Rozdział 43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Przepraszam, Chanyeol. - Stęknąłem  wchodząc do cichego mieszkania. Hayoung zdawała się być współlokatorką idealną. Co prawda paliła i nie lubiła sprzątać, ale większość dnia spała lub przeglądała internet, co sprawiało, że niemal nie odczuwałem jej obecności. Po wejściu do niewielkiego pokoju dziennego rzuciła mi się w oczy jej sylwetka ubrana w krótką, czarną sukienkę, która odkrywała jej długie, chude nogi. 

- Nie przejmuj się tym. - Mruknął mężczyzna, wyraźnie nie pocieszony, kiedy patrzył jak podaję dziewczynie niewielki plik pieniędzy. W zamian otrzymałem głośnego całusa i obietnicę, że wszystko zostanie mi wkrótce zwrócone.

- O której wrócisz? 

- Pewnie nad ranem. - Odparła schylając się, aby podnieść z ziemi dwie pary wysokich butów. Jedne niebieskie, drugie czerwone. - Które?

- Niebieskie.

- Dzięki, skarbie. Do jutra! - Rzuciła całkowicie ignorując stojącego za mną Park'a. Po głośnym trzaśnięciu drzwiami starszy wszedł w głąb mieszania uważnie je oglądając.

- Posprzątaliście. - Zauważył po przejściu przez salon. - Ale wcale nie jest ładniej.

- Przyszedłeś oceniać to mieszkanie? - Mruknąłem starając się zachować łagodny ton głosu. W końcu chwilę wcześniej pożyczyłem od srebrno-włosego mężczyzny sporą sumę pieniędzy. 

-Dokładnie, księżniczko. - Potwierdził coraz odważniej zaczynając przeglądać różne miejsca, jakby podejrzewając, że coś przed nim ukrywam. Zanim go poznałem byłem osobą wyjątkowo szczerą. Nigdy nie miałem przed nikim żadnych tajemnic, oprócz tej dotyczącej mojego hobby związanego z przebieraniem się w urocze rzeczy. 

Park miał w sobie tyle grzeczności, że nie wprosił się do pokoju mojej współlokatorki. Zamiast tego popchnął drzwi prowadzące do wąskiego pokoiku, w którym spałem. Natychmiast usłyszałem wesołe poszczekiwanie, po którym nastąpiło kilka przekleństw. Chanyeol nie przepadał za zwierzętami. Mimo to wyszedł z pokoju z zadowolonym Mir'em na rękach. 

- Co dziś porabiałeś? - Zapytał Chanyeol pchając się na kanapę, podczas, gdy ja cały czas stałem w tym samym miejscu co wcześniej. Stanie też spala kalorie, prawda?

- Spałem. - Odparłem krótko, ale moja odpowiedź była całkowicie zgodna z prawdą. Większość dnia spędziłem w łóżku. 

- Jak z pracą? Chcesz, żebym Ci coś załatwił? - Jego wielka dłoń znalazła się na głowie maleńkiego pieska. Pokręciłem głową i ruszyłem do otwartej na salon kuchni. Nastawiłem wodę w czajniku i otworzyłem szafkę, w której schowałem kilka paczek herbaty. 

- Hayoung mi załatwi. Chcesz coś do picia?

- Kawę, słoneczko. -Zaśmiałem się cicho, na głupie przezwisko i oprócz białej herbaty wyjąłem również opakowanie z kawą. - Z mlekiem, w porządku? 

- Nie wiem. - Rzuciłem, otwierając lodówkę, którą szybko zamknąłem, uświadamiając sobie, że jest niemal pusta. - Nie ma mleka.

- Nie ma nic. - Stwierdził mężczyzna siedzący na miejscu z idealnym widokiem na mnie oraz na całą niewielką kuchnię. - Żywicie się powietrzem? 

- Jemy na mieście. - Skłamałem stojąc nad opakowaniem z nieszczęsną kawą. Nie wiedziałem co powinienem teraz zrobić. 

- To herbatę. - Usłyszałem głos wyższego mężczyzny. Po chwili przy mojej nodze pojawił się Mir, który niemal natychmiast położył się przy jednym z blatów. To było jego ulubione miejsce w całym domu. Prawdopodobnie dobrze czuł się na zimnych kafelkach. Dodatkowo miał pewność, że jeśli będę coś gotować to on coś dostanie. 

- Którą?

- Tą samą co Ty. - Zdecydował, patrząc jak wyjmuję dwie torebki i wrzucam je do wrzątku znajdującego się w kubkach. Ruszyłem do kanapy, cały czas słysząc za sobą kroki innej osoby. W porównaniu do moich były dużo pewniejsze i głośniejsze. Usiedliśmy na kanapie i bez słowa wpatrywaliśmy się w naczynia, które położyłem na blacie. Para unosiła się wyjątkowo wysoko, a ja byłem pewny, że to przez nią stało się tak duszno i ciepło. 

Trwaliśmy w ciszy, dopóki mężczyzna głośno nie westchnął i odchylił się do oparcia.

- Zamówmy coś do jedzenia. Miałem dziś potworny dzień w pracy i nie mogłem nawet  zjeść śniadania.

- W porządku. - Mruknąłem nieco niechętnie. Nie chciałem jeść, ale jeśli Chanyeol był głodny to wolałem, aby coś zjadł. 

- Mam ochotę na coś tajskiego. Co Ty na to? 

- Jak chcesz. 

- Więc chodźmy. - Rzucił mężczyzna gwałtownie podnosząc się z kanapy. Podał mi swoją dłoń, którą chwyciłem pod wpływam chwilowego zmieszania.

- A herbata?

- Wypijemy jak wrócimy. - Zapewnił podając mi kurtkę. Lubiłem ją. Była duża i ciepła. Przez swoją długość ładnie zakrywała moje nie idealnie ciało. Wydawałem się w niej drobniejszy niż zwykle. Park chyba to zauważył, ponieważ czułem, jak jego wzrok wędruje po całym moim ciele.

- Jesteś maleńki. - Ocenił, dłonią dotykając jednego z moich ud. Pogłaskał je delikatnie, po czym wyprostował się wyraźnie zmieszany. - Mniejszy niż Yuri.

- Nie prawda. - Zaprzeczyłem, przed oczami mając drobną, idealną figurę mojej najlepszej przyjaciółki. Byłem dużo większy od niej. Idąc obok wyglądałem jak turlająca się kulka. 

- Prawda, prawda. Zabierz klucze i chodźmy. - Posłusznie znalazłem wspomniany przedmiot i pożegnałem się z Mir'em, który pierwszy raz od przeprowadzki miał zostać całkiem sam w mieszkaniu. Nieco zmartwiony dałem mu jeden z gryzaków i wyszedłem. Miałem nadzieję, że nie zacznie szczekać. Nigdy nie mieszkałem w bloku, ale byłem pewny, że będzie to przeszkadzać moim nowym sąsiadom. 

Park wybrał małą restaurację w centrum miasta. Nigdy tam nie byłem, ponieważ działalność cieszyła się sporą popularnością, a ja nie przepadałem za tłumami. 

W środku nie było wielu osób. Prawdopodobnie spowodowała to późna pora oraz fakt, że restauracja miała być wkrótce zamknięta.  

- Musimy się pośpieszyć. Za pół godziny zaczynają sprzątać.

- Skąd wiesz?

- Często przychodzimy tu z Yuri. - Wyznał prowadząc mnie do stolika zasłoniętego przez dziwne drzewa, których nazw nie znałem. Nie byliśmy zbyt widoczni i byłem za to wdzięczny. Nie chciałem czuć na sobie wzroku nieznajomych.

- Dobrze wiedzieć. - Westchnąłem nie pocieszony. Nie potrzebowałem wiedzieć gdzie spędzają wspólnie czas. Nie byłem zazdrosny. Po prostu nie musiałem być tego świadomy.

- A w tamtej restauracji. - Tym razem wskazał dłonią na budynek widoczny zza okna. - Oświadczyłem się jej. - Dodał dobijając mnie bardziej. Chwilę później podeszła do nas kelnerka pytając czy coś wybraliśmy. Wybrałem makaron ryżowy z wegetariańskimi dodatkami. Chanyeol podał dziwną nazwę, której nie potrafiłem wymówić. Nie miałem też pojęcia co się za nią kryje.

- Nie powinieneś był tego robić. - Uznałem, na co on przytaknął.

- To opłacalne. 

- Nie będziecie szczęśliwi. - Mruknąłem wkraczając na jeden z naszych najczęstszych tematów sporu. - Nie będziesz szczęśliwy bez miłości.

- Mogę kochać kogoś innego, będąc przy tym z nią.

- Nikt nie chce być kochankiem. Jestem pewny, że ta osoba będzie chciała mieć cię na własność.

- Ty byś chciał? - Zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony tą rozmową. Westchnąłem kręcąc głową. -Nie pasowalibyśmy do siebie, dobrze to wiesz.

- Nie wiem. - Mruknął wyraźnie tracąc humor. - Chciałbym to sprawdzić.

- Musiałbyś zerwać z Yuri. - Oświadczyłem, pijąc wodę z cytryną, którą cicho przyniosła kelnerka.

- Wtedy byś się zgodził? - Zapytał zaskoczony, a ja wzruszyłem ramionami. Nie wiedziałem czy zgodziłbym się na związek z Park'iem. Nie kochałem go, ale wiedziałem, że byłbym w stanie to zrobić. Byliśmy zupełnie różni, ale było coś w jego uśmiechu i wzroku, co sprawiało że chciałem widzieć go cały czas. 

- Może.

- Szkoda, że nie pojawiłeś się wcześniej... - Jego głos zmienił się w dość grobowy, a sam wyglądał jak skarcony szczeniak. - Chciałbym, żebyś pojawił się zanim poznałem Yuri. Jestem pewny, że wszystko wyglądałoby inaczej, jeśli dałbyś nam szansę.

---------------------

Szukam dziewczyny, która wybuduje mi kryształowy zamek <3 ( Zapłata oczywiście w naturze)

Skręciłam kostkę i boli :C

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro