Rozdział 40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie pozwolę ci z nią zamieszkać.

Westchnąłem odrywając wzrok od telefonu. Przeniosłem go na Park'a, który jak gdyby nigdy nic ponownie zacisnął dłonie na kierownicy i czekał na zielone światło. Telefon znowu spoczął na siedzeniu obok. Swój schowałem do kieszeni i spojrzałem z uśmiechem na siedzącą przy mnie Hayoung. Wyglądała równie ślicznie jak zawsze. Jej drobne palce zaciskały się na kolanach, a twarz odwrócona była w stronę okna.
- Gdzie teraz? - Zapytał Chanyeol gwałtownie skręcając w dość wąska uliczkę.
- Prosto. To ten zielony blok, widzisz? - Odpadła nieco słabym, cichym głosem. Była delikatna. Wszystko mogło ją zranić, ale to też było wspaniałe.
- Jest przerażający. - Mruknął parkując przy brudnym budynku pełnym dziwnych, ciemnych malowideł. Nie wyglądało to zbyt zachęcająco, a ulica była pusta i ciemna. Gdzieś w oddali szczekał pies, a ja zacząłem zastanawiać się czy Mir przywyknie do tutejszych zwierząt.
- Jest dobrze. - Powiedziałem idąc za przyjaciółką zmierzającą w stronę jednej z niewielkich klatek. Zadzwoniła pod numer jedenasty, a drzwi zabrzęczały pozwalając nam wejść do środka. Chanyeol rozglądał się dookoła idąc na samym końcu. Weszliśmy na czwarte piętro.
- Nie powinien otwierać nie pytając się kim jesteśmy. Moglibyśmy być mordercami. Może każdy od razu pozwala wszystkim wejść do środka? Nie będziesz tu bezpieczny.
- Nie przesadzaj. - Westchnąłem patrząc jak dziewczyna puka do drzwi że srebrnym numerem. Po chwili zza drzwi wyłonił się nieco siwy, otyły mężczyzna.
-W sprawie wynajmu? - Zapytał tylko i nie czekając na odpowiedź wpuścił nas do środka. Jego twarz cały czas zachowywała kamienną mimikę. Razem z przyjaciółką weszliśmy w głąb ciasnego domu, a Chanyeol z niezadowoloną miną został przy o głowę niższym mężczyźnie.
W środku było bardzo mało miejsca. Wyglądało to trochę jak melina, ale w duchu przekonywałem się, że to wina surowego wystroju. Przecież wystarczyłoby nieco zasłonić obdrapane ściany i zamieść podłogę. Ewentualnie wymienić brudną od napojów kanapę i obklejone meble kuchenne. Nie było tak źle.
- Co sądzisz? - Zapytałem dziewczyny. Zafarbowała niedawno włosy i wciąż nie potrafiłem przyzwyczaić się do czerwonych kosmyków. Kolor nieco podkreślił ich zniszczenie, ale wciąż były całkiem ładne i dodawały jej uroku.
- Trzeba nieco uprzątnąć, ale widzę potencjał.
- Nie zgadzam się. - Prychnął Chanyeol, ale nikt nawet na niego nie spojrzał. Czując się ignorowanym podszedł bliżej mnie i mocno zacisnął dłoń na moim nadgarstku. Często tak robił, gdy był zły. Bardzo tego nie lubiłem.
- Nie zachowuj się jak dziecko.
- Nie pozwolę ci tu zamieszkać.
- Nie potrzebuje twojego pozwolenia. -Mruknąłem zabierając rękę i odchodząc bardziej w stronę dziewczyny, która nieco nieprzyjemnie przypatrywała się starszemu.
- Jestem tu, żeby wyrazić swoje zdanie.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie. - Warknąłem, po chwili rozumiejąc, że przesadziłem. Twarz Parka zmieniła się ze złej na zranioną. Trwało to kilka sekund, ale wystarczająco, abym zwrócił na to uwagę.
- Rób co chcesz. - Odparł i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.
Miałem wrażenie, że wszystko zadrżało, ale wciąż nie uważałem tego mieszkania za złe.
Hayeong wraz z właścicielem zaczęli rozmawiać o kosztach, ale nie przysłuchiwałem się temu. Wytrzymałem może minutę, zanim nic nie mówiąc wybiegłem z mieszkania. Zbiegiem po zakurzonych schodach, kopiąc przy tym stertę papierosów. Nie chciałem, żeby Chanyeol odjeżdżał zły, ale z drugiej strony byłem pewny, że jego samochód nie stoi już na parkingu.
Oczywiście sporo się pomyliłem. Stał przy drodze, a o jego maskę opierał się Park, grzebiący w telefonie.
- Nie wróciłeś do domu? - Zapytałem zaskoczony, a Chanyeol podniósł wzrok, którym chwilę później wrócił na telefon.
- Przecież nie trafisz stąd do domu. - Mruknął, a jego głos nie wyrażał żadnych emocji. - Jest zima. Jeszcze zbłądziłbyś lub wpadł w śnieg. Wracałbyś mokry i zmarznięty, a potem zachorowałbyś na zapalenie płuc i umarł.

- Niezbyt przyjemny scenariusz. - Oceniłem podchodząc bliżej. Następnie odwróciłem się i stanąłem w ten sam sposób co narzeczony Yuri.

- Tak samo nieprzyjemny jak to, że mieszkając tutaj ktoś cię zabije.

- Dlaczego miałby to robić? - Zapytałem, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Westchnąłem, ale mimo to delikatnie się uśmiechnąłem. Nikt nigdy nie przejmował się mną w podobny sposób do Park'a. Czasami miałem wrażenie, że ledwo mnie znosi, ale z drugiej strony często czułem na sobie jego troskliwe spojrzenie. Nigdy nie odpowiadał na pytanie dlaczego skupia na mnie swój wzrok. Zawsze udawał, że wcale tak nie jest, mimo, że obaj znaliśmy prawdę.

- Pozwól mi się usamodzielnić. - Mruknąłem po dwóch długich minutach ciszy.

- Przecież u nas też jesteś samodzielny.

- Nie w ten sposób. -Zaśmiałem się odwracając twarz w jego kierunku. Musiałem zadrzeć głowę do góry, aby być w stanie widzieć jego niespokojną mimikę. Nie był zadowolony. Prawdopodobnie nie widział sensu naszej rozmowy. Był pewny, że mu ulegnę, ale wiedziałem, że tym razem nie mogę tego zrobić. - Jestem dorosły, a nie mam nawet pracy. Nie jestem w związku, nie mam mieszkania. Mam na swojej głowie szczeniaka, mimo, że powinienem był znaleźć mu odpowiednich właścicieli. Potrzebuję zacząć żyć tak jak powinienem. Nie tak jak jest wygodnie.

- Więc chcesz znaleźć dziewczynę, wybudować dom i wychowywać w nim dzieci?

- Może? - Zaśmiałem się, mimo, że to nie była odpowiednia na to chwila. - Wolałbym jednak zacząć od mieszkania i samodzielnego opłacania swoich rachunków. - Park westchnął i uniósł głowę w stronę nieba.

- Przed tym, jak zamieszkałem z Yuri mieszkałem w mieszkaniu przy Seoul. Rzadko tam bywałem, ale dobrze dogadywałem się z właścicielem. Jestem pewny, że zszedłby dla was z ceny.

- Jesteś zbyt sceptyczny. Przysięgam, że będę tu bezpieczny. - Zapewniłem delikatnie chwytając jego dłoń. - Pozwól mi. - Dodałem starając się zmusić go do spojrzenia w moją stronę. Byłem pewny, że moja mina go przekona, ale prawdopodobnie Chanyeol również to wiedział, ponieważ ani na sekundę na mnie nie spojrzał.

- Masz wrócić, jeśli coś będzie nie tak jak powinno. - Przytaknąłem z uśmiechem, chociaż dobrze wiedziałem, że nie wrócę już do domu Yuri. Kochałem ją, ale nie mogliśmy mieszkać pod jednym dachem. Za bardzo martwiliśmy się o siebie nawzajem, aby poznać swoje wzajemne codzienności. Wspólne mieszkanie nie wyszło nam na dobre.

Z kolei Chanyeol... Był zbyt miły i pomocny. Nie czułem się z tym dobrze.

- Masz obiecać. - Dopiero mówiąc to nieco się schylił i opuścił na mnie swój wzrok. Jego brwi były lekko zmarszczone, a wargi zagryzione. Niemal jak przez skórę czułem jego niepokój. Nie chciałem być tego powodem.

- Obiecuję. - Zapewniłem, a rysy jego twarzy złagodniały. Uwierzył mi. - Wrócę, jeśli coś będzie się działo.

----------

Zgadnijcie kto zrezygnował z pracy i znowu ma dla was czas. Tak ! To ja!

11 godzin pracy fizycznej przez siedem dni w tygodniu... Z moim słabym zdrowiem ... To nie był dobry pomysł.

Kocham was, buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro