Rozdział 45

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Mógłbyś mnie potrzymać za rękę? - Nieco paniczna prośba przerwała moją cichą rozmowę z stojącą przy nas kobietą. Prychnąłem cicho i posłałem jej przepraszające spojrzenie. Oczywiście niespecjalnie ono pomogło zważając na wyraźne niezadowolenie Chanyeol'a z obecności w tym miejscu. Z radia płynęły słowa " Smile" od Sechskies, dlatego odjechałem na niesamowicie wygodnym krześle, aby Park nie mógł mnie złapać i przyłączyłem się do mężczyzn proszących, abyśmy nie przestali się uśmiechać nawet w najgorszych chwilach. Może troszkę fałszowałem, ale to nic, bo niemal natychmiast zostałem pochwalony przez obie fryzjerki znajdujące się w salonie. Całkiem lubiłem śpiewać, więc jak najbardziej podobały mi się otrzymane komplementy. Kiedy młoda dziewczyna zajmująca się Park'iem (wyższym od niej o prawie dwie głowy, co było naprawdę urocze) postanowiła, że czas zmyć farbę, westchnąłem i nic nie mówiąc podniosłem się i ruszyłem za nią, aby zobaczyć jak zmywa mężczyźnie resztki farby.

- Bardzo źle? - Zapytał spoglądając na mnie kontem oka.

- Jesteś łysy. - Powiadomiłem go z delikatnym uśmiechem. Oczywiście zyskałem tym samym kolejną porcję fochów, więc wzruszyłem ramionami, przyglądając się bardziej mokrym kosmykom. - Ciemne.

- Wciąż jestem przystojny?

- Straciłeś na uroku. - Zaśmiałem się ruszając za nimi do stanowiska, na którym czarne włosy miały zostać wysuszone. 

- Nie jesteś zbyt pocieszający. - Mruknął mocno chwytając moją dłoni przed spojrzeniem w lustro. Prychnąłem cicho przyglądając się jego reakcji. Na ustach natychmiast pojawił się niezbyt zadowolony grymas, którego nie potrafił zatuszować. 

- Albo żona albo jasne włosy.  - Zachichotała fryzjerka kierując nadmuch suszarki na głowę Park'a.'

- Wolę włosy. -Rzucił. Oczywiście obie kobiety uznały to za żart, a ja dobrze wiedziałem, że wypowiedź wcale nim nie jest. Pokręciłem lekko głową i pozwoliłem zaciskać mu palce na mojej ręce aż do chwili, kiedy wszystkie kosmyki nie były suche i dokładnie ułożone, a on nie musiał zapłacić za wykonaną usługę.

- Pozwolisz? - Zapytał, kiedy byliśmy na zewnątrz. Odwróciłem się w jego stronę ciekaw co wymyślił. Nie byłem specjalnie zdziwiony, kiedy zauważyłem wyciągniętą w moją stronę dłoń. - Jako prezent poświąteczny? - Dodał poruszając palcami w geście zniecierpliwienia. Nic nie mówiąc przysunąłem się bliżej i pozwoliłem trwać nam w delikatnym uścisku. Nie wiedziałem co to spowodowało, ale naprawdę tego dnia mi to nie przeszkadzało. Nie wydało mi się to dziwne ani nieodpowiednie. - Dziś proponuję obiad w naleśnikarni. 

- Teraz wyglądasz zbyt przeciętnie, żebym się z tobą pokazywał. - Oceniłem, mimo to pozwalając prowadzić się przez miasto. Byłem zaskoczony, że pozostawiliśmy samochód w okolicy salonu fryzjerskiego, ponieważ Park nie był osobą lubiącą spacery, tym bardziej przy tak niskiej temperaturze jak dzisiejsza. 

W pewniej chwili zauważyłem, że wiele osób niedyskretnie spogląda na nasze dłonie, ale nawet tego nie skomentowałem. Mogli się patrzeć, póki ich twarze nie były mi znajome. 

Zawsze miałem pragnienie akceptacji, ale równie często nie udawało mi się jej zdobyć. W szkole nie byłem lubiany, rodzice od zawsze mnie oceniali, a sąsiedzi obgadywali. Brakowało mi poczucia, że jestem lubiany i chciany, ale w pewnej chwili po prostu przyzwyczaiłem się do tego co otrzymywałem.

 Kiedy zjawił się Park było podobnie, ale tym razem sam wmawiałem sobie, że Chanyeol nie potrafiłby mnie zaakceptować. Yuri nie wybrałaby sobie jako narzeczonego bezdusznego idioty, ale mimo wszystko miałem wrażenie, że Park właśnie taki jest. 

Nie był najlepszą osobą jaką spotkałem w swoim życiu, ale jednocześnie wydawało mi się, że nigdy nie poznałem kogoś, kto tak szybko stałby się dla mnie ważny oraz kogoś, kto sprawiał, że czułem się taki dla niego. 

Westchnąłem spoglądając na twarz Chanyeol'a piszącego sms'a. Byłem ciekaw z kim rozmawia, ale numer nie był zapisany pod żadną nazwą. Był za to dziwnie znajomy. 

- Z kim piszesz? - Zapytałem cicho, kiedy mogłem już dostrzec szyld naleśnikarni, która była naszym celem. 

- Z kolegą. - Odparł dziwnie zawstydzony, chowając telefon do kieszeni luźnego, ciemnego płaszcza. 

W naleśnikarni było bardzo ciepło, wręcz duszno, dlatego natychmiast zdjęliśmy wierzchnie odzienie. Trzymając je w dłoniach nieco wykłócaliśmy się o miejsce, ponieważ Park chciał przy zielonej, pełnej roślin ścianie, a ja wolałem te bliżej okna, aby móc obserwować ludzi na zewnątrz. Oczywiście w końcu wyszło na moje, a my zajęliśmy wybrany przeze mnie stolik. 

- Co u Yuri? Dawno do mnie nie pisała. - Zacząłem, przeglądając menu. Było ślicznie wykonane, a na każdej stronie znajdywał się mały lis, który widniał również w logo restauracji. 

- Chyba jest zbyt zajęta ślubem. Wczoraj zajmowała się pamiątkami dla gości. - Westchnął, po czym poprosił kelnerkę o wybrane przez nas naleśniki i herbatę. - Jutro po obiedzie zabiorę cię do miejsca, gdzie mają najlepszą gorącą czekoladę na świecie, co o tym myślisz?

- W porządku. - Mruknąłem ukrywając delikatny uśmiech. Lubiłem, kiedy mówił o naszych kolejnych spotkaniach. Czułem się dla niego ważny. Czułem na sobie jego uważny wzrok, kiedy przeniosłem spojrzenie za okno. Wciąż było zimno, więc ludzie uciekali przed chłodem. Każdy szedł szybko, a po ich minach widać było, że najchętniej schowaliby się pod kołdrą. - Co robisz potem? - Zapytałem, przegryzając delikatnie dolną wargę. 

-Jeśli chcesz ze mną spędzić więcej czasu to nie mam żadnych planów. - Uśmiechnął się czarująco, przekrzywiając nieco głowę. Przypominał trochę Mir'a, który podobnie zachowywał się kiedy oczekiwał jedzenia. 

- Pomyślałem, że możemy coś ciekawego porobić. 

- Twoja współlokatorka jest w pracy? 

- Mhm. Nie lubię jak jej nie ma, nocą ta okolica nie wygląda zbyt zachęcająco. 

- Nie żeby kiedykolwiek wyglądała. - Prychnął. Chwilę później otrzymaliśmy herbatę i naleśniki. - Możemy pojechać do ciebie i obejrzeć coś ciekawego. Na pewno są jakieś filmy, które chciałbyś zobaczyć. 

- Oczywiście. - Uśmiechnąłem się i zacząłem powoli kroić jedzenie na równiutkie kawałki. Zajęło mi to kilka minut, podczas których Park uważnie mi się przyglądał. Czując to zacząłem dość niechętnie jeść, co sprawiło, że przestał być taki czujny, a ja mogłem nieco bardziej przyjrzeć się jego nowej fryzurze. 

Wyglądał naprawdę dobrze, mimo, że zmiana była bardzo zauważalna. Ciemne włosy dodały mu nieco powagi, ale nie odebrały mu urody.

Przemieszałem łyżką herbatę, zerkając przy tym za okno. Czując na sobie uważny wzrok zatrzymałem dłoń i nieco uważniej rozejrzałem się po okolicy.

Po drugiej stronie jezdni stał ojciec z poważną, niezadowoloną miną i przeszywającym spojrzeniem skierowanym w naszą stronę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro