34. Good Times Roll

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak będzie wyglądał ślub Zayna i Liama, zostało postanowione wiele lat przed samą uroczystością. Mimo że później, gdy już musieli wszystko załatwiać, bardzo pomagał im Harry. Nie dość, że miał mnóstwo pomysłów, to jeszcze załatwiał sprawy techniczne. Oczywiście cały czas uważnie słuchał wszelkich podpowiedzi Zayna i Liama. Oboje chcieli spokojnego ślubu na łonie natury, w gronie najbliższych, z grającą w tle gitarą akustyczną. Jednak im bliżej ślubu, tym plany się zmieniały, aż na tydzień przed nim skończyli z czymś całkiem innym.

Po pierwsze, zrezygnowali z kameralnej uroczystości, bo trudno im było kogokolwiek pominąć. Mieli problemy z ustaleniem, kto z rodziny jest im dostatecznie bliski, żeby znaleźć się na liście gości. W końcu wspólnie zdecydowali, że lepiej będzie, jeśli zaproszą większe grono osób. Następnym problemem okazało się odbycie się uroczystości na zewnątrz. Ślub był w sierpniu, a to nawet w Wielkiej Brytanii ciepły miesiąc, więc obaj wątpili, że uda im się wytrzymać w garniturach. Skoro już wszystko miało być w pomieszczeniu, gitara akustyczna przestała pasować. Zayn za to wymarzył sobie harfę i kuzynka załatwiła mu jakąś harfistkę. Przyszli nawet na jeden z jej koncertów, żeby zobaczyć, czy w ogóle potrafi grać i oboje byli pod wrażeniem.

W międzyczasie zmianie uległy takie drobne rzeczy, jak kwiaty czy wystrój sali, ale wszystko wydawało się być nieznaczące. Żaden z nich nie przejmował się tym aż tak bardzo, bo najważniejsze, że brali ślub, okoliczności przestawały się liczyć. Zrozumieli, że nie istnieje cos takiego jak ślub idealny i czasami pewne rzeczy po prostu nie wychodzą.

Teraz jednak Zayn odebrał telefon, który dość mocno popsuł jego plany. Podczas rozmowy nerwowo chodził po pokoju, a w jego ślad podążył Liam, martwiąc się o narzeczonego.

– Ale jak to nie możecie zagrać? – wykrzyczał Zayn do słuchawki. – Och, wypadek samochodowy? Bardzo mi przykro... A którą rękę ma złamaną? Obie? A może zagra pan na dwóch instrumentach? – wziął głęboki oddech. – Dobrze, rozumiem. To po prostu bardzo ważny dzień dla mnie... Dobrze, do widzenia.

– Co się stało? – spytał Liam, gdy jego narzeczony zrezygnowany usiadł na kanapie. Pogładził dłonią jego kolano i czekał aż coś powie.

– Kapela, która miała grać na naszym weselu, miała wypadek samochodowy – prychnął. 

– Zayne, możemy przecież wynająć kogoś innego – zaproponował Liam. – Na pewno jest mnóstwo kapel, które zgodzą się zagrać...

– Ale tamta była idealna – jęknął. – Nawet grali naszą piosenkę!

Bardzo zależało im na tym, żeby muzyka na ich ślubie była perfekcyjna. Mieli to dokładnie zaplanowane; podczas przysięgi w tle gra harfa, piosenkę na pierwszy taniec śpiewa Louis, potem wchodzi kapela, która miała wykonywać utwory przez resztę wieczoru, dopóki na koniec znowu nie wejdzie Louis. Harry dokładnie im to rozpisał. Dodatkowo Styles zadbał o to, żeby ta kapela grała Wanna be Yours, bo to pierwsza piosenka do której razem tańczyli i po prostu było to dla nich ważne. Teraz jednak ich plany runęły, bo został tydzień do ślubu, a oni nie mają zespołu, który na nim zagra.

– Dzwonimy do Harry'ego? – zaproponował Liam, a Zayn pokręcił głową.

– Nie możemy go tak zadręczać naszymi problemami – westchnął. – Pewnie teraz jest sobie gdzieś z Louisem i świetnie się bawią. Poradzimy sobie sami.

Zayn wziął laptopa, żeby poszukać jakiś zespołów, ale jedyne co znalazł w ciągu pół godziny to jakieś duety weselne, śpiewające klasyczne, nudne piosenki. Jakoś wątpił, że dwójka osób w średnim wieku da radę zaśpiewać czy zagrać im coś od Arctic Monkeys. Oprócz tego jakieś licealne kapele też odpadały, bo Zayn im nie ufał, skoro nie mieli żadnych recenzji.

– Dobra poddaję się – oświadczył Malik, kładąc głowę na ramieniu ukochanego. – Dzwonimy do Harry'ego.

Liam podał mu telefon, a Harry odebrał już po kilku sygnałach.

– Cześć Zayne, co jest? – odezwał się Styles, po czym zaraz pisnął. – Lou, zostaw mnie! To łaskocze!

–  Nie przeszkadzam? – upewnił się Zayn, patrząc na Liama zmarszczonymi brwiami i zastanawiając się co przyjaciele właśnie wyprawiają.

– Nie, miałem i tak do ciebie dzwonić w  sprawie tej kapeli na ślub – odparł Harry.

–  Czekaj, to ty wiesz, że nie mogą zagrać? – zdziwił się.

– Dzwonili do mnie niedawno – wyjaśnił. – W każdym razie, sprawdziliście już tę nową?

– Jaką nową?

– Wysłałem wam jakieś pół godziny temu na maila stronę kapeli, która może zagrać na waszym ślubie – powiedział Harry spokojnie. – Czy wy w ogóle kiedyś sprawdzacie wiadomości ode mnie?

– Nie, bo najczęściej wysyłasz zdjęcia Doriana albo filmiki ze śmiesznymi kotami – uznał Zayn, a Liam w tym czasie wziął laptopa, żeby sprawdzić maila. Rzeczywiście była tam wiadomość od Harry'ego o tytule „ŚLUB – TO NAPRAWDĘ WAŻNE (NIE KOTY)". W załączniku był link do strony zespołu, który zaraz mieli zamiar przejrzeć. – Harry, kocham cię. Po raz kolejny nas ratujesz!

– Sprawdźcie, czy wszystko wam odpowiada – polecił mężczyzna. – Ja wracam teraz z Lou to pieczenia ciasta! Miłego dnia.

Rozłączył się, a Liam pokręcił głową z uznaniem, przeglądając stronę zespołu.

– Wszystko wygląda dobrze – stwierdził. – Mają nawet dzisiaj występ na jakiejś zamkniętej imprezie.

– Musimy tam wbić! – oznajmił podekscytowany Zayn, a Liam spojrzał na niego pytająco. – Żeby sprawdzić, czy rzeczywiście tak dobrze grają. I czy mogą zagrać nasza piosenkę.

– Kochanie, to jakieś spotkanie absolwentów liceum – pokazał informację o tym na ekranie. – Do tego skończyli oni szkołę piętnaście temu, a my siedem. Nie wpuszczą nas tam!

– Ale ja muszę to sprawdzić! – jęknął. – Kiedyś z Louisem często wpraszaliśmy się na jakieś imprezy i zawsze nam się to udawało. Moglibyśmy udawać ochroniarzy albo członków zespołu...

Nagle Liam parsknął śmiechem, przerywając przemowę Zayna.

– Dziękuję, że we mnie wierzysz! – prychnął Malik, krzyżując ręce. – Pojadę tam bez ciebie, w takim razie.

– Nie o to mi chodziło... – powiedział łagodnie Liam, głaszcząc go po ramionach, żeby przestał się dąsać. – Przeczytałem na stronie tego liceum, że impreza ma być w stylu balu studenckiego. Wiesz, jak te na zakończenie liceum.

– Ci ludzie są przed czterdziestką, chce im się bawić w takie rzeczy? – zdziwił się Zayn.

– Najwyraźniej – wzruszył ramionami Liam. – Patrząc na komentarze, wszyscy uważają to za wspaniały pomysł.

– Jest coś napisane o tym, kto może przyjść? – spytał, spoglądając na ekran laptopa.

– Absolwenci tego liceum sprzed piętnastu lat i ich osoby towarzyszące – przeczytał Liam, a Zayn spojrzał na niego podekscytowany. – O nie, znam ten wzrok. Wpadłeś na jakiś głupi pomysł.

– Nie jest głupi! – oburzył się Malik. – Pomyślałem, że mógłbym tam pojechać tam na przykład z Louisem i udawać partnerów jakiś dwóch starych panien. Na pewno znajdą się jakieś rozwódki czy po prostu samotne kobiety, które zgodzą się z nami wejść, żeby pochwalić się koleżankom.

– Oczywiste, że każda z nich chciałaby mieć ciebie – powiedział Liam, nieco niezadowolony z pomysłu narzeczonego. – Ale dlaczego akurat Louis? Przecież ja mógłbym tam pójść.

– Nie, bo ty nie umiałbyś ukryć swojej zazdrości – odparł Zayn, patrząc się a niego z rozczuleniem. – Ale co ważniejsze, Louis nigdy nie był na swoim balu. To jego pierwszy raz.

– W sumie racja – zgodził się, całując mężczyznę w czoło.

Ω

– Wyglądacie naprawdę świetnie – oznajmiła Kate, podwożąc Louis i Zayna pod budynek, w którym miała miejsce impreza.  Ona sama wyglądała również ładnie, wracała właśnie z randki z Niallem i postanowiła pomóc im szukać samotnych kobiet, które stały przed wejściem. Uznała, że zna się na tym lepiej od nich, bo ma co do tego szósty zmysł.

Louis był zadowolony z tego, że Zayn wziął go ze sobą na ten bal. Nigdy nie był na swoim, dlatego czuł ekscytację. Kate właśnie złapała ich obu pod ręce, rozglądając się uważnie dookoła. Jeszcze nie wpuszczali ludzi, dlatego uważnie mogli się przyjrzeć osobom stojącym samotnie albo w grupkach. Większość z nich to pary przed czterdziestką; kobiety ubrane były w sukienki, jakie nosiło się w tamtych czasach na bale, a mężczyźni w garnitury. Kate, mimo że była młodsza, wyglądała przy nich dojrzalej w swojej małej czarnej.
Nagle uwagę dziewczyny przykuły dwie kobiety. Jedna była niska i drobna ubrana w falbaniastą sukienkę do kolan, druga nieco przy sobie i wyższa, nosząca prostą suknie do kostek. Wyglądały całkiem normalnie, więc chłopcy by je przeoczyli, ale Kate od razu do nich podeszła.

– Cześć! – wykrzyknęła zadowolona, a kobiety spojrzały na nią z ukosa.

– Jane? – zdziwiła się niższa. – Boże, wyglądasz tak młodo!

– Em, właściwie to jestem Kate – poprawiła ją, a Louis i Zayn posłali sobie zdziwione spojrzenia. – Nieważne, chodzi mi o tych dwóch panów.

– Czy oni nie są przypadkiem za młodzi, żeby być tutaj? – spytała wyższa, marszcząc brwi. – To impreza dla absolwentów.

– Jesteśmy absolwentami, ale... – zaczął Zayn, ale Kate dała mu kuksańca w bok.

– Powiem wprost; wiemy, że przyszłyście tutaj same, a moi przyjaciele muszą się dostać do środka, bo jeden z nich bierze ślub i chce przesłuchać zespół, który tutaj gra – powiedziała bardzo szybko, praktycznie na jednym wdechu. – Jeśli wejdziecie z nimi jako osobami towarzyszącymi, to wszyscy skorzystają. Wasi dawni koledzy z klasy pomyślą, że wspaniale się ustawiłyście, mając tak przystojnych facetów. To jak będzie?

– Nie podoba mi się to, to oszustwo... – uznała niższa, a Kate przewróciła oczami.

– Widzicie tamtą kobietę w czerwonej sukience? – wskazała wzrokiem na stojącą nieopodal blondynkę, która była zagadywana przez dwóch dość przystojnych mężczyzn.

– Ashley... – wycedziła przez zęby wyższa. – Największa suka w szkole.

– Wyobraźcie sobie jej minę, jak wchodzicie do środka w objęciach tych dwój pięknych panów – powiedziała Kate, kładąc dłonie na ramionach kobiet i uśmiechając się do nich. Te spojrzały się rozmarzone w jakiś daleki punkt. – Powtórzę moje pytanie; to jak będzie?

– Biorę Mulata – oznajmiła wyższa, podchodząc do Zayna, który nieco nieszczerze się uśmiechnął.

– Podziękujecie mi później – uznała Kate, zostawiając tę czwórkę samą i pozwalając im się przedstawić. Pewnym krokiem ruszyła w stronę samochodu. Gdy już miała zamiar otworzyć drzwi, ktoś bardzo delikatnie musnął jej ramię.

– Jane? – Kate na dźwięk tego imienia odwróciła się gwałtownie i jej wzrok spoczął na wysokim mężczyźnie w okolicach czterdziestki. Miał gęste ciemne włosy, które jednak powoli zaczynały siwieć. Uśmiechał się do niej serdecznie. – Nie poznajesz mnie? Jestem Robert.

– Robert! – powiedziała przygryzając nerwowo wargę.

– Myślałem, że nie przyjdziesz – odezwał się zdziwiony. – Wiesz, po tej akcji na koniec...

– Taak – stwierdziła, kiwając głową. – Zapomnijmy już o tym. Przecież to było piętnaście lat temu, prawda?

– Nie zestarzałaś się nawet o dzień – uznał, patrząc na nią z podziwem.

– Dziękuję – odpowiedziała tylko, nie wiedząc co zrobić. Właściwie powinna już na początku zaprzeczyć, że nie jest Jane, ale spanikowała i teraz szła do wejścia. Zastanawiała się, co zrobi, jak jej nie wpuszczą.

– Robert Ford i Jane Williams – powiedział Robert do ochroniarza, który wykreślił ich z listy, nawet nie sprawdzając dokumentów. Gdy znaleźli się już w środku, Kate zaczęła szukać wzrokiem Zayna i Louisa, którzy zniknęli gdzieś w tłumie. Nie miała czasu, żeby ich znaleźć, bo jej towarzysz poprosił ją do tańca.

Ω

– I gdy obudziłam się rano, obok mnie leżał arbuz – dokończyła historię Mary, towarzyszka Louisa. – Minęło dziesięć lat, a ja wciąż nie wiem, co się stało tamtej nocy.

– Ale przynajmniej wiemy, że Mary i tequila to nie jest dobre połączenie – dodała Sarah.

Mężczyźni z zaciekawieniem przysłuchiwali się kobietom, które opowiadały mnóstwo ciekawych historii ze swojego życia. Niektóre były zabawne, inne tajemnicze, ale wszystkie niesamowicie interesujące. Żaden z nich nie żałował, że przyszli tutaj z nimi.

Oni zaś powiedzieli im, co właściwie tutaj robią i Zayn podzielił się całą opowieścią o nim i Liamie. Zaczął od tego, jak poznał Louisa i przeszedł przez większość najważniejszych wątków, żeby zakończyć na tym, jak wrócił ze stanów i szykuje się do ślubu. Kobiety były pod wrażeniem tego, jak ich miłośc musi być silna, ale jeszcze bardziej zdziwiły się, gdy dowiedziały się, jaką drogę przeszedł Harry i Louis.

– Pójdę po drinki – oznajmił Louis, gdy zobaczył, że dziewczyny mają puste szklanki. Skierował się do baru, gdzie zamówił mohito i teraz opierał się o ladę, czekając aż barman je zrobi.

– Ty chyba nie jesteś naszym absolwentem – usłyszał kobiecy głos i obrócił głowę w lewo. Stała tam Ashley, którą Mary i Sarah zdążyły już obgadać. Louis czuł się, jakby znał tę dziewczynę i już jej nie lubił. Może i nie powinien oceniać ludzi na podstawie tego, co mówią inni, ale historię o jej znęcaniu się nad innymi brzmiały wiarygodnie. – Ashley.

– Louis – podał jej dłoń.

– Więc, przyszedłeś tutaj z kimś? – kontynuowała kobieta, przygryzając słomkę ze swojego drinka.

– Z Mary – odpowiedział krótko. – I zdążyła mi już trochę o tobie opowiedzieć, więc chyba rozumiesz, że nie mam ochoty na rozmowę.

– Jesteś tutaj z Mary? – prychnęła. – Jak dużo ci za to zapłaciła?

– Nie zapłaciła mi – powiedział oburzony i właściwie jej nie okłamał, bo robił to za darmo. – Wiesz co, rzeczywiście jesteś suką.

– Och, proszę Louis, nie wierzę, że taki koleś jak ty umawia się z Mary – zaśmiała się Ashely, po czym położyła dłoń na jego piersi.  – Możesz mieć dzisiaj mnie... – Louis spojrzał na nią jak na idiotkę i odepchnął jej dłoń. Wziął drinki i bez zbędnych słów odszedł do baru. – Pożałujesz!

Zaśmiał się pod nosem, nie wierząc, że takie osoby nic się nie zmieniły. Był zirytowany zachowaniem Ashley, dlatego gdy usiadł do stolika, dopił swój alkohol jednym łykiem. Kobiety spojrzały na niego pytająco.

– Ashley to rzeczywiście suka – stwierdził, a one roześmiały się. – Idziemy tańczyć?

– Jasne – zgodził się Zayn. – Ale później spytamy się kapeli o tę piosenkę.

Ω

– Szach mat! – wykrzyknął Niall, podnosząc butelkę piwa do góry i opierając się wygodnie o fotel. – Jestem najlepszy.

– Gramy w chińczyka – powiedział zdezorientowany Harry, podając kostkę do Liama. – Li, twoja kolej.

– Zayn jest już tam ponad godzinę – oznajmił Payne, patrząc nerwowo na zegarek. – Dlaczego on jeszcze do mnie nie zadzwonił?

– Uspokój się – polecił Styles. – Pewnie zaraz wracają, bez sensu dzwonić.

– Ale wam współczuję – wtrącił się Niall, jednak nie brzmiał przekonująco. – Wy musicie się martwić, a moja dziewczyna już spokojnie siedzi w domu. Pewnie jest teraz w wannie, czytając książkę i odprężając się po randce. Ostatnio szybko się robi senna... Myślicie, że wyśle mi jakieś fotki z wanny?

– Liam, jesteś już z Zaynem prawie osiem lat, a wciąż nie do końca mu ufasz – zaczął swój monolog Harry. – Związek powinien opierać się na zaufaniu. To nie może wyglądać tak, że po ślubie będziecie spędzać ze sobą cały czas. Oboje macie swoją pracę czy innych znajomych. Za każdym razem, gdy Zayn wyjdzie z domu będziesz chodził jak na szpilkach? Daj mu trochę...

– Zayn dzwoni – oznajmił Niall, patrząc na wibrujący telefon na stole. Liam zerwał się, żeby go odebrać. – Twoja przemowa poszła się jebać, Harry.

– Jak każda – westchnął zrezygnowany.

– Zayn! – wykrzyczał do słuchawki Liam, po czym poprawił swój ton głosu, chcąc brzmieć na obojętnego.  – Znaczy, o cześć Zayn. Dam cię na głośnik... Jak się bawisz?

– Mam dobrą i złą wiadomość.

– Zacznijmy od tej dobrej – polecił Liam.

– Po pierwsze, zespół zagra naszą piosenkę, wystarczy, że dostarczymy im nuty i tekst, to bez problemu się tego nauczą na nasz ślub – powiedział zadowolony Zayn. – Ogólnie wokalista ma bardzo ładny głos i wszystko wydaje się być w porządku. Spojrzałem na ich playlistę, podoba mi się, ale przy okazji podrzuciłem naszą.

– Tak się cieszę skarbie!  – wykrzyczał zadowolony. – A jakie piosenki najczęściej grają?

– A co z tą złą? – wtrącił się Harry.

– Kate pobiła się z jakąś kobietą – odpowiedział szybko Zayn, po czym wrócił do dyskusji z narzeczonym. – Klasyczny rock, ale są otwarci na nowe propozycję. Basista jest fanem Arctic Monkeys.

– Kate się pobiła? – zdziwił się Niall, myśląc, że się przesłyszał. – Moja Kate?

– Czekaj, jesteśmy w sumie razem w łazience i Louis ją opatruje. Dam ci ją do telefonu... – musiał sam odsunąć od siebie komórkę i przystawić ją do dziewczyny.

– Ja pierdole, Lewis, nic mi nie jest, przestań mnie dotykać ty chuju! – słyszeli damski krzyk. – Louis, nie odchodź! Boli mnie twarz. Proszę, zostań tutaj ze mną...

– Tak, to zdecydowanie Kate – zgodził się Niall. – Tylko co ona tam robi?

– Miała nas odwieźć, ale jakimś cudem weszła do środka – wyjaśnił Zayn. – Po prostu moglibyście tutaj przyjechać? Wyjaśnimy wam wszystko na miejscu.

– Będziemy za chwilę – oświadczył Liam. – Kocham cię.

– Ja ciebie bardziej, Li.

Ω

– Kurwa, zaraz zwymiotuję – oznajmiła Kate, wracając do kabiny. Louis pobiegł za nią, żeby podtrzymać jej włosy, a Zayn pilnował drzwi, żeby nikt nie wszedł do środka.

Jak to się stało, że Kate pobiła się z jakąś kobietą?

Wszystko zaczęło się od tego, że została pomylona z jakąś Jane. Cóż, nie tylko przez jedną osobę, ale większość absolwentów ją tak nazywało. Kate niezbyt się tym przejmowała, właściwie dzięki tym podobieństwu udało jej się wejść do środka. Nie wiedziała jednak dlaczego od razu nie zaprzeczyła byciu Jane, a później robiło się coraz bardziej problematycznie.

Kate próbowała odnaleźć Louisa i Zayna, ale za każdym razem ktoś ją zatrzymywał. Ta cała Jane musiała być bardzo popularna i lubiana w szkole, bo praktycznie każdy chciał z nią porozmawiać czy chociaż powiedzieć jej, że wciąż jest piękna. Cóż, Kate wątpiła, że ta kobieta zachowała swoją urodę, bo podobno nie chciała się pokazać na zlocie.

Na imprezie było naprawdę interesująco, Cat poznała wiele nowych osób, chociaż musiała udawać, że doskonale się znają. Przytakiwała i śmiała się ze wspomnień z czasów licealnych, ale mało mówiła o sobie. Nie chciała zdradzić tego, że wcale nie jest Jane Williams.

Problem zaczął się, gdy zauważyła, że Robert zaczyna się trochę do niej przystawiać. Zrozumiała, że musieli ze sobą kręcić te piętnaście lat temu, bo wiele osób pytało się o to, czy znów są razem. Mężczyzna jednak zręcznie unikał tematu, więc Kate również to robiła. Zastanawiała się jedynie, kto kogo zostawił. Jednak to wcale nie Robert zepsuł ten wieczór. Wprawdzie irytowało ją jego zachowanie, to proponowanie jej drinków, mimo że za każdym razem odmawiała, bo była samochodem. Przy okazji doszła do wniosku, że bardzo dawno nie piła alkoholu, bo albo źle się czuła albo nie mogła tego zrobić przez okoliczności.

Jednak osoba, która sprawiła, że Kate teraz siedziała teraz w łazience z obolałą twarzą była niejaka Ashley. Cat mogła się spodziewać kłopotów, gdy zobaczyła sposób, w jaki kobieta zlustrowała ją wzrokiem. Była z jakieś dziesięć lat od niej starsza, ubrana i umalowana tak, jakby chciała za wszelką cenę zachować młodość. Do tego jej blond włosy wydawały się być maksymalnie natapirowane. Spojrzała się na Kate, jak gdyby ta była jej największym wrogiem. Ashley z impetem odłożyła swojego drinka i podeszła do niej, mocno kręcąc biodrami.

– Jane Williams – wycedziła przez zęby. – Masz tupet, dziewczyno.

– Ashley, przestań – wtrącił się Robert. – Minęło piętnaście lat.

– Właśnie, Ashley – powiedziała radośnie Kate, klepiąc ją w ramię. – Piętnaście lat, a ty wciąż wyglądasz na osiemnaście.

– Och, dziękuję, mam dobrego chiru... – zaczęła, ale zaraz zmarszczyła brwi. – O nie, nie zamydlisz mi oczu komplementami. Zawsze to robiłaś! A teraz przychodzisz z Robertem jak gdyby nigdy nic. Nie mogę uwierzyć, że jesteś taką suką.

– Hej, hej, spokojnie – próbowała ją uspokoić Cat. – Piętnaście lat, pamiętasz? Zapomnijmy o... tym czymś i napijmy się, hm?

– O tym czymś? – prychnęła. – Nie masz nawet odwagi tego powiedzieć!

– Em, może ty to powiedz? – spytała niepewnie, spoglądając na przerażonego Roberta. Sama czuła strach, bo kobieta zdejmowała właśnie kolczyki.

– Przez ciebie nie zostałam królową balu! – wykrzyczała jej w twarz, a Kate się roześmiała. – Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką!

– Nie odzywałyśmy się do siebie piętnaście lat, bo pokłóciłyśmy się o jakąś głupią koronę? – powątpiewała Cat, zanosząc się śmiechem. – Nie wierzę, że istnieją tak głupi ludzie.

Odwróciła się, żeby odejść, ale wtedy Ashley pociągnęła ją za włosy. W tle słyszała krzyki ludzi, ale była zbyt zajęta chowaniem swojej  twarzy. Kate postanowiła się nie dać i sama zaczęła skopywać z siebie kobietę. Słyszała jej piski, ale nawet nie wiedziała, gdzie uderza. Nie minęła chwila, a kobiety zostały odciągnięte od siebie przez różne osoby z zewnątrz. Mimo że były podtrzymywane przez silne ręce z dwóch stron, wciąż wierzgały nogami. Gdy w końcu Kate się zmęczyła, zobaczyła, ze obok niej stoi Louis i Zayn. Tomlinson przerzucił ją przez ramię, podczas gdy drugi przyjaciel torował przejście. Cat zdziwiła się lekko, że mężczyźnie udało jej się ją unieść i zanieść prosto do męskiej łazienki. Gdyby nie była tak zdenerwowana pewnie zaczęłaby się śmiać, że pieprzenie Harry'ego sprawiło, że jest silny, ale teraz nie miała ochoty na żarty.

Jak się okazało, chłopcy byli świadkami całego tego zajścia. Ich towarzyszki powiedziały im o konflikcie Ashley i Jane, które były najlepszymi przyjaciółkami, a pokłóciły się o koronę królowej balu.

Podczas, gdy Louis sprawdzał, czy Kate nic się nie stało, Zayn telefonował do Liama.

– Kate, nie ruszaj się – prosił Tomlinson.

– Ja pierdole, Lewis, nic mi nie jest, przestań mnie dotykać ty chuju! – krzyknęła, a ten automatycznie się odsunął.  – Louis, nie odchodź! Boli mnie twarz. Proszę, zostań tutaj ze mną...

– Czy ty masz okres? – spytał zdenerwowany.

– Czuję się jakbym miała, nawet mnie cycki bolą – oznajmiła, a Louis się skrzywił. – O boże, jesteś takim gejem. Spójrz jak reagujesz na słowo cycki. C y c k i.

– Może ty jesteś w ciąży, Kate? – zażartował Zayn, który właśnie skończył rozmowę.

– Nah, miałam niedawno okres, więc odpada – stwierdziła lekceważąco. – Kurwa, zaraz zwymiotuję.

Wróciła do kabiny, a Louis pobiegł za nią, żeby podtrzymać jej włosy, a Zayn pilnował drzwi, żeby nikt nie wszedł do środka.

– Cat, naprawdę zaczynam się o ciebie martwić – westchnął Louis, łaszcząc ją po głowie. – Jesteś chora?

– Pewnie zatrułam się czymś, co jadłam dzisiaj z Niallem na randce – uznała. – On może też źle się czuje, w końcu zamówiliśmy to samo.

Zayn nic nie powiedział, tylko zadzwonił do Nialla.

– Hej Ni, mam dziwne pytanie – zaczął. – Chce ci się wymiotować albo źle się czujesz? Okej, to tyle, pa – rozłączył się, po czym spojrzał na Kate z politowaniem. – Niall czuje się świetnie, więc cos jest z tobą. Pewnie ciąża...

– Wzywajcie doktora Stylesa, bo chyba wam coś odjebało – stwierdziła tylko. – Po pierwsze, nie mam szesnastu lat i wiem, że trzeba używać zabezpieczeń. A po drugie, miałam okres w tym miesiącu.

– Może jednak dla pewności zrobimy test ciążowy? – zaproponował Louis, wyciągając telefon. – Zadzwonię do Harry'ego, może przywiezie ze sobą test.

– Jesteśmy już prawie na miejscu – powiedział Harry, po tym jak odebrał telefon od Louisa.

– Harry, skarbie, możesz kupić po drodze test ciążowy? – spytał spokojnie, jakby prosił go pójście po mleko.– Tylko proszę niech Niall się o tym nie dowie.

– Okej, zrozumiałem – odpowiedział nieco zmieszany, ale nie pytał o nic więcej.

Ω

Kilkanaście minut później drzwi łazienki otworzyły się z impetem i do środka wszedł Harry. Kate spojrzała na Zayna, stojącego obok, z lekkim zażenowaniem.

– Miałeś pilnować drzwi – przypomniała mu, po czym zaraz zwróciła się do Harry'ego. – Jak w ogóle tutaj wszedłeś?

– Zayn nie pilnował drzwi – odparł, podając Kate kilka testów ciążowych.

– Chodziło mi ogólnie o imprezę – uściśliła, przewracając oczami, gdy otwierała pierwsze opakowanie. – Trzeba było być na liście albo przyjść jako osoba towarzysząca, żeby ochroniarz cię wpuścił.

– Chyba, że weszło się tylnym wejściem, które nigdy nie jest przez nikogo pilnowane – wzruszył ramionami.

– Agencie – wymamrotał Louis, podchodząc do niego bliżej i dając krótkiego całusa. – To było bardzo sprytne.

Harry w odpowiedzi jedynie zachichotał, rumieniąc się lekko.

– Coś mi się wydaję, że mój narzeczony i ojciec dziecka Kate nie są na tyle sprytni – wtrącił się Zayn, z cichym westchnięciem. – Chyba po nich pójdę.

– Trzymaj Nialla z daleka od Cat, dobrze? – poprosił Louis, a Malik kiwnął twierdząco głową.

– Hej, nie ma żadnego dziecka! Mam miesiączkę! – oburzyła się Kate, krzycząc za przyjacielem, który posłał jej jedynie buziaka, zanim wyszedł.

– Cat, wiesz, że brak miesiączki to nie jedyna oznaka, że jest się w ciąży – uświadomił ją Harry, gdy weszła już do kabiny.

– A jakie są jeszcze? – spytała nieco przerażona, a strach w jej głosie był wyraźnie wyczuwalny. Nawet nie musieli widzieć wyrazu jej twarzy, żeby wiedzieć, że się boi.

– Wahania nastrojów – zaczął wymieniać, a Louis prychnął.

– To Kate ma od zawsze, wymieniaj dalej – polecił Tomlinson, a dziewczyna wyszła z kabiny, wręczając mu swój test ciążowy. – Fuj, wagina.

– To nawet jej nie dotknęło, głupku – zaśmiała się i oparła się o ścianę. – Dobra, jakie są jeszcze objawy?

– Internet mówi o bólu piersi – wyczytał Harry, a Kate spojrzała zszokowana na Louisa, który pokiwał tylko głową. – Senność i zmęczenie. O, Niall dzisiaj wspominał, że robisz się szybciej senna.

– Bo nie przywykłam do zmiany czasu – wytłumaczyła się szybko.

– Nadwrażliwość na zapachy – kontynuował Styles.

– O, pamiętasz jak marudziłaś, że waniliowa świeczka pachnie zbyt waniliowo? – przypomniał jej Louis, a Kate skrzywiła się.

– No i ostatnie to wymioty i nudności – zakończył Harry. – Miałaś ostatnio coś takiego?

– Wymiotowałam kilkanaście minut przed twoim przyjściem...

– Ale to pewnie przez alkohol – uznał Louis.

– Tylko, że ja od kilku tygodni nic nie piłam, bo zbiera mi się na wymioty – powiedziała, przygryzając wargę. – I miewam nudności, ale w USA myślałam, że to przez klimat...

– Cholera – syknął Louis, cały czas trzymając w dłoni test ciążowy i siłując się z chęcią sprawdzenia go. Dopiero, gdy minął wyznaczony czas, wysunął go w stronę Kate. – Chcesz go zobaczyć jako pierwsza?

– Wy to zróbcie, proszę – poprosiła, więc Harry podszedł bliżej Tomlinsona i równocześnie spojrzeli na test.

– Dwie kreski.

– Kurwa.

– Czyli mogłaś zajść wtedy po koncercie Eda? – spytał łagodnie Harry, podchodząc do niej.

– Ja nie mogę być teraz w ciąży – wyszeptała Kate, powstrzymując się od płaczu. – Niall pomyśli, że wróciłam do niego tylko dlatego, że ma dziecko.

– Przecież to nieprawda – stwierdził Harry, przytulając ją do siebie, a Louis od razu się do nich dołączył.

–Wiem, ale Niall może myśleć inaczej – wyszlochała. – Ja naprawdę go kocham. Jest dla mnie wszystkim, ale nie możemy mieć jeszcze dzieci. Jest za wcześnie.

– Cat, masz dwadzieścia siedem lat – przypomniał jej Louis.

– Cóż, ty jakieś metr siedemdziesiąt pięć, a jakoś ci tego nie wypominam – wycedziła.

– Chodzi mi o to, że jesteś z Niallem dość długo i do tego jesteś w wieku, gdzie dziecko jest pożądane – kontynuował, nie odgryzając się za ten uszczypliwy komentarz. – Poza tym, Niall chce mieć z tobą dzieci. Ucieszy się.

– A co jeśli sobie nie poradzę? – płakała. – Co jeśli zrobię się brzydka i gruba i Niall będzie się mną brzydził?

– Kochanie, robicie konkurs na bekanie, nic go już nie brzydzi w tobie – powiedział Harry, gładząc policzek Kate dłonią. – Powiedz mu i idźcie razem do ginekologa.

– Ale odpuść sobie Jamesa – doradził Louis.

– Kocham was chłopcy – przytuliła się mocniej. – Wiecie co, kiedy siedem lat temu myślałam, że jestem w ciąży też płakałam w publicznej toalecie.

– I też byłem przy tobie – dodał Harry. – Na zawsze.

– Nie opowiadajcie mojemu dziecku tej historii – poprosiła, śmiejąc się przez łzy. – Wymyślimy, że dowiedziałam się o ciąży w jakiejś przyjaznej atmosferze. Może na łące, jakaś nimfa mi to wyszeptała do ucha. O tak to będzie dobre!

– Jesteś nienormalna – stwierdził Louis.

Ω

Liam i Niall stali już kilkanaście minut przed wejściem, błagając ich o wpuszczenie do środka. Ochroniarz był jednak nieugięty, bo żadnego z nich nie było na liście.

– Muszę się dostać do środka, moja dziewczyna została pobita! –  jęczał Niall, ale mężczyzna przestał już na to reagować. Odeszli kawałek dalej, zrezygnowani.

Wtedy właśnie Niall i Liam zauważyli dwójkę mężczyzn przebranych za banany. Jeden z nich minął ich i bez okazywania danych, wszedł do środka. Horan poruszył sugestywnie brwiami.

– Myślisz o tym samym co ja?

– Nie przebiorę się za banana – stwierdził kategorycznie Liam.

– Rób, co chcesz, ale ja muszę zobaczyć moją dziewczynę – prychnął i podszedł do tamtego mężczyzny. Payne obserwował jeszcze przez chwilę, jak przyjaciel płaci mu, po czym idą gdzieś razem, najprawdopodobniej po to, żeby się wymienić ubraniami. Zaśmiał się pod nosem, po czym znowu odwrócił się przodem do ochrniarza.

– Liam! – wykrzyknął Zayn, który stał przy nim. – Może pan go wpuścić, jest ze mną.

Postawny mężczyzna tylko wzruszył ramionami i pozwolił mu wejść do środka. Liam pocałował swojego ukochanego, mamrocząc „dziękuję" i „tęskniłem". Nie przejmowali się za bardzo ludźmi, którzy mogli ich zobaczyć.

– Gdzie jest Niall? – po chwili Zayn zorientował się, że przyjaciele mieli być tutaj razem.

– Poszedł po kostium banana – odparł Liam, jakby była to zwyczajna rzecz. Cóż, najwyraźniej takie zachowanie Horana wcale nie zdziwiło mężczyzny, bo szybko zmienił temat.

– Ogólnie to musimy trochę odciągnąć Nialla od Kate – polecił Malik. – Więc lepiej pilnujmy wejścia, żeby go nie przeoczyć.

– Skarbie, trudno przeoczyć mężczyznę przebranego za banana – zaśmiał się, oplatając tors narzeczonego swoją ręką. – Hej, chcesz zatańczyć?

– Czy to nie będzie dziwne? – upewnił się Zayn.

– Dwóch tańczących razem kolesi? Pewnie wszyscy pomyślą, że jesteśmy gejami – droczył się Liam. – Rany, ciekawe co pomyślą o nas na naszym gejowskim ślubie!

– Chodziło mi o to, że jestem tutaj osobą towarzyszącą kobiety – przewrócił oczami. –Robisz się sarkastyczny, będziesz miał szlaban na przebywanie z Louisem.

Zaśmiali się, idąc bliżej środka parkietu. Akurat leciała dość wolna piosenka, dlatego niektóre pary tańczyły, przytulając się do siebie, podczas gdy pozostali pili coś przy barze. Liam ujął dłoń narzeczonego, żeby ten mógł się okręcić wokół własnej osi. Następnie znowu przytrzymał biodra Zayna, żeby powoli mogli poruszać się w rytm muzyki. Przez te parę lat nauczyli się kilku kroków, które pasowały do każdej wolnej piosenki i mieli zamiar wykorzystać je na weselu. Oboje byli przeciwni wyćwiczonym choreografiom, bo nie dość, że chcieli, żeby ich piosenka była niespodzianką, to jeszcze Zayn zapewne by się pomylił i cały taniec zostałby zepsuty. Woleli coś skromnego, co będzie symbolizowało to, jak dobrze się znają.

Gdyby nie byli tak wpatrzeni w swoje oczy, zapewne zauważyliby, jak ubrany w kostium banana Niall zmierza do łazienki, w której była Kate.

Ω

– Co tu się odjebało? – spytał Niall, gdy tylko wszedł do łazienki i zobaczył, jak dwójka przyjaciół przytula jego dziewczynę. – Harry, co ty tutaj robisz?

– Czemu masz na sobie kostium banana? – zdziwił się Louis.

– Bo musiałem jakoś wejść do środka – prychnął. – Zapłaciłem jakiemuś kolesiowi, żeby mi go pożyczył.

– Harry wszedł tylnym wejściem – powiedział Tomlinson ze złośliwym uśmiechem.

– To jest tutaj tylne wejście? – Niall wyglądał na zszokowanego. Ominął mężczyzn, żeby dostać się do Kate. Zobaczył, że ma łzy w oczach, co okropnie go zasmuciło. Pocałował ją szybko, nie przejmując się słonawym posmakiem na jej ustach. Dziewczyna stała nieruchomo, zapewne nie wiedząc, jak dotykać jego bananowego kostiumu. – Cat, skarbie, co się stało?

– To może my już pójdziemy – zaproponował Harry i wraz z Louisem wyszedł z łazienki, zostawiając ich samych.

– Boże, Niall – wyszeptała, uśmiechając się przez łzy. – Nie mogę ci powiedzieć, bo masz na sobie kostium banana.

– To rasizm – oburzył się, dotykając z namaszczeniem żółtego materiału. – Co z tym pobiciem? Nic ci nie jest?

– To nie była do końca bójka, po prostu trochę się poszarpałyśmy – wyjaśniła Kate, przytulając się do niego. – Ni, dlaczego to u nas nigdy nie wygląda normalnie? Czemu nie możemy być jak normalne pary?

– Naprawdę jesteś zła? – zdziwił się i dotknął oba jej policzki swoimi dłońmi. – Przecież to tylko kostium banana.

– Chodzi o to, że dowiesz się, że jestem w ciąży w publicznej toalecie podczas zjazdu absolwentów liceum, do którego żaden z nas nie chodził, przebrany za banana, po tym jak matka twojego dziecka prawie pobiła się z dziesięć lat starszą od siebie kobietą! – wykrzyczała.

– Jesteś w ciąży? – spytał bez cienia emocji. – Ale skąd wiesz?

– Zrobiłam test, który ma... – Kate nie skończyła, bo drzwi się otworzyły i stanął w nich Louis, rzucając dziewczynie test i machając na pożegnanie. Niall tylko przez chwilę zastanowił się, czy dwójka przyjaciół stała tutaj przez cały czas, podsłuchując ich, ale później uznał, że to oczywiste, że to zrobili. – Dwie kreski. Przepraszam cię. Nie chcę, żebyś myślał, że wróciłam do ciebie tylko dlatego, że...

Tym razem również nie mogła dokończyć wypowiedzi, bo Niall podniósł ją, całując. Kate oplotła nogi wokół jego torsu i pozwoliła przyprzeć się do ściany, żeby mężczyzna mógł kontynuować pocałunek. Czuła się trochę dziwnie z tym, że przytulała się do banana, który tak namiętnie się z nią obchodził.

Nagle usłyszeli otwieranie drzwi, więc Kate otworzyła oczy. Myślała, że to któryś z jej przyjaciół, ale była w szoku, gdy zobaczyła mężczyznę, który, cały czas się całując, prowadził do jednej z kabin kobietę, która była towarzyszką Zayna na imprezie. Wskazała tylko na strój banana Nialla, gdy Kate odsunęła się od swojego chłopaka.

– Jedźmy do domu – wyszeptała Niallowi do ucha. – Ale zostaw ten kostium.

***
Tak, wiem że jest czwartek, ale nie bez przyczyny to wstawiam dzisiaj. Wika, whitequeenxx ma dzisiaj urodziny! Chciałam ci życzyć wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i ogólnie spełnienia marzeń. Nie muszę ci życzyć dobrych przyjaciół, bo masz naprawdę wspaniałych! 
100 lat kochana!!!

Od razu wam powiem, że jutro nie będzie dodatkowego rozdziału. Za to postaram się wstawić ten halloweenowy shot, który wam obiecałam.

Przed nami długi weekend, macie jakieś szczególne plany? Ja, znowu, jadę do Krakowa, ale oprócz tego raczej będę odpoczywać. Napiszcie mi, co tam u was.

Kocham

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro