Rozdział 49

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pogrzeb Hayoung odbył się dwa dni później, szóstego stycznia. Dzień wcześniej zmuszony byłem pojechać do mieszkania, gdzie spotkałem się z jej rodzicami. Byli poważni, przerażający mnie swoim wyglądem. Byłem zupełnie inny. Mały i niepozorny, a oni wyglądali na ludzi, którzy mogliby mnie zniszczyć przez zwykłą zachciankę. W trójkę weszliśmy do mieszkania wynajmowanego przeze mnie oraz Hayoung. Żyliśmy tu naprawdę krótko. Nie minął nawet miesiąc od chwili, kiedy przywieźliśmy swoje rzeczy.
Za jedną z szaf wciąż były złożone kartony, które wyciągnąłem. Brakowało mi obok Chanyeol'a, którego obecność wystarczyby, abym poczuł się bezpieczniej. Była dla mnie naprawdę ważna.
Rodzice Hayoung nic nie mówili. W ciszy stali w drzwiach, wyróżniając się na tle jasnej ściany, przez swoje czarne ubrania.
Zwykle Mir biegał między moimi nogami, ale dziś byłem całkowicie samotny, a pies pojechał z Park'iem do pracy. Miał odebrać dokumenty i wrócić do miejsca, w którym się zatrzymaliśmy.
Rozłożyłem trzy z kartonów, a resztę odłożyłem na kanapę.
- Pokaże jej pokój. - Powiedziałem prowadząc rodziców dziewczyny do miejsca, w którym sypiała. Pomieszczenie było nieco większe niż moje, ale mniej uporządkowane. Na ziemi leżały dwie sukienki, a na biurku pusty kubek wraz ze splątanymi słuchawkami i kilkoma otwartymi kosmetykami. Okno było całkowicie zasłonięte, dlatego podszedłem bliżej, aby je otworzyć. W pokoju panowała duchota, mimo, że na zewnątrz chodnik był przykryty cienką pierwszego w tym roku śniegu.
Nie wiedziałem co rodzice Hayoung zamierzają zatrzymać. Prawdopodobnie chcieli pozbyć się wszystkich jej rzeczy. Zrobiłbym tak na ich miejscu.
Matka zmarłej miała w oczach łzy, dlatego uznałem, że najlepszym wyjściem będzie pozostawienie ich samych. Wyszedłem więc do salonu i zacząłem kłaść znajdujące się tam rzeczy Hayoung na stolik. Słyszałem, że w pokoju obok panowało poruszenie. Zastanawiałem się co robią, ale nie chciałem im przeszkadzać. Wyszli, gdy pomyślałem, że powinien spakować również siebie. Oboje mieli zaczerwienione oczy, ale patrzyli na mnie z taką samą energią co wcześniej.
Zabrali jej rzeczy z łazienki, później z kuchni i salonu. Na końcu oddali mi klucz, który został przy niej znaleziony i powiedzieli, żebym pozbył się przedmiotów, których nie zabrali.
Wyszli bez słowa pożegnania.
Sam przeszedłem się kilka razy po mieszkaniu i zabrałem rzeczy, których potrzebowałem po przeprowadzce. Wybrałem ubrania, kosmetyki oraz kilka rzeczy, do których miałem sentyment. Zapakowałem to w dwie walizki, z którymi przyjechałem, po czym zamknąłem za sobą drzwi mieszkania. Zapłaciliśmy za cały miesiąc wynajmu, ale nie umiałem się przekonać do pozostania tam.
W środku wciąż widoczna była obecność mojej przyjaciółki, z którą zamierzałem spędzić sporą część swojego życia. Mieliśmy plany, które chcieliśmy razem zrealizować. Chcieliśmy razem wyjechać, odwiedzić Japonię, Chiny.
Chcieliśmy znaleźć ładniejsze mieszkanie, nauczyć się sprzątać i żyć razem bez konieczności zwracania uwagi na innych.
Nie byliśmy idealnymi współlokatorami, ale dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie.
Akceptowaliśmy siebie nawzajem, a to było coś, czego oboje potrzebowaliśmy.
Byliśmy do siebie podobni.

W końcu zniosłem klucz piętro niżej do mężczyzny, u którego wynajmowaliśmy mieszkanie.
Był zaskoczony rezygnacją i od razu zastrzegł, że nie zamierza oddawać pieniędzy. Nie byłem zaskoczony.
Na zewnątrz czułem się dokładnie tak jak zanim poznałem Chanyeol'a oraz Hayoung. Miałem kompleksy, na które nie reagowałem, byłem samotny, ale nie chciałem tego zmieniać. Czułem się zagubiony i nie miałem pomysłu na przyszłość. Tak samo jak kilka miesięcy temu.
Teraz jednak wiedziałem dokąd podążyć. Miałem cel i świadomość, że był ktoś, kto mnie oczekiwał.

Pogrzeb był dość niewielki. Nie przyszło wiele osób. Była jej rodzina, kilku przyjaciół i współpracownicy. Siedziałem w ostatnim rzędzie i zostałem aż do chwili, kiedy kościół opustoszał. Słyszałem rozmowy na zewnątrz, gdzie rodzice przyjmowali kondolencyjne.
Powoli podszedłem do jej trumny, ale była zamknięta. Może to i dobrze, ponieważ nie chciałem na nią patrzeć ze świadomością, że choroba ją zniszczyła. Gdyby nie jej waga organizm poradziłby sobie z ilością narkotyków, jaką zażyła.
Pożegnałem się z nią w całkowitej cichy, gładząc delikatnie drewno, w którym była zamknięta. Nie płakałem, mimo, że wewnątrz naprawdę przeżywałem jej odejście.
Nie miałem już łez, które mógłbym na nią poświęcić.
Na zewnątrz czekał na mnie czarny samochód, który nieco lśnił we wczesnym, zimowym słońcu.
Chanyeol wpatrywał się w każdy mój krok. Patrzył na buty, które pozostawiły po sobie śladu oraz twarz utrzymaną w wyrazie akceptacji.
Potrafiłem zaakceptować jej odejście.
- Chcesz, żebym kupił ci gdzieś herbatę? Jest zimno.
- Nie chcę. - Pokręciłem głową, po czym westchnąłem. - Jesteś pewny, że możesz mnie odwieźć?
- Powiedziałem Yuri, że jadę do rodziców, ponieważ chcą spędzić ze mną czas przed ślubem.
- Rozumiem. - Odparłem, po czym zapiąłem pasy i pozwoliłem mu na opuszczenie terenu kościoła, w którym pozostawiłem swoją najlepszą przyjaciółkę. Wiedziałem, że będzie mi jej brakować, ale podejrzewałem, że Chanyeol miał rację, kiedy z samego rana powiedział, że mnie niszczyła. Nie wiedziałem jaki miała w tym cel i nie miałem jej tego za złe, ponieważ sam na to pozwoliłem.
Wciąż była dla mnie równie ważna.
- Jak się czujesz opuszczając to miasto? - Zapytał Park, kiedy wyszliśmy z hotelu wraz z walizkami i Mir'em, który ledwo zmieścił się w swój granatowy sweterek zakupiony, gdy był mniejszy.
- Dobrze. - Mruknąłem patrząc jak pakuje nasze rzeczy do pojazdu. - Trochę lepiej. Zostawiam Yuri, ojca i Hayoung. Każdego, kto mnie zranił.
- I pozwalasz mi pojechać z tobą. - Rzucił posyłając mi uśmiech, zanim weszliśmy do środka.
- To twój apartament. Nie mogę zabronić ci w nim mieszkać.
- Może za jakiś czas stanie się również twoim domem. - Powiedział brzmiąc na dziwnie zamyślonego. Nie wiedziałem co dokładnie miał na myśli i dziwnie się z tym czułem. Byliśmy w związku dopiero od dwóch dni. To wciąż za wcześnie, aby tworzyć jakiekolwiek plany.
- Myślisz, że ojciec będzie próbował coś jeszcze zrobić? - Zapytałem po piętnastu minutach jazdy. Chciałem zostawić za sobą temat rodziny, która była nią jedynie według prawa. Nigdy się mną nie interesowali i nigdy nie byłem dla nich ważny. Nie wiedzieli co oznacza bycie rodzicem. Pieniądze były dla nich ważniejsze. Miałem nadzieję, że nigdy taki nie będę. Nie chciałem być oślepiony chęcią posiadania jak największej cyfry na koncie bankowym.
- Nie sądzę. Prawdopodobnie działał impulsywnie i osiągnął to czego pragnął. - Odpowiedział mężczyzna wpatrzony w drogę przed nami. Było na niej sporo samochodów. Wciąż było wcześnie, a ludzie również podróżowali w jakimś celu. Każdy w innym, ale tą samą trasą prowadzącą do serca Korei. - Nie znajdzie cię w Seoul. Możesz czuć się bezpieczne.
- Czuję się bezpiecznie dopóki jesteś obok. Wiem, że obroniłbyś mnie.
- Z pewnością. - Zapewnił, kiedy oparłem głowę o szybę. Mir spał na moich kolanach i wiedziałem, że wkrótce zrobię to samo, ponieważ tak właśnie wyglądała każda moja podróż. Zawsze robiłem się senny kiedy wszystko wokół delikatnie drzało wraz z ruchem pojazdu.
Co jakiś czas czułem rękę na swoim udzie, ale ignorowałem ją do chwili, kiedy wyjechaliśmy na bardziej pustą drogę. Zadrżała, kiedy położyłem na nią swoją własną dłoń.
- Cieszę się, że będziesz tam ze mną. Nie podoba mi się to, że znowu zaczynam wszystko od początku. - Westchnąłem spoglądając na jego twarz. Mogłem dostrzec na niej delikatny uśmiech. Zawsze najlepiej wyglądał, gdy się uśmiechał. Jego postawa łagodniała, a Chanyeol nie zdawał się tak przerażający jak bez tego specyficznego wygięcia warg.
- Tym razem zaczynasz wszystko ze mną. To będzie ostatni raz, kiedy musisz odrzucić wcześniejsze życie. - Zapewnił gładząc moją skórę.
Wierzyłem mu, mimo, że na końcu głowy wciąż miałem świadomość tego, że wkrótce weźmie ślub. Bałem się, że mnie opuści, gdy przestanę być potrzebny.
- Będę tęsknił za Kyungsoo i Luhan'em.
- Możecie się odwiedzać. To miejsce nie działo na ciebie dobrze.
- Będę samotny. - Westchnąłem przymykając oczy.
- Nie będziesz. Jestem wszystkim czego potrzebujesz. - Prychnąłem cicho słysząc jego słowa. Nie byłem pewny ile jest w nich racji, ale nie wydawały się całkowitym kłamstwem. Potrzebowałem go.
Potrzebowałem Chanyeol'a.

-----------------------------------
Dobry wieczór :3
Chciałam tylko powiadomić, że pisane przeze mnie "Miracles in December" zostało ukończone, więc zapraszam na nie, jeśli będziecie szukali czegoś do poczytania ^ ^
Kocham was~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro