3. Closer

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis zrobił sobie właśnie przerwę w pracy i teraz stał, patrząc na panoramę Londynu przez wielkie okna. Za umieszczenie ich tutaj, dziękował Zaynowi wiele razy, ale nie był w stanie wyrazić, jak bardzo był mu się ten pomysł podobał.

– Wyglądasz jak Christian Grey – usłyszał damski głos i odwrócił się. Perrie stała w drzwiach z tacką z herbatą i ciasteczkami. – Brakuje ci tylko Any.

– Mam już swoją Anę – wypalił. – Tylko, że ja jej nie biję i w sumie nie jesteśmy razem, bo nie widziałem jej od kilku lat i okropnie zraniłem. I właściwie ona nie jest ko...

– Louis, chcesz mi o czymś powiedzieć? – przerwała mu i usiadła na jego biurku. Bardzo ją polubił, była jego sekretarką i zawsze przynosiła mu pyszne ciasteczka. Nie sądził jednak, że ufał jej na tyle, żeby powiedzieć o Harrym.

– Chyba potrzebuję małej przerwy, bo zaczynam pieprzyć głupoty – mruknął, biorąc do ust herbatnika.

– Właściwie powinieneś zacząć kogoś pieprzyć – spiorunował ją wzrokiem.

– Perrie, jesteś naprawdę ładna, ale wolałbym...

– Nie mówię o mnie. Wiem, że nie jestem w twoim typie – przewróciła oczami. – Wyglądasz po prostu na bardzo sfrustrowanego seksualnie, a to przeszkadza w pracy.

– Ja serio nie mam ochoty na... nikogo – napił się herbaty. – Nie mam nastroju.

– Louis, ale ja cię naprawdę potrzebuję – jęknęła. – Dobra, to źle zabrzmiało.

– W porządku, o co chodzi? – zmartwił się.

– Rozstałam się z chłopakiem.

– Tak mi przykro, Perrie – podszedł do niej i ją przytulił. Było mu jej żal, on dobrze wiedział, jak to jest zakończyć z kimś związek.

– Nie jest mi smutno, weź przestań – odepchnęła go od siebie.

– Więc o co chodzi? – był mocno zdziwiony postawą dziewczyny. Perrie obciągnęła spódniczkę i usiadła na jego biurku.

– Powiem wprost; miałam dzisiaj iść do klubu z przyjaciółką, żeby kogoś poderwać, ale ona się rozchorowała – wzięła do ręki jedno z ciastek. – Nie chcę iść tam sama, a reszta moich koleżanek jest w związkach, więc ich chłopacy nie będą zadowoleni, że ich ukochane idą ze mną wyrywać.

– I chcesz iść ze mną? – kiwnęła głową, jedząc. – Perrie, ale czy to ich nie odstraszy? Jeszcze pomyślą, że jesteśmy razem czy coś.

– Mogę cię przecież przedstawiać jako mojego brata albo przyjaciela geja, hm? – zaproponowała, po czym wzruszyła ramionami. – W sumie, nie jesteśmy do siebie podobni, to z tym przyjacielem bardziej się przyjmie.

– Czy ja wyglądam jak gej? – spytał, nawet nie kryjąc tego, jak obojętne jest mu to, co Perrie odpowie.

– Niech się zastanowię – odsunęła się trochę i zlustrowała go wzrokiem. – Przystojny, dobrze ubrany, bez dziewczyny, bez chęci do poderwania kogokolwiek kto jest kobietą, do tego ten pedalski nadgarstek, naprawdę muszę odpowiadać?

– Pedalski nadgarstek? – zdziwił się, nigdy nie słyszał o takim czymś. Uwielbiał otwartość Perrie i to, że nie traktowała go tak jak inni pracownicy.

– To jest... – zaczęła, po czym zmarszczyła brwi. – Czekaj, kto jest tą twoją Aną?

– Co masz na myśli? – wystraszył się. Nie chciał jej mówić nic o Harrym, bo nie wiedział, co tak naprawdę jest między nimi.

– Zacząłeś mówić o jakiejś kobiecie, a ja ci przerwałam – zastanowiła się. – Kto to jest?

– Nie znasz, znamy się jeszcze zanim wyjechałem do Paryża – starał się unikać mówienia o płci. – Po moim wyjeździe ja nie chciałem utrzymywać kontaktu, raniąc nas przy tym. Teraz chcę to naprawić, muszę tylko czekać, aż wróci do Londynu.

– To bardzo piękne, Louis – poklepała go po plecach. – Ale pomożesz mi prawda?

– Postaram się.

Ω

Liam pisał maila do swojego wydawcy, żeby umówić się na kolejny termin spotkania i wysłać mu jeden z poprawionych rozdziałów. Popijał herbatę, zastanawiając się, czy przypadkiem nie musi załatwić czegoś, co dotyczy ślubu, gdy usłyszał, że dzwoni ich domowy telefon. To było dziwne, bo jedyna osoba, która dzwoniła na ten numer to...

– Harry? – usłyszał, jak Zayn mówi do słuchawki. Tak, tylko Harry dzwonił na domowy numer, jeśli miał sprawę do ich obydwu, żeby przypadkiem kogoś nie faworyzować. – Pewnie, czekamy – odłożył słuchawkę i podszedł do Liama.

– Wrócił dzień wcześniej? – spytał, gdy brunet usiadł na jego biurku. Mężczyzna w odpowiedzi kiwnął głową. – Mówił dlaczego?

– Nie, ale przyjedzie do nas – odpowiedział, a Payne dokończył pisanie maila. – Pamiętasz, co robimy w przyszłym tygodniu? – spojrzał na niego pytająco. – Louis znalazł wszystkie piosenki, mieliśmy wybrać odpowiednie.

– Właśnie, myślałem o tym niedawno – wziął Zayna na kolana. – Może dalibyśmy mu wolną rękę? Zrobimy sobie i wszystkim niespodziankę.

– Chcesz powierzyć Louisowi wybór piosenki na nasz pierwszy taniec? – spytał z powątpiewaniem.

– Harry może mu pomóc – Liam pocałował go w szyję, wiedząc, że teraz ten zgodzi się na wszystko.

– Harry ma już i tak dużo na głowie – całował Zayna coraz zachłanniej– Nie wiem, jak my mu się odwdzięczymy za ten ślub.

Żaden z nich nie wiedział, jak to się stało, że wylądowali na kanapie, obściskując się. Ręce Liama błądziły po całym ciele ukochanego, chociaż powstrzymywał się wiedząc, że zaraz będą mieli gościa. Właśnie, o której on miał być?

– Rozumiem, że postanowiliście nie czekać z tym do ślubu – Harry wszedł bez pukania do ich mieszkania. – A ja myślałem, że zachowacie swoją czystość!

– Nie wytrzymałby – zaśmiał się Malik, oglądając swój pierścionek zaręczynowy.

Liam nie mógł powstrzymywać uśmiechu, widząc, jak jego narzeczony cieszy się z tego wszystkiego. I pomyśleć, że to Harry wymyślił całe te zaręczyny.

– Harry, jesteś nienormalny! – powiedział Liam, gdy przyjaciel przedstawił mu swój pomysł. – To się nie uda!

– Wystarczy po prostu wszystkich wtajemniczyć – przewrócił oczami. – Nie martw się, ja wszystko załatwię.

– Może lepiej zachowaj ten pomysł na własne zaręczyny? Ja wybiorę coś tradycyjnego, może na plaży albo...

– Przecież wiesz, że ja nigdy nie wezmę ślubu – uśmiechnął się.

– Tak, wiem, jesteś niezależnym mężczyzną z kotem...

– Zaufaj mi, Liam. Czy ja cię kiedyś zawiodłem? – zaprzeczył ruchem głowy. – Właśnie.

I tym razem też go nie zawiódł.

W ten dzień wyszli ze swoimi przyjaciółmi do restauracji, żeby wspólnie uczcić kolejną rocznicę. Wszyscy zachowywali się całkowicie normalnie, dlatego Zayn nic nie podejrzewał.

Harry w swój plany wprowadził wszystkich. Dosłownie wszystkich– goście, pracownicy, a nawet Kate (która dowiedziała się kilka minut przed wyjściem, bo bali się, że się wygada), wiedzieli co mają zrobić.

Ludzie jedli i rozmawiali, kelnerzy roznosili jedzenie, kucharze gotowali. Aż do godziny 18.57. Wtedy Liam spojrzał porozumiewawczo na Harry'ego, a ten kiwnął głową, po czym dwa razy klasną w dłonie.

W tym momencie wszyscy zatrzymali się.

Harry zastygł klaszcząc, Niall trzymał widelec w buzi, Kate zatrzymała się w połowie swojej opowieści. Kelnerzy znieruchomieli wpół kroku, niosąc jedzenie. Rozmowy ucichły. Nikt się nie ruszał.

Zayn zerknął zszokowany na Liama, który wstał i uśmiechnął się do ukochanego.

– Pamiętasz, jak siedem lat temu, o tej godzinie, pocałowałeś mnie po meczu? – kiwnął głową. – Wtedy świat się dla mnie zatrzymał. Teraz, chciałbym żeby zatrzymał się dla ciebie.

– Li...

– Zayn Javadd Malik – klęknął, wyciągając z kieszeni marynarki małe pudełeczko. Otworzył je, a oczy Zayna się zaświeciły. – Wyjdziesz za mnie?

– Liam...– jego głos się załamał. – Oczywiście, że tak.

Założył pierścionek na jego palec, po czym wstał, a brunet rzucił się mu na szyję, całując.

– Kocham cię – szepnął Liam, do jego ucha.

– Ja ciebie też – odsunął się od niego, wycierając łzy. – Czy oni...?

– Tak, racja – odwrócił się w stronę przyjaciół. – Harry, możesz? – jednak jego przyjaciel, ani nikt inny się nie poruszyli. Liam właśnie się zorientował, że nie umówili się na żaden gest, kończący tę akcję. – Harry?

– Może to nawet lepiej, możemy się pierzyć na tym stole. – powiedział Zayn, kładąc na mu ręce na szyję.

Harry szybko zaczął klaskać w dłonie, a cała sala powtórzyła jego ruch.

– Mogłeś tego nie kończyć – mruknęła Kate, której oczy były wypełnione łzami. – Nareszcie wygłoszę mowę!

Ustalili wtedy datę na sierpień. Dopiero kilka tygodni po tym wydarzeniu wydawca Liama, ustalił datę wydanie jego książki. Było to niecałe trzy tygodnie przed ślubem, więc chcieli go odwołać i przełożyć na późniejszy termin, ale Harry się nie zgodził. Obiecał, że on zajmie się organizacją, a Liam i Zayn praktycznie nic nie będą musieli robić. I dotrzymał obietnicy, to on załatwił miejsce, sale, zaproszenia, catering. Chciał wyprawić im perfekcyjny ślub i wesele.

– Jesteście tacy niewyżyci – zaśmiał się Harry, siadając na kanapie.

– Nie chcesz wiedzieć, co tutaj robiliśmy – powiedział Zayn, idąc do kuchni, żeby podać im coś do picia.

– Gdybym miał unikać w tym mieszkaniu miejsc, w których uprawialiście seks, to musiałbym chodzić po suficie – no tak, w ciągu roku zdążyli już chyba robić to wszędzie. – Dobra, czemu kazaliście mi przyjechać zaraz po przyjeździe? Swoim telefonem przerwaliście mi wtedy wieczór z uroczym Hiszpanem.

– Znowu kogoś wykorzystałeś? – Liam przewrócił oczami. Harry wziął szklankę od Zayna i nalał sobie wody.

– Nie wykorzystałem, mój drogi – napił się, cały czas mając uśmiech na twarzy. – Sam mnie o to prosił, po prostu dałem mu to, czego chciał.

Payne czasami nie wierzył, że rozmawia z tym samym Harrym, którego poznał w szkole. Tamten był nieśmiały, grzeczny, a ten, to kompletne przeciwieństwo. To najbardziej pewna siebie osoba, jaką zna Liam. Styles wie jak wygląda i jak podoba się ludziom. No i często to wykorzystuje.

Harry uwielbiał seks i wcale się z tym nie krył. Często chodził do barów, podrywał kogoś, pieprzył i wychodził, zanim tamten się obudził.

I gdy Liam zastanawiał się, dlaczego taki jest, w jego głowie pojawiała się tylko jedna odpowiedź– Louis Tomlinson.

Właśnie, Louis...

– Harry...– zaczął powoli szatyn. – Louis jest... On wrócił na stałe do Anglii.

Miał wrażenie, że na ułamek sekundy uśmiech zniknął z jego twarzy, ale zaraz na nią powrócił.

– Super, wiecie dlaczego? – spytał, jakby od niechcenia.

– Pracuje tutaj – powiedział Liam. – Jest już dwa tygodnie, trochę rozmawialiśmy i...

– Czemu nie powiedzieliście mi, że wrócił? – poprawił nerwowo włosy, cały czas się uśmiechając.

– Byłeś na wakacjach, poza tym wiemy, że wasze relacje są skomplikowane – spróbował się wytłumaczyć. Bardzo bał się reakcji Harry'ego, po tylu latach jego stan wciągnie zawsze był stabilny.

– Przecież to nasz przyjaciel – pokręcił głową. – Dobra, ale coś mi mówi, że nie chodziło o sam jego powrót.

– Tak, jak już mówiłem, trochę rozmawialiśmy i Louis naprawdę chce to naprawić – Liam popatrzył na Harry'ego, ale jego wyraz twarzy nic nie mówił. – I postanowiliśmy zaprosić go na ślub, w końcu znam go od urodzenia.

– Myślałem, że to oczywiste, że tam będzie – odpowiedział. Brzmiał spokojnie i pewnie. – Powinniście przekopać cały Paryż, żeby go znaleźć.

– To nie wszystko – kontynuował Liam. – Louis pisał piosenki i chcielibyśmy, żeby zaśpiewał na naszym ślubie. Musiałbyś jedynie wybrać z nim utwór, żeby pasował do reszty. Oczywiście, jeśli masz ochotę. Nie chcemy żebyś robił coś wbrew sobie.

– Twoje dobro jest dla nas najważniejsze – wtrącił Zayn.

W skupieniu czekali aż ten się odezwie. Były to dla nich straszliwe sekundy, które ciągnęły się w nieskończoność. Liam miał wyrzuty sumienia, że nalega, żeby jego przyjaciel spędzał czas, ze swoją byłą miłością, która go zostawiła i sprawiła, że przez wiele lat do siebie dochodził.

A Harry po prostu zaczął się śmiać.

– Kochani, mam dwadzieścia cztery lata – powiedział, gdy w końcu się uspokoił. – Myślicie, że popłaczę się, gdy zobaczę swojego byłego?

– Minęło siedem lat, Harry – Liam ujął dłoń Zayna, żeby się trochę uspokoić.

– Właśnie, siedem lat – wstał. – Ja jestem całkiem innym człowiekiem, nie ma już dawnego Harry'ego. Więc spokojnie, dam radę porozmawiać z nim.

Liam zauważył, że Harry unika wypowiedzenia imienia Louisa. Wiedział, że po tylu latach wciąż cierpi, mimo że udaje szczęśliwego.

– Jest jeszcze jedna sprawa – Payne przygryzł wargę. – Zaczęliśmy spotykać się z nim, tak jak kiedyś

– No i? – wzruszył ramionami, ale w jego oczach widać było lekkie przerażenie. – Przecież to normalne.

– Harry...– zaczął Liam.

– Przepraszam was, ale mam za niedługo ważnego pacjenta – spojrzał na zegarek.

– Nie możesz sobie odpuścić? – spytał Zayn, który chciał dłużej porozmawiać z przyjacielem. – Przecież dzisiaj wróciłeś.

– Dziewczyna jest po próbie samobójczej, Zayne – westchnął. – Do zobaczenia.

Harry pomagał innym ludziom, zapominając, że najpierw powinien pomóc sobie.

Ω

Louis przyjrzał się sobie w lustrze przed wyjściem. Ubrał obcisłe czarne spodnie, szary t– shirt i jeansową koszulę. Chciał się trochę odmłodzić tym ubraniem, podobnie ubierał się jako nastolatek. Miał dość tych wszystkich garniturów.

Zauważył, że jego brzuch lekko się zaokrąglił i jęknął rozpaczliwie. Tęsknił za swoim dawnym, wysportowanym ciałem, ale nie miał ani czasu, ani ochoty na ćwiczenia. Zdecydowanie powinien się zapisać na siłownię. Tym bardziej, że jego przyjaciele tak dobrze wyglądają.

Ubrał płaszcz i zszedł na dół, gdzie czekała na niego taksówka, w której była już Perrie. Gdy go zobaczyła, rozpięła kurtkę, ukazując wydekoltowaną, czarną sukienkę.

– Ładnie wyglądasz – powiedział, przyglądając się jej.

– Ty też – pochwaliła go. – Wolę ciebie w takim wydaniu niż w tych całych garniturach.

Przez resztę drogi Perrie opowiadała mu trochę o sobie. Była tak samo gadatliwa jak zawsze, z tym, że teraz w ogóle nie miała przed nim oporów. Przestała traktować go jak swoje szefa, co bardzo mu odpowiadało. Większość ludzi oceniała go przez pryzmat jego stanowiska, a nie tego jakim jest człowiekiem.

Dojechali na miejsce i Perrie, mimo protestów Louisa, zapłaciła za taksówkę.

– Postawisz mi drinka – uśmiechnęła się. Klub wydawał się popularny, patrząc na długą kolejką ustawioną przed jego drzwiami. Dziewczyna jednak przeszła na sam przód, ciągnąć szatyna za sobą. – Hej Chris, wpuścisz nas?

– Pewnie skarbie, miłej zabawy – odpowiedział mężczyzna, przepuszczając ich.

– Jak ty to zrobiłaś? – spytał z podziwem Louis, przeciskając się przez tłum ludzi.

– Chodzę tutaj często, dobrze znam ochroniarza – wzruszyła ramionami i odłożyła ich kurtki do szatni. – Chodź się czegoś napić.

Zamówili drinki i siedzieli przy barze, rozmawiając. Było dość głośno, muzyka dudniła im w uszach. Louis już dawno nie był w takim klubie i niezbyt wiedział co robić. Perrie patrzyła się cały czas na niego, tylko co jakiś czas zerkając na tańczących ludzi.

– Więc, Louis, czemu nie powiedziałeś mi, że wolisz chłopców? – spytała od niechcenia, a on zakrztusił się drinkiem.

– Słucham? – zdziwił się. Nigdy nie spodziewał się, że to aż tak widać. Perrie tylko ze śmiechem pokręciła głową, więc nie było sensu udawać. – Jak się domyśliłaś?

– Po pierwsze, już ci mówiłam, że jesteś przystojny, masz ciekawy charakter i jesteś sam. Dodatkowo ani razu nie spojrzałeś mi w cycki, nawet niektóre kobiety to robią – odparła. – Poza tym, pedalski nadgarstek.

– Wciąż nie wiem co to – zmarszczył brwi.

– Boże, Louis – przewróciła oczami. – Nie zauważyłeś, że często jak idziesz albo z kimś rozmawiasz, dziwnie wyginasz nadgarstek, tak na flaka – Perrie zgięła swój nadgarstek, a on powtórzył ten ruch. – Właśnie tak.

– I to mnie zdradziło? – spytał z powątpiewaniem.

– Skoro już wiem wszystko, opowiesz mi może o tej Anie? – dopytała się, pijąc drinka przez słomkę. – Nie musisz się wstydzić.

– To dość nudna historia – spojrzał na swoje dłonie. – Będziesz miała o mnie złe zdanie.

– Kto powiedział, że już nie mam? – uśmiechnęła się. – Mogę ci coś doradzić.

– Dobra, więc gdy byłem w liceum poznałem chłopaka – zaczął niepewnie. – Udzielał mi korepetycji.

– Brzmi jak wstęp do filmu porno – wtrąciła się.

– Opowiadam ci historię mojego życia, a ty myślisz o porno? – oburzył się.

– No przepraszam, tak jakoś – puściła mu oczko. – Kontynuuj, już nic nie powiem.

– Wtedy byłem przekonany, że lubię dziewczyny – Perrie prychnęła, mrucząc coś pod nosem. – Początkowo traktowałem go jak kolegę, może nawet gorzej, byłem strasznie wredny. Myślę, że to dlatego, że zrozumiałem, co do niego czuję, że podoba mi się chłopak. On był inny niż wszyscy, których znałem. Trudno wyjaśnić czym się różnił, musiałbyś go po prostu poznać. W każdym razie, nasze relacje przeszyły na bardziej przyjacielskie, gdy Malik zaczął podrywać jego najlepszego przyjaciela.

– Czekaj, czyli znałeś Zayna od liceum? – zdziwiła się.

– Nawet dłużej, przyjaźniliśmy się – wytłumaczył jej. – Ja i Liam również, mieliśmy pewną sprzeczkę, ale się pogodziliśmy.

– Chcesz mi powiedzieć, że nasze gołąbeczki kochają się od liceum? – otworzyła szeroko usta. – To takie słodkie, pomyśleć, że chciałam przelecieć Zayna.

– Właściwie to on jest zakochany w Liamie odkąd skończył czternaście lat. Zobaczył go wtedy w oknie z mojego pokoju – uśmiechnął się na myśl o wspomnieniu. – Bądź co bądź, zakochałem się w tym chłopaku, mimo że wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Gdy był pijany pocałowałem go, podczas słuchania płyty Coldplay. To był jego pierwszy pocałunek.

– Zazdroszczę, mój był okropny – jęknęła.

– Nie usłyszałaś końcówki – napił się drinka. – Na drugi dzień udawałem, że nic nie pamiętam. I do tego znalazłem sobie dziewczynę.

– Chyba sobie żartujesz? – zaśmiała się nerwowo. – Jesteś gorszym skurwielem niż myślałam.

– Dzięki – prychnął. – Na szczęście wszystko naprawiłem, gdy wyjechaliśmy w góry w czasie przerwy świątecznej. Potem wyjechałem do Paryża na tydzień, ale wróciłem przed Nowym Rokiem, żeby go pocałować. Ogólnie wszystko było wspaniałe, kochane i słodkie. Spędzałem z nim całe dnie.

– Dobra, lepiej mi powiedz, kiedy cię pierwszy raz pieprzył – dziewczyna zaczęła się niecierpliwić.

– Przepraszam bardzo, ale to ja pieprzyłem jego – oburzył się. – I to w Walentynki.

– Jakie to ckliwie i nieoryginalne – zaśmiała się. – Ale wciąż zazdroszczę. To był jego pierwszy raz?

– Tak, mój z chłopakiem też – przyznał. – Wiesz, jak się denerwowałem?

– Domyślam się – pokiwała głową. – Ale co się stało, że wyjechałeś?

– Zaraz do tego dojdę – przygryzł wargę. – Zanim stało się to gówno, zdarzyło się coś równie złego. Był mecz z innym liceum, po nim do szatni przyszła ta moja byłą dziewczyna...

– Co robiłeś w szatni zawodników? – zdziwiła się.

– No nie wiem, może byłem kapitanem drużyny? – wykrzyknął, a Perrie uśmiechnęła się lekko. – W każdym razie, ta dziewczyn groziła mi, że mam do niej wrócić. Oczywiście, nie zrobiłem tego, a po meczu poszliśmy na imprezę. Zostawiłem go i poszedłem się nawalić. Kiedy ja zgonowałem, on został pobity.

– To brzmi jak jakaś telenowela – pokręciła głową. – Twoje życie jest przejebane.

– No co ty nie powiesz? – spytał sarkastycznie. – Okazało się, że to ta dziewczyna nasłała na niego swoich kolegów. Na szczęście obudził się ze śpiączki i wszystko wydawało się być wspaniale. Byłem naprawdę szczęśliwy.

– Niech zgadnę, wtedy właśnie musiałeś wyjechać? – wtrąciła się.

– Właśnie. Postąpiłem jak chuj i postanowiłem zostawić za sobą dawne życie, zapomnieć. Pożegnałem się z przyjaciółmi, z nim i przez siedem lat z nimi nie rozmawiałem. Jedynie on pisał do mnie listy.

– Nie odpisałeś na nie? – zaprzeczył ruchem głowy. – Wciąż go kochasz?

– Perrie, on jest dla mnie całym światem. Nigdy nie czułem się z nikim tak, jak przy nim. Myślę o nim codziennie, chciałbym go zobaczyć. Czuję się jak śmieć, bo to wszystko moja wina. Gdyby nie tamta decyzja, moglibyśmy być szczęśliwi.

– Zastanawia mnie jedno, dlaczego nie odpisałeś na żaden z listów? – spytała. Tym razem brzmiała poważnie i Louis miał wyrzuty sumienia. – Mogłeś wszystko naprawić, myślę, że on by ci wybaczył.

– Byłem tylko nastolatkiem, na początku naprawdę myślałem, że nie powinienem odpisywać i nawet nie czytałem tych listów. A gdy już zacząłem, czułem się okropnie i nie wiedziałem co miałbym mu napisać. A kiedy zrozumiałem, że straciłem cały mój świat, było już za późno. Odpisywałem na każdy list w moim pamiętniku, ale Harry już mnie nie chciał – schował na chwilę twarz w dłoniach. – Napisał mi: „Miłość otworzyła dla nas okno w niebie, ale ja je zamknąłem."

– Przeszły mnie ciarki – oznajmiła z powagą.

– Napisał to w ostatnim liście – westchnął. – Czytałem to tyle razy i znam ten list na pamięć. Tyle razy przez to płakałem.

Przez chwilę milczeli, bezmyślnie spoglądając na ludzi dookoła. Pierwsza odezwała się Perrie:

– W skrócie, miałeś chłopaka, którego kochałeś, przeszliście przez mnóstwo gówna, potem go zostawiłeś, wciąż go kochasz i masz nadzieję, że po siedmiu latach do siebie wrócicie?

– To brzmi tak nierealnie, gdy powiedziałaś to na głos – odparł zrezygnowany. – Co ja mam teraz robić?

– Powiedzieć mu to samo, co mnie – odpowiedziała. – Powiedz to co czujesz, jeśli wciąż cie kocha to ci wybaczy.

– A co jeśli nie? – powątpiewał. Zrobiło mu się lepiej, gdy zwierzył się komuś obcemu, ale wciąż nie wiedział co robić.

– Będziesz musiał się z tym pogodzić i ruszyć dalej.

Tego właśnie bał się Louis. Przerażała go myśl, że Harry już nic do niego nie czuje. Wolał żyć w niepewności niż zostać odrzucony.

Ω

Louis wracał właśnie do domu, po wieczorze spędzonym z Perrie w klubie. Po ich rozmowie wypił kilka piw, potańczył. Potem dziewczyna poznała kogoś, więc chłopak wyszedł, nie chcąc być sam w tamtym miejscu. Cieszył się, że go wysłuchała, ale nie miał ochoty się dalej bawić.

Problem był taki, że nie miał pojęcia gdzie jest. Przyjechał z Perrie taksówką i teraz spacerował po Londynie. Ze względu na późną porę na ulicach nie było zbyt dużo osób. Uważnie rozglądał się wokół, napawając się każdą sekundą spędzoną tutaj. Naprawdę polubił to miejsce.

Miał zamiar zamówić jakąś taksówkę, gdy zobaczył jak z budynku niedaleko wychodzi pewien mężczyzna. Miał burzę loków, ubrany był w długi, czarny płaszcz i rurki tego samego koloru. Przez chwilę się wahał, myśląc, że alkohol podsuwa mu nieistniejące obrazy. Przecież on miał wrócić dopiero jutro. W końcu znaleźli się bliżej siebie i wtedy był już pewien.

Jego Harry.

Mężczyzna też go zauważył i uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki.

– Louis Tomlinson! – wykrzyknął.

– We własnej osobie – zaśmiał się, nieco zakłopotany.

– Co tam u ciebie? Słyszałem, że zamieszkałeś w Londynie – Louis podziwiał jak piękny jest. W ciągu tych lat dużo urósł i już wiedział, że to o Harrym, nie Niallu, mówił wtedy Liam. Tomlinson był od niego prawie głowę niższy, więc musiał patrzeć w górę, żeby spojrzeć mu w oczy. Jego włosy sięgały do ramion i nie był już tak chuderlawy. Wręcz przeciwnie, wydawał się być bardzo wysportowany. Do tego cudownie długie nogi, podkreślone przez obcisłe spodnie.

– Powiedzieli ci? – przytaknął. – U mnie wszystko dobrze, a u ciebie?

– Też – spojrzał na zegarek. – Spieszę się trochę.

– Tak, jasne – speszył się. Miał nadzieję, że będzie mógł spędzić z nim więcej czasu. Do końca nie wierzył, że po tylu latach stoi przed nim miłość jego życia. Może i wygląda całkiem inaczej, ale to był wciąż jego Harry. Nieważne, że miał prawie metr dziewięćdziesiąt, szerokie barki i długie włosy. – Może podasz mi...

– Jutro o siedemnastej trzydzieści bądź w Cold Coffee  – przerwał mu. Okej, to było trochę apodyktyczne, bo on chciał tylko numer jego telefonu, a brunet od razu podał czas i miejsce spotkania. Jednak kłamstwem byłoby, gdyby Louis powiedział, że mu się to nie podoba.

– Harry – szepnął, ale chłopak wsiadł do jednej z taksówek.

***

Dziękuję Ań za wstawienie rozdziału, kiedy byłam niedysponowana XD

Coraz więcej pytań, a może wręcz przeciwnie? Jak wrażenia?:-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro