Prolog: Losing Faith In You

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




–  Doświadczenie... –  szepnął pod nosem młody mężczyzna, uśmiechając się delikatnie. –  ...nazwa, jaką nadajemy własnym błędom. *

Parsknął i obrysował palcem krawędź kieliszka. Rozejrzał się po pełnym ludzi lokalu, wsłuchał się w muzykę. Cieszył się, że ominęła go magia świąt. Nie chodziło o to, że ich nie lubił. Po prostu wolał być w jakimś ciepłym miejscu, nie musząc się martwić o kurtki i mróz.

Jego uwagę zwróciły jaskrawe blaski za oknem. Z dachów zwisały jeszcze kolorowe lampki świąteczne, a świeży śnieg odbijał ich światło, w końcu był styczeń. Zostały mu jeszcze jakieś dwa miesiące zimy do przeżycia.

Mężczyzna żałował, że skończyła się jesień. To była jego ulubiona pora roku, ona  usprawiedliwia depresję, jesienią nie trzeba być młodym, zdrowym, aktywnym jak latem, można sobie popłakać. To pora dla ludzi samotnych. I chociaż nie należał do takich, po prostu lubił czasami pobyć sam. A jesień to idealna wymówka. Zimą było już gorzej, w końcu ile można zatapiać się w smutkach.

Mężczyzna bardzo lubił to miejsce, przychodził tutaj ze znajomymi, gdy był jeszcze na studiach. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Wystrój, zapach, przyjemna muzyka w tle. Za dnia lokal idealny na kawę, wieczorami na coś mocniejszego. Z uśmiechem wspominał o tych wszystkich razach, kiedy on albo ktoś z jego znajomych porządnie się tutaj upił. No cóż, przyjaźń z właścicielami takiego lokalu nie zawsze wychodzi na dobre.

Zegar wskazywał  za piętnaście szóstą.

–  A więc kwadrans –  westchnął w tej samej chwili, w której do środka wszedł młody mężczyzna. Zdjął przemoczony płaszcz i usiadł przy barze. Obaj odwrócili się tyłem do barmana i obserwowali ludzi.

–  Przepraszam za spóźnienie, korki –  powiedział i po chwili poprosił kelnerkę o kawę i szklankę wody.

– Nie pijesz nic mocniejszego?

– Espresso jest wystarczająco mocne –  uśmiechnął się.

But you've changed, and you know it's true **–  powiedział cicho.

–  Co to?–  wyglądał na zdziwionego, chociaż pewnie kojarzył tę piosenkę.

I'm losin' the faith that I had in you. B.B. King leci w tle –  uśmiechnął się serdecznie do lekko spiętego mężczyzny.–  Nie pamiętasz? Blues On Top od Blues.

– Kojarzę –  przygryzł wargę. –  1968?

– Zagrasz ze mną w grę?–  zignorował poprzednie pytanie, upijając łyk wina.

–  Jaką?–  spytał, a kelnerka przyniosła mu jego zamówienie. Grzecznie podziękował, ale nie obdarzył jej spojrzeniem. Z ciekawością przyglądał się swojemu rozmówcy.

–  Opisz mi mężczyznę, który tam siedzi  –  powiedział i nachylił do przodu kieliszek na wysokiej nóżce. Mężczyzna spojrzał we wskazanym kierunku.

–  Ale...

–  Dasz sobie radę –  szelmowsko się uśmiechnął.

–  No dobra... –  powiedział w końcu. Postukał palcami w  stół,  po czym wzruszył ramionami. Na jego ustach pojawił się grymas. –  Nie wiem, co mam o nim powiedzieć.

–  Skup się –  zaśmiał się. Sytuacja w której on nie wiedział co powiedzieć, zdarzała się rzadko.

–  Jest niezły –  odparł po dłuższej chwili.

–  Mało to kreatywne –  poprawił włosy, starając się nie parsknąć śmiechem.

–  Miałem długi i stresujący dzień.

–  Ja też –  posłał mu słodki uśmiech.

–  Ale to jest moja pierwsza kawa, a twoja, patrząc na twój nastrój, piąta lampka wina. Daj mi trochę...

–  W zasadzie to czwarta. I zacznij od butów –  podpowiedział, wskazując na nie kieliszkiem.

–  Oksfordy –  przymrużył oczy, przyglądając się uważnie.

–  Pomóc ci? –  zagadał. Naprawdę świetnie się bawił.

–  Poproszę.

–  Ma na sobie bardzo modne, świetnie dobrane do reszty stroju, czarne derby.

–  Oksfordy czy derby, co to za różnica?–  wzruszył ramionami i zamieszał swoją kawę.

–  Różnica w przyszwie –  puścił mu oczko. Sam poczuł, że wino dodaje mu pewności siebie.–  W każdym razie, wyglądają bardzo dobrze, przy jego obcisłych, podwiniętych spodniach.

–  Okej, to prawda. Teraz zarzucił nogę na nogę i rysuje czubkiem buta kółka w powietrzu.

–  W rytm muzyki.

–  A faktycznie –  uznał mężczyzna i uhonorował spostrzeżenie ostatnim łykiem kawy.

–  Możesz próbować wyżej.

–  Za moment z chęcią. Proszę panią? – odezwał się do przechodzącej obok kelnerki.

–  Tak? –  odpowiedziała kobieta, uśmiechając się. Bez wątpienia spodobał jej się ten mężczyzna. Zabrała filiżankę z kawą.

–  Poproszę jeszcze jedno espresso. Większe.

– Dobrze –  kelnerka kiwnęła głową.

–  I mocniejsze –  nie wydawał się przejmować tym, że po takiej dawce kofeiny raczej nie zaśnie tej nocy.

–  Przynoszę –  odpowiedziała. –  A dla pana?

Mężczyzna popatrzył na swój kieliszek. Przechylił ją  do ust, wypił ostatnie krople i oddał naczynie kelnerce.

–  Poproszę jeszcze dwie lampki wina.

–  Przyjechałem samochodem –  wtrącił drugi z mężczyzn.

– Ale ja nie, dlatego wypiję kolejne dwie lampki –  odpowiedział pewnie. Alkohol w jego krwi i całe te spotkanie, sprawiło, że czuł się doskonale. –  Czerwone, wytrawne.

–  Jasne  – kelnerka nie potrafiła powstrzymać śmiechu.–  Już panom przynoszę.

–  Dziękuję ci bardzo –  odpowiedział i mrugnął do niej. Chciał zrobić trochę na złość, pijącemu kawę mężczyźnie, siedzącemu obok.

–  Aż tak bardzo lubisz wino? –  spytał. Oparł się brodą na złączonych dłoniach i wyglądał tak, jakby najchętniej położył się na stoliku i zasnął.

–  Do tego po prostu trzeba dojrzeć –  napił się.–  Im większe masz doświadczenie w życiu, tym bardziej lubisz wino.

–  Czy... – zaczął, ale jego towarzysz przerwał mu.

–  Gramy dalej?

–  Nie mam siły –  jęknął. –  Chciałbym po prostu porozmawiać.

–  Nie wymyślaj –  puścił mu oczko.

–  No dobra  –  westchnął. –  Jego uda ładnie się razem ściskają, gdy tak siedzi z nogą przez kolano.

–  Poetycko – zaśmiał się –  Ale nie tak szybko – bawiła go jego niecierpliwość. – Najpierw kostki.

–  Co z kostkami? –  wyglądał na zdziwionego.

–  Są seksowne, nie sądzisz? –  poruszył brwiami.

–  Daj spokój. To tylko kostki.

–  Ja tam bym nie miał nic przeciwko, gdyby je lekko podgryźć. Kusząco wyglądają spod tych zbyt obcisłych spodni.

–  Nie są zbyt obcisłe, idealnie podkreślają jego piękne, długie nogi.

–  O to mi chodziło  –  spojrzał w oddali na kelnerkę, która szła z ich zamówieniem. – Zaraz mi opowiesz co byś z nim robił...

Drugi mężczyzna otrzeźwiał lekko. Popatrzył na swojego towarzysza z  szeroko otwartymi oczami. Parsknął i pokręcił głową.

–  Chcesz słuchać moich erotycznych fantazji?

–  Nie bądź taki pruderyjny  –  przygryzł wargę. – Dawaj dalej.

–  Mogę uda?

Roześmiał się głośno. Kelnerka podała mu wino, a później kawę drugiemu mężczyźnie.

–  Nie zaśniesz dzisiaj przez tę kawę.

–  I tak nie sypiam w nocy.

– Domyślam się, że masz ciekawsze zajęcia –   podniósł swój kieliszek, żeby spojrzeć na niego pod światło. –  Tak, możesz uda.

–  Podobają mi się. Masz rację, że spora w tym zasługa tych czarnych spodni. Dobrze podkreślają kształt nogi, ale pewnie trudno byłoby je zdjąć. Jednak wole to niż jakieś dresy. Zbyt dużo osób w nich chodzi na co dzień. Mężczyźni, kobiety. Ja rozumiem w domu, ale nie akceptuje takiego stroju na mieście.

–  Widzę, że zaczynasz doceniać naszą grę –  mężczyzna upił duży łyk krwistej cieczy. Był już nieźle wstawiony i świetnie się bawił.

–  A żebyś wiedział  – uniósł swoją filiżankę.

–  Kontynuuj –  rozpiął guzik swojej koszuli, ukazując część nagiego torsu. Przez alkohol było mu ciepło.

–  Lubi czerń na dole, ale koszule we wzroki.

–  Doprawdy?

– Dopiero teraz zauważyłem. Zobacz –  wskazał na niego dłonią, w której trzymał kawę.–  Buty i spodnie są czarne, koszula  w jakieś dziwne kwiaty.

–  Wzory są modne.

–  No więc dobrze mu w tej modnej koszuli. Jest luźna, a że on jest szczupły, to materiał idealnie opływa na nim. –  postukał w filiżankę.–  Jest trochę rozpięta, widać jego obojczyki.

–  A ręce? Co powiesz o rękach?

–  No są  –  wytężył wzrok.

–  Błyskotliwy z ciebie człowiek –  powiedział sarkastycznie.

–  A co mam powiedzieć? –  wzruszył ramionami.–  Ma tatuaże.

–  Wygląda, jakby ćwiczył, nie?

– W sumie tak  –  napił się kawy.–  Ma wystające żyły. Kilka blizn... – skrzywił się, gdy to wypowiedział.

–  Zobacz, dokładnie widać tatuaże – zignorował go. – Jest z nich dumny.

–  No widać. Ładne są, pewnie mają jakieś znaczenie.

–  Tak, mają –  upił łyk wina, trzymając przez chwile płyn w buzi. – Jakie?

–  Nie wiem,  nie widzę ich dokładnie.

–  Co obstawiasz?–  przewrócił oczami.–  Czemu je zrobił?

– Może mu się podobały –  ponownie wzruszył ramionami.–  Dużo osób robi sobie tatuaże, ja sam mam kilka...

–  Albo postanowił się zmienić –  przerwał mu.–  Niektóre wyglądają na nowe, mają bardzo świeże kolory, więc nie ma ich dłużej niż kilka miesięcy. Zapewne zrobił też tatuaż gdzieś indziej, w mniej widocznym miejscu.

– Znasz się na takich rzeczach.

–  No pewnie, że się znam  –  sięgnął po kolejną lampkę wina. –  Jak myślisz, czemu postanowił się zmienić?

–  Może mieszka w nowym mieście i...

–  Zimno.

–  Ktoś go zranił.

–  Cieplej  –  mężczyzna spojrzał na niego rozbawiony.–  Podsumowując, po jakimś trudnym okresie w swoim życiu, postanowił się zmienić, zaczął ćwiczyć, zrobił kilka tatuaży. I próbuje wcisnąć się w super obcisłe spodnie.

Roześmiali się oboje, po czy zamilkli na dłuższą chwilę. Patrzyli się w skupieniu na siedzącego nieopodal, ocenianego wcześniej mężczyznę. Tamten sięgnął po swoje wino, wypił trochę i z powrotem odłożył je na podstawkę.

–  Gramy dalej? –  spytał. Najwyraźniej gra zaczęła mu sprawiać przyjemność.

–  Proszę bardzo.

– Ma piękne dłonie –  pokręcił głową.–  Nie wierzę, że mówię to na trzeźwo.

–  Wyobrażasz sobie co może nimi zrobić, hm? –  roześmiał się, poprawiając włosy.

–  Też  –  przygryzł wargę.–  Ale raczej chodziło mi, że nie pracuje fizycznie. Są zbyt zadbane.

–  Jestem pod wrażeniem, robisz się coraz lepszy –  przyznał szczerze. Wiedział, że prędzej czy później spodoba mu się ta gra.

– Ma też małą, nierzucającą się w oczy bransoletkę –  zmrużył oczy, żeby przyjrzeć się jej dokładniej.–  Z małą zawieszką statku.

Spojrzał na swój nadgarstek, odsuwając mankiet marynarki. Miał podobną bransoletkę, tylko że z kompasem. Nosił ją już od tylu lat.

– Przejdź wyżej –  podpowiedział drugi mężczyzna, sprawiając, że tamten przestał podziwiać swoją ozdobę.

–  Długa szyja i piękny kształt twarzy –  odpowiedział, gdy ponownie przeniósł wzrok na ocenianego człowieka.

–  Przesadzasz –  zaprzeczył, pijąc wino. –  Przeciętny. Zwykła uroda.

–  Być może. Ale ma piękne kości policzkowe.

–  Sam masz lepsze.

–  Piękne oczy. Zielone.

–  Kolor zależy od światła.

– Co nie zmienia faktu, że są bardzo ładne  –  nie usłyszał odpowiedzi, więc kontynuował:–  Chciałbym wtopić place w jego włosy.

–  Robi się ciekawie –  usiadł wygodniej. –  Powiedz, co jeszcze byś z nim zrobił.

–  Rzuciłbym o ścianę i całował tę piękną twarz  –  napił się wody. –  Potem pewnie przeniósłbym go...

–  Jest od ciebie wyższy.

–  Wzrost nie ma nic do tego –  wzruszył ramionami.

–  Znasz się na tym.

–  No pewnie, że się znam –  zaśmiał się.

Ścieżka dźwiękowa w tle z bluesa i przeszła w coś bardziej jazzowego.

Couse I love you, Just the way you look tonight... ***–  zaśpiewał cicho mężczyzna, upijając łyk wina.

–  To z jakiegoś filmu –  dodał.

–  „Swing time", 1936.

–  Myślałem, że to Michael Buble. 

–  To akurat Frank Sinatra. 

–  Tego nie widziałem.

–  Tańczyłeś do tego –  mężczyzna uśmiechnął się na myśl o wspomnieniach.

Milczeli chwilę, rozglądając się po lokalu. Obaj byli już trochę zmęczeni, ale żaden nie chciał kończyć tego spotkania.

–  A co możesz wyczytać z jego twarzy? –  spytał szeptem, dopijając wino.

–  Że już dziś sporo wypił –  uśmiechnął się.–  Jego twarz jest lekko zaczerwieniona.

–  Nie, nie. Te rumieńce pochodzą z odwagi.

–  Odwagi?

–  Tak  – odpowiedział lakonicznie.

–  Rozwiniesz?

–  Widzisz jego usta?

–  Widzę –  postukał w filiżankę. –  Malinowe, pełne, o pięknym kształcie.

– Niecałe siedem lat temu ostatni raz dotknęły ust swojego ukochanego.

–  Ale...

–  Przestań. Dobrze wiesz, że nie chciał, żeby to był ostatni raz. Tamten po prostu musiał wyjechać. Jasne, mógł zachować się inaczej, dzwonić, spotykać się od czasu do czasu, pisać... odpisać. W końcu 500 km to wcale nie tak dużo, prawda? Jednak on chciał zakończyć tę znajomość, tak definitywnie. Zapomnieć. Ale czy można zapomnieć o miłości?–  mówił bardzo cicho i nie czekał na odpowiedzi na swoje pytania. –  Można, jeśli nigdy się tak naprawdę nie kochało tej osoby.

– To nie tak...–  zaczął, ale znowu mężczyzna mu przerwał.

– On jednak nie potrafił się pogodzić z jego wyjazdem, nie chciał przekreślać tego wszystkiego co było między nimi. To okropne, że nie otrzymał nawet wyjaśnień, bo tamten całkowicie się od niego odciął. Miał gdzieś jego listy –  prychnął. –  Miał problemy, cały czas obwiniał siebie. Nie widział sensu życia. Przyjaciele, rodzina, lekarze, wszyscy próbowali mu pomóc. Wiesz, kiedy się dopiero otrząsnął? Gdy poznał kogoś, kto go pokochał –  spojrzał się na swojego rozmówcę, który unikał kontaktu wzrokowego. –  Złamanego serca nie naprawi ten, kto je złamał i on  przekonał się o tym dość boleśnie. Gdy poczuł, że jest dla kogoś najważniejszą osobą na świecie, dopiero wtedy było mu dobrze. Egoistycznie, prawda? Tak, on zdecydowanie stał się pieprzonym egoistą, którego  nie interesują uczucia innych, ale lepiej nie czuć nic, niż czuć ból.

Wokół nich panowała okropna cisza. Te kilkanaście sekund było wręcz bolesne, dlatego drugi mężczyzna otworzył usta, jakby bardzo chciał coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia co. Zamiast tego zapukał palcem w stół.

–  I, co tu kryć ...–  odsunął od siebie wino, po czym kontynuował monolog.–  Po tym jak kontakt urwał się całkowicie, nic nie wskazywało na to, że się spotkają. Aż pewnego razu, oczywiście nie przypadkiem, chociaż czy istnieje coś takiego jak przypadek? Może to przeznaczenie? –  parsknął śmiechem. –  W każdym razie, spotkali się. Po tylu latach nie wiedzieli co mają sobie powiedzieć. Na szczęście jeden z nich szybko przejął inicjatywę i powiedział, że zobaczą się jutro w tym lokalu, wpół do szóstej.  Jak myślisz, można nadrobić tyle lat jedną rozmową?

Mężczyzna napił się swojej wody,  odkaszlnął wreszcie, gotów by się odezwać, ale jego rozmówca wzruszył tylko ramionami. Wstał, biorąc ostatni łyk wina.

Zerknął na chłopaka, o którym rozmawiali cały wieczór. Natrafił na jego spojrzenie. Oboje uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w swoją stronę. Wyminęli stojących na drodze ludzi, kelnerów, aż znaleźli się twarzą w twarz.

Teraz stał przed ścianą luster.

Dotknął palcami swojego zimnego, szklanego odbicia.

Odwrócił się i stanowczym krokiem wrócił do stolika. Pochylił się do przodu tak, by być nosem tuż przy nosie mężczyzny. Powstrzymał się od muśnięcia jego ust, zamiast tego powiedział:

–  Wiesz co, dziękuję ci za tę grę. Świetnie się bawiłem.

–  Harry...–   szepnął.

Ale Harry Styles już wyszedł zostawiając plik banknotów i kartkę. Louis Tomlinson wziął ją w dłonie i przeczytał.

Zadzwoń do mnie, kiedy będzie ci smutno. Dobrze wiem jakie to uczucie.

H.S

Liścik napisany był tym samym, dobrze znanym, pięknym pismem chłopaka. Na odwrocie zapisany był numer telefonu.

***

*cytat z „Portretu Doriana Graya "

**tekst piosenki B.B. Kinga: ale zmieniłeś się, wiesz, że to prawda. Zaczynam tracić nadzieję, którą w tobie miałem. 

Mam nadzieję, że pamiętacie, że tę płytę Harry i Louis słuchali w samochodzie, gdy z pizzerii odwoziła ich mama Harry'ego! (Rozdział 6. Crazy Little Things Called Love)

*** tekst piosenki Franka Sinatry (Louis myśli, że chodziło o cover Michaela Buble, bo jest popularniejszy od oryginału): Bo Cię kocham, takiego, jak pięknie dziś wyglądasz

***

Hej, otworzyłam właśnie okno! Dowiedziałam się, że wiele osób, nie przeczytało Podziękowań i nawet nie wiedziało o drugiej części. W każdym razie, zapraszam was na Look After You, czyli drugą część Window In The Skies. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją równie dobrze, jak poprzednią książkę.

Napiszcie, co sądzicie o tak specyficznym prologu. Wiem, że zostawiłam wam teraz mnóstwo pytań, ale obiecuję, że wszystko się wyjaśni! Możecie również napisać, jak się czujecie, czy w tym momencie mnie jeszcze bardziej nienawidzicie (po epilogu dostałam dużo gróźb i wyznań miłości równocześnie XD). Wspomnę jeszcze, że bardzo zaskoczyliście mnie ilością komentarzy pod epilogami! Dziękuję wam i przepraszam za takie granie na emocjach, ale równocześnie nie mogę obiecać, że to się nie powtórzy xx

Rozdziały będą pojawiały się raz, dwa razy w tygodniu, ale jeszcze nie teraz. Postanowiłam dać wam przedsmak tego, żebyście dodali sobie ff do biblioteczki, no i się zaciekawili nim. Pierwszy rozdział pojawi się za około dwa tygodnie, ale nie zostawiam was z niczym! Przez ten czas, raz w tygodniu, na moim profilu pojawi się one shot. Zostały napisane specjalnie na tę przerwę między wits a lay, dlatego nie udostępniałam ich wcześniej.

Życzę wam miłych wakacji!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro