Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dni mijały powoli. Były coraz krótsze i coraz zimniejsze. Do domu wróciła moja rodzicielka obładowana ogromną ilością zakupionych na wyjeździe przedmiotów. Nie wiedziałem czym konkretnym są, ponieważ gdy tylko usłyszałem dźwięk parkowanego samochodu uciekłem do swojego pokoju.
Siedziałem w nim przez tydzień.  Dwa razy rozmawiałem z Chanyeol'em naszym specyficznym sposobem, ponieważ nie odpowiedziałem na jego sms. Raz odwiedził mnie Kyungsoo, który narzekał na to, że powinienem zacząć gdzieś wychodzić.
Wiedziałem, że ma racje, ale nie umiałem zmusić się do tego, aby opuścić ciepły pokój na rzecz ziemnego, listopadowego powietrza.
Kiedy nastał kolejny wtorek postanowiłem znaleźć sobie jakieś zajęcie.
Narpierw pomyślałem o znalezieniu pracy. Przejrzałem nawet kilka ogłoszeń, ale nic nie było warte tego, abym marnował swój czas.
Podświadomie wiedziałem, że jeśli zacznę pracować to nie będę mógł przestać.  Każdy będzie oczekiwał, że spędzę tam przynajmniej kilka miesięcy.
Nie byłem osobą stałą.  Wszystko szybko mnie nudziło.
Gdy miałem sześć lat rodzice zapisali mnie na gre na pianinie. Uczyłem się przez pięć lat i to była jedyna rzecz, którą zajmowałem się przez tak długi okres czasu.
Później była gitara, ale moje zainteresowanie nią porwało jedynie kilka tygodni.
Następnie uczęszczałem na lekcje śpiewu, jednak wyjątkowo nie lubiłem nauczycielki, dlatego po trzech miesiącach zrezygnowałem.
Chodziłem na kółko malarskie. Na zajęciach pojawiłem się trzy razy.
Dołączyłem do zespołu cover'owego. Mimo próśb znajomych odszedłem po ośmiu dniach.
Obiecałem sobie, że nauczę się jeździć na rowerze, ale po jednej próbie stwierdziłem, że nie jest to dla mnie.
Po tym uczyłem się jeździć na deskorolce(tylko dlatego, że było to modne), na łyżwach, grać na flecie i szkicować oraz chodziłem na szermierke i karate.  Wszystko nudziło mnie po kilku podejściach.
Prawdopodobnie nie byłem stworzony do monotonnych zajęć, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem.
Prawda była taka, że nie potrafiłem pogodzić się z tym, że efekty nie są natychmiastowe.
Wiele z przedmiotów zakupionych do nauki wciąż zalegało w domu.
Czasami wchodziłem na strych, gdzie z sentymentem gładziem dłonią klawisze pianina lub próbowałem zetrzeć kurz z obrazów i rysunków.
Zastanawiałem się co zrobię ze wszystkimi ubraniami, gdy już mi się znudzą.
Prawdopodobnie będę musiał je spalić, aby mieć pewność, że nikt nigdy nie dowie się o moim małym sekrecie.
Około szesnastej postanowiłem, że dziś jest dzień na naukę.  Napisałem SMS do Yuri z pytaniem czy wciąż chce nauczyć mnie jeździć na rowerze (była ogromną miłośniczką tego zajęcia) i wyszedłem do toalety gdzie ogarnąłem fryzure.  Narzuciłem na siebie najgrubszą bluzę jaką znalazłem i wyszedłem z pokoju.  Stwierdziłem, że nie potrzebuje kurtki, która tylko by zawadzała. W zamian z przedpokoju zabrałem szarą czapkę, ponieważ fiołkowa bluza nie posiadała takiego luksusu jak kaptur. Chwyciłem również klucze do garażu i cicho zamknąłem za sobą drzwi. Było zimno i powoli zaczynało się ściemniać, ale uważałem to na idealny moment do ćwiczeń. Nikt nie zobaczy jak będę na robił z siebie idiote.
Miałem to szczęście, że mój dom znajdował się przy uliczce, którą przyjeżdżali tylko pobliscy mieszkańcy. Nie było w okolicy niczego ciekawego, dlatego droga była naprawdę rzadko wykorzystywana.
Yuri napisała, że za moment wyjdzie przed dom dlatego planowałem spędzić w garażu najwyżej dwie minuty.  Niestety od dawna nie używany rower znajdował się za wszystkimi gratami. Dostałem go na szesnaste urodziny od babci, niestety użyłem go tylko raz.
Kiedy udało mi się go wydostać i wyjść z pomieszczenia Yuri już czekała przeskakując z nogi a nogę.  Tak samo jak ja nie była zbyt ciepło ubrana.
Przywitałem ją całusem w policzek.
-Nie jestem pewna czy to się dobrze skończy. - Podzieliła się swoją obawą patrząc z powątpieniem na rower. 
- Obojętne mi to. Nie mam co robić i tylko dlatego postanowiłem wsiąść ma ten śmiercionośny pojazd.
-Musiałeś naprawdę bardzo się nudzić. - Zachichotała zasłaniając usta swoją drobną dłonią. Uśmiechnąłem się na to i poprowadziłem rower w stronę jezdni.
- Od czego powinienem zacząć?
- Po prostu wsiądz na niego i pedałuj. - Wzruszyła ramionami i chwyciła mocno za kierownice. - Będę cię asekurować. -  Spojrzałem na nią z powątpieniem.  Nie wyglądała na silną osobę.  Była drobna i niewysoka.
- Nie utrzymasz mnie. - Mruknąłem, ale mimo to przełożyłem nogę przez ramę roweru.
- Każdy by cię utrzymał.
Westchnąłem i zacisnąłem dłonie na kierownicy, ale nie odezwałem stóp od ziemi.
- Mam po prostu kręcić pedałami?
- Dokładnie.
- A jak się za bardzo rozpędze?
- To hamujesz.
- A jak się będę chciał się zatrzymać? - Dopytywałem dalej, ponieważ zdecydowanie nie potrzebowałem kolejnego śladu na mojej twarzy.
- To naciskasz hamulec i opierasz nogi o ziemię, ale pamiętam żeby nie puścić roweru, bo spadnie na ciebie.
- A skręcanie?
- Ogarniesz. 
Skończyły mi się pytania dlatego postanowiłem spróbować.  Gdy uczyłem się za pierwszym razem zawinił nie rower, a gałąź na chodniku, dlatego sądziłem, że tym razem powinno mi się udać.
Kobieta dalej mocno trzymała kierownice dlatego z lekką obawą oderwałem stopy od podłoża i ułożyłem je na pedałach. Rower się zachwiał, ale utrzymał w miejscu.
- No dalej. - Zaśmiała się brunetka, kiedy zamiast ruszyć wciąż nie wykonywałem żadnej czynności w tym kierunku.
Słysząc jej słowa zacząłem powoli przebierać nogami.  Było to na tyle niepewnie, że noona bez problemu za mną nadążała. Nie czułem się pewnie.  Cały się chwiałem, ale cały czas utrzymywałem się w pionie. Moje nogi śmiesznie się trzęsły, dlatego coraz bardziej przyspieszałem z obawą, że może to być spowodowane zbyt wolną jazdą.
Kiedy udało mi się skręcić (nie chciałem za bardzo oddalać się od miejsca naszego zamieszkania, dlatego zdecydowałem się na ten potworny manewr) Yuri chyba znudziła się bieganiem za mną ponieważ puściła pojazd.  Chwile jeszcze truchtała przy mnie, ale kiedy upewniła się, że nie panikuję została w miejscu.
-Dobrze Ci idzie!
Kiedy przejeżdżałem obok Yuri chciałem na nią spojrzeć jednak kontem oka zauważyłem roześminą twarz wpatrującego się w nas Chanyeol'a.
Upadłem.
-O matko! Nic ci nie jest? - Zapytała przestraszona sąsiadka. Przez chwilę nie odpowiadałem upewnijąc się, że nic mi nie dolega.
- Boli mnie udo, ale oprócz tego nic więcej.
- Przestraszyłeś mnie.
- Przepraszam. - Mruknąłem ze skruchą i ostrożnie się podniosłem. - Chyba już mi wystarczy.
- Nie możesz tak szybko się poddawać.
- Możemy spróbować kiedy indziej. - Powiedziałem, chociaż wiedziałem, że nie prędko znowu wsiąde na rower. - Kupiłem herbatę z czekoladą. Idziemy wypróbować? - Zapytałem podnosząc rower.  Na szczęście nic mu się nie stało.
- Wiesz, że kocham czekoladę.
- Wiem. - Zaśmiałem się i ruszyłem w stronę garażu. Kiedy odłożyłem pojazd weszliśmy do mojego domu.  O tej godzinie był pusty, dlatego nie musiałem obawiać się tego, że ktoś nam przeszkodzi.
- Nie byłaś dziś w pracy?  - Zapytałem nawiązując do swoich przemyśleń.  Wyjąłem z szafki odpowiedni kartonik i wyciągąłem z niego dwie saszetki z herbatą.
- Wzięłam wolne. Musiałam rano pojechać z Kimchi do weterynarza.
- Taksówką? - Zdziwiłem się, ponieważ psiak zdecydowanie mógł chodzić.
- Chanyeol nas podrzucił w drodze do pracy.
- Myślałem, że pracuje w domu. - Ułożyłem na blacie dwa błękitne kubki.
- Nie zawsze.
- Więc był w wydawnictwie?
- Jakim wydawnictwie?  -  Zapytała zaskoczona.  Spojrzałem na nią równie zdziwiony.
- Chanyeol jest pisarzem.
- Pracuje w firmie ojca. Mają sieć telefonów komórkowych.
-------------------------------------------
Bawiłam się z pieskiem koleżanki i moje dłonie bolą. Trochę za bardzo lubi gryźć ludzi :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro