłopaka do posiadania czegoś w swoim wnętrzu, zanim, już nieco gwałtowniej dodał drugi palec.

Dłoń Harry'ego zacisnęła się na jego kolanie, podczas gdy druga jeszcze bardziej odsunęła majtki. Louis nie mógł się powstrzymać przed złośliwym uśmieszkiem, ponieważ uwielbiał sposób, w jaki mężczyzna był chętny i pięknie rozszerzał dla niego nogi. Był jedynym, który mógł widzieć Harry'ego tak zrujnowanego i zdecydowanie to kochał.

Krzyżował swoje palce, dokładnie wsłuchując się w dźwięki, jakie wydawał mężczyzna, żeby móc kontrolować szybkość i intensywność ruchów. Nie szukał jeszcze jego prostaty, bo zdążył poznać jego ciało na tyle dobrze, że wiedział, że może od tego dojść. Louis wolał doprowadzić go do orgazmu swoim penisem, żeby dokładnie czuć, jak jego wnętrze się na nim zaciska i móc widzieć, jak przygryza swoja wargę, powstrzymując się od głośnych jęków. Zdecydowanie uprawiają dużo seksu, skoro tak dobrze wie, jak wygląda Harry, gdy dochodzi.

– Jestem gotowy – wyszeptał Styles zachrypniętym głosem. Louis spojrzał na niego, unosząc jedna brew.

– Nie ty o tym decydujesz – prychnął i poczuł, jak Harry się spina. Nie było to jednak nic negatywnego, po prostu sposób w jaki Louis to powiedział dawał jasny sygnał, że dzisiaj to on rządzi i wszystko ma być, tak jak chce. Harry uwielbiał taką wersję wydarzeń. – Wiem, że chciałbyś, żeby cię najpierw bolało i żeby wszyscy jutro rano mogli widzieć, jak dobrze cię wypieprzyłem. Ale nie wiem, czy na to zasłużyłeś, Harry.

Bez zbędnego ociągania, dołożył trzeci palec i zaczął pieprzyć nimi Harry'ego. Robił to szybko i dość brutalnie, sprawiając że w pokoju słychać było tylko krótkie jęki chłopaka i mlaskające odgłosy, jakie wydawało połączenie jego palców i dużej ilości lubrykanta. Żaden z nich nie przejmował się, że ktoś może ich usłyszeć. Dla Louisa liczyło się tylko sprawienie przyjemności Harry'e,mu, nawet nie zwracał uwagi na to, jak jest twardy i że praktycznie przecieka przez swoje bokserki.

Cały czas trzymając palce w jego wnętrzu, nachylił się, żeby pocałować udo. Pozycja była trochę kłopotliwa, pozwalała na jedynie małe ruchu krzyżujące w jego dziurce, a i tak bolał go nadgarstek. Skupił się jednak na tym, jak gładka skóra ślicznie poddaje się jego ustom. Nie mógł się powstrzymać, żeby nie zassać jej w kilku miejscach, sprawiając że robiła się bordowa. Czasami celowo ocierał się mocniej swoją brodą, żeby sztywne włoski zostawiły czerwone ślady. Wiedział, jak Harry to uwielbia i nie zamierzał mu niczego odmawiać. Później przesunął swoje usta wprost na jego penisa, liżąc go poprzez koronkę. Czuł słonawy posmak i szorstkość materiału na języku, zastanawiając się, jak odczuwa to Harry. Najwyraźniej było to bardzo intensywne, bo jęki stawały się coraz głośniejsze.

– Proszę cię, dłużej nie wytrzymam – wyjęczał Harry. Louis podniósł głowę i z premedytacją spojrzał się w jego załzawione oczy, równocześnie skręcając palec tak, że opuszek dotknął prostaty. Młodszy wydawał się być tym zszokowany i uniósł swoje biodra, chcąc nabić się mocniej. – Tatusiu...

Cholera, Louis zastygł. Otworzył szerzej buzię, nie wiedząc jak na to zareagować. Przez jego ciało przeszły dreszcze, ponieważ tego naprawdę się nie spodziewał. Może i słyszał już o tym od Zayna i Liama, ale nigdy nie myślał, że Harry może chcieć go tak nazywać. Ba, nawet nie wiedział, że tak mu się to spodoba.

Styles był nieco przerażony tym słowem, które właściwie mu się wymsknęło z ust, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo Louis wysunął się z niego, zostawiając go z nieprzyjemnym uczuciem pustki i złączył ich usta. Pocałunek był niesamowicie szorstki, sprawiający, że ich penisy ocierały się p siebie gwałtownie, ale rany, to było gorące, że jedno słowo mogło tak podniecić ich obu.

– Będę cię pieprzyć tak dobrze – obiecał Louis, ponownie zmieniając pozycję. Sięgnął po leżące obok kajdanki i przez chwile na nie patrzył, zanim pokazał je z góry chłopakowi. Wyglądało to raczej jak skórzane bransoletki na nadgarstki na mocny klips, złączone eleganckim łańcuszkiem niż zwyczajne kajdanki. Zdecydowanie były ładne  i bezpieczniejsze od takich zwyczajnych, do których łatwo można zgubić kluczyk lub mogą zrobić krzywdę. Nie chciał sobie wyobrażać, jak muszą wzywać strażaków lub policjantów, żeby uwolnili Harry'ego. Jeszcze gorzej jakby przyjechała babcia Zayna. – Tatuś przypnie cię teraz do łóżka, dobrze?

– Więcej niż dobrze – wymamrotał, dając mu swoje nadgarstki. Louis ze śmiechem pokręcił głową.

– Mógłbyś chociaż udawać, że to kara.

– Nazwałeś siebie tatusiem i do tego chcesz mnie skrępować – powiedział z uśmiechem chłopak. – To nie kara, to spełnianie fantazji, Lou.

– Mogłeś mówić wcześniej, że lubisz coś takiego – wymamrotał Louis, zapinając klips na jednej dłoni i podnosząc je do góry. Drugą część zahaczył o ramę łóżka, zanim zapiął na kolejną dłoń chłopaka. Dzięki temu nie dość, że jego nadgarstki były skrępowane razem, ale też umocowane do łóżka.

Louis zszedł na chwilę z łóżka, żeby zdjąć swoje bokserki, przy okazji podziwiając dzieło sztuki, jaki był Harry. Dokładnie prześledził całe jego ciało; ślicznie skrępowane ręce, włosy w nieładzie, zarumienioną twarz, opuchnięte usta, nagi tors i penisa, który wystawał poza gumkę majtek. Wyglądał na całkiem zrujnowanego, a Louis dopiero zaczynał.

Pokrył swojego penisa lubrykantem i dopiero teraz zorientował się, jak twardy jest. Jego członek wydawał się być na granicy dojścia, ale był zbyt zajęty pięknem Harry'ego, żeby się tym przejąć. Ustawił się między nogami chłopaka i gwałtownie uniósł je go góry, żeby położyć na swoich ramionach. Odsunął majtki, żeby móc się w niego wbić, wciąż ich nie ściągając. Był ciekawy, czy jego ukochany da radę dojść od bycie pieprzonym i tarcia koronki na penisie.

Nie starał się być nawet delikatny, gdy bez zbędnych ostrzeżeń wszedł w niego do końca. Minęło parę dni, a on doszedł do wniosku, że stęsknił się za ciepłym i ciasnym wnętrzem Harry'ego. Przez chwilę nie poruszał się i zamknął oczy, chcąc dać Stylesowi czas na przyzwyczajenie się. Najczęściej już w tym momencie Harry zaczynał dotykać swój członek, ale teraz nie miał jak tego zrobić i Louis nakręcił się tą myślą jeszcze bardziej.

Otworzył oczy i spojrzał prosto w twarz Harry'ego. Pogrążony był w całkowitej przyjemności, z na wpół otwartymi ustami i przymkniętymi powiekami. Wszedł w niego jeszcze głębiej, żeby po chwili prawie całkiem się wysunąć. Praktycznie od razu narzucił rytm, wiedząc że chłopakowi bardziej zależy na głębokich i dokładnych pchnięciach niż szczególnej prędkości. Dlatego za każdym razem starał się trafić w jego prostatę. Udawało mu się, co mógł wywnioskować po miarowych jękach Harry'ego.

Całe łóżko przesuwało się wraz z nimi, a ciało młodszego było podtrzymywane tylko przed dłonie Louisa; jedną na biodrze, a jedną trzymającą luźno obrożę. Włosy nieco opadły mu na twarz, więc to Tomlinson musiał odsunąć niesforne kosmyki. Skrępowane dłonie Harry'ego niesamowicie na niego działały, bo uwielbiał czuć tę władzę nad chłopakiem. Styles był zdany tylko na jego łaskę, nie mógł się dotknąć i tylko od niego zależało, kiedy i jak dojdzie. Pożałował, że nie spróbowali tego wcześniej, bo młodszy zdawał się czerpać z tego taką samą przyjemność.

Louis wiedział, że Harry jest blisko, bo jego mięśnie napinały się, a penis mocno przeciekał. Przyspieszył trochę swoje pchnięcia i dotknął palcem główki członka, zgarniając preejakulat. Podsunął go pod usta chłopaka, który tylko wystawił język i zlizał słoną substancję. Tomlinson jęknął na ten widok i postanowił doprowadzić go jak najszybciej do szczytu. Pocierał jego krocze otwartą dłonią, a Harry sapał i jęczał na przemian.

– Dalej Harry, możesz dojść – pogonił go, patrząc z pożądaniem w jego oczy. – Tatuś będzie dumny.

Ta rzecz z tatusiem zdecydowanie działała na Harry'ego, bo gdy tylko Louis się tak nazwał poczuł, jak jego dłoń robi się mokra. Brunet spuszczał się wprost w swoje majtki, brudząc koronkę i swój brzuch, równocześnie zaciskając swoją dziurkę. Tomlinson zgarnął trochę spermy i ponownie podłożył Harry'emu pod usta. Nie wiedział dlaczego, ale lubił sposób, w jaki chłopak wystawia swój język, żeby zlizać wszystko, co daje mu Louis.

Wysunął się z niego, zastanawiając się, gdzie powinien skończyć. Wpadł jednak na lepszy pomysł i opuścił lekko jego bieliznę tak, żeby penis całkowicie wystawał. Był już miękki i cały brudny, kiedy Louis go dotknął. Harry sapnął zszokowany, bo był bardzo wrażliwy po swoim orgazmie, a mężczyzna dotykał go w brutalny sposób, śliniąc swoją dłoń.

– Louis...

– Cichutko skarbie. Chcę, żebyś był znowu twardy, jeszcze z tobą nie skończyłem. – Harry'ego stać było jedynie na kiwnięcie głową i poddaniu się dotykowi mężczyzny. Louis sprawił, że jego erekcja była jedynie na wpół twarda, ale zostawił ją w ten sposób. Usiadł na nim okrakiem i posłał młodszemu złośliwy uśmiech. Styles otworzył szerzej oczy, podziwiając mężczyznę na nim. – A teraz możesz się poruszyć.

– Co-o... – wyjąkał rozkojarzony.

– Tak, jakbym miał cię ujeżdżać – powiadomił go Louis, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej i pocierając sutki. – Dalej, im szybciej ja dojdę, tym szybciej pozwolę tobie zrobić to po raz drugi.

Tomlinson jako pierwszy zaczął się poruszać, kręcąc swoimi biodrami ósemki. W tym monecie penis Harry'ego stał się całkiem twardy i wyszedł naprzeciw ruchom starszego, delikatnie unosząc biodra. Było to niesamowite uczucie, bo miał wrażenie, że każda część jego ciała jest stymulowana. Członek Stylesa był włożony między pośladki Louisa, który jednak cały czas kontrolował tempo. Brunet nie wiedział  na czym powinien skupić swoją uwagę, bo wszystko wydawało się być podniecające. Najbardziej bolał go jednak fakt, że nie może dotknąć swojego chłopaka. Tomlinson trzymał swojego penisa w dłoni, robiąc sobie dobrze, a on marzył o tym, żeby móc go dotykać. Miał wrażenie, że jest bezużyteczny i po prostu musiał zrobić coś, żeby pomóc mężczyźnie.

– Mogę cię ssać, proszę? – spytał łamliwym głosem, a Louis spojrzał na niego z powagą. Nie wiedział, jakim cudem szatyn utrzymuje swój spokój.

– Masz praktycznie penisa przy moim tyłku, a wciąż chcesz więcej. Masz szczęście, że są Święta – zacmokał starszy i to wszystko było grą, bo Tomlinson marzył, żeby skończyć w jego ustach. Był już blisko i ostatkami sił powstrzymywał się przed dojściem. Harry był taki chętny i łapczywie się oblizał, gdy Louis zbliżył się do niego. Usiadł mu na klatce  piersiowej i dotknął czubkiem penisa jego ust, obrysowując ich kształt. Nagle ton głosu mężczyzny się zmienił i nie był już tak władczy, a bardziej łagodny. – Harry, masz odepnę ci teraz jedną dłoń, żebyś mógł mnie w razie czego ostrzec, gdy będziesz się dusił. Chciałbym, żebyś jednak cały czas trzymał je w górze, dobrze? Nie dotykaj mnie.

Ostatnie zdanie brzmiało jednak jak rozkaz i Harry nie zamierzał się sprzeczać. Po prostu otworzył buzię, żeby Louis mógł włożyć mu penisa do ust. W takiej pozycji jego gardło było bardziej rozluźnione, ale mężczyzna wciąż był duży i trochę bolała go szczęka. Nie zamierzał jednak nic mówić, po prostu pracował językiem na całej długości, podczas gdy Tomlinson zajmował się ustalaniem tempa.

Nagle jednak straszy złapał jego obrożę i nieco zacieśnił uścisk. Zrobił to tylko na kilka sekund, powodując jednak, że dopływ powietrza został mu zabrany. Żaden z nich nie spodziewał się, że Harry zareaguje na to tak intensywnie, jednak z jego penisa trysnęło trochę spermy, którą Louis poczuł aż na swoim tyle pleców. Uśmiechnął się jedynie i przyspieszył swoje ruchy, coraz brutalniej pieprząc jego gardło. Wystarczyło kilka chwil zanim spuścił się w jego buzi, jęcząc przy tym głośno. Harry próbował połknąć wszystko, dokładnie ssąc jeszcze jego penisa.

Louis zszedł z niego i pogłaskał go po policzku, zanim złożył krótki pocałunek na jego ustach.

– Spróbuje teraz czegoś, powiedz „stop" lub klepnij mnie w bark, jak ci się nie spodoba. Rozumiesz?

– Tak – potwierdził Harry, oblizując wargi i czekając na następny krok mężczyzny.

Tomlinson ustawił się w poprzek niego tak, że jedną dłonią chwycił jego penisa, a drugą złapał za obrożę. Równocześnie zaczął poruszać po jego członku i ciągnąć za ozdobę, delikatnie go podduszając. Dokładnie sprawdzał reakcję chłopaka, dodatkowo licząc w głowie do pięciu. Harry nie wiedział, dlaczego jego ciało tak reaguję, ale miał wrażenie, że każde odcięcie dopływu powietrza przybliża go do orgazmu. W końcu za piątym razem nie wytrzymał i zaczął szczytować, krzycząc „tatusiu". W tym momencie Louis przytrzymał obrożę nieco dłużej, zwiększając intensywność jego dochodzenia.

Po tym wszystkim Harry oddychał ciężko, podczas gdy Louis czyścił go dokładnie, przy okazji całując różne części ciała.

– Dziękuję – wyznał Styles, kiedy wreszcie położyli się obok siebie. – Kocham cię.

– Ja ciebie też – złożył słodki pocałunek na jego ustach. – Jak się czujesz? Nie zrobiłem ci krzywdy?

– Było wspaniale – wymamrotał, przytulając się do niego mocno. – Wesołych Świąt.

– Wesołych Świąt – powiedział Louis.

Ω

– Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – Louis usłyszał głos Harry'ego i poczuł, jak mężczyzna na niego wskakuje. Otworzył oczy lekko zaspany i uśmiechnął się na widok swojego chłopaka, który miał we włosach apaszkę z Burberry, którą dostał na święta. Wyglądał przy tym jak ucieszony pięciolatek, który otrzymał wymarzony prezent. Rzucił się na Louisa, całując go i przytulając, będąc przy tym na tyle głośnym, że do pokoju weszli również pozostali przyjaciele.

– Czy Harry zaczął ci już robić loda i mamy już wyjść czy jeszcze nie? – zażartowała Kate, spoglądając na nich z rozczuleniem. Louis przewrócił oczami, podnosząc się na łokciach, żeby spojrzeć na przyjaciół. – Przy okazji, nie zdziwię się, jeśli pierwszym słowem Fasolki będzie „tatuś". Przypominam wam, że ona ma już uszy, a ile razy to słyszała...

– Czy wy nas podsłuchiwaliście? – jęknął Louis, zakrywając twarz poduszką.

– To nie jest podsłuchiwanie, jeśli słychać was na dole – powiedział ze śmiechem Zayn.

– Jesteście najgorsi – uznał Louis.

– Wesołych Świąt! – wykrzyknął radośnie Niall.

****

          

Wesołych Świąt!

Po prawie miesiącu powracam z dodatkiem, który ma ponad 12,5 k słów. Mam nadzieję, że wam się podoba, ale przyznam się, że zaczęłam go pisać wczoraj i nie wiem, jakim cudem udało mi się napisać tak dużo w tak krótkim czasie. Napiszcie, co o tym sądzicie!

(wiem, że dodaję po raz drugi, ale wtt coś się psuje)

Przy okazji powiem wam, że odpowiedziałam na wasze pytania zadane pod poprzednim rozdziałem i to BDSM należy do jednych z nich. Od dawna chciałam napisać coś takie i uznałam, że ten Harry i ten Louis są idealni, żebym spróbowała. Skoro tyle przeżyli to mogę im dodać trochę pikanterii w życiu łóżkowym. Nie wspominając, że to moi ulubieni bohaterowie.

A teraz oddaję mikrofon wam! Napiszcie mi, co tam u was. Stęskniłam się trochę za naszymi rozmowami, ale wspomnę jeszcze, że już w styczniu powrócimy do regularnych rozdziałów, bo wracam z nowym ff – Come On Mess Me Up. Ma naprawdę długie rozdziały i ciekawą fabułę, więc obiecuję, że jest na co czekać.


Kocham!

Pauls xxx

Przy okazji, jeśli ktoś z was robi ładne okładki i chce mi zrobić, niech napisze na priv!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro